Hayes Maggie - Tańczące serca.pdf

(986 KB) Pobierz
Maggie Hayes
Ta ń cz ą ce
Serca
941349307.002.png
Rozdział 1
S hona Fraser wbiegła do domu, rzuciła na ziemię czerwony plecak i
popędziła do łazienki. W ostatniej chwili usłyszała krzyk matki.
- Shona! Gdzie ty się podziewasz? Spóźnisz się na lekcję tańca!
- Muszę wejść na chwilę do łazienki - odkrzyknęła.
- Pospiesz się! Nie będę płacić za lekcje, na które nie chodzisz - zrzędziła
pani Fraser.
Shona skrzywiła się, chwyciła torbę w szkocką kratę z ubraniem do
ćwiczeń i pantofelkami i ruszyła w kierunku garażu. Wiedziała, ze teraz lepiej
się z matką nie kłócić.
Przygotowania do regionalnych mistrzostw w szkockich tańcach góralskich
okazały się w tym roku dużo kosztowniejsze, niż rodzice się spodziewali, i
matka uznała, że Shona musi na te pieniądze zasłużyć ciężką pracą.
- Te prywatne lekcje kosztują fortunę - mruknęła pani Fraser, kiedy Shona
wsiadała do samochodu - a musiałam jeszcze zamówić nowiutką spódnicę aż ze
Szkocji.
- To nie moja wina, że urosłam. - Shona była oburzona. - Gdybym mogła
nie rosnąć, żeby zaoszczędzić wam wydatków, to z pewnością bym tak zrobiła!
Kiedy samochód ruszył, matka nieco złagodniała.
- Wiem, że to nie twoja wina - powiedziała. - Tata i ja nie żałujemy ci
pieniędzy. Rzecz w tym, że to wszystko przyszło w tym samym czasie co...
Matka wysadziła ją przed domem nauczycielki tańca. Shona wbiegła do
środka, a potem po schodach w dół z zamiarem przebrania się, zanim
ktokolwiek pojawi się w przebieralni urządzonej w piwnicy domu
MacKendricków. Pomieszczenie było udekorowane w najgorszym szkockim
stylu, jaki można sobie wyobrazić. Jaskrawe makatki z przepisami na owsiankę i
placuszki wisiały na ścianach wykładanych drewnianą boazerią, wszędzie stały
maleńkie figurki terierów szkockich, a nad kominkiem wisiał portret Roberta
Bumsa. Jeannie MacKendrick nie miała wprawdzie gustu, ale za to cieszyła się
reputacją najbardziej wymagającej i najlepszej nauczycielki góralskich tańców
szkockich.
Wiązała jeszcze sznurówki, kiedy ze schodów zbiegła, ciężko dysząc,
Kendra, która miała lekcję przed nią.
- Jest wściekła. - Kendra sapnęła, opadając ciężko na okrytą szkockim
pledem kanapie.
Shona skrzywiła się.
- Dzięki za ostrzeżenie! - krzyknęła, wbiegając po schodach. Nie chciała,
aby nauczycielka musiała na nią czekać.
Jeannie miała temperament odpowiadający jej płomieniście rudym włosom i
głos, od którego pękało szkło, kiedy była niezadowolona z postępów swoich
uczniów, czyli w zdecydowanej większości przypadków.
941349307.003.png
Już po chwili poczuła, jak pot spływa jej po plecach. Jeannie kazała jej
powtarzać kroki dotąd, aż praca nóg będzie bez zarzutu. Kiedy przewinęła taśmę
z muzyką do tańca zwanego flingiem, z piersi Shony wyrwało się westchnienie.
Wiedziała, ze cała ta ciężka praca W końcu jej się opłaci. Chodziło tylko oto,
aby wytrwać do tego końca!
- Obciągnij palce! - krzyknęła Jeannie, kiedy Shona zrobiła pierwszy
krok.
Czując się tak, jakby za chwilę każdy mięsień i kość w stopie miały jej
trzasnąć, Shona z całych sił obciągnęła palce stóp, ale Jeannie i tak nie była
zadowolona.
- Wyciągaj te patyki! - wrzasnęła nauczycielka. - Kolano niżej. Równaj! .
Shona przesunęła wyprostowaną prawą stopę zza lewej łydki do przodu i z
powrotem, dociskając ją za każdym razem mocniej. Wciąż jeszcze nie mogła się
przyzwyczaić do faktu, że kilka miesięcy temu jej kolano znajdowało się tam,
gdzie teraz była piszczel. W ciągu tych kilku miesięcy, tuż przed swoimi
szesnastymi urodzinami, urosła prawie osiem centymetrów.
- Więcej dostojeństwa! - krzyknęła Jeannie. - Nie udawaj, że jesteś taka
zmęczona!
Shona starała się skakać jak najwyżej, pamiętając o wszystkich uwagach
Jeannie. Zastanawiała się, czy nauczycielka krzyczy tak również na swoją córkę
Christine lub na inne dziewczynki przygotowujące się do mistrzostw. Czy
Aynsley Olsen, która zdobywała nagrodę na każdych zawodach, też musi
wyciągać patyki? Shona miała nadzieję, że tak. W zeszłym roku Aynsley
wygrała mistrzostwa, a Shona zajęła drugie miejsce. W tym roku chciała być
pierwsza.
Ku zaskoczeniu Shony, kiedy skończyła się muzyka do flinga, Jeannie
wyglądała na zadowolona. Następny był taniec z szablami. Tańcząc W polach
wyznaczonych przez skrzyżowane na podłodze szable, Shona odkryła nagle, że
nie może się już skoncentrować na skomplikowanych krokach. Dam radę!
powtarzała sobie zawsze w duchu w takich wypadkach, teraz jednak czuła - że
musi na chwilę wyjść.
- Jeannie, czy mogę skorzystać z łazienki? - spytała, nie przerywając
tańca.
Nauczycielka roześmiała się.
- A więc o to chodzi! Biegnij, tylko pospiesz się, dobrze?
Shona pogalopowała W górę kręconymi schodami, a potem W dół
wąskim korytarzem starego domu W stylu wiktoriańskim i wpadła do łazienki,
wykończonej W różnych odcieniach różu. Zastanawiała się, co Hugh - jedyny
mężczyzna W tym domu od czasu, gdy kilka lat temu zmarł pan MacKendn’ck –
myślał o tych pomalowanych na różowo ścianach i puszystej, wściekle
czerwonej macie łazienkowej. Miała właśnie umyć ręce kawałkiem różowego
mydła, kiedy ktoś zaczął bębnić W drzwi.
941349307.004.png
- Pospiesz się! - warknął męski głos. - Nie tylko ty korzystasz z łazienki
W tym domu!
- Już wychodzę! - zawołała Shona. - Umyję tylko ręce.
- Od kiedy to higiena stała się dla ciebie sprawą pierwszej wagi? - zapytał
ktoś złośliwie. - Sprężaj się.
Shona otworzyła drzwi. Tuż przed nią stał wysoki, ciemnorudy Hugh
MacKendrick.
- Proszę, jest cała dla ciebie - warknęła.
Hugh zrobił się czerwony.
- Przepraszam - mruknął. - Myślałem, że to moja siostra. - Po czym dodał,
marszcząc brwi: - Nie wiedziałem, że uczennice mamy można już spotkać w
całym domu!
- To był nagły wypadek- wyjaśniła uprzejmie. – Nie zamierzałam
naruszać twojej prywatności.
- Nie musisz być taka złośliwa ~ zauważył Hugh.
- Odpłacam tylko pięknym za nadobne!
Kiedy przemykała obok niego, kierując się ku schodom, Hugh wyciągnął
rękę, aby ją zatrzymać. Między jego dłonią a jej łokciem nastąpiło niewielkie
wyładowanie elektryczne. Shona podskoczyła.
- Ojej, przepraszam. - Hugh patrzył na nią uważnie.
Miał brązowe oczy.
- Za to czy za złośliwość? - odparowała Shona. Z jakiegoś powodu jego
spojrzenie sprawiło, że jej serce zaczęło bić dwa razy szybciej, jak gdyby
kończyła właśnie tańczyć flinga.
Hugh uśmiechnął się.
- Za jedno i za drugie.
Uśmiechnęła się W odpowiedzi.
- Nie ma sprawy. Pójdę już, zanim twoja mama wyśle kogoś na
poszukiwania.
- Do zobaczenia - powiedział i zamknął za sobą drzwi łazienki.
Kiedy zbiegała ze schodów, wciąż jeszcze czuła dotyk dłoni chłopca.
Nieczęsto go widywała, ponieważ rzadko bywał w domu, a chodzili do innych
szkół, i nie bardzo wiedziała, co o nim myśleć. Chociaż był wspaniałym
tancerzem, przestał ćwiczyć rok temu, kiedy skończył siedemnaście lat. Shona i
inne uczennice Jeannie były zaskoczone, że nie zrobił tego wcześniej, bo Hugh i
jego matka zawsze kłócili się W czasie zawodów. Czasami straszył matkę, że W
ogóle przestanie tańczyć. Wtedy Jeannie wrzeszczała na niego dopóty, dopóki
nie ustąpił. Mimo tych nieporozumień Hugh zdobył mistrzostwo świata.
Jak większość innych dziewcząt, Shona uwielbiała patrzyć, jak Hugh
tańczy. Chłopcy byli rzadkością W zdominowanym przez dziewczęta świecie
szkockich tańców góralskich i zawsze budzili ogromne zainteresowanie,
szczególnie wtedy, gdy byli tak rudzi i przystojni jak Hugh MacKendrick.
941349307.005.png
Shona podziwiała jego siłę i wdzięk widoczne w każdym skoku. Wiedziała, że
choćby się nie wiadomo jak starała, to i tak nigdy nie będzie tańczyć tak
jak Hugh.
Powróciła do Jeannie i skrzyżowanych na podłodze szabel, ale nie
potrafiła się skupić. Jakoś nie mogła przestać myśleć o tym chłopcu. Nie ulegało
wątpliwości, że drażniła go ciągła obecność W domu uczennic matki. Z
pewnością jednak, choć sam przestał już tańczyć, rozumiał wagę tych lekcji w
przeddzień zbliżających się zawodów. A może nie?
Te rozmyślania przerwał głos Jeannie.
- Dobrze, Shona, wystarczy na dziś. Poćwicz uczciwie w tym tygodniu.
- Już minęła godzina? - Shona zamrugała zdziwiona.
Jeannie uśmiechnęła się wymownie.
- Zdaje się, że byłam trochę roztargniona- przyznała Shona.
- Zauważyłam. - Jeannie błysnęła oczami, a Shona spostrzegła po raz
pierwszy, że są tego samego koloru co oczy jej syna.
- Dobrze by było, gdybyś nie była roztargniona na mistrzostwach. Tylko
tyle mam ci do powiedzenia.
- Och, na pewno nie będę - obiecała Shona. - Do zobaczenia w przyszłym
tygodniu.
Mijając na schodach prowadzących do piwnicy kolejną uczennice,
ostrzegła ją.
- Jeannie zachowuje się dziś jak dozorca niewolników.
- To nic nowego. - Dziewczynka skrzywiła się.
Shona usiadła na kanapie. Zmieniając obuwie, przyglądała się tablicom z
medalami, wiszącym na przeciwległej ścianie. Kiedy była młodsza, oglądała je
przed każdą lekcją tańca. Potem, kiedy sama zdobywała medale w zawodach
tanecznych, przestała się nimi interesować. Teraz jednak nieoczekiwanie zaczęła
się zastanawiać, które medale należą Christiny, a które do jej brata.
Przypomniawszy sobie nagle, że matka czeka na nią w samochodzie
pełnym zakupów, Shona szybko wrzuciła pantofelki do torby i włożyła dżinsy.
Wciągając przez głowę gruby, wełniany sweter, zbiegła ze schodów do wyjścia.
- Co się z tobą dzisiaj dzieje?,- zapytała pani Fraser, kiedy córka wsiadła
do samochodu. - Ciągle się spóźniasz.
- Ustalałam jeszcze coś z Jeannie - skłamała Shona.
- W sprawie ćwiczeń w tym tygodniu?
Shona przyznała, że nie wszystko jeszcze zapięte jest na ostatni guzik.
- Wciąż jeszcze nie mogę się przyzwyczaić do tych długich nóg.
Matka uśmiechnęła się.
- Lepiej się przyzwyczaj. Nie będą już krótsze.
Mówiła coś jeszcze, ale Shona milczała przez całą drogę do domu. Jej
myśli krążyły wciąż wokół pewnego tancerza, którego brązowe oczy były
prawie tego samego koloru co ciemnorude włosy.
941349307.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin