HERODOT DZIEJE10.doc

(134 KB) Pobierz

1

 

HERODOT DZIEJE 10

 

W tym samym czasie Teras, syn Autesjona, wnuk Tejsa-
menesa, prawnuk Tersandra, praprawnuk Polynejkesa, wyruszył z Lacedemonu celem założenia kolonii, ów Teras był
z pochodzenia Kadmejczykiem *, wujem synów Aristodemosa:
Eurystenesa i Proklesa; a ponieważ ci byli jeszcze całkiem ma-
łymi dziećmi, więc Teras jako ich opiekun zarządzał króle-
stwem Sparty. Skoro zaś siostrzeńcy dorośli i objęli panowa-
nie, wtedy Teras, nie znosząc po zakosztowaniu władzy innych
władców, oświadczył, że nie zostanie w Lacedemonie, lecz od-
płynie do swoich krewnych. Mianowicie na wyspie, która te-
raz nazywa się Tera, dawniej zaś nazywała się Kalliste, żyli
potomkowie Membliarosa, syna Pojkilesa, Fenicjanina. Kad-
mos bowiem, syn Agenora, poszukując swej siostry Europy,
wylądował był na wyspie zwanej dziś Terą; wylądowawszy
zaś — bądź dlatego, że mu się spodobała ta okolica, bądź że
w ogóle miał zamiar tak uczynić — zostawił tam oprócz innych
Fenicjan także jednego ze swych krewnych, Membliarosa. Ci
zamieszkiwali tę wyspę, zwaną wówczas Kalliste, przez osiem
generacji, zanim z Lacedemonu przybył Teras.

Do nich więc wyprawiał się Teras z licznym ludem z fyl
spartańskich. Nie chciał nikogo z wyspy wypędzać, lecz wspól-
nie z nim zamieszkać, trzymając się praw ścisłego pokrewień-
stwa. A gdy zbiegli z więzienia Minyowie siedzieli na Tajgecie
i Lacedemończycy zamierzali ich zgładzić, wstawił się za nimi
Teras, aby nie dopuścić do mordu, i sam podjął się wywieść ich
z kraju. Lacedemończycy zgodzili się na tę propozycję, a wte-
dy on odpłynął z trzema trójrzędowcami do potomków Mem-
bliarosa; nie zabrał jednak z sobą wszystkich Minyów, lecz
tylko niewielu. Większość ich bowiem skierowała się przeciw
Paroreatom i Kaukonom*, wygnała ich z kraju, podzieliła się
na sześć części, a potem założyła w Elidzie następujące miasta:
Lepreon, Makistos, Friksaj, Pyrgos, Epion i Nudion. Miasta te
przeważnie zburzyli za moich czasów * Elejczycy. — Wyspa
zaś otrzymała od swego założyciela nazwę Tera.

Lecz syn Terasa oświadczył, że nie pojedzie z nim razem;
dlatego wyraził się ojciec, że zostawi go niby owcę między
wilkami: od tego powiedzenia otrzymał ów młodzieniec imię


Ojolykos * i jakoś to imię się ustaliło. Synem Ojolykosa był
Ajgeus, od którego noszą nazwę Ajgidzi, wielki ród w Sparcie.
Mężowie tego rodu, nie mogąc utrzymać przy życiu swych dzie-
ci, wznieśli stosownie do orzeczenia wyroczni świątynię dla
Erynij, Lajosa i Edypa *. I potem istniał ten sam kult Erynij
także na Terze u tych, którzy od tych mężów pochodzili.

Aż do tego punktu opowiadanie Lacedemończyków i Terej-
czyków jest zgodne; odtąd zaś tylko Terejczycy opowiadają, że
taki był dalszy przebieg zdarzeń. G r i n n o s, syn Ajsaniosa,
potomek owego Terasa i król Tery, przybył do Delf, ofiarując
w imieniu swego państwa hekatombę; a towarzyszył mu obok
innych współziomków także Battos, syn jednego z Miny ów,
Polymnestosa, pochodzący z rodu Eufemosa *. Gdy więc Grin-
nos, król Tery, zapytywał wyrocznię o inne sprawy, Pitia udzie-
liła mu rady, żeby założył w Libii miasto. On na to odpowie-
dział: — Władco, ja już jestem za stary i za ciężki, aby się wy-
brać w drogę; rozkaż uczynić to któremu z tych oto młod-
szych. — Przy tych słowach wskazał na Battosa. Wtedy więc
tyle tylko zaszło. Następnie oni, odszedłszy, nie zwracali uwa-
gi na orzeczenie wyroczni, bo nie wiedzieli, gdzie Libia leży,
i nie ważyli się na niepewne wysyłać osadników.

Ale potem przez siedem lat nie padał deszcz na Terze;
w ciągu nich uschły wszystkie drzewa na wyspie prócz jedne-
go. Gdy zatem Terejczycy pytali wyroczni, co począć, dora-
dziła im Pitia założenie kolonii w Libii. Wobec tego, że nie
mieli żadnego innego środka przeciw złu, wysłali posłów na
Kretę dla zbadania, czy który z Kreteńczyków albo osadników
dotarł już kiedy do Libii. Posłańcy, błąkając się po wyspie, do-
szli do miasta Itanos; tam spotkali się z pewnym farbiarzem
purpury, imieniem Korobios, który opowiedział im, że, zagnany
wiatrami, dostał się do Libii, a mianowicie na wyspę P l a t e a.
Tego człowieka wynajęli sobie i zawieźli na Terę. I stąd po-
płynęli naprzód wywiadowcy w niewielkiej liczbie. Gdy Koro-
bios wskazał im drogę do tej wyspy Platea, zostawili go tam

1 Owcowilk


z środkami do życia na pewną ilość miesięcy, a sami czym prę-
dzej odjechali, aby oznajmić o tej wyspie Terejczykom.

Gdy jednak Terejczycy nie zjawiali się dłużej, niż to było
umówione, skończyły się Korobiosowi wszystkie zapasy żywno-
ści. Następnie okręt samijski, którym dowodził Kolajos, w dro-
dze do Egiptu został zapędzony na Plateę. Samijczycy, usły-
szawszy o całym zajściu z ust Korobiosa, pozostawili mu na
rok zapasów. Sami zaś wyruszyli z wyspy i usiłowali dopłynąć
do Egiptu; poniósł ich jednak wiatr wschodni, a kiedy nie usta-
wał, przejechali przez Słupy Heraklesa i przybyli do Tartes-
sos, jakby przez jakieś boskie zrządzenie. Ten punkt handlowy
był w owym czasie jeszcze nie zwiedzany, tak że Samijczycy,
wróciwszy do domu, osiągnęli ze wszystkich Hellenów, jak to
na pewno wiemy, największy zysk z przywiezionych towarów,
to jest po Sostratosie, synu Laodamasa z Eginy: bo z tym nikt
inny nie może się mierzyć. Oni tedy odjęli od zysku dziesiątą
część, czyli sześć talentów, i kazali za to sporządzić spiżowe
naczynie w rodzaju argolidzkiego mieszalnika, dokoła którego
wystają głowy gryfów. Ofiarowali je świątyni Hery i dali mu
za podstawę trzy spiżowe kolosy siedmiołokciowe, wsparte na
kolanach. A Kyrenejczycy i Terejczycy zawarli później z Sa-
mijczykami po raz pierwszy wielką przyjaźń z wdzięczności za
ocalenie Korobiosa.

Terejczycy, którzy zostawili na wyspie Korobiosa, wrócili na
Terę i donieśli, że na wybrzeżu Libii obsadzili pewną wyspę
jako kolonię. Powzięli więc uchwałę mieszkańcy Tery, żeby
z każdej dwójki braci wysłać tam jednego, wybranego losem,
a nadto ojców rodzin ze wszystkich gmin, których było siedem;
ich wodzeni i królem miał być Battos. Tak wyprawiła dwa
pięćdziesięciowiosłowce na Plateę.

To opowiadają Terejczycy; w reszcie opowiadania zgadzają
się już oni z Kyrenejczykami. Tylko co do Battosa Kyrenejczy-
cy zupełnie różnią się od Terejczyków. I tak oni prawią: Na
Krecie jest miasto Oaksos, którego królem był Etearchos. Miał
on córkę imieniem Fronime, osieroconą przez matkę, lecz po-
jął drugą żonę, a gdy ta weszła do jego domu, chciała nie tylko


z imienia okazać się dla Fronimy macochą. Wyrządzała jej
wiele złego i wszystko możliwe przeciw niej knuła; wreszcie
zarzuciła jej bezwstyd i przekonała męża, że tak jest istotnie.
On, nakłoniony przez żonę, obmyślił przeciw swej córce czyn
niegodziwy. Bawił wtedy w Oaksos pewien kupiec z Tery, Te-
mison. Tego Etearchos gościnnie u siebie przyjął, a potem za-
przysiągł, że usłuży mu w tym, o co go poprosi. Po zaprzysię-
żeniu przywiódł swą córkę i oddał mu ze zleceniem, żeby ją
zabrał i utopił w morzu. Temison bardzo był oburzony takim
podstępnym zaprzysiężeniem, zerwał z Etearchem związek go-
ścinności i tak uczynił: Zabrał dziewczynę i odpłynął; a kiedy
był na pełnym morzu, chcąc uiścić się z danej Etearchowi przy-
sięgi, przywiązał ją do liny i spuścił do morza, ale potem znów
ją wyciągnął i przybył z nią na Terę.

Tu zabrał Fronimę Polymnestos, poważany mąż wśród Te-
rejczyków, i miał ją u siebie jako nałożnicę. Po upływie jakie-
goś czasu urodziła mu syna, który posiadał niewyraźny głos
i jąkał się. Nadano mu imię Battos, jak twierdzą Terejczy-
cy i Kyrenejczycy; ale ja sądzę, że otrzymał on inne, które
zmieniono na Battos, skoro przybył do Libii, na skutek danej
mu w Delfach wyroczni * oraz piastowanej przez niego god-
ności *: stąd dostał ten przydomek. Libijczycy bowiem króla
nazywają battos, i dlatego to, jak sądzę, Pitia wróżąc na-
zwała go po libijsku, ponieważ wiedziała, że będzie królem
w Libii. Mianowicie skoro on dorósł na męża, udał się do Delf
w sprawie swego głosu; na jego zapytanie dała mu Pitia taką'
odpowiedź:

Batcie, dla głosu przybyłeś, lecz ciebie król Fojbos Apollo
Śle do Libiji, co w owce obfita, byś był kolonistą —

jak gdyby powiedziała wieszcząc w helleńskiej mowie: „Królu,
dla głosu przybyłeś". On zaś tak odrzekł: — Władco, przyby-
łem do ciebie, aby zasięgnąć twej rady co do mojego głosu,
a ty wieścisz mi inne, niemożliwe rzeczy, każąc mi w Libii za-
łożyć osadę: z jaką siłą, z jaką załogą? — Takimi słowy nie


zdołał skłonić boga, żeby mu udzielił innej odpowiedzi; gdy
więc Pitia obwieszczała mu to samo co przedtem, opuścił ją
Battos w środku jej mowy i odjechał na Terę.

Potem jednak i jemu samemu, i innym Terejczykom znów
źle się wiodło. Terejczycy, nie znając przyczyny swych cier-
pień, posłali do Delf w sprawie obecnych swych nieszczęść.
A Pitia dała im odpowiedź: „Jeżeli z Battosem założą K y r e-
n ę w Libii, będzie się im wieść lepiej". Następnie wyprawili
Terejczycy Battosa z dwoma pięćdziesięciowiosłowcami. Ci po-
płynęli do Libii, ponieważ jednak nie wiedzieli, co mają dalej
robić, powrócili na Terę. Lecz Terejczycy zarzucili pociskami
zbliżających się do brzegu i nie pozwalali im wylądować, tylko
kazali odpłynąć z powrotem. Zmuszeni więc odjechali na okrę-
tach i osiedlili się na wyspie, która leży na wybrzeżu Libii
i, jak już przedtem powiedziano, nazywa się Platea. Wyspa
ta ma być co do wielkości równa obecnemu miastu Kyrenej-
czyków.

Na niej mieszkali przez dwa lata; ponieważ jednak wcale im
dobrze nie szło, zostawili tam jednego ze swoich, wszyscy zaś
inni popłynęli do Delf. Po przybyciu do wyroczni prosili o od-
powiedź, mówiąc, że mieszkają w Libii, a mimo to nie powo-
dzi im się lepiej. Na to Pitia tak odrzekła:

Jeśli ty lepiej ode mnie znasz Libię, co w owce obfita,
Choć tam nie byłeś — ja byłem * — podziwiam niezmiernie

twą mądrość.

Usłyszawszy to, Battos i jego ludzie odpłynęli z powrotem:
boć widocznie bóg nie zwalniał ich wprzód od obowiązku osie-
dlenia się, aż przybędą do samej Libii. Wróciwszy zatem na
wyspę, zabrali z sobą tego, którego pozostawili, i w samej Li-
bii naprzeciw wyspy osiedli w miejscu, które nazywa się Azi-
ris; zamykają je z obu stron najpiękniejsze wzgórza lesiste,
a z jednej strony mimo płynie rzeka.

W tym miejscu mieszkali przez lat sześć; w siódmym roku
nalegali na nich Libijczycy, że zaprowadzą ich w lepszą okoli-
cę, i namówili do opuszczenia tego miejsca. A wiedli ich stąd


wywabionych ku zachodowi; żeby zaś Hellenowie mimochodem
nie ujrzeli najpiękniejszej okolicy, odmierzyła sobie Libijczycy
porę dnia i przeprowadzili ich tamtędy nocą. Ta okolica nazywa
się I r a s a. Następnie zawiedli ich do źródła *, które miało być
poświęcone Apollonowi, i tak rzekli: „Hellenowie, tu wam do-
godnie jest zamieszkać, bo niebo tutaj jest przedziurawione*".
Dopóki żył założyciel miasta, Battos, który panował lat
czterdzieści, i jego syn Arkesilaos, który rządził szesna-
ście lat, mieszkali tam Kyrenejczycy w takiej tylko liczbie,
w jakiej pierwotnie wysłano ich na kolonię. Ale za trzeciego
króla, zwanego Battos Szczęsny, Pitia swą wyrocznią
podnieciła wszystkich Hellenów, żeby płynęli do Libii i zamie-
szkali tam wspólnie z Kyrenejczykami; ci bowiem zaprosili
ich do podziału gruntu. Wypowiedź wyroczni tak brzmiała:

Kto by się wybrał za późno, gdy grunt się podzieli, do Libii
Błogosławionej, ja twierdzę, że wnet pożałuje on tego.

Gdy więc wielka masa ludu napłynęła do Kyreny, obcięto
znaczną połać ziemi okolicznym Libijczykom i ich królowi,
imieniem Adikran. Ci, pozbawieni swej ziemi i bardzo butnie
traktowani przez Kyrenejczyków, posłali do Egiptu i poddali
się królowi egipskiemu Apriesowi. A on zebrał wielkie
wojsko Egipcjan i wysłał je przeciw Kyrenie. Wtedy Kyrenej-
czycy wyruszyli zbrojno do miejscowości Irasa i źródła Teste,
starli się z Egipcjanami i w tym starciu odnieśli zwycięstwo.
Egipcjanie nigdy jeszcze dotąd nie zmierzyli się z Hellenami,
których lekceważyli, a teraz tak ich wybito, że niewielu tylko
wróciło do Egiptu. Za to Egipcjanie, zniechęceni do Apriesa,
podnieśli przeciw niemu bunt *.

Synem owego Battosa był Arkesilaos*. Zostawszy kró-
lem, poróżnił się naprzód ze swymi braćmi, aż oni go wreszcie
opuścili i odeszli w inną okolicę Libii, gdzie na własną rękę za-
łożyli miasto *, które i teraz, jak wówczas, nazywa się B a r k e.
Zakładając je, namówili równocześnie Libijozyków, żeby od
Kyrenejczyków odpadli. Następnie Arkesilaos wyruszył


w pole przeciw tym Libijczykom, którzy przyjęli jego braci,
i przeciw samym buntownikom. Z obawy przed nim uciekli
Libijczycy do mieszkających na wschodzie Libijczyków. Lecz
Arkesilaos szedł za uciekającymi, aż w pościgu swym dotarł
do Leukon w Libii, gdzie Libijczycy postanowili go zaatako-
wać. W tej walce odnieśli oni tak wielkie zwycięstwo nad Ky-
renejczykami, że siedem tysięcy hoplitów kyrenejskich pole-
gło. Po tej klęsce zachorował Arkesilaos, a kiedy zażył lekar-
stwo, udusił go jego brat Learchos; Learchosa jednak sprząt-
nęła podstępnie żona Arkesilaosa, która nazywała się Erykso.

Władzę królewską po Arkesilaosie objął jego syn Battos*,
który był kulawy i nie miał żartkiego chodu. Kyrenejczycy
z powodu smutnego położenia, w jakim się znaleźli, posłali do
Delf z zapytaniem, jak mają najlepiej urządzić swoje sprawy
państwowe. Pitia poradziła im sprowadzić rozjemcę z Manty-
nei w Arkadii. Na prośbę więc Kyrenejczyków dali im Man-
tynejczycy jednego z najbardziej poważanych obywateli, któ-
remu na imię było Demonaks. Otóż ten mąż przybył do Ky-
reny i, poinformowawszy się o wszystkim, podzielił naprzód
Kyrenejczyków na trzy fyle, mianowicie jedną stworzył z Te-
rejczyków i ich libijskich sąsiadów; drugą — z Peloponezyj-
czyków i Kreteńczyków; trzecią — z reszty wyspiarzy. Na-
stępnie przydzielił królowi Battosowi domeny oraz kapłańskie
godności, a wszystko inne, co przedtem posiadali królowie, od-
dał do dyspozycji ludu.

Jakoż za tego Battosa taki trwał ustrój. Ale pod rządami
jego syna Arkesilaosa* powstały wielkie zamieszki z po-
wodu przywilejów królewskich. Arkesilaos bowiem, syn kula-
wego Battosa i Feretimy, oświadczył, że nie ścierpi zarządzeń
Mantynejczyka Demonaksa, i żądał zwrotu godności swych
przodków. Wybuchło powstanie, w którym pokonany uciekł na
Samos, a jego matka schroniła się do Salaminy na Cyprze. Nad
Salaminą władał w tym czasie Euelton, który poświęcił w Del-
fach swą godną widzenia kadzielnicę, znajdującą się w skarbcu
Koryntyjczyków. Feretime, przybywszy do niego, prosiła o woj-
sko, które by ją wraz z synem odprowadziło do Kyreny. Lecz


Euelton dawał jej raczej wszystko inne niż wojsko. Ona też
przyjmowała, co jej dawano, mówiąc, że dobre jest i to, ale
byłoby lepiej, gdyby użyczył jej pomocy wojskowej, o którą
prosi; a mówiła to przy każdym ofiarowanym darze. Wreszcie
przesłał jej Euelton w upominku złote wrzeciono i kądziel
z dodatkiem wełny; a kiedy Feretime znowu to samo wyrzekła
słowo, powiedział Euelton, że kobietom daje się takie pre-
zenty, a nie wojsko.

Arkesilaos zaś bawił tymczasem na Samos i zbierał wszela-
kich ludzi, przyrzekając im rozdział gruntów. A kiedy zgroma-
dził już liczne wojsko, wyprawił się do Delf, aby zapytać wy-
roczni o swój powrót z wygnania. Pitia dała mu taką odpo-
wiedź: „Pod czterema Battosami * i czterema Arkesilaosami,
czyli przez osiem generacji, daje wam Loksjas panowanie nad
Kyreną; dalej jednak nie radzi wam nawet próbować. Ty więc
wracaj do domu i zachowaj się spokojnie: a skoro znajdziesz
piec pełen amfor*, nie pal tych amfor, lecz wystaw je na
pomyślny wiatr *. Jeżeli zaś zapalisz ogień w piecu, nie
wchodź na miejsce oblane wkoło wodą: inaczej zginiesz sam
i najpiękniejszy byk *".

Taka była wyrocznia Pitii. Arkesilaos zabrał wtedy swych
ludzi z Samos i wrócił do Kyreny. Skoro znów osiągnął naczel-
ną władzę, nie pamiętał o przepowiedni, lecz pociągnął prze-
ciwników do odpowiedzialności za to, że go wygnali. Jedni
z nich zupełnie wydalili się z kraju, kilku innych dostał Arke-
silaos w swe ręce i wysłał na Cypr, aby ich zgładzić. Tych jed-
nak uratowali Knidyjczycy, do których kraju zostali zagnani,
i odesłali na Terę. Niektórych zaś innych z Kyrenejczyków,
co schronili się do wielkiej wieży, należącej do Aglomacha,
kazał Arkesilaos spalić, otoczywszy ją stosem drew. Dopiero
po dokonaniu czynu zrozumiał, że do tego właśnie odnosi się
przepowiednia, w której Pitia odradzała mu palić znalezione
w piecu amfory. Dobrowolnie więc wyrzekł się miasta Kyre-
nejczyków, bojąc się przepowiedzianej mu śmierci i sądząc, że
wkoło oblanym miejscem jest Kyrene. A miał on za małżonkę
krewną swą, córkę króla Barkejczyków, który nazywał się


Alazir. Do niego się więc udał; lecz gdy go zauważyli na ryn-
ku Barkejczycy i niektórzy wygnańcy z Kyreny, sprzątnęli go,
a nadto jeszcze teścia jego Alazira. Tak Arkesilaos, uchybiw-
szy wyroczni świadomie czy nieświadomie, spełnił swe prze-
znaczenie.

Jak długo Arkesilaos, sprawca własnego nieszczęścia, bawił
w Barce, matce jego, Feretimie, przysługiwały w Kyrenie
przywileje syna: załatwiała wszystkie sprawy rządowe i zasia-
dała w radzie. Kiedy jednak dowiedziała się o śmierci syna
w Barce, uciekła do Egiptu. Albowiem Arkesilaos wyświad-
czył Kambizesowi, synowi Cyrusa, dobre przysługi: był on
tym, który wydał mu Kyrenę * i nałożył na siebie daninę. Fe-
retime więc, przybywszy do Egiptu, udała się do Aryandesa,
błagając o opiekę i prosząc, żeby jej pomógł, przy czym zasła-
niała się pozorem, że jej syn zginął dlatego, iż sprzyjał Medom.

Ten Aryandes był przez Kambizesa ustanowiony namiest-
nikiem Egiptu; później zgładzono go, gdyż stawiał się na rów-
ni z Dariuszem. Kiedy bowiem dowiedział się i widział, że Da-
riusz pragnie zostawić po sobie pomnik, jakiego żaden inny
król jeszcze nie wykonał, chciał go naśladować, aż otrzymał
swoją nagrodę. Mianowicie Dariusz kazał z możliwie najczyst-
szego wytopionego złota wybić monetę *, a Aryandes, namiest-
nik Egiptu, to samo uczynił ze srebrem; i jeszcze teraz naj-
czystsze srebro jest aryandyckie. Dariusz, dowiedziawszy się
o tym, obwinił go o coś innego, mianowicie, że przeciw niemu
się buntuje, i kazał go zabić.

Wtedy zaś Aryandes okazał Feretimie litość i dał jej całe
wojsko z Egiptu, piesze i flotę. Dowódcą piechoty mianował
Amazysa, Marafijczyka, komendantem floty — Badresa, po-
chodzącego z rodu Pasargadów *. Zanim wyprawił armię, po-
słał herolda do Barki i kazał mu wybadać, kto zabił Arkesi-
laosa. Barkejczycy wszyscy wzięli na siebie winę, jako że wie-
...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin