Susane Johnson - Jezioro pokus.pdf

(938 KB) Pobierz
Susan Johnson
Jezioro pokus
ROZDZIAŁ 1
- Gdzie są te zasrane serbskie śmiecie? Zapytaj go JESZCZE RAZ! Co się
gapisz!? To ROZKAZ, do cholery!
- On nic nie wie! Ile razy mam ci powtarzać: to tylko prosty rolnik! Odpuść
już sobie ty POPAPRANY PSYCHOPATO.
Krzyczący na siebie mężczyźni nie zgadzali się ze sobą, od kiedy po raz
pierwszy spotkali się trzy miesiące wcześniej. Konflikt dotyczył podejścia do
pojęcia "przesłuchanie".
Harry Miller wierzył, że prawdę należy wyciągać z ludzi siłą. Po
zamachach na amerykańskich żołnierzy w Libanie i Somalii nie przepuszczał
żadnej okazji, by wspomnieć o aneksie do kończącego konflikt bałkański traktatu
pokojowego.
- W naszej pracy mamy prawo - uświadamiał każdemu, kto śmiał
zakwestionować jego brutalne metody - jeśli sytuacja tego wymaga, użyć siły, a
nawet pozbawić życia. - W praktyce Miller spadał jak młot na każdego, kto
wydawał mu się choć trochę podejrzany.
Nick Mirovic był tłumaczem cywilnym, który przed przyjazdem do Kosowa
nie przypuszczał, że przyjdzie mu pracować u boku kata. Był przeciwnikiem
tortur, a to, na co musiał patrzeć, było jeszcze gorsze. Millerowi rzadko udawało
się pozyskiwać jakiekolwiek informacje, za to jego przesłuchania bardzo często
kończyły się śmiercią podejrzanego.
Podobnie jak teraz, słowa Nicka przeważnie nie przedzierały się przez
skorupę nienawiści Millera:
- Nie chodzi nam przypadkiem o to, żeby był w stanie mówić? Zostaw go,
do jasnej cholery! Facet dławi się własną krwią... Nie wierzę. - Nick zamknął
oczy i odetchnął głęboko. - Dopiąłeś swego, pieprzony bydlaku. Jeszcze jeden
trup na koncie. - Zamachnął się gwałtownie i przyłożył Millerowi z taką siłą, że
dało się słyszeć trzask łamanej szczęki. Harry osunął się na ziemię jak ciężki
worek śmieci. Stojąc nad nieprzytomnym agentem CIA, zaciskając pięści i
oddychając ciężko, Nick czuł, jak wzbiera w nim nienawiść. Gdyby nie dwaj
strażnicy pilnujący budynku bez wahania rozwaliłby mu łeb serią z karabinu.
Tymczasem uklęknął nad zmasakrowanym ciałem przesłuchiwanego mężczyzny,
zamknął mu powieki i odmówił cicho zupełnie niepasującą do sytuacji modlitwę.
Ogarnęła go złość i poczucie niemocy. Miał wrażenie, że przesiąknięty wilgocią
smród piwnicy gęstnieje wokół niego, że wypełniają go zepsucie i zło. Zbyt długo
uczestniczył w tej orgii brutalności. Już nie poznawał samego siebie. Był jednak
pewien, że za udział w nieoficjalnych śledztwach CIA trafi do piekła.
Piekielny ogień trawił go w snach, z których wybudzał się gwałtownie
przerażony i oblany zimnym potem. Próbował odpędzić przerażające wizje
miesięcy spędzonych w Kosowie, sięgając po stojącą przy łóżku butelkę albo
dzwoniąc po Lucy, która odwiedzała go chętnie i o nic nie pytając, przechodziła
do rzeczy. Zwykle jednak po kilku głębszych, kiedy najbardziej bolesne
wspomnienia zaczynały blednąc, rezygnował z pomysłu zaproszenia kobiety -
czuł, że nawet ta znajomość może kiedyś się skomplikować. Zamiast tego włączał
telewizor i z otępieniem wpatrywał się w ekran aż do świtu.
Wschód słońca było jego ocaleniem. Czasami siadał na ganku i spoglądał
w horyzont jak samotny jeździec z westernu wypatrujący posiłków, bo wpadł w
zasadzkę, z której sam się nie wydostanie. Kiedy pierwsze jasne promienie
rozświetlały jezioro i padały na siatkówkę jego oczu, czuł, jak napięcie opuszcza
jego ciało i umysł - wiedział, że kolejna zła noc minęła.
Odkąd wrócił z misji NATO w Kosowie, minęło już wiele lat. Koszmary
nawiedzały go coraz rzadziej, lecz wciąż nie chciały całkiem zniknąć. Nick
cierpiał na zespół stresu pourazowego, ale nie brał leków - twierdził że stępiają
mu zmysły. Świat nie był idealny, ale wolał go widzieć takim, jakim był w
rzeczywistości, choć czasem było to trudne do zniesienia.
ROZDZIAŁ 2
"To właśnie dlatego wynajęłam ten domek - pomyślała Zoe Chandler, idąc
na bosaka po piaszczystym podjeździe do skrzynki pocztowej stojącej przy
wiejskiej drodze - cisza i spokój". Żadnych sąsiadów w zasięgu wzroku. Całkowite
odludzie.
Zoe lubiła swoje nowe lokum z wielu względów. Po pierwsze stary dom
nad jeziorem, który pamiętała jeszcze z dzieciństwa, zawsze jej się podobał, po
drugie zaledwie trzy kilometry dzieliły ją teraz od miasteczka Ely i najlepszej
kawy, jaką kiedykolwiek piła. W przypadku osoby poważnie uzależnionej od
kofeiny przyćmiewało to wszelkie potencjalne niedogodności.
Uśmiechnęła się do roztaczającego się przed nią słonecznego pejzażu,
myśląc o potrójnym espresso, które wypiła tego ranka w kawiarni u Janie, oraz o
wczorajszym telefonie z Triestu, który wiele jej wyjaśnił. Wypełniało ją
przyjemne uczucie spełnienia.
Dom nad jeziorem, daleko od miejskiego zgiełku, był idealnym miejscem
do pracy. Książka była niemal skończona. Sielankę mógł zakłócić jedynie pozew
od któregoś z wielkich kolekcjonerów sztuki niezadowolonego z jej śledztwa, ale
w tej chwili życie było idealne.
Chwilę później okazało się, że może być jeszcze lepiej.
Z zaskoczeniem spostrzegła, że przy sąsiedniej skrzynce na listy stał
mężczyzna ubrany jedynie w sportowe szorty. Przecierając oczy, Zoe wydłużyła
krok, by z bliska przyjrzeć się temu niespodziewanemu zjawisku i sprawdzić, czy
to tylko przywidzenie. Nie była zdesperowaną panienką na siłę szukającą faceta,
ale ktoś o wyglądzie rasowego kulturysty wart był, by chociaż się z nim grzecznie
przywitać.
- Dzień dobry - rzuciła, podchodząc do krzywego słupka, na którym
zawieszone były skrzynki. W głowie dokonywała szybkiej oceny: wysoki,
przystojny brunet.
Nick Mirovic przerwał przeglądanie poczty i podniósł na nią oczy.
- Dzień dobry - rzucił obojętnie.
- Wprowadziłam się kilka tygodni temu. - Zoe doszła do wniosku, że nie
ma nic do stracenia. - Przyjechałeś tu na wakacje?
- Nie. Mieszkam tu - odparł szorstko, ucinając rozmowę.
Kiedy się odwrócił, zauważyła na jego ciele postrzępioną bliznę biegnącą
spod pachy aż do pasa. Dla wścibskiej z natury Zoe, która utrzymywała się z
tego, że wyciągała na światło dzienne sprawy, które wielu próbowało ukryć, taka
blizna była niezwykle intrygująca. Przypuszczała, że mogła być wynikiem
wypadku na polowaniu. W Ely wszyscy polowali. Nie zdążyła jednak zapytać.
Nieznajomy odszedł. Od tyłu prezentował się równie interesująco: szerokie
umięśnione ramiona, szczupły tors, wąskie biodra, mocne nogi i śniada skóra.
Prawdziwa uczta dla oczu.
Nick słyszał, że ktoś wprowadził się obok na lato, ale odległość między
domami była na tyle duża, że do tej pory nie spotkał nowej sąsiadki. Nie mógł
nie zwrócić uwagi na jej duże zielone oczy, długie blond włosy i zmysłową
kobiecą figurę, ale w żadnym wypadku nie był nią zainteresowany. Towarzystwo
było ostatnią rzeczą, której pragnął. Lubił być sam, potrzebował tego. Kiedy miał
ochotę z kimś pobyć, zawsze mógł zadzwonić po Lucy. Przyjaciółka była mężatką,
ale jej związek należał do nowoczesnych. I ona, i jej mąż mogli spotykać się z
innymi. Dla Nicka był to układ idealny.
Chcąc uniknąć spotkań i zbędnych pytań, zdecydował, że będzie odbierał
pocztę po zmroku. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że przyjemnie było rzucić okiem
na niebywale zgrabne nogi sąsiadki, które w nieprzyzwoicie krótkich różowych
spodenkach wyglądały nad wyraz seksownie. "Dziewczyna z miasta - pomyślał. -
Miejscowe kobiety nie ubierają się w ten sposób. Żadna nie odsłoniłaby aż tyle".
Zgłoś jeśli naruszono regulamin