Fakty i Mity 28-2002.pdf

(1862 KB) Pobierz
str_01_28.qxd
PEDOFIL UCIEKŁ!
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 28 (123) 12 – 18 lipca 2002 r. Cena 2,20 zł (w tym 7% VAT)
Str. 7
równości i braterstwa, to nie masz czego szukać
w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej
o. Rydzyka. Jeżeli zaś jest ci bliska nietolerancja,
ksenofobia i nienawiść – skieruj tam czym prędzej swoje
kroki. Jak wygląda rekrutacja na tę uczelnię, opisuje
reporterka „FiM”, która przystąpiła do egzaminów...
Str. 6
WYWIAD Z KRZYSZTOFEM RUTKOWSKIM
Piekło duchownych
Cel:
prezydent
Celibat katolickiego ducho-
wieństwa – przyrzeczenie składa-
ne na ręce biskupa; przymus będą-
cy warunkiem dopuszczenia do
święceń, wymysł papieży.
Wady : sprzeczny z Biblią i Bo-
żym nakazem płodności, rodzi de-
wiacje seksualne, wyobcowuje celi-
batariusza ze środowiska, uczy ży-
cia w zakłamaniu.
Zalety : majątki zmarłych księ-
ży i zakonników przechodzą na wła-
sność Kościoła, a nie na rzecz żony
czy dzieci; większa dyspozycyjność
wobec biskupa.
– Kandyduje Pan na prezydenta
Polski? Aż tak wysoko Pan mierzy?!
– Tak wysoko i jest to informacja,
którą „Fakty i Mity” otrzymują jako
pierwsza gazeta. Tak, będę kandydował
na prezydenta RP. Sądzę, że po opu-
blikowaniu tego będzie wiele pytań,
i niech tak będzie.
Str. 3
Str. 14, 15
J eśli masz 20 lat i głowę pełną ideałów wolności,
96287071.019.png 96287071.020.png 96287071.021.png 96287071.022.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 28 (123) 12 – 18 VII 2002 r.
FAKTY
Niedoroby
J ako dziecko nigdy
KATOLAND Prawdziwą burzę wywołała rezolucja Parlamen-
tu Europejskiego zalecająca krajom członkowskim oraz kan-
dydującym do UE swobodniejszy dostęp do środków anty-
koncepcyjnych, szerszą edukację seksualną i prawo kobiet
do aborcji. Oburzenie natychmiast wyrazili polscy biskupi,
zmieszanie – posłowie, a wielką radość – feministki. Te od
razu przypomniały o swoim istnieniu, kierując apel do mar-
szałka Sejmu. I tak wyciszana sprawa legalizacji aborcji wró-
ciła niczym zjawa.
W zastępstwie posłów polskiej lewicy – to parlamentarzyści PE
dotrzymali wyborczych obietnic Millera. Nie wstyd Panu, Pa-
nie premierze?
specjalnie nie prze-
padałem za dziećmi, wolałem bawić się sam lub z do-
rosłymi. W swoim ptasim móżdżku rozwrzeszczanych
rówieśników uważałem za niedoroby człowieka i omija-
łem ich szerokim łukiem. Podczas przygotowań do I Ko-
munii zakochałem się w księżach miłością ślepą. Od dru-
giej klasy podstawówki byłem ministrantem i biegałem
na msze dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Przycią-
gało mnie kościelne, tajemnicze sacrum , no i oczywi-
ście oni – kapłani – dostojni, wszechpotężni i wszech-
wiedzący, gatunek zdecydowanie wyżej stojący w hie-
rarchii stworzeń od zwykłych śmiertelników.
Przez ładnych parę lat byłem święcie prze-
konany, że moi idole na przykład nie wy-
dalają zbędnych produktów przemiany
materii. Bo też były to wówczas dla
mnie istoty bardziej duchowe niż cie-
lesne. Wydaje mi się, że ci księża,
z którymi miałem styczność, byli
naprawdę w porządku, choć żad-
nego z nich bliżej nie znałem.
Pierwszą, na szczę-
ście niedoszłą, inicja-
cję seksualną przeży-
łem w wieku 18 lat,
gdy w nocy na plebanii
ostro dobierał się do mnie
mój były wikary. Oczywi-
ście dostał po łapach. Co
tam robiłem? Pojechałem po-
móc mu w przeprowadz-
ce na pierwsze probo-
stwo, a ten cwaniak
postawił po robo-
cie pół litra i ani
myślał puścić
mnie na noc do
domu. Teraz za-
stanawiam
się, jak bym
zareagował
na podobną
próbę gwał-
tu, mając 8,
10 czy 12 lat,
czyli wów-
czas, gdy na
poważnie zasta-
nawiałem się – czym
sika ksiądz. Czy sparaliżowany strachem i potwornym
szokiem byłbym w stanie się bronić, czy miałbym na
to dość sił? Z pewnością nie. Jestem przekonany, że
tak samo bezsilne i zszokowane są wszystkie dzieci,
najczęściej mali ministranci, gwałceni przez swoich wy-
idealizowanych, „nieskalanych” idoli w sutannach. Trud-
no wyobrazić sobie większą krzywdę i piętno wyryte
na psychice dziecka. Ofiary księży pedofilów opowia-
dają, że nawet po 20, 30 latach śnią im się okrutni
prześladowcy.
Dzieci (wszystkie, bez wyjątku) pokochałem wte-
dy, gdy sam przestałem być dzieckiem, bo chyba do-
piero wtedy można spojrzeć z dystansu na tych wspa-
niałych, małych ludzi. Krzywdy wyrządzane dzieciom
przez dorosłych uważam za najbardziej podłe, tchórzli-
we i odrażające. Czy może być coś gorszego od zgwał-
cenia niewinnego, przestraszonego maleństwa!? Chy-
ba tylko jego śmierć. To nie tylko moje zdanie. Pedo-
filię w najwyższym stopniu potępiają wszyscy normal-
ni ludzie na całym świecie. Instytucje, konstytucje, kon-
wencje i deklaracje. Wszyscy, łącznie z dyktatorami,
totalitaryzmami, a nawet kryminalistami w więzieniach,
którzy pedofilów traktują jak ostatnie ścierwo. Na ca-
łym świecie zboczeńców tych piętnuje się publicznie
i srogo karze, nagłaśniając ku przestrodze każdy przy-
padek zbrodniczego czynu. Wyjątek, jak zwykle, sta-
nowi katolicka Polska.
Kiedy składaliśmy poprzedni numer „FiM”, zawierają-
cy wstrząsający artykuł o gwałceniu dzieci i nagrywaniu
gwałtów przez księdza Pawłowicza – zwróciliśmy się
o pomoc w nagłośnieniu sprawy do największych polskich
mediów. Przyznaję, liczyliśmy również na to, że media te
powołają się wreszcie na naszą gazetę, jak wymaga te-
go dziennikarska rzetelność. Na próżno, albowiem NIKT
NIE BYŁ ZAINTERESOWANY TEMATEM . Na pierwszy
ogień poszły „Wiadomości” w I Programie TV. Potem ko-
lejno odmawiały telewizje: TVN i Polsat oraz radio RMF
FM. Do innych publikatorów nawet nie próbowaliśmy ude-
rzać, bo księża, którzy dopuszczają tam
informacje do emisji, mogliby spo-
wodować wstrzymanie druku na-
szej gazety. Skończyło się na
tym, że gotowy artykuł ukra-
dli nam z drukarni naczelny
i dwaj dziennikarze „Dzien-
nika Łódzkiego”, po czym
zrobili z niego dwie „własne”
publikacje wybielające biskupa Or-
szulika, który rzekomo ukarał już
księdza pedofila, przenosząc biedacz-
ka na inną parafię.
Cisza wokół
sprawy trwa do
dziś. Nie będę wy-
liczał, ile i jakie pier-
doły przewinęły się
w ciągu ostatniego tygo-
dnia przez polskie media
– te publiczne i te „niezależ-
ne”. Posłuchajcie i przy-
patrzcie się sami, któ-
re sprawy ważniejsze
są od polskich dzie-
ci. Tymczasem –
nie nagabywane
– zgłosiły się do
nas niemieckie
gazety: „Bild”,
„Focus” i „Pu-
blic Forum”,
a pierwszy
program au-
striackiej tele-
wizji zrobił
osobny repor-
taż w siedzibie
naszej redakcji. Zachodni koledzy nie mogli uwierzyć, że
opisany przez nas skandal nie okupuje pierwszych czołó-
wek polskich mediów. O ile bowiem przestępstwa pedo-
filii notowane i nagłaśniane są w światowych serwisach
każdego dnia, to, dodatkowo, nagrywanie i publikowanie
pornografii dziecięcej – jak to się działo w Witoni – jest
już wyczynem (w najgorszym tego słowa znaczeniu) nie-
codziennym. – To milczenie jest niebywałe! To się nie zda-
rza! To jakaś znieczulica! – łapali się za głowy normalni,
unijni dziennikarze z normalnych, unijnych mediów. Naiw-
ni. Z pewnością obce są im „wartości chrześcijańskie”,
którymi żyje katolicki, polski naród. Pozwolicie, iż posłu-
żę się teraz tytułem naszego artykułu sprzed tygodnia:
Co wam się, dranie, śni? Wam, współczesnym cen-
zorom, którzyście uznali, że zgwałcone dzieci niewarte
są obrony i niegodne miejsca na waszych szanownych,
pokropionych wodą święconą, łamach i antenach? Że
co? Że gwałcił i nagrywał ksiądz – to już nie dla was?
I dlatego może on robić to dalej na innych parafiach?
Słyszeliście, dranie, o przestępstwie zaniechania?
Otóż jesteście niewiele lepsi od zbrodniarzy pedofilów,
a już z całą pewnością, na swój własny sposób, zbo-
czeni. Wy – prawdziwe ludzkie niedoroby. Życzę wam,
aby to właśnie do waszych parafii przeniesiono wszyst-
kich księży pedofilów z całego zboczonego Katolandu.
I aby księża ci ślinili się na widok waszych dzieci...
Spokojnie, dranie, to tylko sen.
Nieoczekiwana zmiana miejsc, czyli przemeblowanie w rzą-
dzie. Po resorcie finansów pustką powiało w kulturze i spra-
wiedliwości. Celiński, któremu nie farciło się wśród twórców
kultury, odszedł sam. Na Piwnikową spadł bat Millera. Recep-
tą na krytykę i nieporozumienia mają teraz być: eko-sękociń-
ski Kołodko, zawodowy dyrektor Dąbrowski i wieczny – pra-
wie minister – Kurczuk.
Na razie wymieniono ogon, choć wiadomo powszechnie, że ry-
ba psuje się od głowy. .
Nie ma bezpośrednich winnych – po 2 latach wyjaśniania
sprawy mordu w Jedwabnem – ogłosił IPN, umarzając śledz-
two, i stwierdził, że nie można ustalić, czy zbrodni na 600
Żydach dokonali Polacy (około 40 osób) własnymi rękami
i z własnej inicjatywy, czy też z inspiracji Niemców. Zezna-
nia świadków są sprzeczne. Stwierdzono jednak, iż „rola Po-
laków w mordzie w Jedwabnem była decydująca”.
Polacy-katolicy mordercami?! Nie ma co, piękny prezent dla
Ojca Świętego IPN sfabrykował!
Zbigniew Boniek pokieruje futbolową reprezentacją Polski. Sze-
fowi PZPN Michałowi Listkiewiczowi marzy się udział w fina-
łach najbliższych Mistrzostw Europy. Zi-Bi jest pełen optymi-
zmu i butny w wypowiedziach.
Awans w stylu „Wąsaczy” z AWS – czy to nie Boniek był sze-
fem przygotowań polskiej drużyny do ostatniego Mundialu?...
KRAKÓW Półtora miliona kart wstępu na mszę św., którą
w sierpniu odprawi na krakowskich Błoniach Jan Paweł II,
drukuje jedna z firm poligraficznych w Krakowie. Na Błonia,
poza sektorami, może wejść cała reszta narodu, która nie po-
siada kart wstępu.
Biednym i bezdomnym nikt nie wydrukował półtora miliona
talonów na darmowe posiłki.
Podczas historycznej pielgrzymki papież otrzyma w prezencie
indeks honorowego studenta wszystkich krakowskich uczelni.
Z inicjatywą tą wystąpiły samorządy studenckie, a pomysł po-
parli rektorzy szkół wyższych Krakowa. W indeksie dopisano,
że jego właściciel nie musi uczęszczać na zajęcia i podchodzić
do sesji.
W odpowiedzi Jonasz zastanawia się nad wręczeniem JPII le-
gitymacji honorowego redaktora „FiM”, pod warunkiem że ob-
darowany nie będzie pisał artykułów i przychodził do redakcji.
SZCZECIN Byli szefowie Stoczni Szczecińskiej zatrzymani. Cap-
nięto ich w samochodzie, restauracji, domu i na podwórku. Zda-
niem prokuratury, cała szóstka, zawierając niekorzystne umo-
wy kupna-sprzedaży, naraziła stocznię na wielomilionowe stra-
ty. Chodzi m.in. o kupno akcji i udzielanie pożyczek.
Flagowy okręt polskiego przemysłu okazał się Titanikiem, na
którym już nawet orkiestra grać przestała.
EUROPA Organizacje antyrasistowskie krytykują papieża za
forsowanie zapisów o wartościach chrześcijańskich w eurokon-
stytucji. Przypominają, że wymienienie z nazwy jednej religii
dyskryminowałoby tych, którzy nie są jej wyznawcami.
O, nieświadomi! Przecież wszyscy są dziećmi katolickiego boga,
tylko niektórzy o tym nie wiedzą.
WATYKAN Ubiegłoroczny (oficjalny) budżet Watykanu za-
mknął się ponadtrzymilionowym deficytem. Wpływy do szka-
tuły papieskiej wyniosły 173,5, a wydatki – 176,8 mln dol.
Kościół tłumaczy to kryzysem finansowym... po ataku na USA
11 września.
My obstawiamy ataki księży pedofilów na dzieci.
WŁOCHY Zwierzchnik rosyjskiej Cerkwi, Aleksy II, przy-
jął delegację księży i świeckich katolików z Werony, sprze-
ciwiających się rozszerzaniu struktur Kościoła rzymskiego
w Rosji. Delegacja popiera w tym względzie protesty hie-
rarchów prawosławnych.
Oni tam, w Weronie, już tak mają; nawet Romkowi i Julce
nie przepuścili.
USA Bush szykuje się do ataku na Irak. Lakonicznie stwier-
dził, że Stany Zjednoczone chcą zmiany reżimu w Iraku i wy-
korzystają wszelkie środki dla obalenia Saddama Husajna.
Prasa spekuluje, że jest już gotowy plan inwazji.
Panie prezydencie! Czy nie mógłby Pan zrobić czegoś podobne-
go w sprawie reżimu wyznaniowego w Polsce? Tylko prosimy
uważać z „wszelkimi środkami”, bo „wszelkie środki” to u nas
idą na Krk.
ROSJA Rezerwy kruszcowo-walutowe Rosji wzrosły do rekor-
dowego poziomu 43,6 mld dolarów. Od początku tego roku
rosyjskie rezerwy złota i walut zwiększyły się więc o 7 mld USD.
I jak tu nie rozumieć ekspansji Kościoła rzymskokatolickiego
na wschód.
JONASZ
KOMENTARZ NACZELNEGO
96287071.001.png 96287071.002.png 96287071.003.png 96287071.004.png
Nr 28 (123) 12 – 18 VII 2002 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
3
obrony to była decyzja
świadoma i przemyślana?
– Jak najbardziej! Ja nie podej-
muję decyzji pod wpływem impulsu.
Pan Lepper obciążył ludzi nie mając
na to dowodów i to bardzo mi się nie
spodobało.
– Bardzo lubię zagraniczną pra-
cę, ponieważ wtedy jestem wyłą-
czony ze wszystkiego, co może być
małe, upierdliwe i dokuczliwe
w sensie realizacji. Nie mam żad-
nych obciążeń, po prostu torba,
samolot, wylot na drugi kontynent,
tam realizacja zadania. A tam nie
– Detektyw to też człowiek
i ma prawo się bać, a czego Pan
boi się w swojej pracy najbardziej?
– Tylko i wyłącznie głupoty ludzi
oraz prowokacji.
– UOP już nie istnieje, czy we-
dług Pana podział na Agencję Wy-
wiadu i Bezpieczeństwa Wewnętrz-
– I z uwagi na moją pracę, i z
uwagi na bezpieczeństwo rodziny.
Wiedeń jest jedną z najbezpieczniej-
szych stolic na świecie. Moja żona
i córki mają obywatelstwo austriac-
kie, więc miejsce dla nich jest jak naj-
bardziej zasadne.
– Czy podoba się Panu to, że
Kościół rzymskokatolicki w Pol-
sce na tak wiele sobie pozwala?
Czy w Austrii jest podobnie?
– Nie, aż tak bardzo nie! Ja są-
dzę, że Kościół w Polsce prowadzi
zbyt aktywne życie polityczne i dla-
tego mamy taką partię jak Liga Pol-
skich Rodzin, która jest wytworem
w zasadzie Radia Maryja. To ksiądz
Rydzyk był tym, który promował tę
partię, a jej elektorat to są ludzie sta-
rzy i osoby zdewociałe, które na nią
głosowały.
– Za ile lat, według Pana, nasz
kraj może zbliżyć się do osiągnięć
Austrii, do tamtejszego poziomu
życia?
– Uważam, że dosyć szybko. My,
Polacy, nie je-
ich nie mają. Na pytanie, kiedy zmie-
ni się na lepsze, odpowiem tak: kie-
dy na lepsze zmieni się sytuacja go-
spodarcza w kraju. Jednak tymcza-
sem wygląda to coraz gorzej i nie je-
stem optymistą.
– Kandyduje Pan na prezyden-
ta Łodzi – dlaczego?
– Pani będzie pierwszą dzienni-
karką, która otrzymuje ode mnie oso-
biście tę informację. Ja na prezy-
denta Łodzi zostałem niejako wyty-
powany, ale muszę pani powiedzieć,
że zastanawiam się nad tym, czy kan-
dydować na prezydenta Łodzi czy
na... prezydenta RP!
– Tak wysoko Pan mierzy?!
– Tak wysoko i jest to informa-
cja, którą pani i jej gazeta otrzymu-
jecie jako pierwsi. Tak, będę kandy-
dował na prezydenta RP. Sądzę, że
po opublikowaniu tego będzie wiele
pytań, i niech tak będzie.
– I mogę tę Pana wypowiedź
śmiało opublikować?
– Ma pani na to moją zgodę.
– A gdyby Pan jednak został
prezydentem Łodzi, to czego po-
żytecznego i dobrego miasto i je-
go mieszkańcy mogliby się spo-
dziewać?
– Ludzie, którzy pracowaliby ze
mną, mieliby bardzo wiele zadań.
Chciałbym doprowadzić do tego,
aby miasto miało lepszy wizerunek.
Trzeba dbać o mieszkańców, dać
im możliwość zarobkowania i to
jest najważniejsze zadanie. Praca
i bezpieczeństwo. Ludzie muszą
mieć pieniądze na to, by sobie ku-
pić bułkę, ale tę bułkę muszą też
spokojnie zjeść.
– Media wykreowały Pana na
człowieka sukcesu, żyjącego do-
statnio i bez problemów. Ja, czy-
tając Pana książkę „Detektyw”,
poznałam zupełnie innego Rut-
kowskiego...
– I już pani wie, jak mi było
w życiu i w zawodzie, ile oberwa-
łem, jakie miałem problemy do po-
konania, ile zdrowia i nerwów stra-
ciłem, walcząc z ludzką głupotą, bez-
dusznością, zazdrością i biurokracją.
Aby małymi kroczkami, z uporem
i o własnych siłach dojść do tego co
dziś mam, co osiągnąłem.
Rozmawiała : ADRIANA POLAK
Fot. archiwum
Cel: prezydent
Krzysztof Rutkowski
to przede wszystkim
polski detektyw
o międzynarodowej
sławie, główny
bohater filmów
„Sukces” i „Detektyw”,
autor książki
„Detektyw”. Jest też
posłem na Sejm RP,
członkiem Komisji
Spraw Wewnętrznych
i Administracji.
ma pośpiechu, bo jest jedna pra-
ca do zrealizowania. I to jest
naprawdę najlepsze, to mnie
nie męczy, ja tam odpoczy-
wam. W ogóle praca mnie
nie męczy!
– A czy to już nie jest ne-
gatywny objaw czegoś?
– Jest, proszę pani, jest! Jest to
absolutnie objaw stricte pracoholi-
ka. Jeśli ktoś mówi, że go praca nie
męczy, to już jest w tym coś nienor-
malnego. Ja mówię to, co
czuję, i nie jest dobrze.
Nie wiem, jak to się kie-
dyś odbije na moim
zdrowiu, ale tymczasem
czuję się świetnie.
– Czyli sam Pan
przyznaje, że żyje
trochę za szybko?
– Akurat
w tej chwili
może nie, ale
był taki okres
w moim ży-
ciu, że żyłem za szybko, z dnia na
dzień. To była moja dewiza i zasada
życiowa. Niemniej jednak tempo,
jakie sobie narzuciłem, daje mi moż-
liwość szybkiej realizacji, to jest coś,
co u wielu odbywa się czasami w pro-
cesie rocznym, a u mnie – w tygo-
dniowym.
– Ile więc trwa Pana doba,
a ile powinna mieć godzin?
– Ma oczywiście 24 godziny, a po-
winna mieć 72.
– Kiedyś tropił Pan tylko zło-
dziei samochodów, a dziś?
– Aferzystów, porywaczy, prze-
stępców dużego kalibru i nadal zło-
dziei samochodów.
– Jak to jest być sławnym
i czynnym detektywem, będąc po-
słem na Sejm?
– Bardzo przyjemnie i nie prze-
szkadza mi to w niczym pracować
i żyć normalnie. Oba te zajęcia dają
mi wiele satysfakcji.
– Jest Pan ciągle w drodze, kie-
dy ma Pan czas na życie prywat-
ne i odpoczynek?
– No właśnie, z tym jest niestety
różnie. Staram się ten odpoczynek
w jakiś sposób montować w miejscu
i sytuacji, gdzie się znajduję w da-
nym momencie i w danym czasie.
To dla mnie doskonała regeneracja
sił. Ja nie jestem zmęczony i jak pa-
ni widzi, nie wyglądam na zmęczo-
nego, mimo że cały czas jestem
w ruchu, w drodze. To mnie nie
obciąża, nie nuży; niemniej jednak,
jeśli wykonuję jakąś robotę, skupiam
się tylko nad tym.
– Woli Pan robotę w kraju czy
za granicą?
nego to dobre rozwiązanie? I co
to zmieni?
– Jest to kolejny wzorzec, który
sprowadzamy zza oceanu. Co to zmie-
ni? Zmieniła się nazwa, ale uważam,
że na pewno to nie zmieni mental-
ności ludzi, ich fachowości. To tak jak
ze zmianą nazwy z milicji na policję
– w zasadzie nie zmieniło się nic. Ow-
szem, zostaną dane nowe zadania, zo-
staną przydzieleni nowi ludzie do pra-
cy, być może zostaną przewietrzone
„lekko stęchłe” gabinety, ale to być
może. Ocenimy to za jakiś czas.
– Mieszka Pan z rodziną
w Austrii. Czy to z uwagi na pra-
cę, jaką Pan wykonuje?
steśmy głupsi od Austriaków. To jest
tylko kwestia odgórnego, prawidło-
wego pokierowania naszym krajem.
– Zapytam Pana jako posła na
Sejm: kiedy sytuacja ekonomicz-
na Polaków zmieni się na lepsze
i czy na pewno się zmieni?
– Sytuacja rodaków może się
zmienić, gdy Polska będzie aktywnym
krajem, a że jesteśmy najbardziej dy-
namicznym krajem z państw bloku
wschodniego, to i większe mamy szan-
se na szybkie wejście do Unii. Obec-
nie mamy czas bardzo zły, brakuje
wszystkiego, a pieniędzy szczególnie.
Pieniądze te jakby gdzieś zostały zde-
ponowane, zakamuflowane, ludzie
leje Państwowe podniosły właśnie
ceny biletów o kilka do kilkunastu
procent. Powód jest jasny: brak forsy, bo
roztrwoniły ją kolejne zarządy tego kolo-
sa na glinianych nogach. Co tam puchy
w kasie, gdy trzeba się podlizać klerowi...
Rząd Jerzego Buzka podzielił PKP na sze-
reg spółek i spółeczek. Wśród nich znajdziemy
np. PKP Energetykę i Telekomunikację Kole-
jową. Najważniejsza jest jednak firma PKP Prze-
wozy Regionalne Sp. z o.o.
Ona to zamiast zysków przynosi straty, i to
astronomiczne, w roku 2001 – 8 mln zł. Spa-
dają przewozy zarówno towarów, jak i podróż-
nych. Kolei brakuje pieniędzy dosłownie na
wszystko, także na wymianę zużytych torów,
co (odpukać!) wkrótce może się zemścić jakąś
katastrofą. W obliczu totalnej biedy, spółka PKP
Przewozy Regionalne przygotowała specjalną
ofertę dla tych, którzy organizują pielgrzymki
do Krakowa na spotkanie z papieżem.
Normalna firma, widząc koniunkturę, zro-
biłaby wszystko, żeby zarobić. PKP nie jest
Trakcja i atrakcja
obliczeń wynika, że PKP Przewozy Regionalne
podarowały sutannowym 155 zł od łebka, nie
licząc „darmowych” osób niepełnosprawnych
i ich opiekunów. Po pomnożeniu przez kilka-
naście tysięcy pielgrzymów da to kwotę, za
którą można by wyremontować kawał trakcji
i nie zamykać linii z powodu ich złego stanu
technicznego, jak to się coraz częściej zdarza.
No cóż, jak może się mieć jakaś durna trakcja
do atrakcji, jaką jest Postać w Bieli.
Oferta gdańska nie jest wyjątkowa. Wiele
wskazuje na to, że podobnie kalkulowały ce-
nę inne Regionalne Zakłady Przewozów Pa-
sażerskich. Przez zupełny przypadek zapew-
ne, na początku wakacji, PKP Przewozy Re-
gionalne podwyższyły ceny biletów, odbijając
sobie na zwykłych podróżnych zaniżoną cenę
przejazdów pielgrzymów. Także na tych
podróźnych, których katolickie spędy i ma-
midła zupełnie nie obchodzą.
Wierzyć nam się nie chce, aby taka promo-
cja dla sutannowych odbywała się bez wiedzy
zarządu PKP SA i Marka Pola, wicepremiera
i ministra infrastruktury. J. KOSER, A. K.
normalną firmą. Oto Pomorski Zakład Prze-
wozów Pasażerskich za ułamek niemałych na-
leżnych kosztów zamierza przewieźć z Trój-
miasta do Krakowa tłumy ciekawskich i dewo-
tów żądnych obejrzenia Papy na żywo. Pociągi
specjalne przewiozą tysiące pielgrzymów z Gdań-
ska do Krakowa i z powrotem za – UWAGA!
– 35 zł od łebka. Tyle zapłacą pasażerowie do
26 roku życia i osoby starsze. Osoby niepełno-
sprawne za przejazd zapłacą 0, słownie: zero
złotych. W ubiegłym roku Sejm ograniczył ulgę
w przejazdach dla tych osób do 37 procent.
Zero złotych zapłaci także opiekun osoby nie-
pełnosprawnej. Nie określono jednak, w odróż-
nieniu od ustawy, czy z osobą taką może je-
chać jeden, czy więcej opiekunów... Organiza-
torem wyjazdu jest m.in. Akcja Katolicka dzia-
łająca przy parafii Najświętszego Serca Pana
Jezusa we Wrzeszczu. Parafia zajęła się także
sprzedażą i rozprowadzaniem biletów. Konia
z rzędem temu, kto potrafiłby to rozliczyć. Choć-
by dlatego, że już teraz pojawiają się sprzecz-
ne informacje co do liczby miejsc. Z jednej stro-
ny kościelni zachęcają wiernych do szybkiego
wykupu biletów, bo pociągi już prawie pełne,
z drugiej zaś lokalna prasa podaje, że jest jesz-
cze 1300 wolnych miejsc. Komu wierzyć?
Warto wiedzieć, że bilet na pociąg pospiesz-
ny z Trójmiasta do Krakowa kosztuje 45 zł.
W jedną stronę! Jeśli zaś chce się pojechać eks-
presem, to – wliczając miejscówkę – trzeba za-
płacić 95 zł. Specjalny charakter pielgrzymko-
wych pociągów gwarantuje traktowanie ich tak
jak ekspresy. Policzmy więc jak za ekspres. Prze-
jazd w obie strony z miejscówką kosztuje 190
zł. I tyle powinien maksymalnie kosztować prze-
jazd. Obniżka ceny przejazdu o 81,60 procent
jest na rynku jedyną okazją! Z prostych
C zy opuszczenie Samo-
Z adłużone i zdychające Polskie Ko-
96287071.005.png 96287071.006.png 96287071.007.png
4
Nr 28 (123) 12 – 18 VII 2002 r.
derem niestety na każdym
kroku: piractwo muzyczne
i komputerowe szerzy się u nas
w stopniu zastraszającym, a i kradzież
prac magisterskich oraz doktorskich
też nie należy do rzadkości.
Na własnej skórze doświadczy-
łem czegoś podobnego kilka lat
temu, będąc dziennikarzem „Gaze-
ty Wyborczej”. Oto dziennikarka
radia RMF FM chciała ukraść mi
efekt wielodniowego zbierania ma-
teriałów dziennikarskich. Dosłow-
nie kilkanaście minut przed radio-
wą emisją skradzionego tematu
o kradzieży dowiedzieli się szefo-
wie RMF i wycofali materiał z emi-
sji. Następnego dnia dziennik,
w którym pracowałem, wydrukował
mój artykuł i stał się on ogólno-
polskim hitem cytowanym nawet
przez zagraniczne agencje.
Dlaczego kierownictwo „żółte-
go” radia tak postąpiło? Wszak na
ewidentną kradzież nie było wów-
czas jednoznacznych dowodów,
a tylko mocne – jednak tylko – po-
szlaki? A dlatego, że tak właśnie
wygląda i na tym polega prawdzi-
we dziennikarstwo i etyka zawodu.
Nigdy nie miałem okazji podzię-
kować redaktorom RMF za takie
podejście do sprawy, więc czynię to
w tej chwili.
Niestety, w mediach pracują czę-
sto OSOBY (bo nie dziennikarze
przecież), dla których jakakolwiek,
elementarna choćby, etyka jest sło-
wem pustym czy wręcz nieznanym.
Oto przez wiele dni wraz z redak-
torem Ryszardem Poradowskim
GŁASKANIE JEŻA
Wyrobnicy pana B.
– dziennikarze. Nie używałem, bo
to są WYROBNICY.
A może ja ich krzywdzę? Prze-
cież istnieje jeszcze inna możli-
wość. Taka mianowicie, że redak-
tor naczelny „Dziennika Łódzkie-
go – Wiadomości Dnia” i jego
WYROBNICY antycypują wyda-
rzenia, widząc przyszłość. Może
pisząc artykuł w czwartek, wie-
dzą doskonale, co w innej gaze-
cie będzie w piątek? Może mają
wizje, sny prorocze i wcale nie wy-
kradli egzemplarza
naszego tygodnika
z drukarni?
Toż taki naczelny
i tacy WYROBNICY
byliby nieocenionym
skarbem dla wszyst-
kich mediów świata.
Przewidzieć wynik
walki Tysona dzień
wcześniej... sława, bo-
gactwo, a i ruina dla
bukmacherów.
Na wszelki wypa-
dek podam więc wy-
dawcom światowych
mediów nazwiska
onych wieszczów,
Wernyhorów na-
szych czasów: Beck,
Sowa i Jastrzębow-
ski . Zabiegajcie
o nich, bo warci są
każdych pieniędzy.
Ja jednak nie
wierzę w żadne wizje
i żadne cuda. Dlatego też mam za-
miar powiadomić prokuraturę o kra-
dzieży mojej własności intelektual-
nej. Za to przestępstwo, panie na-
czelny Beck i panowie WYROBNI-
CY, można trafić za kratki.
MAREK SZENBORN
Istnieją różne rodzaje złodziejstwa: można
(a raczej nie wolno) ukraść bułkę lub samochód,
pieniądze i pocałunek (ten i owszem). Jednak,
moim zdaniem, najbardziej bezczelnym rodzajem
kradzieży jest kradzież ludzkiej myśli, intelektu,
wiedzy, talentu i przypisanie go sobie.
może? Jak jest możliwe powoływać
się na artykuł (a nawet cytować go)
w dniu, w którym dopiero ukazał
się on w kioskach?
Jak to możliwe? Zaraz Wam
odpowiem. W ów feralny piątek
zbieraliśmy materiały do wstrząsa-
jącego artykułu o ks. Pawłowiczu
realizującym filmy pornograficzne
z udziałem małych dzieci. Jonasz
zapłacił ciężkie pieniądze infor-
matorowi. My przeprowadziliśmy
dziesiątki rozmów, przemierzyliśmy
setki kilometrów, dotarliśmy do
skrzętnie skrywanych dokumentów.
Efektem naszej pracy był reportaż
pt. „Co ci się, draniu, śni?” w po-
przednim numerze „FiM”.
Nasz tygodnik drukowany jest
w środę w jednej z łódzkich dru-
karni – w tej samej, w której dru-
kuje się „Dziennik Łódzki – Wia-
domości Dnia”. W miniony pią-
tek „Fakty i Mity” ukazały się
w kioskach, przynosząc z sobą
makabryczną relację o pedofilu
w sutannie. Lecz co to?! Tego sa-
mego dnia „Dziennik Łódzki
– Wiadomości Dnia” z naszego
tematu zrobiły sobie sensacyjną
„czołówkę”.
Powiecie: przypa-
dek, zbieg okoliczno-
ści, bo przecież i OSO-
BY (konsekwentnie
nie będę używał sło-
wa dziennikarze)
z łódzkiego dzienni-
ka mogły pracować
akurat nad tym sa-
mym tematem, a je-
go druk zbiegł się
w czasie. Owszem,
jednak nawet złodziej
powinien mieć IQ na
poziomie średnio roz-
garniętego szympan-
sa. Dlaczego to piszę?
A dlatego, że owe
OSOBY, chcąc być
w oszustwie rzetelne
(cóż za ironia fraze-
ologiczna), powołały
się w swoim artykule – UWAGA
– na nas! W tym momencie już na-
wet dziecko zapyta: jak to być
wraz z kolegą zbierałem dalsze in-
formacje do drugiej części artyku-
łu. W miejscowości, w której „za-
bawiał” się zwyrodniały ksiądz,
spotkałem OSOBY (bo nie dzien-
nikarzy) z łódzkiego dziennika:
– Jak wam nie wstyd kraść ludz-
ką pracę. Jak wy możecie w tej
chwili w ogóle spojrzeć mi w oczy?
– zapytałem.
Odpowiedzią było zmieszanie
i słowa: – To nie nasza wina, nam
tak kazano. My jesteśmy tylko wy-
robnicy...
Widzicie teraz, Szanowni Czy-
telnicy, dlaczego celowo nie używa-
łem wobec tych OSÓB określenia
Kościół bez skazy
Kościół katolicki. Z ambony w Je-
dwabnem przez wiele przedwojen-
nych lat głoszono nienawiść wobec
Żydów i wzywano do pozbycia się
ich z katolickiej Polski. Kiedy po
wkroczeniu Niemców nastały do-
godne warunki, mieszkańcy mia-
steczka po prostu spełnili marzenie
swojego proboszcza i „pozbyli” się
Żydów, jak umieli: przy pomocy sie-
kier, łomów i baniek z benzyną.
Podczas pogromu w Kielcach księ-
ża katoliccy okazali
bierność, kuria diece-
zjalna odmówiła ogło-
szenia apelu o spokój,
a wcześniej prymas
Hlond (uwieczniany
teraz w pomnikach)
spławił delegację pol-
skich Żydów, którzy
przyszli prosić o list
pasterski przeciw an-
tysemityzmowi. Zgod-
nym zdaniem history-
ków postawa kleru wy-
miernie zwiększyła
rozmiary kieleckiej
tragedii, bo w tamtych czasach po-
wojennego zamętu ludzie słuchali
jeszcze księży. Kiedy podobny po-
grom próbowano wywołać w Czę-
stochowie, zdecydowana postawa
tamtejszego biskupa Kubiny zdu-
siła go w zarodku. To są fakty,
ale kościelni historycy nie chcą
o nich słyszeć, a co dopiero pisać.
Są przecież kompromitujące dla
ich firmy, a ta w Klerykowie mu-
si być bez skazy.
JAKUB DIAMANT
PS. Niczego w tym felietonie nie
chcę generalizować. Przeciwnie, je-
stem przekonany, że w „Dzienniku
Łódzkim – Wiadomościach Dnia”
pracuje wielu znakomitych i uczci-
wych dziennikarzy, którym nawet
przez myśl by nie przeszło kraść cu-
dzą pracę i cudzy sukces. Nie o Was
więc, PT redaktorzy, jest ten tekst.
pieczna pora – pisał wieszcz.
Listopad dla Polaków, lipiec
– dla polskich Żydów. W najupalniej-
szym miesiącu roku wypadają trzy
tragiczne dla nich rocznice. 4 lipca
minęło 56 lat od pogromu kieleckie-
go, w którym mieszkańcy Kleryko-
wa, jak pieszczotliwie
określił swe miasto Że-
romski, zamordowali 42
ocalałych z holokaustu
Żydów. 10 lipca przypa-
dła 61 rocznica mordu
w Jedwabnem, gdzie
katoliccy obywatele
miasteczka spędzili do
stodoły i spalili żywcem
niemal wszystkich swo-
ich sąsiadów, jak ofi-
cjalnie głosi Kościół –
starszych braci w wie-
rze. 22 lipca 1942 r. za-
częła się zagłada getta
warszawskiego – początek „osta-
tecznego rozwiązania kwestii żydow-
skiej” na ziemiach polskich.
Rocznice zawsze owocują okazjo-
nalnymi publikacjami. Tak też jest
w tym roku. Na temat pogromu kie-
leckiego oraz mordu w Jedwabnem
napisano dotąd kilkanaście książek
i parę tysięcy artykułów prasowych,
a Instytut Pamięci Narodowej zgro-
madził dwie biblioteki akt prowadzo-
nych przez siebie śledztw. Pełnej
prawdy, która wyjaśniałaby wszystkie
okoliczności obu tych ohydnych
zbrodni, jeszcze nie udało się dociec
– nie żyje wielu ważnych świadków,
brakuje wielu kluczowych dokumen-
tów. Nad ustaleniem prawdy, całej
prawdy i tylko prawdy biedzą się ca-
łe zastępy naukowców i prokurato-
rów – zupełnie niepotrzebnie, bo
lickiej ludzie się nie gar-
ną, dlatego parafialne
oddziały tej organizacji posta-
nowiły uzyskać więcej informa-
cji o mieszkańcach, by wyty-
pować tych, których łatwiej bę-
dzie zwerbować.
się za handlem w niedziele, do-
puszczają prawo do aborcji czy też
nie chcą „zwiększenia roli Kościo-
ła w wychowaniu społeczeństwa”.
Z ankiety łatwo też odczytać,
jakie postawy popiera Akcja Ka-
tolicka i jakich ludzi lansuje. Po-
winni oni: „wybierać do władz lu-
dzi o postawach
katolickich” , kieru-
jących się „wskaza-
niami Kościoła” ,
„kupować prasę
katolicką, słuchać radia katolickie-
go, nie kupować prasy, która wal-
czy z wiarą katolicką” . Wskazana
jest również twierdząca odpowiedź
na dość osobliwe pytanie: „Czy
zgadza się pan(i) z twierdzeniem,
że w demokracji nie liczy się ten,
kto ma rację, ale ten, kto ma więk-
szość w Sejmie, senacie, radzie gmi-
ny itp.?” .
Zgadzamy się. To my mamy
RACJĘ, ale Kościół, niestety, cią-
gle rządzi.
AK werbuje!
„Nasz Dziennik” wie już wszystko.
Najpierw ogłosił dwuczęściową
„Prawdę o Kielcach 1946 r.”, pióra
niezastąpionego Jerzego Nowaka ,
profesora od o. Rydzyka . Później
– trzyczęściowe „Pytania o Jedwab-
ne”, na które wyczerpujących odpo-
wiedzi udziela dr Leszek Żebrowski ,
znany hagiograf NSZ.
W tych naukowych „prawdach”
objawionych przez katolicki dzien-
nik próżno szukać wzmianki o ro-
li, jaką w obu zbrodniach odegrał
Ankieta, którą otrzymują
mieszkańcy warszawskich osie-
dli, jest niby anonimowa, ale ko-
ściółkowi łatwo każdego zidenty-
fikują. Trzeba bowiem podać: płeć,
stan cywilny, wiek, wykształcenie,
zawód i warunki mieszkaniowe.
Odpowiedzi na pozostałe pyta-
nia ankiety pozwolą na uzupeł-
nienie parafialnych akt personal-
nych mieszkańców, by umieścić
na czarnej liście tych, którzy nie
chodzą do kościoła, opowiadają
J. CH.
S potykamy się z tym proce-
L istopad, dla Polaków niebez-
D o udziału w Akcji Kato-
96287071.008.png 96287071.009.png 96287071.010.png 96287071.011.png
Nr 28 (123) 12 – 18 VII 2002 r.
NA KLĘCZKACH
5
ZEZWIERZĘCENIE
ogólnie dostępnym boisku kościel-
nego liceum, a to widocznie jest wy-
soce naganne. Młodszy z chłopców
trafił z poważnymi obrażeniami do
szpitala. Gdy na miejscu zdarzenia
pojawił się patrol policji, także zo-
stał zaatakowany przez rozjuszone
zwierzę. Bo policji to salezjanie
ostatnio nie lubią jeszcze bardziej
niż dzieci.
z oskarżonych leczył się w klini-
kach neurochirurgicznych w Pol-
sce, Niemczech i Austrii. Jak po-
wiedział, jest to skutek wypadku
samochodowego, do którego do-
szło półtora roku temu. Jednak ak-
ta sprawy nie zawierają żadnych
dokumentów na temat wypadku
i doznanych obrażeń, stąd decyzja
sędziego o przełożeniu rozprawy.
Przypomnijmy, że sprawa ciągnie
się od 1997 roku, kiedy to ksiądz
z Elbląga otrzymał kredyt na sumę
250 tys. zł. Jego poręczycielami by-
li: rolnik (jako zabezpieczenie zasta-
wił ciągnik) oraz ówczesny prezes
banku. Sprawą kredytu zaintereso-
wały się w 2000 r. nowe władze ban-
ku, które odkryły, iż kredyt nie zo-
stał spłacony, a co więcej, bank nie
próbował go odzyskać. Sprawę skie-
rowano do prokuratury. Śledztwo
wykazało, iż od samego początku ist-
niało realne zagrożenie spłaty kre-
dytu, a przy jego udzielaniu doszło
do wielu nieprawidłowości. A.B.
Wieś Lęborska na Pomorzu. Wy-
myślili oni sposób genialny w swej
prostocie – zwrócili się do księży.
Jak poinformował lokalną prasę
Ryszard Wittke z Urzędu Gminy,
księża dobrodzieje na jego prośbę
nawoływali z ambon, aby nie gonić
rachmistrzów i pozwolić spisać się
doszczętnie. Dzięki temu rachowa-
nie w gminie Nowa Wieś Lęborska
odbyło się bez żadnych kłopotów.
Wiadomo, wiejski naród szanuje
i słucha się plebana.
Pomysły ułatwiające życie nale-
ży upowszechniać i doskonalić. Po
co więc rachmistrzowie w ogóle tru-
dzili się łażeniem po chałupach? Po
co państwo wydało tak ogromne pie-
niądze – z naszych kieszeni – na prze-
prowadzenie spisu? Wystarczyło prze-
cież zwrócić się bezpośrednio do Krk
z wnioskiem o udostępnienie para-
fialnych danych.
jak mysz pod miotłą i tłumaczą:
A co mamy zrobić? Wojować z księż-
mi? Nie jesteśmy samobójcami!
P. Zelazny
R. Kraw.
W telewizji „Animal Planet”
w ramach cyklu „Na linii frontu”
pokazano wstrząsający film doku-
mentalny o tym, jak w ultrakatolic-
kiej Hiszpanii traktuje się zwierzę-
ta. Widać tradycja mordowania by-
ków czy zrzucania kozłów z wież ko-
ścielnych nie wystarcza. Autorzy fil-
mu skupili się na losach psów po-
denco. Te wyjątkowo przyjazne lu-
dziom czworonogi są w Hiszpanii wy-
korzystywane do polowań. Niestety,
co roku w okrutnych męczarniach
giną tysiące podenco. Zgodnie bo-
wiem z miejscowym zwyczajem, po
polowaniu – psy, które były najmniej
skuteczne, wiesza się na drzewach,
tak by tylnymi nogami dotykały zie-
mi. Zwierzęta przez kilka dni zdy-
chają w słońcu z głodu i pragnienia.
Bywa, że takim egzekucjom przyglą-
dają się całe wioski i nikt nie prote-
stuje. W dyskusji po programie, pro-
fesor z Oksfordu słusznie zauważył,
że to katolicyzm ponosi winę za okru-
cieństwa wobec zwierząt. „Katolicy
hiszpańscy, męcząc zwierzęta, uważa-
ją, że postępują zgodnie z boskim
nakazem: czyńcie sobie ziemię pod-
daną” . Angielski profesor stwierdził
też, iż świat, w którym można krzyw-
dzić zwierzęta, nigdy nie będzie bez-
pieczny dla ludzi. A my dodajmy sta-
re, mądre przysłowie: nieczułego na
niedolę zwierząt i ludzka niedola nie
wzruszy.
NIEBEZPIECZNE
PIELGRZYMKI
CHĘTNI
DO ZBIERANIA
Jeśli wierzyć katolickiej propa-
gandzie – co roku w okresie wa-
kacji ofiarami sekt padają w Pol-
sce tysiące młodych ludzi. Ostat-
nio osoby werbujące do sekt sto-
sują coraz bardziej wyrafinowane
metody, to znaczy masowo poja-
wiają się na pielgrzymkowych spę-
dach. Tam podstępnie starają się
złapać na haczyk jak najwięcej mło-
dych i niewinnych katolickich du-
szyczek. Ale werbowników można
jednak dość łatwo zdekonspirować,
bowiem – jak ostrzega „Niedziela
Młodych” – „są śmiali w kontak-
tach, sympatyczni i przystojni” .
I wszystko się zgadza! Dodajmy tyl-
ko, że najczęściej chodzą w sutan-
nach. Stąd wniosek nasuwa się sam:
w żadnym razie nie posyłać dzie-
ciaków na pielgrzymki!
Rosyjska Cerkiew przedstawiła
zbiór dokumentów świadczących
o prozelityzmie Kościoła rzymsko-
katolickiego w Rosji. Wcześniej
o przeciąganie prawosławnych na
wiarę katolicką oskarżył Krk me-
tropolita Kiryłł . Zarzucił on Waty-
kanowi potajemne przekształcanie
administratur apostolskich w Rosji
w diecezje i połączenie ich w jedno-
litą strukturę – „prowincję kościelną”
z ośrodkiem w Moskwie, co już
świadczy o zakusach misyjnych. Jak
ujawniono, w katolickich przedszko-
lach i sierocińcach prawosławne dzie-
ci (!) nakłaniane są do przyjmowa-
nia katolicyzmu. Watykan w Rosji
największą aktywność wykazuje
w zdobywaniu tam duchownych. Wy-
sokiej religijności Rosjan prawosław-
nych Patriarchat przeciwstawia ma-
razm w życiu duchowym rosyjskich
katolików. Przedstawiciele Cerkwi
wezwali Krk, by misjonarstwem zaj-
mował się „w krajach pogańskich” ,
które nie znają Chrystusa, a nie na
terytorium prawosławnym i w kraju
o tysiącletniej tradycji chrześcijań-
skiej. Zarzucili Watykanowi, że chce
zebrać pszenicę, której nie zasiał.
Abp Tadeusz Kondrusiewicz ,
najwyższy katolicki hierarcha w Ro-
sji, potraktował raport lekceważą-
co, zarzucając mu uproszczenia
i przeinaczenia.
J. Koser
PARAFIALNY HARACZ
UKRZYŻOWANY
HERB
Ksiądz z Kalinówki (Lubelskie)
obłożył haraczem wiernych powyżej
16 roku życia. Ustalił, że od każde-
go członka rodziny należy się ofia-
ra w wysokości 10 zł miesięcznie.
Przymusowe datki nazywa „dobro-
wolnymi”, a zaległości skrzętnie
notuje w zeszycie. Dla zmobilizowa-
nia wiernych informacje są jawne
i regularnie głoszone z ambony. Kto
nie uregulował daniny, nie może li-
czyć na duszpasterskie usługi. Prze-
konała się o tym jedna z mieszka-
nek, która chciała pochować męża.
Ksiądz robił, co mógł, aby do po-
chówku nie doszło, bo... zmarły nie
płacił składek. W końcu uznał go
za bezbożnika, choć rodzina, jak sa-
ma twierdzi, co tydzień chodzi do
kościoła, dzieci służą do mszy,
a zmarły fizycznie pracował na te-
renie parafii, oczywiście nieodpłat-
nie. Pies pogrzebany był (choć
i zmarły pogrzebu się w końcu do-
czekał) w pieniądzach. Rodzina by-
ła tak biedna, że ksiądz martwił się
o zapłatę. Nawet próbował zmusić
synów zmarłego do podpisania
oświadczenia, że zapłacą za pogrzeb
i plac. Nie szczędził przy tym po-
gróżek. Żona chciała w końcu sa-
ma wykopać grób. Jak na pasterza
przystało, ksiądz z Kalinówki ma do-
brą radę dla swych owieczek: ma-
cie krowy, macie świnie, sprzedaj-
cie, a na ofiarę starczy!
Niedawno pisaliśmy o stara-
niach prawicowych radnych, by
w herbie Bydgoszczy umieścić zło-
cisty krzyż, który został usunięty
w 1936 roku. Sprawa ma dalszy ciąg.
Choć przeciwko umieszczeniu
w bydgoskim herbie krzyża opo-
wiedzieli się heraldycy, prawicowi
radni nadal upierają się przy swo-
im pomyśle, bo w Bydgoszczy
w ogóle od dawna nie ma pilniej-
szych spraw do załatwienia. Ukrzy-
żowanie herbu obśmiał niedawno
radny SLD, Jacek Kurzawski . Był
przy tym na tyle odważny, że publicz-
nie zapytał arcybiskupa gnieźnień-
skiego Henryka Muszyńskiego , czy
– zamiast krytykować rajców za
podejmowane przez nich decyzji
– mógłby łaskawie zrezygnować z...
luksusowej limuzyny i kilku apar-
tamentów w swoim pałacu. Gość
albo zwariował, albo osiągnął
szczyt bezczelności, prosząc czar-
nego księcia, by wyrzekł się luk-
susów! Owszem, był taki arcybi-
skup, który pałac przeznaczył na
ochronkę dla bezdomnych dzieci,
a do biura chodził na piechotę, ale
to było dawno i w Brazylii. P. S .
A.K.
„FiM” POWITA PAPĘ
R. Kraw.
P. S .
ESKIMOSKI
WYŁUDZICIEL
Katolickie skandale seksualne
nie ominęły nawet kanadyjskiej da-
lekiej Północy. W kościelnej szko-
le w Chesterfield Inlet nad Zatoką
Hudsona ujawniono, że przez 17 lat
znęcano się tam i wykorzystywano
seksualnie dzieci Eskimosów. Do-
chodzenie trwało aż 21 miesięcy
i zbadano 236 (!) zarzutów. Osta-
tecznie nie wniesiono żadnego
oskarżenia, bo... sprawcy albo już
nie żyją, albo ofiary po latach nie
były w stanie jednoznacznie ich
wskazać, albo przestępstwa uległy
przedawnieniu.
Po przylocie do Toronto papieża
nie powita osobiście premier Kana-
dy Jean Chretien (na zdjęciu); wy-
śle on jedynie swojego zastępcę. Jan
Paweł II przyleci tam 23 lipca na
XVII Światowe Dni Młodzieży. Śro-
dowiska katolickie wyraziły swoje obu-
rzenie tak lekceważącym, według nich,
posunięciem kanadyjskich władz. Kra-
jowy dyrektor Światowych Dni Mło-
dzieży w Toronto, o. Tom Rosica ,
wyraził zdziwienie, że na lotniskowe
powitanie papieża nie przyjedzie rów-
nież generalny gubernator Adriene
Clarkson . Na powitaniu Papy bę-
dzie za to nasz kanadyjski korespon-
dent. A i to za dużo...
Przed Sądem Rejonowym
w Kwidzynie rozpoczął się proces
o wyłudzenie 250 tys. zł kredytu
od jednego z kwidzyńskich ban-
ków. Na ławie oskarżonych zasia-
dły cztery osoby: księgowa, były
prezes banku, a obecnie dyrektor
jednej ze spółek, ksiądz z Elbląga
oraz rolnik z okolic Sztumu.
Prokurator nie zdążył nawet
przeczytać aktu oskarżenia, gdy sę-
dzia ogłosiła odroczenie rozprawy
do września. Okazało się, że jeden
WŁADZA DUCHOWNA
P. S .
C.W.
We wrześniu ub.r. pisaliśmy
o anomaliach drogowych, jakie ma-
ją miejsce w Skarszewach (Pomor-
skie). Otóż na głównej drodze w tym
miasteczku, w sąsiedztwie kościoła,
umieszczono znak drogowy zaka-
zujący zatrzymywania się pojazdów.
Jednak dopisek – „nie dotyczy uro-
czystości kościelnych” – zwalniał
z owego zakazu katolików, dyskry-
minując innowierców. Po naszej pu-
blikacji tablicę z dopiskiem usunię-
to i wydawało się, że będzie wresz-
cie normalnie. W dalszym ciągu sa-
mochody zatrzymują się jak przed-
tem, bo ich kierowcy, posiadając ka-
tolicki immunitet, mają przepis
gdzieś. Miejscowi policjanci siedzą
CZARNE SPISYWANIE
Zakończyła się pierwsza część
spisu powszechnego, prowadzona
przez rachmistrzów i gminy. Jak wy-
nika z raportów urzędów gminnych,
spis się udał, choć urzędnicy nie ukry-
wają, że mieli kłopoty. A to ludzie,
szczególnie na wsiach, nie chcieli
wpuszczać do chałup rachmistrzów,
a to nie chcieli ujawniać swego sta-
nu posiadania, a to traktowali rach-
mistrzów jak potencjalnych złodziei,
a cały spis jak zamach na ich pry-
watność. A wystarczyło zrobić tak,
jak zrobili urzędnicy z gminy Nowa
P. S .
PSY SALEZJAŃSKIE
Ładnie opiekują się dziećmi
i młodzieżą salezjanie z Aleksan-
drowa Kujawskiego. Ostatnio wil-
czur pilnujący obejścia miejscowe-
go liceum salezjańskiego dotkliwie
pogryzł dwójkę dzieci i na dodatek
policjanta. Ponieważ dzieciaki, jak
większość uczniów w Katolandzie,
nie wyjechały na kolonie lub obóz,
więc czas spędzały, bawiąc się na
96287071.012.png 96287071.013.png 96287071.014.png 96287071.015.png 96287071.016.png 96287071.017.png 96287071.018.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin