Miliony Polaków stracą dach nad głową.pdf

(35 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Miliony Polaków stracą dach nad głową
Wiceminister w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego Marceli Niezgoda dementując
informacje opozycji potwierdził fakt prac nad podatkiem katastralnym. Co więcej, ujawnił on,
że jest już oficjalny dokument w tej sprawie, który na przełomie czerwca-lipca trafi pod
obrady rządu, a potem do konsultacji społecznych. Jest to typowa ścieżka legislacyjna. Do 30
listopada każdego roku należy uchwalić, przegłosować, a następnie opublikować tzw. ustawy
okołobudżetowe, jeśli miałyby one obowiązywać od pierwszego stycznia, np. 2013r. Tempo
prac i konsultacji nad tzw. reformą emerytalną Tuska dowodzi, że w sprawie podatku
katastralnego może być podobnie.
PO jest mistrzem PR-owych zagrywek. Nazwy dokumentów dotyczą formalnie czego innego,
a w tym przypadku są to założenia do tzw. Krajowej Polityki Miejskiej. Problem w tym, że
jest tam zapis o wprowadzeniu podatku “ad valorem” (od wartości), który potocznie jest
zwany podatkiem katastralnym.
Przy okazji wyszła na jaw informacja, że zespół do spraw tego podatku istnieje już 2 lata,
czyli dość długo. Druga sprawa, na posiedzenia rządu trafiają dokumenty przez ten rząd
zamówione. Samo powołanie specjalnego zespołu też o czymś świadczy.
Politycy w trakcie ostatnich wyborów nabrali przysłowiowej wody w usta i milczeli na temat
podatku katastralnego. Tusk nawet na pytanie postawione wprost zaprzeczył. Radni gminni
znają już stawkę tego podatku – 1% wartości nieruchomości, a więc dla mieszkania o
wartości 300 tys. zł roczna stawka podatku wyniesie 3 000 zł. Kataster, czyli elektroniczne
mapy nieruchomości, które są podstawą do wyliczenia należnego podatku katastralnego jest
już ukończony. Ten podatek zmiecie z powierzchni ziemi gospodarstwa rolne, bo nawet małe
gospodarstwo może “liczyć” na 10 lub 20 tys. zł podatku katastralnego rocznie.
Trochę chronologii z koalicji PO-PSL. Najpierw 03.02.2011r. do rządu napisali radni z
dużych miast, by go ponaglić z wprowadzeniem tego podatku (stąd nazwa “Krajowa Polityka
Miejska”). W dużych miastach w większości rządzi PO, a więc PO napisało do … PO. Milczy
też PSL, bo ileż to obietnic wyborczych można spełnić, jeśli wyborcom zabierze się
pieniądze? Na horyzoncie jest jeszcze jeden tzw. opłata urbanistyczna, który to pomysł
wyszedł z kancelarii Prezydenta Komorowskiego.
Konstrukcja tego podatku ma być identyczna, jak podatku katastralnego, jednakże w tym
przypadku nie obowiązywałyby stawki maksymalne. Radni gminni na zebraniu
podejmowaliby decyzję o jego wysokości, w oparciu o własne “widzimisię”. Przykład opłat
za przedszkola wprowadzonych w ubiegłym roku przez radnych gminnych wskazuje, jakiego
rzędu mogłyby być stawki tego haraczu.
Podatek katastralny odnosi się do jakiejś hipotetycznej wartości, jakby przedmiot miałby być
sprzedany teraz, a przecież nie ma sprzedaży czegokolwiek bez określenia czasu sprzedaży,
bo jeśli ma to nastąpić w odległej przyszłości, to należałoby od tej przyszłej wartości odjąć
przyszłe płatności podatku katastralnego, skumulowaną inflację i od uzyskanego wyniku
obliczyć wartość PV, czyli obecną wartość przyszłych przychodów. Od towaru w sklepie na
półce podatek zapłacimy dopiero przy kasie, w momencie zakupu/sprzedaży. Od samego
faktu bycia potencjalnym towarem nie nalicza się podatku, ale od transakcji
zakupu/sprzedaży. Dla ekonomistów jest to oczywiste.
Reasumując, podstawą opodatkowania nie jest sam fakt “bycia” towarem, lecz ściśle
określony moment jego sprzedaży. W tym momencie zauważymy, że nasze mieszkanie jest w
większości przypadków co najwyżej potencjalnym towarem, ale nigdy nie musi nim być, bo
właściciel może je, np. rozebrać. W przypadku mieszkań dla celów bytowych, w których
mieszkają właściciele, absolutnie nie ma możliwości określenia momentu sprzedaży, ani
nawet ceny takiego mieszkania w momencie sprzedaży. W związku z powyższym mówienie o
obiektywnej podstawie naliczania tego podatku jest kłamstwem, a co najmniej jest wątpliwe i
dyskusyjne. Skoro nie wiadomo o co chodzi, to wiadomo, że chodzi o obrabowanie, nie
bójmy się tego słowa, Polaków z kolejnych pieniędzy. Podatek katastralny ma być
niedokuczliwy dla obywateli. Przypomnę podobne obietnice z okresu wprowadzania VAT,
który rzekomo miały płacić firmy. Skończyło się na tym, że VAT został wliczony w cenę
finalnego produktu, za który płacimy my konsumenci.
Ceny mieszkań w Berlinie, Wiedniu i Lizbonie są niższe, niż w Warszawie. Tak więc droższe
nieruchomości w Polsce, obłożone identyczną stawką podatku katastralnego, jak na
Zachodzie sprawią, że zapłacony podatek w odniesieniu do polskich zarobków będzie
wielokrotnie wyższy. Wielu Polaków w ten sposób będzie wygnanych ze swych domostw w
Polsce, a w szczególności z tych bardziej atrakcyjnych, bądź położonych w bardziej
atrakcyjnej okolicy. “Zarabiasz mało, to mieszkaj w dzielnicy slumsów” – faktyczny skutek
proponowanego podatku.
Przykład (przy 1 proc. podatku bez żadnych ulg): 35-metrowe mieszkanie warte 250 tys. zł w
Krakowie. W tym wypadku trzeba by zapłacić 2 500 zł. A według obecnych stawek? 19,6 zł.
(stawka za 1 mkw. w Krakowie to 0,56 zł). Jak widać, nawet właściciele małych mieszkań
mogą dużo stracić. Gdyby wprowadzono podatek katastralny, Skarb Państwa by się
“obłowił”, a 80 proc. Polaków nie byłoby stać na jego zapłacenie. Nagle okazałoby się, że
mamy w Polsce bardzo dużo bezdomnych. Tak więc 80% obywateli może potencjalnie zostać
bezdomnymi.
(E.K.) Extra Sierpc
http://extrapolska.pl/
Zgłoś jeśli naruszono regulamin