Adam 1-01.pdf

(2691 KB) Pobierz
152837494 UNPDF
N r 1 ( 3 0 )
1 ' 2 0 0 1
INDEKS 343781
ISSN 1425-4557
C e n a 6 z ∏
152837494.008.png 152837494.009.png 152837494.010.png 152837494.011.png 152837494.001.png
Wcale si´ nie cieszy∏em z tego wyjazdu, ale
starzy si´ uparli i w nagrod´ za dostanie si´
na studia zafundowali mi wycieczk´ do
W∏och. Ju˝ to czu∏em: stado rozpieszczo-
nych bachorów, przez ca∏à drog´ bawiàce
si´ komórkami, i rozwrzeszczane panienki.
Nie spodziewa∏em si´ spotkaç tam nikogo
ciekawego. No bo kolesie z bramy (a takich
lubi´ najbardziej) jadà najdalej par´ przy-
stanków tramwajem – do sàsiedniej dzielni-
cy, a i to nie za cz´sto, bo si´ bojà, ˝e im
tam ktoÊ wpierdoli – a nie do W∏och.
Poczàtek by∏ taki, jak si´ spodziewa∏em.
Podniecone panienki, komentujàce mój ∏ysy
∏eb, i kolesie o trudnej do rozpoznania p∏ci
(jednak po∏apa∏em si´ po ich imionach), pa-
trzàcy z wyraênym zgorszeniem, jak mo˝na
tak êle si´ ubieraç i na dodatek nie mieç ta-
kiej odlotowej torby na pasku i zajebistych
kosmicznych okularków jak oni. OczywiÊcie
nikt nie mia∏ odwagi ko∏o mnie usiàÊç, wi´c
przez par´ godzin jecha∏em sam. MieliÊmy
jeszcze jeden postój w Katowicach i tam do-
siad∏o si´ jeszcze par´ osób.
Przyuwa˝y∏em sobie jednego gostka. Na-
wet niez∏y. Nie ∏ysy, ale fajnie podgolony.
Wyglàda∏ na 17, mo˝e 18. Postanowi∏em si´
przy nim zakr´ciç. Na postoju przy czeskiej
granicy zgadaliÊmy si´ na browara, jak tylko
si´ gdzieÊ zatrzymamy. Jemu te˝ nie bardzo
podoba∏o si´ towarzystwo i ch´tnie si´ zgo-
dzi∏ na mieszkanie w tym samym pokoju co
ja. A pokoje by∏y 2-osobowe. Nie mia∏em
zamiaru czekaç na cud (˝e on sam coÊ za-
proponuje), tylko jak si´ zdarzy jakaÊ okazja,
to spróbowaç go zwerbowaç.
Okazja nadarzy∏a si´ w pierwszà noc po
przyjeêdzie. Jak ju˝ po∏o˝yliÊmy si´ spaç,
us∏ysza∏em z jego ∏ó˝ka odg∏osy trzepania
konia. Stara∏ si´ to robiç cicho, ale i tak s∏y-
sza∏em, ˝e szybciej oddycha i ˝e ko∏dra si´
podnosi i opada. Wsta∏em i podszed∏em do
niego. Speszy∏ si´, bo przesta∏.
– Widz´, ˝e si´ nieêle bawisz. Mo˝e bym
ci w czymÊ pomóg∏? – zapyta∏em.
Nie wiedzia∏, co powiedzieç.
– To jak, kurwa? Dwa razy nie b´d´ pro-
WYCIECZKA DO W¸OCH
szybko spuÊci, i dlatego przerwa∏em na
chwil´.
– Zrób mi przys∏ug´. Teraz ty zajmij si´
moim drutem.
A czas ju˝ by∏ najwy˝szy, bo kutas ju˝
dawno Êlini∏ mi si´ w slipach i tylko czeka∏,
a˝ go ktoÊ z nich uwolni.
– Ale ja nie umiem... nigdy tego nie robi-
∏em – powiedzia∏ tamten.
– A loda kiedyÊ jad∏eÊ?
– No...
– To rób tak samo. Najpierw jeêdê j´zy-
kiem po g∏ówce, tak jakbyÊ liza∏ loda.
I ju˝ za chwil´ mia∏em jego ciep∏y j´zyk
na mojej fujarze. Po paru liêni´ciach kaza-
∏em mu, ˝eby wzià∏ go do g´by tyle ile si´ da
i ˝eby trzyma∏ w Êrodku nic nie robiàc. By∏o
zajebiÊcie. Chwyci∏em go za g∏ow´ i zaczà-
∏em nim ruszaç. Na poczàtku wolno, ale po
paru ruchach szybciej. G´b´ mia∏ ca∏à czer-
wonà. Troch´ si´ spoci∏, ale nie dawa∏em
mu odpoczàç. Dopiero na sekund´ przed
wytryskiem odepchnà∏em jego g∏ow´ i chlu-
snà∏em mu na twarz. S∏awek próbowa∏ ∏a-
paç sperm´ na j´zyk, ale ona lecia∏a gdzie
chcia∏a: na uszy, czo∏o, szyj´. ˚eby mu si´
odwdzi´czyç, wróci∏em do tego, od czego
zaczà∏em. D∏ugo nie czeka∏em. Ju˝ po chwi-
li wysapa∏:
– Zaraz si´ spuszcz´.
I tak si´ sta∏o. Teraz ja przyjmowa∏em na
twarz strugi goràcego mleczka.
Dopiero nast´pnego dnia powiedzia∏ mi,
˝e wtedy walàc sobie konia wyobra˝a∏ so-
bie, ˝e li˝e moje glany. Mówi∏, ˝e takie bu-
ciory go jarajà, bo sà bardzo agresywne.
WczeÊniej nie zwraca∏em na to za bardzo
uwagi, ale nie raz widzia∏em, jak kolesie si´
na nie lumpili w∏aÊnie tak, jakby chcieli je
polizaç. Wieczorem da∏em mu propozycj´:
on wyli˝e moje buciory, a ja b´d´ móg∏ go
wypierdoliç w dup´. Zgodzi∏ si´.
Kaza∏em mu kl´knàç i nastawiç dup´ do
wyjebania. Najpierw w∏o˝y∏em jeden palec.
Póêniej za∏o˝y∏em gum´, nawil˝y∏em i bez
cackania pchnà∏em. Zaj´cza∏, ale g∏ówka by-
∏a ju˝ w Êrodku. Odczeka∏em par´ sekund,
pchnà∏em z ca∏ej si∏y i ju˝ mia∏em ca∏ego
chuja w jego dupie. Teraz mog∏em go jebaç.
S∏ysza∏em, jak syczy i zaciska z´by, ale na-
wet nie myÊla∏em przestaç: jeba∏em a˝ mu
w ty∏ku chlupota∏o. Jaja zaczyna∏y mnie bo-
leç, bo obija∏em nimi o jego ty∏ek, ale jeba-
∏em z ca∏ej si∏y. Przy spuszczaniu mia∏em
naprawd´ niez∏y odlot. Czasem lubi´ przed
wytryskiem wyjàç chuja i spuÊciç si´ na
plecy, ale jednak najlepiej jest zostawiç go
w Êrodku. Podoba mi si´, jak wszystkie
Êcianki otaczajà kutasa, jak sperma prze-
chodzi przez fujar´ i jak z niej wylatuje.
Wy∏o˝y∏em si´ na wyrku i odpoczywa-
∏em, a S∏awek dobra∏ mi si´ do glanów. Czy-
Êci∏ czuby j´zorem i trzepa∏ kapucyna. Wi-
daç by∏o, jak go to jara. Du˝o czasu nie mi-
n´∏o, jak przy∏o˝y∏ kutasa do buta, trysnà∏ na
niego.
W sumie to nieêle by∏o na tej wycieczce.
JebaliÊmy si´ codziennie. Dobre towarzy-
stwo to jednak podstawa.
si∏!
– No... ale co chcesz zrobiç?
– To – powiedzia∏em odchylajàc ko∏dr´
i∏apiàc r´kà za Êliskiego chuja.
Zrobi∏em par´ ruchów. S∏awek ca∏y czas
patrzy∏ troch´ zdziwiony, ale wydawa∏o mi
si´, ˝e mu si´ to zaczyna podobaç. No to na-
chyli∏em si´ i wetknà∏em sobie jego fujar´
do g´by, najdalej jak si´ da∏o.
– Ale zajebiÊcie! – us∏ysza∏em.
Chcia∏em powiedzieç, ˝e b´dzie jeszcze
lepiej, ale trudno gadaç z chujem w g´bie.
Obrabia∏em mu lask´ i mi´tosi∏em s∏abo ob-
roÊni´ty worek. Ba∏em si´, ˝e mo˝e si´ za
Ostry
12
152837494.002.png
RAZ NA NIEBIESKO!
– Li˝! – i zaczà∏eÊ prze-
suwaç j´zyk po moich
spodniach.
– Rozepnij rozporek –
powiedzia∏eÊ.
– Ty zuchwa∏a suko, za
to spotka ci´ odpo-
wiednia kara!
Rozpià∏em ci spodnie
i kaza∏em wypiàç ty∏ek.
Wymierzy∏em ci kilka-
naÊcie klapsów, które
stawa∏y si´ coraz sil-
niejsze; patrzy∏em, jak
twoja dupa czerwienie-
je. Krzycza∏eÊ. Zerwa-
∏em z ciebie koszul´
i twoje czarne majtki.
– Li˝ moje buty, psie!
Pos∏usznie to uczyni-
∏eÊ.
– Zrobi∏eÊ to bardzo do-
brze, Pan ci´ za to wy-
nagrodzi.
Rozebra∏em si´.
– Weê go do mordy, suko! I ssij!! Do-
brze... Przestaƒ. Teraz Pan i tobie zro-
bi dobrze.
Wyciàgnà∏em policyjnà pa∏k´ zza pa-
sa i wsadzi∏em ci jà bez uprzedzenia,
a˝ po sam uchwyt do trzymania. Po-
wzdycha∏eÊ troch´. Pojeêdzi∏em nià
troch´ po twoim dupsku. I sam w cie-
bie wszed∏em. Kr´ci∏eÊ przy tym swo-
im ty∏kiem, bardziej mnie podnieca-
Jestem przebrany za policjanta.
Spotykam ci´.
Legitymuj´.
– Musz´ ci´ przeszukaç! Odwróç
si´ do Êciany! R´ce oprzyj przed
sobà! Nogi rozstaw szeroko! Spraw-
dzimy, co my tu mamy...
Zaczà∏em przeszukiwanie od lewej
nogawki; teraz prawa. R´ce kieruj´
coraz wy˝ej, w okolice twego kro-
cza; masuj´ je. Podczas gdy prawa
r´ka jest zaj´ta dra˝nieniem twych
genitaliów, lewa w´druje w stron´
twoich poÊladków. Wyczuwam, jak
ci stoi. Po chwili odsuwam si´, zza paska wyciàgam kaj-
danki. Krepuj´ ci r´ce z ty∏u i ruchem r´ki nakazuj´ ci udaç
si´ w pobliskà ciemnà alejk´. Jest czwar ta nad ranem, to-
te˝ nie obawiam si´ niespodziewanych goÊci.
– Kl´cz, psie! – pos∏usznie spe∏ni∏eÊ mój nakaz.
Twoja g∏owa znalaz∏a si´ na wysokoÊci mojego pasa;
przysunà∏em si´ bli˝ej do ciebie.
jàc. Zaczà∏em
szczytowaç, za-
la∏em Ci twarz
mojà spermà.
– Teraz weê
i possij go jesz-
cze, wyli˝ mi
go.
Po chwili po-
czu∏em silny na-
cisk na p´cherz.
Zla∏em ci si´ na
twarz, a ty pi∏eÊ
tyle, ile nadà˝a-
∏eÊ...
Scenarzysta
13
152837494.003.png 152837494.004.png 152837494.005.png
ZA¸OGA RATOWNICZO-GAÂNICZA
Ka˝dy ma∏y ch∏opiec marzy o zostaniu
w przysz∏oÊci policjantem, zawodowym
˝o∏nierzem czy stra˝akiem albo jeszcze
kimÊ innym. Bardzo cz´sto jednak tak si´
zdarza, ˝e z marzeƒ pozostajà tylko wspo-
mnienia, bo nie pracujemy w ˝adnym z wy-
marzonych wczeÊniej zawodów. Niektórzy
jednak realizujà swoje marzenia bardzo do-
s∏ownie. Ja zaraz po skoƒczeniu ogólniaka
chcia∏em zostaç stra˝akiem. Praca w stra-
˝y po˝arnej mia∏a mi daç ogrom satysfakcji
i zadowolenie z ratowania ˝ycia innym.
Znalaz∏em si´ zatem w Wy˝szej Szkole Po-
˝arnictwa w Warszawie, a po jej ukoƒcze-
niu podjà∏em prac´ w powiatowej jednost-
ce PSP. Wkrótce jednak zg∏osi∏em si´ na
szkolenie organizowane dla aspirantów
w Stanach Zjednoczonych, w jednej z tam-
tejszych jednostek, w Los Angeles.
∏em zatem poszukaç pla˝y naturystycznej.
Tu pojawia∏ si´ z kolei ma∏y problem. Czy
b´d´ mia∏ odwag´ si´ rozebraç, w koƒcu to
nie intymne spotkanie z ch∏opakiem? A jak
b´d´ wyglàda∏, kiedy chuj odpali mi na wi-
dok pi´knego ch∏opaka? Wyjd´ na totalne-
go zbereênika. Trudno, musia∏em zaryzyko-
waç. Dla pi´knej opalenizny na ca∏ym ciele
by∏em gotowy zrobiç wszystko. Znalaz∏em
takà pla˝´ i uda∏em si´ na nià. Roz∏o˝y∏em
si´ jednak obok paƒ, tak by mieç spokój
z dala od pi´knych, opalonych cia∏ m∏o-
dych ch∏opaków. By∏o ich na tej pla˝y doÊç
du˝o.
Opalenizna by∏a dla mnie taka wa˝na, bo
nie chcia∏em wyglàdaç wÊród Ameryka-
nów na totalnego bia∏asa. Wiadomo, ˝e ich
cia∏a wyglàdajà jak kàpane w s∏oƒcu.
A moje? Poczàtkowo a˝ strach by∏o je
oglàdaç. OczywiÊcie nie pod wzgl´dem bu-
dowy. O to zadba∏em w ciàgu nauki
w szkole. Dzisiaj mam pi´knie ukszta∏towa-
ne cia∏o, brakowa∏o mi tylko opalenizny.
Chuj, jak na polskie warunki, móg∏by repre-
zentowaç Polsk´ na konkursie sterczàcych
kutasów i mia∏by pewnie du˝e szanse. No,
mo˝e przegra∏bym z Amerykaninem. Ale
nie mia∏bym czego si´ wstydziç.
Cztery dni wystarczy∏y. Wyglàda∏em
pi´knie, bràzowo. O reszt´ nie musia∏em
si´ martwiç, bo to za∏atwi∏o paƒstwo. Ono
mnie tam wysy∏a i pokrywa wszelkie kosz-
ty pobytu. OczywiÊcie te podstawowe,
a nie moje grymasy, ∏àcznie z wy˝ywie-
niem i zakwaterowaniem. Ale par´ dolców
wypada mieç.
W czwartek odebra∏em papiery potwier-
dzajàce moje skierowanie na odbycie szko-
lenia i wieczorem odlecia∏em do Stanów
Zjednoczonych, a konkretnie do Los Ange-
les. Lot by∏ doÊç d∏ugi i wyczerpujàcy. Mia-
∏em jednak czas na zaaklimatyzowanie si´
w nowej strefie czasowej. W poniedzia∏ek
mia∏em przybyç do jednostki. Na zwiedza-
nie nie mia∏em zbytnio jeszcze czasu, ale
swojà wyznaczonà jednostk´ zdà˝y∏em ju˝
obejrzeç od zewnàtrz. Nie by∏a wielka, ale
za to blisko mojego motelu. Mo˝na powie-
dzieç – ˝abi skok.
Rano w∏o˝y∏em galowy mundur i uda∏em
si´ do jednostki. Kiedy wchodzi∏em do niej
o godzinie ósmej czasu lokalnego, stra˝acy
mieli w∏aÊnie odpraw´. Lepiej ju˝ chyba nie
mog∏em trafiç. Od razu poznam ca∏à za∏o-
g´. Jednak w chwili, kiedy dowódca mia∏
mnie przedstawiç ch∏opakom, rozleg∏ si´
dzwonek oznajmiajàcy akcj´. W par´ se-
kund, wÊród ryku syren, remiza opustosza-
∏a. Zosta∏em tylko z dwoma starszymi pa-
nami: jeden z nich odpowiada∏ za sprawy
administracyjne, a drugi to szef jednostki.
On te˝ mia∏ byç moim bratem przewodnim
i osobà nadzorujàcà moje szkolenie.
Po dwóch godzinach wozy bojowe po-
wróci∏y z miejsca akcji, a stra˝acy pow´-
drowali pod prysznic. Zmyli z siebie pot
i zapach dymu. Pi´knie wypolerowani
i pachnàcy, ponownie na rozkaz dowódcy
ustawili si´ w rz´dzie na moje powitanie.
Dowódca przedstawi∏ mnie z imienia i na-
zwiska i nadawa∏ jeszcze jakieÊ rzeczy. Ja
jednak ich ju˝ nie s∏ucha∏em, lecz wpatrzy-
∏em si´ w ten stojàcy rzàdek ch∏opaków tu˝
przed moimi oczami. Oni zresztà, zdaje si´,
te˝ niezbyt byli zainteresowani tym, co mó-
wi. Wszyscy patrzyli na mnie jak na przy-
bysza z kosmosu, a ja na nich z kolei jak na
ch∏opaków z rozk∏adówek tytu∏ów gejow-
skich.
W jednym rz´dzie sta∏o dziesi´ciu ch∏o-
paków, a wÊród nich jeden czarny osesek.
Ka˝dy z nich pi´kniejszy od drugiego.
Wszyscy jeszcze m∏odzi i pe∏ni werwy. Tym
bardziej mog∏em ich oceniç, ˝e wszyscy
14
Los Angeles to prawdziwe miasto snów,
aprzede wszystkim samców w∏óczàcych
si´ po ulicach i nie majàcych co z sobà
zrobiç. Pierwszy raz w ˝yciu mia∏em szan-
s´ zobaczyç na ˝ywo prawdziwych Amery-
kanów, znanych mi tylko z pornoli. Chcia-
∏em si´ przekonaç, jacy oni sà naprawd´.
Czy rzeczywiÊcie sà tak przystojni i majà
niez∏e sikawki w spodniach? To moje pry-
watne zadanie w ramach szkolenia. Ko-
niecznie chcia∏em zwiedziç tak˝e jakiÊ lokal
rozrywkowy. Czy jednak znajd´ na to czas?
Nie wiem.
Ostatnie dni przed wyjazdem sp´dzi∏em
na urlopie. Postanowi∏em te cztery dni sp´-
dziç nad morzem, w Mielnie. Podstawowy
cel tego urlopu to opaliç si´. Nad morzem
s∏oƒce pi´knie opala cia∏o na bràzowo
w krótkim czasie, a ja mia∏em go w∏aÊnie
niewiele. Klatk´, brzuch, plecy czy nogi ∏a-
two by∏o opaliç. Gorzej z resztà. Przecie˝
nie rozbior´ si´ na publicznej pla˝y. Musia-
152837494.006.png
stali przede mnà tylko w r´cznikach okala-
jàcych ich biodra. A na Êrodku ka˝dego
z nich silne uwypuklenie. To mog∏o byç do-
wodem na to, ˝e majà niez∏e sikawki.
O tym jednak pewnie si´ przekonam pew-
nego pi´knego dnia pod prysznicem. Nie
mog∏em jednak ju˝ d∏u˝ej patrzeç na nich,
bo w myÊlach wyobra˝a∏em sobie, ˝e spod
r´czników zaczynajà wychodziç d∏ugie,
pi´kne i obrzezane kutasy ch∏opaków. Czu-
∏em, jak mój fiut zaczyna reagowaç na to
wszystko.
Odprawa na moje szcz´Êcie w∏aÊnie
w tej chwili si´ zakoƒczy∏a, a koledzy poka-
zali mi mojà prycz´ do spania. Potem zja-
d∏em z ch∏opakami posi∏ek i wypolerowali-
Êmy wozy bojowe. Jeden z ch∏opaków
wpad∏ na pomys∏ zawodów. Bieganie z w´-
˝em do góry po schodach przeciwpo˝aro-
wych. Ka˝dy mia∏ to zrobiç na czas. Nie
wypad∏em najgorzej. By∏em zaraz po do-
wódcy sekcji. Po tej zabawie trafi∏ nam si´
kolejny po˝ar. Kiedy wróciliÊmy, by∏ ju˝ ko-
niec zmiany. Nowa grupa ch∏opaków przy-
stàpi∏a do s∏u˝by. A my daliÊmy susa pod
prysznic. Kiedy byliÊmy pod nim, nowa
zmiana wyjecha∏a do po˝aru baru, z kadrà
dowódczà. Zosta∏em zatem sam z dziesi´-
cioma stra˝akami i ich wozami bojowymi.
Nowa zmiana pojecha∏a innymi.
Ju˝ w pierwszym dniu pobytu by∏o dane
mi poznaç za∏og´ równie˝ od zewnàtrz. Ca-
lusieƒcy goli, sp∏ukiwali z siebie trudy dnia.
Tak w∏aÊnie sobie ich wyobra˝a∏em Bardzo
dobrze zbudowani i opaleni, ∏àcznie z miej-
scem na slipy. Ich zwisajàce kutasy w sta-
nie spoczynku przypomina∏y wi´kszoÊç
polskich chujów we wzwodzie. A˝ mi∏o by-
∏o na nie patrzeç, na te obrzezane ich ∏by,
na te pi´knie wyodr´bnione ˝o∏´dzie na-
dziane na pal. To one tworzy∏y niepowta-
rzalny wyglàd ich kutasów. Troch´ si´
zmiesza∏em, bo jako jedyny mia∏em zas∏o-
ni´tà ˝o∏àdê. To jest chyba wizytówka wi´k-
szoÊci Europejczyków. Ale to mog∏o byç
równie pon´tne dla nich, bo oni tego nie
majà. Moje cia∏o nie ró˝ni∏o si´ zbytnio od
nich. Mieli mo˝e bardziej tylko wyekspono-
wane cz´Êci cia∏a, ale tylko niektórzy. Po-
dobnie zresztà tylko cz´Êç z nich nosi∏a
metalowe ringi na jajach. W Polsce te˝ da
si´ to ju˝ spotkaç. Cz´Êç z nich mia∏a tu
i ówdzie tatua˝e, które na ich ciele wyglà-
da∏y wyjàtkowo imponujàco. No i ten jedy-
ny wÊród nich osesek: czarny ch∏op na
schwa∏, z wielkà czarnà maczugà.
Z ka˝dà chwilà czu∏em coraz to silniej-
sze mrowienie w jajach. By∏em pewien
w 100%, ˝e chuj zaczyna budziç si´ do ˝y-
cia. Nie myli∏em si´. Powoli pià∏ si´ w gó-
r´. Bo˝e, co robiç? Odpowiedê jest prosta.
Nic, bo nic nie jesteÊ w stanie zrobiç. Natu-
ra jest silniejsza od ciebie samego. Tak
w myÊli odpowiedzia∏em sobie na pytanie.
Jedyne pocieszajàce w tym wszystkim by-
∏o to, ˝e chuje Amerykanów te˝ przestawa-
∏y przypominaç Êpiàce niedêwiadki a za-
czyna∏y – wyg∏odnia∏e hieny. Nie by∏em za-
tem ju˝ sam ze sterczàcym chujem pod
prysznicem. Jedyny jednak mia∏em naple-
tek na ˝o∏´dzi, a to podoba∏o si´ Ameryka-
nom.
Kapitan dziewiàtki ch∏opaków jako
pierwszy przybli˝y∏ si´ do mnie. Razem
przez chwil´ staliÊmy twarzà w twarz. Pa-
trzyliÊmy sobie g∏´boko w oczy i widzieli-
Êmy w nich ogromne po˝àdanie. Nasze
chuje jak do tej pory styka∏y si´ razem.
Czu∏em, jak obrzezana ˝o∏àdê kapitana do-
tyka raz po raz mojego cz∏onka. D∏u˝ej jed-
nak nie wytrzymaliÊmy i niemal jednocze-
Ênie zbli˝yliÊmy nasze usta do siebie i za-
cz´liÊmy ostro si´ Êliniç, ca∏owaç i po˝à-
daç przez poca∏unki. Napi´cie ros∏o. Resz-
ta za∏ogi po chwili otoczy∏a nas i zapropo-
nowa∏a wyjÊç spod prysznica na teren re-
mizy i tam dokoƒczyç nieodwracalnà reak-
cj´ ∏aƒcuchowà. Zatem wszyscy razem
znaleêliÊmy si´ w tle wozów bojowych
prawdziwych amerykaƒskich samców.
Kapitan poczàtkowo doÊç ostro˝nie cià-
gnà∏ mnie za jaja w dó∏, a to powodowa∏o
osuwanie napletka z ˝o∏´dzi. Jednak w ten
sposób ca∏a skórka
nie ods∏oni∏a ∏ba,
musia∏ zrobiç to
r´cznie. Chwyci∏
zatem kutasa r´kà
i Êciàgnà∏ napletek
z ˝o∏´dzi. Teraz mój
chuj wyglàda∏ po-
dobnie jak te ame-
rykaƒskie. Jednak
smak mia∏ na pew-
no inny, bo kapitan
przywar∏ do g∏ówki
bardzo szczelnie
i zaczà∏ wwiercaç
si´ j´zykiem
w szczelin´ na jego
czubku, po czym
zaczà∏ ssaç roz-
grzany do czerwo-
noÊci ∏eb kutasa.
Jego szorstki j´zyk
pieÊci∏ ju˝ po chwi-
li ca∏ego cz∏onka.
Kapitan umia∏ to ro-
biç.
Kiedy wyje˝d˝a-
∏em na to szkole-
nie, koledzy opo-
wiadali o Ameryka-
nach ró˝ne mity,
równie˝ takie, ˝e seks jest dla nich rutynà.
Nie zgodz´ si´ z tym absolutnie. To, co wy-
czynia∏ z moim chujem kl´czàcy ch∏opak,
jest tego najlepszym dowodem. Umia∏ wy-
dobyç z obciàgu kutasa t´ radoÊç. Przecie˝
nikt lepiej ch∏opakowi nie zrobi dobrze la-
ski, jak tylko m´˝czyzna. On by∏ tego naj-
lepszym dowodem. Mój chuj w jego ustach
nabrzmiewa∏ i p´cznia∏. Stawa∏ si´ ˝ylasty
i wype∏niony krwià po brzegi. Takie kutasy
Amerykanie lubià najbardziej, ale ja te˝ lu-
bi´ mieç kawa∏ mi´sa w g´bie i w dupie.
WPolsce o takie doÊç trudno, a je˝eli sà, to
ch∏opaki ka˝à sobie za to p∏aciç. Nie rozu-
miem ich, ale trudno si´ mówi. Niech za-
biorà je z sobà do grobu. Chuj jest po to, by
u˝ywaç i dawaç innym nim radoÊç. Taka
jest moja dewiza. Zresztà nie prze˝y∏bym
dnia bez odpr´˝ajàcego numeru z czyjàÊ
fujarkà, no, ewentualnie ze swojà.
Po tym mi∏ym akcencie wst´pnym z ob-
rabianiem mojej laski razem z kapitanem
wdrapaliÊmy si´ na wóz z drabinà. B´dàc
ju˝ na górze po∏o˝y∏em si´ na plecach,
a kapitan wtuli∏ swojà mord´ mi´dzy moje
rozwalone nogi. Wyliza∏ najpierw dok∏adnie
przestrzeƒ mi´dzy moimi meszkowato po-
roÊni´tymi poÊladkami, a na koniec zajà∏
si´ odpowiednio otworem w mojej dupie.
Czu∏em, jak zach∏annie penetruje mojà
dziur´, wpycha swój d∏ugi, spiczasty j´zor
15
152837494.007.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin