F.Kafka Proces.pdf

(1335 KB) Pobierz
644810533 UNPDF
FranzKaa
Proces
644810533.007.png
Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment
pełnej wersji całej publikacji.
Aby przeczytaæ ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj .
Niniejsza publikacja mo¿e byæ kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wył¹cznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym mo¿na
jakiekolwiek zmiany w zawartoœci publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania siê jej
od-sprzeda¿y, zgodnie z regulaminem serwisu .
Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie
internetowym BooksLand.com.pl .
CopyrightbyNetpressDigitalSp.zo.o.
www.nexto.pl
Rozdzia³pierwszy
AresztowanieRozmowaz
pani¹GrubachPotempanna
Bürstner
KtośmusiałzrobićdoniesienienaJózefaK.,bomimożeniczłegoniepopełnił,
zostałpewnegorankapoprostuaresztowany.KucharkapaniGrubach,jego
gospodyni,przynoszącamuśniadaniecodziennieokołoósmejgodzinyrano,tym
razemnieprzyszła.Tosiędotychczasnigdyniezdarzyło.K.czekałjeszczechwilę,
widziałzeswegołóżkastarąkobietęzprzeciwka,któraobserwowałagoz
niezwykłąciekawością,potemjednakgłodnyizdziwionyzadzwonił.Natychmiast
ktośzapukałiwszedłmężczyzna,któregojeszczenigdywtymmieszkaniunie
widział.Byłwysmukły,ajednaksilniezbudowany,miałnasobieczarneobcisłe
ubraniepodobnedostrojupodróżnego,zaopatrzonewróżnekieszenie,fałdy,
guzikiisprzączkiorazpasek,takżewyglądałonadzwyczajpraktycznie,mimoiż
niebyłojasne,doczegobymogłosłużyć.
—Kimpanjest?–zapytałK.inatychmiastpodniósłsięwłóżku.
Mężczyznajednakzbyłtomilczeniem,jakgdybyitaktrzebabyłopogodzićsięz
jegoobecnością,ispytałtylko:
—Pandzwonił?
—NiechmiAnnaprzyniesieśniadanie–powiedziałK.istarałsiętymczasem,
milczącinatężającuwagę,dociec,kimwłaściwiejestówczłowiek.Aletennieliczył
sięzjegociekawością,leczpodszedłdodrzwi,którenapółuchylił,abykomuś,kto
widoczniestałtużzanimi,powiedzieć:
—Onchce,byAnnaprzyniosłamuśniadanie.
Wprzyległympokojudałsięsłyszećchichot,alesądzączgłosu,trudnobyło
poznać,czytośmiałasięjednaosoba,czywięcej.Choćobcyczłowieknie
dowiedziałsięwłaściwienic,czegobyjużprzedtemniewiedział,zwróciłsiędoK.,
oznajmiając:
—Tojestniemożliwe.
—O,tocośnowego–powiedziałK.,wyskoczyłzłóżkaiwdziałszybkospodnie.
–Chcęjednakzobaczyć,ktotamjestwsąsiednimpokoju,apaniGrubachodpowie
2
644810533.008.png 644810533.009.png 644810533.010.png
CopyrightbyNetpressDigitalSp.zo.o.
www.nexto.pl
mizatozakłóceniespokoju!–Wprawdzienatychmiastuczuł,żeniepowinienbył
tegogłośnomówićiżeprzeztouznajedopewnegostopniaprawonieznajomego
donadzoru,jednakniewydawałomusiętoterazważne.Wkażdymrazietakto
widocznienieznajomyzrozumiał,gdyżpowiedział:
—Niezechciałbypanraczejtuzostać?
—Niechcęanituzostać,anizpanemrozmawiać,dopókipanmisięnie
przedstawi.
—Niemiałemniczłegonamyśli–rzekłnieznajomyiotworzyłteraz
dobrowolniedrzwi.Sąsiednipokój,doktóregoK.wszedłwolniej,niżchciał,
wyglądałnapierwszyrzutokaprawietaksamojakpoprzedniegowieczora.Byłoto
mieszkaniepaniGrubach.Możewtymprzeładowanymmeblami,makatami,
porcelanąifotogra ¤ amipokojubyłodziśniecowięcejmiejscaniżzazwyczaj,ale
niemożnategobyłozauważyćodrazu,tymbardziejżegłównazmianapolegałana
obecnościjakiegośmężczyzny,siedzącegoprzyotwartymokniezksiążką,znad
którejterazpodniósłgłowę.
—Powinienpanbyłzostaćwswoimpokoju!CzyFranciszekpanutegonie
powiedział?
—Aleczegopanchceodemnie,ulicha?–rzekłK.,wodzącoczamiodnowego
nieznajomegodotego,któregonazwanoFranciszkiem,aktóryzostałwdrzwiach.
Przezotwarteoknoznowuwidaćbyłowprzeciwległejkamienicystarąkobietę,
którazprawdziwiestarcząciekawościąpodeszładookna,abywdalszymciągu
wszystkiemusięprzypatrywać.
—AleżchcęwidziećpaniąGrubach–powiedziałK.,zrobiłruch,jakbysię
wyrywałobuludziom,którzystaliprzecieżdalekoodniego,ichciałpójśćdalej.
—Nie–rzekłczłowiekprzyoknie,rzuciłksiążkęnastolikiwstał.–Niewolno
panuodejść,panjestprzecieżaresztowany.
—Taktowygląda–rzekłK.–Alezaco?–spytałpochwili.
—Tegopanuniemożemypowiedzieć.Proszępójśćdoswegopokojuiczekać.
Wdrożonojużdochodzenieiwswoimczasiedowiesiępanowszystkim.
Wychodzęjużpozainstrukcje,rozmawiajączpanemtakuprzejmie.Ale
spodziewamsię,żetegoniesłyszyniktopróczFranciszka,atenjestwbrew
wszelkimprzepisomażnadtogrzecznywobecpana.Jeślipandalejbędziemiałtyle
szczęścia,ileobecnieprzywyznaczaniustrażników,tomożepanbyćcałkiem
spokojny.
K.chciałusiąść,leczzauważył,żewcałympokojuniebyłomiejscadosiedzeniaz
wyjątkiemkrzesłaprzyoknie.
—Pansięjeszczesamprzekona,jakdalecetowszystkojestprawdą–
powiedziałFranciszekizbliżyłsiędoniegowrazzdrugimmężczyzną.
ZwłaszczatenostatniprzewyższałznacznieK.wzrostemiklepałgorazporaz
poramieniu.ObajzbadalikoszulęnocnąK.iorzekli,żeterazbędziemusiałwłożyć
owielegorszą,ależeonitękoszulę,jakicałąjegopozostałąbieliznę,przechowająi
zwrócą,jeślijegosprawawypadniepomyślnie.
—Lepiejbędzie,jeślipanoddaterzeczynamaniżelidomagazynu–
powiedzieli–bowmagazyniezdarzająsięczęstosprzeniewierzeniaioprócz
3
644810533.001.png 644810533.002.png 644810533.003.png
CopyrightbyNetpressDigitalSp.zo.o.
www.nexto.pl
tegosprzedajesiętampojakimśczasiewszystkieprzedmioty,bezwzględunato,
czydochodzeniejestjużukończone,czynie.Ajakdługotrwajątegorodzaju
procesy,zwłaszczawostatnichczasach!Dostałbypancoprawdawkońcupewną
sumęzesprzedaży,alesumatajestpopierwszeniewielka,boprzywyprzedaży
rozstrzyganietylewysokośćcenywywoławczej,ilewysokośćłapówki,podrugie
zaśkwotata,jakdoświadczenieuczy,malejedalejzrokunarok,przechodzącz
rękidoręki.
K.niezwracałprawieuwaginaterady;prawadysponowaniawłasnymirzeczami,
prawa,któremożejeszczeposiadał,nieceniłwysoko,owieleważniejszebyło,aby
zdaćsobiesprawęzeswegopołożenia.Wobecnościjednaktychludziniemógłsię
nawetzastanowić,potrącanycochwilaniemalpoprzyjacielskubrzuchemjednego
zestrażników–moglitobyćchybatylkostrażnicy–alegdypodnosiłwzrok,
widziałzupełnieztymgrubymciałemnieharmonizującąsuchąkościstątwarzz
grubym,wbokskrzywionymnosem,twarz,któraponadjegogłowąporozumiewała
sięspojrzeniemztowarzyszem.Cotobylizaludzie?Oczymmówili?Jakiejwładzy
podlegali?K.żyłprzecieżwpaństwiepraworządnym,wszędziepanowałpokój,
wszystkieprawabyłyprzestrzegane.Ktośmiałgowewłasnymmieszkaniu
napadać?Zawszebyłskłonnywszystkolekkotraktować,wierzyćtemu,co
najgorsze,dopierokiedyononańspadło,niezabezpieczaowaŇsięnaprzyszłość,
choćbyzewsządgroziłyniebezpieczeństwa–wtymjednakwypadkuniewydawało
musiętowłaściwe.Możnabyłowprawdziewziąćtowszystkozażart,grubyżart,
którymuzniewiadomychpowodów,możezokazjijegodzisiejszejtrzydziestej
rocznicyurodzin,spłatalijegokoledzyzbanku.Tobyłonaturalniemożliwe.Imoże
wystarczyłotylkoroześmiaćsięstrażnikomwtwarz,abyionisięroześmiali,może
tobylitylkoposłańcyzroguulicy–wistociebylitrochędonichpodobni–mimo
tobyłodpierwszejchwili,niemalodkądspostrzegłstrażnikaFranciszka,
zdecydowanyniewypuszczaćzrękiżadnegoswegoatutu.Ztego,żepóźniej
powiedzą,iżnierozumiesięnażartach,niewielesobierobił,Coprawda,niebyłow
jegozwyczajuwyciągaćnaukzdoświadczenia–dobrzesobieprzypominałpewne
sameprzezsięnicnieznaczącewypadki,wktórychinaczejniżjegoznajomi,
świadomieibeznajmniejszejtroskiomożliwenastępstwazachowałsięostrożniei
zatowrezultaciezostałukarany.Toniepowinnobyłosiępowtórzyć,przynajmniej
tymrazem.Jeślitobyłakomedia,byłzdecydowanywziąćwniejudział.
Naraziebyłjeszczewolny.
—Przepraszam–rzekłiszybkoprzeszedłpomiędzystrażnikamidoswego
pokoju.
—Wyglądanarozsądnego–usłyszałzasobąuwagęstrażników.
Wswoimpokojunatychmiastotworzyłgwałtownieszu ª adybiurka.Wszystko
leżałotamwnajwiększymporządku,alewłaśnielegitymacji,którychszukał,nie
mógłwzdenerwowaniuznaleźć.Wkońcuznalazłswojąkartęrowerowąichciałz
niąpójśćdostrażników,leczpotemwydałmusiętenpapierzbytbłahyipo
dalszychposzukiwaniachznalazłwreszcieswojąmetrykę.Gdywróciłdo
sąsiedniegopokoju,otworzyłysięwłaśniedrzwinaprzeciwko,chciałanimiwejść
paniGrubach,Widziałjątylkokrótkąchwilę,bozaledwiepoznałaK.,zmieszałasię
4
644810533.004.png 644810533.005.png 644810533.006.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin