Lepsza oferta.pdf

(251 KB) Pobierz
688266360 UNPDF
Diana Williams - LEPSZA OFERTA
688266360.001.png
Oto moje tłumaczenie fika Diany Williams „A Better Offer”, chyba mojej ulubionej
autorki fików HP. Tych, którym język deszczowego Albionu nie jest obcy, gorąco
zachęcam do czytania jej twórczości w oryginale; na jej stronie diana.slashcity.com
znajdziecie mnóstwo yaoiowatych fików nie tylko z HP. Można też wysłać opinię o jej
twórczości na adres diana@slashcity.com
Jeśliby ktoś chciał się włączyć w tłumaczenie jej fików, zastrzegam sobie prawo do
„The Courtship of Harry Potter” i „Convenient Marriage”. I to by było na tyle…
miłego czytania życzę :)
Severus Snape siedział na jednym z krzeseł w gabinecie Dyrektora, niecierpliwie
wybijając rytm palcami na jego oparciu. Na jego kolanach leżał zwój pergaminu - list,
którego skomponowanie zabrało mu lwią część nocy. Pozostałą jej część spędził
układając to, co zamierzał powiedzieć Dubledorowi, starając się znaleźć odpowiednie
słowa, by przekonać Dyrektora o jego determinacji bez zbytniego ujawniania swoich
ukrytych motywów.
-Ach, Severus! - Dumbledore uśmiechnął się szeroko, wchodząc do gabinetu. -
Przykro mi, że musiałeś czekać. Było trochę zamieszania z formularzami zgody na
wiosenną wycieczkę Harry’ego… Najwyraźniej nie zostały wysłane razem z uczniami,
kiedy wyjechali na święta, więc musieliśmy postarać się o specjalne sowy, żeby je
dostarczyć, potem nie mogliśmy znaleźć listy uczniów, którzy zapisali się na wycieczkę
i Harry musiał wrócić do siebie i ją znaleźć, i… - Dumbledore przerwał i zaśmiał się
cicho. - I teraz zanudzam cię na śmierć, prawda, drogi chłopcze?
Snape zdecydował się nie odpowiadać, jednak jego ręka zacisnęła się na zwoju na
wspomnienie imienia Harrego Pottera.
Dumbledore usiadł na swoim krześle. - Cóż, wszystko zostało załatwione, więc teraz
pozostała tylko kwestia znalezienia drugiego opiekuna. Doprawdy, nie miałem pojęcia,
że aż tylu z naszych uczniów będzie zainteresowanych wyprawą do świata Mugoli!
Chociaż muszę przyznać, że te… jak Harry to nazwał? Parki rozrywki brzmią
wyjątkowo interesująco.
- Rzeczywiście - stwierdził sucho Snape, w duchu wstrząsając się na wspomnienie
entuzjastycznego opisu wspomnianego parku dokonanego przez Pottera podczas
ostatniego zebrania grona pedagogicznego. - Może ty powinieneś się zgłosić, Albusie?
Dumbledore wyglądał na zachwyconego tym pomysłem.
- Być może się zgłoszę. Doskonała sugestia, Severusie. - Rozsiadł się w swoim fotelu.
- Mówiłeś, że jest coś, co chciałbyś ze mną omówić, tak?
- Tak. - Oczekiwany moment nadszedł i Snape odetchnął głęboko przed rozpoczęciem
swojej przemowy. - Albusie, przez ostatnie dwadzieścia lat miałem raczej wątpliwe,
żeby nie powiedzieć prawie niemożliwe, zadanie przekazania znajomości eliksirów
niewdzięcznym i rozpaczliwie nieudolnym uczniom…
- I wykonałeś kawał dobrej roboty, Severusie - powiedział Dumbledore ciepło. -
Herbaty?
- Nie, dziękuję, Albusie - Snape stłumił irytację z powodu wejścia mu w słowo. - I
mam nadzieję, że nie chwalę się bezpodstawnie, twierdząc, że byłem w stanie do
pewnego stopnia wykonać to zadanie…
- Oczywiście, że nie, Severusie - odpowiedział uspokajająco Dumbledore, popychając
w jego kierunku filiżankę herbaty. - Cukru?
 
- Nie, dziękuję. - Snape zmarszczył lekko brwi, próbując sobie przypomnieć, w którym
miejscu jego mowy Dumbledore znowu mu przerwał. Wykonać zadanie. W porządku .
- …i będę ci zawsze niezmiernie wdzięczny, Albusie, za twoje wsparcie i wiarę we
mnie…
- Nonsens, Severusie. Od początku wiedziałem, że będziesz dobrym nauczycielem i że
twój wkład w pokonanie Voldemorta będzie nieoceniony. Herbatnika?
- Nie. Dziękuję. - Snape wziął głęboki, uspokajający wdech i zaczął kontynuować. - W
każdym bądź razie, uważam, że nadszedł czas, abym rozważył inne sposoby
zapełnienia mojego czasu…
- Cukierka? - spytał Dumbledore, popychając w jego kierunku naczynie ze słodyczami.
- Do cholery, Albusie! - warknął Snape. - Czy mógłbyś choć raz dać mi przebrnąć
przez moje przemówienie? Pracowałem nad nim prawie całą noc!
Bystry wzrok Dumbledore’a nagle spoczął na jego twarzy i Snape wiedział, że
Dyrektor czyta z niego jak z otwartej księgi.
- Nie ma potrzeby, Severusie. - powiedział cicho. - Znam przyczynę twojego
przemówienia. Chcesz złożyć rezygnację.
- Tak - odparł Snape, oddychając z ulgą. Stało się i nie ma już odwrotu. Był
zaskoczony czując konsternację na równi z ulgą, ale szybko położył na biurku
pergaminowy zwój. - To jest mój list, który, jak mniemam, usatysfakcjonuje zarówno
ciebie jak i Szkolną Radę. I jeśli to byłoby wszystko… - wstał, chcąc uciec póki
jeszcze był wstanie powstrzymać się przed zabraniem zwoju.
- Dlaczego?
Pytanie Dumbledora zatrzymało go w połowie drogi do wyjścia. Odwrócił się,
podnosząc jedną brew. - Przepraszam, ale nie…
- Spytałem „dlaczego”, Severusie. Chyba nie jest rzeczą dziwną zadanie tego pytania
nauczycielowi chcącemu zrezygnować z pracy w Hogwarcie? - Dumbledore pochylił
głowę w jego kierunku. - Usiądź, dziecko, i wypij swoją herbatę.
Snape niechętnie wrócił na swoje miejsce i podniósł swoją filiżankę.
- A teraz - zaczął Dumbledore - jestem pewien, że wiesz, jaką niespodzianką jest to dla
mnie. Myślałem, że jesteś… - urwał i Snape praktycznie widział, jak stara się znaleźć
bardziej odpowiednie słowo niż „szczęśliwy” - …zadowolony ze swojego życia w
Hogwarcie.
Snape miał już przygotowaną odpowiedź.
- Dostałem od pewnego prywatnego przedsiębiorstwa ofertę objęcia pozycji
kierownika działu badań nad eliksirami. Większe niż właściwe wynagrodzenie,
możliwość wybrania własnego zespołu i nieograniczone środki na badania. To
niewiarygodna oferta, Albusie.
Dumbledore pokiwał głową. - Rzeczywiście brzmi wspaniale, ale jaki jest prawdziwy
powód twojej chęci opuszczenia Hogwartu?
Ręka Snape’a zacisnęła się wokół filiżanki z herbatą, po czym ostrożnie odstawił ją na
biurko. Cholerny Albus Dumbledore jak zawsze zmierza do sedna sprawy, nie
pozwalając mi chociaż raz wybrać łatwiejszej drogi.
- Znasz prawdziwy powód - powiedział zrezygnowanym tonem. Oczywiście, że
Dumbledore wiedział. W końcu był tam od początku, czyż nie?
Dumbledore pokiwał głową.
- Harry.
- W rzeczy samej, Harry. - Snape odwrócił głowę od Dyrektora i jego zdecydowanie
zbyt dużo wiedzących oczu i niewidzącym wzrokiem spojrzał przez okno,
wspominając wydarzenia sprzed czterech lat…
 
To była cholernie ostra zima, która rozpoczęła się od wyjątkowo wczesnej zamieci
śnieżnej w październiku i potem trzymała ostro nie dając żadnej nadziei na to, że
zelżeje. Sami-Wiecie-Kto, szeptali ludzie. Nie było już żadnych wątpliwości, że
Voldemort powrócił, nie w momencie, gdy praktycznie nie było tygodnia, w którym
nie doniesiono by o kolejnym ataku jego Śmierciożerców. Fudge został zdemaskowany
jako zdrajca i stronnik Voldemorta i przebywał na wolności gdzieś na wsi, podczas
gdy nowy Minister Magii, Artur Wesley, próbował na nowo zespolić spanikowaną
społeczność czarodziejów. Zastępy Aurorów powiększyli nowi absolwenci Hogwartu,
między innymi Ron Wesley, Hermiona Granger i Draco Malfoy. Przejście tego
ostatniego na stronę Światła zaskoczyło praktycznie wszystkich, oprócz, oczywiście,
Dumbledora i Snape’a.
Harry Potter został w Hogwarcie jako dowódca nowo utworzonej Grupy Specjalnej,
której zadaniem było śledzenie ruchów Voldemorta i przewidywanie następnych. Praca
ta wymagała by Potter, dowódca grupy, i Snape, jego główny szpieg, dość ściśle ze
sobą współpracowali. A tarcie, które było między nimi od zawsze, połączone z
napięciem spowodowanym prawie nieustannymi atakami Voldemorta, uczyniło całą
sytuację dość wybuchową, żeby wyrazić się możliwie najoględniej. I kiedy pewnego
popołudnia dowiedzieli się, że Snape mógł zostać zdemaskowany jako szpieg, jego
upór by jednak odpowiedzieć na ostatnie wezwanie Czarnego Lorda spowodował, że
napięcie między nimi osiągnęło szczyt i przerodziło się w gwałtowną kłótnię.
Kłótnię, która zakończyła się dość nagle i niespodziewanie gdy Potter złapał Snape’a,
przyciągnął go do siebie i mocno pocałował. Snape’a zamurowało ze zdumienia do
momentu, gdy Harry zaczął się do niego odsuwać, wtedy bowiem otoczył ramionami
młodszego czarodzieja i zaczął z pasją oddawać pocałunek, aż obaj byli bez tchu.
Bez tchu i pobudzeni. Koniec końców skończyli w sypialni Snape’a, nadzy,
kontynuując walkę na jego łóżku. Snape próbował pożreć swego młodego kochanka,
całując i liżąc każdy centymetr kwadratowy jego cudownego ciała, podczas gdy Harry
wykrzykiwał ochrypłym głosem słowa zachęty. Potem Snape wziął go w usta i wyssał
aż do ostatniej kropli, a następnie wszedł w niego i doprowadził ich obu do utraty
świadomości.
Później, kiedy doprowadzali się do porządku i ścielili łóżko, Harry przyznał, że to był
jego pierwszy raz z mężczyzną. To doprowadziło do kolejnej gwałtownej kłótni;
Snape żądał od niego odpowiedzi na pytanie, co on sobie myślał, oddając dziewictwo
swojemu zakichanemu byłemu Mistrzowi Eliksirów, a Harry odkrzykiwał, że to było
jego dziewictwo i, do jasnej ciasnej, mógł je oddać komu tylko chciał. Koniec nastąpił,
gdy Snape leżał płasko na plecach z penisem Harry’ego w środku swojego tyłka i z
gwiazdami eksplodującymi przed oczami.
To ustaliło tryb ich postępowania: kłótnie przeplatane gwałtownym seksem. Snape
wiedział, że to nic poważnego, i że z całą pewnością nie była to miłość; to był po
prostu sposób na ulżenie swojemu napięciu. Sposób, w jaki dwaj towarzysze broni
dawali upust swoim frustracjom w czasie ponurej wojny. Nie był więc zaskoczony,
kiedy po tym, jak pokonali Voldemorta, Harry odszedł nie oglądając się wstecz.
Snape oczywiście został w Hogwarcie; miał obowiązki do wykonania i nie mógł
zacząć włóczyć się po świecie. Dumbledore na nim polegał i tak wielu osieroconych i
zdruzgotanych Ślizgonów potrzebowało jego uwagi, że nie mógł odejść z Potterem,
nawet jeśli to spojrzenie Harry’ego, gdy odchodził, naprawdę znaczyło „chodź ze
mną”, jak Snape przez chwilkę myślał. On z kolei też nie mógł poprosić Harry’ego,
żeby został; cokolwiek między nimi było, cokolwiek te sześć miesięcy znaczyło, nie
 
oznaczało to, że mieli jakiekolwiek prawo żądać czegokolwiek od drugiego.
Snape został i był zbyt zajęty, żeby tęsknić za Harrym Potterem - tak przynajmniej
próbował sobie wmówić. Wielu uczniów straciło w czasie wojny rodziców i
rodzeństwo, i to po obu walczących stronach, także poprzedni podział na Domy
musiał zostać przezwyciężony, w przeciwnym bowiem razie Hogwartowi groził
rozpad. Snape, Ślizgon, który okazał się być szpiegiem strony Światła, był jednym z
głównych punktów w planie Dumbledora i, jak zawsze, poddał się machinacjom
Dyrektora. A fakt, że to wymagało od Snape’a ponownego zrozumienia, kim tak
naprawdę jest, skoro słowa „Śmierciożerca” i „szpieg” nie stanowiły już dłużej opisu
jego obowiązków, absorbował resztę jego czasu i energii. Nie byłoby więc niczym
zaskakującym, gdyby zdołał kompletnie zapomnieć o Harrym Potterze.
I zdołałby, gdyby nie cholerny los, który robił wszystko, żeby na każdym kroku
przypominać mu o Potterze. Miesiąc po jego odjeździe Snape otworzył „Proroka
Codziennego” i znalazł dość długi artykuł na temat podróży Harry’ego do Egiptu (jak
się okazało, odwiedzał Billa Wesleya i jego rodzinę) i jego spotkania z mumią. Całej
historii towarzyszyło zdjęcie przedstawiające uśmiechającego się z zawstydzeniem
Harry’ego, podczas gdy piękna, młoda czarownica, którą ocalił z rąk mumii, wisiała na
jego ramieniu, wpatrując się w niego adorującym wzrokiem. W następnym miesiącu
była Transylwania i zwrócenie skradzionego smoka, i ktoś wyglądający zaskakująco
jak Wesley znajdujący się podejrzanie blisko Harry’ego.
Snape natychmiast anulował swoją prenumeratę „Proroka Codziennego”.
Nie, żeby to cokolwiek zmieniało. Albus był zdecydowanie zbyt chętny, by dzielić się z
nim swoim egzemplarzem, nie wspominając już o omawianiu podczas kolacji wypraw
Harry’ego (w najdrobniejszych szczegółach) z pozostałymi członkami grona
pedagogicznego, którzy najwyraźniej wszyscy jak jeden mąż należeli do fanclubu
Harry’ego Pottera. Jakby tego nie było dość, Remus Lupin powrócił do Hogwartu
jako nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, a Syriusz Black pojawiał się w
rozpaczliwie regularnych odstępach czasu, potwierdzając plotki, że byli kochankami.
Ich ciągłe nadawanie o Potterze sprawiało, że gdy tylko kończył jeść, chronił się w
pokoju nauczycielskim.
Dopóki pokój nauczycielski również nie zaczął cierpieć na podobną Potterowską
Inwazję. Niektórzy nauczyciele, odznaczający się wstrząsającym gustem i opłaconą
prenumeratą tygodnika „Czarownica”, zaczęli rozrzucać egzemplarze tego czasopisma
po całym pokoju. Snape zakrztusił się kawą, kiedy rozpoznał twarz pod nagłówkiem
„Harry Potter - bokserki czy slipki?”. Mógł sam odpowiedzieć na to pytanie, ale był
zbyt zajęty wpatrywaniem się w głupio uśmiechniętą, młodą czarownicę wiszącą na
ramieniu Harry’ego. Potem rozkoszował się metodycznym darciem na kawałki każdej
strony z osobna i paleniem resztek w kominku.
Niestety, to nie rozwiązało problemu, jako że czasopisma nadal pojawiały się w pokoju
nauczycielskim. Twarz Pottera ukazywała się na okładce z zastraszającą regularnością,
zawsze razem z plotkami na temat ostatniej czarownicy lub czarodzieja
dotrzymującego mu towarzystwa i ankietami z bezmyślnymi pytaniami typu „Czego
Harry szuka w partnerze?” i „Co kręci Harry’ego poza łóżkiem?”. Snape nie
potrzebował swojego żałośnie niskiego wyniku w quizie, żeby wiedzieć, że nie ma
zielonego pojęcia. Jego kominek w ciągu ostatnich trzech lat był używany z
przerażającą regularnością.
I wtedy, zupełnie nagle, Harry z powrotem wkroczył do Hogwartu. Szczęka Snape’a
prawie uderzyła o podłogę, kiedy zobaczył Pottera siedzącego przy stole
nauczycielskim podczas pierwszego wieczoru nowego roku szkolnego. Kiedy
Dumbledore niedbale oznajmił, że Harry będzie nowym nauczycielem
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin