r Marta Madera Przyjaciele JP- Przyjaciele Polecamy: Malgorzata Warda Ominac Paryz MARTA MADERA Przyjaciele 1--Voszynsl<i i 5-U.a Copyright O Marta Madera, 2006 Projekt okladki: Pawel Rosolek Redaktor prowadzacy serie: Jan Kozbiel Redakcja: Jan Kozbiel Redakcja techniczna i lamanie: Ewa Wójcik Korekta: Monika Halucha ISBN 83-7469-280-4 Wydawca: Prószynski i S-ka SA 02-651 Warszawa, ul. Garazowa 7 Druk i oprawa Drukarnia Wydawnicza im. WL. Anczyca SA. 30-011 Kraków, ul. Wroclawska 53 Tytulem wstepu Mam dwie córki. Mam dwa koty. Mialam psa. Pracowalam za barem. Poza tym wszystko w tej powiesci jest wyssane z palca. Wszelkie podobienstwa sa przypadkowe. Przypadki bywaja rozmaite. Sama widzialam, jak ulica Karmelicka podazaly szeregowo dwie baby. Kazda w bordowym kostiumie, krótkiej blond fryzurze, z wielka czarna torba i z kalafiorem. Jedna niosla go w siatce, a druga w dloni. Pierwsza mogla miec ze dwadziescia lat, druga -piecdziesiat. Wygladalo na to, ze sie nie znaja. Znam dziewczyne, która lezac na plazy we Wladyslawowie, grzebala leniwie reka w piasku. I wygrzebala niewielki kartonik. Bylo to jej wlasne zdjecie, które dwa lata wczesniej wydarl ze szkolnej legitymacji nachalny wielbiciel Schowal w portfelu i nie chcial oddac. Musiala wyrabiac nowa legitymacje, a wielbiciela pogonic precz. Jak widac, dolecial az nad Baltyk. Znam tez taka, na której widok gasna latarnie. Szlam z nia kiedys. Gasly. Tak wiec przypadki bywaja niekiedy zaskakujace i naprawde nie moge za nie odpowiadac. PS Barman Pawelek goraco przeprasza pania w zielonym sweterku. Naprawde myslal, ze to Kaska. Obcym kobietom nie wpuszcza sie znienacka lodu za dekolt. Chocby nie wiem jak ponetny. 5 Damianek - ????... Ludzie sie zenia, dzieci sie rodza - rozmarzyla sie Goska, patrzac czule na nasze pociechy, przysypujace sie wzajemnie piaskiem. - Narody sie jednocza. Upadaja dyktatury - poszerzyla nam horyzonty Magda i wrócila do pilowania paznokci w szpic, wbrew obowiazujacym trendom. - A ja dalej na piatym roku... - zlozylam nagla i niespodziewana samokrytyke przed kolektywem. Kolektyw zamilkl taktownie, nauczony doswiadczeniem. Poruszanie tego tematu, niezaleznie od tego, kto rozpoczal, moglo sie skonczyc ciezkim mordobiciem. Choc zazwyczaj konczylo sie na grozbach, sugestywnych i urozmaiconych. Slonce grzalo. Jogurty pracowicie wypychaly wieczka. Stary wylinialy pies polozyl sie kolo naszej laweczki i dosc niemrawo próbowal wykonac dokladnie to, do czego wielokrotnie namawial mnie mój maz w chwilach ujawniania przez nas tak zwanych róznic swiatopogladowych. Czyli ugryzc sie w dupe. W piaskownicy bylo gesto i wrzaskliwie. Miska, otoczona wianuszkiem swiezo poznanych wspanialych kolezanek, demonstrowala im zestaw koników Bony, uzyskanych dopiero co od babci -babcia odprowadzala nas do parku, a po drodze byl sklep z zabawkami. Zywiol, któremu ani babcie, ani wnuczki nie potrafia sie przeciwstawic. Matkom pozostaje poszerzyc piwnice lub dobudowac strych. Babcie, jesli chodzi o ilosc zabawek, sa równie nieobliczalne jak wnuczki, tyle ze maja wiecej kasy. Gorzej z jakoscia, ale jest to zjawisko majace swe uzasadnienie w historii naszego kraju. Otóz obecne babcie mlodosc swa pierwsza, druga i trzecia spedzily w panstwie o ustroju, w którym kwestia jakosci nie istniala. Jako kryterium dokonywanych wyborów moze sie ona bowiem pojawic tam, gdzie jakiekolwiek wybory sa mozliwe. A babcie mlodosc swa przezyly w czasach, gdzie nawet papier toaletowy mógl jedynie, jak Hamlet, byc albo nie byc. Czesciej nie byl zreszta. Stad niemozliwe jest wytlumaczenie babci róznicy miedzy konikiem Bony a konikiem Pony, a raczej niemozliwe jest zbilansowanie owej róznicy na korzysc konika Pony, gdyz róznica jako taka jest az nadto widoczna. W cenie. 6 Na szczescie Miska zbyla wzgardliwym milczeniem sugestie jednej ze starszych dziewczynek jakoby jej koniki byly nieprawdziwe. Odetchnelam z ulga. Ciekawe, na jak dlugo. Goska twierdzi, ze na jakies dwa lata, do zerówki. Wtedy sie zacznie na dobre. Optymistka. Miska ostatnio jednym tchem zazadala: komórki (najpózniej na komunie; skad ona, cholera, wie, ze na komunie sie dostaje takie drobiazgi, no skad?), aparatu CYFROWEGO (bo kuzynka juz ma), zagranicznych wakacji, najlepiej w Japonii (kuzynka byla) i oczka wodnego, zeby mogla miec karasie. Tu kuzynka sie przydala, bo pozwolila Misce kupic karasia i trzymac w jej oczku wodnym, co czesciowo zalatwilo sprawe. Misia jeszcze chcialaby miec psa. I chomika. Na razie nie zglosili sie ochotnicy, którzy mogliby trzymac u siebie naszego psa. Ani chomika. Nieprawdziwosc koników nie przeszkadzala w zabawie, a Miska, nie wnikajac w przyczyny swojej naglej popularnosci wsród piaskownicowych dziewczynek, rozdzielala przywileje korzystania ze swojej stadniny. Adas i Amelka jak zwykle bawili sie obok siebie, solidarnie olewajac reszte swiata. Adas zakopywal rózne przedmioty - od foremek po szczatki czegos, w czego pochodzenie lepiej nie wnikac -w piasku, a potem z wielkim zadowoleniem je odnajdywal. Amelka zbudowala palac dla kochanej biedroneczki. Kochana biedronecz-ka z nerwów zapomniala, ze ma skrzydla i próbowala nawiac z palacu na piechote. Marne szanse. Agatka instruowala jednego z maluchów, jak obslugiwac jego wlasna koparke. Bylo dobrze. I wtedy pojawil sie w piaskownicy sliczny blondynek, na oko trzy latka. Jego koscista babcia przysypala go zabawkami i ulokowala sie tuz obok Magdy, zaklócajac jej polerowanie paznokci. Magda zmierzyla ja wzrokiem. Babcia wytrzymala spojrzenie, chrzaknela i przysunela sie blizej. Blondynek przelazl nad swoimi zabawkami, przykucnal kolo Adasia i zabral sie do wygrzebywania zakopanej przez niego foremki. Wygladal sympatycznie. Na imie mial, jak sie wkrótce okazalo, Damianek. 7 - Damianku! - rozdarla sie znienacka babcia. Magda wzdrygnela sie. - Nie zabieraj dzieciom zabaweczek! Mówilam ci tyle razy! Masz przeciez swoje! Pobaw sie wywrotka, masz taka sliczna wywrotke! Damianek dosc poslusznie przelazi z powrotem do swojego kata i zamyslil sie gleboko, wsadzajac palce do buzi. - Damianku! - rozdarla sie natychmiast babcia. - Tyle razy ci mówilam: nie bierz raczek do buzi! Dotykales piaseczku, w pia-seczku moga byc robaczki! Pieski tu sikaja, ktos tu mógl napluc, a fuj! Damianek popatrzyl na babcie, wyjal palce z buzi i podrapal sie po glowie. - Damianku! Nie dotykaj glówki, bedziesz mial pelno piasku, kto to bedzie w kólko myl, zatrzesz sobie oczka i znów bedzie z toba problem! Nie, nie siadaj na ziemi, przeziebisz sie, kucaj, kucaj... Damianek kucnal. Nastepnie wzial wywrotke i wywrócil. Po czym wzial lopatke i z nagla furia przyklepal nia palac Amelki wraz z biedronka. Amelka w ryk. Adas rzucil w intruza lopatka. Damianek oddal, tyle ze pelna piasku. Na to wszystko babcia Damianka wystartowala z laweczki, dopadla kochanego wnusia i zaczela go wsciekle szarpac. - Damianku! Damianku! No - dlaczego - ty - jestes - taki -agresywny! - sapala, a Damiankowi glowa latala na boki. Magda zacisnela piesci, wbijajac w dlonie swiezo wypilowane paznokcie. Agatka, dziecko obdarzone bezblednym wyczuciem i taktem godnym europejskiego parlamentarzysty, odlozyla cudza koparke na bok i wbila w Magde duze niewinne oczeta. - Mamo, a co to znaczy „agresywny"? - spytala glosno w chwili ciszy. Babcie zmeczylo wlasnie szarpanie Damiankiem. Magdzie-blysnelo oko. - Agresywny, kochanie, to jest taki czlowiek, który zlosci sie z byle powodu, krzyczy, bije innych... - Na przyklad dzieci? Na przyklad potrzasuje? - upewnila sie Agata, co sprawilo, ze zalegla naprawde gleboka cisza. W ciszy solidarnie szlochali Amelka i Damianek. - Na przyklad, Agatko. Na przyklad lepiej dawac dobry przyklad - zabawila sie lingwistycznie Goska, odlozyla jablko i wstala, zeby przytulic Amelie. 8 Babcia w milczeniu zbierala zabawki. Damianek przykucnal znowu i obserwowal ja mokrymi oczami bez wyrazu. Adas przemyslal sprawe i podal mu swoja lopatke. Ale Damianek jej nie przyjal. Odepchnal lopatke i starannie powycieral raczki o spodnie. Adas wzruszyl ramionami. Magda zacisnela usta i wrócila do pilowania paznokci. Podwójne zycie Magdy B. Magda nalezy do istot oburecznych. Równie dobrze potrafi pisac - takze malowac, prasowac, odkrecac sloiki, wygrazac oponentom i tak dalej - prawa, jak lewa reka. Twierdzi, ze zawdziecza to malomiasteczkowej rodzinie, której bylo wstyd miec w domu „majku-ta", jak mawiala jej babcia. Tresowali ja wiec uporczywie, zabraniajac uzywac lewej reki przy rysowaniu, pisaniu czy krojeniu chleba. Miala cwiczyc prawa. Wiec cwiczyla. Przy rodzinie. A we wlasnym zakresie, po cichutku i bez swiadków, cwiczyla równiez lewa. Ta podwójnosc jej zostala. A nawet sie rozszerzyla. Na inne dziedziny zycia. Bo Magda niemal wszystko robi podwójnie, zwykle wedlug tego samego schematu: wariant A, zdroworozsadkowy - „bo tak trzeba", i wariant B, nabyty gdzies mimochodem, zgodny z jej rzeczywistymi potrzebami i pragnieniami. Zazwyczaj skrajnie odmienny. I tak Magda ma: dwa koty -jedno wielkie futrzaste bydle imieniem Mikrus i drugie, male, bure stworzenie rasy dachowej, pochodzenia smietniczego. Bez imienia. Oba i tak przychodza na „kici, kici". A uciekaja ze stolu na „hej". Lub „won". Lub jeszcze inaczej. Z reguly wystarczy „ssss...". Mikrus jest pozostaloscia po pewnym panu, który pare lat temu zniknal z Magdy zyciorysu tak samo nagle, jak sie w nim pojawil. -1 fajnie. Z calego tego Mareczka i przylegl...
greki