Waverly Shannon - Przystań nad Urwiskiem.pdf

(799 KB) Pobierz
No Trespassing
SHANNON WAVERLY
Przystań
nad Urwiskiem
152989351.004.png 152989351.005.png 152989351.006.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Niepokój Diany wzrastał w miarę zbliżania się do Newport.
Podświadomie obawiała się tego, co ją tam czeka - lęk przed nieznanym
powodował skurcze żołądka i nieprzyjemne napięcie mięśni.
Do znudzenia powtarzała sobie w duchu, że zachowuje się śmiesznie.
Była właśnie w drodze do stanu Rhode Island, gdzie miała spędzić osiem
tygodni, przygotowując jedną ze swych uroczych uczennic z drugiego roku do
poprawki z angielskiego. Nic nie było niepokojącego w tej sytuacji, a jednak...
Intuicja podpowiadała, że jest inaczej. Od chwili przyjęcia, tej propozycji, do
uszu Diany docierały dziwne pogłoski.
- Zatem będziesz dawać korepetycje małej Osborne tego lata? - Wieści
szybko się rozchodziły. Jeszcze nie minęła godzina, od kiedy Diana opuściła
gabinet dyrektorki, a Grace Mathias już wiedziała. Grace uczyła wychowania
plastycznego w Fairview Academy, prywatnej szkole z internatem, gdzie ona
sama. była od trzech lat nauczycielką angielskiego.
Diana położyła na stole ciężką stertę prac egzaminu końcowego i
uśmiechnęła się.
- Całkiem nieźle, co?!
Cissy Osborne należała do jej ulubienic w ubiegłym roku, więc
perspektywa spędzenia wakacji w jej towarzystwie, w zamian za niezłą zapłatę,
cieszyła Dianę podwójnie. Co więcej, będzie miała okazję przebywać w
historycznym Newport w Rhode Island, które zawsze pragnęła odwiedzić. Były
jeszcze inne powody natury osobistej, które sprawiały, że tego lata nie chciała
zostać w Vermont. Jednak nie pozwoliła sobie na dłuższe medytacje o tym w
obawie, że wyraz twarzy mógłby zdradzić jej myśli.
- Zobaczymy - mruknęła na to Grace i wolnym krokiem wyszła z pokoju
nauczycielskiego. Zdezorientowana Diana w milczeniu odprowadziła ją
- 1 -
152989351.007.png
wzrokiem, potem nalała sobie filiżankę kawy i odwróciła się do nauczycielki
angielskiego, Mildred Price, jedzącej właśnie lunch przy stoliku obok.
- Masz pojęcie, o co jej chodziło?
- Pewnie o to, że zamieszkasz razem z rodziną Cissy.
- Och! - Zdumienie Diany nie miało granic. - Właściwie to nie będę z
nimi mieszkać, mają parę pokoi nad garażem i pozwolili mi je zająć - wyjaśniła.
Mildred nic nie odpowiedziała, w zamyśleniu żując swoją kanapkę, a
Diana poczuła się całkiem nieswojo.
- Czy Carrington powiedziała ci coś o rodzinie Cissy? - zapytała Mildred.
- Trochę. Cissy to jedynaczka, jej matka jest rozwiedziona. Na stałe
mieszkają na Manhattanie, tylko lato spędzają w Newport. Dom w Newport
należy do wuja pani Osborne. - Diana otworzyła lodówkę, znalazła swoją
brązową torbę ze śniadaniem i usiadła naprzeciw Mildred.
- A czy wspomniała, że ten dom...
- Przystań nad Urwiskiem?
- Co takiego?
- Przystań nad Urwiskiem. To jego nazwa. - Diana uśmiechnęła się, bo
podobało jej się, kiedy domy miały swoje imiona. Ona i Skip też powinni
wymyślić coś dla swojej farmy, coś mniej prozaicznego niż Biała Mleczarnia.
- Dobrze, a może raczyła ci powiedzieć, że ta Przystań to jedna ze
sławnych rezydencji w Newport?
Kęs kanapki z serem i szynką stanął Dianie w gardle. Rezydencja?!
- Ta...ak, życie jest pełne niespodzianek - rzekła Mildred ze śmiertelną
powagą.
- Spodziewałam się czegoś z klasą. W końcu większość uczennic tutaj...
Czy oni są aż tak bogaci?
- Wiesz, to Prescottowie. Osborne to nazwisko ojca Cissy.
- Prescottowie?
- 2 -
152989351.001.png
- No, ci od stali. - Diana nadal wyglądała na zmieszaną, więc Mildred
dodała: - Doprawdy, Diano, czasami zastanawiam się, na jakim świecie ty
żyjesz?!
Zagubiona w labiryncie literatury, miała Diana na końcu języka.
Żadna z dziewcząt nie zauważyła, że stary doktor Wilson, nauczyciel
historii, siedzący w głębokim fotelu przy oknie, przysłuchuje się ich rozmowie.
Teraz zamruczał, pykając z fajki.
- Mówicie: Prescottowie. Rzeczywiście, dawno już nie słyszeliśmy o nich.
Pełna skupionej uwagi Diana zwróciła się do niego.
- Doktorku, zna pan tych Prescottów?
- Na Boga, nie! - Staruszek zachichotał. - Chodzi mi o to, że kiedyś
głośno było o nich w gazetach. Ja, co prawda, nie gustuję w takich historiach,
ale inni lubią czytać o ludziach tego pokroju.
- Jakiego pokroju? - Diana znów poczuła się nieswojo.
- No, wiesz. Bogacze, ludzie z towarzystwa. Nieważne, co robią, bo
cokolwiek robią, wydaje się to niezwykłe i wspaniałe, nieprawdaż?
Bogacze? Ludzie z towarzystwa? Diana nagle straciła apetyt i schowała
kanapkę do torby.
- Ale już nie słychać o nich tak często jak dawniej - ciągnął Wilson. -
Wszystko ucichło od śmierci starego Prescotta i tych kłótni... - Stary nauczyciel
przerwał i spojrzał z zainteresowaniem na Dianę. - Powiadasz, że zostaniesz z
nimi całe lato?
- Tak, Cissy oblała angielski w tym semestrze, chociaż nie rozumiem, jak
mogło do tego dojść.
- Myśli dziewczyny na sekundę zboczyły w stronę dziwnego zachowania
uczennicy. - W każdym razie, pani Osborne poprosiła, aby ktoś dawał jej córce
korepetycje w czasie wakacji. W przeciwnym wypadku Cissy musiałaby zostać
w szkole i uczęszczać na letnie zajęcia albo powtarzać ten semestr z
angielskiego w przyszłym roku.
- 3 -
152989351.002.png
- Tak czy owak, młoda damo, uważaj na siebie. Ci ludzie należą do innej
sfery, żyją według innych zasad. Pewnie, że mogę się mylić. Tak dawno nie
gościli na pierwszych stronach gazet... ale, gdy o nich pisano, pisano źle.
Zwłaszcza o tym wuju z Newport... jakże on się nazywa?
- Ja... nie wiem.
- Często bywał bohaterem skandali. Na twoim miejscu trzymałbym się od
niego z daleka.
Na próżno Diana przekonywała siebie, że słuchanie plotek jest głupotą.
Ostatnie dwa tygodnie, przed wyjazdem do Newport, spędziła rozmyślając nad
tym, w co się pakuje.
Nigdy przedtem nie interesowało ją pochodzenie i status majątkowy
uczennic. Liczyła się nauka, a nie to, ile pieniędzy i tytułów mają rodzice
dziewcząt. Diana została wychowana w przekonaniu, że jest warta tyle samo co
inni, ,,jeśli nie więcej" - dodałby zapewne jej ojciec - niezależnie od stanu
posiadania.
Jednak wyobraźnia, która zgodnie z teorią jej braci miała doprowadzić
Dianę do zguby, wzięła górę nad rozsądkiem i zaczęła podsuwać rozmaite
scenariusze mających nastąpić zdarzeń. Bywały dni, gdy dziewczyna podzielała
zdanie Scotta Fitzgeralda i wierzyła, że bogaci to inni ludzie, a ona, niczym
nieokrzesany intruz, obcy w ich świecie, spędzi całe lato popełniając gafy,
zagubiona wśród wyżyn intelektualnych właściwych tym sferom. Potem
oczywiście wstydziła się, że dała tym bzdurnym stereotypom zapanować nad
sobą.
Ona - zagubiona! Przecież uczucie zagubienia nie leżało w jej naturze.
Jednak Diana wolałaby, aby reszta nauczycieli nie reagowała tak dziwnie, jakby
coś przed nią ukrywali. Wielokrotnie analizowała swoją rozmowę z panią
Carrington, szukając tam jakiejś wskazówki, ale jedyne co pamiętała, to słowa
przełożonej, opisujące rodzinę Cissy jako ludzi spokojnych, nie lubiących
- 4 -
152989351.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin