R1010. James Melissa - Więcej niż cud.pdf

(786 KB) Pobierz
Long-Lost Father
181174477.004.png
Melissa James
Więcej niż cud
1
181174477.005.png 181174477.006.png 181174477.007.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
- I wyprawili huczne wesele, a potem żyli długo i szczęśliwie w jego pięknym
zamku. - Samantha Halloway zamknęła książkę i spojrzała na córeczkę. - Pora spać,
królewno.
Dziewczynka szeroko ziewnęła, po czym przeniosła senny wzrok na matkę.
Miała takie same piwne oczy jak jej ojciec. Piękne, a mimo to smutne.
- Kochasz mnie?
- Najmocniej na świecie - odparła Samantha poruszona. Rozczulona patrzyła
na uśmiechniętą twarzyczkę, na dołeczki w jej policzkach. To też ma po ojcu.
- Dobranoc, mamusiu. - Dziewczynka odmówiła modlitwę, po czym spokojnie
zasnęła.
Sam odłożyła na półki książeczkę oraz pluszowe zwierzątka, po czym obeszła
mieszkanie. W jej przypadku porządek nie był luksusem ani obsesją, lecz zwyczajną
koniecznością. Bo dla dziecka niewidomego nieład to śmiertelne zagrożenie.
Jakiś czas później znalazła się w swoim pokoju. Z westchnieniem ulgi
podeszła do okna, skąd poza koronami drzew rozciągał się widok na rozgwieżdżone
niebo, i delektowała się ciszą i spokojem.
Ten czas należy do niej, teraz pora żyć.
Ale nie mam nikogo, z kim mogłabym spędzać te godziny.
Przestań! Tobie, jak i Casey, nie wolno litować się nad sobą. Zrelaksuj się w
hamaku na werandzie. To dobrze ci zrobi. Trzeba myśleć pozytywnie...
Z ulgą zrzuciła na podłogę cienką sukienkę, a potem kremową koronkową
bieliznę, jej jedyne ustępstwo na rzecz kobiecości, ale moment później wpajane
latami nawyki wzięły górę: przełożyła ubranie na łóżko. Przeciągnęła się leniwie,
potrząsając włosami, by pozbyć się bagażu odpowiedzialności, który dźwigała przez
2
181174477.001.png
cały dzień. Kochała Casey nad życie, ale cieszyła ją każda chwila wolności. Teraz
jest tylko ona i ta słodka letnia noc.
Uwielbiała chodzić w skąpym przyodziewku po pogrążonym w mroku
mieszkaniu, rozkoszując się powiewem wiatru wpadającego przez otwarte okna.
Rozwiesić hamak i położyć się w nim z zimnym drinkiem! Dopiero teraz, żeby
Casey na niego nie wpadła i nie zrobiła sobie krzywdy.
O tej porze ziemia falami oddaje ciepło skumulowane w ciągu dnia. Skóra
Sam każdym porem przejmowała tę energię, rytm, rosnące ciśnienie, czekanie na
burzę.
Przybierające na sile burzowe pomruki drażniły jej zakończenia nerwowe
obietnicą błyskawic, a połyskująca tafla wody w podświetlanym basenie szeptała jej
imię. Jakiś czas temu zdecydowała się wynająć dom z bezpiecznym, ogrzewanym
słońcem basenem. Tłumaczyła to potrzebami Casey, ale w głębi serca przyznawała,
że zrobiła to także z myślą o sobie. Tylko pływanie pomagało jej zrelaksować się po
obowiązkach dnia.
Idealny wieczór na kąpiel: księżyc w pełni i rozgwieżdżone niebo, po którym
przetaczają się ciężkie chmury. Przyjemnie byłoby się w nich zanurzyć, wtopić się
w noc. Koniec ze wspomnieniami.
Casey ma tylko ją, więc nie wolno jej ryzykować jak wtedy, gdy było jej
wszystko jedno, dopóki Casey nie nadała jej życiu sensu, wypełniając je miłością.
Dwadzieścia, może trzydzieści długości basenu rozładuje jej napięcie, pomoże
jej wrócić do rzeczywistości. Nie chciała nawet przed sobą się przyznać, że chce
uwolnić się od myśli o nim.
Minutę później przebrana w niebieski kostium kąpielowy wskoczyła do
basenu. Jak się zmęczy, to przestanie myśleć o głupstwach. Czuła się strasznie sa-
motna, a on wydał się jej rycerzem na białym koniu, który wybawi ją z izolacji.
Miała przed oczami jego roześmianą twarz, gdy szef przedstawił go jej podczas
spotkania towarzyskiego nad basenem w swojej luksusowej willi.
3
181174477.002.png
- Samantho, poznaj Bretta Glennona, mojego nadwornego lekarza. On cię
obserwuje od dłuższego czasu.
Brett posłał jej promienny uśmiech, ale ona mu się nie odwzajemniła. Miała
dwadzieścia dwa lata i była zmęczona życiem. Spodziewała się jakiejś banalnej
uwagi o zrządzeniu losu.
- Nie mogłem się oprzeć tak pięknej parze stóp - powiedział. - Moje stopy
zżera zazdrość. - Niespodziewanie zdjął buty, nie zwracając uwagi na zdumione
spojrzenia elegancko ubranych gości.
Jego uśmiech kompletnie ją wtedy rozbroił. Od pierwszej chwili czuła się w
jego obecności wyjątkowa, a jego optymizm podnosił ją na duchu. Z Brettem życie
nie było ani poważne, ani tragiczne. Przy nim była sobą, młodą kobietą u boku
mężczyzny, który pod maską chłodu dostrzegł w niej przestraszoną dziewczynkę.
Był śmiechem, którego zabrakło w jej sterylnym świecie, opiekuńczością,
której nie było w domu dziecka, a w noc poślubną pokonał jej lęki i wprowadził do
świata namiętności, o której czytała, ale nie pojmowała. Przez pięć cudownych
miesięcy był jej światłem, jej miłością, dla której warto było codziennie wstawać z
łóżka. Był dla niej wszystkim.
Potem zniknął, a wraz z nim zgasło słońce. Wróciła nieufność, gniew i
mroczna pustka domów dziecka oraz całego ciągu rodzin zastępczych. Nicość. Brett
ją porzucił.
Przez krótki czas czuła się kochana, albo tak jej się wydawało. Czasami
wolałaby nigdy tego nie doświadczyć.
Prawdę mówiąc, nie zostawił jej samej. Dał jej bezcenny skarb, za który
codziennie dziękowała Bogu. Casey była w jej oczach doskonała, była jej córeczką,
jedyną bliską osobą. Przez sześć lat walczyła o to, by nikt ich nie rozdzielił. David i
Margaret Glennonowie są niezaprzeczalnie dziadkami Casey, ale dostaną ją po jej
trupie.
Nie myśl. Pływaj.
4
181174477.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin