STAN WOJENNY W KABULU
przełożyła Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak
Warszawa 2003
Tytuł oryginału francuskiego La martial a Kaboul
Projekt graficzny
Beata Kulesza-Damaziak
Zdjęcie na okładce Thierry Vasseur
Korekta
Ewa Biernacka
© Éditions Gérard de Villiers, Paris
© for the Polish edition by Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Warszawa 2003
© for the Polish translation by Krystyna Szeżyńska-Maćkowiak, Warszawa 2003
ISBN 83-7163-356-4
Wydawnictwo Książkowe Twój Styl
Wydanie pierwsze
Skład i łamanie: Enterek, Warszawa
Druk i oprawa: Rzeszowskie Zakłady Graficzne S.A.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Na tle błękitnego nieba rysowały się wyraźnie białe sylwetki olbrzymich czterosilnikowych iłów 96 w barwach radzieckich. Przed chwilą oderwały się od ziemi i powoli wznosiły się nad Kabul, raz po raz wystrzeliwując flary. Stingersy mudżahedinów rozpryskiwały się jak sztuczne ognie w białej smudze tuż za nimi.
Obie maszyny, z grupy tworzącej radziecki most powietrzny, wystartowały w odstępie kilku minut, chwilę przed lądowaniem tupolewa 154, rejsowego samolotu afgańskiego z Delhi - jedynego normalnego połączenia ze światem. Pasażerowie spieszyli ku wejściu do nędznego i zimnego hangaru, nie wiedzieć czemu zwanego portem lotniczym, pilnowanego przez obdartych żołnierzy o tępych spojrzeniach. Żołd w wysokości 3000 afgani za niski był, żeby żyć, za wysoki, żeby umrzeć z głodu. Prócz Afgańczyków w turbanach i kilku Hindusów wysiadła z samolotu wysoka dziewczyna o jasnych kręconych włosach, z torbą pełną aparatów fotograficznych, ubrana w dżinsy, długą pikowaną kurtkę i krótkie skórzane botki. Jeden z żołnierzy dał jej znak, by nie stała w kolejce, i wziął jej paszport.
6 STAN WOJENNY W KABULU
Specjalne służby afgańskie Khademat Etaalat Damiani.
Podał go siedzącemu w drewnianej kabinie policjantowi kontrolującemu dokumenty podróżnych. Ten spojrzał na pierwszą stronę i napisał na kartce: Jennifer Stanford, narodowość australijska, zawód - fotoreporter. Sprawdził wizę i z uśmiechem zwrócił paszport właścicielce. Od wielu tygodni, poza Hindusami mieszkającymi w Kabulu, jedynymi ryzykującymi przyjazd do Afganistanu obcokrajowcami byli dziennikarze, którym zresztą nieczęsto wydawano wizy.
Jennifer Stanford zaczęła rozglądać się za swoimi bagażami, obserwowana przez włóczących się po lotnisku, nieufnych wobec wszystkiego, co przybywało z zewnątrz, dryblas...
gosiadabrowska