Patricia Gardner Evans - Gwiazdka miłości 1996 - Miłośc przyszła w święta.pdf

(614 KB) Pobierz
Ewans Gardner Patricia - Miłość przyszła w święta - Gwiazdka miłości
Miłość przyszła w święta
Patricia Gardner Evans
przełożyła Bogumiła Nawrot
Gwiazdka miłości
112326374.256.png 112326374.267.png 112326374.278.png 112326374.289.png 112326374.001.png 112326374.012.png 112326374.023.png 112326374.034.png 112326374.045.png 112326374.056.png 112326374.067.png 112326374.078.png 112326374.089.png 112326374.100.png 112326374.111.png 112326374.122.png 112326374.133.png 112326374.144.png 112326374.155.png 112326374.166.png 112326374.177.png 112326374.188.png 112326374.199.png 112326374.210.png 112326374.221.png 112326374.227.png 112326374.228.png 112326374.229.png 112326374.230.png 112326374.231.png 112326374.232.png 112326374.233.png 112326374.234.png 112326374.235.png 112326374.236.png 112326374.237.png 112326374.238.png 112326374.239.png 112326374.240.png 112326374.241.png 112326374.242.png 112326374.243.png 112326374.244.png 112326374.245.png 112326374.246.png 112326374.247.png 112326374.248.png 112326374.249.png 112326374.250.png 112326374.251.png 112326374.252.png 112326374.253.png 112326374.254.png 112326374.255.png 112326374.257.png 112326374.258.png 112326374.259.png 112326374.260.png 112326374.261.png 112326374.262.png 112326374.263.png 112326374.264.png 112326374.265.png 112326374.266.png 112326374.268.png 112326374.269.png 112326374.270.png 112326374.271.png 112326374.272.png 112326374.273.png 112326374.274.png 112326374.275.png 112326374.276.png 112326374.277.png 112326374.279.png 112326374.280.png 112326374.281.png 112326374.282.png 112326374.283.png 112326374.284.png 112326374.285.png 112326374.286.png 112326374.287.png 112326374.288.png 112326374.290.png 112326374.291.png 112326374.292.png 112326374.293.png 112326374.294.png 112326374.295.png 112326374.296.png 112326374.297.png 112326374.298.png 112326374.299.png 112326374.002.png 112326374.003.png 112326374.004.png 112326374.005.png 112326374.006.png 112326374.007.png 112326374.008.png 112326374.009.png 112326374.010.png 112326374.011.png 112326374.013.png 112326374.014.png 112326374.015.png 112326374.016.png 112326374.017.png 112326374.018.png 112326374.019.png 112326374.020.png 112326374.021.png 112326374.022.png 112326374.024.png 112326374.025.png 112326374.026.png 112326374.027.png 112326374.028.png 112326374.029.png 112326374.030.png 112326374.031.png 112326374.032.png 112326374.033.png 112326374.035.png 112326374.036.png 112326374.037.png 112326374.038.png 112326374.039.png 112326374.040.png 112326374.041.png 112326374.042.png 112326374.043.png 112326374.044.png 112326374.046.png 112326374.047.png 112326374.048.png 112326374.049.png 112326374.050.png 112326374.051.png 112326374.052.png 112326374.053.png 112326374.054.png 112326374.055.png 112326374.057.png 112326374.058.png 112326374.059.png 112326374.060.png 112326374.061.png 112326374.062.png 112326374.063.png 112326374.064.png 112326374.065.png 112326374.066.png 112326374.068.png 112326374.069.png 112326374.070.png 112326374.071.png 112326374.072.png 112326374.073.png 112326374.074.png 112326374.075.png 112326374.076.png 112326374.077.png 112326374.079.png 112326374.080.png 112326374.081.png 112326374.082.png 112326374.083.png 112326374.084.png 112326374.085.png 112326374.086.png 112326374.087.png 112326374.088.png 112326374.090.png 112326374.091.png 112326374.092.png 112326374.093.png 112326374.094.png 112326374.095.png 112326374.096.png 112326374.097.png 112326374.098.png 112326374.099.png 112326374.101.png 112326374.102.png 112326374.103.png 112326374.104.png 112326374.105.png 112326374.106.png 112326374.107.png 112326374.108.png 112326374.109.png 112326374.110.png 112326374.112.png 112326374.113.png 112326374.114.png 112326374.115.png 112326374.116.png 112326374.117.png 112326374.118.png 112326374.119.png 112326374.120.png 112326374.121.png 112326374.123.png 112326374.124.png 112326374.125.png 112326374.126.png 112326374.127.png 112326374.128.png 112326374.129.png 112326374.130.png 112326374.131.png 112326374.132.png 112326374.134.png 112326374.135.png 112326374.136.png 112326374.137.png 112326374.138.png 112326374.139.png 112326374.140.png 112326374.141.png 112326374.142.png 112326374.143.png 112326374.145.png 112326374.146.png 112326374.147.png 112326374.148.png 112326374.149.png 112326374.150.png 112326374.151.png 112326374.152.png 112326374.153.png 112326374.154.png 112326374.156.png 112326374.157.png 112326374.158.png 112326374.159.png 112326374.160.png 112326374.161.png 112326374.162.png 112326374.163.png 112326374.164.png 112326374.165.png 112326374.167.png 112326374.168.png 112326374.169.png 112326374.170.png 112326374.171.png 112326374.172.png 112326374.173.png 112326374.174.png 112326374.175.png 112326374.176.png 112326374.178.png 112326374.179.png 112326374.180.png 112326374.181.png 112326374.182.png 112326374.183.png 112326374.184.png 112326374.185.png 112326374.186.png 112326374.187.png 112326374.189.png 112326374.190.png 112326374.191.png 112326374.192.png 112326374.193.png 112326374.194.png 112326374.195.png 112326374.196.png 112326374.197.png 112326374.198.png 112326374.200.png 112326374.201.png 112326374.202.png 112326374.203.png 112326374.204.png 112326374.205.png 112326374.206.png 112326374.207.png 112326374.208.png
Rozdział 1
- Następny proszę!
Stojący w ogonku posunęli się nieco do przodu
i Claire Ezrin znalazła się pół kroku bliżej celu. Od
rana prześladował ją pech. Nowy dziekan szkoły me-
dycznej zwołał na dziś pierwsze zebranie personelu
i akurat tego dnia zastrajkował jej budzik. Pobiegła do
łazienki i spojrzała w lustro, łapiąc jednocześnie tubkę
z maścią cynkową zamiast z pastą do zębów. Stwier-
dziła, że włosy ma w opłakanym stanie. Energicznie
wypłukała usta, by pozbyć się wstrętnego smaku maści.
Zamiast nałożyć na twarz warstwę kremu nawilżają-
cego, posmarowała się próbką preparatu do zmiękcza-
nia skórek. Pocieszyła się, że może dzięki temu po-
zbędzie się kilku zmarszczek. Doszła do wniosku, że
lepiej zrezygnować z pełnego makijażu, i ograniczyła
się do pomalowania rzęs.
Czerwony kostium, w którym zamierzała korzyst-
nie wypaść w oczach nowego przełożonego, nagle wy-
dał jej się niestosowny. Rajstopy nadal leżały w su-
szarce, oczywiście mokre. Mogła odpieczętować nowe
opakowanie podkolanówek, ale rzuciwszy okiem na
zegarek, postanowiła pozbyć się zbędnego owłosienia
na łydkach do miejsca, do którego sięgała jej najdłuż-
sza spódnica. Tak niezgrabnie ściągała ją z wieszaka,
112326374.209.png 112326374.211.png 112326374.212.png 112326374.213.png
że ta wpadła prosto do sedesu - na szczęście dopiero
co spuściła wodę. Nie mogła już zdjąć swetra, bo zu-
żyła resztkę lakieru do włosów na utrwalenie czegoś,
co szumnie nazywała kokiem, więc nie pozostało jej
nic innego, jak tylko włożyć spodnie z szarej flaneli.
Postanowiła, że na zebraniu usiądzie w ostatnim rzę-
dzie i postara się jak najmniej rzucać w oczy.
Kolejka nagle posunęła się do przodu niemal
o metr, bo otwarto jeszcze dwa okienka, a od trzeciego
akurat odszedł interesant. Claire zorientowała się, że
będzie następna. Powróciła myślami do wydarzeń dzi-
siejszego dnia. Nie miała czasu na śniadanie, dlatego
po serii nieszczęść w łazience w kuchni przytrafiło jej
się tylko jedno: wlała kotu resztę zupy, którą zamierzała
zjeść na obiad. Potem wszystko potoczyło się już gład-
ko. Samochód zapalił bez problemu, jadąc do Albu-
querque nie natknęła się na żadną wyrwę w jezdni, no-
wy dziekan okazał się człowiekiem nadzwyczaj osz-
czędnym w słowach, zapowiedział, że przystąpi do ob-
chodu... czytaj: inspekcji swego wydziału dopiero po
świętach. Była to wyjątkowo dobra wiadomość dla wy-
działu kształcącego laborantów, cierpiącego na brak lu-
dzi i przeżywającego akurat gorączkę końcowych eg-
zaminów. Zanim zawita u nich dziekan, zajęcia znów
będą się odbywały zwykłym trybem, a Sylvia, kierow-
niczka wydziału, przy odrobinie szczęścia znajdzie je-
szcze dwóch techników medycznych, chętnych do za-
mienienia pracy w laboratorium na zajęcia ze studen-
tami. Claire pomyślała, że może zła passa minęła.
Myliła się. To była jedynie cisza przed burzą. Na
egzaminie praktycznym z analiz moczu asystent po-
112326374.214.png 112326374.215.png 112326374.216.png 112326374.217.png
tknął się, niosąc tacę pełną próbek. Wszystkie wylą-
dowały w otwartej torbie Claire. Wycierając ją, myjąc
i dezynfekując, znalazła wezwanie do zapłaty podatku
od nieruchomości - termin mijał pojutrze. I dlatego
zamiast egzaminować teraz studentów, stała w ogonku
w Urzędzie Skarbowym Okręgu Bernalillo.
- Następny proszę!
Claire drgnęła na dźwięk głębokiego męskiego gło-
su i podeszła do okienka, ściskając w ręku nieco wil-
gotny kwit.
Co roku w połowie listopada skarbnik okręgowy -
potocznie nazywany poborcą podatkowym - wysyłał
wezwania do zapłaty podatku od nieruchomości. Mie-
szkańcy Albuquerque niezbyt chętnie je witali w go-
rącym okresie przedświątecznym i bez przesady można
stwierdzić, że przez następne trzydzieści dni poborca
podatkowy był najmniej lubianym człowiekiem
w okolicy.
W tym roku odnosili się do niego szczególnie nie-
życzliwie, pomyślał kwaśno Jack Herrod. Przyczyniła
się do tego podwyżka podatków, na którą zgodzili się
ci sami mieszkańcy jeszcze w lutym, o czym dawno
zdążyli zapomnieć. Obejmując w styczniu nowe sta-
nowisko, żartował, że jest odporny na antypatię, która
zazwyczaj otacza poborcę podatkowego, ponieważ ja-
ko adwokat przywykł do przejawów ludzkiej niechęci.
Dzisiaj był jednak w szczególnie drażliwym nastroju.
Komputery co chwila się zawieszały, kierowniczka biu-
ra z samego raną oświadczyła, że pracuje tylko do piąt-
ku, i o jeden raz za dużo nazwano go „królem Hero-
dem". Może do Gwiazdki zostały tylko dWatygodnie,
112326374.218.png 112326374.219.png 112326374.220.png 112326374.222.png
ale ludzi, wymachujących mu przed nosem wezwania-
mi, trudno było posądzić o radosny nastrój. Jego zre-
sztą również. Zobaczył, że zbliża się następna intere-
santka, spojrzał na jej lewą dłoń i odruchowo wciąg-
nął brzuch. Może jednak ten dzień nie będzie taki naj-
gorszy.
Claire z uśmiechem na twarzy wręczyła kwit, mod-
ląc się w duchu, by urzędnik nie zauważył, że jest wil-
gotny - chociaż dokładnie zdezynfekowany - albo, co
gorsza, nie zaczął zadawać pytań. Poczuła, że uśmiech
zamiera jej na ustach. Mężczyzna wziął wezwanie, rzu-
cił nań okiem, a jego sympatyczną - wyjątkowo sym-
patyczną minę - nagle zastąpiło zmarszczenie brwi.
- Dzień dobry, pani Swearingen. - To idiotyzm,
pomyślał Jack, poczuć takie rozczarowanie na widok
imienia mężczyzny przy nazwisku.
- Państwo Swearingen to poprzedni właściciele -
wyjaśniła pośpiesznie Claire. - Kupiłam dom tuż po
tym, jak rozesłano wezwania płatnicze. Nazywam się
Claire Ezrin.
Mężczyzna wprowadził jakieś dane do komputera,
patrząc na monitor, a po chwili odwrócił się do niej.
Zmrużyła oczy, jakby nagle oślepiło ją silne światło.
- Dzień dobry, panno Ezrin - powiedział z uśmie-
chem. Uaktualniony zapis potwierdzał to, czego się do-
myślił po braku obrączki na palcu kobiety i liczbie po-
jedynczej użytej zamiast „my". Bobby z pewnością
wyśmiałby jego oficjalny ton, ale on nie był zwolen-
nikiem zwracania się do obcych po imieniu, co obecnie
stało się tak powszechne. Pan, pani i panna to wielce
użyteczne słowa, powtarzał swym pracownikom. Poza
112326374.223.png 112326374.224.png 112326374.225.png 112326374.226.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin