retoryka nienawisci.pdf

(217 KB) Pobierz
Michał Głowiński
NAUKA 2/2007 • 19-27
M ICHAŁ G ŁOWIŃSKI
Retoryka nienawiści
Uwagi, które pozwalam sobie przedstawić, jedynie w niewielkim stopniu łączą się
z określonym zamiarem teoretycznym, wynikają z obserwacji obecnego, dominującego
od kilku lat, stylu dyskursu publicznego: bujnie rozwija się retoryka nasycona agresją,
nazywać ją będę retoryką nienawiści, to ona jest praktykowana w najróżniejszych sy-
tuacjach i zwykle zmierza do wyraźnie zarysowanych celów. Istnieją i funkcjonują inne
odmiany retoryki, w tym retoryka empatii, odgrywają jednak znacznie mniejszą rolę.
Środkami retoryki nienawiści posługują się osoby rozmaicie uplasowane w przestrzeni
publicznej, w pewnych sytuacjach tożsama jest ona z językiem władzy i jej akolitów,
sięgają po nią polityczni przywódcy, zajmujący najważniejsze stanowiska w państwie,
działacze mniej lub bardziej poważnych organizacji, ale też zawodowi propagandyści
i dziennikarze zajmujący się komentowaniem bieżących wydarzeń. Jako przedmiot nie-
nawiści traktowany może być każdy, kogo uważa się za wroga, którego należy zniszczyć
(im szybciej, tym lepiej!); w tym ujęciu bycie wrogiem jest pewną z góry wyznaczoną
rolą, całkowicie nie podmiotową, to znaczy niezależną od osoby, której by taką pozycję
przyznano (podobnie rzeczy mają się, jeśli chodzi o instytucje i organizacje). W obecnej
polskiej sytuacji istnieje w zasadzie jeden tylko człowiek, który ochronie podlega – Jan
Paweł II, ataki na Jacka Kuronia, Jana Nowaka-Jeziorańskiego, Czesława Miłosza, by
przywołać może najbardziej wymowne czy wręcz drastyczne przykłady, świadczą, że
ograniczeń w tej materii niemal się nie respektuje.
Jako przeciwstawienie retoryki nienawiści traktować można retorykę empatii. A ona,
nawet gdy powołana dla celów polemicznych, wobec osób, instytucji, organizacji wyso-
ce krytyczna, wykazuje dla drugiej strony pewne zrozumienie, uznaje, że to, co mówią
jej przedstawiciele, co reprezentują i do czego zmierzają, nie jest po prostu wynikiem
złej woli, bandyckich zamierzeń, podłych i potępienia godnych gier. To prawda, nie we
wszystkich sytuacjach społecznych retoryka empatii jest możliwa. Są przypadki, których
nie sposób traktować w sposób empatyczny, choćby różnego rodzaju zbrodni, w tym
także dokonywanych z pobudek ideologiczno-politycznych, trudno bowiem wyobrazić
sobie postawę empatyczną w mowach oskarżycielskich w powojennych procesach
Prof. dr hab. Michał Głowiński, członek rzeczywisty PAN, Instytut Badań Literackich PAN,
Warszawa. [Szkic ten był referatem na konferencji naukowej „Retoryka i etyka” zorganizowanej
na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w kwietniu br.].
104453449.001.png
20
Michał Głowiński
zbrodniarzy hitlerowskich, choćby w procesie Eichmanna, czy w procesach stalino-
wskich oprawców. Mowy prokuratorskie w tego rodzaju procesach są jednak zjawiskiem
szczególnym, a tutaj nie zajmujemy się retoryką prawniczą. W interesujących nas przy-
padkach empatyczność retoryki polega przede wszystkim na tym, że mówca, publicysta,
komentator jest w stanie choćby w stopniu minimalnym zrozumieć racje tego, z którym
polemizuje lub którego oskarża. Innymi słowy nienawiść i pogarda nie stają się czynni-
kiem bezwzględnie dominującym w wypowiedzi.
W rozróżnieniu retoryki nienawiści i retoryki empatii, choć nie jest to przeciw-
stawienie ogarniające całość zjawisk, podstawowym kryterium jest stosunek do tego,
przeciw komu dyskurs jest skierowany. W sposób najprostszy rzecz można ująć tak:
w retoryce nienawiści jest on pojmowany jako wróg, a więc ktoś wyzbyty wszelkich
racji, ktoś, kogo w życiu publicznym trzeba wszelkimi dostępnymi środkami zdezawu-
ować, unieszkodliwić czy wręcz zniszczyć. W retoryce, nie wykluczającej choćby mini-
malnego udziału empatii, ten, z którym podmiot polemizuje, przeciw któremu kieruje
swą wypowiedź, traktowany jest jednak nie jako wróg, ale przeciwnik. Oczywiście, trud-
no przeprowadzić precyzyjne rozróżnienie semantyczne między kategorią wroga i ka-
tegorią przeciwnika. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to różnica stopnia, a więc przeciw-
nik byłby wrogiem w wersji złagodzonej, nie aż tak wielkim. Wydaje mi się wszakże, iż
chodzi o coś więcej. Kiedy mówi się o wrogu, w walce z nim stosować można środki
wszelkiego rodzaju, takie, które nawet nie były początkowo przewidywane przez tych,
którzy praktykowali retorykę nienawiści. Dobitnym przykładem historycznym jest
rozwijająca się przez wieki propaganda antysemicka, która w końcu doprowadziła do
ideologii hitlerowskiej i została spointowana Holokaustem. Oczywiście, jest to przykład
szczególnie drastyczny, nie jedyny zresztą w dziejach, wystarczy przypomnieć choćby
to, co stało się udziałem Albigensów zwalczanych jako jedna z grup heretyckich. Nie
szukam analogii tych strasznych praktyk w dzisiejszej Polsce, przypadki te jednak
ujawniają ze szczególną ostrością charakter zjawiska. Jest znamienne, że kategorią wro-
ga posługują się ideologie totalitarne, by przypomnieć tylko „wroga klasowego”, a więc
jedno z podstawowych zawołań z ideologicznego repertuaru komunizmu. Rzecz przed-
stawia się następująco: z wrogiem się walczy, z przeciwnikiem można jednak w pewnych
okolicznościach i po przyjęciu pewnych założeń rozmawiać, istnieje zatem pewna
płaszczyzna porozumienia. Są to różnice zasadnicze, określają one zasób i charakter
stosowanych środków retorycznych, a także wyznaczają ich cele. Niestety, w obecnym
polskim dyskursie publicznym dominuje zdecydowanie retoryka nienawiści. Ma ona
rozmaite przejawy i ujawnia się w nader rozmaitych postaciach. Chciałbym się nad tym
zatrzymać, zanim zajmę się środkami retorycznymi, które nienawistnym celom służą.
Zwraca uwagę zarówno niebywałe zróżnicowanie podmiotów, które tego typu
retorykę uprawiają, jak towarzysząca im rozmaitość wykorzystywanych form. Jest to
Retoryka nienawiści
21
w pewnym sensie zjawisko bez ograniczeń. Uprawianie tego rodzaju retoryki nie
charakteryzuje tylko jakiejś grupy, jest stosowane niemal powszechnie. A więc nie jest
to tylko forma werbalnego działania ugrupowań z marginesu politycznego, wegetujących
w takim czy innym zakamarku, które wysławiając się w ten sposób, wyładowują swoje
frustracje albo w sposób cyniczny chcą skupić na sobie uwagę. Nie jest to też forma
działania jedynie jednostek w rodzaju Leszka Bubla, opętanych nienawistną ideą. Gdyby
tak się działo, zjawisko ograniczałoby się do enuncjacji skrajnej prawicy 1 . Od ostatnich
wyborów, czyli od roku 2005, sprawy układają się inaczej. Retoryka nienawiści stała się
w dużej mierze językiem władzy, oczywiście nie w całej rozciągłości, tak wielkiego zasię-
gu nie osiągała ona nawet w systemach autorytarnych. Jest to niewątpliwa osobliwość
w państwie, aspirującym do miana demokratycznego. I tu właśnie ujawnia się kolejna
niezwykłość: retoryka nienawiści jest w stosunkowo niewielkim stopniu eksploatowana
przez ugrupowania opozycyjne. W ich wysłowieniu odgrywa ona rolę znikomą, nawet
gdy jest odpowiedzią na mowę władzy. Ta dysproporcja jest wysoce charakterystyczna,
choć może wydać się paradoksalna, bo przecież – sądzić można – ci, co obecną władzę
kwestionują i dążą do jej przejęcia, mają więcej danych do posługiwania się ostrymi
środkami niż ci, którzy są jej aktualnymi posiadaczami.
Będąc świadomym w najgrubszym zarysie, kto retorykę nienawiści w dzisiejszej
Polsce uprawia, możemy przejść do omówienia jej poszczególnych postaci. Interesują
mnie tu wyłącznie formy funkcjonujące w mowie publicznej, nie biorę pod uwagę ich
odmian – by tak to nazwać – „prywatnych”, znanych z sąsiedzkich kłótni, wszelkiego
typu pyskówek czy awantur w pijalniach wód ognistych. Jednakże jeśli owa „forma
prywatna” przenika do wiadomości publicznej, stając się elementem walki politycznej,
traci prywatność, staje się formą mówienia publicznego – nawet jeśli to się dzieje bez
wiedzy osoby mówiącej, a nawet wbrew jej woli. Ten fakt właśnie decyduje o rozległej
skali retoryki nienawiści. Po jednej stronie znajdować się może nawet tak osobliwa
forma wypowiedzi jak monolog pijacki. Ostatnio mieliśmy znakomity przykład jej
przeniesienia w sferę publiczną. Myślę o opowieściach Józefa Oleksego snutych przy
biesiadnym stole u milionera Gudzowatego. Samo nagranie nie czyniło jeszcze z nich
faktu, który można włączyć w obręb retoryki nienawiści, stały się one zjawiskiem z krę-
gu mowy publicznej, gdy podano je do ogólnej wiadomości i zadbano, by zdobyły roz-
głos. A więc jeśli rozważa się zasób genologiczny tego rodzaju retoryki, po jednej
stronie znajdują się monologi wygłaszane pod niewątpliwym wpływem alkoholu.
Monolog uformowany w tego rodzaju warunkach może, ale nie musi różnić się od form,
funkcjonujących w dyskursie publicznym danego czasu. Formą retoryki nienawiści, nie-
wątpliwie dalekim od monologu pijackiego, bywa także kazanie. Pojawiają się bowiem
formy dające się określić jako kazania lub do kazań pod względem ukształtowania i fun-
1
Zob. S. Kowalski, M. Tulli, Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści, Warszawa, 2003.
104453449.002.png
22
Michał Głowiński
. Autor świadomie nawią-
zuje do sławnego manifestu Zoli – i już to jest nadużyciem. Bo swoje słynne j’accuse
wypowiedział wielki francuski pisarz w obronie niewinnie skazanego człowieka. W utrzy-
manych w najwyższym tonie emocjonalnym dywagacjach Nowakowski nie staje w ni-
czyjej obronie, przeciwnie, oskarża tych, którzy – jego zdaniem – oskarżać nie chcą win-
nych i pobłażają komunistom. Chodzi więc o oskarżenie nie tylko komunistów, również
tych, których pisarz uważa za ich popleczników i obrońców. A spektrum tych złoczyń-
ców jest – jak pisarz zaznacza –szerokie: „od Adama Michnika i klonów środowiska
ROAD po arcybiskupa Józefa Życińskiego i »Tygodnik Powszechny«”. I te właśnie osoby
uczestniczące w życiu publicznym, od redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej” do
metropolity lubelskiego, winne są wszystkiego, co złe. Nie ma dla nich – według Nowa-
kowskiego – wytłumaczenia, ich działania mogą być jedynie potępione, to oni zatrzymali
rozwój Polski i odpowiadają za ohydę, jaka charakteryzuje III Rzeczpospolitą, są pro-
tektorami PRL-owskich „kapusiów” i ich chronią przed zdemaskowaniem i ukaraniem.
Nowakowski nie ogranicza się do oskarżeń, wskazuje przeciwdziałania, a głównym
remedium na wszelkie zło jest ustawa lustracyjna. I nie zastanawia się nad racjami tych,
których uważa za jej przeciwników, w ogóle o nie nie pyta. Można powiedzieć: Nowa-
kowski jest świadomym rzeczy pisarzem i być może założył, że napisze pamflet, a pam-
flet jest niejako ze swej natury jednostronny. Nie wykluczam, że tak było w istocie, ale
3
Zob. szkic Mowa agresji w moim tomie Skrzydła i pięta, Nowe szkice na tematy niemitolo-
giczne, Kraków 2004.
3
M. Nowakowski, Oskarżam!, „Dziennik” z 9 stycznia 2007.
kcji zbliżone, które doskonale mieszczą się w retoryce nienawiści. Wystarczy tu przy-
wołać publicystykę Radia Maryja i jego dependencji, a także działalność oratorską
prałata Jankowskiego, by wiedzieć, o co chodzi. Samo zjawisko symbiozy tego rodzaju
mowy agresywnej z językiem religii czeka zresztą na osobną analizę.
Między monologiem pijackim a kazaniem rozciąga się ogromna sfera różnych
gatunków mowy. Są wśród nich formy w tej dziedzinie naturalne, jak choćby przemówie-
nia przywódców partyjnych na różnego typu zgromadzeniach (klasyczny przykład, to
słynne przemówienie na wiecu w Stoczni Gdańskiej 1 października 2006), orędzia
w Sejmie, no i wszelkiego rodzaju pyskówki radiowe, telewizyjne, gazetowe, a także
wypowiedzi w czasie konferencji prasowych, choćby wtedy gdy ogłasza się bez żadnych
dowodów, że zatrzymany lekarz zamordował pacjenta. Gama możliwości zaiste ogrom-
na, albowiem każdy niemal gatunek wypowiedzi publicznej stać się może dobrym prze-
wodnikiem nienawistnych insynuacji. I jedną z odmian mowy agresji 2 .
Jako przykład przywołam tekst raczej nietypowy, ale dobitnie pokazujący właści-
wości tego rodzaju postępowania, nietypowy, bo sporządzony przez znanego prozaika.
Przywołam tu ogłoszony na początku tego roku bardzo wyrazisty retorycznie artykuł
Marka Nowakowskiego pod znamiennym tytułem Oskarżam
2
104453449.003.png
Retoryka nienawiści
23
rzecz jest charakterystyczna przez to, że tekst ten ujawnia te cechy retoryki nienawiści,
które występują w enuncjacjach przywódców partyjnych i rządowych, a także w pro-
duktach pewnego typu komentatorów politycznych, nikt z nich niewątpliwie zamierzeń
literackich nie miał i o formie pamfletu nie myślał. W tego typu oskarżycielskiej reto-
ryce nienawiści, jaki zaprezentował Nowakowski, na współczynnik empatii, choćby
nawet w dawce minimalnej, miejsca nie ma. Tekst ten wybrałem jako przykład ze wzglę-
du na jego reprezentatywność, ale też dlatego, że w przeciwieństwie do wielu innych
tego typu publikacji, napisany został porządną polszczyzną. Da się to powiedzieć o
niewielu tekstach nienawistniczych.
Przyszedł czas na zastanowienie się nad wyróżnikami retoryki nienawiści. Niektóre
zresztą już wynikają z tego, co dotychczas w niniejszym szkicu zostało powiedziane.
Wyróżniłbym sześć jej cech podstawowych, takich, które wyznaczają jej istotę i okreś-
lają funkcjonowanie.
1. Jest to retoryka racji bezwzględnych. Są one zawsze po naszej stronie, bezdys-
kusyjnie nam przysługują. Nie ma tu miejsca na żadne dogadywanie się z opo-
nentem, z góry są wykluczone wszelkie wysiłki dążące już nawet nie do zrozumienia
jego poglądów, pomysłów, postaw, ale choćby elementarnego ich respektowania.
Obowiązują tu w pełni zabsolutyzowane przeciwstawienia, świat jest czarno-biały,
nie ma stadiów pośrednich. Nasze racje ogarniają wszystko, co uważamy za dobre,
oni zaś są wszelkich racji pozbawieni. Owe racje mają różne uzasadnienia, naro-
dowe, polityczne, religijne – i nie mogą być przedmiotem komentarzy czy refleksji,
są jedyne i oczywiste. Ten w istocie, kto chciałby się nad nimi zastanawiać, kwestio-
nuje podstawową zasadę tak pojmowanej retoryki i już na mocy tego faktu staje się
podejrzany, a może nawet wstąpił do obozu przeciwników. Retoryka racji wyłącz-
nych i bezwzględnych wyklucza wszelką dyskusję – nie tylko z tymi, którzy znajdują
się po drugiej stronie, ale również wśród własnych zwolenników. Pod tym wzglę-
dem retoryka nienawiści bliska jest wszelkiej retoryce stosowanej przez reżimy
totalitarne. By sięgnąć po przykład najprostszy: nie można było dyskutować z tym,
co obwieścił światu sekretarz generalny i to także wtedy, gdy nie nazywał się Josif
Wissarionowicz Stalin.
2. Retoryka nienawiści w istocie nie zwraca się do tych, którzy stali się jej przed-
miotem. O nich mówi, ich oskarża, budzi do nich właśnie nienawiść, ale do nich się
nie zwraca. Oni nie są, i być nie mogą, jej partnerami, bo tutaj wszelkie przekony-
wanie znajduje się poza sferą możliwości. Nie próbuje się przyciągnąć ich na swoją
stronę, nie wyznacza się takich zadań czy misji. Może ich poniżać, kompromitować,
potępiać – i ma po temu wszelkie dostępne środki, od insynuacji poczynając. Ale
zwraca się do tych, których uważa za swoich, bądź sądzi, że są swoimi potencjalnie.
Wynika z tego podstawowa właściwość retoryki nienawiści: nie posługuje się ona
Zgłoś jeśli naruszono regulamin