Kajakarze.doc

(47 KB) Pobierz

KAJAKARZE

 

 

  Od pewnego czasu potrzebowałem wyciszenia, przemyślenia różnych spraw. Zbyt wiele wydarzyło się w moim życiu, abym mógł to wszystko zostawić własnemu biegowi.
  Wyjechałem. Postanowiłem wybrać się na spływ kajakowy Czarną Hańczą.
 

  Od razu skierowałem się na przystań. Tu zdeponowałem plecak i… Ponieważ nie jestem wytrawnym kajakarzem, poradzono mi trasę zwaną "Łagodnym szlakiem", jedenastokilometrową, z Frącek do Dworczyska.
  Gdy znalazłem się na starcie spływu, okazało się, że nie jestem jedynym chętnym do przepłynięcia tego odcinka. Moją szczególną uwagę zwrócili dwaj młodzieńcy. Jeden z nich był wysokim, muskularnym, krótko ostrzyżonym brunetem o oliwkowej cerze, migdałowych oczach i pełnych ustach. Drugi zaś był nieco niższym, szczupłym blondynem o włosach przygarniętych do tyłu, o dużych, szaroniebieskich oczach i wąskich wargach. Obaj – ze względu na intensywne słońce i wysoką temperaturę – mieli na sobie tylko szorty i klapki na bosych stopach.
  Ponieważ byli bardzo zajęci rozmową, przed wyruszeniem w trasę wymieniłem z nimi jedynie uśmiech.
  Gdy wszyscy wsiedli do swoich kajaków zorientowałem się, że każdy z nich płynie osobno.
  Fajnie byłoby ich poznać... – pomyślałem.
  Na początku wszyscy płynęli tempem równym – można by rzec – spacerowym. Jednak w pewnym momencie zauważyłem, że obaj moi znajomi-nieznajomi wyraźnie przyspieszają. Postanowiłem nie być od nich gorszy i po kilkunastu minutach takiego sprintu cała nasza trójka znalazła się daleko przed pozostałymi uczestnikami spływu.
  - Ekstra! – powiedział brunet o południowym typie urody. – Świetny z ciebie sprinter, gościu! Jak masz na imię?
  - Łukasz – przedstawiłem się.  
  - Ja Grzesiek.
  - A ja Dawid – przedstawił się blondyn.
  Ponownie wymieniliśmy uśmiechy i wróciliśmy do wiosłowania i naszych rozmyślań popartych widokiem pięknych krajobrazów.
  Sam intensywnie wiosłowałem, ale również z dużą przyjemnością obserwowałem pracę ich mięśni, zwłaszcza grzbietu i ramion. Te najłatwiej mi było oglądać, gdyż moi towarzysze znajdowali się nieco przede mną.
  - Długo trenujecie kajakarstwo? – zapytałem szczerze zainteresowany.
  - Skąd! – odpowiedział Dawid. – To jest nasza zwykła rekreacja, sposób na odpoczynek, a nie sport! A Ty?
  - Ja też pływam dla przyjemności – odpowiedziałem.
  - Płyniesz do Dworzyska? – włączył się Grzesiek.
  - Tak. A wy?
  - My też.
  - To płyńmy razem, co? I tak będziemy pierwsi.
  - Masz rację – odpowiedział Grzesiek i ponownie zaczęliśmy się, dla zabawy, ścigać.
  W pewnym momencie słońce przypiekało już tak mocno, że zwolniłem i zdjąłem swoje sportowe szorty, zostając w samych ciasno opiętych kąpielówkach. Moi towarzysze dostrzegli to.
  - Niezła myśl – powiedział Grzesiek i obaj poszli w moje ślady.
  Po chwili Dawid wesoło zaproponował:
  - Hej, chłopaki! Nikogo na horyzoncie, to może byśmy tak zdjęli i gatole? Pogrzalibyśmy nasze fiuty. Mój tak dawno już słońca nie oglądał...
  - Świetny pomysł! – odpowiedziałem, ale jakiś dreszcz przebiegł mi przez skórę i na wszelki wypadek rozejrzałem się dookoła.
 - Super! – stwierdził Grzesiek. – No to, Dawid, ty pierwszy, dawaj!
  Dawid położył wiosło, uniósł biodra i tylko mignął mi jego goły tyłek. Teraz usiadł wygodnie, wziął wiosło, a ja ze zwykłej ciekawości zawiesiłem oko na jego penisie schowanym w gęstych łonowych włosach.
  - Myślałem, że się zgrywasz – powiedział Grzesiek, trochę zdziwiony. – Ale jak tak, to… – i zrobił dokładnie to samo.
  Byłem bliżej Grzegorza, a że on sam wysoko uniósł biodra… Ten ma pałę, niech go! – pomyślałem z uznaniem; i zrobiłem to samo: gatki poszły w dół. Widziałem, że chłopaki i na mnie spojrzeli, ale chociaż moja pała nie dorównuje Grześkowi, to na pewno nie ustępuje pałeczce Dawida, a nawet chyba ją przewyższa – ha! z pewnością – więc nie mam się co szczypać.
  Kolesie zlustrowali mi co trzeba i dyplomatycznie odwrócili wzrok. Dalej płynęliśmy w milczeniu, czasem tylko rzucając jakieś uwagi.
  Przed dopłynięciem do Dworczyska wciągnęliśmy na tyłek szorty i gatki i za jakiś czas byliśmy na miejscu. Dobiliśmy do brzegu i z ogromną przyjemnością wysiedliśmy z kajaków, rozprostowując kości.
  - Jak cudownie! – zachwycił się Grzesiek i z mety położył się na trawie. – A wy? – popatrzył na nas.
  - Jasne! – odpowiedziałem jednocześnie z Dawidem i też wyciągnąłem się jak długi, leżąc na plecach. Ale że trawa trochę mnie kłuła, przekręciłem się na brzuch.
  W pewnym momencie usłyszałem pełen uznania teatralny szept Dawida:
  - Ale dupa!
  - Gdzie? – podniosłem wzrok, szukając w zasięgu jakiejś dziewczyny; ale nikogo!
  - Tutaj, po bokiem.
  - Gdzie?
  - On mówi o tobie – uśmiechnął się Grzesiek. – A ja muszę przyznać, ze to prawda. Masz ładne, pełne pośladki. Fujarę też masz niezłą. Ile dup przeleciałeś?
  - Dużo – odpowiedziałem bez zastanawiania. Bo co ich to może obchodzić? Przecież im nie powiem, że dupy – w ich rozumieniu, czyli dziewczyny – nie zaliczałem...
  - Żadnej nie darujesz?
  - Jak jest okazja, nie daruję.
  Wiedziałem, że to zwykła męska gadka, ale zrobiło mi się ciepło wokół jaj i na dupie. Kolejny któryś chłopak mi mówi, że mam ładną dupę, a drugi to jeszcze potwierdza. Tak samo mówił Darek, a potem... Nie, nie chcę do tego wracać.
  - Jakie pozycje preferujesz? – dopytywał się Grzesiek, przysuwając się bliżej ku mnie.
  - Zaliczyłem wszystkie podręcznikowe – odpowiedziałem spokojnie.
  - No, podobno jest ich 102 – cmoknął Dawid. – Wszystkie?
  - Nie liczyłem – odpowiedziałem wesoło, ale przycisnąłem małego pod sobą, bo… Bo co ich to obchodzi, że to nieprawda?
  - A chłopaka zaliczałeś? – Grzegorz położył mi rękę na dupie, aż mi się pośladki same zacisnęły, taki delikatny dotyk…
  - Raz – odpowiedziałem bez wahania. I zaraz dodałem: – Na samym początku.
  Bo co ich to obchodzi, że zaliczam tylko chłopaków?
  - Jako aktywny? – dopytywał się Dawid.
  - Oczywiście – potwierdziłem zaraz.
  - No to swój jesteś – Grzegorz mocniej pomasował mi dupę.
  - Zostaw – odpowiedziałem, ale moja dupa pod jego dotykiem znów się dziwnie napięła.
  - To się odwróć, bo jak tak patrzę, to mi się pała podnosi…
  - No, w twoim przypadku ma się co podnosić – odpowiedziałem hamując emocje, bo moja też mi się zaczynała podnosić!
  - Chciałbyś zobaczyć? – Grzegorz kantem dłoni wprasował mi gacie w środek dupy między pośladki, a mnie aż oddech wstrzymało. – Dawid od razu chciał.
  - Bo jest co – potwierdził Dawid przysiadając się bliżej.
  - Nie no… chłopaki…
  - Dawid dobrze obciąga, jak byś chciał – mówił dalej Grzegorz, przejeżdżając kantem swej dłoni w rowie mojej dupy, i znów wciskając mi gacie do samego środka. Dupa mi się sama unosiła! A pała jak mi stanęła!
  - Podobam się wam, co? – powiedziałem wreszcie, wcale nie udając, że nie wiem, o co chodzi. Ale się nie ujawnię, że taki dotyk jest mi miły ponad wszystko i że z rozkoszą wsadziłbym fiuta jednemu i drugiemu. I co za przypadek, spotkać dwóch ulepionych z tej samej gliny!
  - Bo jesteś zajebisty! – przyznał Dawid.
  - Super z ciebie kolo! – dodał Grzesiek.
  - Wam też niczego nie brakuje – odpowiedziałem, wciąż leżąc na brzuchu i poddając się tej dziwnej pieszczocie Grzegorza, bardzo przyjemnej i bardzo podniecającej. – Obaj jesteście ekstra!
  - Dzięki – odpowiedział Grzegorz, o pół sylaby wyprzedzając Dawida.
  Wtedy Grzegorz lekko zaczął zsuwać mi z dupy moje krótkie szorty razem ze slipami.
  - Co ty, zostaw! – zatrzymałem jego ruch i szybko odwróciłem się na wznak, zapominając o mojej stojącej pałce!
  Obaj to zobaczyli.
  - Dawid, to twoja działka – Grzegorz cmoknął znacząco, chwytając mi pałę przez gacie, a Dawid bez trudu wyjął mi ją na wierzch. Zamknąłem oczy. Niech mi obciągnie! Niech to wygląda, jakbym się temu poddawał bez własnej woli…
  Dawid ciągnął jak artysta, a po jajach jeździła mi ręka Grzegorza, czasem też jego język, co czułem, gdy język Dawida ssał mi żołądź. Dwa języki… Nie dało się wytrzymać. Walnąłem spermą bez uprzedzenia. Dawid się zakrztusił, spod przymkniętych oczu zobaczyłem jego zachlapane wargi i pół twarzy. Grzegorz się uśmiechał.
  - Dawno nie jebałeś, taka fontanna...
  - Dawno – przyznałem i zaraz dodałem: – Dobrze, że jesteście chłopakami i że to rozumiecie.
  - No, my nie tylko to rozumiemy – odrzekł Dawid i zszedł nad brzeg, pewnie zmyć twarz.
  - Wystarczy – powiedziałem sennym półgłosem. Bo takiej porcji pieszczot się nie spodziewałem. Poza tym naprawdę byłem „potrzebujący". Dawno nie miałem chłopaka.
  Wstałem, pałę wytarłem dłonią, poprawiłem jaja i podciągnąłem gacie. Zlustrowałem gatki Grzegorza… Kupa ciała! Ale mu stoi! – i ścisnąłem mu fiuta przez cienki materiał. Uśmiechnął się, napinając go mięśniami krocza.
  - Pod takim dziewczyna od razu wysiada – rzekłem z uznaniem, ściskając mu żołądź, która na materiale natychmiast zostawiła kropelkę śluzu. Roztarłem ją palcem.
  - Nie tylko dziewczyna – powiedział bardzo dwuznacznie.
  Wrócił Dawid i – trochę przeszkodził, ale też trochę mnie wyratował. Nie wiem, co bym dalej zrobił.
 - Chłopaki! Pobiegajmy! Nie możemy przecież dopuścić, żeby nam "motory" ostygły, prawda? – zawołał. – No, Grzesiek, rusz dupę, jak zawsze…
  I ja zgodziłem się od razu, bo teraz, właśnie teraz, po prostu puściłbym się biegiem, gdziekolwiek, na wprost, żeby się wyżyć, wyszaleć, dać upust swojej energii i zaspokojonej potrzebie!
  Ale to właśnie Grzegorz wyrwał pierwszy.
  - Jak mnie złapiesz, stawiam piwo! Jak nie, ty stawiasz!
  Nie wiem, czy było to do mnie czy do Dawida. Mało ważne. Ruszyłem pędem za nim! Z ogromnym napięciem i rosnącym podnieceniem obserwowałem grę mięśni jego ciała. Dupę też miał fantastyczną! Ta sylwetka, ten wzrost, ta muskulatura! Wyglądał po prostu jak Herkules...
 Po chwili usłyszałem za sobą przyspieszony oddech Dawida. O nie, jemu też nie dam się złapać! Przyspieszyłem ze wszystkich sił!
 W pewnym momencie Grzesiek po prostu się potknął, a ja, będąc tuż za nim, z całym impetem wpadłem na niego, jednocześnie odruchowo obejmując go wpół. Z trudem utrzymaliśmy równowagę. Chłopak odwrócił się w moich ramionach i stanął twarzą do mnie. Przytuliłem go do siebie mocno, bardzo mocno, ale on mnie jeszcze mocniej... Dawid byłby wpadł na nas, ale jakoś udało mu się nas ominąć. Teraz zatrzymał się i zdyszany podszedł ku nam. Delikatnie położył dłoń na moim ramieniu. Przełożyłem rękę tak, by lewą objąć Dawida, a prawą przytulałem Grześka.
  Chwila wymownej ciszy.
  - Masz jakąś kwaterę? – spytał Grzegorz.
  - Nie mam.
  - Chcesz… z nami? – jego pytanie uprzedził Dawid.
  Po co było pytać…
  Potrójny pocałunek. Dreszcz trzech ciał.
  Staliśmy tak chwilę.
  Czułem się o wiele szczęśliwszy niż jeszcze dziś rano Jak po najwspanialszym fizycznym spełnieniu.
  - Wracamy? – Grzegorz namiętnie pocałował mnie w usta. Dołączył się Dawid.
  - Wracamy… – z trudem chwyciłem oddech.
  - Przed nami jedenaście kilometrów pod prąd.
  - A potem?
  - A potem wieczór i noc… Nasza, wspólna.
                                                                                               ŁUKASZ

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin