Koniec marzeń o rurociągu Odessa - Brody - Płock - Gdańsk.pdf

(84 KB) Pobierz
Koniec marzeń o rurociągu Odessa - Brody - Płock - Gdańsk
Koniec marzeń o rurociągu Odessa - Brody -
Płock - Gdańsk?
Nasz Dziennik, 2011-02-22
Od trzech lat rząd Donalda Tuska robi wszystko, aby strategiczny dla bezpieczeństwa
energetycznego Polski projekt dostaw ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego pozostał
tylko na papierze.
Polska uzależniona jest od dostaw surowców energetycznych z Rosji. Ponad 90 proc. importowanego
gazu ziemnego stanowi surowiec sprowadzany z Rosji. Ponad 90 proc. ropy naftowej, którą zużywają
polskie rafinerie w Płocku i w Gdańsku, również jest pochodzenia rosyjskiego. Strategicznym celem
niepodległego państwa jest uniezależnienie energetyczne od dostaw z jednego kierunku. Środkiem do
osiągnięcia tego celu powinna być realizacja za wszelką cenę projektów dywersyfikacji dostaw
nośników energii, czyli budowa infrastruktury technicznej do importu surowców energetycznych z
innych aniżeli wschodni kierunków i źródeł. Największy w ostatnim dwudziestoleciu program
dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego i ropy naftowej do Polski został zainicjowany w latach 2005-
2007 przez rządy tworzone przez Prawo i Sprawiedliwość. Najważniejszym projektem z obszaru
dywersyfikacji dostaw ropy naftowej do Polski jest skutecznie wskrzeszony przez śp. prezydenta RP
Lecha Kaczyńskiego projekt budowy korytarza do transportu surowca z regionu Morza Kaspijskiego
do Europy, zwany projektem Odessa - Brody - Płock - Gdańsk. Realizacja tego projektu umożliwi nie
tylko dostawy azerskiej ropy naftowej dla PKN Orlen i Grupy Lotos, ale również pozwoli na import via
Gdańsk surowca do innych europejskich państw. Niestety, od listopada 2007 r., kiedy to Donald Tusk
został premierem, przedsięwzięcie przedłużenia do Polski rurociągu z Brodów do Adamowa stoi w
martwym punkcie. Premier Tusk zmarnował już ponad trzy lata potrzebne do dokończenia
dywersyfikacji dostaw ropy naftowej do Polski. Wiele wskazuje na to, że obecny szef rządu zakończy
w 2011 r. swoje urzędowanie od pogrzebania projektu Odessa - Brody - Płock - Gdańsk. Stanie się tak
za sprawą utraty szansy na 500 mln zł unijnego wsparcia dla budowy rurociągu z Ukrainy do Polski.
Zagrożenie coraz bliżej
Prawie dokładnie w pierwszą rocznicę rządów PO - PSL, 1 grudnia 2008 r., premier Władimir Putin
podpisał rozporządzenie o budowie drugiej nitki Bałtyckiego Systemu Rurociągowego, zwanego BTS-
2. Dzięki temu systemowi rurociągów Rosja będzie mogła eksportować ropę naftową, wykorzystując
własne terytorium i swoje terminale naftowe. Strategicznym celem Rosji jest ograniczenie zależności
eksportu ropy naftowej od państw tranzytowych, a dokładnie od Białorusi i Polski. Choć BTS-2 ma być
ukończony już w 2011 r., myliłby się ten, kto spodziewa się polskiej reakcji na rosyjską politykę. Od
listopada 2007 r. do dziś rząd PO - PSL nie zrobił kompletnie nic, aby wzmocnić polskie
bezpieczeństwo energetyczne w obszarze dostaw ropy naftowej do polskich rafinerii. Obecna polska
polityka bezpieczeństwa energetycznego opiera się na naiwnej wierze w to, że Rosjanie w przyszłości
nie przerwą dostaw ropy naftowej do Polski. Zagrożenie przerwania dostaw ropy naftowej do polskich
rafinerii z kierunku wschodniego ropociągiem Przyjaźń jest jednak jak najbardziej realne. Nie tak
dawno Rosjanie bez żadnego powodu wstrzymali dostawy surowca do Czech, a cztery lata temu, w
styczniu 2007 r., na kilka dni został zakręcony kurek z ropą dla polskich rafinerii. Warto pamiętać, że
drogą lądową przez Polskę zaopatrywane są także dwie rafinerie niemieckie położone na obszarze
byłej NRD. W przypadku konieczności zapewnienia drogą morską dostaw ropy naftowej dla rafinerii w
Gdańsku i Płocku, bez koniecznych inwestycji w logistykę naftową, nie jest możliwe jednoczesne
zagwarantowanie dostaw surowca niemieckich rafinerii. Oznacza to utratę pokaźnych przychodów dla
właściciela polskiej sieci rurociągów do transportu ropy naftowej spółki PERN Przyjaźń z Płocka.
Ponadto nie jest również prawdą, że na wypadek przerwania przez Rosję dostaw ropy naftowej lądem
gdański terminal naftowy Naftoport będzie w stanie w każdej sytuacji płynnie zaopatrywać polskie
rafinerie w surowiec, pomimo możliwości przyjęcia rocznie "z morza" 34 mln ton ropy naftowej. W
przypadku konieczności importu różnych gatunków ropy naftowej z różnych kierunków na polskim
wybrzeżu nie będzie wystarczającej ilości magazynów na ropę naftową umożliwiających jej
składowanie przed dalszym transportem w głąb kraju. Różnych gatunków ropy naftowej nie można
bowiem ze sobą mieszać. Opieranie bezpieczeństwa naftowego 40-milionowego państwa na jednym
terminalu naftowym jest bardzo ryzykowne. Jakikolwiek atak terrorystyczny na gdański Naftoport, w
sytuacji braku jakichkolwiek alternatywnych dróg importu ropy naftowej do Polski, spowoduje
niewyobrażalny kryzys paliwowy polskiej gospodarki. Bezpieczeństwo państwa wymaga opracowania
1
planu na wypadek właśnie takich skrajnych scenariuszy, które nawet w sytuacji pokoju są przecież
możliwe. Niestety, nie działania Rosji, ale polityka energetyczna premiera Tuska, a właściwie jej brak,
stanowi dziś największe zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego Polski.
Demontaż strategii naftowej
Warto przypomnieć, że rząd premiera Jarosława Kaczyńskiego przyjął w lutym 2007 r. strategię
rządową dla sektora naftowego. W tym dokumencie zapisany został plan wzmocnienia polskiego
sektora naftowego oraz koniecznego dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Polski rozwoju
krajowej logistyki paliwowej w postaci budowy na terenie kraju nowych rurociągów i magazynów na
ropę naftową i paliwa. Choć teoretycznie strategia ta nadal obowiązuje, to praktycznie zostały z niej
strzępy. W powszechnej opinii ekspertów sektora naftowego, rząd PO - PSL nie realizuje żadnej
strategii, polityki czy jakiegokolwiek planu dotyczącego polskiego sektora naftowego. Wstrzymane
zostały wszystkie najważniejsze projekty rozpoczęte w 2007 r. dotyczące logistyki naftowej. Po trzech
latach rządów PO - PSL nadal nie podjęto decyzji o budowie bazy magazynowej na ropę naftową i
paliwa w pobliżu gdańskiego Naftoportu. W sytuacji konieczności zaopatrywania polskich rafinerii "z
morza" brak tej bazy może zagrozić płynności dostaw ropy naftowej. Bez żadnego powodu
wstrzymano projekt budowy w gminie Kosakowo koło Gdyni magazynów na ropę naftową i olej
napędowy w podziemnych kawernach. Ta ostatnia inwestycja jest szczególnie istotna dla
bezpieczeństwa państwa na wypadek jakiegokolwiek kryzysu paliwowego czy działań militarnych. W
2010 r. sprzedano na Giełdzie Papierów Wartościowych 11 proc. akcji Grupy Lotos. Osłabienie
zaangażowania Skarbu Państwa w Grupie Lotos znacznie komplikuje projekcje stworzenia w
przyszłości polskiego narodowego koncernu naftowo-gazowego. Podobnie jak z Grupą Lotos
postąpiono z gazową spółką, czyli PGNiG, w której akcjonariat Skarbu Państwa za rządów PO spadł
poniżej 75 procent. Być może właśnie celem tych działań było osłabienie polskich spółek
energetycznych. Niestety, rząd Donalda Tuska podjął również decyzję o całkowitej sprzedaży Grupy
Lotos w ramach tzw. budżetowej prywatyzacji. Gdańska rafineria jest jedną z najnowocześniejszych
tego typu instalacji na świecie. Istnieje ogromne ryzyko, że Rafinerię Gdańską przejmą Rosjanie, co w
ostateczności kilka lat później doprowadzi do wrogiego przejęcia również PKN Orlen. Przykłady
demontażu obowiązującej strategii dla sektora naftowego niestety można mnożyć.
Energetyczna ofensywa
Świętej pamięci Lech Kaczyński jako prezydent RP skutecznie doprowadził w 2007 r. do reaktywacji
projektu budowy korytarza do transportu ropy naftowej z regionu Morza Kaspijskiego do Europy via
Gdańsk. Z inicjatywy prezydenta w maju 2007 r. w Krakowie odbył się zakończony sukcesem szczyt
energetyczny z udziałem prezydentów Azerbejdżanu, Gruzji, Ukrainy i Litwy oraz przedstawiciela
Kazachstanu. Kontynuacją krakowskiego spotkania był październikowy szczyt energetyczny w Wilnie,
na którym została podpisana między Polską, Litwą, Ukrainą, Gruzją i Azerbejdżanem umowa w
sprawie dokończenia projektu Odessa - Brody - Płock - Gdańsk. Realizacja tego projektu umożliwiłaby
transport z Azerbejdżanu ropy naftowej przez Gruzję, później tankowcami przez Morze Czarne do
ukraińskiego terminalu naftowego, a następnie ropociągiem do Brodów i Adamowa na granicy polsko-
białoruskiej, a potem do Płocka i Gdańska na rynki innych państw w Unii Europejskiej. Wielkim
sukcesem dyplomatycznym prezydenta Kaczyńskiego, co potwierdziły informacje ujawnione
chociażby przez WikiLeaks, było zagwarantowanie przez Azerbejdżan dostaw 9 mln ton surowca
rocznie do projektu Odessa - Brody - Płock - Gdańsk. Nie ulega żadnej wątpliwości, że po
uruchomieniu dostaw ropy azerskiej do Polski z naszego korytarza transportu surowca do Europy
skorzystałby również Kazachstan. Problemem dla Kazachstanu, którego wydobycie krajowe
gwałtownie rośnie, jest uzależnienie od rosyjskich dróg eksportu ropy naftowej. Kazachstan jest
zainteresowany strategiczną dywersyfikacją dróg transportu swojego surowca na europejski i
światowy rynek.
Na dzień dzisiejszy brakuje 300-kilometrowego lądowego połączenia rurociągowego między
ukraińskimi Brodami a polskim Adamowem. Projekt Odessa - Brody - Płock - Gdańsk, który zapewni
alternatywne wobec rosyjskich dostawy ropy naftowej dla polskich rafinerii, od lat wspiera Komisja
Europejska. Gdyby w 2007 r. nie upadł rząd premiera Kaczyńskiego, 300-kilometrowy rurociąg
łączący Brody z Adamowem już dawno byłby wybudowany. Tym bardziej że projekt ten znalazł się na
liście inwestycji dofinansowywanych kwotą 500 mln zł przez Unię Europejską. Niestety, rząd premiera
Kaczyńskiego upadł, a wraz z nim większość projektów infrastrukturalnych uniezależniających Polskę
od surowców energetycznych ze wschodu.
Tusk hamuje dywersyfikację
Nie jest tajemnicą, że jednym z powodów, dla którego Donald Tusk zablokował na kilka lat projekt
2
Odessa - Brody - Płock - Gdańsk, była zwykła ludzka i polityczna małostkowość. Tusk, marzący o
prezydenturze kraju, za wszelką cenę nie chciał, aby prezydent Lech Kaczyński zakończył sukcesem
swoją ofensywę na polu "energetycznej dyplomacji". Sukces prezydenta Kaczyńskiego na szczytach
energetycznych w Krakowie i w Wilnie w 2007 r., który w kilkanaście miesięcy zbudował
międzypaństwowe porozumienie na rzecz projektu Odessa - Brody - Płock - Gdańsk, był realnym
zaprzeczeniem forsowanej przez "przemysł pogardy" tezy o nieskuteczności działań prezydenta
Kaczyńskiego w polityce zagranicznej. W czasie rosyjskiej agresji militarnej na Gruzję prezydent
Kaczyński bronił nie tylko niepodległości Gruzji, ale również żywotnych interesów Rzeczypospolitej i
Europy. Polska i Unia Europejska zainteresowane są bowiem uruchomieniem dostaw surowców
energetycznych z regionu Morza Kaspijskiego niezależnym od Rosji szlakiem, który wiedzie właśnie
przez Gruzję. Innymi słowy, Donald Tusk poświęcił interes Polski i bezpieczeństwo energetyczne
własnego państwa na ołtarzu absurdalnej wojny z prezydentem Kaczyńskim. Przez pierwsze
kilkanaście miesięcy rządów Tuska jedynym celem władz PERN Przyjaźń było odwołanie polskiego
przedstawiciela z funkcji prezesa spółki Sarmatia, co w końcu się udało. Realne działania na rzecz
dokończenia dywersyfikacji dostaw ropy naftowej dla polskich rafinerii i wzmocnienie statusu Polski
jako państwa, przez które przesyła się ropę naftową do Europy, zastąpiły... puste działania
propagandowe. Z wielką pompą Zarząd PERN Przyjaźń podpisał we wrześniu 2009 r. w płockim
teatrze, jak za starych dobrych czasów, memorandum z Kompanią Transportu Ropy Naftowej
Transnieft "o wzajemnym zrozumieniu i współpracy w zakresie wymiany informacji".
Tymczasem inne państwa, zgodnie z własnymi interesami, konsekwentnie dążyły do uruchomienia
dostaw azerskiej ropy naftowej za pośrednictwem ropociągu Odessa - Brody. Choć PKN Orlen mający
na Litwie swoją rafinerię milczy, to warto odnotować, że w tym miesiącu Litwa oficjalnie
zadeklarowała, że byłaby zainteresowana odbiorem ropy naftowej, gdyby rurociąg został przedłużony
do Polski. Tymczasem kilkanaście dni temu ukraiński państwowy operator systemów przesyłu ropy
naftowej Ukrtransnafta rozpoczął napełnianie ropociągu Odessa - Brody azerską ropą naftową, która
popłynie we właściwym, czyli zachodnim kierunku. Do białoruskiej rafinerii w Mozyrzu będą rocznie
dostarczane 4 mln ton ropy naftowej. W październiku 2010 r. Białoruś zawarła z Wenezuelą
porozumienie, na mocy którego do 2013 r. Białoruś zakupi 30 mln ton surowca. Wenezuela podpisała
z Azerbejdżanem kontrakt, na mocy którego azerski SOCAR zaopatrzy w ropę białoruską rafinerię, a
wenezuelski PdVSA zrealizuje dla USA kontrakty azerskie. Podczas niedawnej wizyty w Polsce
prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz z ubolewaniem stwierdził, że Polska na razie nie bierze udziału
w tym projekcie dywersyfikacji dostaw ropy naftowej, choć surowiec niedługo ma szanse popłynąć nie
tylko na Białoruś, ale także na Litwę i Łotwę. W konsekwencji SOCAR, który już w tym roku uruchomi
na Ukrainie kilkadziesiąt stacji benzynowych, rozważy budowę na Ukrainie własnej nowoczesnej
rafinerii. Ukraina będzie kupowała co najmniej 3 mln ton azerskiej ropy naftowej rocznie.
Tak więc ropa azerska, zamiast trafiać do polskich rafinerii, transportowana będzie od tego roku do
rafinerii białoruskich. Ukraina z tego partnerstwa, wypracowanego w dużej mierze przez prezydenta
Kaczyńskiego, również potrafi skorzystać, przyciągając inwestycje azerskiego SOCAR. Trzy lata od
szczytu energetycznego w Wilnie polski rząd stać jedynie na dyplomatyczne deklaracje. W listopadzie
2010 r. minister gospodarki Waldemar Pawlak, ustawowo odpowiedzialny za bezpieczeństwo
energetyczne, podczas wizyty w Azerbejdżanie zadeklarował, że Polska wciąż jest zainteresowana
projektem Odessa - Brody - Płock - Gdańsk. Rosjanie w tym czasie wybudowali kilkaset kilometrów
ropociągu BTS-2, a polski rząd swoim nieróbstwem marnuje cywilizacyjną szansę dywersyfikacji
dostaw ropy naftowej dla Polski i Europy z pominięciem Rosji.
Stracona szansa
Wzmacnianie rosyjskiego monopolu w dostawach ropy naftowej dla polskich rafinerii wpisuje się w
ślepą i groźną dla niepodległości Polski politykę premiera Tuska budowania strategicznego sojuszu z
Rosją. Warto zadać pytanie, do czego doprowadzi jawna obstrukcja rządu Donalda Tuska projektu
Odessa - Brody - Płock - Gdańsk, którego ramy zostały wypracowane w październiku 2007 roku. W
2011 r. PERN Przyjaźń musi wystąpić z formalnym wnioskiem o dofinansowanie z UE budowy
rurociągu łączącego Adamowo z Płockiem. Jeżeli takiego wniosku nie złoży, przepadnie 500 mln zł
dofinansowania, a tym samym ten ważny dla Polski projekt dywersyfikacji dostaw ropy naftowej.
Zostało bardzo niewiele czasu na uratowanie projektu budowy ropociągu z Ukrainy do Polski. Tym
bardziej że kilka tygodni temu prezes Zarządu PERN Przyjaźń Robert Soszyński jasno zadeklarował,
że projekt Odessa - Brody - Płock - Gdańsk... nie jest biznesowo opłacalny. Deklarację szefa
strategicznej dla bezpieczeństwa energetycznego spółki należy traktować jako realizację oficjalnej
polityki rządu Donalda Tuska.
Tymczasem polska opinia publiczna karmiona jest rządową propagandą. W związku z tym, że 1 lipca
2011 r. Polska obejmie przewodnictwo w Radzie Unii Europejskiej, rząd Donalda Tuska zapewnia już
3
dziś, że priorytetem polskiej prezydencji będzie... bezpieczeństwo energetyczne. O zgrozo! Takie
plany głosi rząd Donalda Tuska, który czwarty rok skutecznie blokuje dywersyfikację dostaw ropy
naftowej do rafinerii na terytorium własnego państwa. O bezpieczeństwo energetyczne Europy chce
walczyć polityk, który w 2010 r., wbrew interesom Polski, a nawet opinii Komisji Europejskiej, wzmocnił
monopol Gazpromu w dostawach gazu ziemnego dla polskiej gospodarki. Niestety, to nie jest ponury
żart, ale smutna rzeczywistość. Jedyną szansą na dokończenie realizacji projektu Odessa - Brody -
Płock - Gdańsk jest zmiana jesienią rządu Donalda Tuska, który w najnowszej historii Polski zapisze
się jako wielki "hamulcowy" polskich marzeń o dywersyfikacji dostaw nośników energii.
Janusz Kowalski
Autor był członkiem Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta Lecha
Kaczyńskiego.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin