Paweł Cybula - De Vermiss Mysteriis.doc

(197 KB) Pobierz
TAJEMNICA GLISTY

DE VERMISS MYSTERIIS

Przez chwilę błyszczały w świetle księżyca, srebrne z krwistoczerwonymi obwódkami i puste niczym starannie wytarta tablice. Nie sposób było w nich dostrzec żadnej ludzkiej myśli ani uczucia. „Oczy są oknami duszy”, powiedział Wordsworth. Jeżeli tak było w istocie, to przez te okna zaglądało się do zupełnie pustego pokoju.

Stephen King Miasteczko Salem

 

Przygoda ta, będąca swego rodzaju hołdem złożonym „Draculi” Stokera i „Miasteczku Salem” Kinga, przeznaczona jest dla dwóch, maksymalnie trzech graczy prowadzących badaczy mieszkających w dziewiętnastowiecznym Londynie bądź okolicy. System to Zew Cthulhu 1890 i myślę, że w tym właśnie settingu scenariusz sprawdza się najlepiej. Celem autora było wykorzystanie klasycznych elementów opowieści wampirycznej i włożenie je w ramy mitów Cthulhu.

 

Prolog

Piętnaście lat temu bohaterowie wraz z lordem Edwardem Herbertem Summersetem i jego służącym Adolfem Billingtonem brali udział w wydarzeniach tajemniczych i przerażających, którym to być może poświęcona zostanie kiedyś osobna opowieść. Ta jednak rozpoczyna się w burzliwą noc, kiedy to smagani silnym wiatrem od morza goście bezskutecznie uderzają mosiężną kołatką w ciężkie dębowe drzwi na werandzie domu lorda Summerseta w Whitby. Nie uprzedzajmy jednak wypadków; wróćmy do pewnego październikowego dnia, kiedy to każdemu z bohaterów (co jest bardzo ważne z opóźnieniem) został doręczony list o następującej treści:

Hillingham, 30 września

Drogi Przyjacielu/Przyjaciółko,

Zmuszony jestem prosić Cię o wielką przysługę. Moja żona, Eliza, jest chora; zapadła na jakąś nieokreśloną chorobę i z każdym dniem jej stan się pogarsza. Bardzo źle wygląda – widok mojej ukochanej rozdziera mi serce. Na dodatek mam wrażenie, że coś dręczy nie tylko jej ciało, ale także umysł. Powiedziałem, że mam zamiar poprosić trójkę przyjaciół, by ją zbadali i choć początkowo oponowała, w końcu się zgodziła. Błagam, nie zwlekaj z działaniem, tak jak ja nie zwlekałem z prośbą, i przyjeżdżaj do Hillingham najszybciej jak się da. Jestem pełen najwyższego niepokoju, a Ty i pozostali jesteście moją ostatnią nadzieją. Liczę na Ciebie!

                                                                                                                                            EDWARD

 

Należy tutaj nadmienić, że przez ostatnie piętnaście lat bohaterowie ani razu nie widzieli się z Edwardem. Wspomnienia wydarzeń, w których wspólnie brali udział, są zbyt straszliwe, aby przywoływać je widokiem ich głównego uczestnika.

I.                   Wieczór, kilka dni później

Poniższy tekst pisany był z perspektywy pojedynczego bohatera, jednak równie dobrze odnosić się może do grupy badaczy, którzy spotkali się na dworcu kolejowym lub w wagonie.

Twój pociąg wjechał na stację kolejową w Whitby 5 października. Tam wynająłeś dorożkę i przejechałeś przez stare miasteczko, które w promieniach słońca bez wątpienia określiłbyś jako urocze. Ty jednak dotarłeś tutaj już po zmroku, a na dodatek rozpadał się silny deszcz, który wypłoszył jakichkolwiek amatorów wieczornych spacerów i okrył domy i ulice przykrą melancholią. Dorożka przejechała przez wsparty na wysokich filarach wiadukt łączący brzegi głębokiej doliny, którą płynie niewielka rzeczka o nazwie Esk. Hillingham, rezydencja lorda Summerseta, znajduję się zaraz za wiaduktem, na wzgórzu, jakieś dwadzieścia minut pieszo od miasteczka. Gdyby nie pogoda i bagaże, nie musiałbyś korzystać z dorożki… Rezydencja jest wiktoriańskim domem w eleganckim stylu, dwupiętrowym budynkiem z werandą i charakterystyczną wieżyczką w jednym z frontowych rogów. Mimo panujących już ciemności, na zewnątrz nie wydostaje się nawet promyk światła, który mógłby wskazywać na to, iż dom jest zamieszkany.

Nakazujesz dorożkarzowi zaczekać i w strugach szalejącego deszczu szybko pokonujesz niewielką odległość oddzielającą cię od werandy. Twą uwagę zwraca wisząca na drzwiach wejściowych mosiężna kołatka w kształcie lwiej głowy. Ciężkie uderzenia niosą się głuchym pogłosem po całym domu. Gdy po kilku próbach nieomal dochodzisz do wniosku, że miejsce to jest zupełnie opustoszałe, gdzieś w głębi rozlegają się dziwnie brzmiące kroki i po dłuższej chwili drzwi uchylają się z lekkim skrzypieniem. W szparze ukazuje się oświetlona słabym blaskiem postać w nocnej koszuli i szlafmycy; chudy, stary mężczyzna o krótkiej siwej brodzie, sporej łysinie i dużym nosie. Zmrużonymi oczami krótkowidza wpatruje się w ciebie, a następnie niezbyt uprzejmym tonem odzywa się w te słowa: „Czego pan sobie życzy o tak późnej porze?”. Wtedy rozpoznajesz Adolfa, służącego Edwarda, który wraz z nim uczestniczył w pamiętnych wydarzeniach sprzed piętnastu lat i który udział swój okupił okaleczeniem lewej nogi.

Po chwili Adolf rozpozna bohaterów i wpuści ich do środka. Znajdą się oni w hallu, który rozjaśniony jest żółtym blaskiem lampy trzymanej przez nieco przestraszoną służącą. Adolf wyraźnie da do zrozumienia, że najlepiej będzie, jeżeli bohaterowie rozlokują się w pokojach gościnnych, spożyją kolację, a następnie udadzą się na spoczynek, odkładając rozmowę z lordem Summersetem do rana. Lord ostatnio wcześnie chodzi spać i nie życzy sobie, aby cokolwiek zakłócało jego spokój. Jeżeli jednak badacze będą nalegali na natychmiastowe widzenie, Adolf będzie musiał ustąpić.

Edward spotka się z bohaterami w saloniku z dwoma oknami, przez które widać werandę i powoli uspokajającą się burzę. Przez okno w wschodniej ścianie można dostrzec majaczące sylwetki jakiś ruin niedaleko od domu. Są to ruiny opactwa Whitby, o których będzie mowa w dalszej części przygody.

Lord Summerset jest harmonijnie zbudowanym mężczyzną w wieku 40 lat. Odziany jest w żałobną czerń, z charakterystyczną, opasującą szyję chustą. Jego smoliście czarne włosy (w blasku dnia widać w nich będzie liczne pasemka siwizny) i oczy ostro kontrastują z naznaczoną cierpieniem, bardzo bladą twarzą o wąskich ustach. Przywita on bohaterów w krótki, niemal zimny sposób:

 

Przede wszystkim dziękuję Wam, że zdecydowaliście się przybyć. Niestety, cztery dni temu moja ukochana żona zmarła. Pogrzeb już się odbył. Wybaczcie, że nie będę mógł w pełni spełniać teraz obowiązków gospodarza. Oczywiście zostańcie tutaj, aby nabrać sił przed wyjazdem. Adolf i Laura wszystkiego dopilnują. Teraz wybaczcie, ale jestem zmęczony. Spotkamy się przy śniadaniu. Dobranoc.

 

Każdy z bohaterów czuje dystans, z jakim zwraca się do nich Edward. Czy jest to rezultat tylko i wyłącznie długiej rozłąki? O czym świadczy ta straszliwa bladość człowieka, który słynął z ciemnej karnacji odziedziczonej po przodkach z południa? Dlaczego sprawia on wrażenie, jakby chciał jak najszybciej zostać sam? I czy w jego głosie nie słychać przypadkiem nieomal histerycznej nuty przerażenia? Z tymi pytaniami bohaterowie powinni udać się do przygotowanych dla nich pokoi na piętrze (jeden z pokoi znajduje się nad sypialnią Edwarda). Pomimo nękających badaczy pytań, sen przychodzi szybko. Zmęczenie podróżą daje o sobie znać, i usypiani odgłosem zamierającego deszczu goście wpadają w objęcia Morfeusza.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

II.                Noc

W środku nocy bohater śpiący w pokoju nad sypialnią gospodarza budzi się zlany potem z koszmaru pełnego wychodzących z grobów clownów o wielkich oczach i ostrych zębach. Deszcz przestał już padać, przez uchylone zasłony wpada do środka blade światło księżyca. Nagle, w panującej wszędzie grobowej ciszy, rozlega się głos Edwarda: „Tak. Wejdź, proszę.” Kolejnym odgłosem jest skrzypienie otwieranego okna.

              Jak zareaguje bohater? Należy pamiętać, że w scenie tej samo już wyjście z łóżka jest prawdziwym wyzwaniem, nie mówiąc o opuszczeniu pokoju. Wrażenie czegoś bardzo złego i nienaturalnego mającego miejsce w pokoju poniżej jest przytłaczające. Jeżeli bohater wyjrzy na zewnątrz, ujrzy otwarte okno, z którego wydobywa się wysoki, słodki, złowrogi kobiecy śmiech. Jeżeli natychmiast nie zejdzie na dół, po chwili dobiegnie go odgłos ssania.

Jeżeli bohater wykaże się stalowymi nerwami i wyjdzie z pokoju (być może z zamiarem obudzenia pozostałych), na korytarzu natknie się na zaniepokojoną Laurę, pytającą o przyczynę poruszenia. O ile to będzie możliwe, postara się ona zbagatelizować sprawę i zaproponuje, że sama pójdzie do pokoju lorda, a bohaterowi doradzi udanie się na dalszy spoczynek.[1]

              Przyjmijmy jednak, że przynajmniej jeden z badaczy w miarę szybko dociera do sypialni na dole. Po otwarciu drzwi jego oczom ukazuje się mrożący krew w żyłach widok. Przy otwartym oknie po przeciwnej stronie stoją złączeni w pocałunku ubrany w nocną koszulę Edward oraz kobieta w białej, sztywnej sukni z licznymi koronkami. Kobieta ma jasne włosy, najjaśniejsze, jakie można sobie wyobrazić, opadające na ramiona złocistą burzą. Najbardziej niesamowite jest jednak to, że promienie księżyca przenikają przez jej na wpół materialne ciało, przez które niemal można dojrzeć rozpościerający się za oknem nocny krajobraz.

              Bez wątpienia któryś z bohaterów postanowi coś zrobić – poczucie dziejącego się zła jest niezmiennie silne. Wampirzyca wykorzysta to, aby zwrócić Edwarda przeciwko jego gościom. Po tym, jak ktoś spróbuje przerwać tę scenę, spojrzy ona na intruza swoimi niesamowitymi oczami (można tutaj wykorzystać cytat z Kinga). Następnie głosem pełnym słodyczy, smutku i wyrzutu odezwie się do Edwarda: „Myślałam, że będziemy mogli być sami…”. Po tych słowach rozpłynie się blasku księżyca w wirującą chmurę srebrnego pyłu. Zrozpaczony Edward zostanie sam z bohaterami, tęsknie wyciągając ramiona na zewnątrz. Na jego szyi widni...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin