Harrison Harry - Widok ze szczytu wieży.txt

(19 KB) Pobierz
Autor: Harry Harrison
Tytu�: Widok ze szczytu wie�y

(The View From the Top of the Tower)

Z "NF" 8/91

Sean Mulligan wkroczy� majestatycznie na szczyt schod�w, 
nios�c w d�oniach pe�n� mydlin misk�, na kt�rej le�a�a 
brzytwa z lusterkiem. Rozpi�ty ��ty szlafrok powiewa� za 
jego plecami, unoszony �agodnymi podmuchami porannej bryzy. 
W�a�nie podni�s� misk�, kiedy klatk� schodow� przeszy� ostry 
g�os.
   - Doigrasz si� w ko�cu! - g�o�ne, przenikliwe zawodzenie 
Molly by�o w stanie strzaska� butelk� Guinnessa z odleg�o�ci 
dwudziestu krok�w. - Zachcia�o ci si� zamieszka� w Wie�y 
Martello... tak b�dzie taniej, m�wi�e�... ani jednego 
kontaktu, a wilgo� jak w szczurzej norze i jeszcze goli si� 
taki na blankach. Jeeezu, �eby ci� piorun strzeli�...
   Sean wy��czy� si�, ale cho� s�owa do niego nie dociera�y, 
fale d�wi�ku wci�� rozbija�y si� wok� niczym grzywacze 
zasmarkanego morza. Goli� si� zbyt szybko, �cinaj�c 
kawa�eczki sk�ry, a� wreszcie mydliny zmieni�y kolor na 
blador�owy, nakrapiany drobinkami zarostu. Ze st�kni�ciem 
chlusn�� spienion� wod� przez otw�r strzelniczy i po�pieszy� 
z powrotem na d�. G�os uderza� w niego nadal, gdy wbija� 
stop� w nogawk� spodni, owija� krawat wok� szyi, przyciska� 
kawa�ki papieru toaletowego do pokrwawionej sk�ry i umyka� w 
d�, ku ziemi, ku wypitce. Min�� Czterdzie�ci St�p, dysz�c 
przemkn�� obok Zamku Bullock, ku sanktuarium Sanctum 
Sanctorum. Pub "U �ucznik�w" wzywa� go, a on szed� za 
g�osem.
   Z doskona�ym wyczuciem, nabytym podczas d�ugich lat, 
popchn�� drzwi dok�adnie w momencie, gdy od �rodka 
przekr�ci� si� w nich klucz, zatoczy� naprz�d, opar� 
poplamiony �okie� na zalanym kontuarze i tchn�� s�owa 
b�ogos�awie�stwa w wyczekuj�ce, pe�ne piwa powietrze.
   - Kufel ciemnego.
   - Zaci��e� si� przy goleniu? - nape�niaj�c szk�o jasn� 
��ci� spyta� Noel przera�liwie ponurym tonem, jedyn� 
melodi�, jaka kiedykolwiek doby�a si� z jego szerokiej 
piersi.  
   - Zgadza si�, a i to mam szcz�cie, �e nie ciachn��em si� 
od ucha do ucha, taka by�a dzi� w�ciek�a. Ten jej g�os tylko 
wzmacnia si� z wiekiem.
   - Ano. Nied�ugo s�ycha� j� b�dzie a� w Wexford.
   - Dobra, wystarczy, dawaj.
   Ostatnie mu�ni�cie serwet�, uniesienie kielicha w g�r�, 
chwila adoracji, pierwsza kropla na j�zyku, pierwsza cudowna 
�ykopieszczota podniebienia, pierwsza oznaka powracaj�cego 
�ycia. Pax vobiscum, pax humanum.

Dla Portakala Ziemia stanowi�a tryskaj�cy zdr�j j�zyka. Na 
swej rodzinnej planecie, mrocznym globie, kr���cym wok� 
lodowoniebieskiej gwiazdy w odleg�ym kra�cu galaktyki, by� 
pierwszym i jedynym uczniem, kt�remu uda�o si� opanowa� 
trudn� sztuk� projekcji mentalnej. Kiedy obcy intelekt 
opanowa� Lakatropa, jedynie Portakal zaj�� si� nim i odkry�, 
co si� faktycznie sta�o. Dzi�ki projekcji umys�u m�g� 
podr�owa�, m�g� zaj�� cia�o jakiejkolwiek innej rozumnej 
istoty z jakiegokolwiek �wiata. Zanim przybysz opu�ci� 
Lakatropa, znudzony niemrawym, zimnym otoczeniem i niemal 
ca�kowitym brakiem zainteresowania jego obecno�ci�, Portakal 
nauczy� si� techniki projekcji. �r�d�o tachionowe mo�na by�o 
opanowa�, zrozumie� i uruchomi� jedynie si�� woli. A on mia� 
siln� wol� podtrzymywan� ch�ci� porozumiewania si� w inny 
spos�b ni� tylko przyt�umionymi pomrukami u�ywanymi przez 
przedstawicieli jego w�asnej rasy. Ich wielkie cielska 
przelewa�y si� leniwie na dnie g�stej, mro�nej atmosfery, 
gdzie gaz i ciecz stapia�y si� z sob� i przechodzi�y jedno w 
drugie. Ka�de odezwanie wymaga�o ogromnego wysi�ku 
zwi�zanego z pokonaniem ci�nienia tysi�cy mil gazu nad nimi. 
Dlatego te� ich j�zyk by� prosty i niewymy�lny, nagi, 
pozbawiony ozd�bek, zwi�z�y i brutalny. Portakal by� jedynym 
lingwist�, samotnym samoukiem, komu bowiem potrzebny 
j�zykoznawca, je�li j�zyk liczy sobie tylko 112 s��w?
   Zielona, ciep�a Ziemia wydawa�a mu si� rajem. Portakal 
odwiedzi� ten �wiat ju� dwukrotnie, wkraczaj�c w umys�y jego 
mieszka�c�w, aby m�wi� i napawa� si� bogactwem ich j�zyka, 
aby uczy� si� i zapami�tywa�. Nie przeszkadza�o mu, �e 
chodzi� jedynie na dw�ch nogach miast dwudziestu, �e musia� 
obywa� si� bez macek i dodatkowych oczu na koniuszkach 
palc�w. Nie t�skni� nawet do swych narz�d�w dryga�kowych, 
kt�re sprawia�y, �e kopulacja przedstawia�a si� tak 
intryguj�co. �adne po�wi�cenie nie by�o zbyt wielkie, je�li 
mog�o pom�c jego badaniom lingwistycznym.
   Lekko irytowa�o go, �e pierwsza pr�ba sko�czy�a si� 
niemal natychmiast po rozpocz�ciu. W rezultacie jego m�wiony 
zuluski by� do�� prymitywny, bowiem nieszcz�sne cia�o, kt�re 
kontrolowa�, spalono pod zarzutem uprawiania czarnej magii 
wkr�tce po jego przybyciu. Druga podr�, do Japonii, okaza�a 
si� bardziej owocna, poniewa� przez prawie ca�y czas ukrywa� 
swoj� obecno��. Jego niech�tna nosicielka, m�oda gejsza, 
�y�a wystarczaj�co d�ugo, by zdo�a� dok�adnie opanowa� jej 
j�zyk, zanim w zamy�leniu nie wprowadzi� jej prosto pod 
superszybki poci�g, kompletnie zaabsorbowany relacj� 
siostra-brat, shimai-kyoodal.
   Teraz got�w by� do ponownej wyprawy badawczej. Jego 
pami�ciowe notatki z zakresu japo�skiego zosta�y ju� 
wydrapane w twardym jak stal lodzie za pomoc� brzusznego 
szponu. Zak�apa� z rozkosz� dziesi�cioma czy jedenastoma 
szcz�kami, w��czaj�c si� w tachionowe �r�d�o, si�gn�� my�l� 
i raz jeszcze przed oczami stan�� mu b��kitnozielony ziemski 
glob...

Sean Mulligan poczu� zawr�t g�owy - ju� po sze�ciu kuflach? 
- i na moment zamkn�� oczy. Kiedy je otworzy�, wyjrza� z 
nich Portakal.
   - Sean, kochanie ty moje - powiedzia� Kelly. - Nie masz 
chyba zamiaru kimn�� w samym �rodku popo�udnia, co?
   Sean zamruga� kilka razy ponad morzem kufli, cmokn�� 
ustami i odpar�:
   - Biru nihong, kudusai.
   - Tylko bez takich - Seamus potrz�sn�� ostrzegawczo 
palcem, grubym jak przegub przeci�tnego m�czyzny, bo by� to 
naprawd� kawa� ch�opa, zahartowany przez �ycie, sp�dzone na 
budowach. - Nic z tego. Wiesz, �e jestem niedouczony i nie 
kumam po irlandzku, wi�c daj sobie spok�j z tymi popisami. 
Ka�dy wie, �e uczy�e� si� u ksi�y.
   Portakal b�yskawicznie przeczesa� z��cza nerwowe 
ot�pia�ego od alkoholu m�zgu, w kt�rym w�a�nie przebywa�. Co 
za idiotyczna pomy�ka! Odezwa� si� po japo�sku, nie w 
miejscowym j�zyku. Po jakiemu tu m�wili! Aha, to tutaj. Z 
westchnieniem zanurzy� si� w lingwistycznym zbiorniku, 
chlapi�c wok� w�a�ciwymi wyrazami - po czym przem�wi�. Musi 
wyja�ni� sw� poprzedni� pomy�k�, aby i to cia�o nie 
sp�on�o.

- Jestem Portakal z odleg�ego �wiata na drugim kra�cu 
Galaktyki. Przynosz� wam pozdrowienia.
   - Chryste, ju� si� nar�ba� - stwierdzi� Kelly z pewnym 
zdumieniem. - Musia� �ykn�� w domu whisky, m�wi� wam.
   - Macie s�ucha� moich polece� i odzywa� si� tylko, kiedy 
wam ka��, je�li zale�y wam na dalszej egzystencji waszego 
towarzysza.
   Jak przez mg�� poczu� b�l w tylnej cz�ci cia�a i 
ko�czynach, padaj�c na tward� powierzchni�.
   - I nie wracaj, p�ki nie wytrze�wiejesz! - krzykn�� za 
nim Noel. - Wstydzi�by� si�, m�czyzna w twoim wieku, nie 
m�wi�c ju� o wykszta�ceniu, i spity jak d�tka o tak wczesnej 
porze.
   Drzwi pubu zatrzasn�y si�, a Portakal podni�s� si� 
spomi�dzy strz�p�w opakowa�, niedopa�k�w i psich g�wien. 
Zakl�� po japo�sku, bo tak mu w tej chwili by�o naj�atwiej. 
Co to za ludzie, kt�rzy nie widz� r�nicy mi�dzy gospodarzem 
i lokatorem? Okropno��. Ale mo�e to tylko bywalcy salonu z 
sake tak my�leli? Wiedzia�, �e mocne napoje wyczynia�y 
dziwne rzeczy z tymi mi�kkimi cia�ami. Poszuka kogo�
obdarzonego wy�sz� inteligencj�, z kim m�g�by porozmawia�.
   Powolnym krokiem ruszy� ulic�, u�ywaj�c swych nowo 
nabytych umiej�tno�ci do odczytania roj�cych si� wok� 
napis�w. Oszklone okno. POD WESO�� PATELNI� - RYBA Z 
FRYTKAMI. Pod spodem zamkni�te drzwi. PRZERWA OBIADOWA. 
Interesuj�ce.
   Inny zak�ad z tablic� �ATANIE D�TEK. Po drugiej stronie 
napis g�osi�: �ATANIE DENTEK. Zanotowa� w pami�ci niezwyk�e 
wariacje pisowni.
   Dalej wi�kszy budynek, z otynkowanego kamienia, po�o�ony 
nieco na uboczu, u g�ry zako�czony szpicem. Drzwi otwiera�y 
si� zapraszaj�c do ciemnego wn�trza. Wszed� do �rodka i 
ujrza� rz�dy migocz�cych p�omyk�w. Podszed� do niego 
m�czyzna od st�p do g��w odziany w czer�.
   - Witam ci�, synu dalekiego �wiata - powiedzia� Portakal 
- i przynosz� ci pozdrowienia z przeciwnego kra�ca 
Galaktyki.
   Ojciec Flynn zmierzy� go gro�nym spojrzeniem przez ca�� 
d�ugo�� imponuj�cego nosa.
   - Znowu pi�e�, Seanie Mulligan. To prawdziwe przekle�stwo 
Irlandczyk�w. A na mszy nie pojawi�e� si� od czas�w Bitwy 
pod Boyne. Umrzesz bez rozgrzeszenia, cz�owieku, przelecisz 
przez samo dno czy��ca wprost do piek�a, zanim nawet zd��ysz 
zorientowa� si�, �e ju� nie �yjesz...
   - Prosz� o cisz� i ��dam uwagi - przerwa� mu rozdra�niony 
Portakal. W Japonii sz�o mu znacznie lepiej. - Nazywam si� 
Portakal. Nie wida� st�d s�o�ca mojej planety, ale zapewniam 
ci�...
   - Jedynego zapewnienia, jakiego od ciebie oczekuj�, ty 
�ajdaku, to wyznania twoich grzech�w - i tak b�dzie ju� 
mocno sp�nione. Jeste� tylko ci�arem dla twojej biednej 
�ony. Co za wstyd dla niej przychodzi� tu samej co 
niedziela...
   - Wys�uchasz mnie?
   - Nie! Ale b�d� si� za ciebie modli�, ty nieszcz�sny 
grzeszniku.
   To by�o niewiarygodne, absolutnie okropne. Portakal 
obr�ci� si� na pi�cie i ci�ko wytoczy� z powrotem na 
wiosenne s�oneczko. Nagle jednak s�o�ce znikn�o i z nieba 
lun�� ch�odny deszcz, kt�ry momentalnie go przemoczy�. 
Zadygota�, ale nie przej�� si� tym ani troch�. Niew�tpliwie 
z tymi lud�mi by�o co� nie w porz�dku. Nie mogli przecie� 
wszyscy niedos�ysze�. Mo�e wybra� sobie niew�a�ciwego 
nosiciela. Ca�ym ci�arem wpar� si� o mur i spojrza� na 
mijaj�cych go w po�piechu przechodni�w umykaj�cych przed 
deszczem. Czy zdo�a jeszcze raz wysili� wol�, aby opu�ci� to 
cia�o i znale�� inne? Nigdy przedtem tego nie robi�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin