NICHOLAS SPARKS I WCIAZ JA KOCHAM Tytul oryginalu: DEAR JOHN Micahowi i Christine PODZIEKOWANIA Pisanie tej powiesci bylo dla mnie przyjemnoscia i zarazem wyzwaniem. Przyjemnoscia, poniewaz mam nadzieje, ze bohaterowie mojej ksiazki odzwierciedlaja godnosc i prawosc ludzi sluzacych w armii, a wyzwaniem... cóz, jesli mam byc calkiem szczery, uwazam, ze kazda powiesc, która pisze, jest ambitna. Jednakze niektórzy ludzie bardzo ulatwiaja mi zadanie i chcialbym im wyrazic za to moja goraca wdziecznosc. A sa to: Cat, moja zona i kobieta, która kocham calym sercem. Dzieki za cierpliwosc, kochanie. Miles, Ryan, Landon, Lexie i Savannah, moje dzieci. Dzieki za wasz nieustanny entuzjazm, dzieciaki. Theresa Park, moja agentka. Dzieki za wszystko. Jamie Raab, moja redaktorka. Dzieki za twoja zyczliwosc i madrosc. David Young, nowy prezes zarzadu Hachette Book Group USA, Maureen Egen, Jennifer Romanello, Harvey -Jane Kowal, Shannon O'Keefe, Sharon Krassney, Abby Koons, Denise DiNovi, Edna Farley, Howie Sanders, Md Park, Mag, Scott Schwimer, Lynn Harris, Mark Johnson... Jestem wdzieczny za wasza przyjazn. Moi trenerzy i koledzy z druzyny biegaczy liceum New Bern High (która wygrala stanowe zawody w Karolinie Pólnocnej zarówno halowe, jak i na swiezym powietrzu): Dave Simpson, Philemon Gray, Karjuan Williams, Darryl Reynolds, Anthony Hendrix, Eddie Armstrong, Andrew Hendrix, Mike Weir, Dan Castelow, Marques Moore, Raishad Dobie, Darryl Barnes, Jayr Whitfield, Kelvin Hardesty, Julian Carter i Brett Whitney... co za sezon, chlopaki! PROLOG Lenoir, 2006 Co to znaczy naprawde kogos kochac? Byl czas w moim zyciu, kiedy wydawalo mi sie, ze znam odpowiedz: znaczylo to, ze bede dbal o Savannah bardziej niz o siebie samego i ze reszte zycia spedzimy razem. Nie wymagaloby to wiele. Kiedys powiedziala mi, ze kluczem do szczescia sa marzenia, które mozna zrealizowac, a jej sa najzwyczajniejsze w swiecie. Malzenstwo, rodzina... sprawy podstawowe. Czyli bede mial stala prace, domek z bialym parkanem oraz van lub SUV na tyle duzy, bym mógl wozic nasze dzieci do szkoly, do dentysty, na treningi pilki noznej lub lekcje gry na fortepianie. Dwójka lub trójka dzieci, Savannah nigdy tego nie sprecyzowala, lecz mialem przeczucie, ze kiedy nadejdzie czas, zaproponuje, bysmy zdali sie na nature i pozwolili, aby Bóg podjal za nas decyzje. Byla wlasnie taka -to znaczy, religijna -i przypuszczam, ze zakochalem sie w niej czesciowo z tego powodu. Jednakze bez wzgledu na to, co sie bedzie dzialo w naszym zyciu, potrafilem sobie wyobrazic, jak codziennie wieczorem klade sie obok niej w lózku, jak ja obejmuje, smiejemy sie i rozmawiamy, wtuleni w swoje ramiona. Nie brzmi to nieprawdopodobnie, prawda? Kiedy dwoje ludzi sie kocha? Ja równiez tak uwazalem. I choc w glebi duszy nadal uwazam to za mozliwe, wiem, ze tak sie nie stanie. Kiedy stad wyjade, nigdy juz nie wróce. Ale w tej chwili bede siedzial na zboczu, z którego rozciaga sie widok na jej ranczo, czekajac na pojawienie sie Savannah. Oczywiscie ona mnie nie dostrzeze. W wojsku czlowiek uczy sie wtapiac w otoczenie, a ja bylem pojetnym uczniem, poniewaz nie mialem ochoty umrzec na obcej ziemi, w jakiejs prymitywnej dziurze w samym srodku irackiej pustyni. Musialem wrócic do tego malego górskiego miasteczka w Karolinie Pólnocnej, by dowiedziec sie, co sie wydarzylo. Kiedy czlowiek wprawi cos w ruch, ogarnia go uczucie niepokoju, niemal zalu, dopóki nie dowie sie prawdy. Jednego jestem pewien: Savannah nigdy sie nie dowie, ze bylem tu dzisiaj. W glebi duszy cierpie na mysl o tym, ze Savannah jest tak blisko, a jednoczesnie tak nieosiagalna, poniewaz nasze drogi sie rozeszly. Nie bylo mi latwo pogodzic sie z ta prosta prawda, poniewaz kiedys te drogi byly zbiezne, ale to historia sprzed szesciu lat, choc wydaje mi sie, ze od tamtego czasu minely cale wieki. Oczywiscie obojgu nam pozostaly wspomnienia, ale przekonalem sie, ze wspomnienia potrafia byc ogromnie zywe, a tutaj równiez róznimy sie z Savannah. Jesli jej sa gwiazdami na wieczornym niebie, to moje mozna porównac do nawiedzanych pustych przestrzeni miedzy nimi. I w przeciwienstwie do niej przytlaczaly mnie pytania, które zadawalem sobie setki razy od naszego ostatniego spotkania, Dlaczego to zrobilem? I czy zrobilbym to jeszcze raz? Bo musicie wiedziec, ze to ja zakonczylem nasz zwiazek. Na otaczajacych mnie drzewach liscie powoli nabieraly ognistej barwy, plonac w promieniach slonca wznoszacego sie nad horyzontem. Ptaki zaczely wyspiewywac swoje poranne trele, w powietrzu unosil sie zapach sosen i ziemi, inny od woni morskiej wody i soli w moim rodzinnym miescie. Za jakis czas skrzypna drzwi frontowe i wtedy ja zobacze. Mimo dzielacej nas odleglosci wstrzymuje oddech, gdy pojawia sie w blasku poranka. Przeciaga sie, po czym schodzi na dól po stopniach werandy i kieruje sie za wegiel domu. Za nia pastwisko dla koni mieni sie niczym zielony ocean i Savannah przechodzi przez brame, która do niego prowadzi. Jeden z koni pozdrawiaja rzeniem, potem drugi, i przychodzi mi do glowy mysl, ze Savannah wydaje sie zbyt drobna, by poruszac sie wsród nich tak naturalnie. Ale ona zawsze czula sie swobodnie wsród koni, a one czuly sie swobodnie z nia. Kilka skubie trawe w poblizu ogrodzenia, lecz wiekszosc, w tym Midas, jej kary arab w bialych skarpetkach, stoi z boku po jednej stronie. Kiedys jezdzilem z nia konno, na szczescie dla mnie bez kontuzji, i pamietam, ze kiedy ja trzymalem sie kurczowo ze wszystkich sil, to Savannah sprawiala wrazenie lak zrelaksowanej w siodle, ze moglaby jednoczesnie ogladac telewizje. Teraz zatrzymuje sie na chwile, by przywitac sie Z Midasem. Pieszczotliwie pociera jego nos, szepczac cos do niego, poklepuje go po zadzie, a gdy sie odwraca i rusza w strone stajni, kon strzyze uszami. Savannah znika, po czym wynurza sie znowu, niosac dwa wiadra -chyba z owsem. Wiesza obydwa na slupkach Ogrodzenia i kilka koni natychmiast podbiega do nich truchlem. Gdy cofa sie, robiac im miejsce, widze, jak wiatr rozwiewa jej wlosy. Potem wyjmuje siodlo i uzde. Podczas gdy Midas je, Savannah przygotowuje go do przejazdzki i po kilku minutach wyprowadza z pastwiska w kierunku lesnych szlaków. Wyglada dokladnie tak samo jak szesc lat temu. Wiem, ze to nieprawda -widzialem ja z bliska w zeszlym roku i zauwazylem pierwsze delikatne zmarszczki wokól jej oczu -lecz ja patrze na nia niezmiennie przez ten sam pryzmat. Dla mnie zawsze bedzie miala dwadziescia jeden lat, ja zas dwadziescia trzy. Stacjonowalem wtedy w Niemczech. Mialem jeszcze pojechac do Falludzy lub Bagdadu albo otrzymac list od niej i przeczytac go na dworcu kolejowym w Samawah w pierwszych tygodniach kampanii. Mialem jeszcze wrócic do domu po wydarzeniach, które zmienily bieg mojego zycia. Obecnie, w wieku dwudziestu dziewieciu lat, zastanawiam sie czasami nad wyborami, których dokonalem. Wojsko stalo sie jedynym zyciem, jakie znam. Sam nie wiem, czy ten fakt powinien mnie wkurzac, czy cieszyc, przez wiekszosc czasu chodze tam i z powrotem, zaleznie od dnia. Na pytania ludzi odpowiadam, ze jestem trepem, i mówie to calkiem powaznie. Nadal mieszkam w bazie w Niemczech, mam moze tysiac dolarów oszczednosci i od lat nie bylem na randce. Podczas urlopu niewiele juz surfuje, ale podczas wolnych dni podrózuje na moim harleyu na pólnoc lub na poludnie, dokadkolwiek mam ochote. Harley jest jedyna najlepsza rzecza, jaka kiedykolwiek sobie kupilem, chociaz kosztowal mnie fortune. Wiekszosc moich kumpli odeszla ze sluzby, ale mnie prawdopodobnie wysla z powrotem do Iraku za nastepne kilka miesiecy. Przynajmniej takie kraza pogloski po bazie. Kiedy poznalem Savannah Lynn Curtis -dla mnie ona zawsze bedzie Savannah Lynn Curtis -nie moglem w zaden sposób przewidziec, ze moje zycie potoczy sie w taki sposób, ani tez nie przyszloby mi do glowy, ze zwiaze kariere zawodowa z wojskiem. Ale spotkalem ja i to wlasnie uczynilo moje obecne zycie takim dziwnym. Zakochalem sie w niej, gdy bylismy razem, lecz pokochalem ja jeszcze bardziej w latach, gdy dzielily nas tysiace kilometrów. Nasza historia sklada sie z trzech czesci: poczatku, srodka i konca. I choc w ten sposób rozwija sie kazda historia, nadal nie moge uwierzyc, ze nasza nie bedzie trwala wiecznie. Zastanawiam sie nad tym wszystkim i jak zwykle wraca do mnie wspomnienie wspólnie spedzonego czasu. Cofam sie pamiecia do chwili, kiedy sie to zaczelo, poniewaz wspomnienia to jedyne, co mi pozostalo. CZESC I ROZDZIAL PIERWSZY Wilmington, 2000 Nazywam sie John Tyree. Urodzilem sie w 1977 roku i dorastalem w Wilmingtonie, miescie w Karolinie Pólnocnej, które dumnie szczyci sie tym, ze jest najwiekszym portem w calym stanie oraz ma dluga i bogata historie, ale teraz wydaje mi sie raczej miastem, które powstalo przez przypadek. Oczywiscie zawsze mialo wspaniale plaze i piekna pogode, lecz nie bylo przygotowane na przyplyw jankeskich emerytów z pólnocy, którzy szukali jakiegos taniego miejsca, w którym spedza swoje zlote lata. Jest polozone na stosunkowo waskim pasie ladu ograniczonym z jednej strony przez Cape Fear River, a z drugiej przez ocean. Autostrada numer 17 -prowadzaca do Myrtle Beach i Charlestonu -przecina miasto na pól i jest jego glówna ulica. Kiedy bylem dzieckiem, pokonywalismy z moim tata odleglosc od historycznej dzielnicy nad Cape Fear River do Wrightsville Beach w dziesiec minut, pózniej jednak dodano tyle swiatel ulicznych na skrzyzowaniach i powstalo tak wiele centrów handlowych, ze obecnie ta sama droga moze zajac nawet godzine, zwlaszcza podcza...
gwiastka19901