Nabozeństwo adwentowe.doc

(55 KB) Pobierz
NABOŻEŃSTWO - ADWENT

NABOŻEŃSTWO - ADWENT

 

1. W naszym życiu na tak wiele rzeczy czekamy: na to, co przyniesie kolejny dzień, na efekty swojej pracy czy na kogoś bliskiego. Ten czas jest zazwyczaj wyjątkowy, pozwala nam w pełni odczuć wartość tego, co ma dopiero nadejść, i odpowiednio przygotować nasze wnętrze na przyszłość - czy to pojmowaną jako bardzo bliską, czy też jako odległą.

 

2. Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: "Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!" Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną". Odpowiedziały roztropne: "Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!" 1Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!" Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was". Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.

 

3. Przypowieść, którą przed chwilą przeczytaliśmy, posiada jedną centralną metaforę: oczekiwanym Oblubieńcem jest Jezus Chrystus chwalebny, który przyjdzie do nas w dniu ostatecznym, a na którego my w Adwencie życiowym czekamy.

 

1. I oto, jak każdego roku, nadchodzi okres ADWENTU - czas mający nas przygotować do przeżywania tajemnicy Bożego Narodzenia, tajemnicy wcielenia, w której objawiła się nieskończona miłość Boga ku człowiekowi. Znamy "wydarzenie", na które czekamy, wiemy, że przyjęcie przez Jezusa ludzkiej natury i wejście między mieszkańców Ziemi stało się początkiem zbawczego dzieła Odkupienia. Adwent zatem staje się czasem ufnego odkrywania tej Tajemnicy i coraz głębszego Jej przyjmowania.

 

2. Naród Wybrany oczekiwał na Zbawiciela przez wiele wieków i wszystkie Jego poczynania i nadzieje kierowały się ku temu "punktowi", którym miało być przyjście Mesjasza, a którego poręką stała się Boża obietnica. Chociaż to trwanie miało swoje różne koleje u Izraelitów, to w ostatecznym rozrachunku zawsze jednak tym trwaniem było; ciągle odnawiane szczerymi modlitwami najpokorniejszych, przedłużało w pewien sposób swoje istnienie i stawało się wyrazem wierności wśród wszelkich przeciwności.

 

3. Adwent jest okresem oczekiwania i przygotowania. Co tworzy jednak oczekiwanie prawdziwe, nie bierne, ale pełne czynnego zaufania i współdziałania z łaską? Otóż jest to owa święta tęsknota, która wyraża się w poruszeniach serca pragnącego ujrzeć ziszczenie się Bożych obietnic, pragnącego całe życie człowieka przemienić w czuwanie, stopniowo przeradzające się w niezachwianą wiarę w to, czego jeszcze teraz nie możemy ujrzeć własnymi oczyma. Ten czas nie może być tylko statycznym czekaniem, godzinami, które bezwiednie przechodzą przez nasz umysł, nie pozostawiając w nim niczego po sobie. Powinien on wnosić w życie chrześcijanina to, co tworzy nasze istnienie jako nieustającą pielgrzymkę na tej ziemi. A jest tym właśnie owo oczekiwanie i czuwanie, które odzwierciedlają się w naszym życiu. Jak zatem to odzwierciedlenie powinno wyglądać? Otóż tak, by z czasu oczekiwania na radość Narodzenia Pańskiego uczynić czas PRZYGOTOWANIA na przyjęcie tych tajemnic w naszym własnym życiu.
Jaka byłaby radość z każdego wyczekiwanego spotkania, gdyby nie poprzedzało go przygotowanie w postaci szczerego pragnienia ujrzenia tego, na kogo się czeka; by przyjąć go u siebie jak najlepiej i w końcu, aby przemienić odtąd swe życie, tak by zawsze już było w nim miejsce dla upragnionego gościa. Taka postawa wymaga przede wszystkim zdecydowanej decyzji, by nie zamykać swojego istnienia tylko dla siebie, ale nadać mu pełnię jego wartości poprzez dzielenie się nim. Taka jest Miłość, którą jest Bóg - ona jest tym większa i gorętsza im bardziej się nią dzielimy - poprzez podział nie zmniejsza się, ale mnoży swe dobrodziejstwa.
By radość ze spotkania z Nowonarodzonym była pełna, winniśmy poświęcić dany nam czas na całkowite zawierzenie Bożemu planowi Odkupienia, tak jak zawierzyła Maryja. Ona odpowiedziała Bogu Ojcu "tak" , pozwalając w ten sposób na urzeczywistnienie całej tajemnicy Zbawienia. Tak też my powinniśmy przypatrywać się ze czcią tej prawdzie.

 

1. Cała tajemnica Odkupienia przynosi obietnicę powtórnego przyjścia Chrystusa przy końcu czasów. Narodzenie Chrystusa jest owocem miłości Boga ku nam i drogą, która doprowadzi do Zmartwychwstania i do przyjścia Jezusa w Dniu Ostatecznym. Nasz Ojciec pozostał bowiem wierny Swej obietnicy, którą możemy zauważyć już na pierwszych kartach Starego Testamentu. I chociaż ludzie nie odwrócili się całkowicie od grzechu i wielokrotnie łamali Przymierze, Bóg nie odstąpił od danego słowa. Potwierdza to Jego niezmienność i nieskończona wierność. On, widząc bowiem cześć oddawaną Mu przez bogobojnych, jak i nieprawość tych, którzy nie zachowywali Prawa, pozostał niewzruszony w Swych odwiecznych postanowieniach. W Swej miłości do człowieka - widząc grzeszny świat, nieszczęśliwy i konający przez złe uczynki i sprzeniewierzający się Swemu Stwórcy - posłał Swego Syna, by przyprowadzić nas - grzeszników z powrotem do domu Ojca. Już w narodzeniu w stajence betlejemskiej widzimy blask Zmartwychwstania i ostatecznego przyjścia, bowiem w tej maleńkiej Osobie jest całe bóstwo i świętość Boga, w tym Dziecięciu świadomie i całkowicie zamieszkała miłość Ojca i zajaśniała nasza nadzieja na życie wieczne w Królestwie Niebieskim. Tym samym nasze adwentowe oczekiwanie staje się przygotowaniem na przyjście Króla, który ma objąć panowanie nad wszystkimi sferami naszego życia - tak doczesnego, jak i przyszłego. Oto Bóg wkracza w ludzkim ciele w nasze dzieje, by przygarnąć Swych synów do Siebie i wyzwolić spod władzy grzechu. Jak tę rzeczywistość odbieramy? W jaki sposób ona do nas przemawia?

 

2. W tym świętym czasie, który otrzymujemy, powinniśmy na nowo rozważyć Bożą miłość, która doprowadziła do uniżenia się Syna Bożego, zstąpienia na ziemię i przyjęcia - z wyjątkiem grzechu - całej ludzkiej natury. Oto nadejdzie "Bóg z nami", który rozproszy ciemności śmierci.Adwentowe oczekiwanie ma więc tę charakterystyczną "cechę" - jest oczekiwaniem RADOSNYM. Ta radość niesie ze sobą wielki spokój, wypływający z całkowitej ufności w spełnienie Bożych obietnic oraz skupienia i wyciszenia, towarzyszącego zawsze wszelkim doniosłym wydarzeniom. Radość ta wypływać powinna w końcu z głębokiego zrozumienia tych tajemnic, bo w przeciwnym razie może przerodzić się w pustą i płytką wesołość, która karmić się będzie jedynie uczuciowym podejściem do tych - jakże pięknych - Świąt.

 

3. W drugim okresie adwentu zbliżamy się niejako do żłóbka. W uroczystej atmosferze chcemy lepiej uświadomić sobie miłość Boga, który przyszedł jako ciche i maleńkie Dziecię. Jakże jest ono przez świat upragnione! Jak Matka wyciągająca ku Niemu ręce, tak i spragniona Ziemia chce wziąć w swe ramiona Tego, który jako jedyny jest w stanie sam jeden unieść jej wszystkie słabości. Adwentowe czuwanie jest w swej istocie spojrzeniem sięgającym najgłębszych tajemnic naszej wiary - spojrzeniem, które tak usilnie chce objąć Tego, który wymyka się wszystkim ludzkim określeniom.

 

1. Prawdą jest, że to, na co czekamy, jest nas w stanie w pełni uszczęśliwić tylko wtedy, gdy okazuje się być zupełnie inne od naszych przewidywań. I nie chodzi tu o szczęście zachwytu czy uniesienie uczuć. Przecież Chrystus zrodzony jako bezbronne Dziecię stał się "znakiem sprzeciwu", tak trudno było bowiem uwierzyć w Boskość Tego, który stał się podobny do nas. Chodzi tu o szczęście, którego wymiarem jest wieczność, tylko ono bowiem - by wyrazić się w naszych ludzkich kategoriach - jest warte poświęcenia całej uwagi i wszystkich sił.

 

2. Radosne oczekiwanie pełne pobożnego skupienia to również czas weryfikacji naszego życia i działania w świetle blasku Narodzenia Pańskiego. Może warto byłoby zadać sobie pytanie, na co my tak naprawdę czekamy? Czy nie czekamy (jak Izraelici) na przyjście Boga z mocą, który od razu wszystko przemieni i wymierzy sprawiedliwość według naszej ludzkiej miary? On natomiast przychodzi w postaci słabego dziecka, dla którego "nie było miejsca w gospodzie", by nam pokazać, że nasza ziemska ekonomia nijak się ma do Jego planów. Tak jak Bóg uniżył się dla nas, tak też i my powinniśmy w pokorze uznać naszą małość i znikomość, które tylko dzięki nieskończonej miłości Ojca, zostają przemienione na swoiste "atrybuty" Bożych dzieci. On chce, abyśmy Go przyjęli, stojąc w prawdzie co do własnej osoby, zdając sobie sprawę ze swej nędzy, którą On z radością przyodziewa Swoją miłością.

3. Czas adwentu - czas oczekiwania na Miłość - winien przemienić się więc w radosne czuwanie wypatrujące przyjścia Boga, który przybywa do naszych serc jak do ubogiej stajenki i który przy końcu czasów znów przybędzie, byśmy już nigdy nie byli samotni i na wieki odziedziczyli szczęście Nieba.

 

1. I nadszedł kolejny adwent. Ale nie chciałabym, żeby był to tylko kolejny rok, kolejne roraty, kolejne Boże Narodzenie. Chociaż czasami tak się wydaje, że wszystko kręci się w kółko. Że rok w rok te same święta... A jednak my w naszej drodze jesteśmy wciąż dalej. Każdego dnia, każdego roku troszkę dalej. Więc może raczej nie koło, lecz spirala zbliżająca nas do celu?

 

2. Myślę o Janie Chrzcicielu. Ten ostatni prorok wiele lat spędził na pustyni. Żywił się, jak podaje Pismo, miodem i szarańczą. Lecz w odpowiednim czasie, a raczej w rozpoznanej przez siebie pełni czasu, wychodzi z ukrycia, by głosić nadejście Mesjasza.

Zawsze jest mi smutno i czuję się osamotniona, gdy widzę, jak odchodzą kolejni ludzie, których ceniłam, którzy byli w jakimś sensie moimi autorytetami, mistrzami. Oni umierają, a my pozostajemy. Nawet czasami może niezbyt znani i bez większego wpływu na moje życie, ale zawsze dający jakąś pewność, świadomość, że są i czuwają, stoją na straży. Że wesprą radą czy napomną i skarcą w razie potrzeby. Czuję się jak dziecko, które bawi się bezpiecznie, gdy wie, że rodzice są w pobliżu.

I gdy słyszę, że moi "mistrzowie" odchodzą mam wrażenie końca czasów. Końca jakiejś epoki.

I myślę o Janie Chrzcicielu, który rozpoznał swój czas wyjścia. Bo gdy nadejdzie ten mój, chciałabym być gotowa i też go rozpoznać. To czas, gdy trzeba będzie dorosnąć, stać się odpowiedzialnym i zadbać o tych, którzy na nas liczą.

 

3. Oczywiście sam Adwent jest zawsze mądry, bo mądra jest tradycja Kościoła, ale można niemądrze Adwent przeżywać. Już wiele razy w życiu, w różnych grupach, stawialiśmy sobie pytanie, jak żyć przez te kilka tygodni, aby nadchodzące święta przybliżyły nas do Bożych obietnic. Na początku Adwentu zaczyna się mądre przeżywanie świąt Bożego Narodzenia. Ale wrócę do refleksji, które w niemal identyczny sposób formułuje młodzież każdego roku, w różnych miejscach, w różnych okolicznościach.

 

1. Przyjrzyjmy się światu. Na chwilę trzeba się zatrzymać i spokojnie popatrzeć, aby zobaczyć nie tylko to, co już wybuchło, nie tylko to, co jest w ruchu, ale aby zobaczyć to, co jest trochę głębiej. Umieć się zachwycić tym, co naprawdę piękne, umieć w porę się przerazić tym, co zmierza do śmierci.

 

2. Posłuchajmy Bożych obietnic. Nie trzeba daleko i długo szukać. Na każdy dzień Adwentu przygotowane są odpowiednie fragmenty o "pomyślnej zapowiedzi", "pokazaniu drogi grzesznikom", o "poznaniu Bożych ścieżek", o "trwodze bezradnych", o zaufaniu "strzegących Jego praw i przymierza" - to tylko z pierwszej niedzieli Adwentu. I jeszcze zachęta do podniesienia głowy, bo On Sam, Bóg całego świata, chce wywyższyć naszą godność? W następne dni są kolejne Boże obietnice, których spełnienie jest tak bardzo potrzebne światu, obietnice, za którymi świat tęskni, tylko tak mało je poznał.

 

3. Ułóżmy program dla siebie. Pan Bóg przygotowuje dla nas niezliczoną ilość prezentów, są one nie tylko cenne, ale też ładnie opakowane. Niekiedy można zobaczyć, że ludzie sobie robią płot z tych opakowań, wiele ładnych nazw, wiele deklaracji, ale chowamy się za słowami, nie ma żadnej współpracy z tym, co dostajemy od Pana Boga?
Jego Łaski nie tylko trzeba odpakować, ale też zobaczyć, że to są dość często jakby półfabrykaty, z których trzeba coś dalej robić, są to często nasionka czy sadzonki, które trzeba pielęgnować we właściwy sposób?
To są nasze kolejne talenty, według tego, co dostajemy, układamy sobie plan pracy, która może przynieść Boże owoce, przybliżenie Bożych obietnic.

 

1. Opowiedzmy o tym rodzinie, kolegom i sąsiadom. Sam człowiek nie naprawi świata, trzeba innych zarażać dobrem, zapałem, czystością intencji. Nawet, jak pisał Mickiewicz:
"Pan Bóg może świat zburzyć i nowy postawić, Ale bez naszej pomocy nie może nas zbawić".
Wiele może zdziałać człowiek Boży, ale największym jego osiągnięciem jest to, że gromadzą się wokół niego osoby zachęcone jego działaniem. Jezus niesie pokój. Pokój to nie to samo, co zawieszenie broni. Nie wystarczy, że Pan Jezus go niesie. Trzeba wziąć ten dar z Jego rąk i nad nim popracować. Obok Jezusa czujemy się bezpiecznie. Wiele mówiło się ostatnio o agresji. W szkole, w domu, w autobusach. Widziałam tytuły w czasopismach "Czy ty byś stanął w obronie słabszego?" albo "Czy masz odwagę, jak się z kogoś śmieją?". A tymczasem chyba trzeba na to spojrzeć trochę głębiej. Nie tylko chodzi o - skądinąd ważną - odwagę cywilną. Też potrzebna, ale koniecznie trzeba zacząć wcześniej. Ten, który za kilkanaście dni się narodzi - tym razem już nie tylko w Betlejem - daje poczucie bezpieczeństwa. Chociaż i Jego nie przyjęto do "porządnych" domów, chociaż potem w Betlejem mordowano dzieci. Jak Go przyjmiemy szczerym sercem, to nikt nam Go nie zabierze, a z Nim to nawet można popatrzeć w oczy ludziom, których na początku się boimy.

 

2. Jezus jest drogą, prawdą i życiem. To takie trywialne, ale z najśliczniejszymi prezentami trzeba współpracować. Nie wolno zaprosić i kazać siedzieć samotnie w kąciku. Jak chcę przyjąć Pana Jezusa, to muszę przygotować miejsce. Jak za dużo czasu poświęcam na komputer, to muszę wpaść na pomysł, że stąd mogę wygospodarować czas na modlitwę. Jak ktoś się boi moich żartów, to muszę to zauważyć i zmienić. A po drodze przeprosić. Jak rodzice muszą powtarzać swoje prośby, to na pewno i Pana Jezusa nie usłyszę tak łatwo. Na tym polega wypatrywanie łask Tego, którego oczekujemy w Roratach.

 

 

3. Pamiętaj, że to nie tylko TY czekasz na Boga, lecz również On, Bóg, oczekuje na Ciebie.
W tym ADWENCIE wołaj często Maranatha, przyjdź Panie Jezu!

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin