607. Garbera Katherine - Milioner i jego dama.doc

(452 KB) Pobierz

 

 

 

 

Katherine Garbera

 

Milioner i jego dama

 


ROZDZIAŁ PIERWSZY

- „Ty zajmij się swoją firmą, my zaopiekujemy się szczegółami twego życia". Tak brzmi ich motto. Każdy, kto zna Angelikę Leone, współzałożycielkę i prezesa, potwierdzi, że szczegóły te znajdą się w dobrych rękach. Panowie, przedstawiam następną uczestniczkę dzisiejszej aukcji.

Angelica wzięła głęboki oddech i wyszła na scenę. Poruszała się wolno, jak ją tego nauczono w prywatnej szkole z internatem. Na lekcjach manier zawsze była dobra. Kto by pomyślał, że pewnego dnia pozwoli jej to zarabiać na życie?

Była świadoma, że wygląda jak dama. Wiedziała, że ambitni biznesmeni oceniają ją, szukając wad, zanim zdecydują, czy ona, a jednocześnie jej firma, warte są ich pieniędzy.

Wysokie obcasy stukały miarowo. Kołysała się lekko z każdym ruchem. Skupiła się na tłumie obcych twarzy za światłami sceny. Jeszcze parę kroków i będzie przy mikrofonie. Gdy znajdzie się za bezpieczną drewnianą barierą, będzie mogła się odprężyć. Lubiła publiczne wystąpienia.

Pogrążona w myślach, nie zauważyła kabla, który nie dość starannie przyklejono taśmą do podłogi. Potknęła się i miała wrażenie, że widzi w zwolnionym tempie, niczym w kinie, jak spada ze sceny.

Przez sekundę ogarnęła ją panika na myśl o lądowaniu z zadartą spódnicą. Zapanowała cisza, nawet orkiestra umilkła. Potem rozległ się gwar podnieconych głosów. Wstrzymała oddech, czekając na zderzenie z twardą podłogą.

Zamiast tego wylądowała pewnie w ramionach mężczyzny. Był silny, ciepły i pachniał jakąś egzotyczną wodą kolońską. Jego serce biło miarowo tuż obok jej ucha. Nigdy dotąd nie słyszała bicia męskiego serca.

Roger, jej zmarły mąż, zawsze wolał utrzymywać między nimi pewien dystans. Spróbowała się uwolnić. Mężczyzna postawił ją na ziemi.

Patrzyła na człowieka, który ocalił ją przed brutalnym zderzeniem z twardą podłogą. Znała go ze słyszenia, chociaż nigdy się nie spotkali. Paul Sterling, rekin biznesu, przez którego niejeden z klientów Angeliki szukał nowej pracy.

Zeszłoroczne dochody zawdzięczała jemu i jego pragnieniu sukcesu. Niejeden świeżo upieczony kierownik pobierał u niej lekcje dobrych manier, gdy usłyszał, że będzie pracował dla Paula. Paul wymagał bowiem od swoich podwładnych doskonałości pod każdym względem.

- Dziękuję, że mnie pan złapał - odezwała się niepewnie.

- Cała przyjemność po mojej stronie, Angel - odparł. Te słowa były jak balsam na jej serce.

Zerknęła w górę, zafascynowana jego spojrzeniem. Dostrzegła w nim coś więcej, niż obiecywała jego reputacja. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Nie wyglądał na nieczułego potwora, za jakiego go uważano. Dlaczego to ją niepokoiło?

- Angelica. Angelica Leone.

- Paul Sterling - odpowiedział.

- Wiem. - Powiedziała to, zanim zdążyła się zastanowić. Nieraz wpakowała się przez to w kłopoty.

Uniósł pytająco brew, ale Angelica nagle przypomniała sobie o otaczających ich ludziach. Zrobiło jej się gorąco. Nie taki swój wizerunek zamierzała zaprezentować. Próbowała wymyślić, jak się dostać z powrotem na scenę, gdy jej wybawca bez specjalnych trudności podniósł ją i postawił tam.

Dwóch techników podbiegło i porządnie przykleiło kabel. Nie spojrzała na Paula, chociaż wiedziała, że ma wobec niego dług wdzięczności. Czy pudełko cygar wystarczy? A może uratowanie kogoś z krępującej sytuacji zasługiwało na coś więcej? Na coś z monogramem.

Dotarła do podium i chwyciła się mikrofonu jak tonący brzytwy.

- Uczymy, jak najlepiej sobie radzić właśnie w takich nieprzewidzianych sytuacjach. A co najważniejsze, uczymy także, jak najlepiej wypaść w czasie najróżniejszych służbowych uroczystości. Dzisiaj do aukcji zgłaszamy nasz Srebrny Pakiet, na który składa się trzymiesięczne zajmowanie się domem klienta oraz partnerka na trzy służbowe imprezy.

Uśmiechnęła się, a mistrz ceremonii rozpoczął licytację. Odzywało się wiele głosów, ale najgłębszy z nich - oraz wygrana w aukcji - mogły należeć tylko do jednego mężczyzny. Do Paula Sterlinga. Angelica wiedziała już, że pudełko cygar dla niego nie wystarczy.

Jedyny mężczyzna na sali, który sprawił, iż przypomniała sobie, że jest kobietą. Był też mężczyzną, z którym zgodziła się pójść na trzy imprezy. Nie miały to być prawdziwe randki, ale jej walące serce nie przyjęło tego do wiadomości.

Paul szedł w stronę Angeliki Leone z dwoma kieliszkami szampana. Na dzisiejszą aukcję przywiodła go w zasadzie ciekawość, ale był zadowolony, że przyszedł. Mieszkał w Orlando od dziesięciu lat, a dotychczas nie był na tej dorocznej gali.

Nareszcie stać go było na życie towarzyskie i nie wyrzucał sobie opuszczania biura. Był o krok od szczytu kariery. Miał niedługo zostać najmłodszym prezesem w historii Tarron Enterprises.

Teraz, kiedy miał „służbową żonę" na doroczne spotkanie zarządu, nie będzie musiał zawracać sobie głowy szukaniem odpowiedniej młodej kobiety i zalecaniem się, o ile w dzisiejszych czasach istnieją jeszcze „zaloty".

Z natury i z konieczności był samotnikiem, ale ostatnio jego szef zaczął sugerować mu ustatkowanie się. Paul wiedział, że najlepszym wyjściem byłoby poślubienie kobiety o podobnych jak on poglądach, ale jego dotychczasowe doświadczenia związane z małżeńskim życiem nie były zachęcające. Fakt, że było to małżeństwo jego rodziców, nie miał znaczenia.

Dużo słyszał o firmie „Corporate Spouses", ale nic na temat jej właścicielki. Ciemnowłosa piękność wzbudzała w nim prymitywne instynkty. Przywykł je ignorować. To był jeden ze sposobów, by wspiąć się na szczyt korporacyjnej drabiny.

Czasami tęsknił za towarzyszką, ale uznał, że małżeństwo nie jest dla niego. Przekonał się, że kobiety nie rozumieją jego obsesji na punkcie pracy, a praca była jedyną rzeczą, która liczyła się w jego życiu.

A może „służbowa żona" rozwiąże problem. Przyda mu się przy boku ktoś inteligentny i dobrze wychowany. Sądząc z jej reputacji, pani Leone taka właśnie była.

- Szampana? - zapytał, gdy para, z którą Angelica rozmawiała, ruszyła w stronę parkietu.

- To ja powinnam przynieść panu drinka. Dziękuję jeszcze raz za złapanie mnie. - Wzięła kieliszek z jego dłoni i uniosła.

Czerwona sukienka kusząco, ale dyskretnie i elegancko przylegała do jej ciała, lepiła się do jej kształtów, ale subtelnie, tak, że do szału doprowadzała go myśl o tym, co odsłaniała, a co zasłaniała. Ta młoda kobieta była opanowana i wytworna, jednak sposób, w jaki poruszała się na scenie, obiecywał więcej. Gdy mówiła o swojej firmie, jej głos zdradzał osobę energiczną i rzeczową.

- Za przeznaczenie - powiedział. Stuknęli się kieliszkami. Uświadomił sobie, że cały czas patrzyli sobie w oczy.

Miała wielkie, brązowe oczy. Wydawały się dominować w jej twarzy i obiecywały zdradzić sekrety jej duszy, ale za wysoką cenę. Paul przywykł do płacenia najwyższej ceny za coś, czego pragnął. Koszty żadnej inwestycji nie przerażały go. Ale emocji nie inwestował łatwo.

- Za bohaterów - powiedziała i wypiła łyk szampana.

- Lepiej będzie wypić za przeznaczenie, bo żaden ze mnie bohater.

- Dzisiaj pan był moim bohaterem i bardzo się z tego cieszę.

- To nie był żaden wyczyn. Chętnie go powtórzę, jeśli zajdzie potrzeba.

Odwróciła oczy, jakby zakłopotana, a on wypił łyk szampana i pogrążył się w myślach. Zapanowała cisza. Umiejętność prowadzenia wyrafinowanej konwersacji, którą, jak miał nadzieję, posiadł, zniknęła w jednej chwili. Nie miał nic do powiedzenia.

Poruszył więc jeden z tematów, które znał doskonale i sprowadził rozmowę na interesy.

Zaczęło grać jazzowe trio i niewielki parkiet zapełniał się parami. Przez chwilę myślał o wszystkim, z czego zrezygnował, by stać się jak najlepszy w tym, co robił. Ale doszedł do wniosku, że wszystkie te rzeczy nie dałyby mu takiego szczęścia jak kariera.

Zerknął na Angelikę. Ona także wpatrywała się w pary, jakby sama chciała znaleźć się na parkiecie. Jednak nie zamierzał prosić jej do tańca. Miał ich połączyć czysty interes.

- Mogłaby mi pani wyjaśnić szczegóły tego pakietu, który kupiłem? - wykrztusił.

- To nasz Srebrny Pakiet, który zawiera trzymiesięczną opiekę nad domem oraz towarzyszenie na ustalonej liczbie imprez, w tym wypadku na trzech. Możemy omówić szczegóły w poniedziałek rano, jeśli to panu odpowiada.

- Może być wpół do jedenastej? - zapytał.

- Oczywiście.

Trzy spotkania? Wydało się to jednocześnie zbyt wiele i za mało. Zachwycała go jej figura i krucze włosy. Była inteligentna i wiedział, że nie zdradzi się ze swymi emocjami. Kiedy spadła ze sceny, nie wyglądała nawet na zdenerwowaną. Była przygotowana na radzenie sobie z każdą sytuacją.

Paul miał tę samą wiarę w siebie - płynącą ze świadomości, że jest w stanie zmierzyć się z każdą przeciwnością losu - która tak podobała mu się w Angelice. Właściwie to podobało mu się w niej zbyt wiele.

- Proszę mi opowiedzieć o swojej firmie. To chyba coś więcej niż towarzyszenie na przyjęciach?

- Tak. Zapewniamy zastępstwo na firmowych imprezach. Gdyby pańska firma zarezerwowała tu dzisiaj stoi dla pracowników i ich żon, a pańska żona akurat nie mogłaby przyjść, zapewnilibyśmy zastępstwo.

- Czy nikt nie próbował przekroczyć granicy, potraktować tego jako randki? - spytał Paul, wiedząc, że sam miałby na to chętkę. Ale kobiety takie jak Angelica zasługiwały na więcej, niż on mógł dać.

Jego zasadą była dewiza, że mądry człowiek zna własne ograniczenia. I starał się ją stosować. Był niezastąpiony, jeśli chodziło o fuzje i zarządzanie kadrami. Albo jeśli był potrzebny ktoś do koszykówki. Ale nie nadawał się na stałego partnera dla kobiety.

I chociaż poznał Angelikę dopiero przed chwilą, natychmiast rozpoznał w niej kobietę, której nie zadowoliłoby kilka upojnych nocy. I nie wolno mu o tym zapomnieć.

- Nie ze mną - odpowiedziała.

Uwierzył jej. Była w niej wewnętrzna siła, która ostrzegała mężczyzn, że nie zamierza bawić się w gry, które mogły im przychodzić do głowy. Pewnie pochodziła z tej pewności siebie, którą podziwiał wcześniej.

Orkiestra zagrała żwawiej i na parkiecie pojawiło się więcej tancerzy. Angelica przytupywała cicho, obserwując ich.

- W zeszłym roku brałam lekcje swinga - powiedziała ni stąd, ni zowąd.

Chciał się do niej uśmiechnąć. Przypominała mu jego siostrę, zanim jeszcze życie zniszczyło w niej cały entuzjazm.

- Ja nigdy się nie uczyłem tańczyć.

- Corporate Spouses oferuje lekcje. Jeśli to pana interesuje, mogę je dołączyć do pakietu.

- Nie, dziękuję. Nie lubię tracić czasu. Spojrzała na niego pytająco.

- Życie towarzyskie to ważna część świata biznesu.

- Ale mogę je prowadzić bez tańca.

- A zabawa?

- Interesy i zabawa raczej się nie łączą.

- Mogą - zapewniła.

- Nie dla każdego.

Podziwiał jej oddanie firmie. Wmawiał sobie, że interesuje się nią tylko jako bizneswoman. Ale czuł, że jest inaczej.

Melodia dobiegła końca i oboje dołączyli się do oklasków. Do tria podeszła wysoka, ciemnoskóra śpiewaczka i po chwili rozległy się pierwsze tony starego przeboju Leny Horne. Paul dopił szampana i oddał kieliszek kelnerowi. Angelica też odstawiła swój, chociaż większość szampana w nim pozostała.

- Zatańczy pan ze mną? - spytała.

A niech to! Powinien odmówić, ale oświadczył:

- Jasne.

Jak się na to zdobył? Odkąd ją postawił na scenie, miał ochotę znowu chwycić ją w ramiona, ale przecież nie chciał tu tańczyć. Jednak nie potrafił się oprzeć pokusie.

- Jest pan pewien? Trudno to uznać za interesy.

- Owszem, można, Angel. To pani interesy.

- Czy to jedyna rzecz, która się liczy w pana życiu? Teraz już nie. Ale jeżeli chciał zachować między nimi dystans, musiał pamiętać, że ona jest tylko biznesowym kontaktem... a może nawet pracownikiem.

Wziął ją w ramiona i zrozumiał, że przegrał. Żaden z jego pracowników jeszcze nie doprowadził go do erekcji.

Angelica usiłowała zachować między nimi przyzwoity dystans. Miała ochotę oprzeć głowę na jego szerokich i twardych ramionach. Trzymał ją z pewnością siebie, która obiecywała, że z łatwością poprowadzi ją w tańcu i przeprowadzi przez życiowe kłopoty. I to ją niepokoiło.

Zawsze sama zajmowała się swoimi problemami, chociaż czasami, w środku nocy, tęskniła za męskim ramieniem, które by ją wsparło. Wiedziała jednak, że naprawdę może liczyć tylko na siebie. Ta myśl dała jej siłę, by zwalczyć przyciąganie, które czuła między Paulem a sobą.

- Uwielbiam tę piosenkę - wyznała. Potrafiła znakomicie prowadzić lekką, towarzyską rozmowę. Bywała na przyjęciach z najbardziej wpływowymi osobami w mieście i nigdy nie traciła opanowania. A teraz traciła głowę tańcząc z jednym mężczyzną.

Ale dopiero z nim tańczyło jej się naprawdę tak dobrze jak w dniu jej ślubu, który miał miejsce siedem lat wcześniej. Jeżeli tak pociągał ją klient, zdecydowanie powinna zacząć znowu umawiać się na randki.

Paul wymamrotał coś niezrozumiałego. Rand Pearson, jej wspólnik, też tak robił, ale zazwyczaj podczas meczów sportowych.

- Nie lubi pan jazzu? - spytała. Prawdziwa sztuka rozmowy towarzyskiej polegała na znalezieniu tematu, o którym rozmówca chciałby mówić. Zazwyczaj była to jego własna osoba. Zdenerwowana, odgarnęła włosy za ucho.

Ego Paula Sterlinga wystarczyłoby dla trzech. Byłoby łatwiej, gdyby był próżny. Ale chociaż zauważyła pewność siebie, to jednak nie uważał się za Boga.

- Nie przepadam za taką muzyką. Dużo bardziej lubię stary dobry rock and roll.

- A dlaczego?

- Z jakichś przyczyn odpowiadają mi piosenki o kobietach i seksie.

Zarumieniła się i udawała, że nie dostrzegła erotycznego błysku w jego oczach. Po raz pierwszy, odkąd przed sześciu laty założyła firmę, poczuła się nieswojo na imprezie.

- No cóż... ja zawsze lubiłam jazz.

- Nic dziwnego - powiedział, przesuwając dłonią po jej plecach.

Zadrżała pod jego dotykiem.

- Dlaczego? Zmrużył oczy.

- Bo jest zmysłowy i tajemniczy, a takie są generalnie kobiety.

Wycofaj się, pomyślała. Podziękuj za taniec i odejdź, zanim jego gorący dotyk cię poparzy.

Zamiast posłuchać swojego wewnętrznego głosu, zauważyła:

- Coś takiego! Czyżby ktoś się kiedyś sparzył?

- To chyba zbyt osobiste pytanie jak na pierwszy taniec? Zawstydzona, odwróciła wzrok. Jeszcze raz okrążyli parkiet i postanowiła spróbować ponownie.

- To właśnie przykład tego, co zapewnia Corporate Spouses. Zdziwiłby się pan, słysząc, ilu młodych mężczyzn po awansie odkrywa nagle, że nie mają dość obycia, by prowadzić życie towarzyskie niezbędne przy swojej pracy - wyjaśniała, usiłując ignorować dotyk jego dłoni.

Jego uśmiech nie był zachęcający. Wiedziała, że przesadziła, ale nie mogła się powstrzymać. Miała ochotę udowodnić mu, że czasami umiejętność bawienia się jest równie ważna jak sukces zawodowy. Czuła, że Paul w to nie wierzy.

- Z pewnością jest pani idealną partnerką na biznesowa imprezę. - Ton jego głosu nie zmienił się, ale w oczach znów pojawił się błysk, który sprawiał, że ogarniała ją ochota, by poznać go lepiej. Nie umiała orzec, czy mówi poważnie, czy żartuje i przerażała ją perspektywa następnych trzech miesięcy.

Długo trwało, zanim nabrała sił, by stawić czoło światu.

Corporate Spouses zapewniało jej dokładnie to, czego potrzebowała. Towarzystwa na wieczór i wyzwań w dzień. Nie pozwoli...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin