Fakty i Mity 16-2006.pdf

(14685 KB) Pobierz
str_01_16.qxd
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Str. 2, 3, 7
http://www.faktyimity.pl
Nr 16 (320) 27 KWIETNIA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
te czasy, kiedy na
wagę awansu był
uścisk dłoni Pierwszego
Sekretarza, a zdjęcie
z takim Leonidem Breż-
niewem otwierało wro-
ta do kariery i gwaran-
towało nietykalność. To
było kiedyś...
Teraz lokalni politycy
i biznesmeni smalą cho-
lewki do biskupów. Na-
tomiast ci z warszaw-
skiej pierwszej ligi wy-
jeżdżają po fotki do Wa-
tykanu. Całkowicie in-
teresownie!
Str. 9
Str. 22
D obrze pamiętamy
96568798.014.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 16 (320) 21 – 27 IV 2006 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
POLSKA Mamy za sobą dwie rocznice śmierci – Karola Wiel-
kiego Wojtyły, Jana Pawła II oraz cieśli Jezusa – i nie wiado-
mo, która ważniejsza. Z oprawy i zadęcia widać, że ta pierwsza.
Dawniej topienie marzanny było zwiastunem wiosny, teraz trzeba
przeżyć 2 kwietnia.
Kruk na Kaczce
Cały naród od początku Wielkiego Tygodnia zastanawia się,
a kraj zastygł w oczekiwaniu: jakim też wicepremierem bę-
dzie Andrzej Lepper. Tylko dwóch braci cieszy się, że naród
dostanie to... na co czekał!
Tak, jakby wcześniej premierami nie byli Pawlak i Buzek, a wi-
cepremierem Henio Goryszewski...
ki z rokiem 1980 i 1989. Różni ludzie badają bilans zysków
i strat, jakie Polska i Polacy ponieśli z powodu zmiany ustroju.
I tak obóz Balcerowicza, który przemiany inicjował, podkreśla zdo-
bycze kapitalizmu, ale inni wskazują też na minusy. Kto ma ra-
cję? Trudno polemizować z faktami, a te są bolesne: około trzech
czwartych Polaków twierdzi, że za tzw. komuny – mimo np. bra-
ków w zaopatrzeniu – żyło im się lepiej, a podstawowym kryte-
rium w tych ocenach jest gwarancja pracy i minimum socjalne-
go. Aby pogodzić dwie strony, należy więc chyba przyjąć, że
– niestety – wciąż żyjemy w okresie przejściowym. Ciągle dale-
ko nam do nowoczesnej demokracji i kapitalizmu, a główną prze-
szkodą w dokonaniu przez Polskę skoku cywilizacyjnego jest do-
minacja kleru katolickiego i wpływ (obecnie również na najwyż-
szych urzędników w państwie!) mentalności homo rydzykus .
A miało być tak pięknie, co m.in. głosił właśnie katolicki kler...
Pamiętam doskona-
le pierwszy zryw „Soli-
darności” i Okrągły Stół.
W domu sympatyzowa-
liśmy z Wałęsą. Jako
młodzieniec czułem
wówczas, że przyjdzie
mi żyć w nowej rzeczy-
wistości. Ale oprócz na-
dziei na mercedesa, do-
statnie życie czy zwie-
dzanie świata było coś
jeszcze – powiew wol-
ności. Wtedy sprowa-
dzało się to do tego, że
w telewizji zaczęło przy-
bywać amerykańskich
filmów, a do lamusa ode-
szła „Prawda czasu, prawda ekranu” rodem z Mosfilmu. Ponie-
waż byłem ministrantem, a później klerykiem, nasłuchałem się ty-
sięcy patriotycznych kazań o narodowym zrywie wymodlonym
przez papieża. No i oczywiście farmazonów, że teraz to ludzie bę-
dą wreszcie wolni. Kiedy już wolność nadeszła, księża szybko za-
częli prostować, iż ma to być wolność dla Kościoła, wolność
sprawowania wszelkich praktyk religijnych. Koniec z ubieganiem
się o pozwolenia na budowę świątyni i kaplic, koniec z agentami
na mszach i Bożym Ciele. A owieczki? No cóż, trzeba je teraz
przestrzegać przed prawdziwymi niebezpieczeństwami: liberali-
zmem i wolnością nieskrępowaną, rozpasaną, hedonistyczną. Trze-
ba wprowadzić zakazy, wpływać na politykę, ingerować w usta-
wodawstwo. Bronić naród przed zepsuciem, a tak naprawdę przed
samodzielnym myśleniem i odejściem od katolickiej wiary.
Dość szybko okazało się, że drugiej Japonii nad Wisłą nie bę-
dzie. Trudno. Ale ze wszystkich postulatów i potencjalnych zdo-
byczy 1980 i 1989 roku powinna przynajmniej pozostać wol-
ność. Wolność zgromadzeń, wypowiedzi, publikacji, sumienia.
Co pozostało z szumnych kazań i deklaracji? Karykatura obywa-
telskiego społeczeństwa i państwa prawa. Czyli właściwie nic.
Znowu zawiedli ci stojący najbliżej ołtarza. Ci, którzy walczy-
li o wolność, teraz tę wolność tłamszą i odbierają. A więc roz-
maitej maści narodowcy, na czele z Macierewiczem i Olszew-
skim. Wreszcie cała czołówka PiS-u z Kaczyńskimi, Dornem, Ujaz-
dowskim, Marcinkiewiczem, Jurkiem.
Wszyscy oni ciągle udowadniają, że wolność przyszła, ow-
szem, ale tylko dla księży, no i dla nich samych, bo robią w Pol-
sce, co chcą. Od kiedy władzę przejął rydzykowy PiS, widzimy
powrót najgorszych praktyk doktrynerskich i cenzorskich rodem
z ciemnego stalinizmu. Oto tylko kilka przykładów:
Zaczęło się od wojny z gejami i lesbijkami – zakazami mar-
szów, interwencjami policji – co skutecznie popsuło wizerunek
Polski za granicą. Roberta Biedronia sąd skazał za wypowiedź
„antykatolicką” na 600 zł kary; „FiM” za podobne „świętokradz-
twa” bulą po kilkadziesiąt tysięcy. Ekipa Kaczyńskich stoi za
prowokacją służb specjalnych, które podłożyły atrapy bomb
w Warszawie tuż przed wyborami prezydenckimi. Jeden „niby
telefon” wystarczył, aby znów wszystko zwalić na „homosiów”.
Wychowanek Lecha K. – Knochalski – doprowadził do eksmisji
klubu Le Madame, gdzie nie gromadzili się zwolennicy PiS-u. Lu-
dzie Kaczorów od początku planowali szerokie „reformy” w tele-
wizji. Realizuje je prezes TVP Dworak, związany z PO. Zdjął
z ekranu program rozrywkowy Jacka Fedorowicza SEJF oraz Ka-
baret Olgi Lipińskiej. Wcześniej zakazał wykonywania piosenki
o braciach Kaczyńskich. Kierownictwo TVP 1 wycofało wywiad
Mikołaja Kunicy z ministrem skarbu Jasińskim, który powiedział,
że z prezesem Kaczyńskim nie chodził na dziewczynki. Strach po-
myśleć, co by było, gdyby chodzili. Pewnie Jasiński, zamiast zo-
stać ministrem – zostałby zlikwidowany. Nad mediami krąży czar-
ny Kruk, Elżbieta Kruk, która ukarała Polsat za parodiowanie
Buczkówny z Radia Maryja i za dżdżownice jedzone (nocą!) przez
„nieustraszonych”. Radio Tok FM upomniano dwukrotnie za „nie-
kontrolowanie treści”
(taka jest formuła te-
go radia!). Internet cie-
szy się na całym świe-
cie opinią najbardziej
wolnego medium, ale
w PiSlandzie portale
znają swoje miejsce.
Nie ma dnia, aby nasi
Czytelnicy nie dowodzi-
li, że ich „nieprawo-
myślne” opinie na fo-
rach internetowych
(zwłaszcza na Onet.pl)
nie są publikowane
przez moderatorów.
PiS-owskie władze Za-
kopanego zwalczają
„Tygodnik Podhalański” za to, że ośmielił się posądzić probosz-
cza o współpracę z SB. W Środzie Wielkopolskiej burmistrz
ocenzurował przedstawienie teatralne itd., itp.
Zastraszeni są wszyscy. Wystarczyło wszak parę pohuki-
wań i kar, aby nożyczki cenzury powędrowały z rąk warszaw-
skich prominentów na doły, bo przecież każdy chce żyć. Redak-
torzy pisma „Sukces” wycięli z wydrukowanego już kwietnio-
wego numeru felieton Manueli Gretkowskiej, która we wcześniej-
szym tekście ośmieliła się napisać, że Kaczyńscy oddają resor-
ty związane z budżetem w ręce kobiet, bo to matka w ich ro-
dzinnym domu zajmowała się finansami. Do redakcji miesięcz-
nika przyszedł po tym list z obelgami i epitetami pod adresem
autorki od... Anny Kamińskiej, dyrektor Biura Informacji i Komu-
nikacji Społecznej Kancelarii Prezydenta Rzeczpospolitej. Tylko
Gomułka pozwalał sobie na podobne ingerencje w pojedyncze
teksty i obsobaczanie ich autorów. Także nasz tygodnik cierpi
prześladowania. Inkwizytorskie wyroki i kary w sądach odbiera-
ją nam większość zysków ze sprzedaży. Inne media podbierają
nam informacje, nie podając źródła.
Miesiąc temu zostałem zaproszony do Warszawy na nagra-
nie w studiu firmy producenckiej To Tamto. Pojechałem, mimo
choroby, ponieważ – jak mi powiedzieli realizatorzy – program
pt. „Byłem księdzem” był robiony „pode mnie”. Zrobiliśmy go-
dzinne nagranie; do tego miało dojść kilka przebitek z semina-
rium i wypowiedź jakiegoś księdza. Emisja za tydzień w TVP 3.
Czekam dwa tygodnie i nic. W końcu jest... Ale mnie – tytuło-
wego bohatera – nie ma w ogóle! Są za to księża i jeden były,
którzy mówią o świętości powołania i że niektórzy nie wytrzy-
mują celibatu, więc odchodzą. Jonasza wycięła cenzura, bo nie
pasował do klerykalnej formuły programu. Mówiłem o naduży-
ciach, odstępstwach papiestwa od wiary chrześcijańskiej; no
i nie płakałem – jak inni – za utraconą sutanną. Nawet za bilet
do Warszawy mi nie zwrócili...
W III RP Polacy nie najedli się chleba, w IV RP tym bardziej
nie najedzą się wolności. Ale za to opatrzność czuwa. Z nożycz-
kami.
Tato Rydzyk nie na żarty przestraszył się gniewu Watykanu,
bo Radio Maryja przed świętami wielokrotnie emitowało prze-
prosiny za słynny już antysemicki felieton Stanisława Michał-
kiewicza. Rydzyk „wybaczał i prosił o wybaczenie”, ale „przy
okazji” oskarżył „liberalne media” o kampanię oszczerstw skie-
rowanych przeciwko maryjnej rozgłośni.
Dla Rydzyka „liberalne media” to „media żydowskie”, więc prze-
prosin właściwie nie było.
Przy okazji świąt Wielkiej Nocy współprzewodniczący Pol-
skiej Rady Chrześcijan i Żydów, ksiądz profesor Michał Czaj-
kowski, zwrócił uwagę na wieloletnią walkę, jaką bezskutecz-
nie rada toczy z błędem w tłumaczeniu katolickiej modlitwy
wielkopiątkowej. Mimo wielu próśb Episkopat RP nie dopro-
wadził do poprawienia zwrotu określającego Żydów jako „lud,
który niegdyś był narodem wybranym” na zgodny z łacińskim
oryginałem „lud, który jako pierwszy był wybrany”. Polska wer-
sja sugeruje, że Żydzi przestali już być narodem wybranym
(oczywiście na rzecz Polaków – katolików maryjnych), co jest
niezgodne z Biblią i obecnym nauczaniem Watykanu.
Fascynuje nas treść słowa „wybranie”. Dla Żydów oznaczało ono
holokaust, a dla Polaków – Katoland. Wielkie bóg zapłać...
Minister zdrowia, profesor Zbigniew Religa, obiecał pielę-
gniarkom i lekarzom 30-procentowe podwyżki, ale dopiero
od 1 października. Służba zdrowia domaga się jednak pod-
wyżki natychmiast i zapowiada strajk. Religa grozi kolegom
lekarzom sądowym zakazem strajku i pracą przymusową.
Adwokaci, dziennikarze, lekarze, nie będzie w solidarnym państwie
łże elit i uprzywilejowanych klas! Tak nam dopomóż Kaczor!
Jak wygląda PiS-owska „walka z układem”, coraz wyraźniej
widać w terenie. W Warszawie radni Prawa i Sprawiedliwości
przyznają mieszkania komunalne własnym narzeczonym, a do
rad nadzorczych spółek węglowych zatrudnia się biznesmenów
prowadzących z nimi interesy.
A kiedy już całe państwo i wszystko wkoło będzie solidarne, to wła-
dza sama się wyżywi...
PiS chce, aby we wszystkich ministerstwach, urzędach cen-
tralnych, a nawet samorządach pojawili się doradcy etyczni,
którzy będą dbali o morale urzędników. Ich obecność ma
zmniejszyć plagę korupcji.
Któż może być takim „doradcą” i dlaczego musi to być ksiądz?
Zniszczona reklama „FiM” w Babsku, przy trasie do Warszawy
Ministerstwo Obrony Narodowej pod PiS-owskim zarządem
postanowiło z oficerów politycznych zrobić obrońców warto-
ści... wiadomo jakich. Powstał nowy projekt kodeksu honoro-
wego, który przewiduje stawianie przed sądem koleżeńskim
i publiczne piętnowanie żołnierzy m.in. za zdrady małżeńskie
albo pijaństwo. Wśród oficerów pojawiły się już głosy, że bę-
dzie to nadmierne ingerowanie w życie prywatne.
Opornych można za karę wysyłać do Iraku lub Afganistanu.
Nauczą się, co to ingerencja.
Poseł Stanisław Pięta z PiS, prawdopodobnie kastrat lub im-
potent, zagroził publicznie dyrektorom szkół publicznych
w Bielsku-Białej, że doprowadzi do wyrzucenia ich z pracy,
jeżeli zezwolą na szkolenia nt. seksualności. Szkolenia prowa-
dzą edukatorzy z grupy Ponton, związanej z Federacją na rzecz
Kobiet i Planowania Rodziny, której przewodniczącą jest by-
ła felietonistka „Faktów i Mitów” Wanda Nowicka. Pięcie nie
podoba się, że wolontariusze rozmawiają z młodzieżą o anty-
koncepcji, chorobach wenerycznych i AIDS.
Cóż, każdy kraj ma swoją piętę Achillesa, ale w Polsce takich Pięt
mamy, cholera, na Pęki.
PiS obiecał zabrać się za majątek Kwaśniewskich, którzy ku-
pili ostatnio nieruchomości za ponad 4 mln zł, czyli za znacz-
nie więcej niż przez 10 lat zarobił były prezydent.
Aż dziw bierze, że Olek taki bystry, a po abdykacji nie poprosił
o azyl, np. w Watykanie.
WATYKAN Minął rok od wyboru kardynała Ratzingera na
urząd papieża. O dziwo, były twardogłowy strażnik wiary dał
się poznać jako ciepły, kulturalny człowiek, a także nadzorca,
który nie używa papieskiego młota – anatem i potępień.
W odróżnieniu od poprzednika precyzyjnie formułuje myśli.
Także jego duchowość jest bardziej autentyczna, a na pewno
mniej teatralna od Wojtyłowej.
A zatem papiestwo z ludzką twarzą. Socjalizmowi to nie wystar-
czyło, bo problem leżał w utopii i nadużyciach...
IRAK Duchowy przywódca irackich szyitów, wielki ajatollah
Ali al-Sistani, wezwał do mordowania homoseksualistów
„w najgorszy i najsurowszy z możliwych sposobów”.
Ludzi podżegających do zabójstw ściga się listami gończymi.
No, chyba że są wielkimi autorytetami moralnymi...
JONASZ
C o jakiś czas, zwłaszcza przy okazji rocznic, wracają rozrachun-
96568798.015.png 96568798.016.png 96568798.017.png 96568798.001.png
Nr 16 (320) 21 – 27 IV 2006 r.
GORĄCE TEMATY
3
Czy nie mają państwo
wrażenia, że gdzieś to
wszystko już widzieli-
śmy; że to, co do nas
mówią, już kiedyś sły-
szeliśmy? To dopraw-
dy fascynujące, jak
bardzo dzisiejsi kie-
rownicy Polski wcho-
dzą w stare kapcie
po PRL. Czy oni sobie
to uświadamiają?
zimnej wojny i różnych innych obiek-
tywnych okoliczności. Ale nie ma co
udawać – niekiedy, a nawet dosyć czę-
sto, i przez długi czas, o jej obliczu
w znacznym stopniu stanowili zwy-
czajni buce. Gdy więc patrzę na lu-
dzi PiS czy Samoobrony, to może stąd
to wrażenie, że wszystko już było...
Pisze Niesiołowski: „Elżbieta
Kruk, tymczasowa przewodnicząca
KRRiT, byłaby znakomitym urzędni-
kiem komunistycznej cenzury w cza-
sach późnego Gomułki. Zajadła, ja-
skrawo stronnicza – jeśli chce zwal-
czać brak obiektywizmu, niski po-
frakcją PZPR – wbrew dotychcza-
sowej tradycji III RP” („GW” 18
kwietnia 2006 r.).
Wyraziłem już na tych łamach swój
sprzeciw wobec podłego używania
przez Jarosława Kaczyńskiego oj-
ców i dziadków w bieżącej walce już
nie tylko z przeciwnikami polityczny-
mi, ale też z nielubianymi gazetami.
Nie muszę tego powtarzać. Jednak od
czasu PiS-owskiej prop-agitki w Sali
Kongresowej (co samo w sobie było
swoistym nawiązaniem do gomułkow-
skiej tradycji) pojawiły się nowe zna-
ki tożsamości między dawnymi a dzi-
wierny” to fundament polityki PiS.
Ale to daleko nie wszystko. Ludwik
Dorn ogłosił na przykład, że w Mi-
nisterstwie Spraw Wewnętrznych
i Administracji pojawią się tzw. kon-
sultanci etyczni. To istotne uzupeł-
nienie dotychczasowej struktury po-
litycznego zarządzania administracją
państwową. Ci „doradcy etyczni” to
nikt inny, jak dawni sekretarze par-
tii. Tamci też przecież pilnowali prze-
strzegania zasad etyki, czyli linii par-
tii. Teraz i partia się zmieniła, i li-
nia, ale zasada dawieriaj, no prawie-
riaj (ufaj, ale kontroluj) żyje. W la-
tach 60., a zwłaszcza 50., ludzie bar-
dzo się pilnowali, żeby nie podpaść
sekretarzowi. „Dywan” u sekretarza
był nawet gorszy niż u dyrektora.
W ministerstwie Dorna tych neose-
kretarzy jeszcze nie ma, a mimo to
ludzie już chodzą pod ścianami, że-
by nawet cienia nie rzucać. Aktywi-
ści Dorna tropią bowiem zaciekle
każdego o zabarwieniu choćby tylko
lekko różowym. O czerwonym w ogó-
le nie ma co mówić, chyba że cho-
dzi o kolor rozpalonego żelaza, któ-
rym „krwawy Ludwik” wypala wszel-
kie lewicowe miazmaty. Przez kilka
miesięcy uchował się tylko jeden
post-SLD-owski dyrektor departa-
mentu, ale wyłącznie dlatego, że ów
pan Mochnaczewski przeszedł do-
brą szkołę w organizacji młodzieżo-
wej i w porę uciekł na długotrwałe
zwolnienie lekarskie. Nie jest to mo-
że szlachetne ze strony człowieka,
bądź co bądź, całe życie związanego
z lewicą, a więc teoretycznie gotowe-
go na wyrzeczenia dla idei, ale oka-
zało się skuteczne. Oportunizm te-
go urzędnika jest jednak schyłkowy.
W kolejce czekają oportuniści nowe-
go chowu: pan Lepper i pan Paw-
lak . Pierwszy wyrzekł się już wszyst-
kiego, co mówił, byle tylko wdrapać
się na kolejny szczebel w karierze,
którą sobie zakreślił. On bardzo chce
być naszym... panem prezydentem.
Wcale mu się nie dziwię – pan Wa-
łęsa mógł być, pan Kaczyński może
być, to i pan Lepper może będzie.
Nie święci garnki lepią. Pan Pawlak...
cóż – tradycja ZSL-u, który do koń-
ca rwał z Ludowej co się dało, a po-
tem ją kopnął, też żyje. A za tymi
dwoma... pan Sawicki , pan Maksy-
miuk , pani Hojarska z panami Fi-
lipkiem i Łyżwińskim , pan Jasiń-
ski ... Stare, zgrane typule rodem
z PRL. Gdy na nich patrzę, to coraz
mniej chce mi się wracać do mojej
młodości. Fajnej, bo – mimo tych typ-
ków – coś jednak tamta Polska zbu-
dowała, oczy milionom przemyła.
MAREK BARAŃSKI
COŚ NA ZĄB
Stare kapcie
Chyba nie, skoro całkiem natu-
ralnie, swobodnie, powtarzają tamte
standardy. Jakby byli do nich urodze-
ni, jakby te kapcie były szyte na ich
miarę. W sedno trafił ostatnio Ste-
fan Niesiołowski . To nie jest boha-
ter mojego romansu, jednak jest po-
lemistą błyskotliwym, celnym, często
boleśnie uderzającym. Sam tego kie-
dyś doświadczyłem, co nie zmienia
faktu, że Niesiołowskiemu należy się
szacunek. Doprawdy żal i wstyd, że
w Polsce Ludowej tej miary ludzie by-
li wsadzani do więzienia za niepra-
womyślność. Niestety, PRL to nie tyl-
ko i nie zawsze byli „reformatorzy”.
Działo się tak za sprawą geopolityki,
ziom i agresję w środkach przekazu,
powinna zająć się Telewizją Trwam
i Radiem Maryja (...). Zupełnie ku-
riozalne i niesłychane (zwłaszcza
w tradycji polskiej prawicy) są pró-
by wywołania podziałów w Episko-
pacie – brutalne atakowanie niektó-
rych biskupów pod pewnymi
względami przypominające
działania komunistów z lat 50.,
mające na celu dokonanie roz-
łamu w Kościele (...). Wreszcie
to liderzy PiS doprowadzili
do przekreślenia historycznego
podziału na obóz postkomuni-
styczny i postsolidarnościowy,
wchodząc w sojusz z moczarowską
siejszymi czasy. Znów rozkwita leni-
nowska zasada, że kadry stanowią
o wszystkim. Nikogo już nie trzeba
przekonywać, że „bierny, mierny, ale
cił na giełdzie miliony, twier-
dzi, że padł ofiarą „przestęp-
ców”. A my twierdzimy, że Radio
Maryja wciska publice ciemnotę. Ale
uprzedzamy – jeśli za to, o czym tu
piszemy, wezmą się Ziobro i Was-
sermann – mogą być „porażeni”.
linii, kupił akcje ESPEBEPE? W 2001 r.,
gdy każdy, nawet najgłupszy gracz giełdo-
wy, wiedział, że ta firma idzie na dno! Ksiądz
Jan Król kupił 25 proc. akcji, a jego pełno-
mocnik, Aleksander R. – 9 proc. Czy więc
ksiądz Jan Król to idiota? Czy nie zdawał
sobie sprawy z ryzyka? Czy tatko Rydzyk
to jeszcze większy idiota, że pozwolił mu
na tę operację? Jasne, że nie! To o co im
chodziło? Już wyjaśniamy.
w ESPEBEPE. Oświadczenie Radia Mary-
ja niczego więc nie wyjaśnia, tylko mąci
i zaciemnia całą sprawę. Niechcący?
– To wszystko bujdy i odwracanie uwa-
gi od sedna – mówi „FiM” mecenas F. ze
Szczecinka, niegdyś bardzo bliski współ-
pracownik Fundacji Radia Maryja, która
swoją główną krajową siedzibę miała wła-
śnie w Szczecinku przy ul. kard. S. Wyszyń-
skiego. Zdaniem mec. F., na przełomie lat
Rydzyk natychmiast się pojawił i zapewniał
ludzi, że do likwidacji zakładu nie dopuści.
– A tak naprawdę o. Tadeuszowi chodziło
o teren i budynki. Byłem wtedy na miejscu
w Toruniu – wspomina mec. F. – Wkrótce
potem odszedłem z fundacji RM i nie znam
dalszych losów i interesów, jakie przez to
ogniwo w Szczecinku się przewijały.
Skądinąd wiemy, że zainteresowanie nie-
ruchomościami po mięsnej firmie toruńskiej
wykazywał nie Rydzyk bezpośrednio, ale
pewna spółka z Gdańska, kierowana przez
niejakiego M. (podobno niedawno opuścił
więzienie po odbyciu kary), powiązana moc-
nymi nićmi z aferą gdańskiego wydawnic-
twa kościelnego Stella Maris. To jej ludzie,
na polecenie Rydzyka, kręcili się koło TOR-
MIĘSU. Otóż afera Stella Maris z Trój-
miasta ma również wcale nie takie cienkie
powiązanie z ESPEBEPE. Konkretnie z Te-
resą M. , późniejszą radną i członkinią Za-
rządu Miasta w Szczecinie. Sukienkowi i cy-
wilni kombinatorzy od abp. Gocłowskiego
też inwestowali w akcje zdychającej spółki
ESPEBEPE. Czy oni również, naiwne bie-
dactwa, nie wiedzieli, że to zdechły pies?
Wszystko to, od Torunia przez Szczecin
po Gdańsk, cuchnie dużym kantem. Może
się na koniec okazać, że upadek ESPEBE-
PE jest „zastanawiający”, a być może na-
wet „przestępczy”. Zatem pytanie o udział
tatki Rydzyka i jego ferajny w tym śmier-
dzącym interesie może mieć sens, ale nie
taki jak się radiomaryjnej publice sugeruje.
WOJCIECH JURCZAK
Jacek Piechota , minister gospodarki
w rządach Leszka Millera i Marka Bel-
ki , był w latach 1996–1999 członkiem rady
nadzorczej ESPEBEPE. Właśnie w tej fir-
mie tatko utopił zebrane przez Radio Ma-
ryja miliony na ratowanie Stoczni Gdańskiej.
Tłumaczenia rydzykowych Piechota skomen-
tował tak: „Ten komunikat świadczy tylko
o tym, że o. Rydzyk i jego współpracownicy
inwestowali nieodpowiedzialnie” . („Gazeta
na Pomorzu”, 13 kwietnia br.). Zdaniem
Piechoty – inwestorom z Torunia chodziło
o „inne zyski, ale się przeliczyli”...
ESPEBEPE, firma budowlana ze Szcze-
cina, była na giełdzie od 1994 r. Po raz pierw-
szy o mało nie zbankrutowała już dwa lata
później. Wtedy jednak zarządowi udało się
dojść do ugody z kontrahentami. Konse-
kwencją kłopotów było podważenie jej wia-
rygodności, a w rezultacie spadek obrotów
na łeb na szyję: z 70 mln zł w roku 2001 do
14 (!) mln w 2002 r. Za to lawinowo rosły
zaległości ZUS-owskie, które osiągnęły po-
ziom 60 mln zł. W tej sytuacji, w maju 2002
roku, sąd ogłosił upadłość spółki.
Kiedy ksiądz Jan Król , przyboczny oj-
ca Rydzyka i jego dziennikarz z pierwszej
Łże Radyjo
We wspomnianym oficjalnym oświad-
czeniu sutannowi biznesmeni twierdzą, że
kupili akcje ESPEBEPE, ponieważ była to
„bardzo bogata spółka”. Mówią, że w ESPE-
BEPE inwestował nawet Bank Inicjatyw Go-
spodarczych. Sens tego tłumaczenia jest ta-
ki: skoro gracz giełdowy tej klasy co BIG
BANK nie widział ryzyka, to tego ryzyka
nie było. Zatem pobożni gracze też mogli
się czuć bezpiecznie... Otóż jest to tzw. trze-
cia prawda księdza Tischnera , czyli... gów-
no prawda. Rydzyk i jego kamraci udają,
że nie wiedzą, że BIG miał akcje ESPEBE-
PE, ale ich nie kupował. Nie był inwesto-
rem bezpośrednim, a te akcje dostały mu
się w ramach rozliczeń z Polsko-Amerykań-
skim Funduszem Przedsiębiorczości. To wła-
śnie ten Fundusz przez lata inwestował
1999–2000 ESPEBEPE można było kupić
za... 5 milionów. – Tymczasem same nieru-
chomości firmy warte były 50 mln zł. To nie-
ruchomości interesowały Rydzyka – zapew-
nia F. – To były dopiero prawdziwe konfi-
tury, które Tadeusz chciał wybrać!
Rzeczywiście! To był czas, gdy zakonnik
i jego ludzie stali się niezwykle aktywni na
rynku nieruchomości. „Rydzykowi” kupo-
wali tanio, sprzedawali drożej. Wolno im,
ale czyimi pieniędzmi obracali i kto zgar-
niał cały zysk? Wiadomo. Mecenas F. pa-
mięta liczne transakcje... Jedne się powio-
dły, inne nie. Do jeszcze innych nie doszło.
Tak było np. z zakupem terenu po zakła-
dach mięsnych TORMIĘS w Toruniu w 1999
roku. W obronie zamykanej przetwórni
mięsnej załoga ogłosiła strajk okupacyjny.
S zef Radia Maryja, który stra-
96568798.002.png 96568798.003.png 96568798.004.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 16 (320) 21 – 27 IV 2006 r.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Moralność IV RP
Prowincjałki
Z Muzeum Obozu Stutthof w Sztutowie
60-letni obywatel Niemiec próbował wy-
nieść 20-kilogramowe drzwiczki od pieca krematoryjnego. Policji wytłuma-
czył, że były mu potrzebne do kominka w nowo budowanym domu.
Ci Niemcy to jednak sentymentalny naród...
Obłudna, zakłamana, kołtuńska.
Preferuje moralny relatywizm.
Grzech potępia. U innych.
Dekalog zna i głosi, ale nie prak-
tykuje. Katolicyzm traktuje jak wygod-
ną fasadę. Lubi swoją tradycyjną, po-
kazowo-obrzędową religijność. Chęt-
nie uczestniczy w misteriach. Myśle-
nie zastępuje wiarą. Sumienie – spo-
wiedzią. Modli się pod figurą, a dia-
bła ma za skórą. Także ciasne hory-
zonty i dobre mniemanie o sobie.
Groźna i śmieszna – nieśmiertelna pa-
ni Dulska. W moherowym berecie per-
sonifikuje IV RP.
Z okazji Świąt Wielkanocnych na
zlecenie „Super Expressu” CBOS zro-
bił Polakom test tolerancji dla grze-
chów i grzeszków. Nazwany szumnie
testem moralności. W rzeczywistości
to raczej sprawdzian naszej narodo-
wej hipokryzji. Z wymienionych trzy-
dziestu dwóch czynów o różnym stop-
niu szkodliwości (od braku uprzejmo-
ści po morderstwo) większość obywa-
teli RP nie akceptuje trzydziestu je-
den. Wyjątek stanowi stosowanie an-
tykoncepcji mające nieznacznie wię-
cej zwolenników niż przeciwników.
W efekcie statystyczny obywatel RP
potępia to, co robi. Na co dzień lub
od święta. Jako prawdziwy katolik mo-
że się na szczęście ze wszystkiego wy-
spowiadać i grzeszyć dalej. Z poczu-
ciem moralnej wyższości.
Wyłaniający się z badania sto-
pień dezaprobaty dla poszczególnych
czynów poraża. Nie tylko dulszczyzną.
Także absolutnym brakiem hierarchii
ważności. Najbardziej potępiane mor-
derstwo dla własnej korzyści jest zrów-
nane z kradzieżą własności prywatnej.
A przecież każdy wolałby zostać okra-
dziony niż zabity. Bicie dzieci jest trak-
towane jak usuwanie ciąży. Ostro,
ale łagodniej niż przemoc wobec ro-
dziny, prowadzenie samochodu pod
wpływem alkoholu, łapówkarstwo,
zdrada, wandalizm, kradzież własno-
ści publicznej, przekazywanie osobom
trzecim złych informacji o przyjacie-
lu, nieustępowanie miejsca (w tram-
waju) osobom starszym i kobietom
w ciąży, interesowne kłamstwa i takaż
przyjaźń, unikanie płacenia podatków,
lewe zwolnienia lekarskie, branie drob-
nych rzeczy z pracy i oddanie kogoś
bliskiego do domu opieki. Zabić
w obronie własnej jest tylko troszkę
gorzej niż kłamać, aby oszczędzić ko-
muś przykrości, ale zdecydowanie le-
piej niż kupować pirackie płyty i fil-
my, brać zasiłek lub rentę i jednocze-
śnie pracować na czarno czy też ro-
bić przysługi znajomym, korzystając
ze stanowiska. Stosunkowo najłagod-
niej, choć większość nagannie, ocenia
współżycie seksualnie przed ślubem
i wręczanie łapówek w celu ratowa-
nia czyjegoś zdrowia lub życia.
Dobór poddanych badaniu za-
chowań jest wybitnie tendencyjny.
Mamy kilka odmian kłamstw, kra-
dzieży, przemocy, łapownictwa, mor-
derstw i zdrady, a tylko jedną abor-
cji. Choć tu akurat ocena moralna
byłaby z pewnością najbardziej uza-
leżniona od okoliczności. Wśród grze-
chów ciężkich i lżejszych umieszczo-
no brak uprzejmości i lojalności. Za
to pominięto wiele ważnych, ale nie-
wygodnych aspektów obyczajowości,
takich jak homoseksualizm, pedofi-
lia, prostytucja. W konsekwencji
otrzymaliśmy tragifarsowy obraz pol-
skiej moralności XXI wieku.
Jest to moralność fasadowa. Bar-
dziej werbalna niż rzeczywista. Opie-
ra się na przeświadczeniu, że nieza-
leżnie od własnego postępowania wo-
bec grzechów należy wyrażać zdecy-
dowany sprzeciw. Tym głośniejszy, im
bardziej nieczyste sumienie. W oby-
czajowości IV RP paradoks goni pa-
radoks. Bicie konia jest bardziej wsty-
dliwe niż bicie dzieci. Relatywnie du-
ża jest tolerancja dla występków,
a nawet przestępstw „z uczciwości”.
Jeszcze lepiej, gdyby były popełnia-
ne ze szlachetności. Ostatecznie – z
głupoty. Byle nie dla materialnych
korzyści. Pieniądze brzydzą prawie
wszystkich Polaków. Oczywiście cu-
dze. Nie lubi się bogactwa ani bo-
gatych. Wyjątek stanowią księża. Wie-
rzący tolerują kościelne przekręty,
a raczej nie przyjmują ich do wia-
domości. Łatwo dają sobie wmówić,
że przyświecają im wyższe cele. To
swoista obrona własna. Chcą wie-
rzyć, choć od dawna już widzą, że
wiara nie czyni cudów. Niczego in-
nego także nie. Może niestety.
JOANNA SENYSZYN
W Czarnym Dunajcu funkcjonariusze Stra-
ży Granicznej zatrzymali 43-letniego górala
z amerykańskim paszportem. Wyjaśnił, że jest agentem FBI przysłanym do
Polski, by sprawdzić skuteczność działania polskiej policji. Dano mu ku temu
okazję w komendzie w Nowym Targu, gdzie wydmuchał 3,07 promila.
Budzący szacunek wynik badania alkoma-
tem – 3,58 promila – osiągnął przyłapany
na jeździe po pijanemu sędzia z Sieradza. Grozi mu teraz odebranie możli-
wości sądzenia pijanych sprawców kolizji i wypadków drogowych.
Strażnicy miejscy z Pabianic zwrócili uwa-
gę młodemu mężczyźnie, by nie rzucał nie-
dopałków na trawnik. Gdy odpowiedział bluzgami, poprosili go do radiowo-
zu. Okazało się, że jest przestępcą poszukiwanym przez dwie prokuratury.
Dwaj mieszkańcy Krasnegostawu postano-
wili wrócić do domu autostopem. Samo-
chody nie zatrzymywały się, więc rzucali się pod pędzące auta, próbując je
zatrzymać. Jeden z autostopowiczów miał 3,44 promila alkoholu w wydy-
chanym powietrzu, a drugi w ogóle nie był w stanie poddać się badaniu.
W Łodzi bandyta napadł na 68-letnią ko-
bietę i próbował jej wyrwać torebkę. Krzep-
ka kobitka odepchnęła jednak bandziora tak energicznie, że uderzył głową
o chodnik i pękła mu podstawa czaszki. Bandytę odwieziono do szpitala,
a starszą panią do komisariatu, gdzie pouczyła policjantów, jak postępować
z przestępcami.
Opracowała AH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Ale przyznaję – to (wicepremierostwo – dop. red.) tylko etap na mojej dro-
dze. Startowałem trzy razy na prezydenta i zamierzam startować ponownie.
I nie ukrywam, że udział w rządzie to krok w tym właśnie kierunku. Wiem,
jaką rolę odgrywa prezydent, zawsze chciałem i chcę być głową państwa. To
mój główny cel od lat.
RZECZY POSPOLITE
(Andrzej Lepper)
Braci Kaczyńskich wyróżnia (...) to, że nie tylko publicznie deklarują uzna-
nie dla Piłsudskiego, ale rzeczywiście korzystają z politycznych metod stoso-
wanych przez Marszałka. Ale trzeba podkreślić tu zasadniczą różnicę. Piłsud-
ski działał w warunkach władzy autorytarnej, a Kaczyńscy – w ramach de-
mokracji.
Między kabaretem a demokracją
(Tomasz Nałęcz)
Silvio Berlusconi z trudem żegna się z urzędem pre-
miera Włoch. Mało brakowało, a po raz trzeci zo-
stałby szefem rządu. Jak to możliwe, że ta grote-
skowa, nieomal cyrkowa postać ma tak duże po-
parcie społeczne?!
Włosi słusznie szczycą się długą historią cywilizacji.
Nie chodzi tylko o Cesarstwo Rzymskie, którego prawo
do dziś jest wzorem europejskiego i światowego prawo-
dawstwa. Włochy to także ojczyzna renesansu, który po-
zwolił zamknąć bigoteryjne średniowiecze. Północna część
tego kraju – od późnego średniowiecza aż do dziś – na-
leży do najbogatszych i najlepiej gospodarczo rozwinię-
tych części Europy, a liberalne i demokratyczne Królestwo
Włoch z końca XIX i początku XX wieku mogło służyć
za wzór dla wielu ówczesnych państw kontynentu.
Berlusconi – magnat medialny, najbogatszy człowiek
Europy i bliski sojusznik Watykanu, w szanującym się
demokratycznym kraju nie powinien nawet zostać rad-
nym najlichszej gminy. Ciągną się za nim procesy ko-
rupcyjne przerwane czasowo tylko dlatego, że jego
partia uchwaliła prawo, które nie pozwalało sądzić urzę-
dującego premiera. Silvio posiada prawie połowę wło-
skiej telewizji i znaczną część prasy, a jako premier ma
także wpływ na media publiczne, których niezależność
we Włoszech jest podobno w stanie jeszcze bardziej
opłakanym niż w Polsce. Z głupstw, jakie wygaduje co-
dziennie Berlusconi, można by napisać opasłe tomisko.
Dość przypomnieć wypowiedzi Silvia z ostatnich tygo-
dni, że „tylko fiuty głosują na lewicę” oraz że „komu-
niści gotowali dzieci i nawozili nimi pola”.
Niewątpliwie na popularność Berlusconiego ma wpływ
Kościół, który blisko z nim współpracuje. Słynny dzia-
łacz katolicki Rocco Buttiglione był jednym z najbliż-
szych współpracowników Silvia, który – choć sam roz-
wiedziony – chętnie spełnia wszelkie zachcianki Ko-
ścioła. Drugą przyczyną powodzenia Berlusconiego jest
telewizja – już Amerykanie począwszy od lat sześćdzie-
siątych XX wieku dowiedli, że ten, kto ma pieniądze
i wpływ na TV, ma władzę. Prawda ta została zresztą po-
twierdzona także w Polsce w ubiegłym roku. Zarówno
w wyborach prezydenckich, jak i samorządowych liczy-
li się tylko kandydaci PO i PiS, czyli ci, których popar-
ły państwowe i prywatne kanały telewizyjne.
Na pociechę jednak warto przypomnieć, że nie wszę-
dzie jest tak beznadziejnie – w Finlandii, Szwecji lub
Danii telewizyjni pajace w rodzaju Busha lub Berlu-
sconiego nie zostaliby nawet burmistrzami. Społeczeń-
stwa te potrafią jeszcze odróżnić wędrowną trupę ku-
glarską od poważnych kandydatów do rządzenia.
ADAM CIOCH
Dziś coraz lepiej widzimy, że giganty zachodnie, a zwłaszcza liberałowie mię-
dzynarodowi, chcą czynić z Polski swoją kolonię, próbują nas ubezwłasno-
wolnić, a przede wszystkim rozerwać ścisły związek Kościoła katolickiego z Na-
rodem. W tym kontekście rozumiemy, dlaczego chce się koniecznie pokłócić
Episkopat z Radiem Maryja i Telewizją Trwam, zwłaszcza od czasu, kiedy na
tych mediach oparł się rząd patriotyczny. („Nasz Dziennik” 81/2006)
Jeśli państwowy urzędnik usiłuje przemawiać językiem Kościoła, może to
kreować postawę niechęci i agresji wobec całego Kościoła.
(abp Józef Życiński)
W Klubie (Parlamentarnym Samoobrony – dop. red.) zawsze tylko Lepper
rządzi. To jest dyktator. Nikt nie ma nic do gadania. To jest taka grupa
z Lepperem w środku, a na orbicie krążą jego ludzie, którzy są z nim od
dawna, on może im zaufać, bo robili wspólnie różne przekręty. Prawdę mo-
że powiedzieć tylko ten, kto nie obawia się ich weksli, nie boi się, że go wy-
rzucą, że będzie musiał spłacać kredyty, które zaciągnął przed kampanią.
(Piotr Misztal, były poseł Samoobrony)
Zlaicyzowane rządy europejskie uczestniczą w eliminacji chrześcijaństwa we
własnych krajach i nie bronią już jego praw ani w Europie, ani w dawnych
krajach kolonialnych, ani na forum ONZ. („Nasz Dziennik” 91/2006)
Wybrała OH
SOUVENIR
AGENT
POD LATARNIĄ
PALENIE SZKODZI
AUTOSTOP
LEKCJA SAMOOBRONY
96568798.005.png 96568798.006.png 96568798.007.png 96568798.008.png 96568798.009.png
Nr 16 (320) 21 – 27 IV 2006 r.
NA KLĘCZKACH
5
GÓRA HYMNÓW
pierwej języki by im odpadły, niżby
się zdobyli na takie świętokradztwo.
Więc kombinują jak koń pod górę.
No to może wrysować w ten herb
gromnicę, skoro ma to być w pierw-
szą rocznicę śmierci? AC
i Rumunii, a nawet dwóch z Nowej
Zelandii. To ciągle za mało. Infor-
mujemy więc polskich maturzystów
(z zacięciem językowym) – jest pra-
ca! Wyjeżdżajcie do seminariów na
Węgry. Nieście bratnią pomoc. Po
cichu podpowiadamy: tam nikogo
nie oburza współżycie księdza z ko-
bietą, a nawet posiadanie dzieci. Tyl-
ko ślubu nie można brać. Ale to wia-
domo.
Kardynał Stanisław Dziwisz
specjalnie na wizytę B16 zamówił
u pomysłowego o. Jana Góry hymn
pielgrzymki nowego papieża do Pol-
ski. Refren tego przeboju zacznie się
pamiętnymi słowami JPII : „Nie lę-
kajcie się, otwórzcie drzwi Chrystu-
sowi”, wypowiedzianymi w pierwszej
homilii po wyborze na szefa państwa
watykańskiego. Łatwo wpadającą
w ucho muzykę z elementami góral-
skimi skomponowali Marcin Poku-
sa i Piotr Zimowski z zespołu Siew-
cy Lednicy. Jeśli się o. Górze powie-
dzie (a niby dlaczego miałoby mu
się nie powieść), będzie to jego dru-
gi przebój. Pierwszy to słynna pieśń
„Abba, Ojcze” napisana przed 15 la-
ty na Światowy Dzień Młodzieży
w Częstochowie.
oświadczenia, że domagają się zwol-
nienia dzieci z rekolekcji. Żeby zaś
zapobiec ucieczkom małolatów
i zagwarantować frekwencję, klasy
wędrujące ze szkół do kościołów
były konwojowane przez nauczycie-
li, których o wyznanie nie pytano.
„Niewierzący nauczyciel również po-
winien być z młodzieżą bez względu
na to, czy toczy się proces dydak-
tyczny, czy wychowawczy – bez wzglę-
du na własne przekonania, a w po-
stawie szacunku dla przekonań wy-
do diecezji ełckiej. Kościół wypuścił
kiedyś w dzierżawę (upływa w 2017
roku) grunty i ruiny pokamedulskich
eremów (pustelnie zakonników)
w zamian za odbudowę zabytku.
Dzisiaj jest tam 110 miejsc noc-
legowych mieszczących się w odre-
staurowanych zabytkowych wnę-
trzach Foresterii, Refektarza i Do-
mu Królewskiego.
Gdy już się zrobiło ładnie i na-
stał nam nowy rząd, Kuria Biskupia
w Ełku poprosiła o natychmiastowy
POWRÓT
„POPETOWN”
W maju niemiecka telewizja mu-
zyczna MTV zamierza nadać kre-
skówkę „Popetown”, wyprodukowa-
ną przez brytyjskie BBC („FiM”
41/2004). Bohaterem satyry jest in-
fantylny papież, którego największą
rozrywką są horrory i sprężynowa
skakanka – środek transportu po wa-
tykańskich komnatach. Popetownow-
scy kardynałowie to wyjątkowo szem-
rane, żądne władzy, skorumpowane
łże towarzystwo. Hipokryzja, prze-
pych, biurokracja, komercjalizacja
religii – to główne „grzechy” pięt-
nowane przez twórców filmu.
Akcja protestacyjna środowisk
kościelnych i polityków CDU trwa,
episkopat niemiecki zapowiedział,
że do emisji kreskówki nie dopu-
ści, ale dyrektor programowy nie-
mieckiej MTV Elmar Giglinger
nie zamierza ulec naciskom: „Na ca-
łe szczęście żyjemy w kraju, w któ-
rym wolność słowa dopuszcza też
kontrowersyjne programy”. Jak wi-
dać, każdy ma taką wolność słowa,
jaką sobie wybrał w powszechnych
wyborach.
WM
ZAKAZ PEDAŁOWANIA
Białej gorączki dostał biskup die-
cezji Ourense w północno-hiszpań-
skim regionie Galicja na wieść
o tym, że działacz Partii Ludowej
(przykościelna prawica) wziął ślub
ze swoim towarzyszem życia. To
pierwszy przypadek, kiedy działacz
partii byłego premiera Aznara , po-
tępiającej legalizację małżeństw ho-
moseksualnych, sam wziął taki ślub.
Biskup nazwał uroczystość, na któ-
rej gościli także inni partyjni nota-
ble, poważnym skandalem, który
szokuje katolików, i pouczył, że dzia-
łacze ugrupowania chadeckiego po-
winni stosować się we wszystkim do
nauczania kościelnego. A funkcjo-
nariusze ugrupowania watykańskie-
go to pies? Ich zakaz pedałowania
nie obowiązuje?
BS
ŹRÓDEŁKO PRAŁATA
Podobizna gdańskiego prałata
Henryka Jankowskiego już nie-
długo znajdować się będzie nie tyl-
ko na butelkach z winem „Monsi-
gnore”, ale i na wodzie mineralnej
z Muszyny. Właściciele rozlewni wo-
dy ze źródeł: Józef, Stanisław i Mi-
chał – Józef i Stanisław Cechini
– zaproponowali bowiem prałatowi,
by przybył do ekskluzywnego hote-
lu „Klimek” na sesję zdjęciową i wy-
brał jednocześnie źródło z najsmacz-
niejszą wodą. To właśnie z tego źró-
dełka pochodzić będzie woda sprze-
dawana w przezroczystych butelkach
z etykietą w barwach biskupich,
z purpurą i złotem. Próbna „koszer-
na” seria będzie liczyć 18 butelek,
ale w przyszłości mineralna „Prałat-
ka” może zalać cały kraj. PS
AC
Fot. M.W.
chowanków. Tak postępuje człowiek,
któremu naprawdę zależy na dobru
powierzonych jego opiece” – prze-
strzegał potencjalnych buntowni-
ków tygodnik katolicki „Niedzie-
la”.
zwrot nieruchomości. Premier Mar-
cinkiewicz jest jak najbardziej za.
Tym bardziej że obiekt będzie w dal-
szym ciągu szczodrze dotowany
z kasy publicznej (wszak to zaby-
tek...), a kuria dorobi sobie na ho-
telarstwie.
DO PACIERZA
WB
Ksiądz z pewnego kościoła cha-
ryzmatycznego w RPA w celu uroz-
maicenia nabożeństwa polecił 15
wiernym płci żeńskiej rozebrać się
do naga, co – jak oświadczył – by-
ło niezbędne do „specjalnych pa-
cierzy”. Parafianki bez szemrania
polecenie wykonały i modły zosta-
ły odprawione. Niestety, jedna
z golasek doszła do wniosku, że no-
wy obrządek jest trochę dziwny
i podzieliła się wątpliwościami
z władzami. Policjanci, którzy przy-
byli do świątyni w Blantyre, nie
chcieli ani słuchać pacierzy, ani tym
bardziej rozebrać się, tylko zaob-
rączkowali kapłana. Grozi mu pół-
tora roku za naruszenie damskiej
skromności.
AT
WĘGRZY
W POTRZEBIE
DN
Uwaga, uwaga! Zwracamy się do
wszystkich ludzi dobrej woli. Nasi
bracia od szabli i szklanki stanęli nad
przepaścią. Na Węgrzech brakuje
księży. Doszło już do tego, że jeden
proboszcz musi obsłużyć pięć lub
sześć miejscowości. Msza, ślub,
chrzest, pogrzeb – ręce można uro-
bić. Tymczasem nie dość, że ubywa
duszpasterzy, to jeszcze maleje na-
bór do seminariów. W seminarium
w Pécs uczy się obecnie 12 kleryków
na 124 miejsca. Kościół sięga po
cudzoziemców. Są księża z Polski
WIRUS JPII
LANA MODA
Osiemnaścioro dzieci ze szkoły
w Sierakowicach (koło Kartuz) zo-
stało przewiezionych do szpitali. Za-
czadziły się dymem ze świeczek za-
palonych podczas uroczystości „ku
czci” JPII . W szkolnej auli kopci-
ło kilkadziesiąt zniczy. „Byłam tam.
Wszyscy padali jak łabędzie z wiru-
sem H5N1. To było straszne” – re-
lacjonuje na forum internetowym
jedna z uczennic. „Że nikt nie zgi-
nął, to kolejny cud za sprawą Jana
Pawła II” – żartuje jej kolega.
Ponad 100 dzieci ewakuowano
natomiast z Zespołu Szkolno-Przed-
szkolnego w Jastrzębiu Śląskim (woj.
opolskie); 27 – z objawami zatrucia
trafiło do szpitala na obserwację. Do
tego groźnego incydentu doszło pod-
czas odbywającego się w sali gim-
nastycznej uroczystego apelu w rocz-
nicę śmierci JPII. W obu przypad-
kach policja i strażacy badają, co by-
ło przyczyną zdarzenia. Podpowia-
damy: „duszna” szkoła i wirus kle-
rykalizmu.
ODPUST ZA TRUPA
Nie ustaje moda na odlewanie
potężnych dzwonów, podobnie
zresztą jak świętych pomników z po-
dobizną JPII . Ojcowie oblaci ze
Świętego Krzyża dla uczczenia 1000-
lecia działalności klasztoru założo-
nego przez benedyktynów zamówi-
li w gliwickiej ludwisarni dwa nowe
dzwony: 700-kilogramowy im. św.
Benedykta i 500-kilogramowy im.
św. Eugeniusza de Mazenoda. Oby-
dwa spiżowe cacka będzie można
usłyszeć już 11 czerwca br. podczas
jubileuszowych uroczystości. W ko-
lejce na odlanie czeka sporo podob-
nych „gigantów” noszących imię
JPII.
Do niedawna główną atrakcją
kościelnych katakumb, piwnic i lo-
chów były jedynie wiekowe truchła
królów, książąt i opatów. Teraz przy-
szła kolej na truposzy całkiem „świe-
żych”. Wolą samego Glempa ma-
gnesem przyciągającym do Świąty-
ni Opatrzności Bożej stał się poeta
ks. Jan Twardowski . Łódzki arcy-
biskup Władysław Ziółek nie mógł
być gorszy – wyrychtował więc bły-
skawicznie kryptę biskupów w łódz-
kiej katedrze i też udostępnił ją zwie-
dzającym. Wierni, którzy nad gro-
bami pochowanych tu czterech bi-
skupów w dzień Wszystkich Świę-
tych odmówią modlitwę za zmarłych,
otrzymają odpust zupełny. RP
PZ
RP
PAPA W HERBIE
UMIŁOWANI
DO BÓLU
Jedna z mieszkanek Kołobrze-
gu, Helena Czerniawska , zwróci-
ła się do Rady Miasta z prośbą
o wpisanie w herb symbolu JPII
na pamiątkę pierwszej rocznicy
śmierci polskiego papieża. Sprawę
podchwyciły, a jakże, lokalne me-
dia. Włodarze Kołobrzegu mogliby
co prawda powiedzieć, że akurat
z Kołobrzegiem papież nie miał nic
wspólnego (nawet na festiwalu pio-
senki radzieckiej nigdy nie był), ale
Obowiązkowe rekolekcje wiel-
kanocne dziatwa szkolna ma już za
sobą. Ktoś powie: „Jakie obowiąz-
kowe?! Wszak konstytucja gwaran-
tuje, że nikt nie może być zmusza-
ny do uczestniczenia w praktykach
religijnych”. Mimo to dyrekcje szkół
żądały od rodziców pisemnego
HP
RADOSNA
TWÓRCZOŚĆ
Budynek Domu Pracy Twórczej
Ministerstwa Kultury położony w Wi-
gierskim Parku Narodowym wraca
96568798.010.png 96568798.011.png 96568798.012.png 96568798.013.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin