Instynkt suwerenności.pdf

(117 KB) Pobierz
Instynkt suwerenności
Instynkt suwerenności
Aktualizacja: 2011-06-18 10:42 pm
Z Janem Żarynem, profesorem Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, byłym
dyrektorem Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej, rozmawia Petar
Petrović.Prymas Wyszyński bronił praw Kościoła atakowanego przez komunistów do
funkcjonowania w przestrzeni publicznej
Objęcie arcybiskupstwa gnieźnieńskiego i warszawskiego przez Stefana Wyszyńskiego
przypadło w bardzo trudnym momencie historycznym, wzmożonych prześladowań Kościoła
katolickiego i procesu komunizowania Polski.
Partia dążyła do zmniejszania pola oddziaływania Kościoła na wiernych, ograniczała mu możliwość
wpływu na strefę publiczną. Celem komunistów było wypełnienie jej marksizmem-leninizmem,
szczególnie widoczne w szkołach i miejscach pracy. Urząd Bezpieczeństwa poddawał represjom ludzi
Kościoła, osadzał w więzieniach kapłanów, którzy wydawali się najbardziej niepokorni. Wewnątrz
struktury Kościoła zastępowali ich kapłani bardziej lojalni władzy.
Jakie miało być ich zadanie?
Komuniści próbowali stworzyć kategorię kapłanów pozytywnych, księży patriotów, mających wspierać
władze komunistyczne wewnątrz Kościoła. Prymas Wyszyński był świadomy tej sytuacji. A nieudany
zamach, jaki przeprowadzono na niego między ingresem gnieźnieńskim a warszawskim, to dowód na
to, jak bardzo był niewygodny dla władzy ludowej.
Pomimo tego ksiądz prymas był gotowy do prowadzenia dialogu z władzą komunistyczną.
Wiosną 1949 r. podjął decyzję o rozpoczęciu rozmów z partią. W sierpniu tego samego roku zaczęła
działać Komisja Mieszana, a jej prace doprowadziły do podpisania 15 kwietnia 1950 r. porozumienia
pomiędzy państwem a Kościołem.
Ksiądz prymas z pewnością zdawał sobie sprawę, że są to ludzie, którzy nie wypełniają
własnych zobowiązań.
Tak, ale z jego perspektywy była to próba zamortyzowania zbliżających się ciosów skierowanych
przeciwko Kościołowi. Wierzył, że będzie mógł się na ten dokument powołać, gdy władze zaczną łamać
zawarte w nim porozumienie.
Jak do tych rozmów odnosiła się hierarchia kościelna?
1
Prymas Tysiąclecia podczas uroczystości na Jasnej Górze
Fot. Archiwum
Większość Episkopatu Polski, w tym kardynał Adam Stefan Sapieha, nie chciała dialogu z komunistami.
Prymas Wyszyński musiał przebijać się ze swoją koncepcją, a nie było mu łatwo, gdyż nawet w trakcie
prac Komisji Mieszanej władze łamały wszelkie standardy. Jesienią 1949 roku wszedł w życie cały
zestaw antykościelnych ustaw. W styczniu 1951 roku komuniści ukradli Kościołowi Caritas.
Wprowadzono ustawę o przejęciu przez państwo tzw. dóbr martwej ręki.
Porozumienie zostało podpisane, ale nie przyniosło złagodzenia prześladowań.
Dokument podpisano 15 kwietnia 1950 r. i bardzo szybko okazało się, że będzie on notorycznie łamany.
W tym czasie zmuszano księży prefektów uczących religii w szkole, by podpisywali się pod Apelem
Sztokholmskim. Ale księża nie chcieli mieć nic wspólnego z tą prosowiecką, kłamliwą deklaracją. W
konsekwencji za swój opór byli wyrzucani ze szkół. Był to efekt wielkiego konfliktu dotyczącego walki o
młodzież. W latach 1951-1953 wyrzucono bądź aresztowano m.in. wszystkich pięciu administratorów
apostolskich dla ziem zachodnich i północnych. Doszło do sytuacji, w której diecezję katowicką musieli
opuścić wszyscy biskupi z ordynariuszem Stanisławem Adamskim na czele.
Komuniści nie zamierzali w niczym ustąpić…
W tym czasie został aresztowany biskup Czesław Kaczmarek. Wielu księży pozbawiono możliwości
pracy duszpasterskiej. W ciągu kilku lat skład Episkopatu Polski zmniejszył się o jedną trzecią. Doszło
do likwidacji wielu szkół zakonnych, a ze szkół powszechnych usuwano lekcje religii. Władze
komunistyczne ingerowały w sferę ideową, światopoglądową. W ich opinii znak krzyża, religia i
wychowanie katolickie powinny zniknąć.
2
656215425.001.png
Jak zaatakowano prymasa?
Został poddany silnej presji, co było szczególnie widoczne od początku 1953 roku. To wtedy doszło do
propagandowego ataku na Kościół w formie procesu księży kurii krakowskiej. Zakończył się on
wysokimi wyrokami skazującymi również na karę śmierci, których ostatecznie nie wykonano. Ten
proces miał uderzać w cały Kościół, w opinię o polskim katolicyzmie. 9 lutego 1953 r., dwa tygodnie po
jego zakończeniu, władze podyktowały Kościołowi dekret o obsadzie stanowisk kościelnych, który
oznaczał całkowite zlekceważenie autonomii Kościoła.
Jaka była reakcja prymasa Wyszyńskiego?
Przywódca polskiego Kościoła nie mógł nigdzie skrytykować tej decyzji, gdyż w marcu 1953 r. został
wstrzymany ostatni numer „Tygodnika Powszechnego”. Na jego łamach miał się ukazać wywiad z
Księdzem Prymasem, w którym wyrażał on sprzeciw wobec komunistycznemu dyktatowi.
Komuniści szli za ciosem?
Urząd ds. Wyznań natychmiast zaczął wprowadzać w życie tę dyrektywę. Wymuszał na kapłanach
ślubowanie na rzecz państwa i wnioskował o pozbawienie funkcji proboszczów konkretnych księży,
którzy narazili się ówczesnej władzy. Dla Kościoła było czymś niedopuszczalnym, żeby władza świecka
w tak jednoznaczny sposób ingerowała w obsadę stanowisk kościelnych.
W jaki sposób Kościół się bronił?
Dochodzimy do słynnego memoriału z 8 maja 1953 r. podpisanego przez sekretarza episkopatu Polski
Zygmunta Choromańskiego i prymasa Wyszyńskiego. Wieńczy go głośne stwierdzenie Non possumus
– nie pozwolimy i nie możemy pozwolić na ingerencję władzy świeckiej w życie Kościoła.
Do kogo skierowany był ten dokument?
Bezpośrednim odbiorcą miał być Bolesław Bierut i dlatego społeczeństwo nic o nim nie wiedziało.
Prymas Wyszyński po raz kolejny wyszedł do komunistów z propozycją dialogu. Niestety, pierwszy
sekretarz nie był już zainteresowany rozmową i nie odpowiedział na memoriał.
Kiedy Polacy dowiedzieli się o tym apelu?
W czerwcu 1953 r. podczas procesji Bożego Ciała prymas Wyszyński ujawnił treść dokumentu i
wszyscy zrozumieli, że Kościół podjął walkę w obronie swoich praw podstawowych.
Komuniści potraktowali to jako wystarczający powód do tego, by go aresztować?
Tak. Uzyskali na to zgodę Moskwy. W tym czasie we wrześniu 1953 r. trwał proces biskupa kieleckiego
Czesława Kaczmarka. Po ponad dwuipółletnim pobycie w areszcie zmaltretowany biskup został
oskarżony i przypisano mu wszelkie możliwe przestępstwa.
Jak wyglądał proces?
To była koszmarna inscenizacja. Oskarżony przyznał się do wszystkich zarzucanych mu przestępstw,
m.in. do bycia amerykańskim i watykańskim szpiegiem, kolaborowania z Niemcami i nawet do tego, że
był sprawcą pogromu kieleckiego. Otrzymał karę dwunastu lat pozbawienia wolności.
3
Jak się do tego procesu i wyroku odniósł prymas Wyszyński?
To była pułapka, którą zastawiły na niego władze, żądały bowiem potępienia biskupa Kaczmarka. On
się jednak na to nie zgodził. Mówił też o tym publicznie w trakcie kazań, choćby w kościele św. Anny.
Zdawał sobie sprawę, że z tego powodu trafi do więzienia.
Władze miały już na niego wystarczająco dużo „haków”, więc przyszedł czas na wymierzenie
kary.
25 września późnym wieczorem komuniści przybyli na ulicę Miodową 17 i aresztowali prymasa
Wyszyńskiego. Lata 1953–1956, okres pobytu prymasa w więzieniu, to najtrudniejszy czas dla Kościoła
katolickiego w naszym kraju.
Z czego to wynikało? Czy Kościół pozbawiony prymasa Wyszyńskiego nie potrafił w dalszym ciągu
przeciwstawiać się komunistom?
Biskup Michał Klepacz i sekretarz Episkopatu bp Zygmunt Choromański, którzy przewodniczyli w tym
czasie Episkopatowi Polski, byli coraz bardziej ulegli władzy. Ich słabość nie była w żadnym wypadku
formą kolaboracji, gdyż na tyle, ile mogli, bronili Kościoła. Społeczeństwo widziało jednak, że stawał się
on z dnia na dzień coraz słabszy, a komuniści odnoszą sukcesy. 28 września 1953 r. ci dwaj biskupi
wydali oświadczenie, zapewniając, że: „Episkopat nie będzie tolerował wkraczania przez kogokolwiek z
duchowieństwa na drogę szkodzenia ojczyźnie i będzie stosował wobec innych odpowiednie sankcje,
zgodnie z prawem kanonicznym. Prymas ocenił je jako przekreślenie całej jego polityki i starań.
Jak wyglądała w tym czasie sytuacja prymasa Wyszyńskiego?
Został uwięziony bez jakiegokolwiek aktu oskarżenia i procesu. Przez cały ten czas był inwigilowany.
Znamy dzienne raporty pułkownika Borucińskiego, który „zajmował” się prymasem. Donosiły na niego
źródła „Krystyna” i „Ptaszyńska”. Raporty świadczą o harcie ducha i niezłomności prymasa – te cechy
charakteru były powodem, dla którego komuniści nie wytoczyli mu procesu.
Czy Episkopat starał się o jego uwolnienie?
Tak, ale prośby pozostawały bez odzewu. Taka sytuacja trwała aż do października 1955 roku, wtedy
uznano, że ze względu na odwilż należy zmienić sposób postępowania wobec prymasa. Dzięki temu
uzyskał on zgodę na przeniesienie do klasztoru w Komańczy, gdzie miał lepsze warunki życia. Mógł
chodzić na spacery, ale nie dalej niż do stacji kolejowej Komańcza. Inwigilowano wszystkich, którzy
starali się do niego dotrzeć, pozyskiwano też agenturę w samym klasztorze po to, by cały czas go
kontrolować. Komuniści bali się tego wielkiego człowieka i ten strach pozostał w nich już do końca.
W jednej z wypowiedzi użył Pan profesor stwierdzenia, że prymas Stefan Wyszyński miał
„instynkt suwerenności”, który niczym kompas pozwalał mu osiągać sukcesy w rywalizacji z
władzą komunistyczną.
Podam przykład z lat 70. Wtedy to Stolica Apostolska ponownie rozpoczęła daleko idący dialog z
komunistami. Powstał Zespół ds. Stałych Kontaktów Roboczych Między Rządem PRL a Stolicą
Apostolską. Prymas Stefan Wyszyński, wspierany bardzo mocno przez kardynała krakowskiego Karola
Wojtyłę, próbował przekonać Watykan, że te rozmowy legitymizują komunistów, szkodzą Polsce i
Kościołowi.
4
W końcu cel komunistów pozostał ten sam – zniszczyć Kościół, wynarodowić Polaków i
skomunizować społeczeństwo.
Nic się w ich planie nie zmieniło poza werbalną propagandą. Wszystkie pryncypia w polityce
wyznaniowej miały być wciąż realizowane. Stolica Apostolska, prowadząc te rozmowy, musiała być
świadoma, że jeżeli przekroczy granicę w postaci nawiązania stosunków dyplomatycznych, to w gruncie
rzeczy legitymizuje antykościelną politykę PZPR w Polsce. Było to bardzo widoczne w protokołach Rady
Głównej Episkopatu Polski. W marcu 1974 r. prymas mówił do zebranych biskupów: „Na czym Stolica
Apostolska opiera swoje mniemanie o stałości systemu komunistycznego w Europie i w Polsce? Czy na
tym, że rozwija się doktryna tego systemu? Nie, przecież ona jest wyjałowiona. Czy może na tym, że
prowadził do postępu gospodarczego czy cywilizacyjnego? Nie, przecież jest to system upadający,
wiecznie kryzysowy. A może traktujemy go w ten sposób, gdyż dysponuje on siłą? No, to opierać rangę
partnera tylko na tym, że jest brutalny i silny… Przecież wiadomo, że w oparciu o siłę żaden ustrój zbyt
długo nie wytrzymał. Po co więc legitymizować tymi rozmowami ustrój, który za chwilę w pył się
zamieni?”. On tak myślał i mówił w 1974 roku!
Niewielu było takich, którzy w tym czasie wierzyli w możliwość upadku systemu
komunistycznego.
Ten „instynkt suwerenności” podpowiadał prymasowi, gdzie Kościół może prowadzić rozmowy z
komunistami i iść na ustępstwa po to, żeby bronić katolicyzmu w Polsce, a gdzie tego robić mu nie
wypada. Wiedział, że Kościół musi chronić tożsamość narodową i polskość, która może się realizować
wyłącznie w warunkach niepodległego państwa polskiego.
A jaki stosunek miał prymas Wyszyński do różnych środowisk katolików świeckich, które w
mniejszym lub większym stopniu były sankcjonowane przez władze? W szczególności
interesują mnie jego relacje z „Tygodnikiem Powszechnym” i „Znakiem”.
Miał bardzo dobre relacje z redakcją „Tygodnika Powszechnego” do 1953 r. Niewątpliwie po śmierci
kardynała Adama Stefana Sapiechy w latach 1951–1953 był głównym opiekunem tego środowiska,
spotykał się z redaktorami, a oni nieraz się go radzili, jak mają postępować podczas rozmów z
komunistami, szczególnie w bardzo dla nich trudnym 1953 r., gdy „TP” groziła likwidacja.
Kiedy doszło do pogorszenia relacji? Jaka była tego przyczyna?
Po ponownym uruchomieniu „TP” przez środowisko „Znak”, a więc od końca 1956 r., relacje
niewątpliwie zmieniły się na niekorzyść. Dotyczy to przede wszystkim pięciu Klubów Inteligencji
Katolickiej, które zostały powołane w 1957 r. i zaakceptowane przez władze. Przeważająca liczba
klubowiczów była negatywnie nastawiona do prymasa Wyszyńskiego, przede wszystkim z powodu jego
niezłomnej postawy wobec ekipy Gomułki. Uważali, że pierwszy sekretarz może być partnerem dla
Kościoła, ale żeby to osiągnąć, należy tonować ewentualne napięcia. Taka polityka nie przynosiła
jednak efektów, dlatego obarczali odpowiedzialnością za napięcia zarówno prymasa Wyszyńskiego, jak
i stronę komunistyczną. Prymas uważał, że to komuniści atakują Kościół, a on tylko broni jego praw do
funkcjonowania w przestrzeni publicznej.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin