Bova Ben - Droga przez Uklad Sloneczny 09 - Jowisz.txt

(580 KB) Pobierz
BEN BOVA

JOWISZ

Prze�o�y�a Maria G�bicka - Fr�c
Prolog: Stacja Orbitalna Gold
Trzeba by�o a� sze�ciu, �eby go utopi�.
Niech�tnie, z wielkim oci�ganiem Grant Archer rozebra� si�
do naga, jak mu kazali. Ale gdy pchn�li go na brzeg wielkiego
zbiornika, wiedzia�, �e nie wejdzie do �rodka bez walki.
Podrasowana gorylica z�apa�a go za praw� r�k�; uwa�a�a,
�eby nie po�ama� mu ko�ci, lecz mimo wszystko jej silny u�cisk
sprawia� b�l. Dwaj ochroniarze trzymali za lew� r�k�, trzeci z�a-
pa� go w pasie, a czwarty oderwa� bose stopy od pok�adu, wi�c
Grant straci� oparcie i m�g� tylko szamota� si� w powietrzu.
Wszystko odbywa�o si� w absolutnej ciszy. Grant nie
wrzeszcza� ani nie wo�a� ratunku, nic b�aga� ani nie przeklina�.
Jedynymi d�wi�kami by�o szuranie but�w stra�nik�w po meta-
lowych p�ytach pok�adu, ich wyt�one, urywane oddechy i spa-
nikowane, rozpaczliwe dyszenie Granta.
Ponury dow�dca stra�y wprawnie z�apa� w wielkie mi�si-
ste �apska jego ogolon� g�ow� i wepchn�� j� do zbiornika wype�-
nionego g�stym, oleistym p�ynem.
Grant zacisn�� oczy i wstrzymywa� oddech do chwili, gdy
klatka piersiowa zagrozi�a wybuchem. P�on�� od �rodka, dusi�
si�, ton��. B�l by� nie do zniesienia. Nie m�g� oddycha�. Musia�
oddycha�. Niezale�nie od tego, co mu powiedzieli, na najg��b-
szym poziomie ja�ni wiedzia�, �e to go zabije.
Nie ma powietrza! Nie mo�na oddycha�!
Odruch wzi�� g�r� nad rozs�dkiem. Wbrew sobie, wbrew
strachowi, Grant otworzy� usta, �eby zaczerpn�� tchu. Zakrztusi�
si�. Chcia� zawy�, krzykn��, b�aga� o pomoc lub mi�osierdzie.
Lodowaty p�yn wype�ni� jego p�uca. Ca�e cia�o zadr�a�o, zadygo-
ta�o z ostatni� nadziej� �ycia, gdy bezlitosne r�ce wepchn�y go
do zbiornika. Grant ton��, opada� coraz ni�ej.
Otworzy� oczy. Na dole pali�y si� �wiat�a. Oddycha�! Kasz-
la�, krztusi� si�, jego cia�em wstrz�sa�y niekontrolowane dresz-
cze, ale oddycha�. M�g� oddycha� p�ynem, kt�ry wype�nia� p�u-
ca. Jak zwyczajnym powietrzem, m�wili. K�amstwo, pod�e k�am-
stwo. Ciecz by�a ciemna i g�sta, zupe�nie obca, wroga, lepka
i straszna.
Ale oddycha�.
Opada� w kierunku �wiate�. Mrugaj�c w ich blasku zoba-
czy�, �e na dole czekaj� na niego nagie, bezw�ose postacie.
- Witamy w zespole. - W jego uszach zadudni� sarkastycz-
ny g�os, niski, powolny, rezonuj�cy echem.
Drugi, nie tak g�o�ny, ale jeszcze bardziej basowy, doda�:
- W porz�dku, przygotujmy go do operacji.
KSI�GA I
Bo�e m�j, Bo�e m�j, czemu� mnie opu�ci�?
Daleko od mego Wybawcy s�owa mego j�ku."
Psalm 22
Grant Armstrong Archer III
Cho� urodzi� si� w jednej z najstarszych rodzin w Orego-
nie, Grant Archer wychowywa� si� w �rodowisku dalekim od
wp�ywowego. W jednym z najwcze�niejszych wspomnie� wi-
dzia� matk� w sklepie Good Will, gdy przerzuca�a sterty u�ywa-
nej odzie�y w poszukiwaniu swetr�w i tenis�wek, w kt�rych
m�g�by chodzi� do szko�y.
Jego ojciec, pastor metodystyczny w niewielkiej dzielnicy
podmiejskiej Salem, by� cz�owiekiem powszechnie szanowanym,
ale nie traktowano go zbyt powa�nie, bo, m�wi�c s�owami jed-
nej z wd�w nale��cych do klubu golfowego, "by� biedny jak
mysz ko�cielna".
* - T�umaczenia wszystkich cytat�w biblijnych pochodz�
z Biblii Tysi�clecia wydanie III poprawione
Wi�kszo�� urz�dnik�w Nowej Moralno�ci podejrzliwie od-
nosi�a si� do nauki i naukowc�w, tych "humanist�w", kt�rzy
cz�sto pr�bowali zada� k�am s�owu Pisma �wi�tego. Nawet oj-
ciec radzi� Grantowi trzyma� si� z daleka od biologii i innych
specjalizacji naukowych, kt�re mog�y �ci�gn�� na niego uwag�
�ledczych Nowej Moralno�ci.
Grant nie widzia� w tym problemu. Gdy tylko podr�s� na
tyle, by z podziwem i zdumieniem patrze� na nocne niebo, za-
pragn�� zosta� astronomem. W szkole �redniej, gdzie by� najlep-
szym uczniem w klasie, zaw�zi� zainteresowania do fizyki czar-
nych dziur. Cho� ekscytowa�y go odkrycia na Marsie i na dale-
kich ksi�ycach Jowisza, najwi�ksz� ciekawo�� budzi�y w nim
przed�miertne drgawki olbrzymich gwiazd. Je�li zdo�a zg��bi�
mechanizm zakrzywiania czasoprzestrzeni przez zapadaj�ce si�
gwiazdy, mo�e pewnego dnia odkryje spos�b umo�liwiaj�cy lu-
dziom wykorzystywanie tych zakrzywie� do podr�y mi�dzy-
gwiezdnych.
Marzy� o pracy w obserwatorium astronomicznym po dru-
giej stronie Ksi�yca, o studiowaniu gwiazd po kolapsie w zim-
nej i ciemnej g��bi kosmosu. A jednak ostrze�ono go, �e nawet
tam, po drugiej stronie Ksi�yca, nie brakuje napi�� i niebezpie-
cze�stw. Mimo ostrej krytyki Nowej Moralno�ci i surowych
praw narzuconych przez dyrektor�w obserwatorium, niekt�rzy
astronomowie nadal kradli czas, by przez wielkie teleskopy po-
szukiwa� �lad�w inteligencji pozaziemskiej. Kiedy taka zakaza-
na dzia�alno�� wychodzi�a na jaw, winni w nie�asce wracali na
Ziemi�, z nieodwracalnie zwichni�tymi karierami.
Grant tym si� nie przejmowa�. Zamierza� trzyma� si� z da-
leka od k�opot�w i unika� konflikt�w z wszechobecnymi agen-
tami Nowej Moralno�ci, po�wi�caj�c si� badaniom nad enigma-
tycznymi i ca�kowicie bezpiecznymi czarnymi dziurami. Pilno-
wa� si�, �eby nigdy nie u�ywa� strasznego s�owa "ewolucja"
w odniesieniu do cykli �yciowych gwiazd i ich ostatecznej prze-
miany w czarne dziury. Donosiciele Nowej Moralno�ci byli wy-
czuleni na to niebezpieczne s�owo.
Jeszcze przed uko�czeniem liceum Grant wyr�s� na spo-
kojnego, szerokiego w ramionach m�odzie�ca z g�st� strze-
cha oiaskowych w�os�w, kt�re cz�sto spada�y mu na piwne oczy.
By� dobroduszny i uprzejmy; w swoim bezlitosnym systemie
rankingowym dziewcz�ta dawa�y mu tr�jc: w porz�dku jako
kumpel, zw�aszcza gdy sz�o o pomoc w odrabianiu lekcji, ale za
nudny, by umawia� si� z nim na randki, chyba �e w sytuacjach
kryzysowych. Wysoki na metr osiemdziesi�t i chudy jak szcza-
pa, Grant gra� w szkolnej dru�ynie koszyk�wki i uprawia� biegi;
nie by� wybitn� gwiazd�, ale godnym zaufania zawodnikiem, kt�ry
zapewnia spok�j ducha trenerowi.
W ostatniej klasie zaproponowano mu stypendium w za-
mian za czteroletni� prac� w S�u�bie Publicznej. Przed S�u�b�
nie by�o ucieczki: ka�dy absolwent szko�y �redniej musia� odby-
wa� j� co najmniej przez dwa lata, a potem jeszcze przez dwa
w wieku lat pi��dziesi�ciu. Szkolny doradca Nowej Moralno�ci
powiedzia�, �e godz�c si� na okres czteroletni po studiach, Grant
otrzyma pe�ne stypendium na wybranej przez siebie uczelni i da�
do zrozumienia, �e odpracuje S�u�b� Publiczn� w dziedzinie,
w kt�rej si� kszta�ci�, czyli w astrofizyce.
Grant przyj�� stypendium i zobowi�zanie, stale marz�c
o drugiej stronie Ksi�yca. Rozpocz�� studia na Harvardzie i tam,
ku rozkosznemu zdumieniu, zakocha� si� w kruczow�osej bio-
chemiczce, niejakiej Marjorie Gold. Dzi�ki niej po raz pierwszy
w �yciu poczu� si� wa�ny. W jej towarzystwie cichy, zr�wno-
wa�ony, jasnow�osy m�ody student astronomii czu�, �e m�g�by
podbi� wszech�wiat.
Pobrali si� na ostatnim roku studi�w, cho� Grant wiedzia�,
�e sp�dzi cztery lata w obserwatorium na Ksi�ycu. Marjorie
w tym czasie mia�a odbywa� swoj� S�u�b� Publiczn� w Mi�-
dzynarodowych Si�ach Pokojowych, tropi�c tajne fabryki broni
biologicznej w d�unglach Azji Po�udniowo-Wschodniej i Ame-
ryki �aci�skiej.
Jednak�e byli m�odzi i ich mi�o�� nie mog�a czeka�. Pobrali
si� mimo zastrze�e� rodzic�w.
- B�d� przylatywa� z Ksi�yca co par� miesi�cy - powie-
dzia� Grant, gdy le�eli razem w ��ku i rozmy�lali o nast�pnych
czterech latach.
- Wtedy b�d� bra� urlop - obieca�a Marjorie.
- Przed wype�nieniem zobowi�za� b�d� ju� mia� doktorat.
- Dostaniesz posad� na ka�dym uniwersytecie.
- A wtedy mo�emy zacz�� starania o dziecko.
- Ch�opca.
- Nie chcesz mie� c�rki?
- P�niej. Jak ju� naucz� si� by� matk�. Wtedy mo�emy
mie� c�rk�.
Grant u�miechn�� si� w ciemno�ci sypialni, poca�owa� Mar-
jorie i zacz�li si� kocha�. By�y to bezpieczne dni jej cyklu.
Oboje uko�czyli studia z wyr�nieniem, przy czym Grant
jako najlepszy na roku. Marjorie, zgodnie z oczekiwaniami, zo-
sta�a skierowana do pracy w si�ach pokojowych. Grant by�
wstrz��ni�ty, gdy dosta� przydzia� nie do obserwatorium po dru-
giej stronie Ksi�yca, ale do Stacji Badawczej Thomas Gold na
orbicie Jowisza, ponad siedemset milion�w kilometr�w od Mar-
jorie nawet w czasie maksymalnego zbli�enia do Ziemi.
,...po kt�rej stoi pan stronie"
Ojciec Granta radzi� zachowa� cierpliwo��.
- Je�li chc� ci� tam wys�a�, to musz� mie� powody. Trze-
ba pogodzi� si� z sytuacj�, synu.
Grant stwierdzi�, �e nie potrafi tego zrobi�. Brakowa�o mu
cierpliwo�ci, mimo naj�arliwszych modlitw. Jego ojciec by� cz�o-
wiekiem potulnym i ust�pliwym, i co przez to zyska�? �ycie na
uboczu i w biedzie oraz protekcjonalne u�miechy za plecami. To
nie dla mnie, powiedzia� sobie Grant.
Wbrew radzie pojednawczego ojca rozpocz�� walk� o zmia-
n� skierowania, w�druj�c przez kolejne biura a� do gabinetu re-
gionalnego dyrektora p�nocno-wschodniego okr�gu Nowej Mo-
ralno�ci.
- Nie mog� sp�dzi� czterech lat na Jowiszu - upiera� si�.
- Jestem �onaty! Nie mog� by� tak daleko przez cztery lata!
Poza tym jestem astrofizykiem i na Jowiszu moja specjalizacja
nie jest potrzebna. Zmarnuj� cztery lata! Jak mam zrobi� dokto-
rat, kiedy tam nie prowadzi si� �adnych bada� astrofizycznych?
Dyrektor regionalny siedzia� sztywno wyprostowany na
krze�le z wysokim oparciem, z �okciami wspartymi na blacie
wielkiego d�bowego biurka i smuk�ymi d�o�mi z��czonymi czub-
kami palc�w. Nazywa� si� Ellis Beech. By� powa�nym Afroame-
rykaninem o sk�rze barwy sadzy. Twarz mia� chud�, poci�g��,
ze szpiczastym podbr�dkiem; br�zowo��te ponure oczy nie-
wzruszenie wpatrywa�y si� w petenta przez ca�� jego natarczyw�,
b�agaln� tyrad�.
Wreszcie Grantowi zabrak�o s��w. Nie wiedzia�, co jeszcze
m�g�by doda�. Stara� si� zapanowa� nad gniewem, ale by� pew-
ny, �e nadmiernie podni�s� g�os, zdradzaj�c swoje oburzenie
i zdenerwowanie. Nigdy nie okazuj z�o�ci, radzi� mu ojciec. B�d�
spokojny, rozs�dny. Gniew rodzi gniew; je�li chcesz, �eby dy-
rektor spojrza� na problem z twojego punktu...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin