Rusakowa Elena - Reiki i ja [fragmenty].doc

(157 KB) Pobierz

    

 

 

 

Elena Rusakowa
 

 

Reiki  i  ja                 




Elena Rusakowa
Reiki i ja

Tłumaczenie z jęz. rosyjskiego Alla Alicja Chrzanowska

wydawca: Ars Scripti-2
rok wydania: 2006, wydanie: I,
wymiary: 14,5x20,5 cm, oprawa: miękka,
liczba stron: 228, ISBN: 83-920498-9-6

 

 

Spis treści
 

Podziękowania
Przedmowa do wydania polskiego
Wprowadzenie
Do Czytelnika
Przedmowa
1. Znajomość z Reiki
2. Samoofiarowanie, czyli energia
3. Czyste mieszkanie
4. Otwarcie czakr
5. Spojrzenie w głąb siebie
6. Światło w ciemności
7. Wewnętrzny pion
8. Co powiedzieć?
9. Żyj bez gniewu
10. Zachowaj spokój
11. Uczciwie zarabiaj na życie
12. Szanuj rodziców, nauczycieli i starszych
13. Okazuj wdzięczność każdej żywej istocie
14. Ustami dziecka
15. Prośba bez słów
16. Harmonia wewnętrzna
17. Dwadzieścia jeden dni
18. Pogotowie ratunkowe
19. Wierzę – nie wierzę
20. Odbiór bezpośredni
21. Bardzo strasznie naukowa historia
22. Drugi stopień
23. Emocjom – tak!
24. Symbole Reiki
25. Symbole ochrony
26. Podróż do miasta N
27. Przeżycie w podróży
28. Kwiaty lotosu na wodzie
29. Inne brzegi
30. Milczenie złotem
31. Odpowiedź na pytanie
32. Mający oczy i uszy
33. Kiedy gotów jest nauczyciel…
34. Wybór i wiara
35. Specjalnie dla…
36. Efekt uboczny
37. Jakim być
38. Synchronizacja
39. Nici losu
 

Aneks 1. Opowieści moich uczniów
1 Moja trudna droga do Reiki
2. Dziękuję ci Reiki!!!
3. Droga do siebie
4. Reiki a wykształcenie medyczne
5. Co Reiki wniosło w moje życie
 

Aneks 2. O czym mówią kolory aury?
1. Kolory
2.Lewa strona ciała
3. Centrum
4. Prawa strona ciała
5. Komentarz do fotografii aury
 

Zakończenie – Ciąg dalszy następuje
 

Aneks – Fotografie
Bibliografia


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Podziękowania
 

Wyrażam ogromną wdzięczność WSZYSTKIM Mistrzom Reiki za to, że oni są. Równie serdecznie dziękuję mojej tłumaczce, redaktorowi i wydawcy oraz bliskiej przyjaciółce Ali Chrzanowskiej za to, że w dosłownym sensie zmusiła mnie do napisania tej książki. Dziękuję moim dzieciom: Ewgienijowi za to, że na miarę swoich sił służył jako model do demonstrowania pozycji. Rischy za to, ze wykonała pracę fotografa i mojej osobistej, cichej sekretarki. Dziękuję też Lanie, Nasti, Ksjuschy, Igorowi, Maximowi, Juli, Tani, Irinie, Ninie, Ani, Nataszy za wsparcie i pomoc udzieloną mi przy pisaniu tej książki.


                                                              Elena Rusakowa


Przedmowa do wydania polskiego

 

Lenę Rusakową poznałam pod koniec 1996 r. Ta krucha i delikatna kobietka zachwyciła mnie od razu pod każdym względem i do dziś znajduję się pod jej urokiem. Delikatna, taktowna i subtelna, emanuje ciepłem i spokojem w każdej sytuacji. Zawsze i bez wahania spieszy z pomocą każdemu, kto jej potrzebuje jako lekarz, homeopata, Mistrzyni Reiki i zwyczajnie dobry człowiek. Nawet nie wiem, jak to się stało, że pomimo dzielących nas kilometrów nasza przyjaźń zaczęła rozwijać się błyskawicznie. Pewnie dlatego, że często rozumiemy się bez słów.
Oczywiście o Reiki słyszałam znacznie wcześniej, niż poznałam Lenę. Nawet paru Mistrzów proponowało mi przyjęcie od nich inicjacji, ale… Nie czułam tego, nie było wewnętrznego przekonania, że powinnam to zrobić. Ezoterycy mnie zrozumieją, gdyż dobrze wiedzą, że czasami trzeba poczekać na swego Mistrza. Kiedy dowiedziałam się, że Lena jest w Reiki, a stało się to podczas pierwszej rozmowy, całkiem spontanicznie spytałam:

– A czy możesz udzielać inicjacji?

Skąd się pojawiło to pytanie, nie wiem. Czułam tylko, że oto spotkałam Mistrza i że Jej gotowa jestem powierzyć przewodnictwo w swoim rozwoju duchowym. Okazało się, że muszę jeszcze poczekać kilka miesięcy (Lena miała wówczas III stopień Reiki), ale wcale mi to nie przeszkadzało. I w czerwcu 1997 roku dokonało się – przeszłam inicjację na I stopień. Potem były kolejne. Reiki wiele rzeczy zmieniło w moim życiu. Ogłam pomagać sobie i innym w usuwaniu dolegliwości zdrowotnych, w poprawie sytuacji, ale przede wszystkim zapewniło mi poczucie bezpieczeństwa, bo cóż może mi się stać, jeśli jest ze mną Boska Energia Miłości?

Bardzo chciałam, żeby i inni ludzie mogli choćby dowiedzieć się, że jest taka metoda poprawy życia jak Reiki. To prawda, że przez kilka lat męczyłam Lenę, by napisała t książkę, zapewniałam ją, że polscy Czytelnicy przyjmą ją życzliwie, że w naszych czasach zamętu i niepokoju bardzo potrzebny jest taki zapis autentycznych przeżyć i doznań osoby żyjącej w potoku tej Dobrej Energii. I w końcu się udało! Oddajemy w Twoje ręce Czytelniku książkę wyjatkową, autentyczną, szczerą, powstałą z miłości do ludzi, Boga i siebie nawzajem. Niech i Tobie przyniesie miłość!
A Tobie Lenoczka dziękuję za wszystko, za dobroć, miłość, mądrość, za to, że jesteś taka, jak jesteś. I dzięki Ci Panie Boże za to, że pozwalasz swoim aniołom pojawiać się czasem na Ziemi w ludzkiej postaci.

                                    Alla Alicja Chrzanowska


Wprowadzenie
 

 

Książka ta nie zastępuje w żadnym wypadku seminarium Reiki, a tym bardziej nie można po jej przeczytaniu uważać, iż przeszło się inicjację Reiki. W swojej strukturze jest ona podzielona na trzy części (umownie – I°, II° i III°). Każda z tych części zawiera różne interesujące historie. Zostały one wyróżnione specjalną czcionką i ci, którzy uważają się za dostatecznie doświadczonych „Reikowców”, jak i ci, których zainteresują tylko opowieści, mogą je przeczytać, nie zaglądając do drugiej, „nudnej” części książki. Opisane w głównej części historie są różnorodne (zarówno pod względem stylu, jak i treści, mam nadzieję), lecz oparte wyłącznie na doświadczeniu autorki.
Pozostałe opowieści zostały uprzejmie przekazane mi przez moich uczniów i przyjaciół, przez tych, którzy zechcieli podzielić się ze mną swoimi doświadczeniami. Są to historie ludzi, których życie zmieniło się od chwili, w której przyszło do nich Reiki. Wszystkie historie zostały opisane w pierwszej osobie, wszak nie bez powodu książka nazywa się „Reiki i ja”. 

 

 


Do Czytelnika

 

Z reguły podejmując decyzję czy kupić daną książkę, czy nie, zaglądamy albo do jej początku, albo na koniec. Przynajmniej ja tak robię i ponad połowa moich znajomych także – szukamy jakiegoś słowa, znaku, ciekawej informacji lub czegoś jeszcze. I właśnie to „coś jeszcze” jest najważniejsze. W momencie współdziałania z Tym pojawia się (lub nie) szczególny stan zgodności lub REZONANSU z Autorem (i w takim przypadku kupujemy książkę), a czasami mocnego i ostrego odrzucenia (i w takim przypadku czasami także kupujemy książkę, gdyż mocno nas poruszyła). Dlatego, uprzedzając bieg wypadków, chcę mieć nadzieję, że tak książka nie będzie dla Ciebie obojętna, mój jeszcze nieznany, ale już bliski mi Czytelniku.
A teraz kilka słów o tym, co znajdziesz w tej książce i czego, być może, prawie wcale nie znajdziesz, nawet jeśli będziesz bardzo starannie szukać – poważne naukowe rozważania zostawmy uczonym mężom, historię o tym, że droga do Prawdy jest jedna – fanatykom jednej jedynej (nieważne jakiej) idei.

Bliska jest mi myśl o tym, że nasz świat jest wielowymiarowy i swój książkę chcę poświecić opisowi pewnego jednego wymiaru, wyjątkowo bogatego nawet jak na możliwości tegoż świata. Mam nadzieję, że zainteresuje Cię to, mój drogi Czytelniku i (co dla mnie jest bardzo, ale to bardzo ważne) pozwoli zmienić Twoje życie w najlepszym dla Ciebie i Twego otoczenia kierunku.

Dlatego jeśli tylko co przeczytane słowa (lub słowa dowolnego innego fragmentu mojej książki) nie wywołują w Tobie absolutnie niczego – śmiało zamknij ją i odstaw powrotem na półkę w księgarni. Ona niczego Ci nie da. Wszystkim pozostałym zaś życzę, by stali się bardziej wielowymiarowi i bardziej żywi wraz z tą książką. Wszelkie swoje uwagi i komentarze proszę kierować na adres wydawnictwa.
Niezależnie od tego, czy zdecydowałeś się kupić tę książkę, czy nie, życzę Ci radości, pomyślności i powodzenia we wszystkim!

                                               Elena Rusakowa


Przedmowa
 

 

Konieczność napisania książki o Reiki poczułam już dawno, ale nie mogłam sformułować jej podstawowej idei. Na samym początku mego współdziałania z Reiki, kiedy książek na ten temat prawie wcale nie było, wydawało się mi, że mam zbyt mało doświadczeń w pracy z tą energią, a pewna wiedza teoretyczna to za mało nawet do tego, żeby choć w jakikolwiek sposób cały ten ogrom nowych wrażeń zintegrować ze swoim życiem i pracą.

Ale mijał czas, zmieniał się i zmienia świat wokół mnie. Znacząco wzrosła ilość książek na temat Reiki (a stało się to skokowo w ciągu 2-3 miesięcy) i wtedy pomyślałam: „A po co komu teraz potrzebna będzie moja nie napisana książka – przecież to, co najważniejsze napisali już inni wspaniali autorzy.
Minął jeszcze pewien czas. Moje osobiste doświadczenie uzdrowicieli i wykładowczymi rosło.

Na moich seminariach w Moskwie, Sankt-Petersburgu, Jekaterynburgu, Uljanowsku, Ufie, Archangielsku, Warszawie, Białymstoku i innych miastach (zaczęłam nauczać Reiki od 1998 r.) co raz częściej słyszałam od moich uczniów pytanie – gdzie moglibyśmy bardziej szczegółowo dowiedzieć się o tych duchowych praktykach, którymi zajmujesz się jako Mistrz Reiki? A kiedy odsyłałam ich do licznej literatury przedmiotu, to słyszałam w odpowiedzi, że ich nie interesują jakieś abstrakcyjne książki nieznanych autorów, lecz właśnie moja książka, pozycja, którą napisał ich Mistrz.

Z jednej strony, wydawało mi się, że wszystko, co ważne zostało już powiedziane. Po co wiec powtarzać to jeszcze raz. Z drugiej – rozumiałam tych ludzi (oczywiście o wiele ciekawiej mieć bezpośredni kontakt z człowiekiem, ale także i moment wejścia w korelacje z książką dla wielu może być bardzo istotny). Ale, co ciekawe, kontynuując kupowanie i rekomendowanie innym książki o Reiki napisane przez innych Mistrzów zauważyłam, że technologia tego opisu prawie we wszystkich tych bardzo mądrych i poważnych pozycjach jest bez zarzutu, ale czegoś bardzo ważnego w nich nie ma. Mam nadzieję, że te puste miejsca zapełni moja książka. Tym bardziej, że sama wciąż mocniej odczuwam potrzebę jej zaistnienia. 


1. Znajomość z Reiki

 

Z dni najwcześniejszego dzieciństwa pamiętam stan, którego inaczej niż oczekiwaniem na cud nie można nazwać. Wydawało się mi, że wystarczy rozejrzeć się wokół i oto on, obok mnie. W wieku dziesięciu lat w szkolnym wypracowaniu napisałam o tym, jakim wydaje mi się świat w mojej wyobraźni. Pozwolę sobie zacytować maleńki fragment z tej pracy: „Noc jak czarny aksamit przykryła wszystko aż po horyzont. Blask ogniska wychwytuje niejasne zarysy zarośli rosnących na brzegu jeziora, przywiązanej do nabrzeża łódki i białych lilii śpiących na spokojnej powierzchni wody…”. Po wielu latach znalazłam zeszyt z tym wypracowaniem i przypomniałam sobie, jak nie uwierzono w szkole, że ten tekst napisałam sama (uznano, że przepisałam to z jakiejś baśni). Pamiętam swoje zdziwienie, przecież wydawało się mi wtedy, że wszyscy odczuwają świat jak czarodziejskie miejsce. Wystarczy wyjść za próg domu i cuda będą dosłownie walczyć o to, które z nich ujawni się jako pierwsze.

Mijał czas. Czasami wydawało się mi, że czas fantazji minął bezpowrotnie, czasami, że przekształcił się w coś innego, na przykład w moją zdolność i chęć czynienia maleńkich cudów dla innych ludzi. Do dziś pamiętam jak ogromne wrażenie wywarła na mnie książka A. Greena „Purpurowe żagle”. Główny bohater tej powieści kapitan Grey, przekonany o tym, że cuda trzeba czynić własnymi rękami i, co najważniejsze, rzeczywiście czyni cud, kiedy tak pięknie ofiarowuje miłość uroczej dziewczynie. Przygotować smaczne jedzenie, to też maleńki cud, a ja lubię przygotowywać różnorakie jedzenie i ten proces daje mi prawdziwą przyjemność. Oczywiście, jak to w kuchni, drobnych skaleczeń trudno się w takiej sytuacji ustrzec. I tak pewnego niezbyt, jak mi się wówczas wydawało, pięknego dnia skaleczyłam sobie palec i to w wyjątkowo niefortunnym miejscu – w stawie (ci, którzy też tak mieli doskonale mnie zrozumieją). Miejsce to w żaden nie chciało się zgoić, a nawet mimo moich starań, zaczęło się ropić. Ciągły ból i konieczność trzymania palca w jednej i tej samej pozycji bardzo mocno przeszkadzały mi w codziennym życiu. Widząc to, moja przyjaciółka zaproponowała mi seans Reiki. Zgodziłam się od razu, mając nadzieję właśnie na cud. I on rzeczywiście miał miejsce!!!

Mój biedy paluszek znalazł się między dwoma troskliwymi dłońmi. Poczułam zadziwiająco łagodne ciepło w bolącym miejscu. Wydawało się, że wchłania ono i wchłania jak gąbka coś takiego, czego na razie nie umiałam nazwać. Pragnęłam, żeby To trwało i trwało…

Minęło kilka minut i mój wewnętrzny głos powiedział mi: „To jeden z cudów, który jest TWÓJ. Będziesz się tym zajmować, ale później, musisz trochę poczekać”.
Seans jeszcze trwał, ale ja już czułam, że problem z palcem szybko przejdzie. Tak też było. Następnego dnia mój palce zaczął się goić, a dziś tylko maleńka blizna przypomina mi o tym, jak pierwszy raz zetknęłam się z cudem o nazwie Reiki.


Komentarz
 

U każdego człowieka, który pojawia się na tym świecie wcześniej lub później kształtuje się jego system wartości, sposób współoddziaływania ze światem i ponieważ jest on, w wariancie idealnym swego rozwoju, systemem otwartym, to w wyniku tych wzajemnych oddziaływań i wymiany (informacji, energii itp.), on w końcu ma możliwość uzyskania tego, na CO tak mocno czekał. W taki sposób oczekiwanie na cud może w końcu przekształcić się w prawdziwy CUD, a odpowiednio oczekiwanie na biedę i nieszczęście sam Czytelniku domyśl się w co.
Zaznajomienie się z jakimkolwiek systemem uzdrawiania jest bardzo ważne z kilku względów. Po pierwsze w medycynie i biologii od dawana znany jest efekt imprintingu, który polega na tym, że pierwsze wrażenie o czymś może określić całą dalszą relacje z tym czymś. Po drugie – osobowość człowieka, który jest przekaźnikiem nowej dla odbiorcy idei jest nadzwyczaj ważna. Chodzi o to, żeby rzeczywiście być tym, kto faktycznie funkcjonuje jako duchowa osobowość, a nie tylko demonstracyjnie pokazuje to ludziom oczekującym pomocy.
 

Moje osobiste doświadczenia zawiązane z Reiki jako systemem naturalnego uzdrawiania trwają już ponad 10 lat. Jeśli by jednak mówić o Reiki jako o kierunku rozwoju duchowego, to jestem twardo przekonana, że zetknęłam się z nim (choć nie w tak jawny sposób) bardzo dzwno. Pomyśl sam Czytelniku – jeśli kobieta oczekuje upragnionego dziecka i uważnie wsłuchuje się w siebie i w niego, już kocha jeszcze nienarodzoną kruszynkę, czyż nie jest to Reiki? Jeśli człowiek pielęgnuje kwiaty w ogrodzie i zachwyca się nimi lub hoduje kapustę i ziemniaki, a potem z wdzięcznością je spożywa, czyż nie jest to także Reiki? Choremu człowiekowi ktoś bliski położył ręce na głowę i od serca pomodlił się za jego zdrowie – to też może być Reiki. Wszystko zależy od tego, CO Ty wkładasz w swoją korelację ze światem, nieprawdaż?
 

Jeśli Ty, mój drogi Czytelniku, zgadzasz się ze mną choćby częściowo, to rozumiesz, że historia mego pierwszego zetknięcia się z Reiki pokazała mi, iż jest to energia bezpieczna, skuteczna, uzdrawiająca i zgodna z moimi wyobrażeniami i oczekiwaniami. Jeśli natomiast byłoby odwrotnie, nigdy nie zaczęłabym zajmować się Reiki tak poważnie. Co najwyżej zatrzymałabym się na poziomie zwykłej ciekawości i być może poprzestałabym na tym jednym jedynym na całe życia seansie Reiki.
 

Oczywiście, w mojej praktyce uzdrowicielki byli ludzie, którzy nie uznali tego systemu za bliski sobie i o ile byli wobec siebie uczciwi, to decydowali się szukać praktyk, które naprawdę współgrają z ich wewnętrznym stanem. Dla nich znajomość z Reiki polegała tylko na zapoznaniu się i z niczym więcej…

A ja miałam szczęście. Moje marzenia i oczekiwania zeszły się z możliwością ich realizacji i do tej pory nie rozczarowałam się.


2. Samoofiarowanie, czyli energia

 

Od tego czasu, kiedy z takim sukcesem wyleczyłam swój skaleczony palec minął pewien czas. Czułam się wyjątkowo dobrze. Wyrazistość wspomnień związanych z przeżytym przeze mnie seansem Reiki powoli zacierała się. Zaczęło mi się wydawać, że wszystkie te cuda są ze mną już od bardzo dawna. O tym, żeby poprosić o inicjację, owszem myślałam, ale jakoś tak niekonkretnie (tym bardziej, że przecież mój wewnętrzny głos wyraźnie powiedział – nie teraz. A moje „nie teraz” wciąż się przeciągało). Tym bardziej, że w moim życiu (tak mi się przynajmniej wydawało) wszystko było w porządku. Do dnia, w którym wybrałam się samochodem z Moskwy do Petersburga.

Noc przed podróżą bardzo źle spałam. Znajdowałam się w stanie niejasnego odczuwania „dziwności” tego, co się dzieje. Rankiem trwało to nadal. I kiedy rano wyszłam na ulicę i zobaczyłam, że wszystko wokół pokryte jest cienką warstwą lodu (była wczesna jesień i o tej porze roku zazwyczaj jeszcze nie bywało przymrozków), całym ciałem poczułam powiew niebezpieczeństwa.

Potem jakaś część mnie zaczęła jakby z zewnątrz obserwować to, co się dzieje – oto biorę termos z gorącą herbatą na drogę, wsiadam do samochodu i myślę, że mi go żal, dlatego że w tej trasie zostanie rozbity. Potem przychodzi do głowy myśl o tym, że jeśli już tak mi sądzone i nic nie można zrobić, to najlepiej będzie, gdy ucierpię tylko ja, a moi towarzysze podróży – nie.

Natomiast druga część mnie bardzo chce powiedzieć, że dzisiaj w żadnym wypadku nie powinniśmy jechać, ale z jakiegoś powodu milczy. Tak w ogóle, chcę zaznaczyć, że nie cierpię na rozdwojenie osobowości i taki mój stan obserwuję ze zdziwieniem.

Niezależnie od moich przeżyć wewnętrznych ruszamy. W połowie drogi z powodu fatalnych warunków atmosferycznych mamy wypadek. Uderzenie koncentruje się po mojej stronie samochodu i jak się później okazuje, jedyną osobą, która ucierpiała jestem ja. W ciągu kilku najbliższych dni dosłownie „umieram z bólu” i o niczym oprócz tego nie jestem w stanie myśleć. A kiedy w końcu ból ustąpił, nieoczekiwanie, z ogromnym zdziwieniem i uczuciem całkowitego niezrozumienia, zauważam – tego poczucia energii i cudu we mnie nie ma!

Przez trzy miesiące mam nadzieję na to, że może owo uczucie powróci samoistnie… Przez trzy miesiące leczę swój uszkodzony w wypadku kręgosłup przy pomocy homeopatii i ćwiczeń fizycznych. Raz jest lepiej, raz gorzej, ale ogólnie mimo wszystko czuję się znacznie gorzej niż bym mogła…
W końcu rozumiem – właśnie nadeszło „teraz”, dlatego że już dłużej NIE MOGĘ tak żyć. Biorę telefon i dzwonię do mojej Mistrzyni Reiki z prośbą o INICJACJĘ.


Komentarz
 

Spokojny i korzystny stan bardzo często maskuje nasze prawdziwe potrzeby. W takich chwilach, z reguły, człowiek po prostu chce tylko cieszyć się życiem, nie myśląc o tym, że zwykła radość istnienia jest rezultatem bardzo skomplikowanego i delikatnego współoddziaływania najróżniejszych i wyjątkowo trudno dających się opisać składowych.

Kiedy wszystko działa tak jak trzeba, życie wydaje się być idealne. Ale spróbuj wykonać elementarne czynności jedną ręką, na przykład odkroić sobie kromkę chleba, a od razu stanie się jasnym, że to, co do tej pory uważałeś za proste działanie może być nieoczekiwanie skomplikowane.

To samo nastąpiło ze mną w opisanej powyżej sytuacji – to, co wydawało się moją trwałą i niezmienną właściwością nagle znikło i poczułam się bezbronnym dzieckiem we mgle.

Rozwój ludzkiej osobowości, jak i nawiasem mówiąc całej ludzkości, przechodzi różne kryzysy. Czasami dzieje się to w taki sposób, jak ze mną, czyli przez pewien regres (odebranie pewnych już opanowanych nawyków). Czasami i to najczęściej przez znane wszystkim prawa – przejście ilości w jakość i zgodności bądź walki przeciwieństw, a czasami poprzez takie zasady, których istnienia możemy się tylko domyślać lub jedynie w przybliżeniu formułować je dla siebie, a tym bardziej dla innych, jeśli nie chcemy zasłynąć jako dziwak.

W tym kontekście nie jest to zresztą tak istotne. Ważniejszym jest to, że zainteresowanie takim lub innym systemem profilaktyki zdrowia, leczenia, uzdrawiania i innych poszukiwań ZAWSZE jest KRYZYS. On może dotyczyć różnych aspektów istnienia człowieka (zdrowie, życie osobiste, problemy zawodowe, relacje z dziećmi, poszukiwania duchowe itp.), a dostrzegłam to z całą wyrazistością w procesie prowadzonych seminariów, ale w takiej czy innej formie, czasami nawet nie do końca uświadamianej przez daną osobę, ten kryzys obowiązkowo musiał wystąpić.

Mówiąc inaczej – powodem skłaniającym mnie i większość ludzi, którzy przychodzili na seminarium Reiki z prośbą o inicjację, była nie ciekawość (taka motywacja jest jednostkowa), lecz stan, który najdokładniej odzwierciedlają słowa: „żyć tak jak do tej pory już nie mogę, a jak robić to inaczej – nie wiem”.

Co robić w takim przypadku? Trzeba nauczyć się żyć inaczej i jak mi się wydaje, mój drogi Czytelniku, my z Tobą mamy na to nadzieję. 


3. Czyste mieszkanie

 

Po moim pierwszym, pasywnym zetknięciu się z Reiki byłam przekonana, że jest to zjawisko interesujące i będę się nim zajmować, jak tylko zrobię… Po czym następowało wyliczenie spraw, które mają priorytetowe znaczenie. Brzmi znajomo, prawda? Płynęły miesiące. Potem był wypadek i to on sprawił, że zdecydowałam się poprosić o inicjację w Reiki.

Nie miałam problemów z wyborem Mistrza. Do tego czasu zdążyłam zaprzyjaźnić się z zadziwiającym człowiekiem, bardzo bliską mi duchowo osobą, wyjątkowo subtelnie odbierającą mnie i moje potencjalne możliwości. Dokładnie wiedziałam, że właśnie ta osoba, a jednocześnie moja bliska przyjaciółka będzie tym Mistrzem Reiki, który będzie w stanie pomóc mi zrobić jeszcze jeden krok do przodu…

Ona przyjechała do mnie z wizytą i byłam całkowicie uszczęśliwiona tym, że nie trzeba długo czekać (w tym czasie nie planowała ona żadnego seminarium) i inicjacja, to znaczy wyświęcenie na I stopień Reiki może odbyć się choćby jutro. I tu zaczyna się najciekawsze – na początku odkrywam, że nie wiadomo jak zginęły wszystkie klucze od mojego mieszkania (zazwyczaj leżą w określonym jednym miejscu i każda osoba z mojej rodziny  ma swój klucz i tylko z niego korzysta). Naturalnie, najpierw bardzo się zdenerwowałam, potem, po przeszukaniu całego domu i wywróceniu go dosłownie do góry nogami (szuflady biurka i szczeliny za obiciem tapczanu wcale nie były ostatnimi miejscami, gdzie zdecydowałam się zajrzeć), zdecydowałam, że skoro tak wyszło, to dobrze byłoby posprzątać mieszkanie. Oczywiście zaczęłam od najdalszej jego części i stopniowo zbliżałam się ku wyjściu. Sprzątanie wciągnęło mnie, robienie porządków wśród drobiazgów i mycie podłóg zajęło kilka godzin. A kluczy jak nie było, tak nie było. Powoli zaczynało ograniczać mnie zwątpienie…

Posprzątałam pokoje, został tylko korytarz, lecz niczego nie znalazłam. Chciałam już dzwonić do swoich rodziców z pytaniem, czy przypadkiem oni nie wzięli tych nieszczęsnych kluczy.

Możesz sobie wyobrazić Czytelniku mój stan, kiedy dosłownie na koniec tego, delikatnie mówiąc nieco przedłużającego się, sprzątania, rzutem na taśmę postanowiłam postawić swoje buty w inne miejsce (a stały one przy samych drzwiach) i podnosząc je usłyszałam, że coś w nich dzwoni. Zgadnij, co było w środku buta? Oczywiście – klucze od mego mieszkania. Od tamtej pory, kiedy słyszę lub czytam o tym, że przed poświęceniem w Reiki wskazane jest odpowiednie przygotowanie (na przykład przez pewien czas nie należy spożywać mięsa lub jedzenia z chemicznymi konserwantami, bądź umyć miejsce ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin