Angelsen_Trine_-_CĂłrka_morza_02_-_WrĂłg_nieznany.pdf

(776 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Angelsen Trine - C\363rka morza 02 - Wr\363g nieznany)
TRINE ANGELSEN
WRÓG NIEZNANY
SAGA CÓRKA MORZA II
Rozdział 1
Elizabeth otoczyła ramionami brzuch, jakby chciała go chroni ę . Bo Ň e kochany,
modliła si ħ w duchu, nie pozwól, bym straciła moje dziecko, zmiłuj si ħ ! Je Ļ li ja miałabym
zapłaci ę Ň yciem, to ocal chocia Ň to male ı stwo, które nosz ħ pod sercem. Prosz ħ ci ħ
Nagle obok stan Ģ ł Jens. W jego głosie brzmiała troska:
- Jeste Ļ chora, Elizabeth? Boli ci ħ brzuch?
I wtedy podszedł do nich lensman.
- Czy ona Ņ le si ħ czuje? – spytał dudni Ģ cym głosem.
- Mo Ň e odprowadzimy j Ģ do domu?
Elizabeth zaprotestowała, czuła, Ň e pot spływa jej po całym ciele, nie umiała
opanowa ę dr Ň enia. Spojrzała na niego z wysiłkiem. Był to wysoki, masowej budowy
człowiek w długim czarnym płaszczu. Mogłaby go prosi ę , na kl ħ czkach błaga ę , by j Ģ
oszcz ħ dził. Tylko jeden jedyny raz w Ň yciu ju Ň si ħ tak bała, czuła taki niepohamowany strach.
To było wtedy, kiedy Leonard j Ģ gwałcił.
Znowu odezwał si ħ Jens.
- Elizabeth, ty potrzebujesz doktora, je Ļ li…
Przerwała mu gniewnie:
- Nie… zaraz mi przejdzie. – Nagle zacz ħ ło jej zale Ň e ę , by lensman nie dowiedział si ħ
o dziecku. Jeszcze nie teraz! Wła Ļ ciwie sama nie wiedziała, dlaczego chce utrzyma ę to w
tajemnicy. Ponownie zacz ħ ła si ħ modli ę w duchu: Wszechmog Ģ cy Stwórco, pomó Ň mi! Tylko
ten jeden jedyny raz, a ja obiecuj ħ ci, Ň e wkrótce wszystko wyznam. Tylko ocal to, Ň ycie,
które nosz ħ pod sercem. Je Ļ li mi pomo Ň esz, to ja dotrzymam obietnicy. Przysi ħ gam.
Z wolna, pocz Ģ tkowo tak nieznacznie, Ň e sama bała si ħ uwierzy ę , ból łagodniał. Mogła
si ħ nawet lekko wyprostowa ę i wspierana przez Jensa czuła, Ň e skurcz całkiem ust ħ puje.
- Lepiej ci? – dopytywał Jens.
- Tak, - wyszeptała, ocieraj Ģ c dr ŇĢ c Ģ r ħ k Ģ pot z czoła.
- To widocznie przypadło Ļę , która sama przechodzi – dodała.
Lensam b Ģ kał co Ļ o zarazie i cofał si ħ przezornie.
- Jeste Ļ pewna? – Jens przygl Ģ dał jej si ħ badawczo.
- Tak, jestem pewna. Mo Ň e to ze strachu dostałam bole Ļ ci, pomy Ļ lała z nadziej ħ , Ň e
tak naprawd ħ było.
Elizabeth napotkała wzrok lensamana. Widziała, Ň e otwiera usta i przygotowywała si ħ
na przyj ħ cie jego słów. Słów, które mog Ģ skaza ę j Ģ na Ļ mier ę przez Ļ ci ħ cie toporem!
- Rozgl Ģ dam si ħ za twoim ojcem – rzekł i chrz Ģ kn Ģ ł. – Mo Ň e Elizabeth wie, gdzie on
si ħ podziewa?
Czy najpierw chce poinformowa ę o tym ojca? – pomy Ļ lała. To przecie Ň moja wina i
moja powinna by ę kara. Wi ħ c oszcz ħ d Ņ ojca, Bo Ň e. Pami ħ taj o obietnicy, jak Ģ ci zło Ň yłam…
W ko ı cu odzyskała mow ħ , ale głos brzmiał dziwnie, gdy spytała:
1
- Czego lensamn chce od mojego taty?
Nie odpowiedział od razu. Najpierw wodził wzrokiem gdzie Ļ ponad fiordem, jakby
rozwa Ň ał, czy mam jej to przekaza ę ju Ň teraz.
- Hartiv Pireus Olsen umarł – rzekł z wahaniem. – Jeszcze jedna krótka pauza,
Elizabeth spogl Ģ dała to na lensaman, to na Jensa.
- Hartvig z mał Ģ stop Ģ – wyja Ļ nił Jens.
Elizabeth wiedziała, o kogo chodzi. Tak nazywali tego człowieka, bo jedn Ģ stop ħ miał
krótsz Ģ od drugiej. Tylko co Hartvig ma z tym wspólnego? – pomy Ļ lała, a w jej sercu
zakiełkowało male ı kie Ņ d Ņ bło nadziei.
- Hartvig nie miał Ň adnej rodziny – mówił dalej lensamn. – A jego gospodarstwo
graniczy z ziemi Ģ twojego ojca, wi ħ c mo Ň e Andres byłyby zainteresowany kupnem.
Z ħ by zacz ħ ły szcz ħ ka ę w ustach Elizabeth. Próbowała to opanowa ę , ale nie potrafiła.
Dr Ň enie obejmowało całe ciało, zaczynała si ħ trz ĢĻę .
Jens pogłaskał j Ģ po plecach.
- Marzniesz, Elizabeth? – spytał.
Zamiast odpowiedzie ę , spojrzała na lensmana i powiedziała:
- Tata nie ma pieni ħ dzy na kupno nowej ziemi.
- T ħ spraw ħ przedyskutuj ħ z nim – odparł urz ħ dnik surowo. Potem wskazał głow Ģ na
fiord i powiedział: - O, płynie. Do widzenia.
Elizabeth spojrzała w Ļ lad za jego wzrokiem i zoczyła ojca z Mari Ģ , wracaj Ģ cych
łodzi Ģ ze sklepu. Lensman wsiadł na sanie, a ona pomy Ļ lała zdumiona: dlaczego nie
zauwa Ň yłem konia, kiedy tu przyszłam?
- Czemu najpierw powiedziała Ļ , Ň e chodzi o dziecko, a potem, Ň e to zwyczajny ból
brzucha? – wyrwał j Ģ z zamy Ļ lenia głos Jensa.
Dopiero wtedy zauwa Ň yła łzy. Czuła smak soli, kiedy docierały do warg. Chciała
rzuci ę mu si ħ na szyj ħ i wyzna ę wszystko. Zło Ň yła Bogu obietnic ħ , a on jej tym razem
pomógł. Obiecała, Ň e wyzna win ħ , ale nagle nie była w stanie tego zrobi ę . Nie mogła, bo
wci ĢŇ tkwił w niej strach.
- Bo my Ļ lałam, Ň e to dziecko – odparła szczerze. – Ale musiało by ę co innego. I nie
chciałam te Ň , Ň eby lensman wiedział, Ň e spodziewam si ħ nie Ļ lubnego dziecka.
Jens u Ļ miechn Ģ ł si ħ blado.
- Omal mnie Ļ miertelnie nie przeraziła Ļ – b Ģ kn Ģ ł. – Jeste Ļ pewna, Ň e ju Ň wszystko
dobrze?
- Tak! – Nie znajdowała wi ħ cej słów. Przez chwil ħ milczeli.
To Jens pierwszy przerwał cisz ħ : - Chciałbym ci co Ļ powiedzie ę . Rozmawiałem z
Ragn Ģ i Jakobem i jutro jedziemy do pastora, Ň eby da ę na zapowiedzi. Co ty na to? Nie
jeste Ļ my jeszcze pełnoletni i musimy mie ę zgod ħ – ich i twojego ojca. I pastor musi te Ň
napisa ę do króla, Ň eby dał zezwolenie, ale my Ļ l ħ , Ň e nie b ħ dzie Ň adnego problemu. Ragna
zostanie w domu z dzieciakami, Maria te Ň na pewno mo Ň e przyj Ļę . – Zdj Ģ ł z r Ģ k wełniane
r ħ kawice i otarł jej łzy. – Teraz jeste Ļ zadowolona, Elizabeth?
Skin ħ ła głow Ģ w odpowiedzi i musiała wiele razy gł ħ boko wci Ģ ga ę powietrze, Ň eby si ħ
znowu nie rozpłaka ę . Trzeba si ħ opanowa ę i zachowywa ę normalnie. Chrz Ģ kn ħ ła.
- Nigdy nie zrozumiesz, jak ja ciebie kocham, Jens – powiedziała spogl Ģ daj Ģ c w stron ħ
Nymark. – Ale musz ħ chyba wraca ę do domu i przygotowa ę sobie ubranie na jutro. Wszystko
to stało si ħ tak szybko – powiedziała na koniec.
Musiała poby ę sama, nie mogła dłu Ň ej kłama ę , dlatego ruszyła ku domowi. Ale
d Ņ wi ħ k siekiery, rozłupuj Ģ cej szczapy drewna, towarzyszył jej w drodze do samego ko ı ca.
2
Zanim dotarła do domu, lensam wyjechał, a ojciec z Mari Ģ weszli do izby. Ona sama
wst Ģ piła jeszcze do wygódki, Ň eby sprawdzi ę , czy nie krwawi. Wci ĢŇ nie opuszczał jej strach,
Ň e mogłaby straci ę dziecko. Z ogromn Ģ ulg Ģ stwierdziła, Ň e wszystko w porz Ģ dku.
W sieni marudziła długo, zanim w ko ı cu była gotowa spotka ę si ħ z ojcem i siostr Ģ .
Powiesiła kurtk ħ na gwo Ņ dziu i rozgarn ħ ła Ň ar na palenisku, szukaj Ģ c wła Ļ ciwych słów.
- Lensman chciał z tob Ģ rozmawia ę – powiedziała w ko ı cu.
Ojciec stał odwrócony do niej plecami. Przygl Ģ dał si ħ kawałkowi drewna, z którego
miał zrobi ę podeszwy do pary drewniaków, odpowiedział jako Ļ mimochodem:
- Taak, pytał mnie, czy nie chciałbym kupi ę ziemi po Hartvigu z mał Ģ stop Ģ .
Elizabeth wstrzymała na moment dech. Nagle stało si ħ dla niej niezwykle wa Ň ne
wszystko, co było potem.
- I co mu odpowiedziałe Ļ ? – spytała.
Ojciec odwrócił si ħ od stołu i szukał czego Ļ wzrokiem.
- Nie widziała Ļ młotka? – spytał.
Elizabeth wskazała na skrzyni ħ z torfem, a on wzi Ģ ł młotek, zanim odpowiedział na jej
pytanie.
- Nie, na co mi wi ħ cej ziemi? Mam tyle zwierz Ģ t, ile mi potrzeba, i ziemi te Ň .
Wystarczy mi tyle. I sk Ģ d miałbym wzi Ģę pieni Ģ dze?
Maria siedziała na skrzyni z torfem i robiła na drutach r ħ kawice. Elizabeth pogłaskała
j Ģ po włosach.
- Najlepiej byłoby spłaci ę dawniejsze długi, no nie? – spytała.
- Co prawda, to prawda – przytakiwał ojciec z przej ħ ciem. – I to te Ň powiedziałem
lensmanowi. Troch ħ si ħ skrzywił – ojciec roze Ļ miał si ħ krótko. – Masz racj ħ . Oni pewnie
my Ļ l Ģ , Ň e ka Ň dy ma tyle pieni ħ dzy co oni, ci bogacze.
- Powinien mie ę wi ħ cej rozumu – b Ģ kn ħ ła Elizabeth i musiała wyj Ļę do alkierza. Tam
usiadła na sienniku i obj ħ ła ramionami kolana. Czuła pulsowanie krwi w całym ciele. Zło Ň yła
obietnic ħ . I to nie byle komu, ale samemu Bogu. Nie ulegało w Ģ tpliwo Ļ ci, Ň e wysłuchał jej
pro Ļ by. Ale czy ja zdołam dotrzyma ę przyrzeczenia? – my Ļ lała.
Z dr Ň eniem zło Ň yła r ħ ce do modlitwy, długo jednak nie znajdowała odpowiednich
słów. Próbowała sobie przypomnie ę , co pastor zwykł mówi ę w ko Ļ ciele. Mo Ň e Bóg wysłucha
uwa Ň niej, je Ļ li b ħ dzie si ħ posługiwa ę pi ħ knymi słowami? Zacisn ħ ła powieki w gł ħ bokiej
koncentracji, ale w ko ı cu i tak zacz ħ ła szepta ę prost Ģ modlitw ħ :
- Kochany Bo Ň e na niebie. Składam ci gor Ģ ce podzi ħ kowania za to, co zrobiłe Ļ .
Dotrzymam mojej obietnicy. Wyznam… pewnego dnia… ale chc ħ Ci ħ prosi ę o co Ļ jeszcze.
Wybacz mi wszystkie kłamstwa, jakie musz ħ mówi ę tym, których kocham. Wierz ħ i ufam, Ň e
mnie rozumiesz. – Umilkła i zastanawiała si ħ , czy powinna prosi ę dalej, ale w ko ı cu dała
spokój. Nale Ň y by ę pow Ļ ci Ģ gliwym w swoich oczekiwaniach wobec Boga. Teraz nie mo Ň e
ŇĢ da ę wi ħ cej.
Podniosła si ħ wolno z siennika, wygładziła spódnic ħ i podeszła do swojej małej
skrzyni. Wyj ħ ła stamt Ģ d swoj Ģ konfirmacyjn Ģ sukienk ħ , wzi ħ ła j Ģ do kuchni i usiadła przy
piecu. Skorzystam z ciepła i Ļ wiatła, pomy Ļ lała i zacz ħ ła rozpruwa ę boczny szew.
- Co ty robisz? – spytała Maria, ledwie zerkaj Ģ c na siostr ħ znad robótki. Ę wiczyła si ħ
teraz w szybkim robieniu na drutach, to jednak wymagało uwagi, bo jak nie, to zaraz gubiła
oczka.
- Musz ħ sobie dopasowa ę sukni ħ na jutro.
- Dlaczego?
Elizabeth wsun ħ ła wskazuj Ģ cy palec pod szew sukienki i spojrzała na ojca,
naprawiaj Ģ cego but. Nie wiedzie ę czemu przestraszyła si ħ , Ň e b ħ dzie musiała powiedzie ę mu
o jutrzejszej wyprawie do pastora. Dlatego zwlekała.
- Jens i ja mamy jutro jecha ę do pastora, da ę na zapowiedzi – rzekła w ko ı cu.
3
- Ach, tak, a kiedy zamierzacie wzi Ģę Ļ lub? – spytał ojciec, nie podnosz Ģ c wzroku
znad buta.
Równie dobrze mogłabym powiedzie ę , Ň e jutro spadnie Ļ nieg, pomy Ļ lała Elizabeth.
Czuła ulg ħ ale te Ň rozczarowanie reakcj Ģ ojca.
- Nie wiem – burkn ħ ła. – Najszybciej, jak to mo Ň liwe. Pastor musi pewnie najpierw
pisa ę do króla o zezwolenie, nie wiem, ile czasu na co Ļ takiego trzeba. Ale jutro ty te Ň musisz
jecha ę jako Ļ wiadek.
Nareszcie ojciec podniósł wzrok. Nie powiedział nic, patrzył tylko na ni Ģ pytaj Ģ co.
- Bo ja nie jestem pełnoletnia – wyja Ļ niła. – Musisz jecha ę , Ň eby si ħ podpisa ę . Z
Jensem pojedzie Jakob. Ragna zostanie w domu z dzie ę mi, Maria mo Ň e do nich i Ļę . –
Powiedziała wszystko w szalonym tempie, Ň eby mie ę to ju Ň za sob Ģ .
- No tak! – ojciec uwa Ň nie ogl Ģ dał but. Cisza, która potem zapadła, trwała tak długo,
Ň e Elizabeth obawiała si ħ , czy ojciec nie odmówi. Dopiero teraz zdała sobie spraw ħ , Ň e nigdy
tak naprawd ħ nie rozmawiali o weselu. Ojciec dowiedział si ħ , Ň e wezm Ģ Ļ lub i Ň e dostan Ģ
dom w Dalen. Wi ħ cej jednak nigdy o sprawie nie mówiono. Ojciec nie nale Ň ał do
gadatliwych. Nie okazywał te Ň uczu ę , ani rado Ļ ci, ani smutku. Gdyby jednak miał co Ļ
przeciwko, to by chyba powiedział. Na tyle Elizabeth swego ojca zna.
Andres otarł wargi, zerkn Ģ ł w okno i u Ļ miechn Ģ ł si ħ .
- W takim razie rzu ę okiem na moje Ļ wi Ģ teczne ubranie, Elizabeth – rzekł w ko ı cu. –
Człowiek nie co dzie ı wybiera si ħ na plebanie.
Widziała jak si ħ przy tym wyprostował, poczuła zazdro Ļę i zarazem Ň al. Zazdro Ļę , Ň e
ona nie odczuwa tej samej rado Ļ ci, a Ň al dlatego, Ň e musi kłama ę ojcu.
Sło ı ce stało jeszcze nisko na niebie, kiedy nast ħ pnego dnia wyruszyli do pastora.
Jakob siedział z przodu, Andres przy nim, Elizabeth i Jens zaj ħ li tyln Ģ ławeczk ħ sa ı .
Elizabeth przymkn ħ ła oczy i wyobra Ň ała sobie, Ň e zimowe sło ı ce j Ģ grzeje.
Dobrze, Ň e mroczny czas nareszcie si ħ sko ı czył.
W normalnej sytuacji miarowy stukot ko ı skich kopyt o zamarzni ħ t Ģ drog ħ działałby
usypiaj Ģ co, ale dzisiaj Elizabeth nie my Ļ lała o spaniu. Potrzebowała jednak spokoju, dlatego
udawała, Ň e drzemie. Tak strasznie bała si ħ tego, co musi nadej Ļę ! Rano nie była w stanie
przełkn Ģę ani k ħ sa jedzenia, a podczas gdy ojciec szykował si ħ do drogi, ona siedziała w
wygódce i walczyła z mdło Ļ ciami. Teraz próbowała uspokaja ę si ħ my Ļ l Ģ c, ile trudniejszych
chwil ju Ň prze Ň yła, ale to nie pomagało – wprost przeciwnie. B ħ dzie musiała kłama ę
pastorowi i powiedzie ę , Ň e dziecko jest Jensa. Pastor jest człowiekiem stoj Ģ cym bli Ň ej Boga,
to wiedziała. Nie jest taki jak inni. Mo Ň e Bóg Ň yczy sobie, by to pastorowi wyznała swój
grzeszny post ħ pek? Mo Ň e to znak od niego, Ň e Jens, chciał, aby pojechali wła Ļ nie dzisiaj?
Nie, obiecała, Ň e wyzna win ħ pewnego dnia, ale przecie Ň nie mówiła kiedy.
Mo Ň e pastor odmówi Ļ lubu, poniewa Ň jeste Ļ my za młodzi, my Ļ lała. Co powiedz Ģ ,
je Ň eli zapyta, dlaczego nie dali na zapowiedzi wcze Ļ niej, a ju Ň zwłaszcza dlaczego nie
zaczekali z dzieckiem, dopóki sami nie b ħ d Ģ doro Ļ li? Jens chce by ę wpisany do ko Ļ cielnej
ksi ħ gi jako ojciec jej dziecka, ale co b ħ dzie, je Ļ li pó Ņ niej zacznie tego Ň ałowa ę ? Panie Bo Ň e na
niebie pomó Ň mi jeszcze tylko ten jeden raz, prosiła w milczeniu i składała r ħ ce pod
futrzanym okryciem, które dzieliła z Jensem.
Nie dalej jak dwa lata temu stawała przed tym samym pastorem jako konfirmantka.
Sam dzie ı konfirmacji był wspaniały. Elizabeth pami ħ ta wszystko ze szczegółami. Katechizm
umiała Ļ piewaj Ģ co, nie groziło jej, Ň e w przyszłym roku b ħ dzie musiała powtarza ę nauk ħ .
Było ponad siedemset pyta ı , a ona znała wszystkie odpowiedzi, cho ę oczywi Ļ cie na
wszystkie odpowiada ę nie musiała. Jacy dumni byli z niej rodzice! Po raz pierwszy miała na
sobie dług Ģ sukni ħ , tak Ģ jakie nosz Ģ dorosłe kobiety. Dzisiaj ma oto znowu stan Ģę twarz Ģ w
4
twarz z pastorem, w tej samej konfirmacyjnej sukni i z dzieckiem w brzuchu. My Ļ l była tak
przera Ň aj Ģ ca, Ň e dziewczyna skuliła si ħ , kiedy wjechały na dziedziniec plebanii i stan ħ ły.
Jaka Ļ młoda dziewczyna otworzyła po tym, gdy Jakob zapukał do drzwi. Najpierw
chrz Ģ kn Ģ ł, potem przeczesał palcami swoj Ģ bujn Ģ brod ħ .
- Dzie ı dobry i pokój temu domowi. Czy pastor w domu? – spytał.
- Pastor jest w kantorze – odparła dziewczyna. – Chcecie z nim rozmawia ę ?
- Tak, gdyby zechciał po Ļ wi ħ ci ę nam troch ħ czasu, to…
- Jak nazwisko?
Jakob Myran.
- Chwileczk ħ – powiedziała dziewczyna i zamkn ħ ła mu drzwi przed nosem.
Elizabeth mocniej chwyciła rami ħ Jensa. Słu ŇĢ ca patrzy na nas jak na gówno,
pozbawione wszelkiej warto Ļ ci, pomy Ļ lała, trac Ģ c resztki pewno Ļ ci siebie.
Nagle drzwi otworzyły si ħ znowu.
- Pastor czeka w kantorze – poinformowała dziewczyna krótko.
M ħŇ czy Ņ ni zdj ħ li czapki, przekraczaj Ģ c próg tak, jak to robi Ģ w ko Ļ ciele. Dziewczyna
pokazała drog ħ przez du Ň y hol z podłog Ģ pokryt Ģ mi ħ kkim dywanem. Elizabeth przypomniało
to pierwsze spotkanie z Leonardem, kiedy Kristian wskazywał im drog ħ do jego kantorka.
- Ci ludzie chc Ģ rozmawia ę z pastorem oznajmiła słu ŇĢ ca i dygn ħ ła gł ħ boko, zanim
po Ň eglowała z powrotem w swoich mi ħ kkich, skórzanych butach.
Pastor podawał im po kolei r ħ k ħ , a oni witali si ħ , przedstawiali po nazwisku, potem
głos zabrał Jakob:
- Niech nam pastor wybaczy, Ň e niepokoimy, ale przywie Ņ li Ļ my tu młod Ģ par ħ , która
chciałaby da ę na zapowiedzi – rzekł cicho i znowu chrz Ģ kn Ģ ł.
- Aha, tego chc Ģ – mrukn Ģ ł pastor, przygl Ģ daj Ģ c si ħ spod zmru Ň onych powiek
Elizabeth i Jensowi. Elizabeth miała ochot ħ wpi ę znowu palce w rami ħ Jensa, które wypu Ļ ciła
z u Ļ cisku, kiedy wchodzili na plebani ħ .
- No dobrze. jak si ħ nazywacie? – pytał pastor, wyjmuj Ģ c wielk Ģ ksi ħ g ħ , któr Ģ potem
przegl Ģ dał długo. Oboje wykrztusili swoje imiona, nazwiska, daty urodzenia, chrztu i
konfirmacji. Pastor wodził palcem po stronnicach w gór ħ i w dół a potem zwrócił si ħ do
Jakoba i Andresa.
- Wy mo Ň ecie wyj Ļę , chciałbym porozmawia ę z młodymi na osobno Ļ ci.
Elizabeth miała wra Ň enie, Ň e tamci z ulg Ģ znikaj Ģ za drzwiami. Sama najch ħ tniej
zrobiłaby to samo.
- Siadajcie, prosz ħ bardzo – mówił dalej pastor, i machn Ģ ł dwojgu stoj Ģ cym przed
biurkiem r ħ k Ģ .
Elizabeth zdj ħ ła czarn Ģ chustk ħ z głowy i Ļ ciskała j Ģ na podołku. Kurtk ħ zdj ħ ła w holu,
mogła pokaza ę swoj Ģ pi ħ kn Ģ suknie. To wa Ň ne, by wygl Ģ da ę porz Ģ dnie, uwa Ň ała.
- Jeste Ļ cie młodzi – stwierdził pastor, zerkaj Ģ c pospiesznie na daty w ksi ħ dze. –
Chciałbym si ħ wi ħ c dowiedzie ę , co was tak nagli do mał Ň e ı stwa?
Odchylił si ħ w tył i przygl Ģ dał si ħ swoim go Ļ ciom.
Elizabeth wolno uniosła wzrok, starała si ħ nie wygl Ģ da ę na zuchwał Ģ , która ma odwag ħ
patrze ę pastorowi prosto w oczy. Najpierw zwróciła uwag ħ , na jego siw Ģ brod ħ , prostok Ģ tnie
przystrzy Ň on Ģ . Ciekawe, ile on mo Ň e mie ę lat. pastorowa jest podobno du Ň o młodsza od
m ħŇ a, ale Elizabeth nigdy jej nie widziała. Proboszcz zapytał ich o co Ļ , wi ħ c musiał otrzyma ę
odpowied Ņ . Bez dalszych kłamstw, pomy Ļ lała Elizabeth i zacz ħ ła:
- Spodziewam si ħ dziecka – wyznała i jedynie delikatnie dr Ň enia głosu ujawniło, jak
bardzo si ħ boi. Mo Ň liwe, Ň e pastor wyczuł ten l ħ k, bo na jego twarzy pojawił si ħ jaki Ļ
łagodny, niemal bolesny wyraz. Na ułamek sekundy, nie dłu Ň ej. A mo Ň e zreszt Ģ ona to sobie
tylko wyobraziła?
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin