Sen W południe więzień zasnąłem ubogi, Aż mi sen wdzięczny tę przysługę sprawił, Żem swą dziewczynę całował bez trwogi I w jej gładkości myśli moje bawił; I obłapiając depozyt tak drogi, Wszystkiem na stronę frasunki odprawił, A zbytnia radość ledwie mi żywota Nie wzięła, duszy otworzywszy wrota. Taką uciechą będąc upojony, Ulałem potem zapalone skronie I ze sił wszystkich swoich obnażony Padłem wpółmartwy na jej ślicznym łonie. I widząc, że głos ustawał zemdlony Krzyknąłem, jak ów, co z przygody tonie, Ratuj mię, przebóg, stanieć za odpusty: Gdy zahamujesz duszę w ustach usty. Samo się w sobie dusi, niż się ściana sucha Zajmie, potem płomieniem przez okna wybucha, Próżno wtenczas gospodarz o ratunek woła; Cała gromada pożaru ugasić nie zdoła; Tak we mnie miłość potajemnie tlała, Teraz na wierzch przez obie oczy, okna ciała, Łzami się pokazuje; wewnętrzne zapały Ten wilgotny dym pędzą i ten perz zetlały ...
P.Kuba-47