Największy wróg Hitlera - cz.II.doc

(72 KB) Pobierz
Największy wróg Hitlera - cz

Największy wróg Hitlera - cz. II



Aktorzy:
Adolf Hitler - Jan Peszek
Wilhelm Canaris - Jerzy Kamas
Halina Szymańska - Małgorzata Foremniak
Heinrich Himmler - Marek Perepeczko
Major Erich Hoenmans - Wiktor Zborowski
Walther Schellenberg - Krzysztof Kowalewski
Major Reinberger - Marcin Troński
Szef monachijskiej policji, von Eberstein - Witold Pyrkosz
Joseph Miller - Krzysztof Żurek

 

 

  1. Admirał Wilhelm Canaris, szef wywiadu i kontrwywiadu wojskowego Abwehry chciał zabić Hitlera, gdyż uważał, że jego polityka doprowadzi Niemców do zguby. Nie był jednak szalonym anarchistą myślącym jedynie o usunięciu znienawidzonego tyrana. Musiał przewidzieć, co stanie się po śmierci Hitlera. Czy mocarstwa demokratyczne, Wielka Brytania i Francja, nie wykorzystają chaosu i nie zajmą Niemiec?

    Uznał więc, że zanim przygotuje zamach, musi najpierw nawiązać kontakt z rządem brytyjskim i wynegocjować warunki zawarcia pokoju po śmierci Hitlera. Dlatego już od 1936 roku wysyłał do Londynu tajnych emisariuszy. Ta działalność Canarisa nie uszła uwadze jego największego wroga Reinharda Heydricha.

    Jeżeli o kimś można byłoby powiedzieć "diabeł", to właśnie o tym człowieku. Nadzwyczaj przebiegły, bezwzględny i okrutny robił szybką karierę w hitlerowskiej służbie bezpieczeństwa.

    Zaczęło się to w 1931 roku, gdy spotkał się z Heinrichem Himmlerem, szefem SS - gwardii przybocznej Hitlera. 27-letni Heydrich, były porucznik marynarki, nie miał pracy, gdyż decyzją sądu honorowego został usunięty z korpusu oficerskiego za odmowę poślubienia uwiedzionej córki dyrektora stoczni.

    Zrobił bardzo dobre wrażenie na Himmlerze, który z racji swych homoseksualnych skłonności chciał mieć w swoim otoczeniu wysmukłych mężczyzn o blond włosach. Równie spodobał się Himmlerowi projekt zorganizowania wywiadu SS, przedstawiony przez Heydricha. Zaangażował go do pracy w służbie bezpieczeństwa - Sicherheitsdienst.

    Wkrótce spodobał się również Hitlerowi, który w 1934 roku rozpoczął walkę z partyjną opozycją i najpotężniejszym wrogiem, kapitanem Ernstem Röhmem, dowódcą wielkiej paramilitarnej organizacji SA.

    Heydrich osobiście opracował plan osaczenia przez oddziały SS, wierne Hitlerowi największych oddziałów SA w różnych częściach Niemiec. Akcja, która przeszła do historii pod nazwą "noc długich noży" została przeprowadzona bardzo sprawnie. Nad ranem 30 czerwca 1934 roku esesmani wyciągnęli z łóżek pijanych dowódców SA i większość z nich rozstrzelali. Podobny los spotkał działaczy partyjnych, niechętnych führerowi.

    W ten sposób Hitler pozbył się groźnych wrogów i przejął całkowitą kontrolę nad państwem. Była w tym duża zasługa Reinharda Heydricha, który w nagrodę otrzymał awans do stopnia SS-Gruppenführera.

    Wielka kariera byłego oficera marynarki nabierała rozmachu. W następnych latach obejmował coraz wyższe stanowiska w aparacie bezpieczeństwa Rzeszy.

    Ostateczny triumf Heydricha nastąpił 27 września 1939, roku gdy Hitler powierzył mu kierowanie utworzonym wówczas Głównym Urzędem Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). W jego ręku zbiegły się wszystkie nici aparatu bezpieczeństwa.

    Nic więc dziwnego, że Heydrich szybko dowiedział się o działaniach Wilhelma Canarisa przygotowującego obalenie Hitlera. Nie mógł jednak aresztować szefa wywiadu wojskowego ani nawet oskarżyć go przed Hitlerem nie mając żelaznych dowodów zdrady. A Canaris był sprytny. Znakomicie unikał wszelkich zasadzek Heydricha. Do czasu.

 

 

  1. W październiku 1939 roku agenci Służby Bezpieczeństwa odkryli, że wysłannicy Canarisa prowadzą w Watykanie tajne negocjacje z przedstawicielami rządu brytyjskiego. Heydrich, który nieraz już przegrał pojedynki z szefem Abwehry, tym razem zdecydował się zaatakować go jego własną bronią i podsunąć Brytyjczykom swoich ludzi jako spiskowców Canarisa. Prowadzenie tej akcji zlecił najzdolniejszemu podwładnemu: Waltherowi Schellenbergowi, szefowi wywiadu Służby Bezpieczeństwa SS. Schellenberg nie zawiódł nadziei szefa. Brytyjczycy wpadli w jego pułapkę.

    20 października 1939 roku w nadgranicznym holenderskim miasteczku Dinxperloo spotkali się czterej mężczyźni: dwaj wysłannicy brytyjskich tajnych służb i dwaj Niemcy, którzy przedstawili się jako pułkownik Seydlitz i pułkownik Grosch.

    Brytyjczycy popełnili pierwszy błąd: uwierzyli w tożsamość tych ludzi. W rzeczywistości mieli przed sobą dwóch esesmanów: Walthera Schellenberga i jego przyjaciela z kliniki SS doktora Maxa Crinisa. Ci oświadczyli, że są wysłannikami generała von Wietersheima, jednego z szefów antyhitlerowskiej opozycji.

    Rzeczywiście generał Gustaw von Wietersheim był dowódcą XIV korpusu pancernego i choć w Londynie nie wiedziano nic o jego powiązaniach z opozycją antyhitlerowską, ekspert do spraw Wehrmachtu uznał, że można przyjąć - iż jako członek starej kadry oficerskiej jest przeciwny Hitlerowi. W ten sposób wywiad brytyjski popełnił drugi błąd.

    Trzeci błąd był jednak najważniejszy i najbardziej brzemienny w skutkach.

    Wywiad brytyjski wysłał do prowadzenia negocjacji z rzekomymi spiskowcami dwóch wysokich funkcjonariuszy: majora Payne'a Besta i kapitana Henry'ego Stevensona. Oni wiedzieli bardzo dużo o brytyjskich siatkach wywiadowczych w Europie i tajnych negocjacjach, a wkrótce mieli znaleźć się w katowni Gestapo.

    Heydrich nie miał jednak zamiaru aresztować ich. Negocjacje rozwijały się doskonale, a Brytyjczycy nabierali coraz większego zaufania do fałszywych spiskowców. Przekazali im nawet radiostację oraz szyfry, za pomocą których rzekomi spiskowcy mieli utajniać meldunki nadawane do Londynu. Jednakże historia dokonała nagłego zwrotu.

    Wieczorem 8 listopada Walther Schellenberg położył się spać wcześniej. Musiał być wypoczęty i w pełni sił przed kolejnym spotkaniem z brytyjskimi wysłannikami, co miało nastąpić nazajutrz.

    Telefon zabrzmiał tuż po północy. To musiało być coś ważnego i niespodziewanego.

    Schellenberg: Schelleberg, słucham…

    Himmler: Mówi Himmler, wieczorem koło ósmej był zamach na życie führera. Bomba wybuchła, gdy führer skończył przemawiać do starej gwardii partyjnej w Bürgerbräukeller w Monachium. Kilku starych towarzyszy partyjnych zostało zabitych, a uszkodzenia są całkiem duże. Nie ma wątpliwości, że za tym kryją się brytyjskie tajne służby. Hitler mówi - i to jest rozkaz, - że gdy spotka się pan z brytyjskimi agentami, ma pan ich aresztować i natychmiast przywieźć do Niemiec.

    Schellenberg zdawał sobie sprawę, że uprowadzenie Brytyjczyków przerwie nadzwyczaj ważną grę, ale słowa Himmlera nie pozwalały na jakąkolwiek dyskusję.

    Schellenberg: Tak jest, wykonam rozkaz.

 

 

  1. Zamach, o którym mówił Himmler, przygotowywany był od dawna, od kwietnia 1939 roku. Miał go dokonać jeden człowiek: stolarz Georg Elser, komunista przekonany, że musi uwolnić Niemcy i świat od tyrana. Wybrał starą piwiarnię w Monachium, gdzie każdego roku 8 listopada Hitler przybywał, aby celebrować rocznicę puczu z 1923 roku, gdy po raz pierwszy usiłował przejąć władzę. Poza tym dniem piwiarnia była otwarta dla publiczności i nie strzeżona, co stwarzało dogodną okazję do podłożenia bomby. Zwrócił na to uwagę szef monachijskiej policji, von Eberstein, który na początku listopada zameldował się u Hitlera. Eberstein: Mein Führer, przychodzę zaniepokojony stanem bezpieczeństwa w Bürgerbräukeller. Chodzi o pana bezpieczeństwo.

    Hitler: W czasie tego wiecu strzegą mnie starzy bojowcy, którym przewodzi Christian Weber. Odpowiedzialność policji kończy się przed wejściem do Bürgerbräukeller. Czy ma pan jeszcze jakieś uwagi?

    W ocenie starego policjanta, bojowcy, jak ich określił Hitler - dowodzeni przez SS-Brigadeführera Christiana Webera - źle wypełniali swoje obowiązki. Co prawda strzegli wejścia do piwiarni, ale nie przeszukiwali wnętrza przed przybyciem Hitlera. Ten jednak nie dał szansy przedstawienia zarzutów, tak więc von Eberstein skłonił się i wyszedł bez słowa.

    Elser już był gotów.

    Przez wiele tygodni przychodził do piwiarni i siedząc nad kuflem piwa obserwował zachowanie obsługi i zwyczaje gości.

    Pewnej nocy ukrył się na zapleczu, tam doczekał chwili, aż kelnerzy zamkną lokal. Wrócił wówczas na salę. Do rana wycinał otwór w panelu obejmującym kolumnę. Uznał bowiem, że zamontowanie tam bomby i wysadzenie filaru spowoduje zawalenie całej piwnicy. Nie mylił się.

    Pracował tak przez 30 nocy. Wybił w filarze wnękę, którą obłożył korkiem, aby wyciszyć tykanie mechanizmu zegarowego. Do budowy bomby użył materiału wybuchowego, jaki wykradał z firmy, w której pracował, oraz trzech zegarków. Przerobił je w ten sposób, że miały spowodować wybuch po trzech dniach.

    W nocy 5 listopada 1939 roku ukrył w filarze bombę zegarową nastawioną na eksplozję 8 listopada o godzinie 21.20, z dokładnością do 15 minut. Powrócił w nocy 7 listopada, aby sprawdzić, czy mechanizm działa dobrze. Wszystko było w porządku. Nawet przytykając ucho do panelu okrywającego filar nie można było usłyszeć tykania.

    Następnego dnia, 8 listopada o godzinie 18.00, tłum zaczął wypełniać piwiarnię. Przybyli najwyżsi urzędnicy nazistowskiego państwa: szef SS Heinrich Himmler, minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop, minister propagandy Joseph Goebbels oraz trzy tysiące starych bojowców.

    Hitler wszedł do piwiarni Bürgerbräukeller o 20.07. Pięć minut później rozpoczął przemówienie, które zakończył o 21.08. Następnie szybko pożegnał się ze starymi towarzyszami partyjnymi i pospieszył na dworzec, gdzie czekał na niego specjalny pociąg.

    Bomba eksplodowała o 21.30. Wybuch i walący się strop piwnicy zabiły osiem osób i raniły sześćdziesiąt. Führer dowiedział się o próbie zamachu na jego życie dopiero, gdy pociąg zatrzymał się w Norymberdze. Powiedział wówczas:

    Hitler: Teraz jestem zadowolony. Fakt, że wyszedłem wcześniej niż zwykle, dowodzi, iż opatrzność chce, abym osiągnął swój cel!

    Rzeczywiście, zawdzięczał życie wyjątkowemu zbiegowi okoliczności, gdyż nigdy dotąd nie kończył przemówienia w piwiarni przed 22.00. Było to tak dziwne, że uważano, iż zamach został przygotowany na polecenie Hitlera, który chciał zdobyć argumenty propagandowe przeciwko rządowi brytyjskiemu. Dzisiaj już wiemy, że tak nie było, a przyczyną szybszego opuszczenia zgromadzenia w piwiarni była pogoda.

    Początkowo bowiem Hitler miał odlecieć z Monachium samolotem następnego dnia rano. Silna mgła postawiła ten plan pod znakiem zapytania, führer zdecydował się więc wracać pociągiem, którego odjazd zaplanowano na 21.31. Wcześniej zakończył przemówienie, aby mieć czas na przejazd ulicami Monachium na dworzec.

    Sam Hitler uznał, że zamach został przygotowany przez brytyjskie tajne służby. Przestraszył się. Może podejrzewał, że wybuch miał związek z tajnymi negocjacjami Schellenberga. Dlatego kazał natychmiast przerwać tę grę, którą Schellenberg prowadził jako tajny spiskowiec.

 

 

  1. O świcie 9 listopada 1939 roku z Düsseldorfu wyruszyła w stronę granicy holenderskiej grupa esesmanów, którymi dowodził Alfred Naujocks. To do niego należało kierowanie operacją mającą na celu schwytanie i porwanie alianckich agentów, którzy o godzinie 14.00 mieli stawić się w Café Bacchus w nadgranicznej holenderskiej miejscowości Venlo.

    Walther Schellenberg oraz Max Crisnis przeszli przez granicę i usiedli na tarasie kawiarni. Mieli dać sygnał esesmanom ukrytym w trzech czarnych mercedesach po niemieckiej stronie granicy.

    Osiem minut po czternastej w wąskiej uliczce pojawił się niebieski samochód. Siedziało w nim czterech mężczyzn: Best, Stevens, holenderski agent porucznik Klop oraz kierowca. Jechali wolno, bacznie obserwując ulicę. Nie dostrzegli jednak nic podejrzanego i zatrzymali się przed kawiarnią. I w tym momencie, na znak Schellenberga, z niemieckiej strony ruszyły mercedesy. Esesmani zaczęli strzelać w powietrze, by zmusić holenderską straż graniczną do zejścia im z drogi. Pasażerowie niebieskiego samochodu zorientowali się w zamiarach Niemców, ale na ucieczkę było już za późno. Mercedes Naujocksa zatarasował im drogę, a esesmani zakuli w kajdanki Besta i Stevensa i zaczęli ciągnąć ich w stronę swojego auta.

    Naujocks dostrzegł jak Klop, który ukrył się za samochodem, wyciąga pistolet. Był jednak szybszy i trafił śmiertelnie holenderskiego agenta.

    Mercedes z porwanymi nie mógł zawrócić w wąskiej uliczce, tak więc na wstecznym biegu ruszył do niemieckiej granicy i po kilkunastu sekundach znalazł się w bezpiecznej dla siebie strefie.

    Jeszcze tego samego dnia przewieziono Besta i Stevensa do kwatery Gestapo na Prinz Albrechtstrasse w Berlinie. Tam zdradzili wiele tajemnic brytyjskiego wywiadu. Prawdopodobnie Stevens, który wiedział więcej od Besta, podał nazwiska swoich szefów z Londynu, a także rezydentów w Zachodniej i Środkowej Europie i wielu agentów brytyjskich w Niemczech. Co jeszcze ujawnili aresztowani brytyjscy oficerowie? Nie wiadomo, czy znali nazwiska niemieckich generałów prowadzących działalność spiskową przeciwko Hitlerowi i co wiedzieli o Canarisie. Jeżeli nawet zeznali, że działał on przeciwko Hitlerowi, to był to zbyt słaby dowód, aby Heydrich mógł na tej podstawie uzyskać zgodę führera na aresztowanie szefa Abwehry. Pozostawało mu jedynie efektownie zamknąć wielką operację, która mogła zaprowadzić go bardzo daleko, a którą przerwał rozkaz Hitlera.

    W Sylwestra 1939 roku Stewart Menzies, który dwa miesiące wcześniej objął stanowisko szefa wywiadu, otrzymał depeszę nadaną przez Schellenberga za pomocą radiostacji, którą w czasie spotkań w Holandii Stevans i Best przekazali Niemcom:

    "Negocjacje, jakkolwiek długo by nie trwały, z zarozumiałymi i głupimi ludźmi są nudne. Dlatego zapewne rozumiecie, że przerywamy je. Załączamy serdeczne pożegnania od waszej kochającej niemieckiej opozycji. Gestapo."

    Dla Wilhelma Canarisa porażka brytyjskich tajnych służb oznaczała ogromne utrudnienie w dalszych kontaktach. Było oczywiste, że Londyn będzie doszukiwał się podstępu i nie uwierzy żadnemu z jego wysłanników. Chyba, że znalazłby kogoś szczególnie wiarygodnego. Pierwszy warunek: nowy emisariusz nie mógł być Niemcem. Canaris miał już kandydata.

    Na początku listopada 1939 roku w Polsce Niemcy zorganizowali dla dyplomatów z państw neutralnych pokaz pola bitwy nad Bzurą. Był tam również admirał Wilhelm Canaris. Jadąc samochodem zauważył kobietę znaną z Berlina. Halina Szymańska, żona polskiego attache wojskowego. Spotykał ją na przyjęciach dyplomatycznych, gdzie zwracała uwagę swoją urodą. Kazał kierowcy zatrzymać się i wysiadł z samochodu:

    Canaris: Widywaliśmy się w Berlinie w różnych ambasadach. Co pani tutaj robi?

    Szymańska: Poszukuję szwedzkiego attaché wojskowego. Mam bowiem nadzieję, że może coś wiedzieć o losie mojego męża pułkownika Antoniego Szymańskiego, polskiego attaché wojskowego z Berlina…

    Canaris: Ja też mogę pani pomóc. Gdzie pani mieszka?

    Szymańska: Zatrzymałam się u rodziny w Poznaniu

    Canaris: proszę podać adres mojemu kierowcy. Dzisiaj wieczorem przyślę po panią samochód.

    Szymańska nie zdawała sobie sprawy, jakie stanowisko zajmuje Canaris, lecz wierzyła, że tak wysoki oficer może pomóc jej w odnalezieniu męża. Nie wiedziała bowiem, że 12 września 1939 roku płk Szymański powrócił do Warszawy w ramach wymiany dyplomatów i został odkomenderowany na wschód Polski. Tam dostał się do niewoli radzieckiej. NKWD usiłowało namówić go do współpracy, ale wobec zdecydowanej odmowy został odesłany do obozu jenieckiego w Starobielsku, co oznaczało wyrok śmierci. Miał jednak na tyle szczęścia, że nie został rozstrzelany, lecz w 1942 roku z armią Andersa opuścił Związek Radziecki.

 

 

  1. Canaris, tak jak obiecał, przysłał samochód po Halinę Szymańską i spotkał się z nią w dawnym niemieckim konsulacie w Poznaniu. Gdy usiedli w saloniku, powiedział:

    Canaris: Niewiele mogłem się dowiedzieć o pani mężu. Nie ma go już w Berlinie, gdyż została dokonana wymiana dyplomatów. Można mieć tylko nadzieję, że udało mu się przedostać do któregoś z państw neutralnych. Co do pani, to nie radzę wracać do Warszawy. Gestapo zna pani nazwisko i bez wątpienia już pani szukają. Powinna pani wyjechać do Szwajcarii.

    Szymańska: Nie będzie mnie na to stać… Jak przejadę przez granicę?

    Canaris: Mogę się zobowiązać do najdalej idącej pomocy. Przyjedzie po panią mój oficer i zawiezie panią do Berlina. Później - dalej, do Szwajcarii. Tam będzie pani bezpieczna

    Szymańska: Jestem tutaj, w Poznaniu, z dziećmi.

    Canaris: To oczywiste, że pojadą z panią. Samochód będzie na was czekał.

    Szymańska: Dlaczego pan mi pomaga? Przecież to może być dla pana niebezpieczne...

    Canaris: Przez tysiąc lat ludzkość nie zapomni tego, co Hitler teraz robi…

    Nie mógł ujawnić swoich zamiarów. Było na to za wcześnie.

    W drugiej połowie grudnia 1939 roku Halina Szymańska wraz z trzema córkami dojechała do Berlina i tam zamieszkała u hiszpańskiej rodziny, wskazanej przez Canarisa. Po kilku dniach pojechała do Düsseldorfu, a stamtąd samochodem, w towarzystwie niemieckiego oficera, do szwajcarskiej granicy. Tuż przed Bożym Narodzeniem zgłosiła się do polskiego poselstwa w Bernie. W dalszym ciągu nie wiedziała, kim jest Canaris.

    Tam opisała swoje przygody kapitanowi Szczęsnemu Chojnackiemu, nowemu szefowi ekspozytury polskiego wywiadu w Bernie. Ten aż podskoczył słysząc nazwisko Canarisa. Doskonale zdawał sobie sprawę, jak duże to ma znaczenie.

    Tuż po świętach 1939 roku pojechał z Haliną Szymańska do Paryża, gdzie odbyli rozmowę z pułkownikiem Tadeuszem Wasilewskim, nowym szefem polskiego wywiadu oraz generałem Kazimierzem Sosnkowskim, kierującym z Paryża podziemną organizacją Związek Walki Zbrojnej.

    Halina Szymańska otrzymała wówczas rozkaz kontynuowania kontaktów z Canarisem i przedstawienia całej sprawy brytyjskiemu Secret Intelligence Service. Polacy słusznie oceniali, że Canarisowi chodziło o nawiązanie kontaktu, a udział w całej grze Haliny Szymańskiej dawał naszemu wywiadowi wgląd w tajną grę dwóch mocarstw. Dlatego po powrocie do Berna Polka zgłosiła się do hrabiego Fredericka van Hauvela, rezydenta brytyjskiego wywiadu i zaproponowała współpracę. Centrala w Londynie szybko zaakceptowała tę ofertę. W dalszym ciągu pozostawała pracownikiem polskiego wywiadu. W 1942 roku przyjęła pseudonim "Krzywda".

    Canaris skontaktował się z Haliną Szymańską dwukrotnie. Po raz pierwszy przyszedł do jej mieszkania w Bernie na początku stycznia 1940 roku. Wspominał wówczas o niemieckich planach wojny z Francją. Zapewne wiedział, że jego słowa dotrą do Londynu.

    Następne spotkanie odbyło się w końcu stycznia w Mediolanie. To było bezpieczniejsze miasto niż Berno, gdzie funkcjonowały ekspozytury wszystkich wywiadów walczących państw, a szczególnie aktywna była Służba Bezpieczeństwa Heydricha. Przyjeżdżając do Mediolanu Canaris oddawał się pod opiekę swojego przyjaciela generała Cesare Amé, szefa włoskiego wywiadu wojskowego SIM.

    Canaris i Szymańska spotkali się sali restauracji hotelowej.

    Canaris: Istnieją powody najwyższej wagi, dla których różne informacje dotyczące Niemiec powinny być przekazywane na Zachód. Jednakże ja osobiście nie mogę ich przekazywać. Jestem zbyt dobrze znany i w pewnym momencie nasze kontakty stałyby się nazbyt niebezpieczne. Mogłoby to prowadzić do złamania tajemnicy, co pociągnęłoby za sobą straszne skutki. Nie chodzi o kilkadziesiąt osób, które mogłyby stracić życie, lecz o wielką akcję, która może przyspieszyć koniec tej okropnej wojny. Odtąd wiadomości będzie przekazywać Hans-Bernd Gisevius. Bardzo łatwo go poznać, gdyż ma dwa metry wzrostu i twarz dziecka. Proszę mieć do niego pełne zaufanie.

    Prawdopodobnie Halina Szymańska i Wilhelm Canaris nie spotkali się już nigdy.

    Tymczasem w styczniu 1940 roku historia dokonała raptowny zwrot, co mogło mieć ogromny wpływ na plany Canarisa i doprowadzić do upadku Hitlera, a to za sprawą pustego baku samolotu.

 

 

  1. Pilot łącznikowego samolotu Messerschmitt Bf 108 Tajfun, major Erich Hoenmans, usiłował wypatrzyć jakikolwiek znak na ziemi, który pozwoliłby mu określić położenie. Nadaremnie. Gęsta mgła zakrywała wszystkie punkty orientacyjne. Siedzący obok major Reinberger też był zaniepokojony sytuacją, choć nie do końca zdawał sobie sprawę z tego jak była trudna. Reinberger: Może lecieć niżej. Może nad ziemią mgła będzie rzadsza i coś dostrzeżemy.

    Pilot: Ryzykowne! Tu, w Zagłębiu Ruhry, co kawałek jest komin albo linia wysokiego napięcia. Ale to nie wszystko, panie majorze: kończy nam się paliwo!

    Reinberger: Czy pan kpi, Hoenmans?! Czy pan wie, jak ważne dokumenty wiozę? Za to grozi panu sąd wojenny!

    Pilot: Mieliśmy przelecieć tylko 130 kilometrów, a panu się spieszyło, więc nie kazałem tankować. Myślałem… byłem przekonany, że wystarczy.

    Reinberger: Przynajmniej niech pan leci na wschód! Jak najdalej od belgijskiej granicy! Jeżeli moje dokumenty wpadną w ich ręce, zostanie pan rozstrzelany!

    Reinberger: Na wschód, Hoenmans! Na wschód!

    Na wysokości 150 metrów mgła była na tyle rzadka, że zobaczyli szeroko rozlaną Mozę i skupisko domków.

    Pilot: To jest chyba Vucht!

    Pilot nie mylił się. Belgijską osadę można było rozpoznać po charakterystycznej wieży kościoła. Oznaczało to, że oddalili się od granicy o około 12 kilometrów.

    Udało im się dolecieć do rozległej łąki i wylądować bez szwanku, ale wnet zobaczyli żołnierzy belgijskich biegnących w ich stronę. Reinberger zeskoczył ze skrzydła i przykucnął za kadłubem, który miał osłonić go od wiatru. Wydobył z teczki plik papierów i rozłożył je na ziemi tak, aby ogień łatwiej objął kartki. Belgijscy żołnierze byli coraz bliżej. Reinberger: Niech pan ich powstrzyma! Choć na minutę!

    Nerwowo usiłował wskrzesić ogień. Udało mu się to, ale zanim płomień na dobre objął dokumenty, któryś z żołnierzy odepchnął go i zadeptał płonące kartki.

    W ręce Belgów dostały się rozkazy operacyjne dla drugiej floty powietrznej Luftwaffe, szczegółowe plany działań desantowych 7 dywizji na zachód od Mozy. Czy rząd belgijski potrzebował bardziej wyraźnego dowodu, że wojna rozpocznie się lada dzień? Nie. A jednak uznał, że jest to gra niemieckiego wywiadu, który zamierza wprowadzić Belgów w błąd i nie podjął przygotowań do obrony.

    Nie wiadomo, czy Canaris usiłował ostrzec Londyn i Paryż przed zamiarami Hitlera za pośrednictwem Haliny Szymańskiej. Na pewno jeszcze raz wysłał do Watykanu dr Josepha Müllera, zaufanego człowieka, któremu już nie raz zlecał tajne misje. Ten wręczył ojcu Leiberowi list zawierający jednoznaczne ostrzeżenie, że Hitler przygotowuje swoje wojska do wojny z Zachodem i "akcja ta nastąpi lada moment". Leiber przekazał tę wiadomość jezuicie, Theodorowi Monnensowi, wiedział bowiem o tym, że ma on liczne i ważne znajomości wśród belgijskich dyplomatów. Nie mylił się. 1 maja 1940 roku ostrzeżenie, które przywiózł z Berlina Müller, dotarło do belgijskiego ambasadora. Ten początkowo nie chciał wierzyć, ale już następnego dnia, 2 maja, zdecydował się wysłać depeszę do swojego rządu zawierającą ostrzeżenie przekazane przez Müllera. Władze w Brukseli, zaniepokojone telegramem, zażądały więcej informacji. 3 maja ambasador wysłał radiogram, w którym zawarł wiele szczegółów na temat źródeł, z jakich pochodziły informacje o przygotowaniach Niemców do wojny.

    3 maja niemiecka stacja nasłuchowa zarejestrowała depeszę ambasadora i przekazała jej tekst do Forschnungamt, rządowej agencji utworzonej w 1933 roku w celu podsłuchiwania rozmów telefonicznych przechwytywania korespondencji radiowej i łamania szyfrów.

    Wkrótce Hitler, Himmler i Heydrich zostali poinformowani, że depesza belgijskiego ambasadora zawierała informacje na temat największej niemieckiej tajemnicy wojskowej. Reinhard Heydrich zdawał sobie sprawę, że za tym stoi Canaris. Uzyskał ponowną szansę usunięcia człowieka, którego nienawidził.

    Następnego dnia Canaris spotkał dr. Müllera na korytarzu w budynku Abwehry.

    Canaris: Brązowe ptaki! Czy widział pan brązowe ptaki? Müller potrząsnął głową. Nie wiedział o czym mówił szef Abwehry.

    Canaris: Niech pan idzie do gabinetu szefa sekcji politycznej i poczyta brązowe ptaki.

    Dopiero tam Müller dowiedział się, co to są "brązowe ptaki". Tak nazywano raporty Forschnungamtu ze względu na ich brązowy kolor i wizerunek hitlerowskiego orła na górze kartki.

    Szybko wrócił do gabinetu Canarisa

    Müller: Prawdopodobnie jest to tekst depeszy ambasadora belgijskiego.

    Canaris: Czy te depesze powstały na podstawie informacji udzielonych przez pana?

    Müller: Admirale, nie jestem pewien; może tak, może nie...

    Canaris: Czy jest pan gotów przyjąć rozkaz ode mnie?

    Dziwne pytanie szefa Abwehry do podwładnego. Sugerowało jednakże, że Müller może odmówić. Canaris: Pojedzie pan do Rzymu i podejmie tam śledztwo w sprawie udostępnienia aliantom tajemnic planu wojny z Belgią.

    Tego samego popołudnia Canaris udał się do Hitlera.

    Hitler: Panie admirale, oczekuję, że kontrwywiad wyjaśni sprawę przecieku najtajniejszych informacji na Zachód. Jak informuje mnie Heydrich, zdrada nastąpiła w Watykanie.

    Canaris: Mein Führer, zarządziłem śledztwo w sprawie zdrady tajemnic Fall Gelb. Wysłałem do Rzymu najzdolniejszego agenta, dr. Josepha Müllera. Został wyposażony we wszelkie pełnomocnictwa.

    Hitler: Dobrze, aprobuję to i liczę, że szybko przedstawi mi pan wyniki. Niech pan powie temu Müllerowi, żeby się spieszył. Spieszył!

    Canaris nie potrzebował niczego więcej. Wygrał. Albowiem czy Heydrich mógł przyjść do Hitlera i oskarżyć Müllera o to, że jest zdrajcą, skoro führer zaaprobował jego misję w Rzymie? Nie odważyłby się. A bez zeznań Müllera nie mógł zdobyć dowodów obciążających Canarisa.

    W ten sposób szef Abwehry odniósł kolejne zwycięstwo nad swym największym i najgroźniejszym wrogiem. Ale było to już ostatnie zwycięstwo.
     
...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin