Drew Jennifer - Playboy z zasadami przeczyt.pdf

(431 KB) Pobierz
The bad-girl bride
Drew Jennifer
Playboy z zasadami
314261634.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
„Sprzedam suknię ślubną. Rozmiar 6. Nie używana. Cena
do uzgodnienia. Tel. 555 - 1221".
Ogłoszenie tej treści ukazało się w prasie.
- Przyszedłem w sprawie sukni ślubnej.
Domofon Julie Myers miał zwyczaj zabawnie
zniekształcać dźwięki. Tym razem jednak głos mówiącego do
mikrofonu wcale nie brzmiał dziwacznie. Julie dosłyszała w
nim seksowną nutę. Przez chwilę miała ochotę nie wciskać
guzika domofonu i nie otwierać drzwi obcemu mężczyźnie.
Było jednak mało prawdopodobne, że ma do czynienia z
psychopatycznym zabójcą, bo którzy z nich czytają rubrykę
drobnych ogłoszeń i nachodzą osoby chcące sprzedać ślubny
strój?
- Czy pan Tom Brunswick? - spytała, wziąwszy
uprzednio do ręki kartkę z zapisanym nazwiskiem.
- Tak. To ja.
- Proszę wejść.
Przyciskiem domofonu uruchomiła drzwi do holu na
parterze i zaraz potem uchyliła własne, czekając, aż gość
wejdzie na drugie piętro. Co za człowiek kupuje suknię ślubną
dla narzeczonej? Jeśli liczył na okazyjnie tani zakup i chciał
zrobić dobry interes, to przyszedł w odpowiednie miejsce. Za
wszelką cenę i za każde pieniądze chciała pozbyć się tej
nieszczęsnej kiecki.
Ze swego punktu obserwacyjnego najpierw ujrzała czubek
głowy nieznajomego. Włosy złocistoblond z przedziałkiem
pośrodku. Długie, gęste i potargane. Chwilę później, gdy
mężczyzna pokonał ostatni schodek, skończyło się jego
podobieństwo do kudłatego psa. Oczom Julie nieznajomy
ukazał się w całej okazałości. Wysoki i dobrze zbudowany. W
krótkiej, wytartej skórzanej kurtce i obcisłych, spłowiałych
dżinsach prezentował się wspaniale.
314261634.003.png
Spojrzał na kartkę, którą trzymał w ręku.
- Czy to pani nazywa się Julie Myers? - zapytał.
- Tak.
- Zamierza pani tędy przecisnąć suknię? - Zajrzał przez
szparę w drzwiach, przez którą go podglądała.
- Och, nie. Przepraszam. - Czy zawsze musi głupieć w
obecności przystojnych facetów i zachowywać się jak ostatnia
idiotka? - Proszę chwileczkę poczekać.
Długo nie mogła uporać się z łańcuchem. Wreszcie udało
się jej otworzyć drzwi. Gdy przekonała się, że przystojny
mężczyzna nadal przed nią stoi, odetchnęła z ulgą.
- Proszę wejść. - Wprowadziła nieznajomego do saloniku.
- Leży na kanapie.
Wszedł głębiej i zaczął uważnie mierzyć wzrokiem
sylwetkę Julie. Od ciemnej grzywki na czole aż po nogi w
grubych skarpetach, obute w sandały z szerokimi paskami.
- Wygląda pani odpowiednio.
- Odpowiednio do czego?
Obszedł Julie wokoło, żeby móc lepiej ją obejrzeć.
Wydawało się jej, że ciemne oczy mężczyzny jak promienie
lasera przenikają przez jej ubranie i widzą wszystko. Powinna
rzucić się do ucieczki, krzyczeć czy zachować spokój i
przytomność umysłu?
- Jest pani zgrabniejsza i szczuplejsza niż Tina, ale to
chyba nie ma znaczenia. Dolna część sukni wygląda na bardzo
obszerną.
- Chce pan powiedzieć, że noszę ubrania tego samego
rozmiaru co pańska narzeczona?
Cała ta sprawa wydała się Julie dziwaczna. Gdzie się
podziała żelazna zasada, że narzeczony nigdy przed ślubem
nie powinien oglądać sukni swej wybranki?
- Nie mam narzeczonej.
314261634.004.png
Podszedł do sukni, artystycznie udrapowanej przez Julie
na kanapie obitej kwiecistą tkaniną.
- No to dlaczego... - Julie zamilkła. To nie był jej interes.
Musiała jak najszybciej pozbyć się sukni.
- Jest potrzebna mojej siostrze.
- Kupuje pan suknię dla siostry?
- Tak. Tina i ja jesteśmy bliźniakami. - Mężczyzna wytarł
dłonie o boki dżinsów, a potem ostrożnie uniósł rękaw sukni,
chcąc widocznie sprawdzić jego długość, nie dotykając
haftowanego perełkami stanika. - Kupiła już sobie suknię.
Zostawiła ją w sklepie do poprawki i akurat wtedy wybuchł
tam pożar. Czad i woda poczyniły nieodwracalne szkody, a
już za późno na szycie nowego stroju.
- Okropne - szepnęła Julie. Nie wiedziała, czy mężczyźnie
spodobała się suknia, czy też nie. Kiedy niezdarnie i nieśmiało
chwycił za obrębek, wyglądał jak młody chłopak zerkający
nauczycielce pod spódnicę. - To miło, że pomaga pan siostrze.
- Całkiem przypadkiem wpadło mi w oko pani
ogłoszenie, gdy sprawdzałem, czy ktoś nie chce sprzedać
karnetu na mecze Byków na cały sezon.
- Kiedy ślub?
Julie chciała powiedzieć coś, co pomoże nieznajomemu
zdecydować się szybciej na zakup, ale on zaczął znów
przyglądać się jej samej. Była skrępowana i onieśmielona.
- W najbliższy weekend.
- Pańska siostra musi być w trudnej sytuacji.
- Pracuje w liniach lotniczych. Jej samolot utknął w
Denver z powodu śnieżycy i nie wiadomo, kiedy będzie mógł
wystartować. Przez cały czas Tina musi być w pogotowiu i nie
ma żadnej szansy zrobienia zakupów.
- Jest z pewnością zdenerwowana. Chciałaby jak
najszybciej tu wrócić i wciąż nie ma ślubnej sukni.
314261634.005.png
Julie usiłowała wyobrazić sobie damską wersje swego
gościa. Ciemne, lekko zamglone oczy, zwichrzone blond
włosy i piękna sylwetka. Jeśli siostra jest podobna do swego
bliźniaczego brata, to pan młody ożeni się z nią nawet wtedy,
kiedy zamiast eleganckiej sukni będzie miała na sobie worek.
- Ta suknia nie była noszona?
- Tak jak podałam w ogłoszeniu, jest zupełnie nowa. Nie
mogłam jej oddać, bo magazyny nie przyjmują zwrotów
ślubnych strojów.
- Pani miała ją włożyć?
- Tak.
- I co się stało?
Ton głosu nieznajomego świadczył o tym, że zadał
pytanie bez zbytniej ciekawości, raczej grzecznościowo, i
niewiele obchodziła go odpowiedź, jaką usłyszy. Zresztą nikt
nie mógł być zdziwiony faktem, że popularny Brad Wilson,
wesoły młody człowiek robiący błyskotliwą karierę, puścił
kantem spokojną i nijaką Julie Myers, ale przyznawanie się do
tego, że zrobił to w dniu, w którym miał odbyć się ślub, nadal
sprawiało jej przykrość.
- Pan młody na kawalerskim przyjęciu poznał dziewczynę
swoich marzeń. Żeby zdobyć pieniądze na kontynuowanie
studiów, pracowała jako striptizerka.
- Przykro mi.
Jest mu przykro dlatego, że w ogóle zadał to pytanie,
uznała Julie.
- Już się z tym pogodziłam. Od tamtej pory minęło pół
roku. Oczywiście, rodzice musieli zapłacić za wynajętą salę.
Zmarnowało się też parę innych rzeczy. Czy pańska siostra
przypadkiem nie potrzebuje ślubnych dzwoneczków? -
zapytała, traktując to jako żart.
Tom Brunswick nie zareagował.
314261634.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin