Adam 5-01.pdf

(1951 KB) Pobierz
152841575 UNPDF
5 ' 2 0 0 1
N r 5 ( 3 4 )
INDEKS 343781
ISSN 1425-4557
Cena 6,50 z∏
( w t y m 7 % V A T )
152841575.010.png 152841575.011.png 152841575.012.png 152841575.013.png 152841575.001.png
Polubi∏em wu-ef, kiedy przyszed∏ nowy
wuefista. Mia∏ oko∏o 26-27 lat, wzrost oko-
∏o 180 cm, ciemne w∏osy i bràzowe oczy.
Mia∏ pi´knà, g´stà brod´ i szeroki uÊmiech.
Biel z´bów jeszcze bardziej podkreÊla∏a je-
go urod´. Kiedy w dresach prowadzi∏ lek-
cj´, cienki materia∏ opina∏ kszta∏tny, okràg∏y
ty∏ek. Niejednokrotnie dresy wchodzi∏y
w rowek dupy i wtedy dopiero by∏ widok!
Mia∏em ju˝ 19 lat i czu∏em, ˝e pociàgajà
mnie faceci, ale jeszcze niczego nie do-
Êwiadczy∏em.
ba∏em. W pewnym momencie lekko go tam
musnà∏em. Widzia∏em obràczk´ na jego
palcu i bardzo si´ ba∏em.
Nagle odwróci∏ si´ do mnie. Jego oczy
a˝ strzela∏y iskrami. Przytuli∏ mnie mocno
i zatka∏ usta poca∏unkiem. Szybko rozchyli-
∏em usta i pos∏usznie ssa∏em jego j´zyk.
Obaj sapaliÊmy. Nasze kutasy ociera∏y si´
o siebie i o nasze brzuchy. Przyciska∏ mnie
do siebie i g∏aska∏ mój ty∏ek. Teraz i ja g∏a-
ska∏em jego twarde, okràg∏e, j´drne pó∏ku-
le.
sutki i te k∏aczki na piersiach i brzuchu. ¸a-
skoczà mojà twarz. Czuj´, ˝e jest mu do-
brze. Troch´ si´ boj´ wziàç jego kutasa do
ust. Nie mia∏em jeszcze kutasa w ustach,
a tu taki dràgal. A jak si´ spuÊci? Czy nie
zwymiotuj´? Ale nie, musz´ po∏knàç ten je-
go m´ski sok, tak jak on mój. S∏ysz´ jego
j´ki rozkoszy. Obca∏owuj´ ca∏ego chuja,
który jest twardy i troch´ ˝ylasty, goràcy,
pachnie tak swojsko! Zsuwam napletek,
a b∏yszczàcy, bordowy ∏eb zach´ca, by go
liznàç. Czubkiem j´zyka próbuj´. Jest lekko
s∏onawy, ale skórka taka delikatna. Bez
˝adnych oporów bior´ go do ust. Co za
uczucie – goràcy kutas w moich ustach!
Pi´kny i kochany. Czuj´, ˝e jest ju˝ bardzo
blisko. Czekam niecierpliwie na jego wy-
strza∏. Jak to b´dzie? I ju˝ – wlewa mi do
gard∏a goràcy, lekko szczypiàcy sok. ¸y-
kam szybko. Smakuje mi! Teraz chc´ jesz-
cze wi´cej. A on jakby odgaduje mój g∏ód
i sika nast´pnà porcj´. Dobra m´ska sper-
ma wype∏nia moje usta. Wylizuj´ najmniej-
szà kropelk´.
Przyglàdam si´ teraz temu chujowi
i kszta∏tnej mosznie, w której przelewajà si´
dwa du˝e jaja. Próbuj´ je wziàç oba do ust.
Poma∏u udaje mi si´ to. Lekko ssam i ob-
ciàgam te m´skie klejnoty. Piotr dyszy
z zachwytu. K∏adziemy si´ na wersalk´: ja
z g∏owà ko∏o jego chuja, a on ko∏o mego.
Ssiemy sobie nawzajem. Piotr g∏aszcze
mnie po dupie. Szuka mojej dziurki. Odwra-
ca mnie na brzuch.
– Zrób telewizorek – szepcze podnieco-
nym g∏osem.
Nie wiem, o co mu chodzi.
– Przestaƒmy, bo mo˝e ktoÊ wejÊç – wy-
szepta∏ rozpalony. – Jak si´ ubierzesz, to
przyjdê do mojego kantorka. Nie wal teraz
tego konika.
Szybko ubiera∏em si´. W g∏owie mia∏em
szum. Ale kutasa nie rusza∏em. Czu∏em go
tylko. By∏ troch´ mi´kszy, ale nadal gotowy
do zabawy. Z podniecenia a˝ lekko bola∏
mnie dó∏ brzucha. Spakowa∏em swoje rze-
czy i poszed∏em do Piotra. Szybko otworzy∏
drzwi. Wszed∏em. Jednà r´kà zamyka∏
drzwi, a drugà przyciska∏ mnie do siebie.
Czu∏em, jak jego goràcy oddech ∏askocze
mnie ko∏o ucha. Znów zaczà∏ mnie ca∏o-
waç. Nagle przerwa∏, bo zaczà∏em go ob-
macywaç, a on mnie.
– Przestaƒmy – wyszepta∏. – Jestem te-
raz sam w domu do piàtku. Przyjdê.
Napisa∏ adres na karteczce. Mieszka∏
niedaleko mnie. Zameldowa∏em si´ zgodnie
z umowà o siedemnastej. RzuciliÊmy si´
na siebie jak szaleni. Mia∏ na sobie tylko
spodnie i podkoszulek. Nie mia∏
majtek, tak ˝eby od razu by∏ go∏y.
Ja jeszcze plàta∏em si´ w swojej
bieliênie. Piotr zaczà∏ ca∏owaç
moje piersi, ramiona, brzuch. Jest
ju˝ przy p´pku, li˝e mnie tam. Ku-
tas sterczy i jest jak kamieƒ. Zsu-
wa skórk´ i bierze ca∏ego do ust.
To jest jak grom. Czuj´ nag∏e
skurcze w kroczu i wiem, ˝e nie
wytrzymam. Lej´!!! A on nadal
ssie mojego chuja. Patrz´, jak
ogromna porcja mojej spermy nie
mieÊci mu si´ w ustach i cieniut-
kà stru˝kà wycieka. Oblizuje si´
i znów ssie. Zaczynam wi´dnàç.
Teraz on znów ca∏uje moje krocze,
jaja. Idzie wy˝ej i znów mam jego
mi´sisty j´zyk w swoich ustach.
Czuj´ smak w∏asnej spermy. Bar-
dzo mnie to rajcuje.
Teraz ja zaczynam go pieÊciç.
Nigdy jeszcze nie ca∏owa∏em doj-
rza∏ego m´˝czyzny. Teraz go mam
i ch∏on´ ca∏ym sobà. Sterczàce
Akurat çwiczyliÊmy gr´ w pi∏k´ r´cznà.
Gra∏em jak zawsze w obronie. Tego dnia
przeciwnicy grali bez koszulek. Tors Piotra
(wuefisty), poroÊni´ty g´stymi, skr´cony-
mi czarnymi w∏oskami, oczarowa∏ mnie zu-
pe∏nie. By∏em sk∏onny dotknàç go za
wszelkà cen´. Robi∏em to bardzo odwa˝nie
i skutecznie, kiedy atakowa∏. Nasze torsy
styka∏y si´. Jego muskularne ramiona pró-
bowa∏y oszukaç moje, ale zawsze instynk-
townie wyczuwa∏em jego nast´pny ruch.
W nozdrzach czu∏em zapach jego spoconej
skóry. By∏em w siódmym niebie, gdy
chwali∏ mojà skutecznà obron´.
Po meczu ch∏opaki pobiegli do szatni,
a ja musia∏em zabraç do magazynka pi∏ki.
Piotr zamknà∏ magazynek. Sta∏ obok, spo-
cony, i pachnia∏ sobà, jakimÊ dezodoran-
tem i wiatrem. W szatni nie by∏o ju˝ nikogo.
Szybko stanà∏em nagi pod prysznicem.
Gdy tylko zdjà∏em majtki, mój kutas lekko
sp´cznia∏ i w pó∏wzwodzie dynda∏ przyjem-
nie. Wtedy wszed∏ Piotr z r´cznikiem. Szyb-
ko zsunà∏ dresy razem z majtkami. MyÊla-
∏em, ˝e oszalej´. By∏ cudownie zbudowany.
Pi´kne, w∏ochate uda, takie˝ poÊladki. Ku-
tas spory, ciemno zabarwiony. Mój chuj ju˝
stercza∏. Widzia∏em, ˝e on mi si´ przyglà-
da. By∏em speszony, ale chuj nic sobie z te-
go nie robi∏. By∏em dumny z jego rozmia-
rów.
Piotr podszed∏ i lekko uÊmiechni´ty po-
wiedzia∏:
– Umyj´ ci plecy, a póêniej ty mnie.
– Dobrze! – wykrztusi∏em przez ÊciÊni´-
te gard∏o.
– Ma∏y wymaga piel´gnacji – powiedzia∏
Piotr ciszej, patrzàc na mego fiuta. – Pi´k-
ny okaz!
Zaczà∏ mi mydliç plecy. MyÊla∏em, ˝e
strzel´! Teraz widzia∏em, ˝e i jemu urós∏
ogon. Nie mniejszy od mojego. Na czubku
napletek lekko si´ rozchyli∏ i pokazywa∏
bordowy ∏eb. Piotr odwróci∏ si´ ty∏em, a ja
pos∏usznie mydli∏em te cudowne plecy a˝
do poÊladków, które te˝ bym mydli∏, ale si´
12
facet od Wf-u
152841575.002.png 152841575.003.png
– Wypnij dup´ jak potrafisz najszerzej.
Pos∏usznie kl´kam i pochylam si´ do
przodu. On rozstawia nieco moje uda. Ca-
∏uje je, teraz jaja. Idzie znów wy˝ej. To
miejsce mi´dzy jajkami a odbytem jest ta-
kie wra˝liwe, ˝e a˝ zawy∏em z rozkoszy.
Jego goràcy oddech i wilgotny j´zyk robià
swoje. Piszcz´ i jestem gotowy si´ roze-
drzeç, byleby on tam by∏! Tak jego broda
g∏aszcze mi poÊladki i uda. Nikt jeszcze
mnie tam nie ca∏owa∏. A on ca∏uje mnie
w dup´! W samà dziurk´! Wwierca j´zyk
a˝ do Êrodka. Jestem ca∏y wilgotny. Luêno
otwieram si´. Czuj´, jak teraz wsadza pa-
lec. Za chwil´ goràcy ∏eb jego chuja jest
przy mojej dziurce. Rozchyla mi kciukami
poÊladki i wpycha we mnie tego dràga!
Krzycz´, bo boli! Ale on brutalnie w∏azi we
mnie. Nieraz wsadza∏em sobie dwa palce
igrzeba∏em, ale ten facet mnie rucha!
– Wytrzymaj jeszcze chwil´, przestanie
boleç – krzyczy.
– Ja jeszcze nikomu nie dawa∏em –
skowycz´ w po-
duszk´.
Jeszcze raz to
pchni´cie – chyba
ju˝ nie wytrzymam
i uciekn´ od tego
chuja.
– Przecie˝ mi
rozwalisz ca∏y ty-
∏ek!
Nagle czuj´, ˝e
wlewa we mnie ten
swój p∏yn. Jest mi
tam mokro i jestem
taki pe∏ny! I boli
troch´ mniej. Piotr
wychodzi, sapiàc.
Ca∏uje mojà dup´,
li˝e dziurk´.
– Musz´ do ki-
bla, bo nie wyro-
bi´!
Biegn´ i szybko
siadam na sedes.
Piotr namacza
gàbk´ i wyciera
mojà obola∏à dup´.
Kciukami rozsze-
rza poÊladki i za-
glàda g∏´biej.
– Chc´ jà teraz
zobaczyç – mówi´.
Piotr podaje mi
lusterko. Podcià-
gam nogi pod bro-
d´ i przyglàdam si´
swej dziurce. Jest
ca∏a nabrzmia∏a
i czerwona.
– Przepraszam, nie wiedzia∏em, ˝e jesteÊ
taki ciasny i ˝e jeszcze tego nie robi∏eÊ.
– Ale ja te˝ chc´ – mówi´ stanowczo.
Na samà myÊl, ˝e b´d´ go rucha∏, za-
czyna mi rosnàç. Idziemy na wersalk´.
Piotr przyjmuje takà samà pozycj´ jak
wczeÊniej ja. Widz´ jego w∏ochate poÊlad-
ki i mocno ow∏osiony odbyt. Jest ró˝owo-
szaro-bràzowy. Du˝a tarcza b∏yszczy i za-
prasza do Êrodka. Nigdy jeszcze nie wi-
dzia∏em dziury faceta z tak bliska. Mam jà
tu˝ przed twarzà. Wàcham t´ czeluÊç,
chc´ poca∏owaç, ale mam troch´ opory
(przecie˝ to dupa!). Ale to dupcia mojego
Piotra, którego tak pragn´. Przybli˝am nos
i usta. Mój goràcy oddech powoduje, ˝e
Piotr jeszcze bardziej si´ wypina. Widz´,
jak si´ otwiera, rozluêniajàc zwieracz. Jest
tam taki b∏yszczàcy i wcale nie Êmierdzi.
Koƒcem j´zyka próbuj´. Jest bardzo mi∏y.
Aksamitna skóra dupy z lekko s∏onym
smakiem. Li˝´ ostro to miejsce, czuj´ j´-
zykiem ka˝dà zmarszczk´ zamkni´tej
dziurki. Piotr lekko j´czy i sapie. Kutas ju˝
mu nie dynda, widz´, ˝e znów jest gruby.
Postanawiam wejÊç w t´ jego ciemnà, ob-
Êlinionà dup´. Przymierzam ∏eb swego
chuja i pcham. Czuj´ spory opór. Âcianki
dok∏adnie opinajà mojà fujar´. W Êrodku
jest tak goràco! Atakuj´ mocniej, a˝ po sa-
me jaja. Zaskowycza∏ jak pies. S∏ysz´, jak
sapie i wypuszcza powietrze.
– Masz bardzo grubego – posykuje –
ale wytrzymam. Tylko ruchaj wolno.
Ale mnie ju˝ to wystarcza, mój chuj jest
bardzo zadowolony. Jego ciasny odbyt tak
wspaniale dra˝ni, ˝e jeszcze jeden ruch
i ej´! Strzelam spermà, która wype∏nia
wn´trze Piotra. Wychodz´. Za moim chu-
jem wycieka troch´ spermy. Przez chwil´
jego dziurka jest otwarta. Widz´ ró˝owe
Êcianki, mocno przekrwione. Próbuj´ je li-
zaç, ale opadam na niego. Ca∏ujemy si´
czule, wtopieni w siebie...
Andrzej Pawe∏
13
152841575.004.png 152841575.005.png
Studia to naprawd´ Êwietny okres w ˝y-
ciu. Jak mawiajà „starzy studenci“, naj-
fajniejsza na studiach jest sesja. Nie do
koƒca si´ z tym zgadza∏em – a˝ do
ostatniej.
W tym semestrze çwiczenia z arche-
ologii mia∏em z super facetem. Kiedy
pierwszy raz przyszed∏ na zaj´cia, my-
Êla∏em, ˝e si´ na niego rzuc´ i zaczn´
mu obciàgaç przy ca∏ej grupie. Mia∏ na
imi´ Micha∏ i by∏ na trzecim roku stu-
diów doktoranckich, czyli mia∏ oko∏o
27-28 lat. Wysoki, dobrze zbudowany,
ciemne oczy i ten zajebisty uÊmiech –
subtelny, a zarazem strasznie zmys∏o-
wy. Facet jak marzenie. Ciàgle gapi∏em
si´ na niego i nie mog∏em oderwaç
oczu od jego seksownej buêki i seksow-
nej dupci, tak Êwietnie uwidocznionej
przez jasne jeansy, które nosi∏.
Nikt chyba wówczas nie przypuszcza∏, ˝e
b´dà u niego takie problemy z zaliczeniem.
Ka˝dà nieobecnoÊç nale˝a∏o zaliczaç u niego
na dy˝urach. Tak si´ z∏o˝y∏o, ˝e nie by∏o
mnie na ostatnich zaj´ciach. Okaza∏o si´, ˝e
akurat nie b´dzie go na dy˝urze w tym dniu,
ale powiedzia∏, ˝e mog´ przyjÊç do niego do
domu. Poda∏ mi adres. Troch´ si´ ba∏em,
o co b´dzie mnie pyta∏, a z drugiej strony by-
zaliczenie
∏em strasznie podjarany, ˝e b´d´ móg∏ z nim
porozmawiaç sam na sam, i to u niego
w domu.
Zjawi∏em si´ pó∏ godziny przed czasem.
Otworzy∏. Oniemia∏em. Facet by∏ w samym
szlafroku. Liczy∏, ˝e przyjd´ póêniej, wi´c
bra∏ prysznic. Spojrza∏em na niego strasznie
po˝àdliwie. O rany, ale byczek – pomyÊla∏em
i zerknà∏em na jego poroÊni´ty lekko tors, na
którym widnia∏y jeszcze kropelki wody. Za-
prosi∏ mnie do Êrodka. Usiad∏ obok mnie na
kanapie i zaczà∏ mnie pytaç. Odpowia-
da∏em, ale ciàgle na niego zerka∏em.
Chyba to zauwa˝y∏, bo i on zaczà∏ na
mnie dziwnie patrzeç. Postawi∏ mi zali-
czenie w indeksie. By∏em zachwycony
i ju˝ chcia∏em iÊç, ale on zaproponowa∏
kaw´. Czemu nie – pomyÊla∏em. Rzuci∏
propozycjà, abyÊmy przeszli na ty, sko-
ro on ju˝ nie b´dzie mnie uczy∏.
Atmosfera sta∏a si´ du˝o luêniejsza.
W pokoju by∏o bardzo ciep∏o, zdjà∏em
wi´c sweter, zostajàc w samej koszuli.
Marek patrzy∏ na mnie coraz bardziej
po˝àdliwie i zadawa∏ coraz bardziej in-
tymne pytania. Zesz∏o na homoseksu-
alizm. Wiedzia∏, co nale˝y robiç. Po∏o˝y∏
mi r´k´ na udzie i zaczà∏ mnie powoli
g∏adziç. By∏em sparali˝owany, ale jed-
noczeÊnie bardzo podniecony. Kurwa –
pomyÊla∏em – spe∏ni si´ moje marzenie!
Zbli˝y∏em si´ do niego. Zacz´liÊmy
si´ delikatnie ca∏owaç i pieÊciç. Jego r´-
ka g∏adzi∏a mnie ju˝ po rozporku, druga
obejmowa∏a kark. Ja w tym czasie g∏a-
dzi∏em jego tors, a drugà r´kà jeêdzi∏em
po jego g∏owie. Mia∏ wspania∏e w∏osy,
takie mi´kkie i delikatne. Czu∏em, ˝e jest
bardzo podjarany, bo dysza∏ i j´cza∏, kie-
dy powolutku zaczà∏em go ca∏owaç.
Najpierw sutki i t´ super klat´. Kàsa∏em
powoli ka˝dy centymetr jego cia∏a. Pr´-
˝y∏ si´. Zsunà∏em si´ na dó∏ i zobaczy-
∏em to, o czym marzy∏em walàc sobie konia
przez ostatni semestr. Wspania∏y, wielki,
sztywny kutas – jakieÊ 20 cm – i dwa du˝e
jaja. Zaczà∏em po∏ykasç to cudo. Powoli jeê-
dzi∏em j´zykiem po jego pale, a jednoczeÊnie
delikatnie g∏adzi∏em mu jajka. W pewnym
momencie poczu∏em, ˝e zaczyna ruszaç
biodrami. Zaczà∏ mnie po prostu jebaç
w usta. Trwa∏o to chyba z 10 minut.
Potem wyjà∏ swego stojàcego fiuta i po-
wiedzia∏, ˝e chcia∏by mnie zer˝nàç Od daw-
na o tym marzy∏, bo zauwa˝y∏, jak przyglà-
dam mu si´ na zaj´ciach. Troch´ si´ ba∏em.
Marek delikatnie zaczà∏ lizaç mojà dup´. By-
∏o mi bosko, gdy we mnie wszed∏. Zaczà∏
mnie pieprzyç w zawrotnym tempie. Kanapa
bardzo skrzypia∏a, a on by∏ ca∏y spocony.
Jego kutas wchodzi∏ i wychodzi∏ ze mnie
chyba kolejne 20 minut. Zaczà∏em waliç so-
bie konia. Patrzy∏ mi prosto w oczy i po pro-
stu z˝era∏ tym zajebistym wzrokiem. MyÊla-
∏em, ˝e oszalej´. Dogadza∏ mi jak dotàd ˝a-
den facet. By∏ bardzo m´ski, stanowczy,
a jednoczeÊnie dziwnie delikatny. W pewnym
momencie przyspieszy∏ tempo, doprowa-
dzajàc mnie tym do ob∏´du. Zaczà∏em moc-
no trzepaç konia, a on, oblizujàc si´ lubie˝-
nie, zaczà∏ wo∏aç:
– O tak, kurwa, ale dobrze, zaraz si´
spuszcz´! Masz cudnà dup´!
– Tak, nie przerywaj, tylko r˝nij mnie
mocniej, twój kutas jest boski! – wo∏a∏em.
Nagle przerwa∏ swoje gwa∏towne ruchy
i zaczà∏ strasznie j´czeç i sapaç. Poczu∏em
w dupie przyjemne ciep∏o. SpuÊci∏ si´. Ja te˝
polecia∏em. Popatrzy∏ na mnie przez chwil´
i po∏o˝y∏ si´ na mnie. By∏ strasznie rozpalo-
ny i spocony. Zaczà∏ mnie delikatnie ca∏o-
waç. By∏o mi cudownie. Jemu chyba te˝, bo
po chwili wyszepta∏ mi do ucha:
– No, panie Marku, zaliczy∏ pan çwiczenia
zwyró˝nieniem.
Marek
14
152841575.006.png 152841575.007.png
INSPEKCJA
– Jak tak bardzo chcesz, to masz. Zobaczymy, kto p´ka. Cià-
gnij.
Kutas zanurza∏ si´ i wychodzi∏. Pcha∏em brutalnie, a on ∏ap-
czywie przyjmowa∏ a˝ po same migda∏ki. Nawet si´ nie krztusi∏,
widaç, ˝e ma wpraw´. Jest rewelacyjny. Wyplu∏ wa∏a i j´zycz-
kiem zaczà∏ dra˝niç g∏owic´, w∏azi∏ w rowek, to znów przecià-
ga∏ wzd∏u˝ pr´˝àcego si´ fiuta, schodzàc do jaj.
– Kurwa, ale odlot. Bierz go, ciàgnij, mocniej, o tak...
Wyjà∏em, by chlasnàç go sterczàcym palantem po pysku,
ponownie za∏adowa∏em w zwinne usteczka. Mlaska∏, wzdycha∏.
Jednà r´k´ trzyma∏ na swoim cz∏onku i go posuwa∏. Nasze j´ki
t∏umi∏ stukot kó∏ p´dzàcego wagonu.
Za oknem pociàgu miga∏y ró˝ne obiekty, zaczyna∏o Êwitaç,
aja by∏em coraz bli˝ej koƒcowego przystanku. Przez moje cia-
∏o przebieg∏y dreszcze, ale jak˝e mi∏e. Za moment eksploduj´.
D∏onie mocno zacisnà∏em na jego g∏owie, wzmacniajàc ruchy.
Pieprzy∏em go ostro, z pr´dkoÊcià p´dzàcego ekspresu. Zacz´-
∏y wstrzàsaç mnà spazmy rozkoszy, ju˝ d∏u˝ej nie mog∏em. Na-
gle zamar∏em, a on Êcisnà∏ mocno mój wór i w tym momencie
odda∏em strza∏y armatnie. ¸apczywie przechwytywa∏ pot´˝ne
pociski uderzajàce w gard∏o robiàce za kulochwyt. Po∏knà∏ ca∏à
zawartoÊç wystrzelonà z ostrej broni, po czym polerowa∏ d∏u-
gim i zwinnym j´zorem, by nie zostawiç Êladów. Tym bardziej,
˝e nie mog∏em pobrudziç munduru.
Opad∏em wypompowany na swoje siedzenie, a brunecik przy-
mknàwszy powieki przyspieszy∏ ruchy i oddech. G∏oÊno wrza-
snà∏, wypr´˝y∏ si´, a z jego sterczàcego wulkanu trysn´∏a fala
bia∏ej lawy, rozlewajàc si´ na jego brzuch. Zebra∏ ca∏à zawar toÊç
palcem i zliza∏. Patrzy∏em, jak siedzi nieruchomo. Trwa∏o to przez
jakiÊ moment. Uspokoi∏ si´ i doprowadzi∏ do porzàdku.
Nasz pociàg zbli˝a∏ si´ do celu. Kiedy wychodziliÊmy z wa-
gonu, rzuci∏ krótko:
– Dzi´ki. Uratowa∏eÊ honor Wojska Polskiego.
Dotar∏em do wyznaczonego mi garnizonu. Zameldowa∏em
si´ u dowódcy jednostki, by przystàpiç do powierzonych mi
czynnoÊci. Kontrola dokumentacji przebiega∏a sprawnie, co
mnie cieszy∏o. Chcia∏em skoƒczyç i w miar´ mo˝liwoÊci powró-
ciç jak najszybciej do Poznania. Dzieƒ zaj´ç wojskowych dobie-
ga∏ koƒca, ˝o∏nierze ˝yli ju˝ przepustkami. Fajnie, nie ma ˝ad-
nych komplikacji. Na koniec szef sztabu zaprosi∏ mnie na obiad.
Sam nie móg∏ mi towarzyszyç, wi´c wyznaczy∏ szefa jednej
z kancelarii, który mia∏ si´ mnà zaopiekowaç. O wyznaczonej
godzinie w drzwiach kancelarii zjawi∏ si´ m∏ody oficer. Spojrze-
liÊmy na siebie i stan´liÊmy jak wryci.
– Czo∏em, panie poruczniku. Gotowy pan do wyjÊcia na po-
si∏ek?
– Czo∏em – tylko tyle odpowiedzia∏em, bo mia∏em ÊciÊni´te
gard∏o.
By∏em gotowy i g∏odny, ale chyba straci∏em apetyt. No có˝,
wycofaç si´ nie mog´. W drodze do kantyny gadaliÊmy na te-
maty wojskowe i o innych pierdo∏ach. Przy obiedzie przeszli-
Êmy na ty i w koƒcu stan´∏o na tym, ˝e inspekcja przed∏u˝y si´
do niedzieli. PostanowiliÊmy wyruszyç w kolejnà podró˝, tyle ˝e
bez biletów i stacji poÊrednich.
Cholera, Êrodek nocy, a ja musia∏em si´ stoczyç z ciep∏ej
poÊcieli, by zdà˝yç na pociàg. Mój dowódca nie ma su-
mienia ka˝àc mi jechaç na jakàÊ kontrol´ na drugi koniec
kraju. W dodatku w piàtek, kiedy to móg∏bym porzàdnie
wypoczàç w nadchodzàcy weekend, no i d∏u˝ej pospaç.
Tak bluêniàc na prze∏o˝onego dotar∏em na dworzec i znala-
z∏em przeznaczone mi przez PKP miejsce. Ucieszy∏em si´, gdy
pociàg ruszy∏, bo wyglàda∏o na to, ˝e ca∏y przedzia∏ mam dla
siebie. Jednak moja radoÊç nie trwa∏a d∏ugo, bo nagle wt∏oczy∏
si´ m∏ody, wysoki, krótko Êci´ty osi∏ek. Rzuci∏ zdawkowo
„czeÊç“ i si´ usadowi∏.
Podró˝ mija∏a nudnawo, ale czego mo˝na si´ spodziewaç.
Przynajmniej mog∏em podrzemaç. Czasami podnosi∏em powie-
ki i spoglàda∏em na przystojnego ch∏opca. Jest na co popa-
trzeç, nawet niez∏y. Mo˝na by go schrupaç. Pewnie cz´sto prze-
bywa na si∏owni, bo spod koszulki widaç dobrze umi´Ênionà
klat´, poroÊni´tà drobnym, ciemnym meszkiem. Z ∏adnej, jak˝e
m´skiej mordki wzrok skierowa∏em poni˝ej, zatrzymujàc go na
wysokoÊci rozporka, który w mroku zdradza∏ swojà zawartoÊç.
Górka niczego sobie.
Zauwa˝y∏em, ˝e on tak˝e mi si´ przyglàda. Mo˝e podziwia
tylko mój mundur lotnika. E tam, lepiej zamkn´ oczy, bo za
chwil´ mog´ dostaç w ryja za to podziwianie. Nigdy nie wiesz,
na kogo trafisz.
Tak sobie drzema∏em, gdy nagle poczu∏em na swoim kolanie
czyjàÊ d∏oƒ. By∏a to jego ∏apka, mocna i o przepi´knych d∏ugich
palcach, które zacz´∏y b∏àdziç po moim udzie. Ogarn´∏a mnie
goràczka podniecenia. Mój wódz zaczà∏ si´ budziç i stawaç na
bacznoÊç. Szybko oprzytomnia∏em i wydoby∏em z siebie:
– Czy mo˝esz zabraç t´ r´k´? – po czym wzià∏em jà i odsu-
nà∏em.
Nie robi∏ sobie z tego nic i nadal maca∏ moje udo, posuwajàc
si´ coraz wy˝ej. Moja pa∏a dawa∏a znaç o sobie, za moment ro-
zerwie mi rozporek. Ch´tnie podda∏bym si´ rozkosznej grze, ale
nie mog´ na to pozwoliç. Uda∏em potwornie wkurzonego.
– Kurwa , mówi´ do ciebie. Zabierz t´ ∏ap´.
– Kutasa ci rozsadzi z ch´ci jebania, a ty p´kasz, ˝o∏nierzy-
ku. Mog´ ci ul˝yç w cierpieniu. Daj obciàgnàç.
– Dam ci, ale w ryja – syknà∏em z wÊciek∏oÊci.
– Jak nie, to nie. Skoro brak ci odwagi, to idê do przedszko-
la, a nie do woja.
No nie, tego za wiele. Bezczelny gnojek. B´dzie mi wje˝d˝a∏
na ambicj´. Próbowa∏em och∏onàç i racjonalnie pomyÊleç. W∏a-
Êciwie to nic nie trac´. Mo˝e zaryzykowaç. Za chwil´ wybuch-
n´, spuszcz´ si´ w spodnie, tym bardziej, ˝e mój wspó∏pasa˝er
wyjà∏ swojego palanta i zaczà∏ go waliç. Jaki pi´kny widok: ja-
kieÊ 18-20 centymetrów, z du˝à, grubà g∏ówkà miga∏o przed
oczami. Nie wytrzymam. Wsta∏em i podszed∏em do facecika.
Wyciàgnà∏em sterczàcy maszt i wepchnà∏em w jego Êniadà
mordk´.
Tomi
15
152841575.008.png 152841575.009.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin