Bocheński-Ku filozoficznemu mysleniu.pdf

(453 KB) Pobierz
20071858 UNPDF
JÓZEF M. BOCHEŃSKI
ku filozoficznemu
myśleniu
, wprowadzenie do podstawowych
pojęć filozoficznych
przełożył Bernard Białecki
Instytut Wydawniczy PAK Warszawa 1986
20071858.004.png 20071858.005.png
Tytuł oryginału
Wege zum philosophischen Denken. Einfiihrung in die
Grundbegriffe, Verlag Herder, Freiburg im Breisgau 1982
OD AUTORA
© Copyright by Yerlag Herder Freiburg im Breisgau 1959 ©
Copyright for the Polish Edition by Instytut Wydawniczy PAX,
Warszawa 1986
Dziesięć wykładów umieszczonych w tej książeczce wygłosi-
łem w maju, czerwcu i lipcu 1958 roku na zaproszenie Radia
Bawarskiego w Monachium. Przed ich publikacją wprowadzi-
łem do tekstu jedynie nieliczne zmiany stylistyczne; poza tym
docierają one do rąk Czytelników w takiej postaci, w jakiej
nadane zostały przez rozgłośnię.
To wyjaśnia szczególny charakter tej publikacji. Jej treść
jest popularna. O całkowitym wyczerpaniu tematu — zarówno
gdy chodzi o wyliczenie kierunków, jak i o wyczerpanie za-
gadnień — oczywiście nie może być mowy. Dlatego nie ma
znaczenia — choć sam tego żałuję — że na przykład nie
wspomniano tu nawet o „egzystencjalistycznym" pojęciu czło-
wieka, o „duchu obiektywnym" Hegla, i temu podobnych.
Trzeba isię jednak było zdecydować na wybór, a ścisłe prze-
strzeganie czasu trwania audycji (27 minut) zmuszało niekiedy
do skreślenia rzeczy już napisanych.
W zasadzie można było te rozważania snuć w dwojaki spo-
sób. Albo w postaci „obiektywnej", bezstronnego przedstawie-
nia wybranych poglądów — nie zdradzając stanowiska autora
— albo tak, że autor od samego początku zajmie określone
stanowisko, i z tego stanowiska będzie rozpatrywał zarówno
zagadnienia, jak i rozwiązania.
Świadomie wybrałem tę drugą metodę, głównie dlatego, że
pierwsza przekraczała moje możliwości. Osobiście bowiem uwa-
żam, że tak zwane „obiektywne" omawianie podstawowych
zagadnień filozoficznych jest utopią i utopią być musi. Sta-
nowisko zajęte tutaj jest oczywiście moim własnym. Tym sa-
mym moje medytacje stały się czymś całkiem innym, niż pier-
wotnie być miały: stały się bardzo szkicowym co prawda, ale
przecież, ufam, pod niejednym względem jasnym referatem
określonej filozofii — tej mianowicie, którą za prawdziwą
uważani.
Książeczka ta ukazuje się w nadziei, że niektórzy moi słu-
chacze zechcą mieć pod ręką teksty tych wykładów, a ponadto
— że niejednemu z nich ułatwi ona dostęp do filozoficznego
myślenia.
5
Projekt okładki i strony tytułowej: Andrzej G. Karwowski
Redaktor: Tomasz Czarnawski Redaktor techniczny: Ewa
3?05*
Dębnicka
ISBN 83-211-0724-9
INSTYTUT WYDAWNICZY PAX, WARSZAWA 1986
Wydanie I. Nakład 10 OOOJ-350 egz.
Aark. wyd. 4,4. Ark. druk. 5/16. Papier druk. m/gl. kl. III, 7:; g, 82X104
Oddano do składania w lipcu 1985 r. Podpisano do druku i druk
ukończono w grudniu 1986 r. Zam. 1038/11.10./85/I. P-23
Printed in Poland by Szczecińskie
Zakłady Graficzne Szczecin, Al.
Wojska Polskiego 128
o
20071858.006.png 20071858.007.png
PRAWO
Wystarczy sobie to pytanie postawić i trochę się nad nim
zastanowić, aby zrozumieć, że prawo to coś szczególnego i oso-
bliwego. Można to wykazać, jak sądzę, najlepiej w następu-
jący sposób:
Świat, który nas otacza, składa się z wielu bardzo różnych
rzec/y, ale wszystkie te rzeczy — byty, mówią filozofowie —
posiadają pewne wspólne cechy. Pod nazwą „rzecz" albo „byt"
rozumiem tutaj w ogóle wszystko, z czym można się spotkać
w świecie — na przykład ludzi, zwierzęta, góry, kamienie
i tak dalej. Rzeczy te posiadają między innymi następujące
wspólne właściwości:
Po pierwsze, znajdują się w jakimś miejscu — ja na przykład
jestem we Fryburgu i siedzę przy swoim biurku. Następnie,
istnieją w określonym czasie — dla mnie oto dzisiaj jest
poniedziałek, godzina dwunasta. Po trzecie, nie znamy ani
jednej rzeczy, która by nie powstała w jakiejś określonej
chwili, i wiemy, że każda rzecz przemija. Nadchodzi czas, kie-
dy znika. Po czwarte, wszystkie podlegają zmianom: raz
człowiek jest zdrowy, innym razem chory — raz drzewo jest
małe, potem staje się wielkie i tak dalej. Po piąte, każda
z tych rzeczy jest jednostkowa, indywidualna. Ja jestem mną
i nikim innym, ta góra jest dokładnie tą górą i żadną kina.
Wiszystko, co jest na świecie, jest indywidualne, jednostkowe.
Wreszcie, i to jest bardzo ważne, wszystkie znane nam w
świecie rzeczy są tego rodzaju, że mogłyby być inne, i mogły-
by też nie istnieć. Niektórzy ludzie uważają się wprawdzie za
koniecznych, ale to jest błąd: mogliby także nie istnieć, i to
prawdopodobnie bez większej szkody dla całości.
Znamiona każdej rzeczy istniejącej w świecie są więc takie:
każda z nich istnieje w pewnej przestrzeni, w jakimś czasie;
każda powstaje, przemija, zmienia się, jest jednostkowa i nie
jest konieczna. Taki jest świat; albo przynajmniej wydaje się,
że jest taki.
I oto w tym przytulnym, czasowo przestrzennym, przemija-
jącym i złożonym z samych jednostkowych rzeczy świecie —
zjawia się prawo. A to prawo nie ma żadnego z wyżej wy-
mienionych znamion — ani jednego.
Bo, po pierwsze, nie ma sensu twierdzić, że matematyczne
prawo istnieje w jakimś miejscu; jeżeli istnieje, to istnieje
Wszędzie jednocześnie. Wprawdzie tworzę sobie obraz tego
prawa w moim umyśle, ale jest to jedynie obraz. Prawo nie
jest tym samym co obraz, lecz jest czymś, oo jest poza nim.
I to coś znajduje się poza wszelką przestrzenia. PO drugie,
prawo wykracza również poza czas. Nie ma sen-
7
Dziś chciałbym się zastanowić nad prawem. Nie mam tu na
myśli praw, które uchwala parlament i które znajdują zasto-
sowanie w sądach, lecz prawa w naukowym znaczeniu tego
słowa — na przykład prawa fizykalne, chemiczne, biologicz-
ne — ale przede wszystkim prawa czystych, oderwanych nauk,
jak rozmaitych gałęzi matematyki.
Że takie prawa istnieją, wie każdy. I że mają one wręcz
niezwykłe znaczenie dla życia ludzkiego, też powinno być ja-
sne. Wszak prawem jest to, co ustala nauka i dzięki czemu
stworzyła naszą technikę. Prawem jest to co jasne, co pewne,
00 jest ostatecznym oparciem dla każdego rozumnego działa
nia. Gdybyśmy nie znali żadnych praw przyrody, żadnych
praw matematycznych, bylibyśmy po prostu barbarzyńcami,
bezbronnymi istotami, zdanymi na władanie sił przyrody. Jest
zaledwie przesadą, kiedy stwierdzam, że niewiele spraw jest
dla nas tak życiowo ważnych jak prawa. Są to między innymi,
a może przede wszystkim, matematyczne, czyste prawa.
Spotykamy nieraz ludzi gotowych do posługiwania się ja-
kimś narzędziem, choć nie mają zielonego pojęcia o tym, jak
jest zbudowane. Znam reporterów radiowych, którzy nie wie-
dzą nawet czy ich mikrofon jest kondensatorowy czy inny —
1 kierowców, którzy o swoich samochodach wiedzą tylko, gdzie
jest starter. Wydaje mi się nawet, że liczba tych, że tak po
wiem, automatycznych łudzi, którzy ze wszystkiego korzystają
i niczego nie rozumieją, coraz bardziej wzrasta. Wręcz niepo
kojący jest fakt, że tylko bardzo nieliczni radiosłuchacze za
interesowali się budową tego istnego cudu techniki, odbior
nika.
Ale nawet gdyby niemal wszyscy stracili jakiekolwiek za-
interesowanie dla urządzeń technicznych, to mimo wszystko,
wolno ufać, że z prawem rzecz ma się inaczej. Bo prawo to
nie tylko narzędzie. Prawo sięga głęboko w nasze życie — jest
podstawą naszej kultury; jest, jak się rzekło, czynnikiem jas-
ności i rozumności naszego widzenia świata.
Dlatego sądzę, że powinniśmy choć raz postawić sobie pyta-
nie: czym jest prawo?
20071858.001.png
su twierdzić, że jakieś prawo powstało albo przestało istnieć
wczoraj. Zapewne, zostało poznane w jakiejś określonej chwili
i być może, że w innej chwili okaże się, że było prawem fał-
szywym — to jest, że w ogóle nie było prawem; ale samo prawo
jest bezczasowe.
Po trzecie, nie podlega i nie może podlegać żadnej zmianie.
Że dwa a dwa to cztery, pozostanie przez całą wieczność bez
zmiany; wyobrażać sobie w nim taką zmianę nie ma sensu.
Wreszcie — i to jest najbardziej osobliwe — prawo nie jest
żadnym indywiduum, nie jest jednostkowe, jest ogólne. Znaj-
dujemy je to tu, to tam, to znowu gdzie indziej, i tak bez
końca. Odkrywamy na przykład, że dwa dodać dwa równa się
cztery nie tylko na ziemi, ale i na księżycu — i że w niezli-
czonych przypadkach zetknęliśmy się z dokładnie tym samym —
podkreślam — dokładnie tym samym prawem.
Z tym wiąże się rzecz najważniejsza. Prawo jest konieczne,
tzn. to, co ono wyraża, nie może być inne niż ono mówi. Tak
zwane prawa prawdopodobieństwa stwierdzają wprawdzie, że
coś się zdarza z takim lub innym prawdopodobieństwem —
ale koniecznie zdarzać się musi właśnie z takim a nie innym
prawdopodobieństwem. Jest to rzecz niezwykła, jedyna w
swoim rodzaju. Z czymś takim poza prawem nie spotykamy
się nigdzie w świecie; bo w świecie, jak się rzekło, wszystko
co jest, to fakty, które mogłyby być również inne.
Tak wyglądają fakty, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
Bo prawa przecież są, i jak się zdaje, są takie, jakeśmy po-
wiedzieli.
Ale, jak już zaznaczyliśmy, są to fakty osobliwe. Świat,
nasz świat, z jakim stykamy się na co dzień, wygląda zupeł-
nie inaczej niż te prawa. Jest wielobarwny i mieści w sobie, że
tak powiem, rozmaite gatunki przedmiotów, ale wszystko, co
w nim zawarte, ma znane nam cechy bytów przestrzennych,
czasowych, przemijających, indywidualnych i nie-konłecznych.
Co robią w tym świecie owe nieprzestrzenne, ponadczasowe,
ogólne, wieczne i konieczne prawa? Czy nie są podobne do
upiorów? Czy nie byłoby prościej, gdyby je można było w ja-
kiś sposób wymazać, usunąć ze świata, tak, by w końcu w
gruncie rzeczy nie były niczym innym jak całkiem zwykłymi
rzeczami? To jest pierwsza myśl, która się nasuwa, gdyśmy
sobie uświadomili, iż prawa w ogóle istnieją. I z nią powstaje
zagadnienie filozoficzne.
Dlaczego jest filozoficzne? Odpowiedź brzmi: dlatego, że
wszystkie inne nauki z góry zakładają ów fakt, iż prawa po-
winny istnieć. Nauki te formułują prawa, doszukują się ich 8
badają je, ale czym jest prawo, to je nie interesuje. A przecież
wydaje się, że pytanie nie tylko ma sens, ale jest ważne. Bo z
przyjęciem prawa wkracza w nasz świat jakiś swoisty za-
świat. A zaświat jest, wiadomo, nieprzyjemny — ma w sobie
coś upiornego. Dobrze by było, gdyby człowiek mógł się uwol-
nić od tych praw przez odpowiednie wyjaśnienie.
W rzeczy samej, nie brak takich. Można, na przykład, mnie-
mać, że prawo to wytwory naszego myślenia. Wtedy świat
składałby się, że tak powiem, wyłącznie z rzeczy. Nie można
by się w nim było doszukać żadnych praw, które byłyby tylko
fikcjami naszego myślenia. W tym przypadku prawo istnia-
łoby jedynie w myśli naukowca — na przykład matematyka
albo fizyka. Byłoby cząstką naszej świadomości.
W rzeczy samej propozycję takiego rozwiązania wysuwano
nieraz — uczynił to między innymi wielki filozof szkocki,
David Hume. Był on zdania, że wszystkie prawa zyskują swą
konieczność jedynie stąd, że człowiek się do nich przyzwycza-
ja. Oto na przykład, jeżeli się często stwierdzało, że dwa razy
dwa jest cztery, to człowiek przyzwyczaja się do tego. Przy-
zwyczajenie staje się drugą natura — człowiek już nie potrafi
myśleć inaczej niż tak, jak się do tego przyzwyczaił. Podobnie
Hume i jego zwolennicy tłumaczą inne domniemane właści-
wości prawa. Wynik ich analizy jest taki, że w końcu nie
ostaje się żadna z nich; prawo jawd się jako coś, co doskonale
odpowiada naszemu poczciwemu czaso-przestrzennemu, prze-
mijającemu i jednostkowemu .światu.
Tyle o pierwszej z możliwych interpretacji. Spróbujmy się
jej przyjrzeć trochę dokładniej. Trzeba przyznać, że jest w
niej coś sympatycznego, że tak powiem, ludzkiego; pozwala
nam bowiem usunąć ze świata prawa z ich nieprzyjemnymi,
upiornymi właściwościami. A i uzasadnienie wydaje się na-
prawdę rozsądne; jest przecież faktem, że łatwo przyzwycza-
jamy się do rozmaitych rzeczy, by potem działać jak pod
przymusem. Pomyślmy tylko o przymusie odczuwanym przez
palacza papierosów!
A jednak przeciwko takiemu rozwiązaniu nasuwają się róż-
ne ważne zastrzeżenia.
Po pierwsze, każdy spostrzeże, że nie tłumaczy ono przynaj-
mniej jednego faktu, a mianowicie tego, że prawa vo świecie
naprawdę obowiązują. Weźmy taki przykład: Inżynier budu-
jący most dokonuje obliczeń opierając się na mnóstwie praw
matematycznych i fizykalnych. Gdyby zatem przyjąć, jak to
czyni Hume, że wszystkie te prawa są tylko przyzwyczajenia-
mi człowieka, to powstaje pytanie, jak to możliwe, że most,
9
20071858.002.png
który obliczony został według właściwych praw, stoi mocno,
a załamuje się, kiedy inżynier przy obliczaniu popełnił błędy?
W jaki sposób mogą przyzwyczajenia człowieka mieć tak roz-
strzygający wpływ na ową wielką masę betonu i żelaza! Wy-
gląda na to, że prawa tkwią w myślach inżyniera jakby tylko
wtórnie, jakby na drugim planie — że w pierwszym rzędzie
odnoszą się one do świata, do betonu i żelaza, zupełnie nieza-
leżnie od tego, czy ktoś na ich temat coś wie czy nie. Dlaczego
miałyby mieć to znaczenie, jeżeli są tylko 'tworami myślo-
wymi?
Tę wątpliwość można by było ominąć, gdyby się powiedzia-
ło, że sam świat jest wytworem naszych myśli, że to my na-
rzucamy światu nasze własne prawa. Ale jest to rozwiązanie,
które zwolennikom Hume'a — pozytywistom — i w ogóle więk-
szości ludzi, wydaje się wręcz niesamowite. O tej możliwości
pomówimy jeszcze, kiedy zajmiemy się teorią poznania. Tym-
czasem wolno nam jednak założyć, że tylko nieliczni by ją
przyjęli, i to pozwala nam nie zajmować się nią tutaj.
To jest nasza pierwsza wątpliwość. Ale jest jeszcze i druga.
Samo przeniesienie praw w sferę myśli jeszcze niczego nie
załatwia. Wprawdzie nie ma ich już w świecie zewnętrznym,
tym niemniej nadal zachowują swą ważność w naszej duszy.
Tymczasem dusza ludzka, ludzkie myślenie i w ogóle wszystko
co ludzkie, jest też częścią świata i ma wszystkie cechy bytu
ziemsko-rzeczowego.
Spotykamy się tu po raz pierwszy z tym dziwnym stworzeniem,
którym jesteśmy my sami: z człowiekiem. Jeszcze nie pora, by
rozmyślać o nim — ale chciałbym już w tym miejscu jedno o
nim powiedzieć, i to z całą stanowczością, na jaką mnie stać.
Bo w tej sprawie na drodze do poprawnego zrozumienia
naszego problemu stanęły całe góry nieporozumień. To, co
chciałbym powiedzieć, brzmi tak: w człowieku znajdujemy
wiele rzeczy jedynych w swoim rodzaju, jakich nie ma w
pozostałej przyrodzie. Ogół tych cech swoistych, od reszty
przyrody odmiennych, zwykło się nazywać „duchem". Otóż duch
jest na pewno interesującym, pasjonującym przedmiotem
filozofowania; ale choć jest tak różny od wszystkiego innego w
świecie, to i tak pozostaje — aż tym wszystko, co w nim
tkwi — częścią świata, przyrody, przynajmniej w tym sensie,
że dokładnie jak wszystko pozostałe, jak ten kamień, jak to
drzewo przed moim oknem, jak moja maszyna do pisania, jest
czasowy, przestrzenny, zmienny, niekonieczny i jednostkowy.
Duch ponadczasowy — to przecież nonsens. Może będzie trwal
wiecznie, ale, o ile go znamy, wlaśnie trwa, a to .10
znaczy, że jest rzeczą czasową. To prawda, że potrafi ogarniać
rozległe przestrzenie, ale wszystkie duchy, jakie znamy, są
związane z ciałem, a przez to przestrzenne. Przede wszystkim
jednak duch nie ma w sobie niczego koniecznego — mógłby
równie dobrze nie istnieć. Mówienie o jakimś wszechduchu nie
ma sensu: każdy duch jest zawsze duchem jednego człowieka
— w żadnym wypadku nie może się znajdować w dwu ludziach,
tak jak kawałek drewna nie może się jednocześnie znajdować
w dwu miejscach.
Ale jeżeli tak jest — nasz problem nie tyle został rozwią-
zany, ile odsunięty: jeśli prawa istnieją w naszym duchu, to
trzeba jeszcze wyjaśnić, czym one właściwie są. Bo częścią na-
szego ducha na pewno nie są. Są być może, w duchu, ale tyl-
ko w tym sensie, że on je poznaje. I dlatego muszą w jakiś
sposób istnieć poza nim.
Tak wiec przeniesienie prawa w sferę ducha przyczynia się
w bardzo nikłym stopniu do wyjaśnienia stanu rzeczy —
a wywołuje przynajmniej jedną nową i wielką trudność: trze-
ba dodatkowo wytłumaczyć, dlaczego jakieś tylko do. sfery
-ducha należące prawo tak ściśle rządzi światem zewnętrznym.
Z tej racji większość filozofów poszła inną drogą. Droga ta
sprowadza się w zasadzie do tego, że stwierdza się po prostu,
iż prawa są czymś niezależnym od nas, niezależnym od na-
szego ducha i naszego myślenia. Wysuwa się zatem twierdze-
nie, że są one w jakiś sposób poza nami, albo — jeśli wola —
obowiązują, niezależnie od nas, że my ludzie tylko lepiej lub
gorzej je poznajemy, ale ich nie tworzymy, tak jak samym
naszym myśleniem nie możemy stworzyć kamieni, drzew
i zwierząt. Zakładając to mówią ci filozofowie dalej, że prawa
tworzą całkiem inny, odrębny gatunek bytu.
Z tego punktu widzenia istnieje więc w rzeczywistości —
nazwijmy to tak — oprócz rzeczy, oprócz tego, co realne, jesz-
cze coś innego, a mianowicie owe prawa; ich sposób bycia
zwykło się nazywać idealnym. Mówi się, że prawa są bytami
idealnymi. Innymi słowami, mamy dwa podstawowe rodzaje
bytu — byt realny i byt idealny.
Nie bez zaczenia jest, że wymienione dwie interpretacje pra-
wa — pozytywistyczna i, powiedzmy, idealistyczna w najszer-
szym znaczeniu tego słowa — bardzo niewiele mają wspólnego
ze sporem wielkich światopoglądów. Tak, na przykład, chrześ-
cijanin z tytułu swej wiary wcale nie jest związany z tego
rodzaju idealizmem; wierzy, że istnieje Bóg i nieśmiertelna
•dusza, lecz jego wiara wcale nie zobowiązuje go do wierzenia
11
20071858.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin