Bliskie spotkania z dziwnymi rakietami.pdf

(67 KB) Pobierz
66856898 UNPDF
Bliskie spotkania z dziwnymi rakietami
Wielokrotnie cywilne samoloty z setkami pasażerów na pokładzie stykały się z nieznanymi,
cygarokształtnymi lub podobnymi do rakiet obiektami, czego rezultatem było kilka wypadków, w
wyniku których wiele osób traciło swe życie w nieznanych okolicznościach. Większość z podanych
niżej przypadków nie jest znana szerszym kręgom opinii publicznej. W wielu wypadkach władze
zataiły szczegóły tego, co się naprawdę wydarzyło. Należy sądzić, że organy wojskowe często
próbują zataić fakt, że przez pomyłkę trafiono – a czasami nawet zestrzelono – samolot cywilny.
Poniższe incydenty stanowią jedynie wierzchołek góry lodowej. Większość takich zdarzeń
pozostaje nieznanych i zapewne już nigdy nie ujrzą one światła dziennego.
Przypadek nr 1
27 czerwca 1980 roku o godz. 20.56 włoski samolot DC-9 linii lotniczych ITAVIA leciał z
Bologny do Palermo. Nagle wieża kontrolna Ciampino w pobliżu Rzymu utraciła kontakt z
samolotem. Wkrótce okazało się, że pozornie bez powodu runął on w wody Morza Śródziemnego.
Załoga i pasażerowie, w sumie 81 osób, zginęli na miejscu.
Następnego dnia w okolicach wyspy Ustica udało się odnaleźć niektóre szczątki rozbitego
samolotu, podczas gdy cały kadłub zatonął na głębokości około 3500 m. Badanie kilku martwych
ciał znalezionych w morzu wskazywało na pewnego rodzaju zewnętrzną eksplozję lub kontakt z
nieznanym obiektem, który mógł być źródłem katastrofy. Z drugiej strony odnalezione fragmenty
podwozia przemawiały przeciwko teorii eksplozji wewnątrz samolotu. Analiza fragmentów metali
przekonała komisję badawczą, że DC-9 został zestrzelony przez wojskowy pocisk rakietowy.
Znalezione w martwych ciałach pozostałości fosforu, powiązano z wystrzeliwanymi przez
wojsko pociskami. Ponadto w nocy, kiedy miał miejsce wypadek, pewne anonimowe źródło
wojskowe skontaktowało się z jednym z włoskich dziennikarzy i potwierdziło, że w samolot
uderzył pocisk.
Dziesięć lat później, sierżant z wojskowego sztabu dowodzenia przyznał, że widział jak samolot
znika z ekranu radaru. Poprzednio kategorycznie zaprzeczano, jakoby samolot miał się znajdować
pod obserwacją. W toku dalszych badań okazało się, że echo radarowe samolotu znajdowało się na
równoległym kursie z innym obiektem, po czym samolot został trafiony przez trzeci obiekt, który
przeciął trajektorię jego lotu. Później echo radarowe samolotu zostało rzucone w tym samym
kierunku, w którym poruszał się przecinający jego kurs obiekt.
Przypadek nr 2
Podobny wypadek miał miejsce w 1968 roku, kiedy to samolot linii lotniczych Lingus Viscount
wpadł do Morza Irlandzkiego, grzebiąc na pokładzie 61 osób. Chociaż samolot przelatywał na
południe od wojskowego, rakietowego poligonu doświadczalnego znajdującego się w Aberporth w
Walii, to z początku nie powiązano tego faktu z tym wypadkiem.
Jednak po 6 latach wyłowiono z morza odłamki rakiet, które są wystrzeliwane właśnie z tego
poligonu i wtedy powiązano to z katastrofą samolotu. Nie wydano jednak żadnego oficjalnego
komunikatu, potwierdzającego związek znalezienia odłamków rakiet z katastrofą samolotu.
Według „The Sunday Times” podobny wypadek zdarzył się w 1982 roku, kiedy to włoski DC-9
o mało co nie zderzył się z tajemniczym obiektem na wysokości 8200 m, który eksplodował z
bezpośredniej bliskości samolotu. Przebywający na pokładzie pasażerowie opisali ów obiekt jako
„szybko poruszający się cień, podobny do rakiety”.
Przypadek nr 3
11 marca 1982 roku norweski Twin Otter z 15 osobami na pokładzie rozbił się niedaleko
Honningsvang w północnej Norwegii. Samolot odbywał lot z Berlevag do Mehamn, gdy nagle z
nieznanych przyczyn wpadł do morza. Wszyscy zginęli na miejscu. Na początku uważano, że winę
za katastrofę ponosi pilot, jednak w niedługim czasie zgłosiło się dwóch świadków, którzy
stwierdzili, że widzieli podobny do myśliwca samolot, który znajdował się w tym obszarze na
sekundy przed katastrofą. Jednym ze świadków był Selius Samuelsen, który stwierdził, że widział
jak oba samoloty „połączyły się ze sobą”.
Przewodniczący komisji badawczej, generał porucznik Wilhelm Mohr zaprzeczył, aby
jakikolwiek, norweski czy należący do NATO samolot znajdował się w tym czasie w rejonie
wypadku. Według wychodzącej w Narviku gazety „Fremover”, zakres radarowy przebiegu
wypadku ukazuje drugie echo na kursie równoległym do Twin Otter na krótko przed wypadkiem,
oraz przecięcie się obu kursów w czasie, w którym doszło do katastrofy. Dziennikarz gazety,
Oddvar Kristoffersen stwierdził, że nie ma wątpliwości, że Twin Otter został zestrzelony przez
samolot NATO. Jest on przekonany, że oficjalne wyjaśnienia i wydelegowanie dwóch zespołów
badawczych do tej sprawy, mają w rzeczywistości chronić interesy NATO.
Przypadek nr 4
Kolejne zdarzenie miało miejsce w Australii. Dane o nim pochodzą z krótkiego, ale
jednoznacznego raportu RAAF-u. Oto jego treść.
„17 grudnia 1984 roku, godz. 15.00, z archiwum RAAF, Canberra. Pilot zaobserwował obiekt w
kształcie rakiety, którego zwężający się przód był ostro zakończony, natomiast ścięty tył kadłuba
posiadał stateczniki. Obiekt nie wydawał żadnych dźwięków, ani nie wydzielał spalin. Mknął
niczym pocisk i po około 2-3 sekundach znikł w oddali, tuż nad linią widnokręgu”.
Przypadek nr 5
15 sierpnia 1985 roku samolot greckich linii lotniczych Olyrnpic Airways [lot OA 132] z 61
pasażerami na pokładzie, miał bliskie spotkanie z obiektem w kształcie rakiety. Stało się to na trasie
z Zurichu do Aten, w chwili, gdy samolot przekraczał granicę szwajcarsko-włoską. O godz. 16.05
pierwszy pilot Christos Stamulis połączył się z wieżą kontrolną Linate i oświadczył, że właśnie
przemknął obok niego, lecąc z lewej strony na prawą, obiekt bez skrzydeł. Jego Boening 727 leciał
na wysokości 7500 metrów korytarzem powietrznym „Amber 14”, cały czas trzymając się kursu
południowo-wschodniego. Nieznany obiekt przeleciał zaledwie 60-150 m poniżej samolotu. Miał
on kilka metrów długości i był koloru ciemnobrązowego lub czarnego.
Przypadek nr 6
Zaledwie trzy dni później, 18 sierpnia 1985 r. podobne zdarzenie miało miejsce w Szwecji.
Czterech pilotów leciało samolotem Cessna wzdłuż wschodniego wybrzeża Szwecji, utrzymując
kurs południowy. Gdy przelatywali nad Soderhamn, zauważyli obiekt w kształcie rakiety długości 6
m, który poruszał się kursem przeciwnym. Oto jak zdarzenie to opisał Per Lundqvist, który
pilotował samolot.
„Lecieliśmy na wysokości około 1000 m pomiędzy Umea i Gavle, gdy nagle jeden z nas
zauważył naprzeciw, nad rozciągającymi się w dole lasami, coś błyszczącego w promieniach
słońca. Zbliżając się, w końcu zobaczyliśmy, że jest to metalowy pocisk ze statecznikami z tyłu.
Przez cały czas zmieniał on kurs, w zależności od ukształtowania terenu i według mnie podążał
wzdłuż rozciągającej się poniżej linii wysokiego napięcia. Zaciekawiło nas to do tego stopnia, że
zanurkowałem w tamtym kierunku i obróciłem samolot, starając się podążyć za nim, ale okazało się
to niemożliwe. Po prostu nie mieliśmy wystarczającej mocy silnika by z nim konkurować. Wkrótce
znikł nam z oczu, lecąc na wysokości kilkuset metrów”.
Piloci postanowili zgłosić swoją obserwację armii szwedzkiej, która przez 6 miesięcy
nadaremnie próbowała zidentyfikować ów tajemniczy obiekt.
Przypadek nr 7
Inną, niewielkich rozmiarów rakietę napotkał na wysokości około 9700 m nad ziemią kapitan
William Cantrell z załogą Delty Airlines w locie nr 1083 pomiędzy Pittsburg w Pensylwanii i
Atlanta w Georgii [USA]. Zdarzenie to miało miejsce 25 czerwca 1987 r. w pobliżu Charleston w
Zach. Virginii. Wydawało się, że niewielka rakieta leci wprost na Boeninga 737 z jego 60
pasażerami, lecz załoga odetchnęła z ulgą gdy w końcu okazało się, że przeleciała ona obok, w
odległości zaledwie 150-180 m poniżej samolotu. Władze FAA ( Federal Aviation Authority
Federalny Urząd Lotnictwa) w krótkim czasie po incydencie oświadczyły:
„Kapitan opisał obiekt jako prymitywny z wyglądu, jakby był „domowej roboty”, o długości 4-6
m z dużymi statecznikami, które dochodziły do połowy jego korpusu, przez co przy swojej
kolorystyce – główny korpus rakiety był biało-żółty, a stateczniki brązowe – wydawał się on być
niezbyt zgrabny. Ponadto świadek stwierdził, że w czasie, gdy obiekt przelatywał pod samolotem,
wydawało się, jakby schodził w dół z wyłączonym silnikiem. Pilot oświadczył też, że nie
przedsięwziął żadnej akcji wymijania”.
W przeciwieństwie do raportu FAA, w prasie obiekt został opisany jako „poruszający się z
bardzo dużą prędkością w kierunku północnym”. Pilot Cantrell stwierdził, że nie zauważył żadnych
spalin wydobywających się z rakiety. W tym przypadku ewentualnym wyjaśnieniem całej sprawy
mógłby być przelot balonu, chociaż kierunek wiejących tego dnia wiatrów wydaje się temu
zaprzeczać. W oficjalnym oświadczeniu rzecznik prasowy Pentagonu rutynowo zaprzeczył o
jakimkolwiek związku wojska z tą sprawą.
Przypadek nr 8
W 1991 roku, w trakcie lotu z Mediolanu do Londynu, obserwacji obiektu w kształcie rakiety
dokonał włoski pilot Achille Zaghetti. 21 kwietnia 1991 roku wraz z drugim pilotem prowadzili
samolot McDonnel Douglas MD 80 z 57 pasażerami na pokładzie. Znajdowali się jeszcze nad
Kanałem Angielskim, lecz właśnie rozpoczęli schodzenie w kierunku lotniska Heathrow. Była
godzina 20. Oto wywiad, jaki przeprowadził z włoskim pilotem szwedzki ufolog Cias Svahn:
CS: Może Pan opowiedzieć własnymi słowami co się wydarzyło?
AZ: To było w czasie podchodzenia do lądowania. Nasza pozycja znajdowała się dokładnie
pośrodku kanału, pomiędzy Anglią a Francją. Korzystając z autopilota schodziliśmy w dół, z
prędkością ok. 400 mil. Gdy znaleźliśmy się na wysokości około 8000 m, zwiększyliśmy prędkość
schodzenia. Gdy razem z drugim pilotem rozejrzeliśmy się dookoła, nagle zauważyliśmy przed
sobą inny samolot. Nie widzieliśmy jego kształtu, tylko światła antykolizyjne. Znajdował się
naprzeciw nas, w odległości około 15 mil. [...] Przechodziliśmy na 6800 m utrzymując kurs 321°,
gdy zauważyliśmy, że coś się zbliża, idąc kursem 110°-120°. To leciało z lewej strony na prawą.
Nagle zauważyłem coś okrągłego, bardzo podobnego do pocisku. Użyłem słowa „pocisk” ze
względu na kształt, a nie dlatego, że akurat go widziałem, to było bardzo podobne do pocisku. Było
okrągłe, długości około 3 m i miało jasnobrązowy kolor.
Krzyknąłem do mojego kolegi i wtedy on również zauważył to, co ja widziałem. Złożyliśmy
odpowiedni raport wieży kontrolnej, po czym spytałem: „Czy macie coś na radarze? To powinno
być w tej chwili za mną”. Nasza szybkość wynosiła 300 mil, ale oczywiście nie znam prędkości
obiektu. Gdy tylko zadałem to pytanie, odpowiedzieli: „Tak, namierzyliśmy coś, co jest teraz 10 mil
za tobą”. Kontroler powiedział to w chwili, gdy go o to spytałem. Gdy wylądowaliśmy na lotnisku
w Londynie, szef kontroli ruchu stwierdził, że w trakcie namierzania obiektu znajdowaliśmy się na
wysokości 7300 m.
Następnego dnia powiedzieli nam, że był to śmigłowiec, lecący w kierunku NE a nie SE jak im
podawałem. Ponadto jak wiadomo, jest niemożliwe by śmigłowiec leciał na wysokości 7000 m.
Zasugerowałem więc, by jeszcze raz sprawdzili zapis radarowy, przeanalizowali go i ponownie
określili wszelkie dane. Nigdy nie uzyskałem jednak żadnych informacji na ten temat.
CS: Napisałem list do FAA w Londynie i otrzymałem odpowiedź następującej treści: „Zakres
ćwiczeń Sił Powietrznych i Lądowych został regulaminowo ustalony. Ministerstwo Obrony nie
posiada jakiegokolwiek raportu, który by dotyczył jakiejkolwiek aktywności powietrznej, która
mogłaby wyjaśnić tę obserwację. Opis obiektu nie odpowiada temu, czego można by się
spodziewać przy założeniu, że był to balon meteo. Dlatego śledztwo w tej sprawie zostało
zamknięte i obserwacja została sklasyfikowana jako UFO”. Tak więc z pewnością nie był to
śmigłowiec.
AZ: To bardzo dziwne... Oni pomyśleli o balonie meteo i ja wtedy też tak myślałem. Jak tylko
go zobaczyłem, sprawdziłem siłę i kierunek wiatru. Wiał diagonalnie z prędkością 5 węzłów. Na
ogół wieje pionowo w górę i nigdy w linii w jakiej poruszał się ten obiekt. Szczególnie wtedy, gdy
prawie nie ma wiatru.
Przypadek nr 9
Kolejny incydent również miał miejsce nad obszarem Wielkiej Brytanii.
1 czerwca 1991 roku o godz. 14.38 Boening 737 Britannia Airways lecąc z Dublina podchodził
do lądowania nad lotnisko Heathrow w Londynie. Samolot utrzymywał kurs 110°, znajdując się na
wysokości około 2500 m. Nagle piloci zauważyli w przedniej szybie samolotu nieznany obiekt,
który w mgnieniu oka zniknął w jej dolnym, lewym rogu. Jeden z pilotów opisał go jako
„cylindryczny, żółto-pomarańczowy kadłub, którego rozmiar szacuje na około 3 m”.
Przypadek nr 10
W nieco ponad dwa tygodnie później, 17 czerwca 1991 r. czterej pasażerowie przebywający na
pokładzie samolotu Boening 737 linii Dan Air (lot DA 4700), zdążającego z Londynu (Gatwick) do
Hamburga, zauważyli nieznany podobny do rakiety, pozbawiony skrzydeł obiekt, który przelatywał
poniżej samolotu z lewej strony. Wydawał się lecieć tuż nad warstwą chmur na wysokości 1200-
1500 nad ziemią. W Hamburgu pasażerowie poinformowali o zdarzeniu załogę samolotu i
sporządzili w tej sprawie raport. Głównym świadkiem był niemiecki inżynier Walter Liess, który
stwierdził: „Obiekt był wąski, szary i w pewnym stopniu przypominał cygaro. Jego trajektoria była
równoległa do toru naszego lotu, ale kierunek całkowicie przeciwny. Leciał tuż nad powierzchnią
chmur, poniżej naszego samolotu. Wydawało się, jakby co chwila zmieniał wysokość. Możliwe
jednak, że w ogóle nie poruszał się, a tylko sprawiał takie wrażenie. Był widoczny przez około 2-3
minuty”. Obserwacji tej dokonano około godziny 18.30.
Przypadek nr 11
Zaledwie miesiąc później, 15 lipca 1991 r. załoga Boeninga 737 linii lotniczych Britannia w
czasie lotu z Krety do Gatwick (Londyn), doświadczyła podobnego spotkania. O godz. 17.45 w
czasie schodzenia na wysokość 4500 m, pierwszy pilot zauważył „mały, czarny obiekt”, lecący
około 500 m ponad samolotem, na wprost jego dziobu. Obiekt znajdował się na kursie kolizyjnym i
po 2 sekundach przeleciał zaledwie w odległości 100 m od jednego ze skrzydeł samolotu i około 10
m nad nim. Prowadząc obserwację obiektu, pilot zawiadomił London Air Traffic Control Center
(Centrum Kontroli Ruchu Powietrznego), które zidentyfikowało go na radarze w chwili, gdy
oddalał się od samolotu. Jego prędkość wynosiła około 100 mil, i zdążał w kierunku południowo-
wschodnim. Po chwili jednak zmienił kurs i zaczął zbliżać się do drugiego samolotu, którego załoga
jednak niczego nie zauważyła. Zaobserwowany obiekt był bardzo mały, o średnicy ok. 0,5 m,
gładki i okrągły.
Przypadek nr 12
5 sierpnia 1992 r. piloci samolotu Boening Jumbo Jet United Airlines podczas lotu nr 934, byli
świadkami kolejnego zdarzenia. Miało ono miejsce w trakcie lotu z Los Angeles do Londynu, około
godziny 13.45 gdy samolot leciał kursem 40°, na wysokości 7000 m, 50 mil w kierunku NE od
George Air Force Base. Nagle zauważyli oni, jak w stronę samolotu zbliża się drugi samolot, który
przeleciał pod nimi w odległości nie większej jak 150-300 m. W przeciągu kilku sekund załoga
doznała wrażenia, jakby ich samolot przez chwilę „unosił się w górę”. Obiekt został opisany jako
podobny do przedniego kadłuba samolotu Lockheed SR-71, bez skrzydeł, ale z pewnego rodzaju
„ogonem”. Na końcach kadłub był zaokrąglony, a jego rozmiar był porównywalny do wielkości F-
16 (czyli nie przekraczał on 15 m). Prędkość określono jako ponaddźwiekową.
Przypadek nr 13
11 lipca 1995 r. o godz. 16 samolot pasażerski Dash-8 linii lotniczych Wideroe leciał z Fornebu
(Oslo) do Bronnoysund. Nad Steinkjer – około 70 km na północ od Trondheim – drugi pilot
zauważył obiekt, który poruszał się z prawej strony samolotu. Siedzący z lewej strony kapitan,
widział tylko fragment tego, co się wydarzyło: „Z początku myśleliśmy, że to drugi samolot, ale
gdy się lepiej przypatrzyłem zauważyłem, że nie posiada on ani skrzydeł, ani ogona”. – stwierdził
później kapitan Erik P. Risan.
Siedzący z prawej strony trzeci pilot miał lepszy widok na obiekt, jednak nie chciał podzielić się
wrażeniami ze swej obserwacji stwierdzając: „Opowiedziałem już wszystko stacji radarowej w
Trondheim”.
Jak się później okazało, stojący na werandzie swego domu w Inndalen, 11-letni Roy Arne
Hallem był świadkiem tego zdarzenia. Chłopiec opowiedział rodzicom o swojej obserwacji we
wtorek wieczorem, zanim jej opis ukazał się następnego dnia w gazetach: „Obiekt był gładki i
prawie tak duży jak samolot. Zanim znikł, widziałem go może z minutę, jak leciał pionowo w górę
z ogromną szybkością”.
Trzy godziny później podobny srebrny obiekt o gładkiej powierzchni zaobserwował 75-letni
Bjarne Lein.
Podsumowanie
Przedstawione raporty na pierwszy rzut oka wydają się być bardzo podobne do siebie, jednak w
rzeczywistości są bardzo zróżnicowane. Ogólnie można je podzielić na 4 kategorie, przypisując im
różne typy obserwowanych obiektów, do których można zaliczyć:
1. Wojskowe rakiety balistyczne – skądinąd wiadome jest, że w latach osiemdziesiątych
przynajmniej dwie rosyjskie rakiety „zabłądziły”, w grudniu 1984 roku jedna z nich wpadła do
fińskiego jeziora i została później zwrócona władzom ZSRR, natomiast druga wystrzelona 11
Zgłoś jeśli naruszono regulamin