Tajemniczy bank Goldman Sachs.pdf

(69 KB) Pobierz
„Tajemniczy bank Goldman Sachs”
„Tajemniczy bank Goldman Sachs”
Data publikacji: 06-1-2011 @ 10:34 pm
Fragment książki: Bruno Bandulet, Ostatnie lata euro, przeł. Tomasz Gabiś, Wektory, Wrocław
2011.
„TAJEMNICZY BANK GOLDMAN SACHS”
Spośród banków inwestycyjnych najinteligentniejszym, dysponującym najlepszą siecią powiązań,
najpotężniejszym i pozbawionym jakichkolwiek skrupułów jest bank Goldman Sachs, założony w XIX
wieku przez dwóch emigrantów z Dolnej Frankonii, o nazwiskach, które do dziś tworzą nazwę firmy.
Zaproszono mnie kiedyś do odwiedzenia głównej siedziby Goldman Sachs w Nowym Jorku. Byłem pod
wielkim wrażeniem wiedzy i umiejętności pracowników tego bankowego koncernu i od tamtej pory
wiem, że nie rynek akcji, lecz rynek walutowy i kapitałowy jest najważniejszy. Na rynku papierów
wartościowych, będących zawsze specjalnością banku Goldman Sachs, decyduje się los narodów, a
także walut takich jak euro.
Tylko naiwni mogą się dziwić, że Goldman Sachs był przy przyjmowaniu przez Grecję euro, dzięki
czemu greckie finanse wyglądały na papierze piękniej niż w rzeczywistości, i że był w grze również
wtedy, kiedy finansowane przez zagranicę party w Atenach dobiegło końca a dla Hellenów nastał dzień
sądu. Bez złamania prawa, oszustwa i zwodzenia wprowadzenie euro jako waluty księgowej w 1999 i
jako gotówki w 2002 roku nie byłoby możliwe. Przypomnijmy sobie: zgodnie z traktatem z Maastricht
uczestnikami unii walutowej mógł być tylko ten, kto spełniał ściśle ustalone warunki, tak zwane kryteria
konwergencji. Dwa z nich miały szczególnie duże znaczenie. Po pierwsze deficyt budżetowy nie mógł
wynosić więcej niż trzy procent produktu krajowego brutto. Po drugie, całkowite zadłużenie państwa nie
mogło być wyższe niż 60% PKB. Te kryteria obowiązują do dziś. Wielokrotnie łamał je europejski
prymus – Niemcy. W przypadku Niemiec można było w 1999 roku jeszcze przymknąć oko. Wprawdzie
niemieckie zadłużenie w przededniu wprowadzenia unii walutowej lekko przekroczyło górną granicę
60%, ale nietrudno było sobie wyobrazić, że w krótkim czasie spadnie poniżej dozwolonej granicy.
Dzisiaj nie ma co tym marzyć. Ale w Grecji nigdy nie istniała szansa na uzdrowienie finansów
publicznych. Już wówczas zadłużenie przekroczyło 100 % PKB. Nawet przy najlepszej woli tego typu
nadmiernego zadłużenia nie można było pogodzić z traktatem z Maastricht. Cóż więc innego
pozostawało greckim politykom jak sfałszowanie bilansów i wywoływanie naokoło wrażenia, że
wszystko jest w jak najlepszym porządku? Okazali się przy tym prawdziwymi mistrzami kreatywnej
księgowości; także inni – na przykład Włosi i Francuzi – posługiwali się różnymi sztuczkami, aby ich
zadłużenie wyglądało na niższe niż w rzeczywistości. Chodziło głównie o to, aby nieufną i sceptyczną
wobec euro niemiecką opinię publiczną wprowadzić w błąd i uspokoić.
Jak ujawnił „New York Times” z 14 lutego 2010 roku, to gigant z Wall Street, bank Goldman Sachs,
pomógł Atenom w wywołaniu optycznego złudzenia, że wielomiliardowych długów nie ma. W 2001 roku,
kiedy w Grecji wprowadzono euro w formie bezgotówkowej, Goldman Sachs udzielił rządowi w Atenach
kredytu, zakamuflowanego jako transakcja walutowa, dzięki czemu nie było konieczności wykazywania
go w księgach jako kredytu, a zatem nie podwyższył on oficjalnie podawanego zadłużenia. Grecja na
wiele lat z góry przepisywała na bank Goldman Sachs wpływy z loterii i opłat lotniskowych, aby bez
problemów i szybko uzyskać dostęp do świeżej gotówki – naturalnie kosztem przyszłych dochodów
budżetu państwa. W całej Europie, donosił „New York Times”, zawierano tego rodzaju deale. Banki
dawały gotówkę do ręki, rządy brały pieniądze pod zastaw przyszłych dochodów, podejmując tym
samym zobowiązania, które nie pojawiały się w bilansach i można je by ukryć przed opinią publiczną.
1
Również JP Morgan Chase, inny wielki amerykański bank inwestycyjny brał udział w tym procederze.
Nie było jednak tak, że to Wall Street stworzyła europejskie problemy z zadłużeniem, ona jedynie
pomogła przez dłuższy czas je maskować. Rzecz prosta, doskonale na tym zarabiając. Według “New
York Times” za same greckie transakcje z 2001 roku Goldman Sachs zainkasował w prowizjach równe
300 milionów dolarów.
“New York Times” pisał: “Euro narodziło się w grzechu pierworodnym: kraje takie jak Włochy i Grecja
przystąpiły do unii walutowej z deficytami wyższymi niż zezwalał traktat. Zamiast podnieść podatki lub
zredukować wydatki, rządy te przy pomocy instrumentów pochodnych sztucznie zmniejszyły deficyty.”
Dokładnie ten sam trik próbował zrobić minister finansów Eichel, który w przypadku Grecji niczego
podobnego nie zauważył. Z pomocą amerykańskiego banku Morgan Stanley i niemieckiego Deutsche
Bank sprzedał inwestorom wierzytelności rządu federalnego wobec firmy, będącej sukcesorem poczty
niemieckiej (Deutsche Bundespost) – ta tak zwana sekurytyzacja przyniosła osiem miliardów. Tym
razem jednak Eurostat (Urząd Statystyczny Unii Europejskiej) był czujny i nie zezwolił na uznanie
transakcji za zredukowanie zadłużenia państwa. Wyrafinowana przebiegłość finansowych inżynierów
jest zaiste godna najwyższego podziwu. W 2005 roku Goldman Sachs doszedł do wniosku, iż należy
pozbyć się greckich „swapów”, i sprzedał je Narodowemu Bankowi Grecji, największej instytucji
finansowej kraju. Jak by tego mało, w 2008 roku Goldman Sachs pomógł temuż bankowi, przesunąć
“swapy” do specjalnie dla tego celu stworzonej spółki (Special Purpose Vehicle) o nazwie “Titlos”, przy
czym bank mógł, stanowiące jego podstawę obligacje jeszcze użyć jako depozyt w Europejskim Banku
Centralnym, aby zaopatrzyć się w świeżutkie pieniądze. Jeśli ktoś uważa takie metody za skandaliczne,
powinien wziąć pod uwagę, że wszystko było mniej lub bardziej legalne, a ponadto było tylko skutkiem
systemu papierowego pieniądza bez pokrycia. Surowsze regulacje rynku kapitałowego także niewiele
by dały. W czołowych bankach inwestycyjnych siedzą ludzie lepsi od urzędników Europejskiego Banku
Centralnego i europejskich władz finansowych – oni zawsze wyprzedzają ich o krok. Banki inwestycyjne
potrafią nawet zarobić podwójnie na jednym interesie: na samej transakcji i na operacji przeciwnej,
kiedy się z niej wycofują.
Na początku listopada 2009 roku, kiedy nad Grecję nadciągała już finansowa burza, do Aten przybył
zespół wysłany przez Goldman Sachs i przywiózł ze sobą nową ideę. Przedstawił propozycję, jak
można by w odległą przyszłość odsunąć długi służby zdrowia. Tym razem Grecy odmówili. Właśnie
wybrali nowy rząd. Mieli już dość lekarstw, które nie uzdrawiały, lecz jedynie pozorowały leczenie
symptomów. Tamtego listopada panowie z Wall Street zrozumieli, że Grecy już nie chcą lub nie mogą,
że gra skończona a kryzys nieuchronnie nadchodzi. Dysponując poufną wiedzą o stosunkach greckich
nabytą w ciągu wielu lat, obrócili swoją strategię o 180 stopni, tym razem przeciwko Grecji. Według
“Neue Zürcher Zeitung” z 11 lutego 2010 banki JP Morgan i Goldman Sachs były podejrzewane o to, że
kupując greckie ubezpieczenia na wypadek niespłacenia kredytu (CDS), wywindowali je na rekordowo
wysoki poziom. Rozsiewając niepewność i strach przed bankructwem państwa greckiego podbiły w
ciągu trzech dni kursy CDS-ów z 328 na 420 punktów bazowych. 100 punktów bazowych to jeden
procent. Czy zatem banki i fundusze hedgingowe są wcieleniem zła? Czy należy je upaństwowić, jak
tego żąda w Niemczech Partia Lewicy? Nie, na pewno nie. Pełnią one rolę hien systemu i o tyle
spełniają niejednokrotnie pożyteczną funkcję. Nie one są przyczyną problemów, one tylko je
uwidoczniają. Dbają o to, żeby godzina prawdy wybiła wcześniej niż wybija zazwyczaj. Zarabiają
pieniądze handlując twardymi faktami, a czasami pomagając je zasłonić. Najpierw posunęli Grekom
kilka sztuczek, a potem zostawili ich na pastwę losu.
Finansowi kuglarze okazali się wielce użyteczni dla rządów w latach 90. zeszłego wieku, kiedy na dużą
skalę zaangażowali się w zakup obligacji emitowanych przez państwa południowej Europy, co
spowodowało wzrost ich kursów i obniżkę ich oprocentowania, wytwarzając pozorną konwergencję
pomiędzy Niemcami z silną walutą a państwami o słabej walucie. Dopiero ta konwergencja, czyli
2
wyrównanie oprocentowania obligacji umożliwiła wprowadzenie euro i ustanowienie unii walutowej. Było
to dokładnie to, czego chcieli i potrzebowali projektanci wspólnej waluty. Nie ma najmniejszej przesady
w stwierdzeniu, że bez pomocy wielkich banków i funduszy hedgingowych euro by nie powstało i nic też
go nie uratuje, jeśli pewnego dnia ostatecznie skierują kciuki w dół. Zimą 2009/2010 roku jedynie
poigrały sobie z bankructwem państwa. Od tamtej chwili – i to jest coś nowego – uwzględniają w swoich
kalkulacjach możliwość lub prawdopodobieństwo, że państwa mogą zbankrutować. I nie chodzi tylko o
Grecję. Rok 2008 był rokiem kryzysu banków, w 2010 na scenę weszła nowa sztuka: kryzys zadłużenia
państwa, akt 1.
Przeł. Tomasz Gabiś
3
Zgłoś jeśli naruszono regulamin