Bliziński Józef - Pan Damazy. Akt 2.pdf

(106 KB) Pobierz
AKT DRUGI
AKT DRUGI
Ogród; po lewej stronie altana, w niej stół i krzesła; po prawej ławka; w głębi mur albo
sztachety
z furtką pośrodku.
SCENA I
PAN DAMAZY chodzi z fajką, MAŃKA stoi z oczyma spuszczonymi i rękoma
splecionymi;
potem HELENA.
DAMAZY Hm hm, nic nie wiedziałem, panie mości dzieju… Przyznaję, że mi z głowy
wywietrzało…
Od czasu tego głupiego ożenienia się brata nie byłem u niego ani razu… Więc
powiadasz, że cię trzymano z daleka…
MAŃKA Krzywdy nie miałam, ale pani obchodziła się ze mną jak z obcą…
DAMAZY ( opryskliwie) Pani, pani, dlaczegoż ty jej mówisz: pani?… Przecież to ona twoja
wujenka… co prawda nie wiem, w którym stopniu, ale zawsze wujenka… Przecież ja i
mój nieboszczyk brat byliśmy ci… czekaj no… Anzelm ożenił się, panie mości dzieju, z
ciotką Balbiną, a kiedyśmy ją nazywali ciotką, no toć musiała być ciotką… Siostra rodzona
Anzelma… zaraz!… Siostra Anzelma poszła, panie mości dzieju, za Paterkowskiego, a
wszakże to był twój ojciec?
MAŃKA Takie noszę nazwisko.
DAMAZY A no, to widzisz ¦ jest kuzynostwo, nawet dosyć bliskie… Mówże mi: wuju,
proszę
cię, moja… jakże ci na imię?
MAŃKA Mańka.
DAMAZY Co to jest „Mańka”? nie rozumiem.
MAŃKA Maria.
DAMAZY No to Marysia, a wreszcie Marynka, panie mości dzieju, a nie jakaś Mańka…
Także cię przezwali!… ( gładząc ją) Więc powiedzże mi, moja Marychna… a brat
nieboszczyk
jak z tobą wychodził?
MAŃKA On był dobry, ale… tylko jakeśmy byli sami; przy pani…
DAMAZY ( tupnąwszy nogą) Przy wujence!…
MAŃKA Przy wujence udawał obojętnego, ale mi nigdy nic złego nie powiedział.
DAMAZY Słaby ¦ szlamazara ¦ pantofel!
MAŃKA Owszem, brał nieraz moją stronę…
DAMAZY ( opryskliwie) Cóż, katowała cię… biła?
MAŃKA Nie, ale była ze mną zawsze tak zimną, tak odpychającą…
DAMAZY No, muszę ja w to wejść, panie mości dzieju, koniec końcem jesteś naszą
siostrzenicą,
i kwita.
MAŃKA Jaki pan dobry!
DAMAZY ( ostro) Wuj… powtórz!
MAŃKA Jaki wuj dobry!
DAMAZY I przyzwyczajaj się do tego… Wstyd, hańba, żeby nasza krewna, panie mości
dzieju, była traktowaną jak popychadło z kredensu, Mańka jakaś… tfy!
HELENA ( wchodzi z prawej strony, nucąc i układając bukiet) Tra la la la! La la! co za róże,
co za róże!… ( zrywa z krzaka)
DAMAZY Heluś, pójdź no tu!
HELENA Patrz, tatuńciu, jaki będzie prześliczny bukiet… tra la la!
1
 
DAMAZY Dla kogóż to?
HELENA ( śpiewając) Dla stryjenki, dla stryjenki.
DAMAZY Hm!… ( niecierpliwie) Pójdźże! ( popychając ją do Mańki) Pocałujcie się!
HELENA ( nie rozumiejąc spogląda na niego) Cha! cha! cha!… tatuńcio…
DAMAZY Cóż, nie potrafisz?
HELENA ( niby urażona) Proszę! ( z zabawnym dygiem, sznurując usta, całuje ją na
powietrzu)
Czy tak?
DAMAZY Nie tak… serdecznie… bo to twoja siostra…
HELENA Siostra! Ach, to co innego… ( rzuca się na szyję i całuje) Ja tak lubię całować!
Całowałabym
wszystkich… i tatuńcia także, dobrze? ( rzuca mu się na szyję)
DAMAZY No no, bez tych…
HELENA ( do Mańki) Jeszcze raz! ( całuje ją)
DAMAZY Dosyć, dosyć ¦ zostaw też trochę na później… ( opryskliwie) Wy, kobiety, to
wszystko tak… bez umiarkowania… hm… hm… Bawcież się tu sobie i poznajcie się bliżej.
( odchodzi na lewo, Helena odprowadza go i szepce na stronie, po czym wraca)
SCENA II
MAŃKA, HELENA.
MAŃKA ( na stronie) Czyż to nie jest szyderstwem losu, mój Boże… znaleźć siostrę w tej,
która nam zadaje najboleśniejszą ranę… ( znękana) Serce mi pęka.
HELENA ( wracając w podskokach i biorąc jej ręce) Więc ty jesteś moją siostrą… ach, jak
to
dobrze… jaka jestem kontenta, że mam z kim rozmawiać poufale; nigdy nie miałam
towarzyszki,
przyjaciółki… U nas, powiadam ci, jak w klasztorze, z nikim nie żyjemy i gdyby
nie Dziubalska… ale cóż… bardzo dobra kobieta, ale taka zabawna… wiecznie kładzie
kabałę dla mnie… ja jestem dama kierowa, a król kierowy mój przyszły mąż!… ( śmieje
się) I tak zawsze, wyobraź sobie, poszachruje, że ten król wiecznie przy mnie.
MAŃKA ( smutnie) Toteż wywróżyła ci.
HELENA Ho ho, to jeszcze może być rozmaicie… trzeba się powzdragać… Słuchaj no, czy
ty lubisz kwiaty? Pomożesz mi ułożyć bukiet? Pójdź… ( zrywają) Ach, jakie śliczne dwa
motylki gonią się… czekaj… czekaj ¦ czekaj… usiadłszy, nie spłosz ich… ( czai się) Jeden
pan Antoni, drugi pan Seweryn… Który się da złapać, tego będę wolała. ( śmieje się)
Ach, uciekły obadwa, dobryś!
MAŃKA ( złośliwie) Zwykłe następstwo uganiania się za dwoma.
HELENA Cóż to szkodzi? Jeden ładny i drugi ładny.
MAŃKA ( jak wyżej) Ale podobno jednego tylko wolno wybrać.
HELENA ( figlarnie) Motylka?
MAŃKA Albożeś o motylkach myślała?
HELENA ( zawstydzona) Jakaś ty szkaradna!
MAŃKA Wszak jeden miał być pan Antoni, drugi pan Seweryn.
HELENA Otóż widzisz, kiedyś ty moja siostra, to mam ochotę zwierzyć ci się, powiedzieć
ci
coś w wielkim sekrecie, tylko mnie nie wydaj… Siadaj no… ( sadza ją przy sobie) Nie ma
tu kogo? Nie podsłucha nas kto?
MAŃKA Nie ma.
HELENA Wiesz naturalnie, że pan Antoni mieszka niedaleko nas, w sąsiedztwie, jeszcze
nieboszczyk stryj wziął dla niego niewielką dzierżawkę, na której podobno dosyć dobrze
mu idzie… Otóż zaczął bywać u nas i podobno myśli o mnie.
MAŃKA ( patrząc jej w oczy) A ty za to cierpieć go nie możesz…
2
 
HELENA Cóż ty znowu pleciesz?
MAŃKA Więc kochasz go?
HELENA Zdaje mi się, że go bardzo lubię… ( po chwili, naiwnie) Słuchaj no, czy to może
się
zdawać?
MAŃKA ( ironicznie, chcąc wstać) Samo to pytanie…
HELENA ( przytrzymując ją) Czekaj no, posłuchaj… On taki poczciwy, u nas nikt a nikt
prawie
nie bywa, a on zagląda prawie co drugi dzień… przywozi mi książki do czytania… takie
śliczne, powiadam ci… Czy ty czytujesz książki?
MAŃKA Nie mam czasu, rzadko kiedy.
HELENA O, tak żałuj… nie uwierzysz, jak to przyjemnie… to takie ciekawe rzeczy…
MAŃKA Więc cóż pan Antoni?
HELENA Bywa bardzo często… Dziubalsia, w której ma wielką przyjaciółkę, powiada, że
on
kocha się we mnie…
MAŃKA Czy to wiesz tylko od niej?
HELENA ( spuszczając oczy) Naturalnie. ( po chwili) Ach, żebyś wiedziała, jak mi serce
biło,
gdy się oświadczył…
MAŃKA A więc oświadczył się!
HELENA Tak… na wpół… ojciec nawet nie wie o tym, wstydziłam się powiedzieć, tobie
pierwszej się przyznaję… A powiadam ci, jaki był wzruszony!… Cały drżał, mnie zaś jakby
kto gorącą wodą oblał. Wyobraź sobie, tak się zmieszałam, że nie wiedziałam, co z sobą
zrobić… a jednak tak mi było przyjemnie, tak jakoś błogo… Czy tobie oświadczył się
kto kiedy?
MAŃKA W moim położeniu… uboga sierota, czyż mogę marzyć o tym?
HELENA O, tylko nie przesadzaj… a ja czyż jestem milionerką?… Jeżeli Antoni mnie
kocha,
to przecie z interesu tego nie robi.
MAŃKA ( gorąco) A ty nawet nie cenisz tego przywiązania!
HELENA Kiedy, widzisz, od wczoraj… jakeśmy tu przyjechali… tylko, moja droga, nie
mów
o tym nikomu… ojciec jakoś, co był widocznie przychylny Antoniemu i nieraz, gdy był w
dobrym humorze, dokuczał mi dwuznacznikami, teraz jakby się zmienił… inaczej mówi…
( po chwili) Po prostu… nie wiem… ale zdaje mi się, że życzy sobie pana Seweryna.
MAŃKA I cóż ty na to?
HELENA Ja? Boże drogi! Czy ja wiem sama, co robić… Podobno stryjenka pragnie,
żebyśmy
się pobrali.
MAŃKA ( na stronie) Boże, Boże!
HELENA Oddaje nam jakąś część majątku; ojciec, niby nic wyraźnie nie mówiąc, daje do
zrozumienia, że tym sposobem nastąpi zgoda familijna… Teraz sama nie wiem, co począć…
MAŃKA Poradź się serca, jeżeli ono przemawia za panem Antonim…
HELENA Naturalnie, ale jak nie będą na to uważać?
MAŃKA Przecież niepodobna, żeby cię zmusili.
HELENA Ach, ja się tego okropnie boję… Ten projekt zdaje się tak cieszyć ojca i
stryjenkę…
MAŃKA ( wstając, wzruszona) A gdyby też ten, którego ci przeznaczają, kochał inną?
HELENA ( wstając) Ach, jakby to było dobrze!… Czy wiesz co o tym?
MAŃKA Mogę ci powiedzieć, że tak jest.
3
 
HELENA No proszę!… Jakżeż to można!… E, to chyba nic takiego ¦ po cóż by ta
komedia…
MAŃKA Będzie ją odgrywał z woli ciotki, udając starającego się… O, patrz mu dobrze w
oczy, bo gdy będzie mówił, że cię kocha ¦ skłamie, zgotowałabyś sobie męczarnie na całe
życie – ostrzegam cię!
HELENA Ach, w jakim ja strachu jestem!
MAŃKA Najlepiej by było powiedzieć wyraźnie ojcu ¦ odkryć mu swoje uczucia…
HELENA Czyż ja się odważę? Żeby tak matce, to co innego… tacio zacznie drwić ze mnie,
dwuznaczniki mówić, chociaż kocha mnie, bardzo kocha!
MAŃKA Toteż tym łatwiej ci pójdzie.
HELENA Ale, tak ci się zdaje… chociaż to tacio, ale zawsze mężczyzna, jakże mu tak po
prostu powiedzieć, na przykład: „Kocham pana Antoniego”… ach, dlaboga, ja bym się
spaliła ze wstydu…
MAŃKA ( obejrzawszy się) Patrz, to on, przekonamy się zaraz… ( odchodzi w głąb)
HELENA Ach, nie odchodź… gdzie ty idziesz?… ( wchodzi Seweryn; ona udając, że go nie
widzi, zrywa kwiaty, zbliżając się powoli ku wyjściu)
SCENA III
MAŃKA ukryta, HELENA, SEWERYN; później ANTONI; później DAMAZY.
SEWERYN ( wchodząc z prawej strony, przystaje i spogląda na Helenę, robiąc gest
lekceważący;
po chwili na stronie) Myślałem, że to rzecz prosta ożenić się z pierwszą lepszą, byle
się oswobodzić… zapomniałem o małej rzeczy, to jest o konieczności odgrywania roli
konkurenta… żadna nić sympatyczna nas nie wiąże… ha! trudno! ( głośno) Dzień dobry
pannie Helenie.
HELENA ( zajęta kwiatami) Dzień dobry panu.
SEWERYN Pani wyszła na spacer?
HELENA Tak, panie.
SEWERYN Pani się nie spodziewała mię tu zastać?
HELENA Nie, panie.
SEWERYN ( na stronie, powtarzając) Tak, panie ¦ nie, panie… ( po chwili, głośno) Jakże się
pani tu podobało u nas?
HELENA O, bardzo!
SEWERYN ( ze sztucznym uniesieniem) Ach, jak mię to uszczęśliwia!
HELENA Dlaczego?
SEWERYN Dlaczego? ( na stronie) Co jej powiedzieć?… ( głośno, roztargniony) I pani się
pytasz?
HELENA Naturalnie.
SEWERYN Nie! Ja się tu robię idiotą… ( po chwili, głośno) A ja byłbym ciekawy, dla kogo
przeznaczony ten prześliczny bukiet, tym piękniejszy, że te rączki go układały… ( na
stronie)
No, jakoś poszło!
HELENA Dla stryjenki, mój panie!
SEWERYN Czy mógłbym prosić o jedną chociaż z niego różyczkę?
MAŃKA ( która się zbliżyła, bardzo wzruszona) Ja panu wybiorę. ( Seweryn zmięszany)
HELENA ( podsuwając bukiet, wesoło) Patrz, tę… ( Seweryn bierze machinalnie z rąk
Mańki)
Widzisz pan, jaka przepyszna… Mania własną ręką ją zerwała.
SEWERYN A!… ( na stronie, nie wiedząc, co z różą robić) Miła sytuacja ¦ ani słowa.
MAŃKA ( wzruszona, cicho, podczas gdy Helena usunęła się) Czy panu przykrość
zrobiłam?
( drżąc, ze łzami w głosie) Jeżeli masz rzucić, to oddaj mi… schowam jako pamiątkę, że
4
 
była w twoim ręku…
SEWERYN ( cicho) Wiesz, że dla tego samego powodu ma cenę dla mnie… ( po chwili)
Ale
walczyć z koniecznością, gdy jest nieubłagana, nie podobna… Mańka! Zaklinam cię, panuj
nad sobą!
MAŃKA ( z boleścią) Ach! ( powstrzymuje łzy)
( Z prawej strony wchodzi Antoni, zbliża się do Heleny i gestem podziwia bukiet)
HELENA ( dając mu wąchać) Pochwal pan! ( przechadzają się w głębi, rozmawiając)
ANTONI Prześliczny! ( po chwili) Jak to my na wszystko patrzymy przez szkiełka
zabarwione
według własnego widzenia… Dom ciotki był mi zawsze obojętnym, atmosfera tutejsza
ciężyła mi; dziś, gdy pani w nim bawisz, stał mi się rajem…
HELENA ( dając mu różę, żartobliwie) Masz pan za komplement.
ANTONI Dziękuję za kwiatek, ale oponuję przeciwko definicji. Czyż to był komplement?
SEWERYN ( zbliżając się do nich) O czymże państwo?
ANTONI Cóż ci przyjdzie z tego? Choćbyś wiedział… nie zrozumiałbyś nas…
SEWERYN A to dlaczego?
ANTONI ( znacząco) Masz pewne uprzedzenia… a przeciwko tym trudno walczyć… To, co
dla jednego jest świętością, drugiemu może się wydawać czymś śmiesznym…
SEWERYN A, przepraszam. ( na stronie) Oboje będą mi przeszkadzać ¦ fatalne położenie,
( oddala się i rzuca niechętnie na ławkę; z drugiej strony w altanie siadła Mańka oparłszy
głowę na ręku)
DAMAZY ( przechodząc w głębi z fajką, z lewej strony ku prawej, zatrzymuje się i pykając
patrzy przez kilka chwil na Helenę i Antoniego) Ho, ho, cóż to za interesująca, panie mości
dzieju, rozmowa…
HELENA Ach, tacio! ( biegnie ku niemu)
DAMAZY Coś mi się panna zanadto puszczasz.
ANTONI ( nieco zmięszany, nadrabiając humorem) Rozmawialiśmy właśnie o…
DAMAZY ( nie patrząc na niego) Chodź no asińdźka ze mną na sprawę… ( wychodzą na
prawo)
ANTONI ( patrzy za nimi; po chwili, niespokojny) Co to znaczy? Nie spojrzał na mnie…
Zaczynam
się obawiać… Od wczoraj już uważam u pana Damazego jakąś zmianę… Mój
Boże, ja ją tak kocham!… Czyżbym się łudził na próżno? ( idzie z wolna za nimi)
SCENA IV
MAŃKA, SEWERYN. Ta scena powinna być graną bardzo żywo.
SEWERYN ( wstaje, idzie do Mańki i prowadzi ją gwałtownie na przód sceny) Mańka!
słuchaj
mnie…
MAŃKA Słuchałam, niestety, może zanadto i teraz za to pokutuję.
SEWERYN Wszak wytłumaczyłem ci, o co chodzi.
MAŃKA ( chwytając się za skronie) Ja nic nie wiem… nic nie rozumiem… rób ze mną, co
chcesz, ale nie żądaj, abym własną ręką wydarła to, co tam utkwiło tak głęboko.
SEWERYN Ależ… nie rozumiesz mnie! Ja cię zawsze kocham!
MAŃKA ( gorzko) Kochasz?
SEWERYN Kocham, szalona, wiesz dobrze o tym; przez to właśnie, że chcę się poświęcić,
daję najlepszy dowód, czym jesteś dla mnie.
MAŃKA ( unosząc się) Za co mnie masz? Za co? Powiedz!
SEWERYN ( porywając jej rękę) Za istotę, do której jakieś złe duchy przywiązały mnie… Ja
bym nie wyżył bez ciebie… ja cię mieć muszę… dla siebie, stworzyć ci życie, o jakim nie
marzyłaś… ( gwałtownie) Nie płacz, bo mię doprowadzisz do ostateczności!
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin