Technika psychotronicznego leczenia ślepoty.doc

(98 KB) Pobierz
Technika psychotronicznego leczenia ślepoty

Technika psychotronicznego leczenia ślepoty

Wstęp:
1. Wybierz spokojne miejsce, połóż się wygodnie lub usiądź, opierając głowę o oparcie krzesła.
2. Zamknij oczy i przez chwilę obserwuj swój oddech, nie kontrolując go. Rozluźnij cale ciało.
3. Oddychaj przez nos, głęboko, przeponowo. Przy wdechu obserwuj wewnętrznym okiem powietrze utleniając cały twój organizm. Doprowadź w wyobraźni to obfite utlenienie do partii mózgu. Przy wydechu rozluźnij całkowicie mięśnie brzucha j pogrążaj w głębokim relaksie całe ciało i umysł. Powtórz to ćwiczenie trzy razy, za każdym razem usiłuj jeszcze bardziej pogłębić relaks. Część środkowa, zasadnicza:

1. Powtarzaj w umyśle następujące słowa: "Przez bezgraniczną potęgę mojej Nieświadomości i głęboką mądrość "wyższego Ja" rozkazuje, by zmobilizowane zostały ogromne zasoby energii, istniejące wewnątrz mnie i poza mną, aby obdarzyć mnie światłem oczu. Wszystkie komórki mego ciała zniszczone i chore są w tej chwili uzdrawiane, tak że żadna choroba nie ma prawa we mnie istnieć, a dar widzenia jest mi zwrócony". 2. Ujrzyj w swym mentalnym filmie siebie z uzdrowionym wzrokiem, rozglądającego się dokoła i napawającego oczy widokami nigdy lub dawno nie widzianymi. Otaczają cię krewni lub przyjaciele, ściskają cię, gratulują i mówią takie lub temu podobne słowa: "To wspaniale, że możesz widzieć. Nigdy bym nie uwierzył, że to możliwe, ale trudno zaprzeczyć faktom. Ogromnie się cieszymy i gratulujemy". - "Dzięki za udział w moim szczęściu. Masz rację, to cudownie móc widzieć."

3. Stwórz w umyśle scenkę w gabinecie lekarza. Bada wzrok i mówi ze zdziwieniem: "Nie pojmuję, jak to się stało, medycznie nie mogę tego wytłumaczyć, lecz stwierdzam fakt, że pani normalnie widzi. Ogromnie się cieszę i gratuluję".

Zakończenie:

Oddychaj głęboko przez nos. Przy wdechu obserwuj wewnętrznym okiem powietrze, obficie utleniające cały twój organizm. Doprowadź je w wyobraźni do partii mózgu. Przy wydechu rozluźniaj całkowicie mięśnie brzucha i pogrążaj w głębokim relaksie całe ciało i umysł. Powtórz to ćwiczenie trzy razy, za każdym razem jeszcze bardziej rozluźniając całe ciało.

2. Obserwuj przez chwilę swój oddech, nie kontrolując go. Pozostawaj w relaksie.

3. Otwórz oczy i wróć do codziennych obowiązków.

Ćwiczyć trzy razy dziennie.


TECHNIKA PSYCHOTRONICZNEGO LECZENIA PARALIŻU

1. Wybierz spokojne miejsce...

2. Zamknij oczy i obserwuj swój oddech nie kontrolując go...

3. Oddychaj głęboko przez nos...

4. Powtarzaj w umyśle następujące słowa: "Przez bezgraniczną potęgę mojej Nadświadomoścł i głęboką mądrość mego "wyższego Ja'' rozkazuję, by zmobilizowane zostały ogromne zasoby energii, istniejące wewnątrz mnie i poza mną, by obdarzyć mnie absolutnym zdrowiem. Wszystkie komórki mego ciała zniszczone lub zagrożone paraliżem są w tej chwili uzdrawiane, tak że żadna choroba nie ma prawa we mnie istnieć. Członki, które niegdyś były ograniczone w ruchach są obecnie doskonale sprawne".

5. Stwórz obraz samego siebie. Swobodnie, z gracją poruszasz sparaliżowaną częścią ciała. Obserwuj to bardzo dokładnie, napawaj się lekkością swych ruchów. Usłysz w umyśle radosne zdziwienie otoczenia: "W jaki sposób, na miłość Boską, wyleczyłeś się z paraliżu? Przecież lekarze uważali to za absolutnie niemożliwe. Serdecznie się cieszymy razem z tobą. Cudownie jest widzieć cię w takim stanie".

6. Stwórz teraz scenkę w gabinecie lekarza, klóry mówi z radosnym zdziwieniem: "Nie myślałem, że kiedykolwiek nastąpi dzień, gdy będzie pani mogła posługiwać się swym sparaliżowanym ramieniem. Nie rozumiem jak to się stało, ale ogromnie się cieszę i gratuluję".

7. Oddychaj głęboko przez nos...

8. Obserwuj swój oddech nie kontrolując go...

9. Otwórz oczy...

Ćwiczyć trzy razy dziennie.

Zdziwienia krewnych, przyjaciół i lekarzy z całkowitego szybkiego wyleczenia są bardzo potrzebnym, sensownym przygotowaniem do podobnych przeżyć w rzeczywistości.


TECHNIKA PSYCHOTRONICZNEGO LECZENIA EPILEPSJI

1. Wybierz spokojne miejsce...

2. Zamknij oczy...

3. Oddychaj głęboko...

4. Powtarzaj w umyśle: "Przez bezgraniczną potęgę mojej Nadświadomości głęboką mądrość "mego wyższego Ja" rozkazuję, bym w tej chwili została uleczona z epilepsji i ataków epileptycznych. Rozkazuję, by psychotroniczne leczenie przyniosło mi nowe siły i dar wspaniałego zdrowia. Nie chcę być epileptykiem już nigdy więcej".

7. Stwórz umysłowy filmik, przedstawiający cię w otoczeniu przyjaciół czy rodziny. Niech się cieszą razem z tobą, gratulują ci i mówią: "Tak się cieszymy, że już nie cierpisz na epilepsję. Pewne, że ty sam jesteś jeszcze szczęśliwszy, ale i my nie posiadamy się z radości, że już się nie męczysz".

8. A teraz niech nastąpi scenka z lekarzem: "Nie rozumiem jakim sposobem odzyskała pani całkowite zdrowie, ale jestem szczęśliwy razem z panią".

7. Oddychaj głęboko...

8. Obserwuj swój oddech nie kontrolując go...

9. Otwórz oczy...

Ćwiczyć co najmniej trzy razy dziennie.


Evelyn Monahan bardzo usilnie i wielokrotnie przestrzega przed negatywnymi myślami, które są udręką człowieka i srnutną gwarancją choroby.

Są myśli negatywne czynne, agresywne w stosunku do innych, wrogie, krzywdzące, mściwe, oraz myśli negatywne bierne, wynikające z poczucia upokorzenia, odrzucenia, skrzywdzenia kogoś itd. I jedne i drugie (najczęściej występuje w formie mieszanej) są źródłem wielu chorób, jakże często artretyzmu, reumatyzmu, zapalenia stawów, wrzodów żołądka, astmy, zaburzeń mowy i innych. Nie przypadkowo więc wprowadza autorka w instrukcji psychotronicznego leczenia artretyzmu uroczyste wyznanie: "Daruję wszelkie urazy, jakie kiedykolwiek czułam w stosunku do innych i pragnę, aby ludzie ci postępowali zawsze w harmonii ze swym najwyższym dobrem". Słusznie też twierdzi na innym miejscu, że "ilekroć odczuwasz niechęć do jakiejś ludzkiej istoty i podtrzymujesz to uczucie, ograbiasz sam siebie z energii, którą normalnie mógłbyś wykorzystać dla zachowania twego fizycznego i psychologicznego zdrowia. Żadna pretensja do kogoś nie jest tak ważna, jak twoje własne zdrowie i głupcem byłby człowiek, gdyby pozwolił, żeby tego rodzaju przeszkoda stanęła na drodze wyleczenia się z artretyzmu czy reumatyzmu. Masz nie tylko prawo, ale i obowiązek korzystać z potęgi swojej Nadświadomości dla dobra własnego zdrowia w myśl znanego na pozór paradoksalnego powiedzenia: "Pan Bóg pomaga tym, którzy sobie pomagają." Zapamiętaj Czytelniku "twoje ciało chce być zdrowe i jest w najwyższym stopniu zainteresowane odbiorem energii, którą mu przesyłasz za pośrednictwem twego "wyższego Ja". Naprawdę, twoje ciało jest wspaniałym organizmem i tylko najwyższa Inteligencja mogła je powołać do istnienia. Ta sama Inteligencja stworzyła twój umysł, który posiada moc oddziaływania na ciało. Twoją sprawą jest zadbać, by wpływ ten był zawsze pozytywny. Możesz z tego wyciągnąć wniosek, że umysł jest tworem bardziej doskonałym, niż ciało."


"Zuzanna R., młoda jeszcze, 32-letnia kobieta, od dwóch lat przykuta była do wózka inwalidzkiego. Zniekształcający artretyzm zaatakował nie tylko nogi, ale i kręgosłup. Była żoną i matką dwóch chłopców (4 i 6 lat). Życie nie układało się łatwo. Cierpiała fizycznie i psychicznie. Wiedziała, że jest ogromnym ciężarem dla rodziny. Lekdrze nie wiele byli w stanie pomóc. Z rozpaczą zwróciła się do mnie. Przedyskutowałyśmy technikę psychotronicznego leczenia i Zuzanna z zapaleniem zaczęła ćwiczyć. Po trzech tygodniach zapukał ktoś do moich drzwi i do pokoju weszła uśmiechnięta Zuzanna. - "Nie wie pani, kto by chciał kupić wózek inwalidzki?" - zażartowala. Była właśnie na kontrolnej wizycie u swego lekarza, który widząc jej lekki chód zaniemówił ze zdziwienia. ("Chciałam już wzywać lekarza do swego doktora, tak byl zaszokowany"). Obecnie Zuzanna nie tylko chodzi, ale potrafi biegać i to tak szybko, że nie każdy młody chłopak może ją dogonić.


"Siedem lat cierpienia na wrzód żołądka uczyniło z Ryszarda K. człowieka wyczerpanego fizycznie, psychicznie i finansowo. Byl od 14-stu lat wyższym wojskowym. Po 7-miu latach stresów i stałych napięć nerwowych zachorował na owrzodzenie żołądka. Początkowo sądził, że nie będzie tak trudno żyć z tym schorzeniem i że nie jest to zbyt wysoka cena. jaką płaci za prestiż w swej jednostce i wysokie uposażenie finansowe. Bóle dokuczaly mu jednak coraz bardziej. Każdego tygodnia musiał dzień lub dwa zostawać w domu. Ta nieobecność w pracy denerwowała go i jeszcze bardziej pogarszała stan zdrowia. Po skontaktowaniu się ze mną rozpoczął energicznie leczenie metodą psychotroniczną. Po tygodniu zadzwonił, że nie odczuwa bóli, a po następnych 10 dniach zawiadomił, żą Rentgen nie wykazał śladu wrzodu żołądka. Niepotrzebne już były lekarstwa i uciążliwa dieta. Jeszcze później doniósł, że awansował, zwiększyły się obowiązki, ale nie narzekał, nigdy w życiu nie czuł się lepiej. Oczywiście codziennie uprawiał technikę psychotronicznego leczenia".


"Katarzyna N. miała 50 lat i od 10 lat cierpiała na zapalenie stawów w obu ramionach. Zaczęłyśmy leczenie. Katarzyna była jedną z najbardziej zdyscyplinowanych osób, jakie kiedykolwiek spotkałam, nie zdziwiłam się więc, gdy po trzech dniach zawiadomiła mnie telefonicznie, że nie odczuwa już żadnych bólów. Rentgen nie wykazał nawet śladów zapalenia stawów. - ,,Lekarz był bardzo zdziwony, ale nie wiem kto był bardziej szczęśliwy, ja czy on". Ostatnio słyszałam, że Katarzyna rozpoczęła pracę w szpitalu. Chce w ten sposób mieć okazję zaznajamiania cierpiących ludzi z niezwykłą techniką psychotronicznego leczenia."


"Karen R. od wczesnego dzieciństwa cierpiała na zaburzenia mowy. Po kilku dość gładko wypowiedzianych słowach następowały coraz dłuższe przerwy, połączone z nerwowymi grymasami twarzy, A była to młoda, atrakcyjna, 23-letnia kobieta. Jej wizyta trwała u mnie bardzo długo, zanim opowiedziała swoją historię, i poprosiła o pomoc. Była najstarsza z trojga dzieci, była przed rodzicami odpowiedzialna za młodsze rodzeństwo. W wieku 4,5 lat zaczęła się jąkać. Rodzice nie leczyli jej sądząc, że wyrośnie z tego. Stało się jednak odwrotnie. Nauka nie szła najlepiej, odpowiedzi w klasie były torturą. Nie wytrzymała, rzuciła szkołę i poszła do takiej pracy, gdzie mogła milczeć: Została szwaczką w dużym przedsiębiorstwie. Karen dobrze pracowała, lecz zawsze awanse ją omijały. Latami wykonywała tę samą pracę i czuła, że już dłużej nie wytrzyma jako milczący automat.

Z zapałem rozpoczęła ćwiczenia psychotroniczne. Po tygodniu zatelefonowała. Dość łatwo można ją było zrozumieć. Przerwy między słowami były dość krótkie i rzadkie. Następny telefon miałam od niej po dwóch tygodniach. Gdybym nie wiedziała o jej uprzednim jąkaniu się, nigdy bym jej o tę przypadłość nie posądziła. Dowiedziałam się, że już po 10-ciu dniach ćwiczeń nie jąkała się, że jest bardzo szczęśliwa i największym jej pragnieniem było zapoznanie innych ludzi z tą metodą".


Wiele razy podkreślałam już w tej książce, że umysł może doprowadzić do choroby. Może co prawda ogromnie pomóc w odzyskaniu zdrowia, ale o wiele częściej przez myśli negatywne szkodzi ciału. Od prawieków człowiek pozwolił, by ciało jego ponosiło konsekwencje negatywnych emocji i psychicznych depresji. Rezultatem tego są m. in. ślepota, zaniemówienie, częściowy lub całkowity paraliż i wiele, wiele innych chorób. Smutnym jest fakt, że ogromna ilość ludzi cierpi dziś na przypadłości tylko dlatego, że nie nauczono ich korzystać z potęgi siły własnej Nadświadomości, która leczy wszystkie choroby fizyczne, psychiczne i umysłowe.


"Dawid L. młody 25-letni mężczyzna, leżał 5,5 roku kompletnie sparaliżowany. Ruchy jego ograniczały się tylko do poruszania wargami i oczami. Paraliż nastąpił nagle, niespodziewanie. Chciał pewnego dnia wstać z łóżka na śniadanie i już nie mógł. Źródłem tego nieszczęścia były sprawy ambicjonalne: Dawid był przewrażliwiony na punkcie własnej osoby. Miał wygórowaną ambicję i wszystkich podejrzewał o niedocenianie go.

O pomoc do mnie zgłosiła się jego matka. Oboje z synem zaczęli rygorystycznie stosować technikę psychotronicznego leczenia. Po dwóch i pół tygodniu zatelefonowała pani L. prosząc, bym natychmiast przyszła do nich. Zapewniała, że sprawa jest bardzo pilna. Gdy otworzyłam drzwi ich domu, wybiegł naprzeciw mnie Dawid i entuzjastycznie chwycił mnie w ramiona. Nie mógł sobie darować, że przez tyle czasu był przykuty do wózka przez własne negatywne myśli i przez własną niewiedzę. Obecnie pałał chęcią niesienia pomocy innym ludziom, również ofiarom paraliżu.


Ponieważ choroba Dawida L. wyrosła na podłożu napięć psychicznych, E. Monahan dodała do instrukcji "punkt po punkcie" dodatkowy rozkaz wyciszenia tych właśnie emocji. Oczywiście dołączyła to wezwanie do punktu 4. Oto ten dodatek:

"Cudowna siła Nadświadomości przechodzi właśnie przez moje ciało. Całkowicie uspokaja mój umysł. Wypełniony tym wewnętrznym wyciszeniem pozbywam się wszelkich negatywnych uczuć. Rozkazuję, aby były one natychmiast zastąpione uczuciami głębokiego zadowolenia i radości".


"Amerykańscy Indianie mają takie porzekadło: "Nie sądź nikogo, zanim nie przejdziesz mili w jego własnych kierpcach". To właśnie miał pewnie na myśli młody człowiek John L., cierpiący od trzech lat na paraliż prawego ramienia, gdy w czasie swojej pierwszej wizyty u mnie zrobił mi złośliwy zarzut: "Jak pani może żądać od ludzi, żeby optymistycznie patrzyli na świat i byli pełni nadziei? Jakie ma pani do tego prawo? Czy pani ma pojęcie, co czuje człowiek, gdy medycyna stwierdza, iż nie zna jeszcze lekarstwa na jego chorobę? Jeśli rzeczywiście nigdy nie była pani w takiej sytuacji, to nie może sobie pani nawet wyobrazić, jak odbiera się te płomienne myśli wygłaszane przez panią!".

Otóż wiedziałam aż nadto. Jedenastu lekarzy orzekło, że paraliż mego ramienia nigdy nie ustąpi, a 13 okulistów nie widziało dla mnie najmniejszej nawet szansy odzyskania wzroku. Przerwałam więc potok cierpkich uwag Johna. W krótkich słowach opowiedziałam mu o tragedii swego życia. Zaniemówił z wrażenia. Tym uważniej i spokojniej wysłuchał zasad techniki psychotronicznego leczenia. Po dwóch tygodniach miałam wiadomość: paraliż całkowicie ustąpił. John nie posiadał się z radości. Czuł się jak uczniak na wakacjach, cały świat należał do niego".


"Czy oglądaliście w telewizji film dwa lata temu, którego fabuła osnuta została wokół losu pięciu ciężko chorych ludzi? U wszystkich była ta sama diagnoza - polynephiritis i każdego z nich mogła uratować tylko sztuczna nerka. Do ich dyspozycji była tylko jedna sztuczna nerka, czterej pozostali musieli przyjąć wyrok śmierci. Film ten był dla mnie smutny z dwóch powodów: po pierwsze to fakt. że ktoś w tym kraju musi umierać nie z braku wiedzy, lecz pieniędzy, a po wtóre, że ktoś cierpiący usłyszał straszny wyrok: "nieuleczalna choroba" tylko dlatego, że medycyna nie zdołała się jeszcze uporać z tym schorzeniem. Gdyby autor scenariusza znał leczenie psychotroniczne, film ten miałby diametralnie inne zakończenie.

Patricia R. oglądała ten film i o wiele wyraźniej niż normalnie zdała sobie sprawę z beznadziejności swojej sytuacji, gdyż cierpiała właśnie na połynephritis. Nie zaprzątała sobie głowy myślą, czy ją uratuje sztuczna nerka. Była na to zbyt uboga. Czuła się skazana na śmierć.

Po otrzymaniu ode mnie instrukcji zaczęła z zapałem ćwiczyć. Po miesiącu zadzwoniła. Czuła się bardzo dobrze, była właśnie w trakcie robienia kontrolnych badań. Po 10 dniach uslyszałam głos Patrycji - "Polynephritis zniknęła zupełnie. Nie ma śladu choroby. Doktor nie mógł zrozumieć w jaki sposób mogło się to stać. Odkryłam mu tę tajemnicę. Patrzył na mnie w osłupieniu, wątpię czy uwierzył. Ale to jego sprawa, ja jestem w 100 % zdrowa".

Gdyby więc - powtarzam - autor scenariusza znał tę prostą metodę psychotronicznego leczenia - bohaterowie jego filmu nie byliby skazani na śmierć, a dla milionów ludzi byłby to film niemal tak szokujący, jak filmy Alfreda Hitchock'a".


"Szkodliwość palenia papierosów stała się sprawą bezdyskusyjną. Do akcji zwalczania tego nałogu przystąpiły: radio, telewizja, prasa, medycyna. Na czoło wszystkich technik, czy środków odwykowych, stawia się silną wolę. Technika niżej podana nie bazuje na sile woli lecz na niewzruszonej potędze własnej Nadświadomości. Przestaniesz palić, ponieważ nawiążesz kontakt ze swoim "wyższym Ja". Twoja Nadświadomość uchyli pragnienie palenia, ponieważ jest ono sprzeczne z naturalnym dążeniem do doskonałego zdrowia. Możesz pomóc tą metodą nie tylko sobie, ale i swoim bliskim.

Kerin L. byl od 15-stu lat nałogowym palaczem. Wypalał dziennie 3,5 paczki papierosów. Twierdził, że papierosy pomagają mu znosić stresy i że bez nich nie byłby w stanie tak intensywnie pracować. Gdy zgłosił się do mnie o pomoc, był w krytycznej sytuacji, z którą nie umiał sobie poradzić. Od pewnego czasu zaczął odczuwać ostre bóle w klatce piersiowej. Gdy na zlecenie lekarza zrobił kontrolne badania, diagnoza brzmiała: angina pectoris. Lekarz kategorycznie zabronił palenia papierosów, a Kerin nie mógł się na to w żaden sposób zdobyć.

Wytłumaczyłam mu technikę psychotronicznego leczenia, która pozwoliła mu rzucić palenie papierosów nie w ciągu miesięcy czy tygodni, lecz w ciągu godzin".

Autorka wstawiła do 4 punktu instrukcji następującą wstawkę: "Przez siłę Nadświadomości i mądrości mego "wyższego Ja" odrzucam od tej chwili pragnienie palenia papierosów. Potępiam ten nawyk i odpędzam od siebie każdą siłę, która zniewala mnie do stawiania tego nałogu ponad mój własny rozsądek. Pragnę pozostawać w harmonii z moim "wyższym Ja", które będzie czuwać nad zachowaniem mego całkowitego zdrowia nawet wtedy, gdy mój świadomy umysł zajęty będzie innymi sprawami".

Ta inwokacja do wyższego Ja i potęgi Nadświadomości jest wyrażona słowami Evelyn Monahan. Nie jest to jednak sztywna formułka, której należy się na pamięć nauczyć. Propozycja autorki powinna być raczej traktowana jako osnowa do indywidualnych wariantów.


"Miliony kobiet przechodzi co miesiąc niepotrzebny ból, uważając go za smutny lecz nieunikniony dodatek do losu płci żeńskiej. Ogromne nieporozumienie.

Gdy Eilene R. przyszła do mnie pierwszy raz była od trzech tygodni bez pracy. Pracowała tylko cztery miesiące. Była zatrudniona w szpitalu w charakterze pielęgniarki i bardzo lubiła swoją pracę. Mimo doskonałej opinii jej comiesięczna kilkudniowa absencja w pracy spowodowała rozwiązanie stosunku służbowego. "Nic nie mogę na te okropne bóle i nie wydaje mi się, żebym gdziekolwiek mogła pracować". Wysłuchała z wielką uwagą techniki psychotronicznego leczenia, nabrała otuchy i przyrzekła kontaktować się ze mną. Zadzwoniła po 2,5 miesiącu. Nie dzwoniła wcześniej, bo chciała mieć stuprocentową pewność, że się wyleczyła. Powróciła do pracy w szpitalu, od 6-ciu tygodni nie opuściła ani jednego dnia. Po ośmiu miesiącach znowu zadzwoniła. Pracowała nadal w tym samym miejscu, dwa razy już awansowała".

"Gdy ktoś narzeka przy mnie na bezsenność, zawsze myślę o Ralphie J. Od dłużego czasu cierpiał on na bezsenność, choć robił wszystko żeby spać, łącznie z zażywaniem środków nasennych, przepisywanych mu przez lekarza, wyczytanych w prasie czy przypadkowo zasłyszanych. Był u kresu sił fizycznych i psychicznych "Proszę mi powiedzieć, co mam zrobić, żebym choć przez jedną noc dobrze spać" - pytał mnie zrozpaczony. Podałam mu technikę psychotronicznego leczenia i zapewniłam, że będzie miał nie jedną dobrą noc, lecz wszystkie. Wyraźnie niedowierzał. Dopiero po 7-miu tygodniach miałam od niego wiadomość. Donosił, iż nie spędził ani jednej bezsennej nocy od pierwszego zastosowania techniki psychotronicznego leczenia. Był zachwycony. Koniecznie radził opublikować tę technikę, "Zbyt wielu ludzi cierpi na bezsenność" - twierdził.

W tym wypadku ćwiczyć należy przed samym snem, tzn. po udaniu się na spoczynek. Punkt 4 instrukcji "punkt po punkcie": "Dzięki mądrości mego "wyższego Ja" jestem świadomy całkowitego relaksu, jaki obejmuje moje ciało i umysł. Przez potęgę Nadświadomości rozkazuje, by opuściły mnie wszystkie napięcia, stresy i niepokoje, a zapanowała we mnie harmonia. Żądam, aby wszystkie systemy mego organizmu zostały całkowicie wyciszone, a praca ich przebiegała swobodnie i normalnie. Napełniam się archetypem błękitu w odcieniu nieba o północy. Odpoczywam w tym kolorze, czuję jak opuszczają mnie wszystkie stresy. Popadam w zdrowy, spokojny, nieprzerywany sen aż do rana. Rano wstanę całkowicie wypoczęty, radosny".


ODCHUDZANIE

Gdy przed półtora rokiem poznałam Margaret D. nie mogłam uwierzyć, że ma ona tylko 27 lat. Ważyła 200 funtów. Próbowała różnych diet, zapisała się do "klubu zdrowia", leczyła się u dwóch lekarzy. Efekty były minimalne. W ciągu czterech miesięcy straciła 3 funty. Pesymizm Margaret był tak głęboki, że potrzebowałam 45 minut, by zaczęła ufać przedstawionej przeze mnie metodzie. Z niedowierzaniem nastawiła uszy, gdy powiedziałam jej, że nie ma potrzeby stosowania diety i odmawiania sobie na siłę ulubionych potraw. "Widzi pani, Margaret, potęga Nadświadomości reguluje także pani apetyt. Sama pani nie będzie chciała dużo jeść. Będzie pani przy tym podświadomie wybierać tylko te potrawy, które pod względem kaloryczności okażą się dla pani odpowiednie".

Po miesiącu zjawiła się u mnie z małą wagą łazienkową pod pachą. Straciła 30 funtów. "Trzydzieści funtów w ciągu miesiąca i jeszcze ani razu nie byłam głodna!". Margaret zjadała dotychczas ilości pożywienia wystarczające dla co najmniej trzech osób. Spytała mnie, czy zamiast trzech razy może ćwiczyć cztery razy dziennie, tak bardzo spieszyło jej się do normalnej wagi. Nie pozwoliłam jednak. Instrukcja psychotronicznego leczenia nie potrzebuje żadnych poprawek, potrzebna jest tylko wytrwałość i dokładność. W następnym miesiącu straciła 40 funtów. Zaczęła nawet obawiać się, czy za bardzo nie zeszczupleje. Wymarzyła dla siebie 110 funtów. Uspokoiłam Margaret, że jej "wyższe Ja" samo dopilnuje spełnienia tego życzenia, niech więc się tym nie niepokoi. Ustaliłyśmy następny termin wizyty za trzy tygodnie. Zjawiła się punktualnie i jak zwykle z wagą łazienkową pod pachą. Gdy na niej stanęła, strzałka wagi pokazała 110 funtów. Margaret przeobraziła się w atrakcyjną młodą kobietę, wróciła z radością do życia towarzyskiego, a 6 miesięcy temu wyszła za mąż. Stale waży 110 funtów".



PUNKT 4 INSTRUKCJI "PUNKT PO PUNKCIE":

"Przez cudowną potęgę Nadświadomości rozkazuję, żeby moje ciało już w tym momencie zaczęło tracić wagę. Rozkazuję też, aby wraz z utratą nadwagi ciało moje uzyskało i zachowało stan doskonałego zdrowia. Chcę, aby inteligencja mego "wyższego Ja" doprowadziła moje chudnięcie do ilości kilogramów, jakiej sobie sama dla siebie życzę, niech leczenie psychotroniczne obejmie także mój apetyt. Niech pragnę tylko takiego pożywienia i w takich ilościach, które są potrzebne dla zachowania całkowitego zdronia".
 

1.. Ujrzyj w swym mentalnym filmie siebie jako szczupłą osobę. Rozglądającą  się dokoła i napawającą  oglądających się za tobą ludzi. . Otaczają cię krewni lub przyjaciele, ściskają cię, gratulują i mówią takie lub temu podobne słowa: "To wspaniale, że jesteś szczupła . Nigdy bym nie uwierzył, że to możliwe, ale trudno zaprzeczyć faktom. Ogromnie się cieszymy i gratulujemy". - "Dzięki za udział w moim szczęściu. Masz rację, to cudownie móc być szczupła ."

2. Stwórz w umyśle scenkę w gabinecie lekarza. Bada wzrok i mówi ze zdziwieniem: "Nie pojmuję, jak to się stało, medycznie nie mogę tego wytłumaczyć, lecz stwierdzam fakt, że pani schudła bez interwencji chirurgicznej . Ogromnie się cieszę i gratuluję".
 

 

 



"Walter J. był od 10-ciu lat alkoholikiem. Z dobrego, troskliwego męża i ojca zamienił się w osobę nieodpowiedzialną, rujnującą zdrowie i życie nie tylko swoje, ale i najbliższych. Zaczął chorować psychicznie. Żona i dzieci opuściły go. O pomoc prosiła mnie jego żona. Uzgodniłyśmy, że i ona i dzieci zaczną niezwłocznie stosować technikę psychotronicznego leczenia. Przy końcu siódmego tygodnia Walter zadzwonił do żony i oznajmił, że postanowił całkowicie zerwać z piciem. - "Nie mogę zrozumieć dlaczego straciłem całkowicie pociąg do alkoholu. Naprawdę nie mogę już pić". Gdy przez następne dwa miesiące rzeczywiście nie pił i zaczął pracować, powróciła żona z dziećmi".


Punkt 4 instrukcji: "Jestem wypełniony cudowną mocą nadświadomości. Rozkazuję, aby energia ta została użyta do wyleczenia mnie z alkoholizmu. Niech od tej chwili nie pragnę więcej alkoholu, niech czuję się wolny od tego nałogu, cieszę się harmonią i doskonałym zdrowiem".


PUNKT 5

"Na krótką chwilę ujrzyj sam siebie w sytuacji wytworzonej przez ten nałóg, a następnie wytwórz w umyśle scenkę, gdy spokojnie, zdecydowanie odmawiasz wypicia "jednego". Niech do twej świadomości dojdą słowa zaproszenia i twojej kulturalnej odmowy. Dodaj scenę, gdy przechodzisz obok sklepu ze spirytualiami, patrzysz na okno wystawowe, uśmiechasz się do siebie i spokojnie przechodzisz dalej".


Technikę psychotroniczną można zastosować dla zdobycia wewnętrznego spokoju. Punkt 4 tej instrukcji może brzmieć np. tak: (według propozycji Evelyn Monahan):

"Przez mądrość mego "wyższego Ja" pragnę po wszystkie czasy pozostawać w głębszym wewnętrznym spokoju i doskonałej harmonii. Pragnę, by to odczucie stale rzutowało na wszystkie dziedziny mego życia. Żadne słowa ani okoliczności nie mogą naruszyć mego "wewnętrznego spokoju, gdyż jest on częścią składową mojej prawdziwej natury. Czy jestem sam czy wśród tłumu, jestem zawsze pełen spokoju. Pragnę, aby mój spokój przechodził na wszystkich, z którymi się stykam".

Jeżeli używasz tej techniki dla siebie przy normalnym stanie zdrowia, ćwicz jeden raz dziennie. Jeżeli natomiast chcesz wyleczyć kogoś, kto cierpi psychicznie czy umysłowo, ćwicz trzy razy dziennie".


 

 

 

 

 

Instrukcja dla zwalczania pesymizmu

PUNKT 4. "Przez mądrość mego "wyższego Ja" i potęgę Nadświadomości zdaję sobie całkowicie z tego sprawę, że jestem odpowiedzialny za swoje myśli. Wiem, że myśli moje są ziarnem, z którego wyrastają okoliczności mego życia. Rozkazuję, by moje "wyższe Ja" użyło potęgi Nadświadomości w celu niedopuszczenia do mnie myśli negatywnych. Od tego momentu opuści mnie wszelki pesymizm. Niech potęga mojej Nadświadomości chroni mnie przed negatywnym wpływem szkodliwych myśli." Jeśli ktoś z twego otoczenia jest zmartwiony, powiedz mu, że ma on dużo więcej powodów, by być szczęśliwym, niż nieszczęśliwym. Poza tym, by wywołać uśmiech na twarzy bliźniego niekoniecznie trzeba używać słów. Własny twój spokój, zadowolenie, aprobata życia będzie w naturalny sposób promieniować na otoczenie. A przede wszystkim żądaj w umyśle przez mądrość swojej Nadświadomości i swego "wyższego Ja", by wszyscy dokoła porzucili smutki, i napełnili się uczuciem szczęścia i radości, które jest ich przyrodzonym prawem. Powtarzaj w myśli: "Chcę, by radość i szczęście, które odczuwam, owiały także serca ludzi wśród których się znajduję."

"Jeff i Sally byli bardzo przybici i nieszczęśliwi, gdy zjawili się u mnie po raz pierwszy. Przed czteroma miesiącami odkryli przypadkowo, że ich 15-letnia córka Doborah jest narkomanką. Byli z nią u dwóch lekarzy, ale wszelka nadzieja wyleczenia rozbijała się o to, że sama dziewczynka nie pragnęła zmiany sytuacji. Fakt, że rodzice odkryli jej tajemnicę, wyzwolił w niej cynizm i bezczelność. Otwarcie żądała pieniędzy na heroinę, w przeciwnym wypadku groziła, że zacznie kraść lub pójdzie na ulice.

"Przedtem była takim kochanym, spokojnym dzieckiem" - mówili z rozpaczą. Jakże dobrze znałam ten smutek i niepokój na twarzy. Znałam je z licznych kontaktów z rodzicami, którzy szukali ratunku dla swych wykolejonych dzieci w metodzie psychotronicznego leczenia. I nigdy ich ona nie zawiodla. Wręczyłam im instrukcję i prosiłam o wiadomość. Po trzech miesiącach odwie-dzili mnie oboje. Przyszli powiedzieć o swoim szczęściu, że Doborah jest całkowicie wyleczona, wróciła do szkoły, wszystkie wieczory spędza w domu, jest jak dawniej spokojna, kochająca".

Psychotroniczne leczenie może przybrać formę grupowego działania. Poleczona potęga Nadświadomości szeregu osób tworzy ogromną sile. Optymalnie grupa taka liczyć powinna od 10 do 15 osób. Ważne jest jednak nie ilość a jakość członków. Grupa zbiera się przeważnie raz w tygodniu, najczęściej kolejno w mieszkaniach poszczególnych członków. Zebrania trwają od 1,5 do 2 godzin. Za każdym razem wybiera się kierownika, który prowadzi seans. Dobrze jest dać taką szansę każdemu po kolei. Nie należy dopuścić do tego, by zebrania grupy miały czysto towarzyski charakter. Sprawą honoru jest absolutna dyskrecja. Starajmy się pomóc lecz nigdy nic osądzać i nie obgadywać.

Pożytecznie jest utworzyć tzw. "gorącą linię", polegającą na jednoczesnym ćwiczeniu całej grupy w intencji ofiary jakiegoś wypadku. Jeżeli ktoś z grupy potrzebuje nagłej pomocy dla siebie czy kogoś bliskiego, członkowie zespołu powiadamiają się wzajemnie i niezwłocznie wkraczają do akcji niesienia natychmiastowej psychotronicznej pomocy. "Gorąca linia" działa bardzo skutecznie i bardzo szybko, gdyż posiada zwielokrotnioną sile.

Cynthia W. była przez rok członkiem grupy psychotronicznego leczenia. We własnym domu uległa w tym czasie tragicznemu wypadkowi. Odpryski szkla z rozbitej szyby poraniły jej oczy w stopniu tak poważnym, że lekarze nie widzieli możliwości uratowania wzroku. Momentalnie zorganizowano "gorącą linię". Gdy po dwóch dniach zdjęto bandaże z oczu Cynthii, lekarze osłupieli ze zdziwienia: gałki oczne nie wykazywały żadnych śladów ran, a chora doskonale wszystko widziała. Wzrok Cynthii był w 100% uratowany".

"Potęgę Nadświadomości można wykorzystać także do "uleczenia" sytuacji życiowych, do usunięcia napiętej, wrogiej atmosfery w rodzinie czy w miejscu pracy, do nawiązywania serdecznych stosunków między skłóconymi przyjaciółmi, a nawet do rozwiązywania kłopotów finansowych.

Mike i Eilen D. tworzyli od roku skłóconą, nieszczęśliwą parę małżeńską. Byli u psychologa, psychiatry, u różnych specjalistów od spraw małżeńskich, wydali na to 1.000 dolarów i bez skutku.

"Nasze małżeństwo umiera na naszych oczach, a my nic nie możemy na to poradzić". Z niejaką nadzieją w sercu i instrukcją w ręku opuścili mój pokój. Po trzech miesiącach otrzymałam telefon od Mika, a jego szczęście było wyczuwalne nawet przez telefon: "Eilen i ja nigdy nie byliśmy szczęśliwsi. Obecnie spodziewamy się dziecka. Czy to nic wspaniałe? Jeżeli będzie dziewczynka (osobiście marzę o chłopcu) nazwiemy ją pani imieniem - Evelyn. Nasze dziecko zaczniemy bardzo wcześnie zaznajamiać z techniką psychotronicznego działania. Urodził się wspaniały syn".


INSTRUKCJA PRZY WPROWADZANIU HARMONII W SKŁÓCONE MAŁŻEŃSTWO

PUNKT 4: Powtarzaj w umyśle następujące słowa: "Przez mądrość mego "wyższego Ja" i potęgę mojej Nadświadomości pragnę, abyśmy oboje z mężem (z żoną) uwolnili się od wszelkich pretensji, żalów, negatywnych względem siebie uczuć oraz zaniechali czynów przynoszących szkodę nam i naszemu małżeństwu. Pragnę, aby miłość nasza stawała się intensywniejsza i szczersza z każdym dniem, byśmy obydwoje poznali ją głębiej i lepiej niż kiedykolwiek przedtem"

"Diana i Paula miały po 30 lat i od 15 lat były przyjaciółkami. Ich przyjaźń skończyła się przed 5-cioma miesiącami kłótnią. Diana, która zgłosiła się do mnie o pomoc w przywróceniu dawnych serdecznych kontaktów z przyjaciółką, nie pamiętała nawet o co im poszło. Nagadała Pauli masę głupstw, których nie powinna powiedzieć, a przyjaciółka nie pozostała jej dłużna. - "To śmieszne, nasi synkowie bawią się ze sobą, a my matki, od tylu lat przyjaciółki, nie odzywamy się do siebie. Ilekroć próbuję zagadnąć do Pauli ostentacyjnie nie odpowiada".

Podałam technikę działania psychotronicznego i czekałam na wiadomość. Po niecałym tygodniu miałam tefefon: "Przedwczoraj Paula sama mnie zagadnęła i zarposiła na lunch. Szybko doszłyśmy do wniosku, że jaki by nie był powód naszej kłótni, głupio jest zrywać tak długoletnią przyjaźń. Paula powiedziała też, że od kilku dni czuła, że musi tę sprawę jakoś załatwić".

"Marta B. była od dwóch lat wdową. Mąż zginął w wypadku samochodowym. Została sama z czteroletnim synkiem bez żadnych oszczędności finansowych. Tuż przed wypadkiem wzięli na spłaty niewielki domek i chociaż Marta nieźle zarabiała jako sekretarka, kłopoty finansowe mnożyły się i otrzymanie domku stanęło pod znakiem zapytania. W tej trudnej sytuacji prosiła mnie o pomoc za pośrednictwem psychotronicznej techniki. Po dwóch miesiącach zjawiła się u mnie Marta. - "Ma pani przed sobą prywatną sekretarkę wicedyrektora naszej firmy. Mam miesięcznie o 400 dolarów więcej i trzykrotnie ciekawszą pracę niż przedtem. Związek Kredytowy Towarzystwa przejął hipotekę domu i opłaty są teraz dużo mniejsze niż pobierane przez bank. Ze spłatą domu nie będzie teraz problemu".


POSŁOWIE

"Cud psychotronicznego leczenia" - już sam tytuł książki, której dokładne omówienie wraz z licznymi i długimi cytatami zostało nam przekazane w niniejszym opracowaniu, może niektórych odstraszyć od zagłębiania się w jego treść, tym bardziej, iż autorka często, zbyt może nawet często powtarza w oryginale to określenie lub też mówi o "cudownej technice leczenia psychotronicznego". Nie obawiajcie się jednak Drodzy Czytelnicy stonowanego tu określenia "cud", chociaż rzeczywiście to, co autorka osiąga swą metodą, a nie wierzyć jej nie mamy podstaw, zakrawa na oczywisty cud w jego potocznym znaczeniu.

Czymże jednak jest cud? Powołajmy się na najwyższy chyba autorytet w tej dziedzinie, na św. Augustyna. Mówi on: "Cud nie dzieje się w sprzeczności z naturą lecz w sprzeczności z tym, co nam o naturze wiadomo". Takie określenie cudu pasuje już doskonale do metody leczniczej Evelyn Monahan i nie powinno budzić niczyich zastrzeżeń. To, co można osiągnąć stosując jej metodę, jest sprzeczne z tym, co nam aktualnie o naturze wiadomo. Ale czy rzeczywiście absolutnie sprzeczne? Przecież obecnie rozwija się wiele metod leczenia poprzez oddziaływanie psychiczne. Można by rozpocząć ich wyliczanie od tak prostej metody, jak stosowanie nawet przez medycynę formalną placebo. W zakres ten wchodzi również hipnoza, ale także i autosugestia. Wśród licznych metod oddziaływania na psychofizyczny stan organizmu różnego typu treningów autogennych można wliczyć zapożyczone ze Wschodu hatha-jogę i zen'a, z zachodnich systemów sofrologię i metodę relaksu dynamicznego A. Caycedo.

Są to jednak raczej systemy nastawione na ogólnopsychofizyczne zharmonizowanie organizmu, poprawiające stan zdrowia, nie dające tak spektakularnych efektów wyleczenia z ciężkich (często z punktu widzenia medycyny formalnej nieuleczalnych) chorób, jak metoda Evelyn M. Monahan. Ta zaś, jak się wydaje, zaczerpnęła z wyżej omawianych metod zarówno wstępną i końcową relaksację, jak też i ćwiczenia oddechowe, które jednak do maksimum uprościła. Zaczerpnęła też z zachodniej psychologii pojęcie nadświadomości, które wzbogaciła o reminescencje z filozofii wschodniej pojęcia "ego" oraz "Wyższego Ja". To jej "Wyższe Ja" nie jest przez nią dokładniej sprecyzowane, ale domyślamy się o co autorce chodzi. Oryginalnością metody Evelyn Monahan, poza wielkim uproszczeniem omawianych wyżej metod i odrzuceniem wszystkich zbędnych akcesoriów, jest przede wszystkim bezpośrednie zwrócenie się do "Wyższego Ja", czy też poprzez owo "Wyższe Ja" do organizmu z konkretnym sprecyzowanym żądaniem powrotu do zdrowia. Organizm nasz według autorki, jest tak plastyczny i tak podległy naszej psychice, że potrafi w najwyższym stopniu uaktywnić się, zwalczając infekcję i regenerując własne tkanki.

Wiemy doskonale, iż wiara i to nie tylko w pojęciu religijnym czyni cuda. Tu jednak wydaje się, iż nawet bezwzględna wiara w wyleczenie, przynajmniej w początkowej fazie nie jest konieczna. Według autorki wyleczenie uzyskiwali nawet ci, którzy przystępowali do ćwiczeń z powątpiewaniem, natomiast rygorystycznie stosowali jej instrukcję.

Ale nie tylko wyleczenie własnego organizmu z choroby lub nałogu przedstawia nam autorka. Opisuje ona wypadki leczenia innych osób, przy czym szczególnie dobre efekty daje grupowe oddziaływanie osób tworzących tzw. "gorącą linię". Evelyn Monahan posuwa się jeszcze dalej twierdząc, iż można tą samą metoda wpływać na poprawę warunków materialnych, a nawet na pozytywne dla siebie kierowanie biegiem wypadków. Jest to już dużo trudniejsze do wyjaśnienia. Może głębokim przekonaniem o słuszności zabiegów oddziaływujemy podświadomie na innych.

I jeszcze jedną odmianę swej metody prezentuje autorka, leczenie kolorami. I tu opiera się ona na faktach wszystkim dobrze znanych, iż jedne barwy oddziaływują na nas podniecająco, inne - uspokajająco. Ale E. Monahan dochodzi do wniosku, że nawet nie trzeba tych kolorów widzieć, wystarczy je sobie wyobrażać, aby otrzymać efekty lecznicze. I co najciekawsze, zgodnie z jej relacją, otrzymuje je.

Podane przez nią przykłady są bardzo sugestywne, przemawiają do czytelnika, w nikim chyba nie wzbudzają podejrzeń fikcji, a jednak publikacja ta byłaby bardziej poważna, gdyby przedstawione uleczenia zostały udokumentowane odpisami kart chorobowych i diagnozami, stwierdzającymi wyleczenie. Interesujące jest twierdzenie autorki, że nie było wypadku, aby jej metoda zawiodła, jeśli była właściwie stosowana. I tu podchodzimy do najbardziej newralgicznego punktu metody Monahan. Nie przedstawiła ona czytelnikowi granic, do których może działać system psychotronicznego leczenia: Obawiam się, że zarówno jak nie odrośnie ucięta ręka, tak nie wyzdrowieje organizm całkowicie zniszczony przez chorobę. Gdzieś istnieje granica cudu psychotronicznego leczenia, inaczej moglibyśmy śmierć odkładać do nieskończoności. Jednak to są zastrzeżenia lecz nie negacja metody. Przeciwnie należy ją wypróbować. Jestem przekonany, iż w wielu wypadkach przyniesie ona pożądane skutki, wszak "na świecie dzieją się rzeczy, o których nawet nie śniło się filozofom".

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin