Haig Brian - Spisek.pdf

(1244 KB) Pobierz
1029853191.001.png
BRIAN HAIG, syn byłego sekretarza stanu USA Alexandra Haiga, jest absolwentem Akademii
Wojskowej West Point i zawodowym oficerem. Przed odejściem z armii po 22 latach służby, pełnił
funkcję asystenta szefa Kolegium Połączonych Sztabów.
Jego artykuły poświęcone zagadnieniom wojskowości i polityki ukazywały się m.in.
w The New York Timesie, USA Today i Harvard Journal. Haig występował też jako ekspert w
amerykańskiej telewizji. Uważany za „wschodzącą gwiazdę thrillera" i porównywany z Grisha-mem
i DeMille'm, debiutował w 2001 roku Tajną sankcją; potem ukazały się m.in. Spisek (2003), Koń
trojański (2003) i The Presidenfs Assassin (2005). .,
Polecamy powieści Briana Haiga
TAJNA SANKCJA
SPISEK ' J
KOŃ TROJAŃSKI ^
Strona internetowa Briana Haiga: ~^ www.brianhaig.com '
Brian
HĄIG
Spisek
Z angielskiego przełożył GRZEGORZ KOŁODZIEJCZYK
WARSZAWA 2006 i
Tytuł oryginału: THE KINGMAKER
Copyright © Brian Haig 2003 Ali rights reserved Published by arrangement with Warner Books
Inc., New Ywk Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz 2005
Copyright © for the Polish translation by Grzegorz Kołodziejczyk 2005
Redakcja: Halina Pękosławska
Ilustracja na okładce: Jacek Kopalski
Projekt graficzny okładki: Andrzej Kuryłowicz ISBN 83-7359-125-7
Dystrybucja
i™ i Firma Księgarska Jacek Olesiejuk
IJKl Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawa
tel./fax (22)-631-4832, (22)-632-9155, (22)-535-0557
www.olesiejuk.pl/www.oramus.pl
Wydawnictwo L & L/Dział Handlowy
Kościuszki 38/3, 80-445 Gdańsk tel. (58)-520-3557, fax (58)-344-1338
Sprzedaż wysyłkowa
Internetowe księgarnie wysyłkowe:
www.merlin.pl
www.ksiazki.wp.pl
WYDAWNICTWO ALBATROS
ANDRZEJ KURYŁOWICZ
adres dla korespondencji:
skr. poczt. 55, 02-792 Warszawa 78
Wydanie I
Skład: Laguna
Druk: OpolGraf S.A., Opole
Poświęcam Lisie, Brianowi, Patrickowi, Donnie i Annie ROZDZIAŁ 1
Dwóch rosłych żandarmów wojskowych wprowadziło więźnia, popchnęło na krzesło i
momentalnie przykuło go do stołu. Stół był przytwierdzony do posadzki, posadzka do więzienia, i tak
dalej.
--- Chłopcy, to nie jest potrzebne --- zwróciłem grzecznie uwagę. Zostałem beznamiętnie
zignorowany. --- Słuchajcie, to śmieszne --- powiedziałem, trochę bardziej zirytowany. --- Przecież
on się stąd nie wydostanie, a tym bardziej nie odejdzie na dwa kroki od więzienia, bo natychmiast
zostanie rozpoznany.
Straszyłem piórka, żeby zrobić wrażenie bardziej na więźniu niż na strażnikach.
Jestem prawnikiem. Nie jestem ponad takie rzeczy.
Sierżant żandarmerii wcisnął klucz do kajdanek do kieszeni i odparł:
--- Nic więźniowi nie dawać. Żadnych długopisów, ołówków, ostrych przedmiotów.
Pukaj pan, jak skończysz.
Przyglądał mi się dłużej, niż to było konieczne --- to spojrzenie miało oznaczać, że nie ma
dobrego zdania ani o mnie, ani o celu mojej wizyty. Podobnie zresztą jak ja, jeśli chodzi o to drugie.
Odpłaciłem mu takim samym zimnym spojrzeniem.
7
--- W porządku, sierżancie.
Żandarmi wymaszerowali z sali, a ja odwróciłem się do więźnia. Minęły ponad dwa lata, a
mimo to zmiany w jego wyglądzie były ledwie dostrzegalne --- włosy może nieco posiwiały.
Mężczyzna był wciąż bardzo atrakcyjny: ciemna czupryna, głęboko osadzone oczy. Niektóre kobiety
uważają ten typ urody za pociągający. Sylwetka sportowca nabrała miękkich konturów, ale szerokie
ramiona i wąskie biodra pozostały. Zawsze lubił pakować na siłowni.
Za to psychicznie najwyraźniej zamienił się w wypalony wrak: opuszczone ramiona, podbródek
na piersi, ręce zwisające bezwładnie wzdłuż boków. Niedobrze --- nic dziwnego, że zabrali mu
sznurówki i pasek.
Pochyliłem się i ścisnąłem go za ramię. :>
--- Bill, spójrz na mnie. ! < *'«¦ Nic.
Ścisnąłem mocniej.
--- Billy, do cholery, to ja, Sean Drummond. Weź się w garść i popatrz na mnie.
Nawet nie drgnął. Szorstkie odzywki nie przebiły się przez mur depresji --- może uderzyć w
łagodniejsze tony?
--- Billy, posłuchaj... Mary zadzwoniła dzień po twoim aresztowaniu i poprosiła mnie, żebym
zaraz tutaj przyjechał. Chce, bym cię reprezentował.
Tutaj, czyli do aresztu wojskowego, znajdującego się na tyłach Fort Leavenworth w Kansas.
Mary od dwunastu lat była żoną mężczyzny, do którego mówiłem --- generała brygady Williama
T. Morrisona, jeszcze do niedawna amerykańskiego attache wojskowego w naszej ambasadzie w
Moskwie.
Dzień po aresztowaniu, czyli dwie długie, podłe doby temu, stacja CNN powtarzała do
znudzenia zdjęcia amerykańskiego generała wywlekanego z drzwi moskiewskiej ambasady przez
gromadę agentów FBI w kamizelkach kuloodpornych; widać było wyraźnie twarz generała, na której
wściekłość walczyła z frustracją. Od tego czasu w gazetach
8
ukazały się niezliczone artykuły, opisujące ze szczegółami, jaki to z niego podły drań. Jeśli
doniesienia te były prawdą, siedziałem naprzeciwko najbardziej odrażającego zdrajcy od... cholera
wie, pewnie od zawsze.
--- Jak ona się czuje? --- wymamrotał.
--- Przyleciała wczoraj z Moskwy. Mieszka u ojca. Ponurym skinieniem głowy dał
znać, że przyjął to do
wiadomości.
--- Dzieci świetnie sobie radzą --- ciągnąłem. --- Jej ojciec ma dobre kontakty w Sidwell
Friends Academy, prywatnej szkole, do której chodzą dzieci sławnych ludzi. Jest nadzieja, że uda się
je tam wcisnąć.
Czy nie będzie lepiej, jak każę mu myśleć o żonie i rodzinie? Siedział zamknięty w specjalnym
skrzydle i zabroniono mu wszelkich kontaktów ze światem zewnętrznym: żadnych telefonów, listów,
kartek. Władze uznały, że odizolowanie ma zapobiec przekazaniu przez niego dalszych informacji i
odbieraniu zakamuflowanych wskazówek od rosyjskich mocodawców. Może i tak. Zapomnieli
wspomnieć, rzecz jasna, że taka towarzyska separacja doprowadzi go do tego, że rzuci się w ramiona
przesłuchujących i zacznie paplać jak dziecko.
Założyłem nogę na nogę.
--- Bill, zastanówmy się spokojnie. To są diabelnie ciężkie zarzuty. Częściej wygrywam, niż
przegrywam, ale znajdziesz wielu adwokatów lepszych ode mnie. Mogę ci kilku wymienić, jeśli
chcesz.
W odpowiedzi usłyszałem szurnięcie nogami. O czym on myślał?
Powinien się zastanawiać, czemu nie bajeruję go na potęgę. Większość facetów na moim
miejscu machałoby ramionami, przechwalało się i błagało go, żeby pozwolił
się reprezentować.
O takich jak on adwokaci śnią po nocach i doznają orgazmu. Jak sądzicie, ilu generałów zostaje
oskarżonych o zdradę
9
swojego kraju? Sprawdziłem to, zanim przyleciałem do Kansas --- ostatnim był
Benedict Arnold, i nie zapominajcie, że prysnął do Anglii przed procesem, zatem nikt nawet nie
uszczknął sprawy. Morrison wciąż milczał, więc powiedziałem:
--- Jeśli chcesz wziąć mnie pod uwagę, to przypominam, że znam ciebie i twoją żonę. To dla
mnie sprawa osobista. Włożę w obronę serce i duszę.
Poczekałem, aż ta informacja wsączy się do jego głowy... i nic.
--- Słuchaj, czy jest ktoś, kogo byś wolał? Po prostu powiedz. Nie poczuję się dotknięty. Do
diabła, nawet pomogę to załatwić.
Naprawdę bym tak zrobił. Włożyłbym w to serce i duszę. Nie przyjechałem dlatego, że on mnie
poprosił, ale dlatego, że Mary mnie o to błagała. A jeśli chcecie poznać całą prawdę, stawiało mnie
to w sytuacji konfliktowej, bo ona i ja byliśmy kiedyś... jak by to delikatnie ująć? Związani. O co
chcecie się założyć, że to adwokat jako pierwszy wypowiedział to słowo w ten właśnie sposób?
Należeli do tego samego klubu szachowego? A może mieli burzliwy romans, trwający
niewiarygodne trzy lata?
Tak, a propos ostatniego punktu.
Usta Billa poruszyły się nieznacznie.
--- Przepraszam... co mówiłeś?
--- Powiedziałem, że chcę ciebie.
--- Jesteś pewien, Billy? Pokiwał głową.
--- Cholera jasna, powiedz do mnie Billy jeszcze raz, a wylądujesz na podłodze.
Wciąż jesteś majorem, a ja generałem, kretynie jeden.
No właśnie... to była szczypta dawnego Williama Morri-sona, którego znałem i nie cierpiałem.
Byłem starym kumplem od poduszki jego żony i wierzcie mi, coś takiego nie wiąże ze sobą facetów. I
tak nie bylibyśmy kolegami, bo on był
generałem, a ja majorem, a w armii to przeszkoda nie do 10
pokonania. Poza tym William T. Morrison był zarozumiałym, wymuskanym kutafonem ---
o czym Mary myślała, kiedy za niego wychodziła?
Mogła wybrać o wiele lepiej. Na przykład mnie.
Sięgnąłem do aktówki i wyciągnąłem kilka arkuszy papieru.
--- Dobra, podpisz formularze. Ten pierwszy to wniosek do JAG, żeby wyznaczyli mnie na
twojego adwokata. Drugi to zezwolenie dla mnie, żebym mógł wertować twoje akta i wszystko, co
ciebie dotyczy. --- Wyciągnąłem pióro. --- Najpierw obiecaj, że nie przebijesz tym siebie albo nie
zrobisz czegoś w tym guście.
Wyrwał mi pióro z ręki, maznął swoje nazwisko na obu formularzach, a potem rzucił we mnie
piórem.
--- Dzięki --- wymamrotałem.
--- Odpierdol się, Drummond --- mruknął. --- To znaczy... niech cię szlag.
Sprawy przybierały chyba dobry obrót, no nie?
--- Przyznałeś się już do czegoś? --- zapytałem.
--- Nie, oczywiście, że nie. Bierzesz mnie za jakiegoś skretyniałego dupka, czy co?
Facet ma na sobie paskudny pomarańczowy kombinezon i jest przykuty do stołu w więzieniu o
podwyższonym rygorze. Czy to może być poważne pytanie?
--- I niech tak zostanie --- powiedziałem. --- Nie puszczaj pary z ust, jeśli mnie przy tym nie
będzie. Nie rób żadnych aluzji, uników, zwodów. Bez względu na to, czy jesteś winny, czy nie,
twoim jedynym atutem jest to, co masz zamknięte w głowie, i musimy to zachować. Rozumiesz?
--- Drummond, to moje poletko, zapomniałeś o tym? Czy jakiś tępy głupek ma mi mówić, jak to
się robi? Wykołuję każdego fajfusa, którego tu sprowadzą.
Szorstka jak papier ścierny arogancja, którą tak dobrze pamiętałem, zdecydowanie wychodziła
na wierzch. Dobrze to czy źle?
11
Odsunąwszy na bok inne względy, uznałem, że to dobrze, że obudziła się w nim siła ducha.
Jeszcze przed chwilą był skorupą ze skłonnościami samobójczymi i istniało niebezpieczeństwo, że
jeśli nic nie zapełni tej próżni, próżnia wessie go w całości.
Tak czy owak spełniłem swój obowiązek. Udzieliłem ostrzeżenia, a teraz nadszedł
czas, by dokończyć przemowę.
--- Armia ma trzydzieści dni na formalne przedstawienie ci oskarżenia i ściągnięcie nas do sądu,
gdzie będziemy musieli powiedzieć, czy przyznajesz się do winy, czy nie. Mniej więcej miesiąc
później rozpocznie się proces. Jeśli uznają cię za winnego, wkrótce potem zostanie ogłoszony wyrok.
Czy muszę ci mówić, jaka jest najwyższa kara za zdradę? --- To był zakamuflowany wywiad, do
którego my, adwokaci, uciekamy się w przypadku, gdy klient jest dupkiem. Bill zmarszczył brwi i
pokręcił głową. --- Powiem ci teraz, jak się do tego zabierzemy
--- ciągnąłem. --- Znajdę pomocnika mówiącego po rosyjsku i urządzimy tu satelitarne biuro.
Potem zacznę gromadzić dowody. Rozumiesz, jak to przebiega?
--- Oczywiście.
--- Sprawy o szpiegostwo są, jak by to powiedzieć... inne. To będzie przeciąganie liny.
Bill skinął głową, że rozumie, choć w gruncie rzeczy gówno rozumiał. Czekało go odkrycie, że
jego los zależy od tajnych informacji, których najbardziej zatwardziałe agendy rządowe będą bronić
Zgłoś jeśli naruszono regulamin