John Howlett - Syndrom Segre.txt

(52 KB) Pobierz
niu z pewnociš mógłby wymylić jaki bardziej odpowiedni kryptonim dla tej biedaczki.
Napije się pan? Pieszczoch Dick z gotowymi planami obniżki podatków podczas kampanii wyborczej w zwišzku z dochodami z ropy z Morza Północnego. Porzucony tak nagle przez Ordisha, biedak nie bardzo wiedział, co powiedzieć.  Nareszcie urlopik z dala od Boadicei  stwierdził.  W Chequers* można teraz umrzeć z nudów.
 Szkoda słów rzekł Martin, unikajšc tacy z trunkami. Lepiej wemy się za to, co nas tu sprowadza. Kij czy marchewka?
Ha, ha!
Wymuszony, astmatyczny rechot. Kanclerz skarbu zawsze wydawał z siebie dwięki, jak gdyby miał się włanie zakrztusić na mierć. O Boże, jaka szkoda, że nie znam lepiej tych facetów, pomylał Martin.
 Sekretarz spraw zagranicznych domaga się wyłożenia kart na stół. Jakby nie wiedział, że ja nigdy nie dostaję żadnych kart. Dick grzał sobie tyłek przy kominku. U mnie stale budżet, i tyle. Zawsze kończy się tymi samymi nudnymi bilansami, obojętne, czego to dotyczy.
 Niech zgadnę  rzekł Martin, przyglšdajšc się tytułom na półkach za szkłem: oprawne w skórę grzbiety kupowane na metry. O własnych siłach nigdy nie będziemy w stanie sfinansować budowy KDRPP. Prawda?
 No, no.  Dupsko odsunęło się odrobinkę od ognia i Dick spojrzał w stronę drzwi, oczekujšc zapewne, że pojawi się w nich Ordish i wybawi go z opresji. Jest pan lepiej poinformowany niż ja. Ja nawet nie wiem, że to się nazywa KDRPP. Dickiem zatrzšsł chrapliwy kaszel, a Martina naszła refleksja, gdzie też kanclerz ma zamiar
* Chequers    podmiejska rezydencja premiera (przyp. tłum.)
332
wypluć flegmę. Ale nie, on jš po prostu przełknšł. Przeglšdał pan gazety?
Martin kupił gazety na rogu North Audley i Oxford Street, gdy ruszali na południe. Helen czytała mu wyjštki na Old Kent Road.
 Ten przeciek strasznie rozjštrzy o.p....
Co to jest u diabła o.p.? Odór publiczny? Odbiór publiczny? Aha, opinia publiczna.
...lepiej więc może wszystko ustalić, lecz na razie nic nie ogłaszać. Zakładajšc oczywicie, że wysoki sędzia da wam zielone wiatło. A przecież da, prawda?
 Nie mam pojęcia.
Na pewno da. Oczywicie, że tak, a zrobi to, jak tylko on to potrafi: z zaleceniami, zastrzeżeniami i pustosłowiem. Musi jako wykazać, że koszty opracowania raportu nie poszły na marne. Kanclerz odwrócił się dupskiem od ognia i zaczšł grzać sobie jaja. Tak. Miał pan rację. Albo razem z Jankesami albo wcale. Oczywicie, co za co. Dwunarodowe konsorcjum z zagwarantowaniem sporych dodatkowych korzyci. Jeli będziemy budować u siebie, zagarniemy lwiš częć. Nowe miejsca pracy. Korzyci handlowe. No i nie będziemy tak daleko w tyle za Francuzami.  Kanclerz zrezygnował z dalszego przypiekania swej cielesnej powłoki i zaczšł kršżyć bez celu po dywanie, zwracajšc się do publicznoci zgromadzonej gdzie na suficie.  Wie pan, zebrała się tu dzisiaj całkiem zgrana paczka. Roger, Beryl, Mike i Allan. Nasza koalicja centrowa. Północny zachód z południowym wschodem. Najwyższy czas wywrzeć trochę nacisku.
 W sprawach ochrony zdrowia czy owiaty?
 Odezwał się doktor Martin ze swojš wrażliwociš na sprawy społeczne.
Dochody z ropy z Morza Północnego wzrastajš o dwanacie procent. Dlatego pienišdze podatników powinnimy wydać na co, na czym wszyscy skorzystajš.
333
 A jak pan widzi korzyci płynšce z KDRPP?
 Z punktu widzenia budżetu państwa, KDRPP to wydatek rzędu miliarda funtów. A my tymczasem tniemy tu dziesięć milionów, tu dwadziecia, i likwidujemy szkoły i sale operacyjne.
Grubas mrugnšł i zwrócił się w stronę drzwi. Jego głos nie był już tak przymilny.
 Dam panu lekcję z realpolitik, Martin. Nieudolnie się pan targuje. Dzisiaj nikt tu nic nie sprzedaje ani nie kupuje. Ordish nigdy nie miał ochoty prowadzić targowiska. Dlatego jest takim kiepskim farmerem. Dzisiaj za albo pan bierze to, co dajš, albo nie dostanie nic. Uwiadamiam pana najdelikatniej jak można. Wszystko jedno, czy chodzi o reaktor prędki, wiadczenia społeczne czy następny samolot dla NATO. Nie stać nas na wszystko. Tyle mam do powiedzenia ze swej strony.
Nie wiedziałem, że tak wyglšda delikatne uwiadamianie, pomylał Martin nieco zaskoczony. Wydaje mi się raczej, że niezbyt delikatnie zostałem usadzony.
Ale gdzie się podział mój gniew? Czemu moim kolegom z rzšdu tak łatwo mnie wystraszyć? Martin spojrzał za okno. Z podwórza wyjeżdżał traktor z przyczepš pełnš dzieci. Policzył, że było ich omioro, co musiało oznaczać obecnoć co najmniej jeszcze dwóch żon lub mężów stanu dryfujšcych po posiadłoci. Cóż, może nadeszła pora, bym wraz z Helen nawišzał nieco kontaktów towarzyskich na szczeblu gabinetu? Dick miał z grubsza rację, gdy mówił o politycznym zabarwieniu zebranej tu grupki. Wszystko, co na lewo od skrajnej prawicy, uchodzi dzi za centrum. Czyżby Ordish i Dick chcieli utworzyć nowš koterię? Pomysł był niezły. Martin zaczynal mieć już dosyć swego osamotnienia w gabinecie.
Mike i Allan pomachali do nu do niego z trawnika. "Straszne bliniaki" handel i przemysł. Teraz ich pewnie podelš. Dick miał dla niego kij, zatem "bliniaki" przyniosš pewnie marchewkę. Nowe miejsca pracy na pólnoc-
334
nym wschodzie, ani chybi. Może fabryczka albo dwie dla jego ginšcej osady górniczej? Na podjedzie ujrzał Ordisha, pogršżonego w rozmowie z którym ze swoich urzędników. Ciekawe, jak mu poszło z owš Rzymiankš, która tak się dziwnie nazywa.
8
Od trzech godzin dowództwo sił zbrojnych prowadziło operację Toksańska Szrama. Piętnacie tysięcy żołnierzy klęło na czym wiat stoi: przepustki na sobotę i niedzielę zostały cofnięte, a im kazano po raz drugi w tym tygodniu płynšć, lecieć lub jechać kolumnami pustych ciężarówek i autobusów z północy i południa do Toskanii.
Dwie specjalistyczne ekipy pozostały w Toskanii od czasu pierwszego, czwartkowego alarmu, który póniej został odwołany. Zgodnie z rozkazami płynšcymi z Rzymu od ostrożnie działajšcego ministra, prowadziły one w dalszym cišgu swe niekonwencjonalne przygotowania, gotowe do rozpoczęcia akcji ze swym nowym rynsztunkiem. Jedna grupa to celeri, oddziały policji do zwalczania zamieszek. Wszyscy mieli już na sobie białe kombinezony zabezpieczajšce przed promieniowaniem, białe buty i maski na twarzach. Ich zadaniem było patrolowanie terenów objętych ewakuacjš, egzekwowanie przestrzegania godziny policyjnej i zapobieganie grabieżom. Rozkaz był prosty: strzelać bez ostrzeżenia. Drugš grupę stanowiły oddziały medyczne wojska, wyglšdajšce równie groteskowo w białych kombinezonach i maskach, przeszkolone o ile to w ogóle było możliwe w leczeniu choroby popromiennej i usuwaniu skażonych ciał. Obydwie grupy przeszły ekspresowy instruktaż w orodkach badań nad skutkami skażeń promieniotwórczych,
335
w którym małpy i myszy zostały chwilowo odstawione na dalszy plan. Przygotowano łóżka dla ewentualnych ofiar skażenia, które wraz z małpami miałyby się stać obiektem dowiadczeń. Zarówno policja jak i medycy zostali ostrzeżeni, czego się mogš spodziewać w razie katastrofy.
Może to wyglšdać na koniec wiata powiedział im instruktor.
Z Segre łšczono się Dave'em Ridgewayem punktualni co godzinę. Krytycznoć utrzymywała się na ustabilizowanym poziomie, temperatura sodu bez zmian, wahajšca się w najgorętszym miejscu od 642 do 644 stopni. Jeden z członków obsady głównej sterowni nie wytrzymał napięcia i zemdlał, a rezerwowa obsada przejęła włani cztery kluczowe stanowiska w głównej sterowni.
Chciałbym znaleć kogo, kto mnie w tym zastšp pomylał Dave. Atmosfera tego pokoju zaczyna się upodabniać do atmosfery celi skazańca. Siedzę tu i czekam n złe wieci.
Do stojšcej na nocnym stoliku szklanki wlał następnš porcję Jack Danielsa i uniósł jš w górę, w stronę McClarena, który siedział w drugim końcu pokoju i miał za złe Anglicy odezwš się nie wczeniej niż za godzinę.
9
Nawet na wzgórzach nieg stopniał i nie pozostało po nim ani siadu, gdy Gordon, nienaturalnie spokojny, wyjeżdżał z domu. Z kuchni patrzyła na niego Mary. Trzymała się dzielnie, lecz wiedział, że targały niš wštpliwoci i obawy. Roxy okazał swš dezaprobatę zamykajšc się w swoim pokoju i wygrywajšc gniewne tony,
336
mimo że długo nie wiedział, co zaszło. Dopiero na dziesięć minut przed odjazdem Gordon przyszedł do jego pokoju. Decyzja Gordona dotyczyła Roxy'ego w równym stopniu co pozostałych domowników. Ojciec mówił, a syn słuchał, posępny i wrogo nastawiony z powodu wyranego przygnębienia matki.
 Chryste, ale pochrzanił...  Gordon miał nadzieję, że spotka się z zupełnie innš reakcjš. Potrzebował jej, by zebrać siły i ukoić nerwy w oczekiwaniu konfrontacji na ranczu Ordisha: pojedynek na wzgórzu Mereworth.
Jego broń leżała obok, na przednim siedzeniu: siedem stron maszynopisu w czterech egzemplarzach. Jeden dla sekretarza stanu do spraw energetyki, jeden dla niego, jeden do wysłania stałemu podsekretarzowi, w razie potrzeby z listem wyjaniajšcym, i jeden, jak postanowił, dla Kate, której zrozumienie było mu teraz bardzo potrzebne.
Martin Reid konferował włanie ze strasznymi bliniakami, gdy dostrzegł zatrzymujšcy się na podjedzie renault Gordona. Przeprosił rozmówców, przerywajšc im szczegółowš a optymistycznš analizę zysków, jakie budowa reaktora prędkiego przyniesie w dziedzinach, za które byli odpowiedzialni. Jak dotšd, marchewki jako takiej nie pokazali, choć Martin czuł jej zapach przebijajšcy przez dezodorant słów.
Gordon  posiwiały, lecz, zdaniem Martina, znacznie mniej dzi wymięty niż zazwyczaj. Martin był dziwnie podenerwowany, gdy spotkali się przed dworkiem, a ponadto zauważył, że sekretarz spraw zagranicznych gdzie zniknšł.
Niezły spisek  powiedział Gordon, wskazujšc ruchem głowy rzšdowe limuzyny. Martin wykrzywił twarz.
 Czuję się tu jak mały chłopiec na podłodze w przed-
337
szkolu, na którego zwaliło się pięciu starszych braci.
- Przyjrzał się Gordonowi i uznał, że obaj czujš ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin