Geniusze bez dyplomu.pdf

(103 KB) Pobierz
Geniusze bez dyplomu
Geniusze bez dyplomu
czwartek, 23 czerwiec 2011
Powiedzenie Benjamina Franklina: „Geniusz bez wykształcenia jest jak nieoszlifowany diament” nie
zawsze się sprawdza. Historia nauki zna przypadki ludzi, którzy nie odebrawszy starannego,
akademickiego wykształcenia, osiągnęli to, co dla innych bywa nieosiągalne. Warto przypomnieć kilku z
nich.
fot. BE&W
Albert Einstein (1879-1955), twórca teorii względności, dyplom ostatecznie zrobił, ale jego droga była
wyjątkowo wyboista i nikt w niego początkowo nie wierzył. Młody Albert po drodze rzucił gimnazjum, a
na studia zdawał dwa razy. Jeszcze w szkole podstawowej nauczyciel stwierdził, że Einstein nigdy na
ludzi nie wyrośnie. Albert Einstein urodził się w żydowskiej rodzinie, w małym niemieckim miasteczku.
Był nieśmiałym, spokojnym dzieckiem, niezdradzającym żadnych szczególnych uzdolnień. Bardzo
późno nauczył się mówić i czytać. Do końca życia miał trudności z poprawnym mówieniem w języku
angielskim. W gimnazjum miał przeciętne wyniki - nie lubił historii, geografii, języków obcych, był dobry
jedynie z matematyki i fizyki. Nikt wtedy nie prorokował mu wielkiej kariery. Wątpili w niego nawet
rodzice: ojciec Einsteina (elektrotechnik z Ulm), zapytany przez pedagoga, jaki chciałby wybrać zawód
dla swojego syna, odpowiedział: „To wszystko jedno, nie osiągnie w niczym sukcesu”. W wieku 16 lat
Albert porzucił gimnazjum i wyjechał z rodzicami do Włoch, a stamtąd do Szwajcarii. Dopiero za drugim
razem dostał się na Politechnikę w Zurychu. Rzadko chodził na wykłady, ale był dociekliwy i zadawał
oryginalne pytania, nie uznając żadnych dogmatów. Po studiach nie zdobył etatu asystenta i przez 7 lat
pracował w szwajcarskim biurze patentowym, jako ekspert III rangi. Czas wolny poświęcał na badania
naukowe, których wyniki publikował.
W 1905 roku sformułował słynną teorię względności E=mc2 ( E-energia, m-masa, c-prędkość światła),
która kilkadziesiąt lat później umożliwiła użycie energii atomowej. Przez długie lata walczył o to, aby
zapobiec niebezpieczeństwu użycia energii atomowej do celów militarnych. W powojennym orędziu do
narodu amerykańskiego pisał: „Na nas, uczonych, którzy wyzwolili tę potworną siłę, spoczywa ogromna
odpowiedzialność za takie pokierowanie energią atomową, by służyła ona dobru ludzkości, a nie jej
zagładzie(…). Musimy hojnie użyczać światu naszej wiedzy o siłach przyrody, gdy tylko stworzymy
środki zabezpieczające przed nadużyciami jej…" Teoria względności przyniosła Einsteinowi olbrzymi
rozgłos i uznanie na całym świecie. Po opublikowaniu swej pracy powiedział dowcipnie: „Jeśli teoria
1
656939519.005.png 656939519.006.png
względności zostanie potwierdzona, Niemcy okrzykną mnie Niemcem, Szwajcarzy obywatelem
Szwajcarii, a Francuzi wielkim uczonym”.
Mniej więcej w tym samym czasie Einstein przedstawił prace poświęcone tzw. ruchom Browna, efektowi
fotoelektrycznemu czy teorii kwantowej światła. Po tych publikacjach naukowiec został profesorem
nadzwyczajnym uniwersytetów w Zurychu i Pradze, a w 1912 roku profesorem zwyczajnym w Instytucie
Politechnicznym w Zurychu. W 1915 roku opublikował swoją najważniejszą pracę: ogólną teorię
względności.
Sam Einstein nie lubił, gdy mówiono o nim geniusz. Zapytany kiedyś, w jaki sposób wpadł na epokową
teorię, odpowiedział, iż zawdzięcza to dziecięcym marzeniom: „Normalny, dorosły człowiek nie rozmyśla
nad problemami czasu i przestrzeni. Jeśli o tym myśli, czyni to wyłącznie w latach swego wczesnego
dzieciństwa. Osobiście rozwijałem się tak powoli, że nad sprawami czasu i przestrzeni zacząłem
zastanawiać się po wejściu w wiek dojrzałości. Umożliwiło mi to głębsze poznanie sprawy…”
W opinii tych, którzy go znali był sympatycznym, życzliwym człowiekiem. Zawsze występował w obronie
ludzi uciśnionych, był zwolennikiem współżycia i współpracy wszystkich narodów.
Za całokształt badań w dziedzinie fizyki, a szczególnie za wyjaśnienie zjawiska fotoelektrycznego
otrzymał w 1921 roku nagrodę Nobla. Zmarł 18 kwietnia 1955 roku, w wieku 76 lat. Jego prochy
rozrzucono w nieznanym miejscu.
fot. Getty Images/FPM
Thomas Alva Edison (1846-1931). Mimo że bez wykształcenia, jak nikt inny przyczynił się do zmiany
stylu życia ludzi w XX wieku. Dzięki niemu pojawiła się w domach elektryczność i muzyka. Wśród jego
patentów znalazły się m.in., żarówka elektryczna, fonograf, kamera filmowa, megafon, bateria
akumulatorowa, lampa elektronowa, kinetoskop czy pióro elektryczne, udoskonalił również telefon Bella,
stworzył metodę budowy na masową skalę betonowych, tanich domów mieszkalnych, pracował nad
stworzeniem samochodu elektrycznego. Był najbardziej twórczym wynalazcą wszech czasów,
opatentował 1093 wynalazki! Trzeba przyznać, że jak na samouka i osobę bez podstawowego
wykształcenia to imponujący wynik.
Edison pochodził z przeciętnej, średniozamożnej rodziny. Tomasz nie był genialnym dzieckiem, w
szkole spędził zaledwie trzy miesiące i opuścił ją rozgniewany, po tym jak usłyszał o sobie opinię
nauczyciela, określającego go jako przypadek beznadziejny. W obecności chłopca, nauczyciel
powiedział wizytatorowi szkoły, że Edison jest tępy i że nie ma najmniejszego sensu, aby nadal
uczęszczał on do szkoły. Oburzona matka zabrała syna i dalej uczyła go sama w domu. Tomasz był
2
656939519.007.png 656939519.008.png
sprytnym i rezolutnym chłopakiem z żyłką do interesów. W wieku 12 lat pracował jako sprzedawca
gazet, cukierków i innych drobiazgów w pociągu kursującym na trasie w stanie Michigan. Od
najmłodszych lat rozpierała go ciekawość. Urządził w swoim pokoju małe laboratorium i zaczął
wymyślać własne eksperymenty, wykorzystując dostępne składniki. Przy realizacji niektórych z nich
wykazywał wielką pomysłowość: chcąc uzyskać prąd, pocierał o siebie dwa koty; w kolejnym nakarmił
kolegę proszkiem do sporządzania napojów musujących, wierząc, że gaz wytworzony w żołądku
uniesie go w powietrze.
W wieku 16 lat, dzięki wynalazkowi umożliwiającemu podłączenie sześciu urządzeń telegraficznych do
jednego przewodu przesyłowego, Tomasz był już jednym z najbardziej znanych w USA ekspertów od
telegrafu. W 1876 roku, gdy miał 30 lat założył Fabrykę Wynalazków w Menlo Park na wiejskich
terenach koło Nowego Jorku. Z zespołem najlepszych naukowców, głównie techników, fizyków i
matematyków, Edison postawił sobie za cel opracowanie drobnego wynalazku raz na 10 dni i
opatentowanie większego odkrycia raz na pół roku. Wtedy też naukowiec zyskał przydomek
„Czarodzieja z Menlo Park” i zaczął sypać wynalazkami jak z rękawa…
Swojej pracy poświęcał się z pasją. Nie godził się na niepowodzenie, nie troszczył się o to, czy dane
przedsięwzięcie okaże się ostatecznie użyteczne. Na pytanie o źródła swoich wielkich osiągnięć
zawsze odpowiadał: „ W moich sukcesach jest 99% pracy w pocie czoła, reszta przypada na talent,
natchnienie, powodzenie i inne przypadki”. Faktycznie pracował 18 godzin dziennie. Podobno
potrzebował tylko 4 godziny snu. Pracował aż do śmierci w 1931 roku, dożywając wieku 84 lat. W dniu
pogrzebu na jego cześć Amerykanie wyłączyli światło w swoich domach. Ciemno było w Białym Domu,
wygaszono także pochodnię w Statuy Wolności.
fot. Getty Images/FPM
William Henry Gates - architekt oprogramowania komputerowego, urodził się w 1955 roku i jest dzisiaj
jednym z najbogatszych ludzi na świecie. Jego majątek ocenia się na około 58 mld dolarów. Gates
pochodzi z bogatej rodziny. Rodzice posłali go do elitarnej szkoły. Kujonem jednak nie był. Świetnie
radził sobie za to z matematyką i fizyką; interesował się komputerami, miał fantazję i lubił grać w
pokera. Mając 13 lat napisał swój pierwszy program. Bez problemów dostał się na studia prawnicze na
Harwardzie. Po dwóch latach, w 1975 roku porzucił studiowanie i razem z kolegą z liceum założył
Micro-soft, pierwszą na świecie firmę informatyczną, która zaczęła tworzyć i sprzedawać
oprogramowanie do komputerów. Początkowo siedzibą firmy był garaż. Dzisiaj Microsoft jest jedną z
największych na świecie firm z branży technologii informacyjnych, zatrudniającą dziewięćdziesiąt
tysięcy ludzi na całym świecie.
3
656939519.001.png 656939519.002.png
O chłopaku bez dyplomu, uczelnia przypomniała sobie w 2007 roku. W trakcie odbierania tytułu doktora
honoris causa, Gates powiedział: „Tato, zawsze ci to powtarzałem: kiedyś tu wrócę i zdobędę dyplom”.
Obecnie Bill Gates swój czas poświęca prowadzeniu założonej przez siebie w 2000 roku charytatywnej
fundacji im. Billa i Melindy Gatesów, która walczy z epidemiami Trzeciego Świata, finansuje stypendia
oraz badania naukowe.
O swoim sukcesie sam Gates powiedział kiedyś: „Byłoby głupotą sądzić, że jedynie zalety mojego
umysłu zapewniły mi to powodzenie, które osiągnąłem” . Swój sukces tłumaczy raczej słowami: „W
komputerach dostrzegłem to, czego inni nie potrafili zobaczyć. I zabrałem się do nich w odpowiedniej
chwili. Wiele czytałem jako dziecko, ciężko pracowałem nad sobą. (…) Myślę, że ludziom zbyt często
zdarza się podejmować pracę z myślą, co z niej wyniknie za 10 lat. Moim zdaniem powinno się
kierować nie tym, jakie znaczenie może mieć dane zajęcie w perspektywie lat, ale jakie ma dla nas
znaczenie w najbliższy poniedziałek. A potem wtorek, środę, czwartek i piątek…”
Wielki twórca oprogramowania i filantrop nie jest lubiany z powodu łamania prawa antymonopolowego.
Monopolistyczne praktyki były przedmiotem sporu z władzami kilku amerykańskich stanów. Zarzucają
one Gatesowi, że kontroluje 90 procent rynku komputerowego i blokuje działania konkurencji.
Jan Czochralski (1885-1953) – polski chemik i metaloznawca, jak nikt inny potrafił połączyć ciężką i
sumienną pracę, zapał do nauki i uporczywe dążenie do celu na przekór różnym przeciwnościom.
Urodził się w 1885 roku jako ósme dziecko stolarza z wielkopolskiej Kcyni. Niewiele wiemy o jego
dzieciństwie i wczesnej młodości. Pewne jest, że od najmłodszych lat lubił chemię i miał w domu własne
laboratorium. Uczył się w seminarium nauczycielskim, którego nigdy formalnie nie ukończył. Podobno
na koniec roku miał tak słabe oceny końcowe, iż podarł świadectwo na oczach profesora, mówiąc:
”Proszę przyjąć do wiadomości, że nigdy nie wydano bardziej krzywdzących ocen”. Po tym incydencie
zajął się w domu doświadczeniami chemicznymi.
Ojcu nie podobały się jego niebezpieczne eksperymenty. Gdy jeden z nich zakończył się wybuchem,
postawił synowi ultimatum: „chemia albo dom”. Jan wybrał chemię, opuścił Kcynię w wieku 16 lat.
Pojechał do Krotoszyna i pracował jako pomocnik drogerzysty. W 1906 roku, gdy miał 21 lat,
wyemigrował do Berlina. Praktykował w berlińskiej aptece-drogerii, potem w laboratoriach znanych
niemieckich firm, zajmując się metaloznawstwem. Chciał się uczyć, ale z powodu braku matury nie mógł
rozpocząć studiów na wyższej uczelni. Nie znaczy to jednak, że nie uczęszczał na pojedyncze wykłady
na Politechnice Berlińskiej. Wiemy, że w 1910 roku poznał pianistkę Margueritę Hasse, piękną i bogatą
pannę, z pochodzenia Holenderkę. Ożenił się z nią i dzięki jej finansowemu wsparciu mógł oddać się
pracy naukowej.
W 1916 roku, opracował metodę pomiaru szybkości krystalizacji metali (każdy krystalograf wie, co to
jest technika Czochralskiego). Do dzisiaj stosuje się tę metodę do wytwarzania monokryształów krzemu
i arsenku galu. Tnie się je na cieniutkie płytki, a na nich umieszcza tranzystory i ścieżki dla prądu. W ten
sposób powstają układy scalone i procesory, które znajdują się w wielu urządzeniach np. komputerach,
silnikach samochodowych, kartach płatniczych. W 1924 roku Czochralski opatentował rewelacyjny,
odporny na korozję stop metali nazywany „metalem B” używany do produkcji kolejowych łożysk.
Ogromne zyski z patentu sprawiły, że Czochralski stał się bardzo zamożny. Jeździł piękną limuzyną,
elegancko się ubierał (nieodłącznie z kapeluszem i laską), był mile widziany w towarzystwie. Lubił
piękne kobiety i aktorów - wielu pomagał finansowo. Niezwykle ceniono go w przemyśle. Był
konsultantem największych światowych koncernów.
Pod koniec lat 20-tych XX wieku za namową prezydenta Ignacego Mościckiego powrócił do Polski.
Wrócił, mimo, że wcześniej, w czasie pobytu w Stanach Zjednoczonych Henry Ford przekonywał go do
4
656939519.003.png
objęcia kierownictwa nowo wybudowanych zakładów produkujących duraluminium. Na Politechnice
Warszawskiej stworzono specjalnie dla naukowca Katedrę Metalurgii i Metaloznawstwa. Ale pojawiła się
wtedy wątpliwość, czy ktoś bez matury i tytułu doktora może kierować katedrą (Czochralski miał jedynie
zdobyty eksternistycznie w Berlinie tytuł inżyniera). W tej sytuacji władze uczelni zastosowały fortel i
nadały mu tytuł doktora honoris causa. Na uczelni Czochralski prowadził badania naukowe oraz
publikował. Pozycja towarzyska i zawodowa nie przysparzała mu przyjaciół: „(…) właściwą przyczyną
nagonki na Czochralskiego była zawiść zawodowa wobec wybitnego wynalazcy, czerpiącego ogromne
dochody ze swoich patentów i porad technicznych, popieranego przez Prezydenta, a przecież tylko
samouka” (dr. Paweł Tomaszewski).
Jan Czochralski był człowiekiem wszechstronnym i niepospolitym, o szerokich zainteresowaniach
naukowych i pozanaukowych. Prowadził interdyscyplinarne badania nad metalami, pisał i publikował
(lista publikacji Czochralskiego obejmuje blisko 100 pozycji). Był autorem i współautorem kilkudziesięciu
patentów, prezesem wielu rad i kolegiów. Popularyzował naukę - to on współtworzył Muzeum Techniki
w Warszawie. Wspierał kulturę i sztukę - finansował odbudowę dworku Chopina w Żelazowej Woli, czy
wykopaliska archeologiczne w Biskupinie.
Wraz z wybuchem II wojny światowej pojawiły się podejrzenia, że uczony pracuje równocześnie dla
polskiego podziemia i Wermachtu. Po wojnie został aresztowany i oskarżony o współpracę z Niemcami.
Uniewinniono go, ale musiał wyjechać z Warszawy, gdyż Politechnika Warszawska nie była
zainteresowana dalszą współpracą. Wynalazca wrócił do Kcyni. Założył firmę drogeryjną Bion, która
produkowała przysłowiowe „mydło i powidło”: proszek do prania, proszek na katar, pastę do butów,
świece czy płyn do trwałej ondulacji. On sam zbudował w fabryczce małe laboratorium naukowe, w
którym przesiadywał całymi dniami, mieszając różne substancje. Eksperymentował do samego końca.
Zmarł w 1953 roku w Poznaniu. Na jego pogrzebie nie było tłumów.
Stefan Banach (1892-1945) to kolejny polski geniusz bez dyplomu. Był jednym z największych
matematyków XX wieku. Mimo niesprzyjających warunków społecznych i materialnych osiągnął sukces
na skalę światową. Pomógł mu w tym talent, ciężka praca i … przypadek. Stefan Banach urodził się w
Krakowie jako nieślubne dziecko góralki Katarzyny Banach i pracownika kolei państwowych Stefana
Greczka. Jako dziecko został oddany na wychowanie do praczki F. Płowej (nigdy nie poznał swojej
matki, znał osobiście tylko swojego ojca i czasami się z nim spotykał). Od dzieciństwa wykazywał
nieprzeciętne zdolności matematyczne i lingwistyczne, niepospolitą bystrość i przenikliwość umysłu.
Ponieważ nie pochodził z dobrego domu, musiał uczęszczać do przeciętnego gimnazjum i dorabiać
udzielając korepetycji czy statystując w operze. Przed maturą groziło mu osiem „dwój” - mimo świetnych
wyników z matematyki, nie ukończyłby gimnazjum. Z tarapatów wyciągnął go szkolny katecheta, który
miał decydujący głos w radzie pedagogicznej.
Szczęśliwym przypadkiem było spotkanie z Hugo Steinhausem – najwybitniejszym matematykiem i
myślicielem lat 20-tych XX wieku. Steinhaus stał się jego opiekunem i doradcą, podsuwając do
rozwiązania nowe problemy matematyczne. Przez dwa lata studiował na Wydziale Inżynierii Politechniki
Lwowskiej, ale uczelni nie ukończył. Matematyki uczył się sam.
Po wybuchu I wojny światowej pracował jako nadzorca robotników przy budowie dróg i zarabiał na życie
korepetycjami. Cały czas rozwiązywał zagadnienia matematyczne, dochodząc samodzielnie do nowych
prawd naukowych. W 1920 roku Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie nadał mu stopień doktora,
mimo że nie miał ukończonych studiów wyższych. W kilkudziesięciostronicowej rozprawie doktorskiej
opisał teorię analizy funkcjonalnej, nową dyscyplinę matematyki, która stała się źródłem inspiracji dla
uczonych wielu krajów. Praca została przetłumaczona na wszystkie najważniejsze języki świata.
5
656939519.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin