Stendhal - Pamiętnik egotysty.pdf

(572 KB) Pobierz
937764951.001.png
Ta lektura , podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-
STENDHAL
Pamiętnik egotysty
ł.  -żń
ł 
Aby zapełnić wolne chwile na tej obcej ziemi¹, mam ochotę spisać mały pamiętnik wszyst-
kiego, co mi się zdarzyło w czasie mojej ostatniej bytności w Paryżu, od  czerwca 
do [] listopada . Dziewięć i pół lat. Łaję² sam siebie od dwóch miesięcy — od czasu,
Praca
jak strawiłem³ nowość mojej pozycji — aby się wziąć do jakiejś pracy. Bez pracy okręt
ludzki nie ma balastu. Przyznaję, że brakłoby mi chęci do pisania, gdybym nie miał wiary,
że kiedyś kartki te ukażą się w druku i będą czytane przez jakąś duszę z tych, z którymi
sympatyzuję, taką jak pani Roland albo geometra Gros. Ale oczy, które będą to czytały,
ledwie otwierają się dla światła: podejrzewam, że moi przyszli czytelnicy mają dziesięć
albo dwanaście lat.
Czy wyciągnąłem wszystkie możliwości szczęścia z pozycji, w jakich stawiał mnie
Kondycja ludzka
los przez dziewięć lat, które spędziłem w Paryżu? Co ja za człowiek właściwie jestem?
Rozsądny? Mądry? Głęboki?
Czy jestem wybitną inteligencją? Doprawdy, nie mam pojęcia. Zajęty tym, co mi
przynosi każdy dzień, rzadko myślę o tych zasadniczych sprawach, a wówczas sądy moje
odmieniają się wraz z humorem. Sądy moje to tylko spostrzeżenia.
Zobaczmyż, czy robiąc rachunek sumienia z piórem w ręku, dojdę do czegoś oyty
nego , co by zostało dla mnie go a . Co będę myślał o mojej pisaninie, odczytując
ją w roku , o ile dożyję? Czy będzie z tym tak, jak z mymi rzeczami drukowanymi?
Mam uczucie głębokiego smutku, kiedy w braku innej książki biorę je do rąk.
Czuję od miesiąca — odkąd się noszę z tym zamiarem — istny wstręt do pisania
jedynie po to, aby mówić o sobie, o liczbie moich koszul, o sprawach mojej miłości
własnej. Z drugiej strony, jestem daleko od Francji, przeczytałem wszystkie zajmujące
książki, jakie przedostają się tutaj. Najbardziej miałbym ochotę napisać powieść na tle
sprawy miłosnej, która się rozegrała w Dreźnie, w sierpniu , w moim sąsiedztwie.
Ale drobne obowiązki związane z moim stanowiskiem odrywają mnie często lub, aby
rzec lepiej, biorąc pióro w rękę nigdy nie jestem pewny, czy upłynie godzina, żeby mi
nikt nie przerwał. Ta drobna przeciwność gasi zupełnie moją wyobraźnię. Kiedy wracam
do swojej fikcji, brzydzi mnie to, co roiłem⁴. Roztropny człowiek odpowie na to, że trze-
ba się przezwyciężyć. Odpowiadam: za późno, mam czterdzieści [dziewięć] lat. Po tylu
przygodach czas myśleć o tym, aby dokończyć życia jak najmniej przykro.
Główną moją przeszkodą nie była no , jaka jest w tym, aby opisywać swoje życie.
Idealista
Książka na taki temat jest jak wszystkie inne: zapomina się ją szybko, jeśli jest nudna.
Bałem się skazić szczęśliwe chwile, jakie mi się zdarzyły, opisując je, rozbierając. Nie, tego
nie będę robił; ominę godziny szczęścia.
¹ na te oe iemi — we Francji, gdzie  IV  r. Stendhal objął stanowisko konsula.
² aa — ostro krytykować.
³ stai — dziś: przetrawić.
oi — marzyć o czymś nierealnym.
937764951.002.png 937764951.003.png
 
Geniusz poetycki umarł, ale przyszedł na świat geniusz oee . Jestem głęboko
przekonany, że jedyna odtrutka, która może kazać czytelnikowi zapomnieć o wiecznych
a autora, to absolutna szczerość. Czy będę miał odwagę opowiedzieć rzeczy upokarzające,
nie ratując ich przedmowami bez końca? Mam nadzieję.
Mimo klęsk mojej ambicji nie uważam ludzi za złych, nie uważam się za prześladowa-
Próżność
nego przez nich. Patrzę na nich jak na machiny poruszane we Francji noi , a gdzie
indziej wszystkimi namiętnościami, z próżnością włącznie.
Nie znam sam siebie i czasami w nocy, kiedy o tym myślę, złości mnie to. Czy jestem
dobry, zły, inteligentny, głupi? Czy umiałem wyciągnąć korzyść z przypadków, w które
rzuciła mnie wszechpotęga Napoleona (którego zawsze uwielbiałem) w  i nasze wy-
sypanie się w błoto w , i nasz wysiłek, aby się z niego wydobyć w ⁵? Obawiam
się, że nie; działałem z kaprysu, przypadkowo. Gdyby mnie ktoś prosił o radę w spra-
wie takiej samej, jak moja, umiałbym ją dać, i to zupełnie niepospolitą. Przyjaciele moi,
rywale intelektualni, komplementowali mnie często w tej mierze.
W  hrabia Beugnot⁶, minister policji, ofiarował mi dyrekturę aprowizacji⁷ Paryża.
Nie żądałem niczego, mogłem doskonale przyjąć. Odpowiedziałem bardzo niezachęcają-
co panu Beugnot, człowiekowi, który jest próżny jak dubeltowy⁸ Francuz — musiał być
mocno zgorszony. Ten, który dostał owo miejsce, wycofał się z niego po czterech czy pię-
ciu latach, mając pieniędzy w bród, i to (powiadają) nie kradnąc. Bezgraniczna wzgarda,
jaką miałem dla Burbonów⁹ — było to dla mnie wówczas cuchnące błoto — sprawiła,
że opuściłem Paryż w kilka dni po oddaleniu uprzejmej propozycji pana Beugnot. Serce
Flirt, Kobieta
moje, ściśnięte triumfem wszystkiego, czym pogardzałem, a czego nie mogłem niena-
widzić, orzeźwiała jedynie odrobina miłości, jaką zaczynałem czuć do hrabiny Du Long,
którą widywałem co dzień u pana Beugnot i która w dziesięć dni później grała wielką
rolę w moim życiu. Wówczas wyróżniała mnie nie jako miłego człowieka, ale jako orygi-
nała. Widziała, że jestem przyjacielem kobiety bardzo brzydkiej, a bardzo wartościowej,
hrabiny Beugnot. Zawsze żałowałem tego, że jej nie pokochałem. Cóż za przyjemność
rozmawiać poufnie z kobietą na takim stanowisku!
Bardzo długa jest ta przedmowa, czuję to od trzech stronic; ale mam zacząć od spraw
tak smutnych i trudnych, że lenistwo mnie już chwyta, niemal mam ochotę rzucić pióro.
Ale za pierwszą chwilą samotności miałbym wyrzuty.
Wyjechałem z Mediolanu do Paryża [] czerwca , z sumą  anków, zdaje mi
się, uważając za jedyne szczęście strzelić sobie w łeb, skoro ta suma się skończy. Żegnałem,
po trzech latach zażyłości, kobietę, którą ubóstwiałem, która mnie kochała i która nie
oddała mi się nigdy.
Jeszcze po tylu latach nie umiem zgadnąć pobudek jej postępowania. Miała bardzo
złą opinię, a wszakże miała w życiu tylko jednego kochanka; ale paniusie mediolańskie
mściły się na niej za jej wyższość. Biedna Metylda¹⁰ nie umiała ani się bronić przed tym
wrogiem, ani gardzić nim. Może pewnego dnia, kiedy będę bardzo stary, bardzo wystygły,
będę miał odwagę mówić o latach , , , .
W  z wielkim trudem opierałem się pokusie strzelenia sobie w łeb. Rysowałem
pistolet na marginesie lichego miłosnego dramatu, który bazgrałem wówczas (mieszkając
w Casa Acerbi). Zdaje mi się, że to ciekawość wydarzeń politycznych nie pozwoliła mi
skończyć z sobą, a może, bez mojej świadomości, obawa bólu.
Wreszcie pożegnałem się z Metyldą.
— Kiedy pan wróci? — spytała.
— Nigdy, mam nadzieję.
Jeszcze ostatnia godzina kręceń i pustych słów — jedno jedyne mogło zmienić moje
przyszłe życie; niestety, nie na długo: ta anielska dusza, ukryta w tak pięknym ciele,
rozstała się ze światem w  r.
— mowa o tzw. Rewolucji Lipcowej, która uniemożliwiła wprowadzenie we Francji monarchii
absolutnej.
egnot aes ae (–) — polityk ancuski.
aoiaa — zaopatrzenie w żywność.
etoy — podwójny.
onoie — dynastia królewska we Francji, Hiszpanii oraz w królestwach włoskich.
¹⁰ etya — zob. tekst Tadeusza Boya-Żeleńskiego ze zbioru mysy mysy
 Pamiętnik egotysty
Wreszcie wyjechałem w stanie, który można sobie wyobrazić, dnia… czerwca. Jecha-
łem z Mediolanu do Como, obawiając się co chwila, że wrócę z drogi.
Tego miasta, gdzie tyle razy myślałem, że przyjdzie mi skończyć, nie mogłem opuścić
Miłość
bez uczucia rozdarcia. Zdawało mi się, że zostawiam tam życie, co mówię! Czym było życie
wobec niej — Metyldy! Umierałem za każdym krokiem, który mnie od niej oddalał.
Każdy oddech był westchnieniem (Shelley¹¹).
Po jakimś czasie byłem jak ogłupiały, rozmawiałem z pocztylionami¹² i odpowiadałem
poważnie na ich refleksje nad cenami wina. Rozważałem wraz z nimi przyczyny, które
powinny je podrożyć o solda¹³. Najokropniejsze dla mnie było spojrzeć w samego siebie.
Minąłem Airolo, Bellinzonę, przybyłem do Lugano (dźwięk tych nazw przyprawia mnie
jeszcze dziś o dreszcz —  czerwca ).
Przybyłem na przełęcz św. Gotarda; wówczas to było okropne (zupełnie podobne do
góry Cumberland w północnej Anglii, z dodatkiem przepaści). Chciałem przebyć św.
Gotarda konno, spodziewając się po trosze, że się przewrócę, że się okaleczę porządnie
i że mnie to rozerwie. Mimo że jako dawnemu oficerowi kawalerii spaść z konia to mi nie
pierwszyzna, nie lubię spaść na obsuwające się kamienie, ustępujące pod kopytami konia.
Kurier, który mi towarzyszył, zatrzymał mnie w końcu i oświadczył, że niewiele mu
zależy na moim życiu, ale że zmniejszyłbym jego zarobki i że nikt nie chciałby z nim
jechać, gdyby się dowiedziano, że pod jego okiem podróżny spadł w przepaść.
— Jak to! Nie domyśliłeś się, że ja mam syf¹⁴…?— rzekłem. — Nie mogę iść.
Przybyłem z tym kurierem, przeklinającym swój los, do Altdorf. Otwierałem ogłu-
piałe oczy na wszystko. Jestem wielkim admiratorem¹⁵ Wilhelma Tella¹⁶, mimo że pro-
rządowi pisarze wszystkich krajów twierdzą, że on nigdy nie istniał. W Altdorf, zdaje
mi się, lichy posąg Tella w kamiennej spódniczce wzruszył mnie, właśnie dlatego, że był
lichy.
„Oto więc — powiadałem sobie z łagodną melancholią, pierwszy raz zajmującą miejsce
oschłej rozpaczy — oto więc, w co obracają się najpiękniejsze rzeczy w oczach gawiedzi¹⁷.
Taka i ty jesteś, Metyldo, w salonie pani Traversi”.
Widok tego pomnika uspokoił mnie nieco. Spytałem o miejsce, gdzie znajduje się
kaplica Tella.
— Zobaczy ją pan jutro.
Nazajutrz ruszyłem w drogę w bardzo licznym towarzystwie: oficerowie szwajcarscy
należący do gwardii Ludwika XVIII¹⁸, którzy jechali do Paryża.
(Tu cztery strony opisów krajobrazu, od Altdorf po Gersau, Lucernę, Bazyleę, Bel-
fort, Langres, Paryż. Zwrócony ku sprawom ducha, doznaję uczucia nudy, kiedy muszę
opisywać świat zewnętrzny. Od dwóch lat nie napisałem ani dwunastu stronic tego ro-
dzaju).
Francja, a zwłaszcza okolice Paryża, nigdy mi się nie podobały, co dowodzi, że jestem
lichym Francuzem i złym człowiekiem, jak powiadała później panna Zofia ***, pasierbica¹⁹
pana Cuvier.
Serce mi się ścisnęło do reszty, kiedym jechał z Bazylei do Gelfort i opuszczałem wy-
sokie, jeżeli nie piękne, góry szwajcarskie dla okropnych i płaskich widoków Szampanii.
Jakież kobiety brzydkie są w ***, wiosce, gdzie je oglądałem w niebieskich pończo-
Wieś, Kobieta
chach i w sabotach²⁰. Ale później powiedziałem sobie: „Co za uprzejmość, dystynkcja²¹,
jakie poczucie sprawiedliwości w ich wiejskich pogwarkach!”.
¹¹ eey Pey ysse (–) — angielski poeta i dramatopisarz okresu romantyzmu, mąż Mary Shelley.
¹² otyion — osoba powożąca dyliżansem pocztowym.
¹³ so — dawna moneta włoska.
¹⁴ sy — syfilis, choroba przenoszona drogą płciową.
¹⁵ amiato — wielbiciel.
¹⁶ iem e — postać legendarna, szwajcarski bohater narodowy, łucznik który poderwał Szwajcarów do
walki o niezależność ().
¹⁷ gaie — tłum, pospólstwo.
¹⁸ ik (–) — król Francji z dynastii Burbonów od .
¹⁹ asieia — córka małżonka z poprzedniego małżeństwa.
²⁰ saoty — rodzaj drewnianych butów.
²¹ ystynka — tu: dystyngowane zachowanie.
 Pamiętnik egotysty
Langres położone jest jak Volterra — miasto, które uwielbiałem wówczas, ile że było
sceną jednego z moich najśmielszych ataków w wojnie przeciw Metyldzie.
Pomyślałem o Diderocie²², synu, jak wiadomo, nożownika z Langres. Myślałem
o si ataiie , jedynej z jego książek, którą cenię, ale też cenię ją o wiele więcej
niż Po naasisa , niż aktat nak i sto tomów sławionych przez bakałarzy²³.
„Największym z nieszczęść — wykrzyknąłem — byłoby, gdyby ci ludzie tak oschli,
moi przyjaciele, wśród których przyjdzie mi żyć, odgadli moją namiętność, i to dla ko-
biety, której nie miałem nigdy!”.
Mówiłem to sobie w czerwcu  i widzę w czerwcu  po raz pierwszy, pisząc to,
że ta obawa, tysiąc razy ponawiana, była w istocie sprężyną mojego życia przez dziesięć
lat. Dzięki niej doszedłem do tego, że stałem się inteigentny i oiny , rzecz, którą
najbardziej gardziłem w Mediolanie w , kiedy kochałem Metyldę.
Dotarłem do Paryża, który mi się wydał ohydny, obrażający dla mojej boleści. Przy-
byłem z jedną myślą: nie ai się . Po tygodniu, widząc ten bezwład polityczny, po-
wiedziałem sobie: „Muszę skorzystać z mego cierpienia i z. L ”²⁴.
Żyłem tą myślą kilka miesięcy, z których zaledwie coś pamiętam. Zamęczałem listami
przyjaciół w Mediolanie, aby otrzymać pośrednio bodaj słówko o Metyldzie. Lecz oni
potępiali moje szaleństwo i nigdy nie wspominali o niej.
Zamieszkałem w Paryżu przy ulicy Richelieu, w Hotelu Brukselskim, nr , prowa-
dzonym przez niejakiego pana Petit²⁵, ekslokaja jednego z panów de Damas. Grzeczność,
wdzięk, zręczność tego pana Petit, jego brak wszelkich sentymentów, jego wstręt dla
głębszych drgań duszy, jego żywa pamięć próżnostek sprzed lat trzydziestu, jego idealna
uczciwość pieniężna — wszystko to czyniło go w moich oczach wzorem Francuza starej
daty. Powierzyłem mu  anków, które mi zostały; wmusił mi jakiś kwitek, który co
rychlej zgubiłem, czym wielce się asował²⁶, kiedy po kilku miesiącach czy tygodniach
odebrałem swoje pieniądze, aby jechać do Anglii, dokąd mnie pchała śmiertelna antypatia
do życia w Paryżu.
Mało mam wspomnień z tego namiętnego okresu. Sprawy życia spływały mi nie-
postrzeżone albo wzgardzone, kiedy je zauważyłem. Myśl moja była na placu Belgioioso
w Mediolanie. Skupię się, aby sobie przypomnieć domy, w których bywałem.
ł 
Oto portret wartościowego człowieka, z którym spędzałem wszystkie ranki przez osiem
lat. Łączyło nas uczucie szacunku, ale nie przyjaźni.
Stanąłem w Hotelu Brukselskim, bo tam mieszkał Piemontczyk, najbardziej oschły,
twardy, najbardziej podobny do imć²⁷ Rancune'a ( oie iesna ²⁸), jakiego kiedy-
kolwiek spotkałem. Baron de Lussinge był towarzyszem mego życia od  do ;
urodzony około , miał w r.  trzydzieści sześć lat. Odstrychnął się²⁹ ode mnie i za-
czął być niegrzeczny dopiero wówczas, kiedy zyskałem opinię człowieka dowcipnego, po
okropnym nieszczęściu  września ³⁰.
Pan de Lussinge, mały, szeroki, krępy³¹, niewidzący nic o trzy kroki, zawsze źle ubra-
ny przez skąpstwo i obracający nasze spacery na to, aby układać budżet osobistych wy-
datków kawalerskich w Paryżu, był człowiekiem niezwykle roztropnym. Ja, w moich
romantycznych i świetnych iluzjach, widziałem geniusz, dobroć, sławę, szczęście każdego
przechodnia w proporcji trzydziestu, gdy było tylko piętnaście — on zaś widział tylko
sześć albo siedem.
²² ieot enis (–) — ancuski pisarz, krytyk i filozof, współredaktor iekie nykoeii an
skie , autor powiastki filozoficznej ataista i ego an .
²³ akaa — tu: nauczyciel, wykładowca.
²⁴ — czyli ois — zabić Ludwika XVIII; myśl obca liberałom, do których należał Stendhal.
²⁵ Petit — z ancuskiego przymiotnik etit oznacza: mały, niski.
²⁶ asoa się — martwić się.
²⁷ im — skrót od wyrażenia grzecznościowego ego mio , stawianego przeważnie przed nazwiskiem.
²⁸ oie iesna — klasyczna parodia romansu autorstwa Paula Scarrona.
²⁹ ostyn się (daw.) — tu: oddalić się, zerwać a. ochłodzić stosunki.
³⁰ o okonym niesęi enia — moment rozstania z Klementyną Curial.
³¹ kęy — niski i mocno zbudowany.
 Pamiętnik egotysty
Zgłoś jeśli naruszono regulamin