02 Deveraux Jude - Dziedziczka.pdf

(1401 KB) Pobierz
Deveraux Jude - Dziedziczka
Jude Deveraux
Dziedziczka
Tytuł oryginału: HIGHLAND VELVET
174730887.003.png 174730887.004.png
Nota od autora
Każdy, kto czytał tę książkę przed jej wydaniem, zadawał
mi te same pytania: Dlaczego nie wspomina się tu nic o kilcie, i
jakie były kolory tartanu MacArran?
Dawny strój szkocki był prosty: składał się z rodzaju pledu
(plaide oznacza w języku gaelickim koc), który rozkładano na
ziemi, po czym jego właściciel kładł się na nim, owijał brzegi
wokół bioder i przymocowywał paskiem. Z tego powstawała
spódniczka. Górną część plaide, czy też koca, przypinano na
jednym ramieniu.
Krąży wiele historii na temat powstania kiltu. Jedna z nich
mówi o pewnym Angliku, który skrócił ten strój dla wygody
swych szkockich hutników. Oczywiście, Szkoci odrzucają tę
wersję. Niezależnie od prawdziwości tej historii, kilt pojawił się
w użyciu dopiero po roku 1700.
Co do kolorów tartanu, członkowie klanów używali dowol-
nych barw, które im się spodobały i które mogli uzyskać
dzięki dostępnym w okolicy barwnikom roślinnym. Klany
odróżniano po kolorowych kokardach przy kapeluszach.
Krąży również wiele opowieści dotyczących samego tartanu. Jedna z
nich mówi, że to handlarze nadawali imiona klanów tkaninom,
żeby łatwiej można było zidentyfikować ich wytwórcę. Inna zaświadcza,
że armia brytyjska w swoim zamiłowaniu do porządku wymagała, by
każda szkocka kompania nosiła tartan o takim samym kolorze i
wzorze. Tak czy inaczej, współcześnie znane tartany pojawiły się
dopiero po roku 1700.
174730887.005.png
Prolog
Mimo zmęczenia długą jazdą po nocy Stephen Mont-
gomery siedział wciąż wyprostowany na swoim koniu. Nie
chciał myśleć o narzeczonej czekającej go u celu tej drogi,
czekającej już od trzech dni. Jego bratowa, Judyta, posłała mu
kilka cierpkich słów o mężczyznach, którzy nawet nie zadają
sobie trudu, by pojawić się na własnym ślubie czy choćby
wysłać wiadomość tłumaczącą spóźnienie.
Ale mimo słów Judyty i świadomości, że obraził swą
przyszłą żonę, niechętnie wyjeżdżał z dóbr króla Henryka.
Stephen wahał się opuścić bratową. Judyta, piękna, złotooka
żona jego brata Gavina, spadła ze schodów i straciła upragnione
dziecko, które miała właśnie urodzić. Przez kilka dni jej życie
wisiało na włosku. Gdy się ocknęła i dowiedziała, że poroniła,
poświęciła swe myśli innym zamiast rozczulać się nad sobą.
Stephen nie pamiętał daty własnego ślubu, zapomniał nawet o
narzeczonej. Judyta, choć pogrążona w bólu, musiała mu
przypomnieć o jego obowiązkach i honorze Szkotki, którą miał
poślubić.
Teraz, w trzy dni później, Stephen przygładzał w zadumie swe
gęste, ciemnoblond włosy. Wolał zostać przy bracie Gavinie,
mimo niezadowolenia Judyty. Jej upadek nie był przypadkowy,
spowodowała go kochanka Gavina, Alicja Chatworth.
- Milordzie.
Stephen zwolnił i odwrócił się do giermka.
- Wozy zostały daleko za nami. Nie mogą nadążyć.
Skinął głową bez słowa i skierował konia ku wąskiemu
strumieniowi, płynącemu wzdłuż drogi. Zsiadł z konia, przy-
klęknął na jedno kolano i opryskał twarz chłodną wodą.
Był jeszcze jeden powód, dla którego Stephen nie chciał jechać
na spotkanie narzeczonej, której nawet jeszcze nie widział. Król
Henryk zamierzał nagrodzić rodzinę Montgomerych za jej
174730887.006.png
wieloletnią wierną służbę, dając młodszemu bratu bogatą szkocką
pannę. Stephen zdawał sobie sprawę, że winien królowi
wdzięczność, ale jej nie odczuwał po tym, co usłyszał o
narzeczonej.
Była pełnoprawną dziedziczką potężnego szkockiego klanu.
Popatrzył na zieloną łąkę po drugiej stronie strumienia. Ci
przeklęci Szkoci, ze swym absurdalnym przekonaniem, że
kobieta jest dość inteligentna i silna, by rządzić mężczyznami.
Jej ojciec powinien wybrać jakiegoś młodego chłopca zamiast
niej.
Zasępił się, wyobrażając sobie kobietę, którą wybrano na
dziedzica rodu. Musiała mieć przynajmniej ze czterdzieści lat,
włosy koloru stali i masywne ciało. W noc poślubną będą się
pewnie siłować na rękę, żeby zdecydować, kto będzie na górze
i... ona pewnie wygra.
- Milordzie - powiedział chłopak. - Nie wyglądasz dobrze,
panie. Tak długa podróż może cię przyprawić o chorobę.
To nie zmęczenie podróżą skręca mi wnętrzności. - Stephen wstał
powoli, choć bez trudu, a jego masywne mięśnie poruszyły się pod
ubraniem. Wzrostem przewyższał giermka. Ciało miał jędrne,
ciężkie, muskularne od ćwiczeń; gęste włosy zlepione potem na
karku, silnie zarysowaną szczękę, pięknie wyrzeźbione usta. Pod
jego przejrzyście błękitnymi oczyma widniały głębokie cienie. -
Wróćmy do koni. Wozy dołączą do nas później. Nie chcę już
opóźniać egzekucji.
- Egzekucji, milordzie?
Stephen nie odpowiedział. Miał jeszcze kilka godzin, by
przygotować się na koszmar, który go oczekiwał w osobie Bronwyn
MacArran.
174730887.001.png
1
Rok 1501
Bronwyn MacArran stała przy oknie angielskiej rezydencji
spoglądając na podwórze. Wąskie okno było otwarte na
gorące, letnie słońce. Wychyliła się nieznacznie, by poczuć na
twarzy świeży powiew. Jeden ze stojących na dole żołnierzy
uśmiechnął się lubieżnie.
Błyskawicznie cofnęła się o krok i zatrzasnęła okno.
Odwróciła się wzburzona.
- Te angielskie świnie! - zaklęła po cichu. Jej miękki głos
przywodził na myśl mgłę i wrzosy Szkocji.
Za drzwiami dały się słyszeć ciężkie stąpania i Bronwyn
wstrzymała oddech do chwili, gdy odgłos kroków zaczął się
oddalać. Była więźniem, przetrzymywanym tu, na północnej
granicy Anglii, przez ludzi, których zawsze nienawidziła, a
którzy teraz uśmiechali się do niej i mrugali, jak gdyby znali jej
najtajniejsze myśli.
Podeszła do stolika znajdującego się pośrodku wyłożonego dębiną
pokoju. Chwyciła mocno blat, pozwalając, by jego kant wpił się
w jej dłonie. Zrobiłaby wszystko, żeby ci ludzie nie dowiedzieli się,
co czuje. Anglicy to wrogowie. Widziała, jak zabijali jej ojca i jego
trzech dowódców. Widziała swego brata niemal oszalałego od
daremnych wysiłków odpłacenia wrogom na ich sposób. Przez
całe życie musiała żywić i odziewać członków klanu, po tym jak
Anglicy zniszczyli im pola i spalili ich domy.
Miesiąc temu została pojmana. Bronwyn uśmiechnęła się na
wspomnienie ran, które ona i jej ludzie zadali angielskim
żołnierzom. Później czterech z nich zmarło.
Ale w końcu i tak ją pochwycili na rozkaz angielskiego króla.
Henryk VII powiedział, że chce pokoju, i dlatego Anglika
ustanowi głową klanu MacArran. Zamyślał uczynić to, wydając
Bronwyn za jednego ze swoich rycerzy.
174730887.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin