009 - Porter Cheryl Anne - Mezczyzna do zadan specjalnych.pdf
(
738 KB
)
Pobierz
119107931 UNPDF
Cheryl Anne Porter
MęŜczyzna do zadań specjalnych
(A Man in Demand)
PrzełoŜył Krzysztof Puławski
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Na miłość boską! Mamo! Co znowu nabroiłaś?! – Julia stanęła w drzwiach jak
wryta na widok burzy rudych loków i obłędnego wyrazu oczu swojej rodzicielki.
Matka w jednej ręce ściskała torbę z zakupami i swoją słynną pomarańczową
torebkę, a drugą trzymała za rączkę ciemnowłosego chłopca, który nie mógł mieć
więcej niŜ trzy lata.
Julia oskarŜycielskim gestem wyciągnęła palec w stronę dziecka.
– Lepiej od razu powiedz, skąd go wzięłaś – zaczęła. Matka uśmiechnęła się do
niej promiennie, jakby nie dostrzegała powagi sytuacji, i zaczęła się przepychać do
wnętrza.
– Prawda, Ŝe jest słodki? – Kiwnęła głową w stronę malca. – Mówię ci,
szczęściara z ciebie! Szkoda tylko, Ŝe nie mamy dzisiaj świętego Walentego!
Nareszcie udało mi się znaleźć dla ciebie odpowiedniego faceta.
– MęŜczyznę, mamo. MęŜczyznę – poprawiła ją odruchowo, przyglądając się
jednocześnie chłopcu.
Rzeczywiście był, jak to określiła jej matka, „słodki”. Cały czas trzymał w buzi
lizaka, co widocznie bardzo go pochłaniało. Stąd być moŜe jego stoicki spokój.
– No cóŜ, niech ci będzie, męŜczyznę – zgodziła się matka. Julia jeszcze raz
spojrzała na chłopczyka.
– Nie wydaje ci się, Ŝe jednak jest trochę za młody? – spytała w końcu.
Ida Cochran aŜ sapnęła zgorszona głupotą swojej latorośli.
– Nie chodzi mi o niego, idiotko. Miałam na myśli jego ojca!
– Dobrze, Ŝe nie matkę – mruknęła do siebie Julia, głośno zaś powiedziała: – No
dobrze, a gdzie on jest?
Ida spojrzała w stronę otwartych drzwi.
– Zaraz tu będzie. NiemoŜliwe, Ŝeby zostawił tak małego... Jak na zawołanie w
drzwiach pojawił się nagle facet. Nie, męŜczyzna. A właściwie ideał męŜczyzny.
Wysoki, muskularny, odziany w obcisłe dŜinsy podkreślające zgrabną sylwetkę. Julia
z przeraŜeniem pomyślała o tym, Ŝe stoi przed nim boso, w szortach i wysłuŜonej
koszulce. I na dodatek nie włoŜyła stanika!
MęŜczyzna chrząknął.
– Hm, cześć. Urządzacie sobie walentynki?
Julia wiedziała, Ŝe gapi się na niego jak sroka w gnat, ale nie mogła się
powstrzymać. Po chwili poczuła, Ŝe matka daje jej sójkę w bok. Tą ręką, w której
trzymała torebkę.
– Odpowiedz mu coś – syknęła. – Nic dziwnego, Ŝe zbliŜasz się do trzydziestki i
ciągle jesteś bez faceta.
Julia poczuła, Ŝe jej naturalne loki zaczęły się nagle prostować z przeraŜenia.
Zakryła usta i zdobyła się na histeryczny szept:
– Mamo, jak mogłaś...?!
– Powiedzieć mu, ile masz lat? – spytała niczym nie zraŜona Ida. – I tak sprawdzi
w dokumentach, kiedy się lepiej poznacie.
Julia jęknęła.
– Nie, nie to. To znaczy to teŜ, ale przede wszystkim...
przede wszystkim... – Słowa zaczęły ją zawodzić. Machnęła tylko ręką w stronę
przystojniaka, który wraz z synem obserwował całą scenę.
– Jak mi się udało ich tu sprowadzić? – spytała domyślnie Ida. – To nie było zbyt
trudne. Natknęłam się na nich na parkingu i od razu pomyślałam, Ŝe ten większy
doskonale nadaje się na męŜa dla ciebie.
– PrzecieŜ moŜe być juŜ Ŝonaty! – wypaliła Julia.
– Nie, nie jestem. – MęŜczyzna włączył się na chwilę do rozmowy.
– A właśnie, nie miał obrączki – zauwaŜyła triumfalnie Ida.
– Wiedziałam, jak tylko ich dorwałam.
Julia dopiero teraz zauwaŜyła, Ŝe przystojniak teŜ się na nią gapi. Wprost nie
spuszczał z niej wzroku. Pewnie pierwszy raz widział takie rozczochrane brzydactwo
bez makijaŜu.
Trzeba jednak było coś zrobić z tą sytuacją.
– AleŜ mamo, jak mogłaś! – powtórzyła kolejny raz Julia i ponownie spojrzała na
męŜczyznę.
Być moŜe poczuł, Ŝe powinien wszystko wyjaśnić, poniewaŜ znowu chrząknął i
powiedział:
– Pani, hm... Jak nazwisko?
– Cochran.
– Pani Cochran dorwała nas, jak sama to określiła, przed sklepem. Spytała, czy
znam jej córkę Julię.
– To ja – przerwała mu na chwilę Julia.
– Właśnie. A kiedy powiedziałem, Ŝe nie, nalegała, Ŝebym z nią poszedł. No i
poszedłem – zakończył i spojrzał na syna.
– Skąd wziąłeś tego lizaka, Aaron?
– Od stałej cioci – wyjaśnił chłopczyk. – Mogę? Ojciec tylko machnął ręką.
– I tak juŜ pół zeŜarłeś – powiedział zrezygnowany. – Mogła pani spytać –
zwrócił się do Idy.
Julia poczuła, Ŝe zalewa ją fala wstydu. Nie, czegoś takiego nie spodziewała się
po własnej matce.
– Dałaś mu lizaka bez pytania? – zapytała, patrząc na Aarona.
Matka potrząsnęła energicznie głową.
– Pytałam, a on skinął głową, Ŝe mogę – powiedziała. MęŜczyzna wyglądał na
zakłopotanego.
– Być moŜe zrobiłem to, Ŝeby się juŜ od nas odczepiła – przyznał w końcu.
– No nic, nie przejmujcie się – powiedziała Ida, uśmiechając się do nich
promiennie. – W przyszłości popracuję na tym, Ŝeby Aaron nie brał słodyczy od
obcych. PrzecieŜ jakiś wariat mógłby go porwać!
Julia spojrzała ze zgrozą na matkę.
– Czy nie rozumiesz, Ŝe właśnie to się stało?! – spytała, ale Ida tylko machnęła
ręką i zaczęła grzebać w swojej torebce.
MęŜczyzna wciąŜ stał w drzwiach. Biedaczek nie wiedział, co ze sobą zrobić.
Taki był los wszystkich, którzy dostali się w szpony Idy Cochran.
– Posłuchaj, mamo. Miarka się przebrała – zaczęła Julia.
– JuŜ nie chcę, Ŝebyś szukała dla mnie męŜa. Nigdy nie chciałam. Czy zdajesz
sobie sprawę z tego, Ŝe pan... Przepraszam, jak pan się nazywa?
– Mike DeAngelo.
O BoŜe, jakie anielskie nazwisko, pomyślała.
– śe pan DeAngelo moŜe cię kazać wsadzić do więzienia?
– zakończyła Julia.
Mike przestąpił z nogi na nogę.
– Nie ma potrzeby – powiedział, a Ida obdarzyła go wdzięcznym uśmiechem. –
Sam to zrobię w razie czego.
Uśmiech na twarzy Idy natychmiast przybladł, a Julia spojrzała na męŜczyznę z
nowym zainteresowaniem.
– O BoŜe! Jest pan policjantem?!
Mike rozejrzał się dokoła, jakby ktoś miał zamiar ich podsłuchiwać.
– Gorzej – powiedział. – Pracuję w FBI. W zasadzie powinienem panią zapytać,
czy pani matka często zachowuje się w ten sposób.
Nie tak znowu często. Nie ma w okolicy aŜ tylu przystojniaków, pomyślała.
– Codziennie – odparła Julia.
Matka posłała jej spojrzenie, w którym błysnęły ostrza sztyletów, a następnie
mrugnęła do męŜczyzny.
– Nie nabierasz nas, Mike? – spytała. Zagadnięty pokręcił głową.
– Za podszywanie się pod agentów rządowych groŜą powaŜne kary – powiedział.
– Tego się obawiałam – westchnęła Ida. – Nie będziesz się bała, kiedy on po
nocach będzie ścigał jakichś gangsterów?
– zwróciła się do córki.
Mike otworzył tylko ze zdziwienia usta, więc Julia uznała, Ŝe musi
interweniować.
– Naoglądała się za duŜo kryminałów – wyjaśniła.
Mike pokiwał ze zrozumieniem głową. A moŜe jednak było to współczucie?
– Nie wszyscy ścigamy bandytów. To znaczy nie z bronią – zaczął wyjaśnienia.
Julia pomyślała, Ŝe jest to najgłupsza rzecz, jaka mu się w Ŝyciu przytrafiła. Czy
ten facet, to znaczy męŜczyzna, nie miał instynktu samozachowawczego? Właśnie
teraz nadarzała się okazja wywinięcia się cało z opresji i... nie chciał z niej skorzystać.
FBI powinno jednak lepiej ćwiczyć swoich ludzi.
– Ach, tak! Więc nie ścigasz bandytów po ulicach! – stwierdziła z
ukontentowaniem matka Julii, a uśmiech znowu powrócił na jej nieco moŜe za bardzo
umalowaną twarz.
Natychmiast sięgnęła do torebki, z której wyjęła duŜy notes i cienkopis. Julia
chciała schować siew najciemniejszy kąt. Tylko nie to! Tylko nie Ankieta dla
Przyszłego MęŜa. Szkoda, Ŝe Mike wyznał, iŜ pracuje bez broni. Inaczej miałby moŜe
jakieś szanse.
Ida otworzyła notes na czystej stronie, spojrzała na swoją ofiarę i zadała pierwsze
pytanie.
– Dobrze, Mike – zaczęła. – Wiemy juŜ, Ŝe nie jesteś Ŝonaty. MoŜesz nam
powiedzieć, dlaczego?
Zapadła głucha cisza. Julia stwierdziła, Ŝe mimo pory roku zrobiło jej się nagle
gorąco. Postanowiła działać. Skoczyła jak tygrysica do obu panów i wypchnęła ich na
zewnątrz przez wciąŜ otwarte drzwi. Następnie krzyknęła: „Uciekajcie!”, zatrzasnęła
drzwi za sobą i oparła się o nie plecami.
– AleŜ kochanie, przecieŜ nam ucieknie! Mówię ci, Ŝe ten jest naprawdę
znakomity – przekonywała ją Ida.
Julia tylko kręciła głową. W końcu matka zrezygnowała i pospieszyła do kuchni,
niosąc torbę z zakupami.
– Czekolada jest tam gdzie zwykle?! – krzyknęła.
– Chyba tak! Sprawdź! – odkrzyknęła Julia.
Poczekała chwilę, a następnie nie mogąc się oprzeć pokusie, otworzyła drzwi.
Słuch jej nie mylił. Ten nieszczęśnik wraz z synem stał jeszcze za drzwiami.
– Czemu tu jeszcze stoicie?! – spytała szeptem. – Uciekajcie, jeśli wam Ŝycie
miłe.
Mike DeAngelo spojrzał na nią uwaŜnie.
– Chciałem tylko wiedzieć, dlaczego tak piękna dziewczyna jak ty nie moŜe
nikogo znaleźć – powiedział. – MoŜe powinnaś jednak wyjaśnić matce, Ŝe nie lubisz
męŜczyzn, Julio?
Spojrzał na nią tak przenikliwie, jak agenci FBI na filmach, które oglądała, a Julia
poczuła, Ŝe robi jej się niedobrze. Co on sobie wyobraŜa?! I dlaczego mówi jej na
„ty”?
– Posłuchaj, Mike – postanowiła odpłacić mu pięknym za nadobne. – Uwielbiam
męŜczyzn! Masami, mówię ci, setkami. Tyle tylko, Ŝe moja praca... nie pozwala...
Pomyślała, Ŝe nie ma sensu mu tego wszystkiego wyjaśniać. Ciekawe, czy byłby
w stanie zrozumieć? Wyglądał na twardego faceta, a twardzi faceci to zwykle
szowiniści. Inna sprawa, Ŝe zrobił na niej piorunujące wraŜenie.
– Dzie ta stalą ciocia? – W ciszy usłyszeli głos Aarona. Julia spojrzała na malca.
Plik z chomika:
aptamil
Inne pliki z tego folderu:
Bond Stephanie - Miłość i Uśmiech 17 - Żona Nie ma takiego słowa!.pdf
(673 KB)
Copeland Lori - Krówki oraz inne słodycze.pdf
(669 KB)
Copeland Lori - Najciemniej jest pod latarnią.pdf
(833 KB)
Milosc i usmiech.rar
(21864 KB)
035 - Hall Marissa - Bo to się czasem tak zaczyna....pdf
(515 KB)
Inne foldery tego chomika:
Betty Neels
Diana Palmer
Dokumenty
Galeria
Harlequin Bestseller
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin