Dutka_Wojciech_-_Krew_faraonów.pdf

(2273 KB) Pobierz
199322622 UNPDF
Wojciech Dutka
KREW FARAONÓW
199322622.002.png
Prolog
W szóstym roku panowania faraona Mencheperre Totmesa
III nad granicą syryjską zaszły niespodziewane wypadki, które
zmąciły spokój Egipcjan, wysłanych przez niego do podbitych
królestw północnej Syrii. Na rozkaz faraona i ja musiałem
opuścić garnizon stacjonujący w forcie nad środkowym Eufra-
tem i ruszyć na spotkanie tego, co zgotowali mi bogowie.
Miałem w sercu gorycz i strach, chociaż wiedziałem, że
krzyk sokoła w przestworzach, który zawsze słyszałem, i tym
razem będzie mi towarzyszył. Nareszcie poczułem się wolny.
Moje przeznaczenie nie przyniosło mi śmierci, której pragnąłem.
Dało mi życie, o jakim nigdy nie marzyłem. Życie wybrańca
bogów. Teraz już wiem, dlaczego budziłem się przez tysiące
poranków, słysząc krzyk sokoła, świętego ptaka Horusa — przy-
zywał mnie. Zostałem przez niego naznaczony.
Od lat przebywam na wygnaniu. Teraz, zatajając moje imię,
będące w ziemi Kem imieniem zdrajcy, rozpocznę opowieść
o mrocznych i strasznych wydarzeniach, których byłem świad-
kiem. Te wspomnienia są wszystkim, co mi zostało. Nie czuję
już do nikogo nienawiści. I zanim umrę, chcę zapisać te papiru-
sy, ponieważ pamięć jest darem i nawet bogowie nie mogą mi
jej odebrać.
199322622.003.png
Część pierwsza
 
ROZDZIAŁ 1
Znak ibisa
W kraju Kem panowała królowa Maatkare Hatszepsut. Na
jej dworze roiło się od wszelkiej maści dworaków, intenden-
tów, urzędników, cuchnących etiopskimi pachnidłami jak
kotki ze świątyni bogini Bastet, i ministrów, załatwiających
sprawy urzędowe w przerwach między zapasami w łożach
nierządnic.
Jednym z chłopców przygotowujących się do pierwszego
stopnia wtajemniczenia w rytuał znaków i tańców ku czci boga
Sobka w Fajum był Anchnum. Pod względem fizycznym nie
różnił się od innych egipskich dzieci. Miał ciemną, spaloną
słońcem skórę, delikatną twarz, ciemne kręcone włosy i oczy
czarne jak węgle.
Pewnego dnia Minhotep, kapłan wychowawca, powiedział
mu, że zostanie wysłany z najbliższą karawaną pocztową na
dalszą naukę do samej stolicy. Kapłani Sobka utrzymywali
kontakty z wieloma kupcami i życzliwymi urzędnikami w du-
żych miastach, którzy co rok przyjeżdżali do świątyni lub
wysyłali podarki dla świętych zwierząt boga — krokodyli.
Właśnie do jednego z takich urzędników, wyznawców Pana
Wody, trafić miał Anchnum. Przed chłopcem z prowincji ot-
wierała się możliwość zobaczenia wielkiej stolicy wielkiego
świata.
11
199322622.004.png
Urzędnik, który zaprosił chłopca, sprawował urząd intendenta
na dworze królowej. Nazywał się Minmose. Jego żona była
Nubijką. Nie mieli dzieci, jednak damy tebańskie wiedziały,
jak bardzo Satre pragnie je mieć. Co miesiąc składała w ofierze
jagnię antylopy i miód dla bogini Hathor, Pani Domowego
Ogniska. Minmose brak dzieci rekompensował sobie karierą na
dworze i dobrymi kontaktami z wyżej postawionymi sekreta-
rzami w poszczególnych domenach faraona, którzy regularnie
zamawiali u niego rylce, woskowe tabliczki, papirusy i wino.
*
Pewnego upalnego dnia, kiedy Nil znajdował się jeszcze
w najbardziej spokojnym okresie swego bytowania w korycie,
Anchnum, po długiej i męczącej podróży, dotarł na miejsce.
Teby były wówczas miastem światowym w pełnym znaczeniu
tego słowa i wywarły na chłopcu ogromne wrażenie. Karawana
minęła dzielnicę biedoty i wjechała na ulicę wiodącą do dziel-
nicy urzędników, przedzierając się przez tłumy zaaferowanych
przechodniów, gapiów i zawsze wietrzących sensację sprzedaw-
ców daktyli i mulego sera.
Dom, w którym Anchnum miał zamieszkać, wyglądał wspa-
niale. Przylegały do niego mniejsze budynki będące pomiesz-
czeniami gospodarskimi, tam mieszkała też służba złożona
z niewolników. Po chwili podbiegło kilku z nich, a jeden
szybkim ruchem zdjął niewysokiego chłopca z grzbietu osła
i postawił na ziemi.
— Ruszać się, bydlaki! — wrzeszczał dozorca. — Bo do-
staniecie takie baty, że przez miesiąc nie usiądziecie na tyłkach!
Służba rozpakowywała skórzane sakwy i lniane worki wypeł-
nione świeżymi daktylami i figami. Z początku nikt nie inte-
resował się chłopcem. Dopiero po dłuższej chwili, która prze-
straszonemu młokosowi wydawała się wiecznością, zjawił się
młody niewolnik o skórze nieco jaśniejszej od skóry innych
niewolników, choć także spalonej słońcem, i płowych włosach.
12
199322622.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin