Podchody.doc

(48 KB) Pobierz

PODCHODY  
Boy4U


 
  To był jedyny raz, kiedy czułem, że naprawdę kocham się z mężczyzną. Dokładnie pamiętam każdy szczegół z tamtego południa, nagrałem wszystko w pamięci jak film. W dowolnym momencie mogę odtworzyć każdą scenę z nieopisaną precyzją, każdy drobiazg.
  Znałem chłopaka już od dawna, ale nie otrzymałem od niego najmniejszego znaku, żadnego sygnału, dosłownie nic, co mogłoby choćby zasugerować, że ja i on, że my, że razem jesteśmy wyjątkowi. Prawie do końca nie byłem pewien. Miotały mną sprzeczne uczucia. W końcu jest moim najlepszym przyjacielem. Co więcej, dawałem mu wiele okazji, dzięki którym mógłby spostrzec pożądanie wylewające się z mojego ciała, pożądanie, które przesiąkało powietrze, emocje, których nie sposób nie zauważyć. Zawsze kończyło się na niczym. Wiedziałem, że nie mogę walnąć prosto z mostu to, co do niego czuję. Za bardzo mi na nim zależało Na pociechę musiałem – nie, nie musiałem – chciałem zaspokoić się sam, ciągle mając nadzieję, że usłyszy moje zabawy i…
  Wszystko miałem dokładnie zaplanowane. Robiłem to w miarę cicho, ale jednocześnie tak, żeby mógł mnie usłyszeć. Może i słyszał, może i tego chciał, ale i tak do niczego nigdy między nami nie doszło.
  Raz zobaczyłem go nagiego. Właśnie wyszedł spod prysznica, kiedy ja nieświadomy jego pobytu, wparowałem do łazienki. Naprawdę nie wiedziałem, że tam jest, no ale cóż, co się stało, to się nie odstanie.
  Emocje wzięły górę nad rozumem i moje spodnie rozrosły się niesamowicie. Zrobiło mi się wstyd, ale udawałem, że wszystko jest w porządku. On też to zauważył, ale prowadził podobną grę. Stałem przed nim i gapiłem się w niego. Jego boskie ciało zdawało się zostać skradzione z Olimpu, należało do jakiegoś mistycznego boga piękności i zauroczenia. Przeżerała mnie zazdrość, że tak można wyglądać. Pragnąłem, żeby to ciało było moje, chciałem wejść w jego skórę i móc choćby przez moment cieszyć się doskonale i harmonijnie wyrzeźbionymi mięśniami. Jego opalona na solarium skóra delikatnie błyszczała, widać było na niej sznury kropelek wody, które powoli ściekały w dół i w dół. Każda kropelka błyszczała i świeciła własnym blaskiem, który wytaczał się spod jego skóry… Niestety, nie dla mnie, bo dla niego było to chyba czymś zwykłym, wyjść spod natrysku i pokazać komuś swoje ciało. Chłopak w ogóle się nie podniecił. Patrzył tylko na mnie i czekał, co zrobię. A ja…
  Czułem rozczarowanie, nie gniew i nie pożądanie, tylko zwykłe rozczarowanie i pustkę, jakbym utracił coś bardzo ważnego. Nie robiłem sobie od tej pory nadziei na niego, ale podświadomie wierzyłem w cud. Teraz z głupim „przepraszam” po prostu wyszedłem z łazienki i udawałem, że nic się nie wydarzyło. Co prawda nie było to łatwe, po tym co zobaczyłem, jego piękne ciało, odsłoniętego penisa i całe pośladki, ale cóż innego mi pozostało? Jeden niewłaściwy krok i mógłbym nie tylko się zdradzić ze swoich skłonności i uczuć, ale też stracić kumpla, najlepszego przyjaciela, któremu mógłbym powiedzieć wszystko, powierzyć każdy sekret, mając pewność, że dochowa tajemnicy.
  Tak mijały mi dni i noce spędzanie teraz w samotności, z własnym penisem w dłoni. Pozostały tylko dwa uczucia: gorycz i rozczarowanie, które nie dawały mi żyć. Przeżerały mnie coraz głębiej i głębiej, przypominając ciągle o sobie. Pogodziłem się z myślą, że między nami nic więcej się nie wydarzy, chociaż tak naprawdę w głębi serca wciąż tlił się mały płomyczek nadziei i wiara w cud.
  Pewnego dnia, kiedy wróciłem do domu, moja niespełniona miłość siedziała przed telewizorem i oglądała jakiś program. Byłem tak zmęczony, w dodatku przeziębiony i z początkami grypy, że zupełnie nie zwracałem uwagi na jego zachowanie. Wiedziałem, że ogląda telewizję, ale na tym moja wiedza się kończyła i nie zamierzałem jej pogłębiać. Miałem katar, kaszel, bolało mnie gardło i cała głowa i chyba miałem gorączkę. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się. Kichałem i kaszlałem tak głośno, że było mnie słychać na chyba na korytarzu.
  Nagle ni stąd, ni zowąd wchodzi mój piękny współlokator, w ręku niesie kubek z czymś gorącym. Miał kamienną twarz. Chciałem wyczytać jakiekolwiek uczucie widniejące na jego twarzy, ale nie byłem w stanie niczego się dopatrzyć. Nie wiedziałem, co niesie dopóki nie spróbowałem. Widziałem tylko, jak delikatna para unosiła się znad kubka, żeby od razu rozpłynąć się w powietrzu. Patrząc na to przypomniała mi się sytuacja spod prysznica. Dokładnie tak jak ten dymek rozwiały się moje marzenia o nim i o czymś, co z pozoru od razu było skazane na niepowodzenie.
  Podał mi kubek i kazał wypić. Co mogę powiedzieć? Pijałem lepsze rzeczy, ale na szczęście w czasie choroby traci się smak i apetyt. Później przyłożył swoją dłoń do mojej twarzy, chcąc sprawdzić, czy mam gorączkę. Był taki troskliwy i czuły, że aż się zdziwiłem. Stał przede mną inny człowiek. Krótko mówiąc, takiego go jeszcze nigdy nie widziałem.
  Wypiłem zawartość kubka do dna, on mi go wyjął z ręki i kazał mi się rozebrać. Przygotowywał łóżko a ja w tym czasie zdjąłem z siebie wszystko, a przepocona koszulka kleiła się do ciała i nie chciała sama zejść. Myślałem, że będę potrzebował pomocy, ale prosić o pomoc w rozbieraniu, to by była już lekka przesada. Zostałem tylko w bokserkach, też przepoconych, a on w tym czasie kończył rozścielać łóżko. Podszedł do szafy i rzucił mi czyste spodenki.
  - To też zmień – powiedział. – Wszystko masz mokre.
  Wyszedł, a ja w tym czasie przebrałem gacie. Wskoczyłem w pościel i zakopałem się po szyję.
  Wrócił jednak i przyniósł mi szklankę wody, podał mi jakieś tabletki. Nie pytałem, co to, od razu połknąłem i popiłem. Wtedy stało się nieoczekiwane. Zrobił coś, czego bym się nigdy po nim nie spodziewał, a przynajmniej nie po tej pamiętnej, niezręcznej sytuacji: wziął ode mnie pustą szklankę i pocałował mnie w policzek. Nie był to jakiś tam długi pocałunek, po prostu zwykłe, małe, krótkie cmoknięcie. Na koniec jeszcze dodał: „dobranoc” i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
  Od razu zasnąłem. Obudziłem się dopiero przed południem, ale czułem się już znacznie lepiej. Gorączka spadła, pozostał tylko lekki katar i kaszel, ale z tym da się żyć. Zajrzałem do jego pokoju. Jeszcze spał. Postanowiłem odwdzięczyć mu się za wczorajszą troskę i przygotować coś do zjedzenia. Właściwie to była już pora obiadowa, ale nie jadłem dziś nawet śniadania, więc zdecydowałem się właśnie na ten posiłek. Tylko w spodenkach, które miałem na sobie od wczoraj, poszedłem do kuchni, starając się nie robić żadnego hałasu. Stanąłem przy blacie i zacząłem kroić pomidory. I tu następne zaskoczenie.
  Nagle ktoś chwycił mnie od tyłu, a właściwie przytulił się do mnie. Wiedziałem, że to on, to mógł być i był tylko on. Kolejne zaskoczenie: on był zupełnie nagi, dokładnie taki, jakiego go zapamiętałem z tamtej sytuacji. Czułem na swoim ciele ciepło jego klatki, na swojej szyi czułem jego oddech, a dotyk jego dłoni delikatnie przemieszczał się po moim brzuchu. Był spokojny, oddech miał równy, systematyczny, jakby od dawna był na to przygotowany. Mój penis zareagował natychmiast, od razu stanął na baczność. Luźne bokserki nie były w stanie powstrzymać erekcji. Chwyciłem jego dłonie i przesunąłem je po mojej klatce. Moja głowa automatycznie wychyliła się do tyłu, chcąc poczuć jego wilgotne i rozpalone wargi. Nasze spojrzenia zderzyły się, ale to nie ja wykonałem pierwszy krok. To on zbliżył swoje usta do mojej twarzy. Moje oczy zamknęły się, a usta przygotowały na pocałunek. Zatopiłem swój język w jego ustach, a po chwili nasze wargi przywarły mocno do siebie. Całowaliśmy się długo i namiętnie, badaliśmy dłońmi nasze ciała omijając jednak źródło męskości. Jego ciało było miękkie, skóra delikatna, a dotyk tak podniecający, że zacząłem obawiać się o spodenki, które mogę poplamić, a w końcu nie były. Lecz moje ciało coraz bardziej na nie napierało. I już pierwsza kropelka śluzu, i już pierwsza plama.
  Nie musiałem długo czekać, on uratował  sytuację. W nieprzerwanym pocałunku, pełnym niezliczonej ilości uczuć, takich jak namiętność, pożądanie, delikatność i przyjemność, jego dłonie przemierzały moje ciało, wreszcie lekko chwyciły moje spodenki i powoli, bardzo powoli zsuwały je ze mnie, jakby napawając się chwilą triumfu. Nasze usta rozłączyły się. Jego pocałunek wędrował po moich plecach bardzo powoli, a spodenki opuszczały się coraz niżej i niżej. W końcu przebyły tą nieskończenie długą drogę do ziemi, a pocałunki zatrzymały się tuż nad moimi pośladkami. Czułem, jak rośnie moje podniecenie, choć wydawało mi się, że osiągnąłem już maksimum. Penis wciąż twardniał i rósł, już prawie mnie bolał, myślałem, że ten proces się nigdy nie skończy! Nie zdążyłem złapać oddechu, a moje ciało pochłaniał już piękny młodzieniec, jakby zdjęty z rzeźby Michała Anioła.
  Odwróciłem się do niego twarzą, oparłem się o kuchenkę i mocno wyprężyłem. Doskonale wyczuł moje podniecenie, jego spojrzenie mówiło więcej niż tysiąc słów. Jednocześnie prosił o przyzwolenie i sam sobie je dawał. W tym tylko jednym momencie stanowił dla mnie nierozwiązywalną zagadkę. Mógłbym myśleć nad jej rozwiązaniem wiele lat, a i tak nie odkryłbym prawdziwego znaczenia tamtego wyrazu twarzy, oczu wpatrzonych we mnie tak czujnie i tak pożądliwie. Do tej pory zastanawiam się, co wyrażały tamte oczy.
  Tego, co zrobił chwilę później, nie da się opisać słowami. Pochłaniał mnie mocno i szybko, ale jednocześnie delikatnie, nie chcąc zadać bólu. Delektował się, ale co chwilę jego usta opuszczały moje ciało, jakby chciał zachować trochę na później.
  Chwyciłem go za ramiona i starałem się unieść go do góry. Czułem się dziwnie. Zawsze o tym marzyłem, a tymczasem to on udawał, może nie udawał, ale był niedostępny, a teraz, nagle, w jednej chwili poddał mi się całkowicie. Ulegle klęknął przede mną i zaczął mi ssać penisa. Zatraciłem poczucie rzeczywistości. Nie chciałem tego. Chciałem pokazać, jak bardzo mi na nim zależy, chciałem, żeby wiedział, że jest dla mnie kimś wyjątkowym, chciałem, żeby był kimś więcej niż ja. Pragnąłem poddać mu się, chciałem, żeby jego dotyk kontrolował moje ciało, chciałem, żeby to on przejął inicjatywę. Pragnąłem sprawić mu przyjemność, zaspokoić jego żądze.
  Nie czekałem długo na jego reakcję. Obrócił mnie delikatnie tyłem do siebie, jego dłoń masowała moje pośladki, a lawina pocałunków spływała po moich plecach. Powoli, z ostrożnością, ale też pewnie zaczął we mnie wchodzić, z każdym ruchem głębiej i głębiej. Nie czułem żadnego bólu, wręcz przeciwnie. Coraz to nowe fale podniecenia napierały na moje wnętrze i mojego penisa. Nie mogłem go już zostawiać w spokoju. Zacząłem się powoli onanizować. Gdy to zobaczył, odsunął moją rękę i sam pochwycił mojego penisa. Wyprężyło mnie, a zaraz potem wypiąłem pośladki i pochyliłem się do przodu tak, żeby on cały mógł się położyć na moim ciele. Nie przestawał we mnie wchodzić, aż poczułem jak jego gorące podbrzusze skleiło się z moimi pośladkami, a uda dotknęły ud. Zatrzymał się na sekundę, poczym zaczął swoje ruchy, najpierw powolne, potem coraz szybsze i szybsze… Czułem, że zbliża się do orgazmu, a ja zbliżyłem się jeszcze szybciej. Zacząłem masować jego uda, zachęcając go do zwiększenia tempa i w ułamku sekundy wystrzeliłem potężną porcją spermy, które uderzyła w kuchenkę. Ale jego ręka nie puściła mojego penisa. Teraz on wystrzelił spermą, gęstą i gorącą spermą, głęboko we mnie, która zaczęła rozgrzewać mnie od środka…
  Obaj dyszeliśmy nieprzytomnie. Objęcia, pocałunki…
  Po tym spełnieniu wzięliśmy wspólny prysznic.
  Od tej pory sypiamy ze sobą codziennie, a nasza przyjaźń stała się jeszcze głębsza. Warto było czekać tyle czasu na takie uczucie, uczucie, które stało się głównym motorem naszego życia. Teraz planujemy, gdzie spędzimy wakacje. Czy wybrać morze i nagie kąpiele słoneczne na rozgrzanej plaży, czy Mazury i wodne zabawy przez cały dzień?
  Mamy jeszcze trochę czasu na namysłu…
                                                                                            Boy4U

Zgłoś jeśli naruszono regulamin