Związek Przeznaczenia 8 - 10.doc

(105 KB) Pobierz
Związek Przeznaczenia

Związek Przeznaczenia

 

Rozdział 8

W sali zapadła krępująca cisza.
― Przepraszam, że wylądowałeś przeze mnie w skrzydle szpitalnym, Potter ― wyrzucił w końcu z siebie Snape. Nie zdziwił się, kiedy chłopak wbił w niego przeszywający, zielony wzrok. Prawdopodobnie w tym momencie nienawidził go i nie ufał mu bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości. Mężczyzna usiadł na krześle, które jeszcze przed chwilą zajmował Dumbledore i odwzajemnił szmaragdowe spojrzenie. Ich małżeństwo zaczęło się w bardzo niefortunny sposób i pogrążało z dnia na dzień coraz bardziej. Gryfon wciąż milczał, co zaniepokoiło Severusa. Rozwód wydawał się idealnym rozwiązaniem. W dzisiejszych czasach był na porządku dziennym, szczególnie w przypadkach, gdy konflikty brały górę nad uczuciami i nie można ich było w żaden sposób rozwiązać. Z drugiej strony, jego związek z Harrym nie należał do zwyczajnych.
Ostatecznie, to oczy młodego małżonka pozwoliły mu podjąć decyzję. Ich kształt i zdumiewająco zielony kolor przypomniał mu o matce chłopaka, Lily. Kobiecie, która zawsze okazywała mu serce i broniła go przed poniżającymi żartami Jamesa Pottera i Syriusza Blacka. A on, mimo tego, kiedyś odwrócił się od niej. Teraz, kiedy przebywała w innym świecie, nieważne jakim, jej dusza żyła nadal. Wiedział, że udała się gdzieś daleko, nie stając się duchem niczym Krwawy Baron czy Szara Dama. Ruszyła w stronę światła na spotkanie ze swoją „wielką przygodą” ― jak miał w zwyczaju mawiać Albus. Ale mimo wszystko, pozostawała nadal tutaj. Dostrzegał ją w spojrzeniu i duszy jej syna. Lily broniła Severusa w każdym tego słowa znaczeniu, a on nędznie odpłacił jej, zdradzając dla Voldemorta, który zamordował ją i jej męża.
Snape skręcał się cały z wściekłości, kiedy tylko przypominał sobie o tym, jak Czarny Pan próbował zabić dziecko. Ten fakt przeraził go głęboko i pozbawił jakichkolwiek złudzeń, co do tego, do jakiego kręgu seryjnych morderców dołączył. A tym dzieckiem okazał się Harry Potter, który tak bardzo przypominał swojego ojca… poza oczyma. Severus ponownie zatracił się w ich szmaragdowej toni.
― Jeśli się zgodzisz ― powiedział ― nadal pozostaniemy małżeństwem. Masz moją akceptację.
Harry zamrugał z niedowierzania. Sądził, że jego mąż z radością przystanie na rozwód i natychmiast wyciągnie stosowne dokumenty.
― Wyrażę zgodę, tylko pod warunkiem, że będziesz mnie traktował z większym szacunkiem niż dotychczas. Nie każę ci mnie polubić. Wystarczy mi, jeżeli uświadomisz sobie, że jestem czującą i myślącą istotą ludzką, nawet jeśli nie dorównuję ci talentem czy intelektem.
Severus milczał zamyślony, nadal wpatrując się w oczy małżonka.
― To powinno wystarczyć, żeby utrzymać to małżeństwo przynajmniej przez rok ― powiedział w końcu.

XXX

Po powrocie Harry’ego ze skrzydła szpitalnego, obaj zachowywali w swojej obecności kompletne milczenie, traktując się nawzajem z obojętnością. Nastolatek na początku był zadowolony, że nie musiał znosić ciągłych wybuchów gniewu Snape’a. Jednak wkrótce samotność zaczęła go dławić. Jego mąż i on żyli w dwóch odmiennych światach. Gryfon starał się trzymać tylko swoich komnat, wychodząc jedynie polatać na miotle, lub gdy chciał popracować w bibliotece. Chłopak tęsknił za Hagridem, który wyjechał na kilka tygodni do Francji do Madame Maxime. Umierał z nudów. Zanim trafił do pani Pomfrey, był nieszczęśliwy, bo wciąż kłócił się i sprzeczał z byłym Ślizgonem. Teraz nie czuł się dobrze z powodu izolacji, którą częściowo narzucił sobie sam, a do której częściowo zmuszał go Severus swoim chłodem.
Często pisał do swoich przyjaciół, zachowując każdy otrzymany list, czytając wiele razy. Wmawiał sobie, że taka sytuacja mu odpowiada, tłumacząc, że mimo wszystko SĄ małżeństwem, a Snape JEST jego obrońcą. Ten człowiek musiał uprawiać z nim seks, by dopełnić obrzędu połączenia. Cała intymność pomiędzy nimi została tak samo wymuszona, jak ich obecny dystans. Harry czuł, że nie byłby w stanie zachowywać się naturalnie w obecności Severusa, co z pewnością było odwzajemnionym odczuciem. W końcu znalazł powiernika w Nessie. Wąż bardzo chętnie ześlizgiwał się ze swojego moździerza, by z nim porozmawiać. Młody czarodziej zorientował się, że zwierza się jej z myśli o swoim małżeństwie, czego nie robił nawet w listach do przyjaciół, poza kilkoma zdawkowymi wzmiankami. W listach jego związek był „w porządku” czy „bezproblemowy”. Zwierzę w krótkim czasie wiedziało o wiele więcej.
― Severus tylko czeka na rozwód, Nesso. Jednak jest moim opiekunem i chciałbym poznać go bliżej, tylko nie mam pojęcia, jak do niego dotrzeć. Nic nie przychodzi mi do głowy. Żyjemy, jemy, a nawet oddychamy oddzielnie. Duszę się i już sam nie wiem, czy to jest lepsze od naszych wcześniejszych ciągłych kłótni.
― Twój mąż dusił się tutaj przez wiele lat, Harry Potterze. On już zapomniał, jak to jest, gdy się coś czuje. Jego serce prawie umarło. Za bardzo przywykło do cierpienia. Bądź ostrożny, aby nie stać się kimś takim jak on, bo któregoś dnia obudzisz się i nie będziesz już umiał się uśmiechać, czy doceniać magiczne chwile. Twój mąż utknął w przepaści. Jeżeli zejdziesz do niego, pociągnie cię za sobą w dół. On sam musi się wspiąć do ciebie i odnaleźć cię, mój ty odważny młodzieńcze.
― On tego nigdy nie zrobi. Nie bez jakiejś wskazówki, a przecież on nie znosi rad.
― Próbowałeś, mój młody przyjacielu, tymczasem on złamał ci rękę i zranił w głowę. Widziałam, jak cię niósł. Słyszałam, jak się kłócicie wewnątrz. Teraz czuję dystans, z jakim się do siebie odnosicie. Zawsze jest jakiś sposób, Harry Potterze. Któregoś dnia obaj go znajdziecie i wtedy razem go zrealizujecie. Idź na spacer. Raduj się deszczem, naciesz się słońcem, czerp radość z wszystkiego, co znajdziesz tam, na zewnątrz. Smakuj słodycz, jaką oferuje ci ten świat i wnieś ją do tych komnat, które dzielisz z Mistrzem Eliksirów.
Słowa węża dały Harry’emu nadzieję, ale przyniosły też dziwny smutek.
― Tak poetycko mówisz, Nesso…
― Och, czyż poezja nie jest piękna, mój drogi? Poezja to nie tylko słowa. Musisz doświadczyć jej na swój własny sposób. Powiedz, co chciałbyś robić w wolnym czasie?
― Hm, Lubię czytać. Uwielbiam latać na miotle, słuchać muzyki, pisać do przyjaciół, troszeczkę szkicować…
― Szkicować? Doszły mnie słuchy, że w tym roku szkolnym odbędą się zajęcia z rysunków, mój młody przyjacielu. Przechadzałam się raz nocą po portretach i coś na ten temat usłyszałam.
― Sądzisz, że mógłbym wziąć w nich udział? Sam nie wiem… Rysuję bardzo dziwne rzeczy.
― Tym lepiej dla ciebie. Odmienność jest dobra ― odpowiedź Nessy przeszła w syczący chichot. ― Nosisz swoje emocje, jak na otwartej dłoni, w przeciwieństwie do głęboko ukrytych uczuć twojego męża. On nie chce z tobą rozmawiać. Być może to nie przez rozmowę uda ci się do niego dotrzeć. Może prowadzi do niego inna droga.
Lśniące jak paciorek oko węża figlarnie mrugnęło w stronę Gryfona. Nagle drzwi otworzyły się. Nessa odwróciła głowę od młodzieńca i na powrót owinęła swój długi ogon wokół moździerza. Potter odskoczył w bok, żeby uniknąć zderzenia ze Snape'em wychodzącym z komnat. Drzwi zamknęły się za nim głucho.
― Nadal tu jesteś? ― zapytał wesoło wąż.
― Tak ― wysyczał Harry.
― Znowu się popisujesz wężomową, Potter ― warknął Ślizgon, potrącając nastolatka, przechodząc obok niego.
― Sama widzisz, co miałem na myśli ― wyszeptał Harry do Nessy. Snape zatrzymał się i powoli odwrócił w ich stronę.
― Co ty powiedziałeś, Potter?
Nagłe syknięcia węża zaskoczyło ich obu. Gad otworzył szeroko paszczę i obnażył swoje kły, wbijając jednocześnie wściekłe spojrzenie swoich lśniących oczu w Mistrza Eliksirów. To zdecydowanie było ostrzeżenie.
Oczy Severusa zwęziły się gwałtownie.
― Ty uparty gadzie! Masz czelność sprzeciwiać się osobie, której komnat strzeżesz?
Nessa zwróciła się w stronę chłopca.
― Powiedz mu, że to nie tylko jego dom, ale również twój.
Harry spojrzał w oczy męża i powtórzył mu słowa swojej nowej przyjaciółki.
― Nessa mówi, że te komnaty należą do nas obu.
― Będziesz trzymać swój widlasty jęzor na wodzy i spełniać swoje obowiązki, albo zastąpi cię inny portret! ― zagroził jej Snape.
Wąż wysyczał odpowiedź, Harry zaś przetłumaczył.
― Powiedziała, że opowie wszystkim portretom o twoim nikczemnym zachowaniu, i dopilnuje, żeby żaden z nich nie chciał strzec tego miejsca.
Mistrz Eliksirów przez kilka chwil ciskał piorunujące spojrzenie w stronę zwierzęcia, po czym odszedł. Harry, który odprowadzał go wzrokiem, dostrzegł, jak bardzo napięte z gniewu były ramiona profesora.
― Dziękuję ci, Nesso. W jaki sposób się z nim komunikujesz, jeśli on nie rozumie wężomowy? ― zastanawiał się młody czarodziej.
― Potrafię pisać ogonem ― przyjaciółka pomachała do niego końcem swojego długiego ciała.
― Wężomowa jest tylko werbalnym sposobem wyrażania moich myśli. Do pisania używam angielskiego. Autor tego obrazu był bardzo utalentowanym artystą. Tchnął we mnie swoje zdolności i ducha, a zanim umarł, nauczył wszystkiego, co umiał. Chociaż nigdy nie dowiedziałam się, jak miał na imię. Idź teraz na słońce, Harry Potterze.
Mądry wąż zamknął oczy, kończąc tym samym konwersację. Gryfon uśmiechnął się do siebie i udał się za jej radą na spacer. Przechadzając się po błoniach i upajając słoneczną pogodą, czuł się zadziwiająco rześko. Zupełnie tak samo, jak po przejażdżce na miotle.
Niechętnie wrócił do lochów. Jego małżonek siedział niedaleko paleniska, czytając. Młody czarodziej w milczeniu udał się do swojej sypialni. Zostawił za sobą otwarte drzwi, by wpuścić do środka nieco świeżego powietrza, chociaż mógłby zwyczajnie posłużyć się zaklęciem, żeby pozbyć się zaduchu z komnaty. Hedwiga zostawiła dla niego na stoliku nocnym dwie wiadomości oraz plan zajęć. Pierwsza notatka pochodziła od Kingsleya Shacklebolta, który informował go, że zjawi się w Hogwarcie w poniedziałek i już nie może się doczekać na pierwszą lekcję pojedynków. Druga wiadomość dotyczyła jego treningu na nauczyciela obrony przed czarną magią, jaki mieli poprowadzić McGonagall i Moody. Rozkład zajęć Harry’ego dotyczył tych właśnie lekcji. Uśmiechając się do siebie, chłopak najpierw za pomocą zaklęcia zrobił kopię planu, po czym machnąwszy różdżka, użył kolejnego niewerbalnego czaru i pergamin zawisł na ścianie. Młodzieniec wziął do ręki kopię. Pomimo tego, że Snape był kompletnie niezainteresowany tym, co robił, Gryfon czuł, że powinien o tym wiedzieć. Zaryzykował i podszedł do paleniska.
― Emm, Severusie? ― zapytał z wahaniem.
Mężczyzna zmierzył go wściekle zirytowanym spojrzeniem spoza potwornie starego tomu, który trzymał w ręku.
― Dostałem właśnie rozkład moich lekcji pojedynków i treningu obrony przed czarną magią. Pomyślałem, że przyda ci się kopia, żebyś wiedział, gdzie jestem.
Smukła dłoń ujęła plan Pottera bez żadnego komentarza. Harry stał nadal w miejscu, spoglądając niepewnie na swojego małżonka.
― Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, Potter? Idę za chwilę do mugolskiego baru na drinka. Sam. I nie interesuje mnie twoje towarzystwo.
― Do mugolskiego baru?
― Tam nikt mnie nie rozpozna. Wyobraź sobie, jak zareagowałoby Ministerstwo, albo słudzy Czarnego Pana, gdyby zauważyli mnie w czarodziejskim pubie. Mogliby pomyśleć, że nasze małżeństwo się rozpada, a my przecież nie chcemy dać im tego do zrozumienia.
― Co dokładnie masz na myśli? ― zapytał Harry, czując narastający niepokój.
― Interesuje mnie inne towarzystwo niż twoje, Potter.
Chłopak spojrzał na niego podejrzliwie.
― Czy ty się z kimś spotykasz? ― zapytał powoli.
― Masz zamiar robić mi sceny zazdrości?
Młody czarodziej był coraz bardziej wzburzony.
― Jeżeli widujesz się z kimś za moimi plecami… ― Snape wstał, wbijając wzrok w swojego małżonka.
― Zawarliśmy to małżeństwo z obowiązku, Potter. Nie mam wobec ciebie żadnych zobowiązań, poza tym, że zostałem twoim opiekunem.
― Czy ty sypiasz z kimś innym? ― zapytał głucho Gryfon.
― Możesz być pewien, że z nikim w tej chwili nie sypiam i nie robiłem tego od czasu, gdy wstąpiłem z tobą w ten beznadziejny związek. Wyjście na drinka do baru i uprawianie seksu, to dwie zupełnie różne rzeczy, ale nie spodziewam się, że dostrzeżesz różnicę, będąc w posiadaniu tak bardzo ograniczonego umysłu.
― Ale nie masz nic przeciwko niewierności w naszym związku, mam rację? ― zapytał ze złością Harry, na co Snape zareagował zaledwie wzruszeniem ramion.
― Prowadzimy kompletnie oddzielne życia, Potter.
― Posłuchaj mnie, Severusie. Miałeś możliwość rozwieść się ze mną. Tylko Merlin jeden wie, dlaczego nie pobiegłeś po dokumenty rozwodowe, kiedy leżałem w skrzydle szpitalnym. Nie stałbym ci wtedy na drodze. To ty pierwszy wyraziłeś swoje zdanie, nie ja. Jednak nic się nie zmieniło od czasu naszej ostatniej kłótni. Kompletnie nic. Jeżeli tak bardzo nie szanujesz siebie, jak mógłbyś szanować innych? Nie czujesz winy, idąc do baru na drinka i flirtując z obcymi mężczyznami, kiedy ja siedzę tu, w Hogwarcie? Jak mam ci ufać? I jak ty możesz ufać mnie? Jaki sens ma to małżeństwo i odpowiedzialność za niego, jeżeli zachowujesz się w taki sposób? ― Młody mężczyzna nie był świadom łez spływających po jego twarzy. ― Ty i ja zostaliśmy związani, a ty wychodzisz i… Zapomnij o tym. Teraz dopiero widzę, jak głęboko mnie nienawidzisz i nie masz najmniejszego zamiaru mnie poznać, ani ze mną rozmawiać czy… ― Gniew ściskał go za gardło, prawie uniemożliwiając mówienie. ― Widzisz we mnie tylko to, co chcesz widzieć. Nic o mnie nie wiesz. Idź! Jeżeli sądzisz, że ochrona leży tylko i wyłącznie w krwi, idź! Wydostań się wreszcie z tego pieprzonego małżeństwa! Nie będę cię do niczego zobowiązywać! Zbyt długo zależało mi na tym, aby jakoś porozumieć się z osobą, która ocaliła mi życie, zgodziła się na ślub ze mną i wyraziła chęć otoczenia mnie opieką! Tylko jeżeli to dla ciebie takie nienormalne, to dlaczego nie chcesz się ze mną rozwieść? Po co trzymasz się ze mną, jeżeli robisz to bardziej dla Dumbledore’a niż dla mnie? ― Chłopak zaczął się wycofywać, ukrywając swoją twarz w dłoniach. Po chwili przystanął, zdjął z palca obrączkę i cisnął nią w Snape’a. ― Użyj jej do swoich eliksirów! ― wykrzyknął.
Twarz Sewerusa stała się śmiertelnie blada. Mężczyzna nie poruszył się, ani nie próbował choć jednym słówkiem przerwać wybuchu złości Harry’ego. Nieznacznie zadrżał, gdy usłyszał jak drzwi do pokoju jego małżonka zatrzaskują się za nim. Jednak po dziesięciu minutach Potter pojawił się w nich ponownie, a za nim sunął jego kufer.
― Gdzie ty się wybierasz?
Młody czarodziej nie odpowiedział, tylko skierował się w stronę wyjścia. Mistrz Eliksirów ruszył za nim i złapał go za ramię. Gryfon zwrócił się gwałtownie w jego kierunku.
― I co mi zrobisz? Znowu złamiesz mi rękę? ― warknął. Jego głos przybrał niespodziewanie tak samo tajemniczą barwę, jak jego starszego towarzysza. Strząsnął dłoń mężczyzny ze swojego ramienia i wyszedł z komnat. Po drugiej stronie Nessa otworzyła oczy.
― Harry Potterze, proszę, nie odchodź ― syknęła w jego stronę, ale chłopak nie zwracał na nią uwagi. Dysząc ciężko przez zaciśnięte zęby, opuścił lochy i udał się do wieży Gryffindoru.
― De Amicitia ― wykrztusił hasło, kiedy dotarł do portretu Grubej Damy.
― Dobrze się czujesz, kochanieńki? ― zapytała zaciekawiona kobieta.
― Ja… tak. Dobrze, dziękuję. Mógłbym wejść?
― Oczywiście, mój drogi.
Harry wszedł do pokoju wspólnego i usiadł na sofie, którą zawsze dzielił z Ronem I Herminą. Ukrył twarz w dłoniach i gorzko zapłakał.
Tak bardzo pogrążył się w swoim żalu, że nie zauważył, jak drzwi otworzyły się po raz drugi. Severus Snape niepewnie wszedł do środka. Jego przenikliwy czarny wzrok spoczął na młodzieńcu siedzącym na kanapie i jego kufrze leżącym wciąż na środku pokoju.

 

 

Rozdział 9

— Potter.
Chłopak poderwał głowę, ocierając łzy z twarzy.
— Jak ty się tutaj…?
— Szedłem za tobą. Teraz będziesz tak uprzejmy i wrócisz ze mną do lochów.
— Nie mam najmniejszego zamiaru! — krzyknął Gryfon.
— Nalegam — odpowiedział spokojnie Snape.
— A ja odmawiam — spierał się młody czarodziej.
— Wracamy razem.
Uparty wyraz twarzy jego małżonka, wciąż mokrej od łez, mówił sam za siebie.
— Nie ma mowy!
Jednym, rzuconym błyskawicznie zaklęciem, Mistrz Eliksirów uniósł w powietrze kufer Harry’ego, po czym — zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć czy zrobić — wziął go na ręce i wyniósł z pokoju wspólnego.
— Severusie Snape! Natychmiast postaw mnie na ziemię! — krzyknął chłopak z całych sił, usiłując wyrwać się z jego objęć, jednocześnie czepiając się szat, by nie spaść na posadzkę.
— Jesteś szokująco uparty.
— Każdy by był, będąc twoim mężem!
— Potter, przestań, proszę, wrzeszczeć mi do ucha, bo rzucę na ciebie zaklęcie uciszające.
— Żądam rozwodu!
— Ale ja nie mam zamiaru od ciebie odchodzić.
Słowa Snape’a tak zaszokowały Harry’ego, że z wrażenia zamilkł na parę sekund, zanim na nowo zaczął się miotać.
— Nadal chcę rozwodu!
Postacie na mijanych po drodze portretach przyglądały im się z zainteresowaniem. Niektóre z nich porzuciły swoje ramy i podążały za małżonkami w stronę lochów, przeskakując z jednego obrazu na drugi. Wzdychając ciężko, Severus poprawił uścisk wokół chłopaka.
— Potrafisz być ogłuszający, Potter. Jeszcze jeden wrzask i rzucam zaklęcie. Tak przy okazji, jesteś bardzo ciężki.
— Więc dlaczego nie opuścisz mnie na dół? Moja powalająca waga jest chyba dostatecznym powodem, nawet jak dla ciebie — parsknął Gryfon.
— Nie ma mowy! — warknął w odpowiedzi Ślizgon. Harry westchnął z rezygnacją i objął swojego małżonka, który trzymał go w milczeniu w ramionach, dopóki nie zaniósł go z powrotem do lochów. — Dotarliśmy do naszych komnat.
— Naszych komnat? Naszych? Cóż to za sensacyjna wiadomość! — wykrzyknął młody czarodziej, z szyderczym uśmieszkiem na twarzy, godnym samego Mistrza Eliksirów. — Myślisz, że jestem tak głupi, że nie wiem, gdzie jesteśmy?
Słysząc zbliżających się czarodziejów, zaciekawiona Nessa wyciągnęła głowę w ich stronę i rzuciwszy im szybkie spojrzenie, wydała z siebie charakterystyczny, syczący chichot. Severus chłodno podał jej hasło i zwierzę wpuściło mężczyzn do środka. W końcu, Snape postawił swojego małżonka na nogi, jednocześnie kierując kufer jednym ruchem ręki w kierunku sypialni chłopaka.
— Czy przyprowadziłeś mnie tu po to, bym mógł niezwłocznie podpisać dokumenty rozwodowe? — wyrzucił z siebie Gryfon.
— Powiedziałem ci już, że nie chcę się z tobą rozstać.
— Ale ja chcę! Natychmiast!
Severus ze spokojem przyglądał się twarzy młodzieńca. Po chwili, wyciągnął z kieszeni obrączkę, ujął jego lewą dłoń i nasunął pierścień na palec Pottera.
— Nie jestem dobry w budowaniu jakichkolwiek konstruktywnych związków, Po… Harry.
Na dźwięk swojego imienia w ustach Severusa, oczy chłopaka rozszerzyły się w szczerym zdumieniu.
— Ach, tak, zauważyłem — odpowiedział niegrzecznie. — Osiągnąłeś mistrzostwo, jeżeli chodzi o destrukcyjne związki. — I wtedy zdał sobie sprawę, że Snape próbuje go przeprosić i prawdopodobnie kosztuje go to wiele wysiłku. Chłopak zrobił głęboki, uspokajający oddech. — W porządku. Więc dlaczego nie chcesz, abyśmy się rozstali? — zapytał.
— Po… Harry, obaj mamy wspólnego wroga. Sensowne jest, abyśmy pokonali go razem i abyś był przy tym ochraniany przez magię krwi.
— Ach, no cóż, polityczne względy zawsze były dość mocnym argumentem, aby scementować małżeństwo — zauważył chłodno młodzieniec. — W każdym razie, nie będę już opóźniać twojej małej wycieczki do baru. — Wyszarpnął swoją dłoń z uścisku małżonka. — Nie widzę też powodu dla którego miałbym mieszkać tu z tobą. Porozmawiam z profesorem Dumbledore'em i zapytam, czy mógłbym się stąd wyprowadzić.
— Jesteś moim mężem! Nie będziesz mieszkał nigdzie indziej! — powiedział Snape. Jego gniew narastał z każdą chwilą.
— Nie będziesz robił tego, nie będziesz robił tamtego! Czy tylko tak potrafisz się do mnie zwracać? To takie obiecujące dla naszego związku! Sam spójrz! Ledwie otwieramy usta, a już się kłócimy! Jesteś brutalem, Severusie Snape! Będę nosić tę przeklętą obrączkę, żebyśmy razem mogli pokonać naszego wspólnego wroga, jak to ładnie ująłeś. Ale co to za różnica, gdzie będę mieszkał? I tak żyjemy tu całkowicie oddzielnie. Nie dzielimy ani komnat, ani łóżka, ani nawet żadnej sympatii względem siebie. Wiesz co, jestem zmęczony tą dyskusją. Wiem, że za chwilę zaczniesz mnie obrażać, więc wracam do swojego pokoju i będę ci schodził z drogi, jak mam to w zwyczaju robić odkąd wróciłem tu ze skrzydła szpitalnego. Tak bardzo mnie nienawidzisz, że ucieszy cię jedynie lektura mojego nekrologu. — Chłopak ruszył w stronę swojej sypialni, zostawiając za sobą swojego męża, którego ramiona zwisały bezradnie wzdłuż ciała, lecz zatrzymał się tuż przed drzwiami. Westchnąwszy ciężko, odwrócił się z powrotem w stronę Severusa. Starszy czarodziej stał wciąż w tej samej beznadziejnej pozie. Harry ruszył w jego kierunku. — Przepraszam — powiedział, czując jak znika cała złość, która jeszcze przed chwilą się z niego wylewała. Nagle poczuł przypływ sympatii dla człowieka, który tak bardzo izolował się w swojej samotności. Zalała go fala współczucia, jak wtedy, gdy zobaczył to pamiętne wspomnienie swojego męża w myślodsiewni, w którym jego ojciec i Syriusz napadają na Ślizgona. — Czy moglibyśmy usiąść i, ech… porozmawiać? — zapytał niepewnie.

Przez chwilę Mistrz Eliksirów przyglądał się Gryfonowi z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym podszedł do kanapy i usiadł tuż przy palenisku. Chłopak zajął miejsce na krześle na wprost mężczyzny, gdy ten skinął na niego swoją elegancką dłonią w zapraszającym geście.
— Mów — odparł uprzejmie.
— No cóż, jeżeli mamy żyć razem, musimy zacząć się komunikować. — Oczy starszego mężczyzny zwęziły się niebezpiecznie, lecz młodzieniec zaczął mówić dalej: — Mam na myśli… moglibyśmy spotykać się razem wieczorami i… rozmawiać o tym, co robiliśmy. A jeżeli nie lubisz rozmawiać, może moglibyśmy robić coś, przy czym nie trzeba używać wielu słów… Mógłbym pomagać ci kroić składniki do eliksirów czy coś takiego…
— Ty? Pomagać mi kroić składniki eliksirów? — zapytał z niedowierzaniem Severus. Chłopak poczerwieniał i już otwierał usta, by zacząć się spierać, gdy Snape, dostrzegając kolejną nadchodzącą, niebezpieczną burzę, dodał szybko: — Może rzeczywiście mógłbyś do czegoś się przydać. Jednakże, doprawdy, wolę pracować sam.
— Ty wszystko wolisz robić sam — odpowiedział Harry. — Co powiesz na to, abyśmy razem wychodzili na drinka?
— Potter, nie zależy mi na tym, żeby udzielać się towarzysko.
— Czy to jest aż tak nienaturalne, że chciałbym nawiązać bliższy kontakt z kimś, kto uratował mi życie i kto jest równocześnie moim mężem i opiekunem? Już kiedyś zadałem ci to pytanie. Severusie, ja… nie spodziewam się, że zapragniesz mnie poznać, ale ja chciałbym poznać ciebie.
— Potter… Harry, już dostatecznie mnie poznałeś w ciągu ostatnich kilku lat.
Naprawdę cię poznałem? Znam cię jako swojego nauczyciela. Wiem, że masz, ech… złożony charakter, ale nie wiem, uch… jakie jedzenie lubisz najbardziej, jaki jest twój ulubiony eliksir, książka czy muzyka. Nie wiem, czy zbierasz znaczki… i takie tam inne rzeczy.
— Zbieram znaczki? — zapytał Snape, unosząc brew.
— Ach tak, zapomniałem, że czarodzieje nie używają znaczków. Dawno temu, Ron wysłał mi list, a kopertę, w której się znajdował, oblepił całą znaczkami. Dursleyom całkiem odbiło, gdy to zobaczyli, chociaż wyglądało dość zabawnie… — chłopak przerwał, zdając sobie sprawę, że zaczyna paplać, żeby ukryć swoje zdenerwowanie.
Zapanowała niezręczna cisza. — Więc, co sądzisz o tym, żeby wprowadzić takie regularne spotkania? — Starszy mężczyzna wpatrywał się niewzruszenie w swojego młodszego małżonka, który odpowiedział mu wyczekującym spojrzeniem swoich zielonych oczu. — I, proszę cię, tylko nie mów, że musisz się nad tym zastanowić. To byłaby gra na zwłokę — dodał poważnie Gryfon. Kolejna chwila ciszy. — Wiem, że to brzmi nieco dziwnie, nie chodzi mi wcale o to, że nigdy wcześniej nie próbowaliśmy się ze sobą, er… porozumieć.
— Doskonale pamiętam nasze… próby porozumienia się, jak to ująłeś. I tak, jak sam o tym wspomniałeś, było to raczej wymuszone porozumienie.
— Tym bardziej obaj potrzebujemy nieco zachęty, żeby nawiązać mniej lub bardziej werbalny rodzaj komunikacji — nie ustępował Harry. — W końcu, teraz rozmawiamy, czyż nie?
— Biorąc pod uwagę fakt, że głównie to ty mówisz… tak, można tak powiedzieć.
Chłopak z całych sił starał się powstrzymać przed wstaniem z miejsca i odejścia z poczuciem całkowitej rezygnacji.
— Spotkajmy się wieczorem raz czy dwa razy w tygodniu, i po prostu… wymieńmy się nowinkami lub zróbmy coś razem. Jesteś bardzo zorganizowaną i poukładaną osobą, więc możemy ustalić jakąś konkretną datę czy godzinę.
— Potter, zaczynasz gadać od rzeczy.
— Ja… — głos młodego czarodzieja brzmiał bardzo niepewnie. Nos miał ciągle nieco zapchany, po niedawnym płaczu. Przez kilka chwil wpatrywał się w końcówki swoich palców u stóp. A potem wstał. — Daj mi pięć sekund.

Severus niedbale wzruszył ramionami i podniósł jakąś książkę, która leżała na stole. W tym czasie, chłopak podszedł do półki, gdzie leżał flakon zawierający ich połączoną krew. Wziął go i wrócił do swojego męża, siadając tuż obok niego na kanapie. Ku jego zaskoczeniu, Snape zatrzasnął książkę i wziął od niego buteleczkę. Patrząc prosto w zdesperowane oczy młodzieńca, wymamrotał słowa przysięgi, którą czarownica recytowała podczas ceremonii:
Będę dzielić z tobą swoje szczęście, tak jak ty swoje ze mną. Będę dzielić z tobą swój smutek, tak jak ty swój ze mną. Jestem twoim obrońcą i moja krew łączy się z twoją. Powiedz mi, Harry, jakie to szczęście mam z tobą dzielić, albo jakie szczęście ty chciałbyś dzielić ze mną? Czy kiedykolwiek zechcesz… — w tym momencie jego jedwabiście gładki głos stał się surowy i ochrypły — by cierpienie Severusa Snape’a stało się twoim udziałem? Czy po naszej wspólnie spędzonej niesamowicie romantycznej pierwszej nocy, potrafisz sobie wyobrazić, jak radzimy sobie z naszymi emocjami? Naprawdę, możesz to sobie wyobrazić?! — mężczyzna wykrzyczał ostatnie zdanie, zaciskając z całych sił palce na fiolce. Harry zareagował na ten wybuch niesamowicie spokojnie. Delikatnie objął dłoń swojego męża, w taki sposób, że teraz obaj trzymali flakon.
— Za mało we mnie wierzysz, Severusie. Wiem, co to smutek i cierpienie. Daj mi szansę, to udowodnię ci, co miałem na myśli. Nie musimy dzielić się silnymi uczuciami przez cały czas. Po prostu, chciałbym od czasu do czasu zrobić coś razem z tobą, jeżeli nie będziesz miał nic przeciwko. Chciałbym cię poznać.
— Czy ty w ogóle wiesz, o co mnie prosisz? — wyszeptał Snape.
Harry spojrzał prosto w oczy mężczyzny i delikatnie się uśmiechnął.
— Niezupełnie. Ale chcę się o tym przekonać.
— A więc zwalę ci się na głowę, ty nierozważny Gryfonie. I zetrzyj z twarzy ten dziecinny uśmieszek.
Zaciśnięte wokół naczynia palce, powoli rozluźniły uchwyt i fiolka na powrót znalazła się w dłoni Harry’ego.
— Ona łączy nas w sposób przekraczający jej symboliczne znaczenie — powiedział chłopak, powoli i starannie dobierając słowa.
Mistrz Eliksirów parsknął lekko.
— To może rzeczywiście być to, Potter, ale powiem ci jedno: ty i ja nigdy nie połączymy się duchowo czy emocjonalnie.
— Nigdy nie mów nigdy — odpowiedział nie zrażony młodzieniec. Snape prychnął, po czym wstał z kanapy.
— Czy skończyliśmy już tę niezwykle oświecającą dyskusję?
— Jeszcze tylko jedno. Kiedy spotkamy się na naszą pierwszą, uch… sesję poznawczą? — Ślizgon spiorunował go wzrokiem. — Dobrze, wiem że to jest raczej nienaturalne, ale kiedy już przywykniemy do naszych spotkań i staną się czymś naturalnym, nie będziemy musieli ustalać, ech… terminów czy takich tam.
— Potter, w tej chwili nie dziwi mnie zupełnie, dlaczego profesor Trelawney była tak zszokowana twoimi zdolnościami na wróżbiarstwie.
— To po jakie licho przyniosłeś mnie tu z powrotem i odmawiasz zgody na rozwód, jeżeli jesteś tak pesymistycznie nastawiony do naszego związku? — zapytał zmęczonym głosem Harry.
— Nie słuchałeś tego, co powiedziałem? Szanse na pokonanie Czarnego Pana, kiedy jesteś chroniony przez krew, są dużo większe — wyrzucił z siebie Snape. Wziął flakon z ich połączona krwią i wyminął młodego czarodzieja.
Potter wrócił przygnębiony do swojej komnaty. Czuł, że nic owocnego nie wynikło z ich dyskusji i nadal będą prowadzić oddzielne życia. Zdjął z palca obrączkę.
— Jesteś za ładna dla takiego potępionego związku jak ten — powiedział do pierścienia. — Powinnaś być ofiarowana z miłości. W zamian, zostałaś dana z nienawiści.

Następnego wieczoru, Nessa zauważyła podły nastrój Harry’ego.
— On nie chce mnie poznać, Nesso — pożalił się młodzieniec. — Myślę, że powinienem odejść z tych lochów na dobre.
Zwierzak z takim impetem odwinął swoje zwoje z moździerza, że ten się zakołysał.
— Nie możesz! — syknęła.
— Zostanę nadal jego mężem. Ale po co przyniósł mnie tutaj z powrotem, jak sama widziałaś, kiedy później dał mi jasno do zrozumienia, że nie nigdy nie zwiąże się ze mną emocjonalnie ani duchowo. Nesso, nie chcę powtórki z czasów, kiedy dorastałem bez miłości. Ja tak nie mogę… — Chłopak zdusił w sobie szloch. — Nie ma tu już moich przyjaciół. Mogę kontaktować się z nimi tylko przez sowią pocztę. Nawet Zgredek nie jest sobą, kiedy przychodzi do naszych… nie, komnat Severusa. Nie chcę zostać tutaj pogrzebany żywcem i za rozrywkę mieć zaledwie kilka treningów i loty na miotle, przynajmniej dopóki do zamku nie wrócą uczniowie. Do tego zostało jeszcze kilka tygodni.
— Będzie strasznie wściekły, Harry Potterze.
— Nie obchodzi mnie to. Ktoś musi stawić mu czoła. Kiedy wrócę tu następnym razem, zrobię to, bo będę tego chciał, a nie dlatego, że to on mnie tu przyniesie, jak jakiś worek kartofli.
Nessa ułożyła głowę na swoich zwojach i spoglądała na chłopaka z sympatią.
— Przychodź do mnie czasami z wizytą — powiedziała delikatnie. Harry uśmiechnął się do niej i skinął głową.

Kiedy Gryfon upewnił się, że Severus udał się na spoczynek, wyślizgnął się z kwater razem z kufrem, którego nie zdążył jeszcze rozpakować. Udał się w kierunku wieży Griffindoru. W kieszeni niósł swoją obrączkę.
— Co?! Znowu tu wracasz, kochanieńki? — krzyknęła na jego widok Gruba Dama.
— Tak — odparł niepewnie Potter. Wspiął się po schodach do swojego dawnego dormitorium, teraz zarezerwowanego na przyjazd nowej gromady Gryfonów. Zdjął buty i położył się na swoim starym łóżku z baldachimem, z całych sił starając się nie myśleć o tym, jak zareaguje Severus, kiedy dowie się, że po raz drugi uciekł z lochów.

 

Rozdział 10

Pomimo spustoszenia i rozchwiania emocjonalnego, jakie małżeństwo wprowadziło do jego życia — albo właśnie dzięki nim — Harry spał twardo i spokojnie przez całą noc. Obudził się wcześnie rano z przeczuciem, że sprawy mogły potoczyć się inaczej i ucieczka z lochów nie była wcale takim dobrym pomysłem — przynajmniej jak na prawdziwego Gryfona przystało. Ale na co zdają się wartości reprezentowane przez każdy z domów w chwili, gdy Voldemort sieje taki terror? W końcu odmówił powrotu do miejsca, w którym go nie chciano.
Westchnąwszy, wstał z łóżka, wziął szybki prysznic i ubrał się. Spojrzał na swój kufer i uśmiechnął się. Gdyby ten mógł mówić, z pewnością usłyszałby teraz niezłą tyradę za ciąganie go tam i z powrotem między lochami a wieżą Gryffindoru.
Po chwili pojawił się Zgredek ze śniadaniem. Potter zauważył, że naczynia stojące na tacy, którą trzymał skrzat, trzęsły się i grzechotały — tak bardzo drżały ręce stworzenia.
— Zgredku? Co się stało?
— Harry Potter, profesor Snape jest bardzo zły. Kiedy Zgredek przyszedł, żeby posprzątać dziś po śniadaniu, widział, jak rzuca butelkami i kociołkami o ścianę — pisnął skrzat.
— Szkoda ściany. Czy zrobił ci krzywdę albo groził ci w jakikolwiek sposób?
Zgredek potrząsnął przecząco głową.
— Nie, ale tak spojrzał na Zgredka, że… — stworzenie zadrżało.
— Strasznie mi przykro z tego powodu. To moja wina.

Jedząc, Harry rozmyślał o swojej przyszłości. Nie mógł zostać w wieży, ponieważ wkrótce do Hogwartu mieli wrócić uczniowie. Musi poprosić Dumbledore’a o osobne komnaty i modlić się, żeby nie odebrano tego jako przejaw rozpieszczenia czy samolubstwa. Jeżeli zmuszenie jego i Snape’a do życia razem tylko potęgowało ich wrogość zamiast ją zmniejszać, to zamieszkanie osobno wydawało się najlepszym rozwiązaniem. Rozwód jedynie zerwie ochronę krwi, ale tym samym zniszczy skuteczny sposób obrony przed Czarnym Panem.
Młody czarodziej wydobył z kufra Mapę Huncwotów i, zaciskając zęby, spojrzał na nią. Kropka oznaczona imieniem Severus Snape maszerowała tam i z powrotem po lochach. Spoglądając na nią, Harry zauważył, że jego mąż zatrzymał się i nagle ruszył w kierunku wyjścia. Ku zdziwieniu chłopaka, czarny punkt oznaczający położenie mężczyzny, przemieścił się parę pięter w górę, znikając od czasu do czasu, gdy przechodził przez jakieś ukryte przejście czy skrót.
— O cholera! — wyszeptał Gryfon, kiedy Snape dotarł na siódme piętro i stało się jasne, dokąd zmierza. — On mnie zabije! — palce chłopaka zostawiały wilgotne ślady na mapie. Boisz się Severusa Snape’a, po tym jak walczyłeś ze smokiem i Voldemortem? Daj spokój, Harry! Powiedział sam do siebie, próbując uśmiechnąć się do swoich myśli. Nic to jednak nie dało. Jego mąż kierował się prosto do wieży.Zaklęciem wyczyścił mapę i wepchnął ją do kufra. W pośpiechu nasunął na palec obrączkę, żeby Snape nie odebrał jej braku jako kolejnej próby uzyskania rozwodu. Kiedy zastanawiał się nad tym czy powinien stać, czy raczej na siedząco powitać swojego męża, drzwi otworzyły się z hukiem i w przejściu pojawił się rozwścieczony Mistrz Eliksirów. Twarz czarodzieja promieniowała czystą furią — widać było drgające mięśnie na zaciśniętej szczęce, a całe ciało było napięte do granic możliwości. Harry nieświadomie cofnął się o krok. Jeszcze nigdy w życiu nie widział Snape’a tak rozzłoszczonego, nawet wtedy, gdy Syriusz uciekł na hipogryfie czy po straszliwym incydencie z myślodsiewnią byłego Ślizgona.
— Więc… — wysyczał Severus i zrobił krok w kierunku młodzieńca. — Harry Potter nie został potraktowany jak młody książę i postanowił uciec. I ty uchodzisz za odważnego… — Gryfon nie odważył się odezwać nawet jednym słowem, jedynie wpatrywał się intensywnie w małżonka. Ten zbliżył się do niego i spojrzał mu prosto w oczy, nachylając ku niemu twarz. — Ochraniam twój niewdzięczny tyłek… — wyrzucił z siebie mężczyzna.
— To rozmawiaj ze mną, jeżeli tak poważnie traktujesz swoje obowiązki jako mojego opiekuna! — krzyknął w odpowiedzi Harry.
— Nie. Podnoś. Na. Mnie. Głosu — wycedził Snape, łapiąc chłopaka za ramię i popychając w stronę kanapy. Potter wylądował ciężko na tyłku, wtedy Mistrz Eliksirów zbliżył się do niego i spoglądając z góry, powiedział ostro: — Wstawaj!
— Nie będziesz wydawał mi rozkazów! — krzyknął Gryfon.
— Wstawaj! — ryknął Severus.
— Nie!
— Nie jestem ani cierpliwym, ani miłym człowiekiem, Potter — oznajmił starszy czarodziej, a jego oczy błyszczały z gniewu. — Nie będę znosił napadów złego humoru rozpieszczonego, wydelikaconego bohatera.
— Nigdy nie byłem rozpieszczany! Widziałeś wszystko w moich wspomnieniach podczas lekcji Oklumencji! — wrzasnął Harry, po czym głęboko zaczerpnął powietrza. — Kiedy tylko przestaniesz widzieć we mnie to, co chcesz zobaczyć, wrócę z tobą do lochów.
— Widzę przed sobą bachora, któremu zbyt długo pobłażano…
— Przestań! Przestań, Severusie! Słyszysz?! Przestań! — krzyknął ponownie, zrywając się z kanapy i podbiegając do Mistrza Eliksirów. Ten złapał go za ramiona i próbował od siebie odepchnąć, ale chłopak nie dawał za wygraną, siłując się z mężczyzną, chcąc zbliżyć się do niego. — Chcesz się dowiedzieć, co ja widzę w tobie? Widzę człowieka duszącego się za murami, które wokół siebie zbudował…
— Zamknij się, Potter — warknął Snape.
— … bo nie dopuszcza do siebie nikogo, nawet własnego męża! — dokończył Harry. Za przekrzywionymi okularami lśniły jego szmaragdowo-zielone oczy, mokre od łez gniewu i frustracji.
— Gadasz od rzeczy.
— Spójrz na mnie. Na mnie — Harry’ego! Nie jestem Jamesem Potterem. Nienawidziłeś go i nadal czujesz odrazę do samego wspomnienia o nim. Ale, proszę, zrozum, Severusie, on był moim ojcem. Dla mnie jest kimś innym niż dla ciebie. Wiem też, że nie był bez wad, jak my wszyscy. Severusie, czy nie możemy zacząć wszystkiego...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin