CZy Atlantyda istniała.pdf

(729 KB) Pobierz
208126064 UNPDF
Mityczny ląd ATLANTYDA pojawia się w
zapiskach starożytnych kronikarzy, a także w
tzw. przekazach channelingowych.
Słońce już zachodziło. Ostatnie promienie oświetlały wysokie wieże domów ustawionych w
zaplanowany sposób. Szczyt każdej z wież kończyła pochodnia otoczona tarasem. Kiedy
pomarańczowe niebo przechodziło w ciemny brąz, na szczycie zbierała się cała rodzina. Wszyscy
żegnali ostatnie promyki zachodzącego słońca i zapalali pochodnie na szczycie wież, tak by
szczątki dnia pozostały każdej nocy.
Dzisiaj jest to najbardziej magiczna legenda, która powoli przeradza się w historię opartą na
faktach. Na jej podstawie nakręcono niejedną bajkę czy film. Atlantyda. Jedno z najbardziej
legendarnych miast. Od wieków spierano się na temat losów Atlantydy. Owa zagadkowa wyspa
rozbudzała umysły filozofów, poszukiwaczy tajemnic i historyków starożytności, na tyle szczerych
i otwartych, iż pomimo braku twardych dowodów historycznych na jej istnienie ośmielali się głosić
różne hipotezy dotyczące pochodzenia wyspy jak i upadku tego mitycznego kawałka lądu.
Spójrzmy jakie wieści odnośnie Atlantydy przekazują nam starożytni Grecy.
Zapiski na temat Atlantydy pojawiają się w mitologii greckiej. Czytamy w niej, że Posejdon, grecki
bóg mórz otrzymał tę wyspę od swojego brata Zeusa. Na wyspie tej miała istnieć wysoko
rozwinięta cywilizacja. Naród, który ją zamieszkiwał wywodził się od Atlasa, który był synem
Posejdona. W swoim dziele "Kritias" Platon tak opisuje Atlantydę:
"Posejdon górę, na której mieszkał, ogrodził pięknie i odciął od reszty lądu na
około, bo porobił z morza i z ziemi na przemian szereg mniejszych i większych
kół współśrodkowych... Te koliste kanały morskie, które otaczały dawną stolicę
najprzód połączyli mostami, otwierając w ten sposób drogę na zewnątrz i do
królewskiego zamku... Przekopali kanał poczynając od morza... Więc tę wyspę
naokoło murem otoczyli, wieże i bramy nad mostami wedle przejść ku morzu
wznieśli, a kamień ciosowy dali naokoło-jeden kamień biały, jeden czarny a
jeden czerwony... Wykonali równocześnie dwie przystanie dla okrętów
wewnątrz...".
Według Platona na Atlantydzie kwitła nauka i sztuka. Na wyspie panowała demokracja a kobiety
podobnie jak mężczyźni miały prawo głosu. Mieszkańcy tej wyspy wykorzystywali energię
geotermiczną wulkanu. Istnieją również hipotezy, które głoszą, że wykorzystywali oni energię
kryształów.
Co do zniszczenia wyspy istnieje wiele teorii. Najbardziej znana głosi, że Atlantyda zatonęła w
ciągu doby na wskutek trzęsień ziemi, ruchów tektonicznych i huraganów. Do katastrofy wyspy
miała się również przyczynić erupcja wulkanu. Według Platona wyspa była dużych rozmiarów i
znajdowała się w pobliżu Cieśniny Gibraltarskiej. Istnieją hipotezy, które głoszą, że Atlantyda
znajdowała się w legendarnym Trójkącie Bermudzkim. Jest to teoria znanego amerykańskiego
jasnowidza Edgara Caycego Stwierdził on, że katastrofę Atlantydy wywołała energia kryształów
wykorzystywanych na wyspie. Ta sama energia ma być obecnie przyczyną tonięcia statków i
samolotów na tym obszarze.
Inne teorie stwierdzają, że Atlantyda to w rzeczywistości Kreta, wyspa na morzu Śródziemnym. W
roku 1900 brytyjski archeolog Artur Evans odnalazł w Knossos na Krecie ślady cywilizacji
208126064.001.png
kreteńskiej (minojskiej). Wielu uczonych łączy cywilizację minojską z legendą o Atlantydzie.
Cywilizacja ta uległa zniszczeniu ok. 1500 roku p.n.e. Być może przyczyną jej upadku był wybuch
wulkanu na wyspie Thera. Wybuch wulkanu musiał spowodować podobny efekt do opisywanego
przez Platona. W starożytnym Egipcie istnieją malowidła świadczące o istnieniu kontaktów
handlowych z Kretą. Egipcjanie kupowali od kreteńczyków żywicę, której potrzebowali do
balsamowania zwłok. Prawdopodobnie Solon przebywając w Egipcie widział te malowidła, a
następnie uzyskane informacje przekazał Platonowi.
W latach 1967-1974 prof. Spiridion Marinatos odnalazł na Therze minojskie miasto Akrotiri.
Uległo ono zniszczeniu około 3500 lat temu na skutek erupcji wulkanu. Wśród odnalezionych
przedmiotów znajdują się malowidła ścienne, ceramika i wiele innych.
Jeszcze inne teorie łączą Atlantydę z innymi legendarnymi wyspami: Mu i Lemurią. Z kolei
niektórzy uczeni łączą nawet legendarną wyspę z Ameryką Południową i budowlami na dnie jeziora
Titicaca. W 2004 roku pojawiły się nowe fakty związane z tą wyspą. Można zauważyć, że legenda
co jakiś czas powraca wraz z odkryciami na miarę epokowych. Studiując stare księgi zapisane w
sanskrycie, takie jak Mahabharata czy Ramajana uczeni wysnuli wniosek, iż w dawnych czasach na
ziemi toczyły się potężne wojny m.in. między imperium awatara Ramy a siłami złego Rawany. W
walkach tych wykorzystywać miano vimany (latające statki) jak i różnego rodzaju broń nie
wykluczając siły atomu. Świadczą o tym choćby ruiny miasta Mohendżo Daro w dzisiejszym
Pakistanie, ruiny, które wykazują dużą radioaktywność, zresztą bardzo duże promieniowanie
wykazują także szkielety tam odnalezione. Wiele z nich znaleziono w pozycji np. przykucniętej,
trzymających się za ręce, tak jakby ludzi tamtego okresu zaskoczyła jakaś nagła katastrofa – czyżby
wybuch atomowej bomby?
Świat też wtedy wyglądał inaczej niż obecnie.
Oto fragment wypowiedzi indyjskiego nauczyciela duchowego Sathya Sai Baby: Zadajemy sobie
pytanie, czy ląd, który dziś nazywamy Lanką, jest tym samym, który istniał w treta judze, w epoce
króla Ramy, i którym rządził Rawana? Nie, tak nie jest. W tamtych czasach Lanka znajdowała się
setki mil od południowego przylądka Indii — na równiku. Z upływem czasu, w okresie przejścia z
treta jugi do kali jugi, ta szczególna wyspa przesunęła się z równika o setki mil w kierunku północy.
Oglądając dziś tę wyspę, którą nazywamy Lanką, stwierdzamy, że przesunęła się na północ od
równika. [Jednak] w historii Grecji zapisano, że wyspa, którą nazywamy dziś Lanką, całkowicie
zatonęła podczas oceanicznej katastrofy nazywanej Atlantis. Grecy byli bardzo zaawansowani w
nauce i posiadali głęboką wiedzę w wielu dziedzinach. Opisali fakt, że Lanka pogrążyła się w
wodach oceanu i przesunęła się i takie zjawisko akceptowali. W tamtych czasach [gdy istniała
Atlantyda] ludzie ci byli tak zaawansowani, że podróżowali na Księżyc i opracowali kilka typów
powietrznego transportu. Opanowali technikę latania. (źródło:
asterix.astro.uni.torun.pl/~kb/kb.htm.)
O pochodzeniu Atlantydy i jej losach wiemy także ze źródeł channelingowych, m.in. Elżbieta Poll-
Sokołowska w pracy "Planeta Ludzi" podała, iż Atlantyda była niewielką wyspą u wybrzeży
Jukatanu w Meksyku, o powierzchni mniejszej niż obecnie ma Jamajka. Atlantydzi zgodnie z tym
przekazem byli zaawansowaną cywilizacją posiadającą latające pojazdy (w mitologii hinduskiej
zwane wajliksi) i ten fakt potwierdza także w pracy channelingowej "Jedyną planetą Ziemia"
Phyllis Schlemmer. Mieli posiadać także w doskonałym użyciu energie kryształów,
wykorzystywaną w różnych celach. Warto jest także spojrzeć dokładnie na sławną tajemniczą mapę
Piri Reisa, tureckiego admirała, która ukazuje zupełnie inną Antarktydę niż obecnie ją znamy. A
wielu badaczy zdaje się wiązać Atlantydę właśnie z tym kontynentem. Wchodzimy tutaj w fazę
hipotez i przypuszczeń jak i związków Atlantydy z Antarktydą i dawnym wyglądem Ziemi oraz jej
pozycją względem Słońca.
Stąd też oto jeszcze jedno opracowanie odnośnie oddziaływań Słońca na Ziemię w kontekście
Atlantydy. Ze względów merytorycznych postanowiłem nie zmieniać, oprócz drobnych korekt
redakcyjnych, treści nadesłanego do Fundacji Nautilus maila w tej sprawie:
Teoria Atlantydy. Do tej pory wiele osób poszukiwało Atlantydy. Powstały tysiące opracowań i
kilkadziesiąt przypuszczeń lokalizacji tej zatopionej wyspy. Przekaz dotyczący zaginionego lądu
znajdujemy nie tylko u Platona. Praktycznie w każdej cywilizacji natykamy się na tego typu dane,
trudne do wyjaśnienia przez naukowców. Linia brzegowa Antarktydy nie była jeszcze 10 tysięcy lat
temu przykryta grubą warstwą lodu i śniegu. Jednakże fala powodziowa z nagle roztopionego
bieguna północnego pogrążyła Antarktydę, jak i inne kontynenty w ciągu jednej chwili pod wodą.
Niniejszym przedstawiam wyjaśnienie fizyczne tego zjawiska: Korzystając z mapy Piri Re'isa i
kilku źródeł geologicznych można dojść do określonych wniosków, a mianowicie: Ruch Ziemi
względem Słońca tworzy na naszej planecie pory roku. Ustawiona pod kątem w stosunku do słońca
Ziemia, gdy znajduje się po jednej stronie układu słonecznego w Polsce powoduje zimę, podczas
gdy po drugiej stronie słońca dominuje na tej półkuli lato. Ruch wahadłowy Ziemi jest
subiektywny, związanym z ruchem orbitalnym wokół Słońca – nachylenie Ziemi jest jednak w
miarę stałe. Wielu autorów opisujących zamierzchłe czasy opisuje podniesienie się poziomu wody
na naszym globie. Jest to związane z roztopieniem się czapy lodowej bieguna północnego.
Zgromadzenie wody w tym lądolodzie było olbrzymie. Trzeba pamiętać, że lodowiec sięgał nawet
Alp. Jakiekolwiek życie w naszym rejonie nie było prawdopodobne – musiało się przesunąć
bardziej na południe. Wówczas strefa umiarkowana leżała na Saharze, bądź równiku. Podejrzewam,
że orbitalne ciała niebieskie mają tendencję do ruchu spoczynkowego względem jądra wokół
którego się poruszają. Wystarczy spojrzeć na Księżyc. Zwrócony jest do nas ciągle tą samą
“twarzą”. Ziemia podlega takim samym prawom fizycznym, co Księżyc. Kiedyś posiadała ruch
wahadłowy własnej osi i starała utrzymywać się “twarzą” do Słońca. Zachowywała się podobnie do
Księżyca. Lecz struktura naszej planety jest bardziej złożona. Oprócz ciał stałych na Ziemi znajduje
się olbrzymia ilość materii w postaci ciekłej, a co ciekawe zamiana substancji płynnej, czyli wody,
w ciało stałe lub w postać gazową jest przy ziemskim ciśnieniu i temperaturze bardzo powszechna.
Niestety nasza planeta żyje – na biegunie północnym zaczęły się zbierać olbrzymie ilości wody w
postaci lodu. Powoli zaczęła się wytwarzać olbrzymia czapa lodowa zlokalizowana całkowicie na
208126064.002.png 208126064.003.png
półkuli północnej. Zmienił się środek ciężkości globu. W przypadku, gdyby Ziemia nie posiadała
ruchu obrotowego wokół własnej osi, zmieniony punkt ciężkości nie jest aż tak istotny, jednakże
ruch obrotowy wokół własnej osi powoduje przy niewielkim odchyleniu osi obrotu od prostej
powstałej między Ziemią a Słońcem dramatyczne następstwa. Trzeba zauważyć, że ruch “twarzą”
do Słońca zawiera w sobie jeden obrót wokół własnej osi w cyklu jednego obrotu wokół jądra
układu słonecznego. Ruch na orbicie “twarzą” do ośrodka grawitacji nazywać będą ruchem T. Ciało
wirujące wokół własnej osi ze zmienionym punktem ciężkości staje się niestabilne, co w efekcie
całkowicie destabilizuje ruch T. Planeta wpadnie w korkociąg i zacznie się obracać chaotycznie po
płaszczyźnie prostopadłej do Słońca. Użyłem tutaj sformułowania chaotycznie, ze względu na to, iż
nie jestem w stanie na obecnym poziomie mojej wiedzy przewidzieć tego ruchu, jednakże sądzę, iż
można go matematycznie wyliczyć. Zjawisko prostowania punktu ciężkości Ziemi nie będzie
jednak zjawiskiem zachodzącym wolno. Ziemia wpadnie w ten chaotyczny ruch w okresie
krótszym niż jeden obieg wokół słońca. Takie nachylenie ekliptyki Ziemi zacznie się zmieniać w
zakresie 180 stopni, ponieważ owo nachylenie będzie miało własny ruch obrotowy. Na obszarze
całej Ziemi powstanie wówczas jednakowa strefa klimatyczna – kilkudniowe lato, kilkudobowa
zima. Ruch ten nazwę ruchem E. Na biegunie pokrytym wcześniej lodem nastanie wieczna wiosna,
natomiast na obszarze ogrzewanym wcześniej całodobowo przez promienie słoneczne – wieczna
jesień. Nagłe roztopienie się czaszy lodowej spowoduje nie tylko bardzo mocne podwyższenie się
poziomu wód na Ziemi, lecz woda tych oceanów zacznie się przemieszczać przeciwnie do ruchu E
– na początku bardzo raptownie, z obrotowej Ziemi tworzącej dzień i noc, w skutek czego jej
prędkość kątowa zostanie powiększona. Wówczas zarówno dzień jak i noc staną się krótsze, lecz
będzie ich więcej w stosunku rocznym. Założyłem przy tej teorii, że ciało niebieskie będzie
ustawiać się zawsze jedną stroną do jądra orbity. Nie są to podejrzenia bezpodstawne. Ziemia, jak i
prawdopodobnie każde ciało niebieskie posiada pole magnetyczne, które nie jest obojętne na
oddziaływanie pola grawitacyjnego. Jak już dowiedziono strumień pola magnetycznego załamuje
się w silnym polu grawitacyjnym. Doszedł do tego Albert Einstein. Pole magnetyczne jest wobec
tego przyciągane przez pole grawitacyjne. Planeta, czy naturalny satelita zawsze ustawi się swoim
biegunem magnetycznym do jądra orbity, a ruch obrotowy wokół własnej osi będzie się starał
pokryć z biegunem magnetycznym. Nie ma jednak w przyrodzie nic za darmo. Prawo zachowania
energii musi zadziałać również w tym przypadku. Ziemia cyklicznie przyspieszając prędkość
kątową obrotu wokół własnej osi musi zmniejszyć prędkość kątową obrotu wokół Słońca. Można
wysnuć z tego wniosek, iż Ziemia obracając się coraz szybciej względem własnej osi zmniejsza
dystans dzielący ją od słońca. Orbita układu słonecznego się skraca – rok jest ciągle krótszy, mimo
że zawiera więcej dni. Wnioskując z powyższych rozważań można prześledzić historię naszej
planety od początku powstania na niej życia. Jej pozycję względem słońca można z pewną
dokładnością obliczyć zamieniając prędkość kątową obrotu wokół własnej osi na prędkość kątową
względem słońca. Niezaprzeczalne są trzy fakty. Ziemia była ciągle zwrócona jednym z biegunów
w kierunku słońca, miała znacznie większą orbitę, czyli była bardziej oddalona od słońca oraz nie
posiadała ruchu obrotowego. Jej jedna półkula była stale oświetlona, natomiast druga pogrążona w
stałej ciemności. Różnice temperatur na jej powierzchni były rozłożone równomiernie, w skutek
czego jedynie w części środkowej, od równika do bieguna oświetlonego mogły istnieć substancje w
stanie ciekłym, np. takie jak woda. Na biegunie nieoświetlonym panowała niezwykle niska
temperatura. Na nim to zgromadził się wielki czop z cieczy w postaci lodu. Był on tak ciężki, że
zdeformował skorupę ziemską. Na biegunie oświetlonym utworzyła się płyta kontynentalna
grubości zależnej od wyporu powłoki lodowej bieguna nieoświetlonego. Pod powłoką lodową
istniała jedynie bardzo cienka warstwa skorupy ziemskiej, która zyskiwała na grubości wraz z
długością geograficzną w kierunku słońca. Utworzył się kontynent wielkości nie zajętej przez lód
powierzchni, czyli około trzeciej części. Z racji jego lżejszej budowy do dziś istniejący. Nasza
planeta istniała w tej formie przez trudny do określenia długi okres czasu, aż zdarzył się wypadek –
uderzył w nią meteoryt – najprawdopodobniej w część lodowca. Przekazał on swoją energię
kinetyczną Ziemi, która lekko się poruszyła oraz stopił olbrzymie ilości wody na biegunie, które
ruszyły w stronę bieguna oświetlonego. Ziemia przestaje być stabilna. Gwałtownie przesunięty
środek ciężkości powoduje jej ruch obrotowy, tym gwałtowniejszy, że topione przez słońce masy
wody na biegunie zaczynają się raptownie poruszać w kierunku przesuniętego punktu ciężkości,
który jest również od owych wód uzależniony i porusza się także względem mas wody. Na planecie
panuje wtedy całorocznie jednakowa strefa klimatyczna, aż do momentu uspokojenia się wód a
także ruchu planety. Prędkość kątowa względem ekliptyki słonecznej zamieniona zostanie wówczas
w ruch obrotowy wokół własnej osi pokrywającej się z biegunem magnetycznym. Tenże znowu
zostanie z czasem zwrócony w kierunku słońca. Na nieoświetlonym biegunie wytworzy się czop
lodowy, który przesunie środek ciężkości. Teraz już nie potrzeba meteorytu do zachwiania
równowagi – jest już ruch wokół własnej osi. Wystarczy, że wielkość czopu lodowego osiągnie
wartość krytyczną i znowu ruch biegunem do słońca przełoży się na ruch obrotowy poprzez nagłe
ruchy wody. Trzeba zauważyć, że powstały kontynent będzie w tych ruchach powodował
maksymalne wychylenie środka ciężkości, więc w okresach między zlodowaceniami zaczną
oddziaływać na niego siły skierowane do równika. Ulegnie on jakby rozerwaniu i przemieszczeniu
wyrównującemu środek ciężkości planety. Zresztą podobnie będzie się zachowywał lodowiec –
kierunek jego przemieszczania się będzie zwrócony do środka ciężkości Ziemi. Cyklicznie
podwyższał się będzie znacząco poziomom oceanów, po czym woda ponownie zacznie się
gromadzić na biegunie, co ponownie destabilizuje środek ciężkości i tak w kółko. Również dzisiaj
żyjemy w okresie interglacjalnym – na południu tworzy się lądolód na północy zaś będziemy
cieszyć się ociepleniem. Myślę, że powinno być już zauważalne przesuwanie się zwrotników.
A jeżeli szukacie Atlantydy: Pamiętacie zapewne sposób żeglowania po
morzach w zamierzchłej przeszłości? Do przeprawienia się przez morze
potrzebna była linia brzegowa. Zawsze mnie dziwiło, że starożytni
podróżni aby z Egiptu przepłynąć na Sycylię zahaczali zawsze o Grecję.
Nadkładali drogi nawet kilkakrotnie. Bez linii brzegowej morze stałoby
się nieżeglowne. A co powiedział Platon? Czyż nie to? Spójrzmy jeszcze
raz na mapę Piri Re'isa. Aby dostać się na kontynent Ameryki starożytni
żeglarze musieli trzymać się wybrzeży Antarktydy, które nie były
wówczas skute lodem.
Mało? Proszę umiejscowić w czasie ostatnie zlodowacenie w Europie.
Wówczas na kontynencie południowym kwitło życie. Linia brzegowa
Antarktydy znajdowała się w klimacie niemalże równikowym i
umożliwiała żeglugę do Ameryki. Antarktyda była wyspą łączącą Afrykę i Amerykę. Muszę
wspomnieć, że jest praktycznie niemożliwe by tak olbrzymia wyspa, jak opisana przez Platona
zniknęła pod powierzchnią oceanu. Rzeczywiście płyty kontynentalne są lżejsze i pływają po
skorupie Ziemi. Tym samym można wykluczyć łącznik Ameryka – Afryka w dzisiejszej strefie
zwrotnikowej. Skuta kilkukilometrową warstwą lodu Atlantyda poczeka jeszcze wiele tysięcy lat na
ponowne odkrycie.
Można jeszcze wspomnieć, że praktycznie we wszystkich przekazach z najodleglejszych czasów
występuje co najmniej jedna powódź. Nie miała ona, jak sądzą co niektórzy archeolodzy,
charakteru lokalnego, lecz należy dać wiarę podaniom, iż skorupa Ziemi zalana została niemal
całkowicie niszcząc nie tylko kultury ludzkie, ale również życie biologiczne naszej planety.
Żyjemy w jednym z takich etapów odnowy życia na ziemi.
Ciekawe tylko, czy przyszłe pokolenia po następnym zlodowaceniu, za jakieś 36 tysięcy lat,
pomimo, że sami cywilizacyjnie opóźnieni, nie ocenią nielicznych pozostałości po nas jako
zacofaną epokę kamienia łupanego. Szkoda tylko że nie wykorzystają naszego dorobku
intelektualnego. Trudno. Tak już widać musi być, że każda kultura musi rozwinąć się sama." Tyle
Dawid Schwałkowski, któremu dziękuję za ciekawe ujęcie tej kwestii.
208126064.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin