Smith_Karen_Rose_SlusznyLwybor.pdf

(656 KB) Pobierz
148979355 UNPDF
Karen Rose Smith
S ł uszny wybór
Tytuły oryginałów: To Protect and Cherish ,
148979355.032.png 148979355.033.png 148979355.034.png 148979355.035.png 148979355.001.png 148979355.002.png 148979355.003.png 148979355.004.png 148979355.005.png 148979355.006.png 148979355.007.png 148979355.008.png 148979355.009.png 148979355.010.png 148979355.011.png 148979355.012.png 148979355.013.png 148979355.014.png 148979355.015.png 148979355.016.png 148979355.017.png 148979355.018.png 148979355.019.png 148979355.020.png 148979355.021.png 148979355.022.png 148979355.023.png 148979355.024.png 148979355.025.png 148979355.026.png 148979355.027.png 148979355.028.png 148979355.029.png 148979355.030.png 148979355.031.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- Masz trójkę dzieci? - Tate Pardell przeczesał dłonią
swoje gęste ciemnobrązowe włosy i ponownie spojrzał
na młodą kobietę, która siedziała naprzeciwko niego.
Kiedy weszła do biura Pardell Construction, obrzucił ją
długim, aprobującym spojrzeniem. Nie była raczej ide-
ałem piękności, ale coś w sobie miała. Może sprawiały to
jej zielone oczy i kasztanowe włosy, a może urocze piegi.
W każdym razie uznał, że jego reakcja była jak najbar-
dziej odpowiednia do sytuacji, biorąc pod uwagę, że
Anita starała się u niego o posadę pomocy domowej.
- Z pewnością dając ogłoszenie o pracy, nie spodzie-
wał się pan... całej rodziny. - Anita wyraźnie się zaru-
mieniła, ale zaraz dumnie uniosła głowę. - Ale ja na-
prawdę potrzebuję tej pracy, panie Pardell, i moje dzieci
też...
- Owszem, potrzebuję pomocy, ale prawdę mówiąc,
szukam kogoś starszego, bez podobnych zobowiązań.
Kogoś, jak moja ostatnia gospodyni.
- Dlaczego w takim razie odeszła? - zapytała Anita,
zszokowana własnym tupetem.
Tate rozparł się w fotelu i przez moment przyglądał
się uważnie kobiecie, która stała teraz koło jego biurka.
Właściwie to on miał poprowadzić tę rozmowę, a tym
czasem ona odwróciła jakimś cudem role. Uznał jednak,
że na chwilę jest w stanie zaakceptować ten stan rzeczy.
- Dorothy skończyła w zeszłym roku sześćdziesiąt
pięć lat, a kiedy przeprowadziłem się do nowego domu,
doszła do wniosku, że nie podoła nowym obowiązkom.
Przeszła na emeryturę i zamieszkała z siostrą w Waco. -
Zażenowany nieco determinacją we wzroku Anity, raz
jeszcze spojrzał na jej list motywacyjny. - Nie ma pani
żadnego doświadczenia jako pomoc domowa.
- Jestem przecież matką, panie Pardell, tak więc na co
dzień jestem gospodynią, a do tego, jak pan może prze-
czytać w moim CV, przez lata byłam kelnerką. Jestem
też samoukiem, jeśli chodzi o obsługę komputera, a jakiś
czas temu odbyłam kurs projektowania stron interneto-
wych. Otworzyłam wtedy nawet działalność i do dziś
mam kilku klientów. Chcę ją zresztą poszerzyć, ale to
wymaga czasu. Nie będę przecież wiecznie pracować
jako gospodyni domowa...
- A więc traktuje pani tę pracę jedynie tymczasowo?
Anita ubrana w czarne spodnie i kremową bluzkę
nerwowo bawiła się guziczkami przy kołnierzyku, jakby
to, co on postanowi, miało dla niej kluczowe wręcz zna-
czenie.
-Jestem pewna, że zajmie to co najmniej rok, zanim
będę mogła utrzymać siebie i dzieci z projektowania
stron.
Napisał pan w ogłoszeniu, że szuka pan kogoś od zaraz,
dlatego tu jestem.
Za każdym razem gdy na nią spoglądał, krew zaczy-
nała mu szybciej krążyć w żyłach. Postanowił więc wbić
wzrok w zdjęcie przedstawiające jego pracowników. I
wtedy przypomniał sobie powód, dla którego dał w ogóle
to ogłoszenie: zamierzał zorganizować, jak co roku, grill
dla personelu. Taka już się utarła tradycja. W tym celu
potrzebował gospodyni domowej, która pomogłaby mu
przy organizacji i nie przestraszyłaby się takiego dużego
przedsięwzięcia. Szukał również kobiety, która by
sprawnie poprowadziła mu na co dzień dom, tak by nie
musiał się już o nic troszczyć. Wreszcie kobiety, która
potrafiłaby przyrządzać różnorodne posiłki, żeby wie-
czorem, gdy wraca zmęczony do domu, mógł zjeść coś
lepszego niż kawałek suchej wołowiny.
- W jakim wieku są dzieci? - zapytał bez entuzjazmu.
Nie miał żądnego doświadczenia z dziećmi i nie był pe
wien, czy chce je teraz akurat zdobywać.
Na ustach Anity pojawił się najsłodszy uśmiech, jaki
Tate kiedykolwiek widział.
- Bliźniaki, Corey i Jared, mają pięć lat, a mała Marie
ma dziesięć miesięcy.
Wyobrażenie sobie tej kobiety jako matki zupełnie
wyprowadziło go z równowagi. Może z powodu ekscyta-
cji, jaką odczuwał, patrząc na nią, a może dlatego że po-
żądanie, jakie w nim budziła, kłóciło się z jej wizerun-
kiem matki.
- Ma pan jeszcze jakieś inne kandydatki ubiegające się
o to miejsce? - zapytała Anita.
O tak, miał inne kandydatki! Jednak nawet nie myślał
o zatrudnieniu którejkolwiek z nich. Albo nie myły
okien, albo nie umiały gotować, albo przerażała je myśl,
że będą uwięzione na ranczu na obrzeżach miasta. By-
ła taka jedna, z długimi, czerwonymi paznokciami i tle-
nionymi blond włosami, która paradowała po pokojach, z
gracją kołysząc biodrami. Jej spojrzenie mówiło, że na
samej górze listy jej priorytetów znajdowała się pozycja:
zostać panią Pardell. We wschodnim Teksasie firma
Pardell Construction cieszyła się dużym uznaniem.
Osiągnęła stabilność finansową głównie dzięki trafnie
podejmowanym decyzjom. Zapewne z tego powodu Tate
uchodził za świetną partię. On sam był bardzo ostrożny
w kontaktach z kobietami, bo kiedyś boleśnie się sparzył.
Co prawda Anita Sutton nie wyglądała jak bezwzględna i
wyrachowana łowczyni facetów z grubym portfelem, ale
wolał zachować daleko idącą ostrożność.
- Prowadziłem już rozmowy kwalifikacyjne z kilkoma
osobami - przytaknął w końcu.
- Pozwoli pan, że pokażę, na co mnie stać - powie-
działa Anita z uroczym uśmiechem.
- Pokaże mi pani? - Znowu zadziwiła go jej determi-
nacja.
- Tak - pokiwała energicznie głową - proszę pozwolić
mi odwiedzić się w ten weekend i coś sobie ugotować.
Niech mnie pan zatrudni na okres próbny, skoro i tak po-
trzebuje pan kogoś od zaraz, a udowodnię panu, że je-
stem odpowiednią osobą na to miejsce.
- Dlaczego pani tak bardzo chce dostać tę pracę? - za-
pytał Tate, próbując wybadać, ile szczerości było w jej
słowach. Mówił spokojnie, nie okazywał żadnych emo-
cji. Chciał poznać prawdę i był zwyczajnie ciekaw, czy
uda mu się ją poznać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin