MFW i Argentyna.doc

(39 KB) Pobierz
MFW i Argentyna

MFW i Argentyna

Nasz Dziennik z 8 lutego 2002 r.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) został utworzony w celu ratowania państw zagrożonych bankructwem. Tak przynajmniej głosiły i głoszą nadal ośrodki światowej finansjery. Rzeczywistość wyrażana w twardych liczbach zaprzecza tym twierdzeniom. Dotychczas żadne państwo nie zostało uzdrowione przez MFW, a zadłużenie krajów będących pod pieczą ekspertów z Funduszu zwiększyło się dwu- lub trzykrotnie.

 

 

 

Bankructwo

 

Od ponad roku cały świat wiedział, że Argentyna zbankrutuje, jeżeli nie nastąpi radykalna zmiana polityki fiskalnej tego kraju. Mimo to ani argentyńskie elity polityczne, ani eksperci z MFW nie byli gotowi, by zrewidować swe postępowanie. Na początku grudnia ubiegłego roku stało się już pewne, że Argentyna nie będzie w stanie spłacać swoich długów, które oficjalnie oceniono na 132 miliardy dolarów. Natychmiast odezwał się MFW, który zablokował wypłatę kredytu w wysokości 1,26 miliarda dolarów (była to część przyznanego Argentynie w lecie 2001 roku kredytu w wysokości 8 miliardów dolarów).

 

Dalsze wypadki potoczyły się już swoim torem. Rząd prezydenta de la Rua zablokował dostęp obywateli do własnych oszczędności. Argentyńczycy mogli od tego momentu wypłacać ze swoich kont tylko 1.000 peso (co odpowiadało w grudniu 1.000 dolarów) na miesiąc. Dalszy przebieg wydarzeń jest znany. Po rozruchach w Buenos Aires w dniach 19 i 20 grudnia 2001 neoliberalny rząd prezydenta de la Rua musiał ustąpić.

 

Zgubne rady Funduszu

 

Każdy myślący człowiek zastanawia się, jak mogło dojść w Argentynie do takiego bankructwa finansów państwowych. Bezpośrednio odpowiedzialni są za to zarówno de la Rua, jak i jego minister finansów Domingo Cavallo, którzy postawili interesy międzynarodowych wierzycieli nad dobro własnego narodu. Warto przypomnieć, że Cavallo jest przyjacielem George'a Sorosa, współautora tzw. planów (reform) Balcerowicza i założyciela Fundacji Stefana Batorego w Polsce.

 

Rząd argentyński realizował od dwóch lat zalecaną przez MFW politykę "zerowego deficytu". W zamian za drakońskie oszczędności Argentyna miała uzyskać od Międzynarodowego Funduszu Walutowego 40 miliardów dolarów pożyczki. Jak widać, nawet to nie było w stanie uratować tego bogatego państwa. Wraz z "deficytem zerowym" systematycznie spadała produkcja przemysłowa, a wpływy z podatków zmniejszyły się o 30 proc. Obecnie bezrobocie w Argentynie wynosi 20 proc., a 14 milionów Argentyńczyków (40 proc. ludności) żyje poniżej minimum egzystencjalnego, wynoszącego 60 dolarów na miesiąc.

 

Recesja

 

Kryzys argentyński nie zaczął się przed dwoma laty. Jedną z przyczyn samozniszczenia tego państwa było wprowadzenie w 1991 roku przez Domingo Cavallo stałego kursu peso do dolara, wynoszącego 1:1. Ta operacja pogrążyła gospodarkę Argentyny w recesji, jednocześnie w sposób dramatyczny wzrosło zadłużenie kraju. Oficjalnie wyniosło ono w grudniu ub. roku 132 miliardy dolarów, a nieoficjalnie przekroczyło 220 miliardów.

 

Wraz ze związaniem kursu peso z kursem dolara Argentyna, rządzona wtedy przez peronistę Carlosa Menema, zaczęła prywatyzować, czyli wysprzedawać, przedsiębiorstwa państwowe. Większość państwowych monopolistów, zaopatrujących ludność w wodę, prąd i gaz, została przekształcona w firmy prywatne z większościowym kapitałem zagranicznym. Najwięcej - bo ponad 40 miliardów dolarów - zainwestowali w Argentynie Hiszpanie. Dlatego też ważne strategicznie przedsiębiorstwa argentyńskie, jak Endesa, Gas Natural, Repsol, Telefonika są kontrolowane przez Hiszpanów. Również banki BBVA i BSCH znajdują się w rękach hiszpańskich.

 

Program naprawy

 

21 grudnia 2001 roku nowym prezydentem Argentyny został peronista Adolfo Rodriguez Saa. Już po dwóch dniach ogłosił program ratowania Argentyny, który wywołał niezadowolenie i silny opór ze strony światowego establishmentu finansowego. W ramach swego planu Saa postanowił wstrzymać spłatę kredytów zagranicznych, a zwolnione w ten sposób pieniądze przeznaczyć na tworzenie nowych miejsc pracy i poprawę stosunków socjalnych. Następnym ważnym punktem planu prezydenta Saa było wprowadzenie trzeciej niewymienialnej waluty, "argentino", która miała udostępnić potrzebne środki i wewnętrznie nakręcić gospodarkę.

 

Na reakcję światowej finansjery nie trzeba było długo czekać. Pierwsze zaatakowały politykę Adolfo R. Saa gazety typu "Neue Zuericher Zeitung", "Frakfurter Allgemeine Zeitung" i "Financial Times". Wymowa tych artykułów była jednoznaczna: Argentyna wraca do państwowej gospodarki planowej i chce wyprzeć liberalną gospodarkę rynkową.

 

Następnie zadzwonił do Buenos Aires sam prezydent Bush, który nalegał na podjęcie przez rząd Argentyny negocjacji z MFW. Dyrektor MFW, Niemiec Horst Koehler, napisał do prezydenta Saa list, w którym stwierdził, że Fundusz chce współdziałać przy tworzeniu nowego programu gospodarczego rozwoju Argentyny. Dał też do zrozumienia, że Buenos Aires nie ma szans na wprowadzenie jakiegokolwiek programu, który nie zostanie uzgodniony z MFW.

 

Adolfo R. Saa rozmawiał również z wicedyrektorem Funduszu, Anne Krueger, która jeszcze w listopadzie ub. roku zapowiadała, że MFW przyjmie niedługo nową strategię postępowania wobec grożącej niewypłacalności wielu innych państw. Strategia ta ma polegać na tym, że Fundusz przejmie faktycznie rolę syndyka zarządzającego masą upadłościową zbankrutowanych krajów.

 

Zabrakło nawet mąki

 

Jak było do przewidzenia, w Argentynie doszło do nowych zamieszek. Rząd, oskarżony o korupcję, musiał ustąpić, a wraz z nim został zmuszony do dymisji prezydent Adolfo Rodriguez Saa. Na nowego prezydenta został wybrany przez Kongres gubernator prowincji Buenos Aires, Eduardo Duhalde. Duhalde był już raz wiceprezydentem Argentyny w gabinecie Carlosa Menema.

 

60-letni Duhalde opowiedział się również za zwiększeniem produkcji, obniżeniem bezrobocia i wzrostem dochodów realnych ludności. Zrezygnował jednak z planu wprowadzenia "argentino". Poza tym niezbyt zdecydowanie ustosunkował się do odroczenia spłaty zadłużenia zagranicznego. Stwierdził wprawdzie, że Argentyna musi wstrzymać spłatę odsetek, ale jednocześnie prosił wspólnotę międzynarodową o "wyrozumiałość i współpracę".

 

6 stycznia br. parlament Argentyny uchwalił ustawę kryzysową, której główne założenia można streścić w następujący sposób:

 

kurs peso został uwolniony od kursu dolara i ustalony na 1,40, co oznacza spadek kursu peso o 30 proc. Za kilka miesięcy kurs ten zostanie całkowicie uwolniony, przy czym peso ma być związane z tzw. koszykiem walut: euro, dolarem i brazylijskim realem;

 

kredyty w bankach do sumy 100 tys. dolarów zostaną zamienione na peso, ma to odciążyć szczególnie małe i średnie przedsiębiorstwa;

 

w ramach rekompensaty dla banków, które poniosą straty z zamiany kredytów dolarowych na peso (ok. 15 miliardów dolarów), planuje się wprowadzenie 25-proc. podatku na eksportowane surowce;

 

taryfy sprywatyzowanych usług (prąd, gaz, woda, telefon) zostaną zmienione z dolarów na peso i nie będą mogły być podwyższone. Umowy koncesyjne z zagranicznymi właścicielami mają być renegocjowane;

 

pozostanie w mocy wprowadzone w grudniu ograniczenie wypłacania z kont pieniędzy do 1.000 dolarów miesięcznie.

 

Podjęte przez Duhalde kroki nie są w stanie wyprowadzić Argentyny z kryzysu. Jeśli nie skoryguje on swojego kursu, to w niedługim czasie dojdzie do następnych zajść ulicznych, które niezwłocznie doprowadzą do upadku jego rządu. Już teraz ludność Argentyny odczuwa skutki niezdecydowanej polityki rządu. Ceny chleba wzrosły o 30 proc., gdyż w Argentynie zabrakło mąki (!?). Problemy odczuwa służba zdrowia: przez pewien okres zabrakło ważnych leków, które są niezbędne pacjentom do przeżycia. Przede wszystkim brakuje insuliny. Z pomocą przyszedł rząd brazylijski, który wysłał do Argentyny 250 tys. fiolek insuliny. Producenci leków generycznych, skupieni w organizacji CAPGE, przestali zaopatrywać 80 proc. szpitali w leki, gdyż te zalegają ze spłatą długów.

 

Przyszłość pokaże, czy Argentyna przeciwstawi się MFW, odejdzie od neoliberalnej polityki globalizacji i uniknie katastrofy, czy też pogrąży się w chaosie i pociągnie za sobą następne kraje stojące na krawędzi bankructwa, jak Meksyk, Brazylia, Japonia czy też Polska.

 

Nasz Dziennik z 8 lutego 2002 r.

Henryk Przemyski

 

3

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin