Tove Jansson O Filifionce, kt�ra wierzy�a w katastrofy (ze zbioru: "W Dolinie Mumink�w") T�umaczenie: Irena Szuch - Wyszomirska Wklepane przez: Ma�gorzat� "Zuzank�" Opali�sk� By�a sobie raz Filifionka, kt�ra pra�a sw�j du�y szmaciany chodnik w morzu. Tar�a go myd�em i szczotk� a� do niebieskiego pasa i czeka�a na co si�dm� fal�, kt�ra przychodzi�a w sam raz, aby zmy� pian�. Potem pra�a go do nast�pnego niebieskiego pasa; s�o�ce grza�o jej plecy, ona za sta�a na swoich szczup�ych nogach w przezroczystej wodzie i tar�a, i wci�� tar�a. By� pogodny i bezwietrzny letni dzie�, taki w�anie, jaki nadaje si� na pranie chodnik�w. Fale nadchodzi�y jedna za drug�, powolne i senne, aby jej pom�c, a wok� jej czerwonej czapeczki brz�cza�o kilka trzmieli, s�dz�c, �e jest kwiatem. "Umizgujcie si� do mnie, jeli chcecie - pomyla�a Filifionka z gorycz�. - Ja w ka�dym razie wiem, jak to jest. �wiat przed katastrof� zawsze wygl�da tak cicho i spokojnie". Dosz�a do ostatniego niebieskiego pasa na chodniku, pozwoli�a si�dmej fali zmy� go, po czym wyci�gn�a ca�y chodnik z wody. Ska�a pod wod� by�a g�adka i czerwona, za w g��bi ta�czy�y odblaski s�o�ca. Ta�czy�y r�wnie� na palcach Filifionki, z�oc�c wszystkie dziesi��. Zaton�a w rozmylaniach. Mog�aby sprawi� sobie now� czapk� w kolorze pomara�czowym. Albo na starej wyhaftowa� odlaski s�o�ca z�otymi ni�mi. Lecz naturalnie nie b�d� przypomina� tych prawdziwych, bo przecie� b�d� nieruchome. A zreszt�, co komu z nowej czapki, gdy przyjdzie niebezpiecze�stwo? Zgin�� mo�na r�wnie dobrze i w starej... Filifionka wywlok�a chodnik na l�d, otrzepa�a go o ska�� i z cierpk� min� zacz�a po nim spacerowa�, �eby wycisn�� ze� wod�. Pogoda by�a zbyt pi�kna - co nie by�o naturalne. Co musi si� zdarzy�. Wiedzia�a o tym. Nisko nad horyzontem zbiera�o si� to ciemne i straszne - gromadzi�o si�, nadchodzi�o - coraz pr�dzej i pr�dzej... - I nie wiadomo nawet, co to jest - szepn�a Filifionka do siebie. Serce zacz�o jej wali�, poczu�a zimno na plecach; odwr�ci�a si� gwa�townie, jakby kto gro�ny nieoczekiwanie stan�� za ni�. Ale morze migota�o jak przedtem, odblaski s�o�ca lizga�y si� �artobliwie po jego powierzchni, a letni wiatr muska� pocieszaj�co jej pyszczek. Nie�atwo jednak pocieszy� Filifionk�, kt�r� - z nieznanych powod�w - ogarn�a panika. Dr��cymi �apkami rozpostar�a chodnik, aby wysech�, i chwyciwszy myd�o i szczotk� pobieg�a w stron� domu nastawi� wod� na herbat�: Gapsa obieca�a zajrze� ko�o pi�tej. Dom Filifionki by� du�y i nieszczeg�lnie pi�kny. Kto kiedy chc�c si� pozby� starych farb olejnych pomalowa� go na ciemnoszaro z zewn�trz i na br�zowo wewn�trz. Filifionka wynaj�a go (bez mebli) od pewnego Paszczaka, kt�ry j� zapewnia�, i� jej babka zamieszkiwa�a w nim za m�odu zazwyczaj latem. A �e Filifionka darzy�a swoj� rodzin� ogromnym uczuciem, uzna�a natychmiast, �e i ona powinna tu mieszka�, aby uczci� pami�� babki. Pewnego wieczoru po wynaj�ciu domu, siedz�c na werandzie dziwi�a si� bardzo, jak jej babka za m�odu musia�a by� niepodobna do siebie w p�niejszym wieku. Pomyle� tylko, �e prawdziwa Filifionka, maj�ca poczucie pi�kna przyrody, osiad�a na tym ja�owym, okropnym wybrze�u. Bez ogrodu, w kt�rym mo�na by zebra� co, z czego da�oby si� zrobi� konfitury. Bez najmniejszego drzewka liciastego, czy krzaczka, kt�ry mo�na by przerobi� na altank�. Nawet bez przyzwoitego widoku. Filifionka westchn�a i patrzy�a z pustk� w oczach na zielone o zmroku morze, obrze�one rozleg�� pla�� z rozbijaj�cymi si� falami. Jak daleko si�gn�� wzrokiem, wsz�dzie zielona woda, bia�y piasek i czerwone, wyschni�te wodorosty. By� to w sam raz krajobraz do katastrof: ani jednego bezpiecznego miejsca. O, naturalnie, potem Filifionka dowiedzia�a si�, �e to wszystko by�o omy�k�. Wprowadzi�a si� do tego okropnego domu na tym okropnym wybrze�u zupe�nie niepotrzebnie. Babka bowiem, jak si� okaza�o, mieszka�a w zupe�nie innym domu. Tak to w �yciu bywa. Ale ju� by�o za p�no: Filifionka zd��y�a napisa� do ca�ej rodziny o swojej przeprowadzce, uwa�a�a wi�c, �e nie wypada nic zmienia�. Mogliby uwa�a�, �e jest troch� zbzikowana. Filifionka zamkn�a wi�c za sob� drzwi i stara�a si� urz�dzi� wn�trze domu przytulnie w miar� mo�noci. Nie by�o to jednak �atwe. Pokoje by�y tak wysokie, �e sufit pozostawa� zawsze w cieniu, a okna du�e i powa�ne do tego stopnia, i� �adne koronkowe firanki na wiecie nie mog�yby ozdobi� ich i uczyni� mi�ymi. Nie by�y to okna do wygl�dania, za to ka�dy m�g� �atwo zajrze� do rodka - a tego Filifionka nie lubi�a. Stara�a si� urz�dzi� przytulne k�ciki, lecz wszystko na nic. Meble gubi�y si�. Krzes�a szuka�y schronienia pod sto�em, kanapa przera�ona cofa�a si� ku cianie, a kr��ki wiat�a lamp by�y r�wnie bezsilne, jak wiate�ko latarki w ciemnym lesie. Jak wszystkie Filifionki mia�a mas� ozdobnych bibelot�w. Ma�ych lusterek i fotografii rodzinnych w ramkach z aksamitu i muszelek, kot�w, ps�w i Paszczak�w z porcelany stoj�cych na szyde�kowanych serwetkach, pi�knych przys��w haftowanych jedwabiem lub srebrem, malutkich wazon�w i przyjemnych kapturk�w na imbryczki do herbaty w kszta�cie Mimbli - s�owem, moc tego wszystkiego, co czyni �ycie �atwiejszym, mniej niebezpiecznym i ogromnym. Lecz w ponurym domu nad morzem wszystkie te pi�kne, ukochane rzeczy straci�y sw�j sens i spok�j. Prezestawia�a je ze sto�u na komod� i z komody na okno, ale nigdzie nie pasowa�y, nie by�y u siebie. Sta�y jednak, zupe�nie zagubione. Filifionka zatrzyma�a si� w drzwiach i patrzy�a szukaj�c pocieszenia w przedmiotach, kt�re by�y jej w�asnoci�. Lecz mia�y one w sobie t� sam� bezradno� co ona. Posz�a do kuchni i rozpali�a ogie� pod czajnikiem, potem wyj�a najwytworniejsze fili�anki ze z�oconym brzegiem oraz pater�, zdmuchn�a zr�cznie okruchy z jej brzegu i na wierzchu ciastek po�o�y�a kilka ma�ych lukrowanych ciasteczek, �eby zaimponowa� Gapsie. Gapsa pija�a herbat� bez mietanki, lecz Filifonka wyj�a r�wnie� i babciny srebrny dzbanuszek w kszta�cie �odzi, a kostki cukru wsypa�a do pluszowego koszyczka z paciorkami na r�czce. Nakrywaj�c st� do herbaty czu�a si� zupe�nie spokojna - wszystkie myli o katastrofie oddali�y si�. Szkoda jednak, �e w tej fatalnej okolicy nie mo�na znale�� �adnych i odpowiednich kwiat�w. Ros�y tu jedynie z�e, kolczaste krzaczki, a ich kwiaty nie pasowa�y do salonu. Filifionka z niezadowoleniem odsun�a wazon na kraniec sto�u i zrobi�a krok w stron� okna, by wyjrze�, czy nie idzie Gapsa. Lecz nagle pomyla�a: "Nie, nie. Nie b�d� wygl�da�. Poczekam, a� zapuka. Wtedy pobiegn� otworzy� i b�dziemy obie strasznie ucieszone i towarzyskie, i b�dziemy mas� rozmawia�... Jeli wyjrz�, mo�e si� zdarzy�, �e wybrze�e b�dzie puste a� het do latarni morskiej. Albo �e zobacz� ma�y zbli�aj�cy si� punkcik, a ja nie lubi� rzeczy, kt�re zbli�aj� si� nieuchronnie... A by�oby jeszcze gorzej, gdyby ten punkcik nagle zacz�� si� zmniejsza� i odszed�..." Filifionka zacz�a dr�e�: "Co si� ze mn� dzieje? - pomyla�a. - Musz� pom�wi� o tym z Gaps�. Mo�e ona nie jest tym kim, z kim najch�tniej chcia�abym m�wi�, ale przecie� nie znam nikogo innego". Rozleg�o si� pukanie do drzwi. Filifionka wybieg�a do sieni i zanim jeszcze otworzy�a drzwi, zacz�a m�wi�. - Ach, jaka pi�kna pogoda - zawo�a�a - morze, pomyle� tylko, morze... Takie niebieskie, takie �yczliwe, bez jednej cho�by zmarszczki! Jak si� pani ma, licznie pani dzisiaj wygl�da... Ach, mog�abym si� tego spodziewa�... No tak, kiedy �yje si� w ten spos�b, natura i to wszystko - temu to chyba nale�y zawdzi�cza�, prawda?... "Bredzi jeszcze bardziej niz zwykle" - pomyla�a Gapsa zdejmuj�c r�kawiczki (by�a bowiem prawdziw� dam�), g�ono za powiedzia�a: - W�anie. Ma pani zupe�n� racj�, pani Filifionko. Usiad�y przy stoliku nakrytym do herbaty, a Filifionka tak by�a zadowolona z twarzystwa, �e plot�a najzupe�niejsze g�upstwa i rozlewa�a herbat� na obrus. Gapsa chwali�a ciastka i cukierniczk�, i wszystko, co si� da�o, tylko o kwiatach w wazonie oczywicie nie powiedzia�a nic. Gapsa by�a dobrze wychowana, a ka�dy widzia�, �e ten dziki, z�y krzak nie pasowa� do serwisu do herbaty. Po chwili Filifionka przesta�a m�wi� g�upstwa, a �e Gapsa nie odezwa�a si�, zrobi�o si� zupe�nie cicho. Nagle blask s�o�ca na obrusie zgas�, a du�e powa�ne okna wype�ni�y si� chmurami i obie panie us�ysza�y wiej�cy od morza wiatr. Gdzie daleko, nie g�oniejszy ni� szept. - Widz�, �e upra�a pani sw�j chodnik, pani Filifionko - powiedzia�a Gapsa z uprzejmym zainteresowaniem. - Tak, woda morska jest przecie� podobno dobra na chodniki - rzek�a Filifionka. - Kolory nie puszczaj� i chodnik ma porem taki wie�y zapach... "Chc�, �eby Gapsa zrozumia�a - pomyla�a. - Chc� komu powiedzie�, �e si� boj�, komu, kto m�g�by mi odpowiedzie�: � Ale�, oczywicie, rozumiem ci� wietnie, �e si� boisz�. Albo: �Czeg� si� tu ba�, na mi�o� bosk�? W taki pi�kny, spokojny letni dzie�?�. �eby powiedzia� cokolwiek b�d�, ale �eby co powiedzia�". - Te ciasteczka upiek�am wed�ug przepisu babci - powiedzia�a Filifionka. Po czy pochyli�a sie nad sto�em i szepn�a: - Ten spok�j jest nienaturalny. Oznacza, �e stanie si� co okropnego. Wierz mi, kochana, jestemy bardzo ma�e i nic nie znaczymy razem z naszymi ciasteczkami do herbaty i naszymi chodnikami i wszystkim tym, co jest wa�ne, lecz zawsze zagro�one przez to nieub�agane... - O - powiedzia�a Gapsa z za�enowaniem. - Tak, tak, przez to nieub�agane - m�wi�a Filifionka szybko. - To, czego nie mo�na uprosi�, z czym nie mo�na dyskutowa�, czego nie mo�na zrozumie� i o czym si� nic nie wie. To, co si� czai w ciemnym pokoju i przychodzi sk�d z dala i czego nigdy nie wida�, a� ju� jest za p�no. Czy pani to czu�a kiedy? Niech pani powie, �e prze�y�a to pani ju� kiedy. Moja kochana, niech pani powie... Gapsa, zaczerwieniona, obraca�a w �apkach cukierniczk� i �a�owa�a,...
kro.pka