Fakty i Mity 19-2004.pdf

(2079 KB) Pobierz
str_01_19.qxd
JĘZYKI OBCE SĄ IM OBCE
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Str. 7
http://www.faktyimity.pl
Nr 19 (218) 13 MAJA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
„(...) bo ubogą była, rąbek
z głowy zdjęła, w który dziecię
owinąwszy siankiem je okryła
(...)”. Tyle potrzeba było Maryi,
aby 2004 lata temu powić
i ogrzać niemowlę. A teraz?
Oj, rozbestwiła nam się Matka
Boska, obrosła w piórka...
Zapraszamy na wycieczkę
do Lichenia – pomnika ludzkiej,
bo przecież nie Maryjnej, pychy,
obłudy i głupoty.
Str. 10, 11
Nadzór bez nadzoru
Dziecięca krucjata
Mówiąc o Golgocie, mamy na myśli mękę Chrystusa lub gó-
rę z kamieni w Licheniu. Otóż nie tylko. Współczesna golgota
to droga od urzędnika do urzędnika w sprawie zezwolenia na
budowę chałupy. Przeszli ją kontrolerzy NIK i... doznali szoku.
Kiedy jednak się otrząsnęli, nie omieszkali sporządzić stosow-
nego raportu oraz kilkudziesięciu doniesień do prokuratury.
Kościół katolicki popełnił wiele zbrodni, a jedną z najokrut-
niejszych było wysłanie dzieci na wojnę z Turkami. Swą niewin-
nością i serduszkami kochającymi Chrystusa miały – zgodnie
z teorią kościelnych kretynów – rzucić Turków na kolana, skru-
szyć ich heretyckie serca, nawrócić na jedynie słuszną wiarę
i dokonać tego, czego nie udało się osiągnąć zbrojnym zastę-
pom europejskich rycerzy zakutych w stal. W ten sposób Ko-
ściół skazał 50 tysięcy dzieciaków na zatracenie.
Str. 3
Str. 14
Polscy urzędnicy nie umieli dogadać się z niemieckim inwestorem, bo
109150879.039.png 109150879.040.png 109150879.041.png 109150879.042.png 109150879.001.png 109150879.002.png 109150879.003.png 109150879.004.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 19 (218) 7 – 13 V 2004 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
Uwolnijmy „FiM”!
POLSKA wuniowstąpiła. Cieszył się Kwaśniewski (wyraźnie wsta-
wiony!), że dzięki UE nie będzie w Polsce „niechlujstwa i brudu”,
i zachęcał rodaków do uczczenia akcesji poprzez... punktualność,
odpisywanie na listy oraz chodzenie na umówione spotkania.
A prezydenci niech tyle nie piją i niech się trzymają sztywno,
jako w Charkowie, tak i w Warszawie.
Mamy nowy stary rząd premiera Belki, byłego wicepremiera z czasów
Cimoszewicza i Millera. Zasiada w nim aż siedmiu starych ministrów,
a popiera go SLD, UP i FKP, czyli dotychczasowa koalicja. Zaskoczył
awans lewicowej minister Jarugi-Nowackiej (UP) ze stanowiska rzecz-
nika ds. równego statusu mężczyzn i kobiet do rangi wicepremiera.
Stare metody SLD – Glempowym świeczkę, a lewicowym ogarek...
że chciałbym dużo i szybko, a najlepiej wszystko i na-
tychmiast. Mają rację, nie znoszę czekać. Na socjalizm po-
gniewałem się nie za brak niezależnych, samorządnych związ-
ków zawodowych, ale za kolejki po mięso, a zwłaszcza za
jedną, w której – po zapaśniczej walce od świtu do połu-
dnia – tuż przed moim nosem zabrakło wydzielonego pół ki-
lo mielonego. Nie lubię też zajmować się rzeczami, które
nie popychają do przodu istotnych według mnie spraw. Lu-
dzie znają mnie z tego, że przerywam pracę, jeśli uznam ją
za bezproduktywną, i szybko kończę rozmowy o dupie Ma-
ryny. Po prostu szkoda czasu. Zwykłem natomiast poświę-
cać się bez reszty przedsięwzięciom oraz ideom, co do któ-
rych jestem święcie przekonany, że są słuszne i wypalą.
Dlatego napisałem „Byłem księdzem”, założyłem „Fakty i Mi-
ty” i antyklerykalną partię. Idea słuszna? Jeszcze jak, w do-
datku tutaj, w unijnym Katolandzie. Czy to wszystko do
końca wypali? Czy przyniesie pożądane owoce? To już, moi
Kochani, nie zależy tylko ode mnie.
Nakład „FiM” co prawda nie spada, jak w przypadku
innych gazet, ale też nie rośnie. Powodem jest brak rekla-
my „FiM” w innych me-
diach, które konsekwent-
nie i tchórzliwie nam jej od-
mawiają. Spróbujemy to
sobie jakoś powetować kil-
koma wielkimi billboarda-
mi, które w ciągu najbliż-
szego miesiąca staną przy
głównych trasach przeloto-
wych oraz linii kolejowej.
Jednak każdy menedżer
wie, że najlepszą, niezastą-
pioną promocją produktu
jest tzw. reklama szeptana,
szczególnie w czasach na-
tłoku tej wszędobylskiej
– medialnej. Daję głowę (na
wszelki wypadek nie swo-
ją), iż co najmniej połowa
Polaków nie miała w ręku
naszej gazety. A przecież
nie jest to zwyczajne pismo
– zgadzacie się ze mną pod
tym względem, powtarza-
jąc to w listach i telefonach
do redakcji. Co więcej, nie chcecie – podobnie jak ja – aby
misja „FiM” ograniczyła się do informowania o tym, jak
jest źle, paskudnie i w ogóle coraz bardziej czarno.
Dość biadolenia. To my musimy zmienić oblicze tej zie-
mi! Trzeba najpierw uwierzyć, że – choć jest to niełatwe
– to jednak możliwe. Ale zaraz potem trzeba tą wiarą dzielić
się z innymi niedowiarkami; tak, tak – na wzór dwunastu apo-
stołów, którym udało się podbić cały świat. Gdyby każdy
z Czytelników „FiM” – a jest Was prawie milionowa armia
postępowych i światłych obywateli – zdobył dla naszej wspól-
nej antyklerykalnej idei choćby jednego bliźniego – byłoby
nas (być może z tygodnia na tydzień) dwa razy więcej!
Co by to oznaczało dla wszystkich klerykałów i agen-
tów Watykanu, z biskupami i politykami na czele? Z pew-
nością nie mogliby już o nas mówić per społeczny margi-
nes, zaś media byłyby zmuszone podawać „FiM” jako źró-
dło informacji. Ostatnią bowiem rzeczą, którą mogłoby zro-
bić jakieś pismo (np. „Wyborcza”, „Rzeczpospolita”), radio
czy stacja telewizyjna, jest skompromitowanie się niewie-
dzą na temat tego, o czym pisze jedna z największych ga-
zet w kraju, którą czyta np. dwa miliony ludzi. APP RACJA,
mająca w „FiM” swoją stałą kolumnę, znalazłaby się wresz-
cie w rankingach popularności ogłaszanych w „Wiadomo-
ściach” czy „Faktach”, zajmując od razu medalową pozycję.
Nie muszę chyba przekonywać, jak by się to przełożyło na
wynik RACJI w najbliższych wyborach do Parlamentu Eu-
ropejskiego i za niedługo do polskiego oraz w wyborach
prezydenckich, w których będę kandydował. Jeśli nawet
nie wygramy, to sam fakt zaistnienia antyklerykałów
w kampaniach wyborczych, telewizyjne spoty i debaty przy
paromilionowej oglądalności... To byłby prawdziwy szok dla
obrońców zawsze miernej, ale wiernej, bo katolickiej Polski!
Zróbmy im taki właśnie NUMER! A wystarczy tak niewiele...
Zapewniam, Kochani, że wśród Waszych sąsiadów,
znajomych, a często wśród najbliższej rodziny jest całe mnó-
stwo ludzi nieświadomych istnienia naszej gazety i partii.
Nie ma dnia, żeby do redakcji nie zadzwonił ktoś „oświe-
cony” i zarażony w najlepszym tego słowa znaczeniu, dzię-
kując nam za odważne publikacje i ubolewając jednocze-
śnie, że dowiedział się tak późno.
Dziękuję niniejszym wszystkim, którzy taką właśnie szep-
taną propagandę antyklerykalizmu uskuteczniają – biegają
po ulicach z ulotkami i zwrotami gazety, rozklejają naklejki,
ale przede wszystkim pokazują innym pismo, rozmawiają,
zachęcają. Wielu doczekało się własnej „rodziny »FiM«”, zło-
żonej z nowo nawróconych, wdzięcznych rodaków. Sponta-
nicznie organizowane są koła Czytelników. W jednym z ta-
kich kół na Śląsku kilkunastu jego członków kupuje po
dwie gazety – jedną dla siebie, drugą dla tego, kto zechce
ją przyjąć. Nie wszyscy mają czas lub ochotę, aby aż tak
się angażować, ale każdy może np. zostawić przeczytaną
gazetę w publicznym miej-
scu, na ławce lub w tram-
waju, wzorem głośnej
ostatnio akcji „uwalniania”
książek.
Ktoś powie: dobra, do-
bra, gościu, na takie NU-
MERY to ty nas nie nabie-
rzesz. O kasę ci biega
z większej sprzedaży tygo-
dnika, Rydzyku ty jeden
przefarbowany! O tak,
chciałbym mieć tak liczną
rzeszę, tak bardzo zaanga-
żowanych, dyspozycyjnych
pomocników, jaką dyspo-
nuje Rydzyk. Bez ludzi i pie-
niędzy jeszcze nikt na tym
świecie nic wielkiego nie
zwojował. A ja chcę zwo-
jować i nie lubię czekać.
Śni mi się na ten przykład
po nocach antyklerykalne
radio; prowadziłem już na-
wet konstruktywne rozmo-
wy na ten temat. Wyobrażacie sobie taki „antyklerykalny
głos w twoim domu”?! Ale do tego jestem za krótki...
I choć z wielkim wstydem, będę chyba musiał zacząć sto-
sować metodę Rydzyka właśnie – „na wyciągniętą łapę”.
Nawet nie śmiałem nigdy się pochwalić, bo nawet nie wiem,
czy jest czym. Otóż już kilka samotnych, starszych osób pro-
ponowało mi przepisanie własnych majątków na mnie lub
moją firmę, ufając, że „wspomogą one naszą sprawę”. Pew-
nie, że by wspomogły, ale ja, zażenowany takimi propozy-
cjami – odmawiałem, wskazując tym szlachetnym ludziom
cel charytatywny: dzieci chore i osierocone. Ale teraz
– myślcie, co chcecie – nie będę odmawiał i uszanuję wo-
lę następnych ofiarodawców, jeśli się do mnie zgłoszą. Za-
łożę jednak fundację, która będzie pod kontrolą zbierała środ-
ki na swój statutowy cel, który jest również celem „Fak-
tów i Mitów” oraz RACJI: ODKLERYKALIZOWANIE POLSKI.
Każdy powinien mieć pewność, na co idą jego pieniądze,
a ja w końcu jestem byłym księdzem...
Od kiedy powstała ta gazeta, wielokrotnie grożono mi
– w listach i telefonicznie – śmiercią lub kalectwem.
Groźby te nasiliły się, od kiedy ogłosiłem, że będę kandy-
dował na prezydenta. Nie wątpię, że wielu jest potężnych
i bogatych w tym kraju, którym to, co robię, nie tylko spę-
dza sen z oczu, ale także podważa ich żywotne interesy.
Dla tych ludzi dać Ruskiemu 10 tys. zł za „czapę” to ani
żaden wydatek, ani też powód do wyrzutu sumienia. Co
ma być, to będzie. Nie chciałbym tylko, żeby ryzykował
ktoś poza mną. Uważam jednak, że mam prawo do zada-
nia Wam jednego pytania, i niech się to nikomu źle nie ko-
jarzy: POMOŻECIE?
Według najnowszego sondażu CBOS, największym poparciem wy-
borców cieszą się: Samoobrona (26 proc.) i PO (25 proc.). Dalej są:
PiS (10 proc.), LPR i SLD (po 7 proc.) oraz SdPl i PSL (po 6 proc.).
Najbardziej stabilny (przynajmniej z punktu widzenia matema-
tycznego) byłby rząd Samoobrona-PO.
Jolanta Kwaśniewska oświadczyła, że „nie ma ochoty zajmować się ak-
tywnie polityką” i poprosiła, aby nie uwzględniano jej w sondażach.
Niewykluczone, że za rok pani Jola powie: nie chcę, ale muszę.
Posłowie Ligi Polskich Rodzin opuścili salę obrad, kiedy z okazji
poszerzenia UE miał w Sejmie przemawiać prezydent Niemiec
– Johannes Rau.
Na swój chamski sposób okazali polską gościnność.
WARSZAWA W bardzo skromnej obsadzie politycznej (przyjecha-
li głównie prezydenci ze wschodniej Europy) i bez spodziewanych
zamieszek odbyło się Europejskie Forum Gospodarcze. Jesteśmy za
to w plecy 30 milionów złotych (razem ze stratami biznesmenów
warszawskich). Polska policja skompromitowała się bezprawnymi
najściami na mieszkania prywatne, brutalnymi rewizjami i zawraca-
niem antyglobalistów z polskich granic. O sprawiedliwość dla po-
krzywdzonych walczy m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Marks miał chyba jakąś wizję przyszłej Polski, pisząc o demo-
kracji burżuazyjnej (burżuazji z Hotelu Victoria?).
W tym samym czasie, kiedy w Wilanowie deklarowano opiekę Bo-
skiej Opatrzności nad Polską, na Śląsku rozpędzony młodzian
rozjechał kilkanaście osób idących z kościoła.
Albo kościół nie ten, albo coś ta Opatrzność ciągle szwankuje...
GDAŃSK Sąd okręgowy uchylił wyrok Doroty Nieznalskiej ska-
zanej w lipcu 2003 r. na pół roku ograniczenia wolności i prace
społeczne za ukrzyżowanie męskich genitaliów. Sąd uznał, że wy-
rok pierwszej instancji nie ma logicznego uzasadnienia.
Nieznalska w formie artystycznej ukazała tylko to, co w aspekcie
duchowym winni czynić ze swoim przyrodzeniem duchowni rzym-
skokatoliccy. I za taką piękną, jakże katolicką metaforę karać?!
POZNAŃ Policjanci w „cywilkach” zastrzelili nastolatka prowadzące-
go samochód, bo pomylili go z groźnym gangsterem... 19-letni Łukasz
nie miał żadnych szans – w samochodzie znaleziono dwadzieścia śla-
dów po kulach. Ciężkie rany odniósł także towarzyszący mu kolega.
Następnego dnia w „Wiadomościach” pani Jola Pieńkowska da-
ła jasno do zrozumienia, że w walce z przestępczością przypad-
kowe ofiary są nieuniknione.
TORUŃ Telewizja „Trwam” będzie miała nowe, profesjonalne
studio. Jeden z największych tego typu obiektów w Polsce (500
mkw.) powstanie na zapleczu u toruńskich redemptorystów. Naj-
nowsze inwestycje Rydzyka w Toruniu (studio, akademik i budyn-
ki dydaktyczne) wyceniane są na 43 mln złotych.
Wielu delektowało się już upadkiem imperium „Ojciec-Ma-Ryja”,
a wdowie grosze kapały, kapały, kapały...
BIELSKO-BIAŁA Bielska prokuratura przesłała do żywieckiego są-
du akt oskarżenia przeciwko księdzu Andrzejowi Zemle ze Skawicy
k. Suchej Beskidzkiej. Duchowny robił sześcioletniej dziewczynce roz-
bierane zdjęcia podczas snu („FiM” 39/2003). Podkablował go fo-
tograf, który wywoływał pedofilskie zdjęcia, a policja zgarnęła, gdy
je odbierał z pracowni. Ksiądz tłumaczył, że to taka pamiątka...
Pewnie, że tak! Biedny ksiądz pewnie nigdy nie widział rozebra-
nej osoby płci żeńskiej i chciał swoje odkrycie uwiecznić.
WATYKAN Papież – poirytowany ciągłym zawodzeniem na jego
cześć, w czasie gdy przemawiał – walnął ręką w parapet okna i po
polsku opieprzył pielgrzymów zebranych na placu Świętego Piotra.
Nawet jak opieprza – sercem jest w swojej umiłowanej ojczyźnie!
FRANCJA Na zgromadzeniu parlamentarnym Rady Europy dys-
kutowano nad „aktywną pomocą w umieraniu”, czyli eutanazją. Li-
berałowie chcą, aby 45 państw – członków Rady Europy – wzo-
rem Holandii i Belgii zalegalizowało samobójstwo na życzenie.
Sprzeciwiają się temu sterowani z Watykanu chadecy. Za mniej wię-
cej rok spodziewany jest dokument kończący prace na ten temat.
Uwaga, chadecy! Właśnie nadciąga z odsieczą drużyna (papie-
skiego) pierścienia!
GRECJA/KONSTANTYNOPOL Patriarcha Bartłomiej I, ho-
norowy zwierzchnik prawosławia, ekskomunikował arcybiskupa Aten
Chrystodulosa, zwierzchnika Kościoła greckiego. Wierni podlegli
Konstantynopolowi nie mogą teraz przyjmować komunii z rąk księ-
ży zależnych od Aten. Konflikt pomiędzy hierarchami narastał już
od lat i dotyczył kwestii kompetencyjnych – mianowania biskupów.
Czy to nie Mistrz z Nazaretu powiedział: „Bądźcie jedno”, „Kto by
chciał być pierwszym, niech będzie sługą wszystkich” i takie tam...
IRAK Angielscy i amerykańscy żołnierze – wyzwoliciele Irakijczy-
ków spod tyranii Husajna – znęcali się nad wyzwolonymi w irackich
więzieniach: bili ich, rozbierali, upokarzali, a nawet wyrzucali z pę-
dzących ciężarówek.
To była po prostu lekcja poglądowa praw(a) człowieka... do
człowieka.
JONASZ
C i, którzy mnie znają, twierdzą, że jestem chimeryczny,
109150879.005.png 109150879.006.png 109150879.007.png 109150879.008.png 109150879.009.png
Nr 19 (218) 7 – 13 V 2004 r.
GORĄCE TEMATY
3
Chcesz sobie wybudo-
wać willę z basenem
albo kibel z serdusz-
kiem w drzwiach?
Biegniesz np. do
powiatowego staro-
stwa, a tam nadzorca
budowlany mówi:
– Przyjdź pan po godzi-
nach, bo wtedy
działam prywatnie,
a to znaczy sto razy
szybciej i lepiej.
No więc idziemy do starostwa.
Tam za biurkiem siedzi geodeta Ko-
walski, a rozmowa wygląda tak:
– Proszę o wyciąg z mapy geo-
dezyjnej wraz z planem zagospoda-
rowania przestrzennego.
– Dobrze – łaskawie odpowia-
da nam Kowalski – tylko mam tu
nawał pracy, kolejkę itp. Przyjdź-
cie, obywatelu, we wrześniu, czyli za
pięć miesięcy.
przedłożonych przez jej osobistego
męża – geodetę prywatnego. Za ta-
kie usługi jaśnie pan mąż pobierał
honoraria o kilkaset procent prze-
wyższające dochody żony.
W jednym z województw (NIK
nie podaje, w którym) takie prak-
tyki dotyczyły – UWAGA! – 80
procent wszystkich wydawanych
decyzji. Czy z uwagi na skalę zja-
wiska nie należałoby go może upra-
womocnić?
Prawdziwym mistrzem świata
okazał się jednak powiatowy geo-
deta w Dębicy, mający biznes
w tzw. obwoźnym handlu kurcza-
kami. Handel ów – co ujawnia
NIK – polegał na... sporządzaniu
zamówionych map geodezyjnych,
a kurczaki były tylko przykryw-
ką. Podobne patologie kontrola
ujawniła w kilkudziesięciu innych
miastach i gminach w całej Pol-
sce.
Biznes jest do tego stopnia in-
tratny, że tworzą się już całe ro-
dzinne klany. W opisywanym już
Białymstoku klan ten liczył 10 osób
(niektóre bez uprawnień zawodo-
wych). Taśmowe akceptowanie
projektów budowlanych za grubą
kasę i na lewo osiągnęło już tak
paranoiczną formę, że na przykład
w Otwocku inspektor wydziału in-
westycji UM przyznał NIK-owcom,
iż nie wiedział, pod czym się pod-
pisuje, bo projekty często mu by-
ły podsuwane w samochodzie,
a on nawet nie bardzo wiedział,
kto mu je daje do akceptacji. Jesz-
cze ciekawiej działo się w Krako-
wie. Tam powiatowy inspektor nad-
zoru budowlanego zlecił kontro-
lowanie swoich pracownic... ich
mężom – prywaciarzom. Skądinąd
niezły pomysł.
Zazwyczaj protokóły NIK są su-
che, rzeczowe i chłodne. Jednak
w tym wypadku z treści raportu prze-
bija prawdziwe przerażenie kontro-
lerów skalą tego, co ujawnili. Niby
w naszym kraju nie wolno łączyć pry-
watnego biznesu z pracą w publicz-
nym urzędzie, niby mówi się, że
urzędnicza korupcja to relikt brzyd-
kiej komuny. Niby...
NIK złożył w opisywanej spra-
wie 18 wniosków do prokuratury
i sądu. Następne wnioski – w opra-
cowaniu. Ma być ich w sumie kil-
kadziesiąt!
ANNA KARWOWSKA
MAREK SZENBORN
Nadzór bez nadzoru
Oto kolejny przykład korupcji
po polsku, ujawniony w najnowszym
raporcie NIK.
Raport NIK jest jeszcze cie-
pły, bo nosi datę kwietniową. Cie-
pły i zatrważający, ale zacznijmy
od początku. Aby cokolwiek so-
bie wybudować, trzeba mieć ma-
pę geodezyjną, projekt budowla-
ny, a na końcu zezwolenie. Nic
z tego załatwić się nie da bez wi-
zyty w:
– starostwie, gdzie wspomnianą
mapę geodezyjną dostaniemy (al-
bo nie dostaniemy ze względu na
„trudności”). Tu uzyskamy też ze-
zwolenie budowlane (z tym, że nie
na pewno);
– nadzorze budowlanym. Tu in-
westycję zarejestrujemy, poddając
się tym samym kompleksowej kon-
troli.
– Ale mam umówioną firmę, ma-
teriały na działce...
– Panie, każdemu się spieszy!
Jest jednak wyjście... W pracy to ja
jestem obłożony, ale po godzinach
jestem firma prywatna i wszystko
zrobię na biegu.
NIK w raporcie pisze o podob-
nych nagminnych praktykach:
„W starostwie w Hrubieszowie decy-
zje administracyjne, których podsta-
wą wydania była dokumentacja spo-
rządzona przez pracowników (dora-
biających sobie prywatnie) wydawa-
ne były w znacznie krótszym czasie
niż pozostałe. Średnio po czterech
dniach, podczas gdy »zwykli« peten-
ci czekali nawet kilka miesięcy”.
Jeszcze ciekawiej było w Mal-
borku, gdzie decyzję co do gruntów
wydawała pani naczelnik wydziału,
ale tylko na podstawie opracowań
Prawdziwego jednak cudu do-
konała pani inspektor geodezji
i kartografii województwa biało-
stockiego. Niewiasta owa zatrud-
niona w geodezyjnej firmie męża
(który nie posiadał stosownych
uprawnień) wykonała 39 proc.
wszystkich (!) map powiatu biało-
stockiego i samego Białegostoku.
Oczywiście po szychcie i za cięż-
ką kasę.
Jeszcze lepiej było w Myśle-
nicach, gdzie kierownik geodezji
pracował w geodezyjnej firmie sy-
na, przez co stwarzał konkuren-
cję dla własnego zięcia i swojego
zastępcy – bo obaj panowie też
trudnili się geodezyjnym bizne-
sem. Doszło więc do tego, że wszy-
scy ci dżentelmeni wzajemnie so-
bie akceptowali sporządzane ma-
py i dzielili się klientami.
Geodeci przekręciarze doili nie
tylko swoich klientów, ale i budżet,
bowiem za wykorzystywaną doku-
mentację trzeba płacić państwu,
a im się jakoś nie chciało. A jak już
płacili, to z półtorarocznym opóź-
nieniem. Jeśli do całości obrazu do-
damy jeszcze, że nasi specjaliści od
dzielenia gruntów posługiwali się pi-
rackim oprogramowaniem kompu-
terowym, zaś fuchy wykonywali
w godzinach pracy na publicznym
sprzęcie, to mamy pełnię obrazu
„geodezyjnego”.
Teraz dochodzimy do „nadzoru
budowlanego”, gdzie – zdaniem NIK
– ponad 50 proc. urzędników pra-
cuje na zasadzie fuchy po godzinach,
zaś w czasie pracy urzędasy są tak
zajęte, że nie mają czasu obsłużyć
petenta.
GŁASKANIE JEŻA
Rok Śleziaka i... koniec
mapa. Oj, redaktorze Osina... źle
się bawicie i to się wicie-rozumicie
może dla was źle skończyć.
Oczywiście między okładkami
mamy jeszcze bite 62 strony tekstu.
Wielce zajmującego. Dość powie-
dzieć, że (były) Minister Środowi-
ska Śleziak Czesław pojawia się tam
UWAGA! 183 RAZY! Zdjęć Śle-
ziaka odnajdziemy dużo mniej, bo
tylko 27. Mniej, ale za to jakie: na
stronie 6 Śleziak trzyma świeczkę,
na 7 tępo patrzy w dal, na 8 wrę-
cza jakiemuś łysemu książkę, a na
10 zakłada (lub zdejmuje – w na-
szej redakcji zdania były podzielo-
ne) okulary. Mamy jeszcze Ślezia-
ka, jak zjada mikrofon, jak się
brata z jakimś Murzynem
i jak nie wiadomo co robi.
Jak już sobie pooglądali-
śmy, to teraz poczytajmy, co
Śleziakowy organ pod Osino-
wym kierownictwem nam do-
nosi. Na przykład to dono-
si: „Okazją do pod-
sumowania było
Wigilijne Spo-
tkanie kierow-
nictwa Mini-
sterstwa z pra-
cownikami
przy tradycyj-
nym opłatku.
Minister zło-
żył zebra-
nym życze-
nia noworocz-
ne i bożonarodzeniowe,
podziękował za dotych-
czasowe działania na
rzecz ochrony środowi-
ska i życzył tak samo
udanej współpracy w następnym ro-
ku”. Powalający news !
A co zrobił Śleziak, gdy odwie-
dzili go harcerze z betlejemskim świa-
tełkiem? Jak to co? Śleziak „podkre-
ślił, że to właśnie organizacje młodzie-
żowe SĄ CENNYM SOJUSZNI-
KIEM W EDUKACJI EKOLOGICZ-
NEJ SPOŁECZEŃSTWA!”.
No dobrze... dość tej nowo-,
a raczej staromowy, bo mi Jonasz
nogi z d... powyrywa, że zajmuję
miejsce w „FiM”. Teraz podsumuj-
my: kilkadziesiąt stron wydawa-
nych sześć razy w roku tylko po
to, aby Śleziak Czesław mógł lizać
swoje kompleksy małego minister-
ka i jeszcze po to, aby niejaki Osi-
na brał co miesiąc pensję. Koszt
przedsięwzięcia – jak się dowie-
dzieliśmy – to blisko 100 tysięcy
złotych. Ile ugorów można by za
to zalesić, panie Śleziak; ile osob-
ników zagrożonych gatunków ura-
tować; ile porządnych koszy na
śmieci postawić?
Gdy telefonowałem do Mini-
sterstwa Środowiska, żmudnie pró-
bując się dowiedzieć, ile kosztuje
wydawanie Śleziakowego czasopi-
sma, trafiłem akurat na imć Osinę
we własnej osobie. Nie omieszka-
łem mu zjadliwie pogratulować
tfu...rczości tyle zajmującej, co dur-
nej. – Ale za to w naszym mini-
sterstwie nie ma afer – dumnie
przez telefon wypiął pierś Osina,
a ja zrozumiałem, co teraz w na-
szym kraju znaczy normalność. Ot,
brak afer stał się cnotą najwyższą,
najdroższą i rzadko osiągalną. War-
tością samą w sobie.
MAREK SZENBORN
Cukier podrożał o 1,50 zł.
Gdy w grudniu 1970 roku po-
drożał dokładnie o tyle samo, na
ulicach polała się krew.
Dziś krew się nie leje, tylko za-
lewa, bo... Bo w końcu sami tego
chcieliśmy. Demokracji chcieliśmy
mianowicie, która – cytując Chur-
chila – jest prawem do zdychania
na śmietniku. Oczywiście śmietnik
śmietnikowi nierówny i jedni lądu-
ją na śmietniku historii (co wkrót-
ce spotka Millera ), czyli na dobrze
opłacanych synekurkach, a inni
przetrząsają prawdziwe śmietniki
w poszukiwaniu puszek po piwie
i makulatury.
Jakkolwiek by było, to wszyscy
kolejni, którzy dorwą się do żłobu,
demokratycznie zachęcają nas do
oszczędności, czyli zaciskania pasa.
Niektórym w związku z tym bra-
kuje już dziurek. Ostatnio dietę od-
chudzającą pragnie zafundować
nam – a zwłaszcza emerytom i ren-
cistom – wicepremier Hausner .
Oczywiście, zdenerwowani odpo-
wiadamy, żeby rząd rozpoczął
oszczędzanie od siebie, a rząd zgod-
nym chórem mówi, że właśnie za-
czął i szybko nie skończy. Nic tyl-
ko oszczędza i oszczędza...
Sprawdźmy, jak to wygląda
w praniu na jednym drobnym przy-
kładzie. Przykładzie tak pobocznym,
że niemal nieistotnym. Ot, istnieje
sobie cichutkie i nikomu niewadzą-
ce Ministerstwo Środowiska. No bo
jak już jest środowisko, to trzeba je
chronić – nieprawdaż?
Owo ministerstwo ma (miało)
ministra, a minister ma własną ga-
zetę, bo wobec takiego ministra
skarbu, obrony czy finansów to on
jest mały pikuś, więc czuje się nie-
dowartościowany. I dowartościowu-
je go właśnie gazeta pod tytułem
„Środowisko i Rozwój”. Trzymam
ją przypadkowo w ręku i zaglądam
do redakcyjnej stopki, z której do-
wiaduję się, że „ŚiR” jest dwumie-
sięcznikiem wydawanym w nakła-
dzie 5 tysięcy egzemplarzy i rozpro-
wadzanym bezpłatnie. Konstatuję
ponadto, że redaktor naczelny te-
go wydawniczego hiciora nazywa
się Jakub Osina . O! Jest obok na-
wet zdjęcie pana Osiny i redakcyj-
ny wstępniak przezeń napisany.
Poczytajmy. Wstępniak zaczyna
się tak: „Niniejszy numer biuletynu
Ministra Środowiska »Środowisko
i Rozwój« jest szczególny. Data jego
wydania zbiega się bowiem z pierw-
szą rocznicą objęcia przez Czesława
Śleziaka teki Ministra Środowiska”
(taka to wielka rocznica, że Śleziak
dostał kopa 2 maja).
No... po takim początku Osina
może być pewny, że pracy z dnia
na dzień nie straci, bo włazidup-
stwo bez wazeliny opracował on
w stopniu doskonałym. Ale to do-
piero początek Osinowej radosnej
twórczości. Kawałek dalej rozpo-
czyna się artykuł gigant pod wiele
mówiącym tytułem „Rok Śleziaka”.
Cóż, jak było „Sześć dni Kondora”,
to dlaczego Śleziak nie może mieć
całego roku?
Wróćmy jednak do okładki. Co
na niej widzimy? Otóż, proszę wy-
cieczki, widzimy Ministra
Środowiska Czesława Śle-
ziaka, który pokazuje nam
ze zdjęcia gest Kozakiewi-
cza (dokładnie). Przewra-
camy kartkę i mamy okład-
ki część drugą, a na niej znaj-
dujemy dla odmiany... Mi-
nistra Środowi-
ska Śleziaka
Czesława. Jest
jeszcze trzecia
strona okład-
ki i nie będę
tu chyba od-
krywczy, gdy
powiem, że
patrzy z niej
na nas Śle-
ziak Minister.
I tak docho-
dzimy do okład-
ki strony czwar-
tej, a tam... Śle-
ziaka nie ma,
tylko jest jakaś
109150879.010.png 109150879.011.png 109150879.012.png 109150879.013.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 19 (218) 7 – 13 V 2004 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Wydmuszki cacuszki
Prowincjałki
Marek M. (43 l.) z małej miejscowości
pod Nowym Dworem Gdańskim (woj. po-
morskie) nie lubił pić sam, a z kolegami akurat się pokłócił. Do wspólnej li-
bacji zaprosił więc swego... trzyletniego synka. Policja aresztowała pijane-
go Marka M., a nieprzytomne dziecko odwieziono do elbląskiego szpitala.
Maluch miał we krwi 1,65 promila alkoholu.
Telewizja kreuje gwiazdy, a one
zarabiają krocie. Nie zaglądamy
im do portfeli, ale zastanawia-
my się, czy nie są to sztuczne
wydmuszki kosztem podatników.
Robert Kwiatkowski (43 l.)
tuż przed odejściem z TVP „wy-
negocjował” kontrakt z Kamilem
Durczokiem (prezenter „Wiadomo-
ści”) na 60 tys. zł miesięcznie. Jest
to czteroletnia umowa i gdyby dziś
nowy prezes Jan Dworak (56 l.)
chciał zerwać umowę, musiałby wy-
płacić sympatycznemu – oczywiście,
niewątpliwie – dziennikarzowi aż 720
tys. zł (równowartość rocznego wyna-
grodzenia). Durczok (36 l.) pracuje
w TVP od 1990 roku. Gdyby wasz
ulubiony prezenter zwariował i chciał
sam odejść od cycka dojnej krowy
– dostanie tylko... 360 tys. zł odszko-
dowania. Podobną umowę podpisano
z Tomaszem Kamelem (to ten ślicz-
ny, chociaż ciutek drętwy chłoptaś).
Inni dziennikarze TVP – 33-letni
Piotr Kraśko (wnuk Wincentego
Kraśki , sekretarza KC PZPR za cza-
sów Władysława Gomułki ) oraz
Magda Mołek (28 l.) – otrzymali
równie wysokie pensje. Jakie? Ich te-
lefony milczą, ale nie sądzę, żeby zdra-
dzili nam treść tajnej umowy. To nie
leży w ich interesie. A czy to jest
w interesie milionów abonentów, któ-
rzy płacą telewizji miesięczny haracz?!
Wątpię. Płatnicy abonamentów ma-
ją jeden telewizor, może dwa, niskie
dochody, a Kraśko ma konia (niezwy-
kle dorodny arab, ładniejszy od wła-
ściciela), którego utrzymanie kosz-
tuje ponad tysiąc złotych miesięcznie.
Tomasz Kamel jeździ jaguarem, któ-
ry jest obiektem westchnień tych, co
– zdaniem Anity Błochowiak – no-
szą czerwone skarpetki. Hubert
Urbański (37 l.) ma szwedzkiego sa-
aba (kabriolet, kupiony prawie oka-
zyjnie za ponad 200 tys. zł), i do-
brze, bo świetnie w nim wygląda z cy-
garem w gębie. Grażyna Torbicka
(córka Krystyny Loski , telegwiaz-
deczki lat 70. ubiegłego wieku) ma
superhacjendę pod Warszawą (po-
dobnie jak Agata Młynarska , cór-
ka Wojciecha, piosenkarza, który
szczyt kariery osiągnął za Gomułki
i Edwarda Gierka ) i szafę pełną luk-
susowych ciuchów, przedmiot zazdro-
ści tych kobitek, co kupują w lum-
peksach, bo ich nie stać.
Ponoć Monika Olejnik ma wró-
cić do TVP, prowadzić program pu-
blicystyczny i zarabiać... 80 tys. zł mie-
sięcznie. Olejnik dementuje te pogło-
ski i twierdzi, że są wyssane z palca.
Jednakże nie chce zdradzić szczegó-
łów kontraktu, a Jacek Snopkiewicz ,
rzecznik telewizji, stwierdza, że z pew-
nością będzie to kwota niższa niż 80
patoli. O ile? Tego już nie zdradził.
I tu sprawdza się powiedzenie, że mil-
czenie jest złotem. Maciej Orłoś (44
l.) podpisał tzw. kontrakt gwiazdor-
ski. Oznacza to, że nie wolno mu pra-
cować poza telewizją. W ramach re-
kompensaty może zarobić nawet wię-
cej niż 48 tys. zł miesięcznie. Taki kon-
trakt podpisał też Piotr Kraśko.
Ulubieńcy zarządu TVP mają kla-
we życie – jak cesarz, któremu bar-
dzo piękna cesarzowa podawała do
łóżka czekoladę. Oprócz szmalu do-
stają jeszcze służbowe komórki, lap-
topy, samochody i zwrot kosztów wy-
najmu apartamentu dla tych, którzy
przybywają spoza Warszawy.
A co uwielbiają nasze gwiazdecz-
ki? Oczywiście, jak wynika z udzie-
lanych wywiadów, podróże do egzo-
tycznych krajów, nurkowanie w cie-
płych morzach, luksusowe samocho-
dy, konie, cygara i... imprezki. My-
ślę tu o wszelakich koncertach, na
których można zarobić powyżej 10
tys. zł za występ. To się w żargonie
estradowym nazywa występ „na mał-
pę”, czyli własną twarz. Gwiazda zna-
na z telewizorni pokazuje się na sce-
nie, zapowiada piosenkarza lub du-
et cyrkowy, uśmiecha się, mówi kil-
ka zdań, publika szaleje, a potem
chodu do kasy, gdzie księgowa wy-
płaca niekiepski szmal. No cóż, za-
rabiają uczciwie i śpieszą się. Chcą
wydoić jak najwięcej kasy, bo ich pięć
minut może skończyć się szybciej niż
przypuszczają. Przykładem może być
Tomasz Lis , wielki gwiazdor TVN
– jeśli nie trafi do TVP 1, pamięć
o nim zblednie. Wprawdzie chłopi-
na dwoi się i troi, jeździ po Polsce,
promując własną książkę, i ma na-
dzieję zostać prezydentem III RP, ale
przewiduję, że jego pięć minut mi-
nęło. Kiedy któryś z tzw. gwiazdorów
wylatuje z telewizora, to nawet wspo-
mnienia po nim nie zostają.
Mnie, płatnika obowiązkowego
abonamentu telewizyjnego, zastana-
wia jedno: dlaczego przy tych wy-
dmuchanych gwiazdorskich gażach
telewizja publiczna jeszcze nie splaj-
towała... Czy ją na to stać? Cóż, za-
wsze można podnieść cenę abona-
mentu, prawda? Ale, do jasnej cho-
lery, ja nie mam zamiaru płacić za
gwiazdorskie wydmuszki cacuszki!
Nie chcem, ale muszem, k...!
ANDRZEJ RODAN
Michał K. (17 l.) z Lęborka naoglądał się w te-
lewizji wybuchów różnych bomb i też chciał
się zabawić w terrorystę, a przy tym zobaczyć, jak przebiega akcja służb
ratowniczych. Naładował więc starą teczkę kamieniami, zostawił ją na uli-
cy, a potem zadzwonił na policję z informacją o teczce, w której jest bom-
ba. Prawie natychmiast zatrzymany – powiedział glinom, że jest zaskoczo-
ny tak szybką i sprawną akcją policji.
Etykiety i butelki po... denatura-
cie, butelki po markowej wódce,
ponad 350 litrów alkoholu, alkoholomierze, menzurki, nakrętki, odczynniki
chemiczne do odbarwiania skażonej cieczy itp. znaleźli policjanci z Rawy
Mazowieckiej w piwnicy należącej do 21-letniego mężczyzny. On to wła-
śnie, razem ze swym 48-letnim wspólnikiem, produkował alkohol, odbar-
wiając... denaturat!
Jan F. , dyrektor szkoły w Połoskach
(woj. lubelskie), próbował zatuszować
sprawę katechety pedofila, z zawodu księdza. Wymuszał na rodzicach pod-
pisywanie fałszywych oświadczeń, że nic się nie stało; groził dzieciom, na-
uczycielom, tuszował sprawę i bronił ze wszystkich sił zboczonego pleba-
na. Niestety, proboszcz Zbigniew Sz. (44 l.) trafił do kicia, a dyrektor sta-
nął przed komisją dyscyplinarną przy lubelskim kuratorium oświaty. Komi-
sja, zamiast wywalić na zbitą mordę obrońcę pedofila, ukarała go... naga-
ną. Jan F. nadal jest dyrektorem i uczy molestowane dzieci. Oprac. AR
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Masoneria zachodnia i nasza, a także wszelkiego rodzaju sekciarze nowo-
cześni, zarzucają Kościołowi polskiemu fundamentalizm katolicki. (...) Na-
sza zatem „szata godowa” na ucztę europejską miałaby polegać na osłabie-
niu wiary w Boga, wyrzeczeniu się części Dekalogu (...) oraz na oddaniu
władzy w Kościele inteligencji świeckiej. I w ogóle musimy uczynić katoli-
cyzm bardziej „miłosierny”, „ludzki”, sprzyjający słabościom ludzkim, tole-
rujący wszelkie grzechy i wszelkie zboczenia, bo rzekomo tylko człowiek, któ-
ry stoczył się na samo dno moralne, właściwie rozumie chrześcijaństwo i Bo-
ga. Szczególny atak jest przypuszczany na rzekomą ksenofobię polską, czyli
niechęć do nie-Polaków. Wyzbędziemy się więc tej grzesznej ksenofobii, gdy
oddamy za bezcen ziemie, gospodarkę, dzieła sztuki i całą kulturę, Kościół,
no i władzę nie-Polakom, głównie Żydom.
Kraków – Europejskie Miasto
Kultury – skompromitował się
przed całym kontynentem.
Walka krakowskiego ciemnogro-
du z gejami i lesbijkami („FiM”
18/2004) ma swój żałosny ciąg dalszy:
po interwencji kard. Macharskiego
prezydent miasta tłumaczył się pu-
blicznie z tego, że przestrzega pol-
skiego prawa. Coś takiego mogło się
zdarzyć chyba tylko w Polsce
i tylko w Krakowie.
Jacek Majchrowski
(SLD) – zamiast wyśmiać żą-
dania dewotów, którzy wzy-
wali go do niewydawania pozwole-
nia na przemarsz mniejszości sek-
sualnych, czyli do złamania prawa
– poważnie potraktował ich bluzgi.
Pomysł zorganizowania marszu
w dzień procesji św. Stanisława na-
zwał prowokacją, choć prowokacji
żadnej nie było – organizatorzy sta-
rannie zadbali o to, aby obydwa po-
chody się nie spotkały. Zresztą na-
wet gdyby obydwie manifestacje się
minęły, to nie byłoby w tym jesz-
cze nic gorszącego, bo osoby ho-
moseksualne mają takie samo pra-
wo do krakowskich ulic, jak czcicie-
le kości świętego biskupa zdrajcy.
Skoro katolicy oczekują od innych
tolerancji dla obrażających rozum
i dobry smak procesji z nieboszczy-
kiem, to tym bardziej geje i lesbij-
ki mają prawo oczekiwać zrozumie-
nia dla walki o swoje prawa. Or-
ganizatorzy festiwalu przenieśli
w końcu przemarsz na inny, mniej
dogodny termin, i przeprowadzą go
zmienioną trasą.
Jeden z krakowskich naukow-
ców przypomniał przy okazji tej
Na okoliczność walki z gejami
i lesbijkami w Krakowie katolicy wy-
dali specjalną kolorową broszurę pro-
testacyjną, którą dostali do domów
niemal wszyscy mieszkańcy – wystar-
czyło ją podpisać i wysłać do urzę-
du miasta. Przy okazji walki z „so-
domitami” zareklamował się wydaw-
ca – ultraprawicowe Stowarzyszenie
Kultury Chrześcijańskiej im. księdza
Piotra Skargi. W całym mieście fa-
natycy wzywali także do „wy-
kopania homoseksualistów
z Krakowa”. W normalnym
kraju już wszczęto by śledz-
two o podżeganie do przemo-
cy i rozruchów, ale nie w Polsce.
Policja zajęłaby się także kardyna-
łem Macharskim, nielegalnym han-
dlarzem wizami, który ostentacyjnie
namawiał prezydenta do złamania
prawa. W ziemi świętej Wojtyły śle-
dzono tymczasem, kto z uniwersy-
tetu i urzędu miejskiego pomagał
nieprawowiernym w zorganizowaniu
festiwalu. Wywierano naciski na ga-
lerie, aby zrywały umowy z organi-
zatorami, ukarano nawet zbyt tole-
rancyjną profesorkę UJ. Miał rację
Janusz Marchwiński , wybitny kra-
kowski dziennikarz, kiedy pisał, że
nad tym miastem „unosi się złowrogi
cień sutanny”...
(„Nasz Dziennik” 97/2004)
Z pewnością można zauważyć, że Europa potrzebuje Polski. Polska jest
krajem chrześcijańskim, gdzie pewne normy moralne – jeśli nawet nie za-
wsze przestrzegane – są jasne. Europa wydaje się nie mieć dostatecznej ży-
ciodajnej siły, bo trudno za taką uznać ekonomię, niepodpartą zasadami
moralnymi, filozofią chrześcijańską. Kościół jest misyjny i Europa potrze-
buje takiej obecności Kościoła.
(abp Marian Gołębiewski, „Niedziela” 18/2004)
Obecna Polska jest protezą państwa demokratycznego i niepodległego, prze-
dłużeniem Polski Sowieckiej. Rządzi nią postkomuna wywodząca się wprost
od stalinizmu, czasów gdy politrucy zrywali żołnierzom z szyj medaliki, pa-
triotom strzelali w tył głowy, a generała Andersa i żołnierzy walczących u bo-
ku aliantów zachodnich określano mianem zdrajców i renegatów.
(„Nasza Polska” 17/2004)
Cień sutanny
rozróby, że w średniowieczu także
były pewne dni, w których na uli-
cach mogli przebywać tylko kato-
licy. Na przykład w Boże Ciało ży-
dzi nie mogli wychodzić z domów,
aby obnoszony procesyjnie Naj-
świętszy Sakrament nie doznał
uszczerbku na czci. Widok żyda
mógłby bowiem żydowi, Jezusowi
z Nazaretu, bardzo popsuć humor...
Ale żarty na bok, bo oto znowu na-
stały czasy, w których jedni obywa-
tele uzurpują sobie więcej praw niż
pozostali, i to nie jest śmieszne.
Z jakiegoś powodu trupia procesja
okazuje się być ważniejsza od praw
żywych jeszcze ludzi.
Psychiatrzy przyznają, że przez praktykowanie jakichkolwiek form okultyzmu
(korzystanie z usług bioenergoterapeutów, wróżek, praktykowanie jogi, róż-
nych rodzajów medytacji wschodnich, reiki, tarota, astrologii [...] itd.) czło-
wiek dobrowolnie otwiera się na niszczące i zniewalające go działanie du-
chowych sił zła, na skutek czego pojawiają się najróżniejsze zaburzenia psy-
chiczne oraz choroby, których nie można wyleczyć środkami farmakologicz-
nymi. (katolicki dwumiesięcznik „Miłujcie się!” 1/2004)
(...) prawda ma wielką moc. To Polacy spragnieni prawdy oblegają ki-
na, żeby uczestniczyć w Drodze Krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przerażeni
strażnicy ideologii usiłują naprędce montować jakieś przeszkody, żeby
filmu Gibsona nie obejrzała młodzież. (...) To wszystko są znaki.
(„Niedziela” 14/2004)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
A GULI, GULI, GUL, GUL...
AMATOR
ZBYT KSZTAŁTUJE ŚWIADOMOŚĆ
OBROŃCA KSIĘDZA PEDOFILA
K iedy Polska wchodziła do Unii,
109150879.014.png 109150879.015.png 109150879.016.png 109150879.017.png 109150879.018.png 109150879.019.png 109150879.020.png 109150879.021.png 109150879.022.png 109150879.023.png 109150879.024.png 109150879.025.png 109150879.026.png 109150879.027.png 109150879.028.png 109150879.029.png 109150879.030.png 109150879.031.png 109150879.032.png
Nr 19 (218) 7 – 13 V 2004 r.
NA KLĘCZKACH
5
PO-PIS-ALIŚMY SIĘ
miesięcznie). Proboszcz pomyślał tak-
że o zdrowiu mieszkańców, obwiesz-
czając z triumfem, że maszt nikomu
nie zaszkodzi, bo będzie umieszczo-
ny ponad dachami bloków.
OPUS BROWNA
„Europa nie może odciąć się od
chrześcijańskich korzeni. Jeśli to uczy-
nimy, grozi nam powolna śmierć”
– grzmiał poseł Aleksander Szczy-
gło (PiS) podczas pierwszej sesji no-
wego Parlamentu Europejskiego.
Wtórował mu Zbigniew Chrzanow-
ski (SKL), twierdząc, że „Europa,
która zapomniała o swoich korze-
niach, nie ma przyszłości”. Jeszcze
dalej poszedł eurodeputowany Adam
Biela (LPR), oświadczając, że wszyst-
ko, ale to dosłownie wszystko, Stary
Kontynent zawdzięcza papieżowi Po-
lakowi. Co więcej, poseł LPR wniósł
na salę europarlamentu dwa krzyże
i zażądał ich niezwłocznego powie-
szenia. Już-już mogło być po boże-
mu, ale... Ale jakiś łobuz prowadzą-
cy obrady, miast uklęknąć, napomniał
katolików znad Wisły, że znacznie
przekraczają czas przeznaczony na
wystąpienie. Lepperowi, który popadł
w kaznodziejskie uniesienie, wyłączył
nawet mikrofon. Bezbożnik jeden,
psia jego... taka owaka.
RP
„Kod Leonarda da Vinci” – bi-
jąca rekordy popularności antykato-
licka książka Dana Browna – dopro-
wadziła do wściekłości Opus Dei.
Brown uczynił z tej najbardziej wpły-
wowej katolickiej organizacji czarny
charakter swojej powieści. „Kod...”
przestawia tajną historię chrześci-
jaństwa i, zdaniem historyków, jest
w zasadzie faktograficzną szmirą.
Jedno jest pewne – sprzedano aż
30 mln egzemplarzy powieści, więc
najwyraźniej ludzie albo nie lubią
Kościoła, albo też nie spodziewają
się po nim niczego dobrego. AC
Wcale się z tego nie naśmiewa-
my, bo każdy akt bandytyzmu jest
ohydny, a co gorsza – ten dotyczył
osób starszych. Tylko że... Tylko że
niezmiennie nurtuje nas pewne py-
tanie... Jeżeli księżulo na plebanii
prowincjonalnej parafii trzyma
w skarpecie taką forsę, to ile poupy-
chali w pończoszkach różni Paetze
tego kraju?
O CIE FLOREK!
KATOJUNGEN
„To dla nas wielki dzień. Jeste-
śmy szczęśliwi, że mamy się do kogo
uciekać w trudnych sytuacjach” – oto
słowo księ... pana komendanta
stołecznych strażaków, Wiesława
Leśniakiewicza , który odebrał wła-
śnie z rąk kardynała Macharskiego
relikwie świętego Floriana.
Czyli co? Jak pożar np. Pałacu
Kultury i Nauki, to najpierw nie po
sikawkę, tylko po relikwie? Żeby
się pan, panie komendancie, ze wsty-
du spalił!
MS
Od kilku miesięcy w Zespole
Szkół Ogólnokształcących i Tech-
nicznych w Tarnowie działa Szkol-
ny Klub Młodego Teologa. Należą-
ca do niego młodzież z zapałem god-
nym lepszej sprawy zajmuje się „sze-
rzeniem informacji o działalności
Kościoła oraz pogłębianiem życia
religijnego” na terenie publicznej
szkoły. Pod czujnym okiem kateche-
ty i za aprobatą dyrekcji klub upo-
wszechnia dewocję poprzez organi-
zowanie konkursów (np. na najład-
niejszy różaniec) i akcji (np. wysy-
łanie życzeń do papieża za pomocą
SMS-ów) oraz propagowanie udzia-
łu w pielgrzymkach.
PO WŁADZĘ!
MS
OCH, KAROL!
PRECZ Z WAGINĄ
Jak donosi „Polityka”, włoscy
filmowcy chcą dokonać w tym ro-
ku ekranizacji życia Karola Wojty-
ły. „Historia Karola” w reżyserii
Giacoma Battatio ma nie być fil-
mem „nakręconym na kolanach”,
ale obrazem oddającym realia hi-
storyczne i zachęcającym do my-
ślenia. Według twórców, produkcja
jest jednocześnie prezentem dla pa-
pieża. Zatem jedyna refleksja, do
jakiej ten film zachęci, to – „Karol
jest boski!”. W innym przypadku
adresat prezentu będzie okropnie
rozczarowany...
Dolnośląski Bolesławiec zysku-
je zasłużone miano stolicy polskie-
go obskurantyzmu. Po tym, jak na
ekran tutejszego kina nie dopusz-
czono „Dogmy” i „Kamasutry”, za-
stępując je w ostatniej chwili „Pry-
masem”, repertuar kina zubożał.
W ostatnich dniach aktywne tu le-
giony ojca dyrektora, wsparte bogo-
bojnymi radnymi, wywęszyły kolej-
ne świństwo. Tym razem jest nim
sztuka Eve Elsner pt. „Monologi
waginy”, z którą przyjechać miał
jeden z wrocławskich teatrów. Sztu-
ka, święcąca tryumfy w Stanach i na-
wet w Polsce, została oprotestowa-
na. Do walki z waginą wysłano
sprawdzony aktyw. Zrywa się plaka-
ty, pisze protesty do władz miasta.
Tym razem obejdzie się chyba bez
odwołania dyrektora ośrodka kultu-
ry. Jest nim bowiem żona jednego
z wyższych funkcjonariuszy tutejszej
policji.
AK
MS
PORNOGRAFIA
ALLEJAJA
PLEBAN
NIE CHCE UNII
Ryszard Zembaczyński (PO),
prezydent Opola (na zdjęciu), wi-
dzi źdźbło w cudzym oku, a nie do-
strzega belki we własnym. Ma hob-
by polegające na wyrzucaniu na zbi-
ty pysk niewygodnych mu pracow-
ników Urzędu Miasta. Za czasów je-
go panowania posady straciło już 60
osób, ale spuszczonych ma być o wie-
le więcej. Kolejny do odstrzału był
Bogdan Kociński – od początku
lat 90. naczelnik Wydziału Ochrony
Środowiska. Władca Opola zarzucił
mu niekompetencję i nadużycia. Ko-
ciński stanął przed komisją dyscypli-
narną i... ta wniosek prezydenta od-
rzuciła. Szkoda, że komisja za jed-
nym zamachem nie przyjrzała się ma-
tactwom finansowym miejskiego pryn-
cypała. Ten, kiedy był naczelnikiem
opolskiego oddziału Banku Ochro-
ny Środowiska, naraził placówkę na
straty rzędu 1,5 mln złotych. Sprawa
wyszła na jaw i Zembaczyński ocze-
kuje na proces.
Zdaniem katolickich specjali-
stów, z uzależnienia od pornografii
nie da się wyjść o własnych siłach.
Samo zrozumienie problemu na po-
ziomie intelektualnym nie wystar-
czy. Trwałe wyzdrowienie gwarantu-
je wyłącznie zwrócenie się do Bo-
ga, a jedyne skuteczne środki w wal-
ce z pornografią to modlitwa, stu-
diowanie Pisma Świętego i łykanie
Pana Jezusa w opłatku. Takie zale-
cenia znajdujemy w Internecie pod
dość dziwnie brzmiącym adresem...
www.pornografia.alleluja.pl. AK
Dopiero teraz, a więc po półto-
ra roku, opublikowano wyniki badań
na temat naszego przystąpienia do
Unii, jakie pallotyński Instytut Sta-
tystyki Kościoła Katolickiego prze-
prowadził w 80 proc. polskich para-
fii. Wynika z nich, że księża znacz-
nie bardziej od swoich biskupów oba-
wiają się skutków integracji. Tylko
1/5 badanych uważa, że wejście Pol-
ski do UE wpłynie pozytywnie na ży-
cie parafian. Szef Instytutu, ks. prof.
Witold Zdaniewicz , tak skomen-
tował te genialne ustalenia: – Wyni-
kają one z troski o życie religijne pa-
rafian i o ludzi ubogich.
A nam się wydaje, że z troski
o własne zady.
AC
SZCZĘŚLIWI ANGOLE
Według sondażu „The Guar-
dian”, większość (53 proc.) brytyj-
skich deputowanych chce rozdzie-
lenia własnego Kościoła od państwa.
Deputowani sądzą, że w najbliższych
latach anglikanizm przestanie być
religią wspieraną przez państwo.
Jakby co, to przypominamy, że do
Anglii od dawna można wyjechać
bez wizy...
JAK MUŁŁA KUBIE...
PP
No i Kościół katolicki wpadł we
własne sidła. W Europie Środkowo-
-Wschodniej (m.in. w Polsce, Cze-
chach i Słowacji) wymusił na rzą-
dzących przyjęcie specjalnych ustaw
reprywatyzacyjnych. Na ich podsta-
wie odzyskiwał wszelkie posiadłości
przejęte przez państwo po 1945 r.
W Polsce na listach znalazły się bu-
dynki skonfiskowane przez zabor-
ców w XIX, a nawet XVIII wieku.
Pilnymi uczniami hierarchów
Krk okazali się hiszpańscy muzuł-
manie. Zażądali oni przekazania czę-
ści katolickiej katedry w Kordobie.
Powód: została ona wybudowana na
miejscu byłego meczetu. Urzędnicy
Stolicy Apostolskiej umyli ręce
i uznali, że sprawę ma załatwić lo-
kalny biskup. A ten nie wie, jak roz-
wiązać spór. Ot i bieda!
AC
RP
„NIEDZIELA”
NA ZDRÓWKO
CUD CZY
PODGRZEWACZ?
Legnicka mutacja tygodnika
„Niedziela” zdobyła I miejsce
w konkursie pod hasłem „Najbar-
dziej przyjazne osobom niepełno-
sprawnym media Dolnego Śląska”.
Konkurs nie był organizowany przez
biskupią kurię, lecz przez Urząd
Marszałkowski Województwa Dol-
nośląskiego. Głównym tematem pu-
blikacji o niepełnosprawnych
w „Niedzieli” były relacje z wizyt
biskupów legnickich na przymuso-
wych spędach inwalidów w poszcze-
gólnych powiatach. Biskupi dosta-
wali od kalek kwiaty, ofiary i wy-
słuchiwali wierszyków „ku czci”.
Z uwagi na małą rangę i znaczenie
tych spotkań, nie zawsze były one
odnotowywane przez lokalne tytu-
ły, co – jak widać – zemściło się na
nich podwójnie.
UNIJNE KWATERY
W niedzielę w katedrze w Ne-
apolu jak na zawołanie zdarzył się
cud „krwi św. Januarego” (grudka
zakrzepłej krwi świętego rozpusz-
cza się). Spóźnił się raptem o jeden
dzień (miał być w sobotę). Cud chy-
ba już spowszedniał, bo od stuleci
ma miejsce regularnie trzy razy w ro-
ku – w sobotę przed pierwszą nie-
dzielą maja; 19 września – w rocz-
nicę urodzin świętego – i 16 grud-
nia – w rocznicę wybuchu Wezu-
wiusza w 1631 roku. No... żeby jakiś
Neapol wyciągał trzy cudy rocznie,
a Wadowice żadnego?!
Na wejściu Polski do Unii Euro-
pejskiej niektórzy księża zamierzają
zbić fortunę. Na przykład proboszcz
z podłódzkiego Szadku, Andrzej
Ciapciński , zapowiedział podwyż-
kę opłat – ze 150 do 450 zł – za
kwatery na dwóch miejscowych cmen-
tarzach. Decyzję uzasadnił nowymi
przepisami unijnymi, które wymaga-
ją prowadzenia rejestru zmarłych
i ksiąg cmentarnych, a także sporzą-
dzenia planów nekropolii. Wielebny
nie dodał, że już od lat zobowiąza-
ny był do prowadzenia podobnej do-
kumentacji pochówków, a unijne
przepisy potraktował jako pretekst
do wyciągnięcia pieniędzy od para-
fian. Ci ostatni – mimo biadolenia
– do końca kwietnia tłumnie odwie-
dzali proboszcza, by zaoszczędzić na
cmentarnych opłatach.
ŁUK
SEZON
NA CMENTARZU
Nie lada konsternację i zaże-
nowanie wzbudziła we Wrocła-
wiu zapowiedź żydowskiej gminy
o „zainaugurowaniu kolejnego se-
zonu udostępniania Muzeum Sztu-
ki Cmentarnej, czyli w niedzielę
zwiedzających powita zabytkowa ży-
dowska nekropolia przy ul. Ślężnej”.
Informacja zamieszczona w lokal-
nym dodatku „Gazety Wyborczej”
nosi tytuł: „Oficjalne otwarcie se-
zonu na Cmentarzu Żydowskim”.
Dla chętnych przygotowano bilety
w cenie 6 zł (normalne) i 4 zł (ulgo-
we). W ramach tego wydatku bę-
dzie można posłuchać „gawendy”
( pisownia oryg. ) dyrektora nekro-
polii, M. Łagiewskiego , o pocho-
wanej tu żydowskiej elicie miasta.
Jak biznes, to biznes! Po takim
rzeczowym stawianiu sprawy nie
zdziwiłaby nas zapowiedź opieku-
nów cmentarza, że posiadacze dzie-
sięciu biletów wstępu mają zagwa-
rantowany pochówek gratis. JASZ
MP
MaP
PP
RP
MASZ(T) CI LOS
ZŁODZIEJE!
Ks. Zbigniew Dziedzic z para-
fii św. Rafała Kalinowskiego w Eł-
ku, jako kolejny już proboszcz, wy-
raził zgodę na zainstalowanie masz-
tu telefonii komórkowej na koście-
le. Wielebny wyszedł z założenia, że
żaden pieniądz nie śmierdzi, tym bar-
dziej jeśli jest niemały (ok. 400 euro
Trzej zamaskowani bandyci na-
padli na plebanię w Ślesinie (woj.
konińskie). Pobili księdza i jego go-
spodynię, a następnie uciekli z łu-
pem – 60 tys. zł oraz strzelbą my-
śliwską z nabojami.
109150879.033.png 109150879.034.png 109150879.035.png 109150879.036.png 109150879.037.png 109150879.038.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin