Duncan Dave - Królewscy fechtmistrze 1 Pozłacany łancuch.pdf

(1200 KB) Pobierz
1029850747.001.png
DUNCAN DAVE
Krolewscy fechtmistrze 01:
Pozlacany lancuch
DAVE DUNCAN
Przełożył Michał Jakuszewski
Tytuł oryginału: The Gilded Chain
Wersja angielska: 1998
Wersja polska: 2000
Ta książka jest dedykowana z wyrazami miłości mojemu wnukowi, Brendanowi Andiewowi
Pressowi w nadziei, że pewnego dnia sprawi mu radość
Prolog
Wielki mistrz wyglądał jeszcze starzej niż dziedzic, lecz miał w sobie pewną twardość,
której nie złagodził wiek, i wydawało się, że mieczem, który miał u boku, nadal włada ze
śmiertelną skutecznością. W jego spojrzeniu kryła się gwałtowność, której chłopiec nigdy dotąd
u nikogo nie widział. Zdołał się jednak nie wzdrygnąć, gdy owe straszliwe, szare oczy
skierowały się na niego. Spojrzał w nie tak beznamiętnie, jak tylko potrafił, zdecydowany ukryć
niepokój, od którego kotłowały mu się wnętrzności. Gdy obaj mężczyźni mówili o nim, stał w
milczeniu, miętosząc czapkę w dłoniach. Nigdy nie widział, by dziedzic traktował kogoś z tak
bajeczną uprzejmością. Schlebiał wielkiemu mistrzowi tak samo, jak gęsiarka zwykła schlebiać
jemu.
Chłopiec spodziewał się, że sławny Żelazny Dwór będzie wyglądał jak zamek, było to
jednak tylko skupisko budynków wznoszących się na jałowym Posępnym Wrzosowisku. Miały
czarne, kamienne mury i dachy kryte dachówką tego samego koloru. W środku wyglądały
jeszcze bardziej ponuro: gołe ściany, podłogi z desek, drewniany sufit i zimny przeciąg
wpadający przez jedno nieoszklone, zakratowane okno, a wypadający przez drugie. Dwa duże
fotele, stół, półka z książkami i kominek tak czysty, że trudno było uwierzyć, by kiedykolwiek
palono na nim ogień -- żadna cela więzienna nie mogłaby wyglądać bardziej odpychająco. Jeśli
to był pokój wielkiego mistrza, to jak żyli tu chłopcy? -- Jest złośliwy! -- mówił dziedzic. --
Krnąbrny. Niech się warn nie zdaje, że nawet u was uda się zrobić człowieka z podobnego
śmiecia.
Opowiedział wszystko. Zdał relację z całego życia chłopca, od jego haniebnych
pozamałżeńskich narodzin przed czternastu laty, aż po zeszłotygodniową próbę ucieczki, która
zakończyła się dla niego wychłostaniem. Nie zapomniał o żadnej psocie ani szelmostwie. Nie tak
się sprzedawało konie. Kiedy wielki mistrz wysłucha tej długiej listy występków, z całą
pewnością go nie przyjmie. Bajecznie szybko odeślą go do Dimpłeshire. Mężczyzna dopił wino i
odstawił puchar na stół.
--Zostaw nas proszę. Chcę pogadać z chłopakiem.
Chłopiec przyglądał się niepewnie dziedzicowi, który wstał, pokłonił się nisko i wyszedł z
pokoju. Po co było przeciągać sprawę? Dlaczego po prostu ich stąd nie wygonił? Nabijane
żelaznymi ćwiekami drzwi zamknęły się z łoskotem.
Wielki mistrz nie poprosił go, by usiadł na wolnym fotelu. Chłopiec znowu spojrzał w
straszliwe, szare oczy i wytężył wolę, starając się nie drżeć, nie wiercić ani nawet nie przełykać
śliny.
--Dlaczego ukradłeś kucyka? -- zapytał wielki mistrz po długiej chwili.
---- Jest mój. Mama dała mi go, nim... dawno temu. Starzec uśmiechnął się złowrogo.
---- Jeśli był taki mały, to czy nie szedłbyś szybciej na piechotę? Chłopiec wzruszył
ramionami.
---- Jak uciekałem na piechotę, zawsze mnie łapali. Pomyślałem sobie, że może to zmyli
psy.
---- Warto było spróbować -- przyznał wielki mistrz. Sięgnął lewą dłonią za pazuchę i
wydobył stamtąd brzęczący mieszek. I co teraz? -- Nie możesz zachować sobie tych pieniędzy.
Oddasz mi je. Połóż czapkę na stole.
Chłopiec wykonał polecenie, pełen nieufności.
--Wracaj tam, gdzie stałeś. Łap! Chłopiec chwycił monetę. Bajecznie! -- Potrafisz ją
wrzucić do czapki? Świetnie. Gotowy? Druga moneta.
Chłopiec złapał ją i cisnął do czapki w ślad za pierwszą. Trzecia pofrunęła w bok. Czwarta
pomknęła wyżej, tak że musiał podskoczyć. Leciała już następna, musiał więc jednocześnie
rzucać i łapać. Wkrótce miotał się już we wszystkie cztery strony naraz, chwytając i miotając
obiema rękami.
Lawina ustała. Pieniążki bez wyjątku trafiły do czapki.
---- Znakomicie. Naprawdę znakomicie!
---- Dziękuję, panie.
Poszło mu nieźle, ale to przecież była dziecinada.
--Mów mi "wielki mistrzu". Twój dziadek z pewnością miał racje, twierdząc, że jesteś
zręczny. W jednym jednak minął się z prawdą, choć nie okłamał mnie świadomie. Jak było
naprawdę?
Chłopiec oparł się pokusie oblizania warg. Czy lepiej uchodzić za łotra, czy za głupka?
Stary z pewnością używał jakiegoś czaru wykrywającego kłamstwa, pozostała mu więc tylko ta
druga możliwość.
--Chodzi o dziewczynę, wielki mistrzu. Ja tego nie zrobiłem. Staruszek skinął głową.
--Poznałem to po twej reakcji. Cała reszta nie ma znaczenia. Po prostu twój duch cierpiał
w klatce. Przemoc wobec kobiet to jednak coś całkiem innego. A mimo to przyjąłeś karę bez
sprzeciwu. Dlaczego?
Dlatego że jestem głupi!
---- On jest synem poddanego. Powiesiliby go. Dziewczyna tylko się wystraszyła. Nic się
jej właściwie nie stało.
---- A jeśli ten chłopak następnym razem naprawdę kogoś zgwałci? Czy to nie będzie
twoja wina?
---- Moim zdaniem to nie jest naprawdę zły człowiek, wielki...
---- Odpowiedz na moje pytanie. Chłopiec zastanawiał się przez chwilę.
---- Będzie.
---- Czy żałujesz teraz swej decyzji?
---- Nie, wielki mistrzu.
---- Dlaczego?
---- Dlatego że moim zdaniem to nie jest naprawdę zły człowiek, wielki mistrzu.
---- Wierzysz w swój osąd. To dobrze. No cóż, wybór należy do ciebie. Nie do mnie czy
twojego dziadka. Do ciebie. Jeśli chcesz tu zostać, przyjmę cię. Jeśli nie, powiem twemu
dziadkowi, że ci odmówiłem. Ostrzegam cię, że zaczniesz zupełnie nowe życie, w którym
będzie cię obowiązywało bezwarunkowe posłuszeństwo -- Celowo czynimy je trudnym, gdyż nie
potrzebujemy tutaj mięczaków. Na kilka pierwszych tygodni zostaniesz nawet pozbawiony
imienia. Będziesz tylko dzieciuchem, najnędzniejszym z nędznych. W każdej chwili będziesz
mógł odejść i wielu to robi, lecz w takim przypadku nie będzie nas obchodziło, co się z tobą
stanie. Wyjdziesz przez naszą bramę z niczym i nigdy już nie wrócisz. Z drugiej strony, jeśli
wytrzymasz szkolenie, osiągniesz w społeczeństwie pozycję, z którą wiążą się pewne
zaszczyty. Zapewne zamieszkasz na królewskim dworze jako członek doborowego bractwa,
skupiającego najlepszych szermierzy w znanym świecie. Niemniej wtedy również będzie cię
obowiązywało bezwarunkowe posłuszeństwo. Będziesz służył królowi albo temu, komu każe ci
on służyć. Nie będziesz miał w tej sprawie nic do powiedzenia. Decyzja, którą za chwilę
podejmiesz, będzie w pewnym sensie ostatnią niezależną decyzją w twym życiu.
I pierwszą też. Chłopiec nie spodziewał się, że dadzą mu wybór.
---- Masz jakieś pytania? -- zakończył wielki mistrz.
---- Kto wybierze mi nowe imię?
---- Ty sam. Na ogół wybiera się je z listy dawnych fechtmistrzów, choć niekiedy akceptuje
się też inne imiona.
Nie liczył na to, że potraktują go tak sprawiedliwie. Jeśli odejdzie, nigdy się nie dowie, czy
wystarczyłoby mu męstwa. Życie dzieciucha w Żelaznym Dworze nie mogło być dużo gorsze od
życia bękarta w rodzinie, która miała niewiele pieniędzy i żadnej pozycji. Alternatywą było dla
niego oddanie w termin do jakiegoś rzemieślnika lub kupca, a wtedy pozostałby nikim aż do
śmierci. Z pewnością nie będzie dzieciuchem zbyt długo.
---- Chcę zostać, wielki mistrzu.
---- Nie śpiesz się tak bardzo. Wielu rzeczy jeszcze nie wiesz. Zapytaj mnie o nie albo się
zastanów. Masz pięć minut.
---- Nie potrzeba, wielki mistrzu. Chcę zostać.
---- Zbyt pochopne podjęcie takiej decyzji może być oznaką głupoty.
--Wierzę w swój osąd, wielki mistrzu. Starzec przymrużył powieki straszliwych oczu.
---- Gdybyś był już kandydatem, podobne słowa zostałyby poczytane za bezczelność.
---- Rozumiem, wielki mistrzu.
To była jedyna bezpieczna odpowiedź. Mężczyzna skinął głową.
--Proszę bardzo. Jesteś przyjęty. Dzieciuchu, idź i powiedz mężczyźnie, który czeka pod
drzwiami, że może już odejść.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin